Skocz do zawartości

Incel czy udane życie - zawsze masz w jakimś stopniu na to wpływ!


krzy_siek

Rekomendowane odpowiedzi

Czołem

 

Chciałem tu tylko zamieścić krótki post z  filmem jaki dziś obejrzałem na kanale YT Michał Kanclerz Trener TV.

Sam prowadzący kanał nie ma dobrego genu do budowy sylwetki, co widać i o czym sam mówił - słabe proporcje kostne, szeroka miednica, wąskie nadgarstki itp.

Na filmie ukazana jest przemiana kogoś kto ma predyspozycje jeszcze gorsze.

Co łączy tych dwóch Panów? - Oboje znacznie zbudowali/poprawili swoją sylwetkę. Mają (wg mnie) fajne i ładne dziewczyny (tak wiem dla niektórych to będą pasztety). Prowadzą ciekawe życie - widać że mają pasję (obydwaj motocykle, siłownia). Mają fajne -jeden dom, drugi mieszkanie, swoje domowe siłownie. Pracę, ułożone życie.
Warto to skontrastować z często spotykanym wykop'owym incelowym malkontenctwem - ci Panowie mogli być typowymi "wykopkami" klepiącymi całymi dniami w klawiaturę i odrzucającymi jakiekolwiek dowody, że da się coś ze sobą zrobić - bo wtedy trzeba byłoby podjąć działanie, a łatwiej narzekać.
 

 

  • Like 9
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak, masz rację. Tzw normik ma ogromny potencjał. W skrócie - samoocena plus trochę pewności siebie, poznanie jak działa podświadomość, zadbanie o wygląd. Sam przeszedłem podobną metamorfozę więc nie mówię że się nie da. 

 

ALE. Fakty są takie, iż facet 1/10 nawet robiąc się na 4/10 będzie miał przejebane, a gość 9/10 nie będzie musiał robić nic. Witaminki typu "facet musi" same będą o niego ochoczo zabiegały. 

 

Kolejna kwestia online dating. Z jednej strony coraz prężniej działałajacy rynek, z drugiej strony takich mężczyzn jak pan wyżej jest bardzo dużo a kobiet mało, więc ktoś przeciętny z twarzy będzie miał baaaardzo trudno.

 

Czy to oznacza że należy nie poddać? Nie! Oznacza to że należy mierzyć siły na zamiary. 

Analogicznie: Ty czy ja jeśli pójdziemy na pana Pudzianowskiego albo trafimy do szpitala, albo do kostnicy. Należy wyrównać szanse np bronią, tą bronią są kobiety azjatyckie, ze wschodu itd. 

 

Tak. Te kobiety mają taką samą podświadomość jak p0lki, ALE nie będą tak zepsute. Będą chciały urodzić mężczyźnie 6/10 i zajmować się domem dzięki tradycyjnym (jeszcze) kręgom kulturowym etc. 

 

Wracając do metamorfozy - tak, różnie bywa w życiu. Jeśli ktoś miał rodziców którzy doprowadzili do choroby otyłości to jest przejebane, gdyż ktoś taki jest jak wątroba alkoholika, a ktoś z kto ma parę kg więcej jest jak wątroba po weekendzie, wystarczy trochę pracy i duże efekty. Grubasek zaś musi osiągnąć to poważnymi wyrzeczeniami itd.

 

Ponadto uważam iż to powinna być normalna męska sylwetka, aby być silnym i sprawnym a nie zapuszczoną świnią. 

 

Oczywiście - choroby też robią swoje i nie każdy absolutnie może taki być, rozumiem. Jak ktoś ma 83kg na 176cm to wcale nie jest nic złego te parę kilo, ideałów nie ma! Ludzie z okładek poświęcają masę czasu, pieniędzy i ZDROWIE (odwadnianie się przed sesją itd) aby to osiągnąć a i tak może być im mało. 

 

Trzeba mieć wartości ale jednocześnie rozumieć że każdy jest trochę inny i inaczej wychowany, dużo od nas zależy ale nie wszystko. Ktoś z lepszą mordą będzie miał łatwiej niż ktoś brzydki, ba! Ładniejsi ludzie mają łatwiej i to jest udowodnione, ale w ŻADNYM WYPADKU NIE NALEŻY POPADAĆ W SKRAJNOŚCI, typu:

A. Koleś 1/10 niech poćwiczy to się będzie z modelami umawiał.

B. Koleś poniżej chada nic nie zdziała i najlepiej sobie trumnę kupić.

  • Like 10
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DOHC Fajnie to opisałeś. Nie ma co popadać w skrajności czyli jesteś 1/10 ale możesz się poprawić i mieć wszystko, albo druga skrajność nic ze sobą nie robic.

 

19 minut temu, DOHC napisał:

Fakty są takie, iż facet 1/10 nawet robiąc się na 4/10 będzie miał przejebane, a gość 9/10 nie będzie musiał robić nic. Witaminki typu "facet musi" same będą o niego ochoczo zabiegały. 

