Skocz do zawartości

Socjalizacja dzieci


Rekomendowane odpowiedzi

Mam takie przemyślenie po wizycie u mojego brata i jego dzieci. Mają ich dwójkę i starsza dziewczynka ma dwa latka. Bardzo garnie się,aby naśladować mamę we wszystkim. Dostała nawet prezenty w postaci zabawkowego mopa, kuchni itd. Dziewczynka bawi się naśladując proste prace domowe, karmienie itd Wydaje się przy tym bardzo szczęśliwa. Rodzice mieszkają w średniej wielkości mieście. Ja to sobie myślę,że gdyby ktoś się dowiedział z zewnątrz jak ona się bawi to by rodzice wylądowali na pasku w TVN,a w Szwecji w pierdlu. Może problemem jest naszego społeczeństwa jest to,że niewłaściwie socjalizowane są małe dzieci? 

Edytowane przez ManOfGod
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze raz. 

Twoja 2-letnia bratanica jest na etapie zabaw, które są naśladownictwem codziennych czynności dorosłych z jej otoczenia (rodzice, z nscikskiem na mamę). 

Zdrowy dwulatek potrafi wchodzić w proste interakcje z przedstawicielami różnych grup wiekowych przy tym wykazując sie autonomią i samodzielnością (czyli chce podejmować się aktywnie naśladownictwa/uczestnictwa w zadaniach, które pozwolą mu wejść w interakcje z przedstawicielami różnych grup wiekowych). 

Każdy psycholog wystawia dobrą opinię takiemu dziecko, więc co Cię martwi? ;)

 

Młoda dostaje fajne wzorce (skoro jest aktywizowana w formie zabawy do zadań dnia codziennego). Nie wiem jak reszta dziedzin życia rodziny Twojego brata, ale to już jego sprawa.

 

Masz fajną rodzinę, bądź spokojnym wujkiem, który pomoże dbać o integralność rodziny. Role ciotek, wujków, dziadków są bardzo niedocenionymi stanowiskami w rodzinie. ;)

Świat zewnętrzny jest momentami złym miejscem, rozumiem, że denerwują Cię sprawy związane z relacjami damsko-meskimi, ale to świat dorosłych. 

 

O co się konkretnie martwisz? 

Bratanica będzie dostawać od małej określony wzorzec, ale świat zewnętrzny w procesie dorastania zohydzi jej wzorzec?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, maggienovak napisał:

O co się konkretnie martwisz? 

Bratanica będzie dostawać od małej określony wzorzec, ale świat zewnętrzny w procesie dorastania zohydzi jej wzorzec?

O nic się nie martwię tylko zastanawiam czy tak jest w innych domach i obawiam się,że nie skoro mamy społeczeństwo jakie mamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ManOfGod

Pewnie jest podobnie. Powoli wchodzę w branżę akcesoriów dziecięcych, od jednej firmy kiedyś słyszałam, że sprzedaż akcesoriów zabawkowych do kuchnii, sprzątania jest nawet spoko. 

Z racji plandemii ludzie sobie nie pozwolą na kupno jakiś wymyślnych zabawek, więc i sprzedaż takich rzeczy spadnie. 

 

W mojej licznej rodzinie raczej dziewczynki do dzisiaj wdroża się w zadania "babskie". Jednak moja liczna rodzina jest konserwatywna, do dzisiaj się trzymająca się tradycji... Choć i konserwatyzm nie uchronił żeńskiej części mojej rodziny przed wchodzeniem w role gospodyni, co zakłada spodnie w związku. 

Wzorce nie mają pochodzenia wyłącznie z ideologii. To codzienność i traumy tworzą wzorce. Warto robić psikusa psychice i biologii i "wgrywać" wzorce/nawyki poprzez zabawę. Twoja rodzina robi to dobrze. ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, ManOfGod napisał:

O nic się nie martwię tylko zastanawiam czy tak jest w innych domach i obawiam się,że nie skoro mamy społeczeństwo jakie mamy.

Moja córka też się tak zachowuje, a ma półtora roku. Teraz nie wiem przez Ciebie czy to dobrze czy źle :D co więcej, tatę też naśladuje. :D do tej pory mam przed oczami jak skręcała łóżeczko zabawkami 😆. Swojej kuchni jeszcze nie ma ale zabawkowe narzędzia do pomocy tatusiowi już tak. :D Ja uważam, że to urocze i słodkie, nie zabraniam jej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nigdy nie naśladowałam nikogo, a na pewno nie mamę.

Spędzałam sobie sama czas np. robiąc karty to gry (a potem grając nimi z babcią). To polegało na tym, że grałam w jakąś fajną grę w przedszkolu, przychodziłam do domu i sobie odwzorowywałam te karty, żeby znów móc grać. Były wykonane z papieru, nożyczek i kredek.

 

Albo kiedyś miałam ogromną ochotę się pohuśtać, ale byłam jedynaczką i nie miałam z kim (chodziło o taką dwustronną huśtawkę). Więc wzięłam deskę, duży worek zasypałam piaskiem do momentu aż mnie przeważył i średnio mi to wyszło, ale na górze mogłam sobie chwilę posiedzieć. :)

 

Lubiłam się gapić w chmury i odgadywać kształty albo składać karmniki z drewna, albo budować "place zabaw" dla mrówek.

 

Generalnie byłam małą kreatorką, która ciągle wymyślała i tworzyła coś nowego. Bardzo się przy tym ekscytowałam. Miałam strasznie dużo zajawek.

 

Przez to też muszę się dłużej uczyć i naturalnie ciężej mi wejść w stan skupienia gdy mam tylko coś wykuć na pamięć (brzmi jak system naszego szkolnictwa). Wolę coś wymyślać, tworzyć, ulepszać. Nie będę ukrywać, że całe życie naprawdę świetnie radziłam sobie w szkole (stypendia, nagrody, świetne szkoły), ale było to dość męczące dla wysoko wrażliwego na bodźce zewnętrzne "prawopółkulowca". Jestem strasznie chaotyczną, interdyscyplinarną osobą. Nawet jak mówię to często mam tyle odniesień do danego tematu, że po pewnym czasie już jestem całkowicie gdzie indziej w rozmowie. Dużo szybciej myślę też niż większość osób, więc często zanim ktoś coś wyartykułuje to ja już mam w głowie kolejną myśl, czy temat. Paradoksalnie jestem też bardzo analityczną osobą i w niektórych aspektach do bólu praktyczną i 'straight to the point'.

 

Dla mnie w opisanych przypadkach powyżej faktycznie jest jakiś błąd w wychowaniu, ew. to ja jestem dziwna. Mnie nigdy nie garnęło do naśladowania mamy czy babci, sprzątania, pieczenia etc. Te czynności zawsze wydawały mi się najmniej interesujące, najbardziej nieprzydatne, a zarazem zbyt nudne i zbyt mało kreatywne bym miała motywacje się tym zająć. Mam tak do tej pory. Sprzątam tylko gdy czuje taką potrzebę (raz na dwa, trzy tygodnie?). Staram się, żeby mieć co najwyżej umiarkowany bałagan wokół siebie. Nie robię tego specjalnie tylko po prostu zapominam o tym. Mam też skłonność do tego, by w stanie skupienia zapominać o otoczeniu, więc teraz np. siedzę przy biurku i absolutnie nie miałam pojęcia, że jest na nim szczotka do włosów, kolczyki, jakiś nawilżacz do włosów, nakrętki.

Co innego gdy dziecko naśladuje zarówno mamę, jak i tatę.

 

3 godziny temu, maggienovak napisał:

W mojej licznej rodzinie raczej dziewczynki do dzisiaj wdroża się w zadania "babskie". Jednak moja liczna rodzina jest konserwatywna, do dzisiaj się trzymająca się tradycji... Choć i konserwatyzm nie uchronił żeńskiej części mojej rodziny przed wchodzeniem w role gospodyni, co zakłada spodnie w związku. 

Wzorce nie mają pochodzenia wyłącznie z ideologii. To codzienność i traumy tworzą wzorce. Warto robić psikusa psychice i biologii i "wgrywać" wzorce/nawyki poprzez zabawę. Twoja rodzina robi to dobrze. ;)

Mnie próbowali, bo miałam rodzinę o dość konserwatywnych, tradycyjnych wzorcach, ale nie wychodziło im to.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet poprzednie pokolenia Polaków były niewłaściwie socjalizowane i wychowywane. Brednie wygadywane przez społeczeństwo powielające zasłyszane bzdury z propagandy medialnej, kościoła. 

Wychowanie przez samotne matki chłopców na fujary życiowe i roszczeniowe, materialne dziewczyny. 

To czego brakuje to odpowiedniego wzorca chłopcy od 7 roku życia powinni być brani pod skrzydła ojca i wrzucani do środowiska męskiego, dziewczynki natomiast przygotowywane i uczone ról jakie natura nakreśliła kobietom. 

Zmiana edukacji zmieniona z koedukacji na racjonalizację gdzie dziewczyny uczyły by się osobno i chłopcy osobno z odpowiednimi programami bo obie płcie rozwijają się inaczej. 

@Lalka To co tobie wydaje się słodkie nie znaczy, że dziecko wychowa się odpowiednio i będzie szczęśliwe w społeczeństwie. 

W młodym wieku obserwuję rodziców, przyswaja różne zachowania, cechy i warto by córka widziała kochająca i szanującą matkę, swojego męża wypełniającą kobiece role. 

To co nam wydaje się dobrym wcale takie nie musi być. 

Od wieków ludzie wypełniali swoje role i potrafili cieszyć się życiem gdy przyszedł feminizm i narzucono ginocentryzm z Matriarchatem odwrócono rolę, pozwolono na więcej kobietom i do czego to doprowadziło? 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, ManOfGod napisał:

Mają ich dwójkę i starsza dziewczynka ma dwa latka. Bardzo garnie się,aby naśladować mamę we wszystkim. Dostała nawet prezenty w postaci zabawkowego mopa, kuchni itd.

U mojej znajomej syn tak sie bawi bo tez widzi mame i chce naśladować. 

Przejdzie jej z wiekiem ;)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, maggienovak napisał:

@melody którego faceta bardzo polubiłaś (najwcześniej sięgając swoją pamięcią)? Często widywałaś się z wujostwem/dziadkami? 

Jak byłam mała, to lubiłam swojego tatę, dopóki nie zauważyłam jak okropnym i nieludzkim jest człowiekiem. :)

 

Wtedy jeszcze się widywałam z wujostwem i dziadkami, ale generalnie nikt mi nie poświęcał czasu. Musiałam sobie wszystko sama organizować i być generalnie dość samodzielna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dziwnych, innych, specyficznych dzieci wyrastają niesamowici ludzie. Mam takich kilka przypadków w rodzinie, czytam @melody i się utwierdzam w tym przekonaniu.

Ja byłam straszną chłopczycą. U mnie na wiosce było 20 chłopaków i ja. Wszędzie z nimi. Graliśmy w piłkę, wykopańca, chodziliśmy razem łowić ryby, kąpać się na kąpielisko, jeździć rowerami na piaskowni. Robiliśmy małe biznesy - zbieraliśmy ślimaki na sprzedaż, puste butelki, handlowaliśmy pokemonami.

Wszyscy się mnie czepiali, że taka jestem - tylko nie moi rodzice. Dopiero teraz widzę (kiedy mam już swoje dzieci) jak bezgranicznie mnie akceptowali, tak jak teraz mój mąż - mimo tylu dziwactw i dopiero rozumiem, jaka to wyjątkowa umiejętność.

Muszę sobie o tym przypominać, kiedy staram się wywrzeć wpływ na syna, że muszę mu dawać tę bezgraniczną akceptację.

Syn na urodziny (czyli za tydzień) dostanie taką wielką łyżkę kaparkową do traktora, którym jeździ. Cały dzień mógłby bawić się koparkami i innymi sprzętami. Już taką ma wprawę w operowaniu tymi koparkami - wykopuje doły, przerzuca piach - stał się w tym specjalistą.

Śmieszne jest jak dzisiaj odkurzałam - córka wyrwała mi odkurzacz, bo chciała mnie naśladować i odkurzała. A syn eksperymentuje. Przygotował różne kulki i poustawiał je po kolei - jedne z plasteliny, inne z papieru i patrzył jak można je wciągnąć odkurzaczem. I tak pół godziny było z głowy. Mam wrażenie, że to jest taka męska cecha - zawsze zadają sobie pytanie: jak to się dzieje?

 

Edytowane przez Amperka
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.