Tak, jest przepaść między gościem który z 1/10 zrobił 4/10 a naturalem 9/10, ale :)
jest też przepaść między 1/10 nic nie robiącym, a 1/10 ogarniającym i poprawiającym SMV, ogólnie jakość życia :)

 

 

A, i dodam jeszcze że mnie się bardzo nie podoba nazywanie nieatrakcyjnych Panów bez genów pracujących nad sylwetką "gymcelami". Zawsze ten gymcel jest > niż incel.

Dodatkowo epigenetyka, ekspresja genów. Jesli cwiczyłeś od 18 roku życia i w wieku 30 lat zrobisz dziecko to ono będzie miało już lepsze predyspozycje genetyczne do sylwetki.

Znajomi (w wieku średnim i też młodsi) z mojej wsi, mają średnio dużo lepsze, potężne, krępe budowy ciała, niż znajomi mieszkający od pokoleń w mieście. Ci ze wsi - praca fizyczna z pokolenia na pokolenie zrobiła swoje - epigenetyka.

Edytowane przez krzy_siek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale mimo wszystko siłownia to siłownia. Tu nie ma żadnej magii i magicznych właściwości. Siłownia działa głównie na fizyczność - ciało, nie na głowę i duszę. Niski poziom tłuszczu działa na hormony i minimalnie jakiś wpływ ma na głowę. Ale to jest koniec zalet siłowni..

Problem incelizmu to sposób myślenia o świecie, a że myśli generują działanie - to również sposób podejmowanych decyzji. Incelstwo opiera się głównie na niskich wibracjach - nienawiść, lenistwo, pielęgnowanie nałogów, użalanie się, atencjonowanie (niczym laski z instagrama, dokładnie ten sam poziom atencji - ale w drugą stronę pt: "patrzcie jaki jestem biedny, nic się nie da zrobić. A żeby wam to udowodnić to nawet nie będę się starał próbować coś zmienić, tylko robił cały czas to samo".

Tak więc samo pójście na siłownie i zrobienie formy praktycznie nic nie daje. Oczywiście - daje zdrowie, jak zresztą każdy rodzaj sportu, endorfiny. Czyli ten jeden filar życia ma ogarnięty, co dalej?
- siłownia nie ogarnia/nie wpływa na pracę (no chyba że ktoś pracuje fizycznie przy łopacie to wtedy daje)

- siłownia nie naprawia psychiki - konieczna i tak jest terapia albo praca nad świadomością, rozwojem
- siłownia nie gwarantuje dobrych zarobków/ambicji (jeżeli ktoś nie zamierza być trenerem personalnym) - ktoś może uparcie chodzić na siłownie i przekierować to na pracę (systematyczność, wytrwałość), ale dobrze wiemy, że pracowanie długo nie ma sensu. Żeby odnieść finansowy sukces trzeba pracować mądrze. Kopiąc rowy przez 16 godzien dziennie zarobi się mniej niż programista na etacie w 8 godzin. 

- siłownia nie gwarantuje polepszenia umiejętności społecznych, nabrania nowych znajomości - ludzie na sieciówkach raczej się nie poznają, ja przez lata chodziłem na wiele siłowni i poznałem bliżej może ze 2-3 osoby. Każdy chodzi ze znajomymi albo ćwiczy samemu. Zresztą zagadywanie innych(czyli przeszkadzanie w treningu) nie jest dobrze odbierane i mile widziane.
- siłownia nie gwarantuje większego powodzenia u kobiet. Na powodzenie u kobiet największe znaczenia ma twarz i wzrost, struktura kostna itd. To wiadomo. No i niski poziom tkanki tłuszczowej. Ale siłownia to jeden ze sposobów zrzucenia wagi. Równie dobrze można chodzić na basen, jeździć na rowerze, spacerować. Podstawa do zrzucenia wagi to deficyt kaloryczny, czyli dieta. Aktywność może być dowolna. Z kolei ilość mięśni nie ma dla kobiet większego znaczenia. To czy ktoś ma 35 czy 45 w bicepsie, czy wyciska 60 czy 120 na klatę nie ma znaczenia w kontekście zdobywania kobiet czy tworzenia długoterminowego związku. Największe nasterydowane byki często mają powodzenie, ale jest to często mylone z siłownią. Otóż ich powodzenie opiera się na 2 rzeczach
- ekstremalnie wysokim testosteronie (500 - 1000% górnych widełek), ale kiedyś z tej bomby zejdą, a po udanym odbloku może zdarzyć się tak, że organizm zacznie produkować tylko 60% swojej "normy" zamiast 100%, gdyby nigdy ktoś teścia nie wziął/
- popularność w branży fitness, rozpoznawalność, popularne instagramy, masa obserwujący, wygrane zawody. Tworzenie iluzji bogactwa i sukcesu materialnego (zdjęcia fur za 150-200k na insta - oczywiście fury w leasingach czy najmie :))

Wiele, spora grupa takich dużych nasterydowanych byków to samotni panowie, bo oprócz kupy mięśni (które na kobietach wrażenia nie robią żadnego) nie mają innych atutów, w postaci wyglądu (często łysina + duże mięśnie tworzą wizualnie z normalnego gościa sebiksa osiedlowego. Mam nawet w robocie takiego sympatycznego programistę, który wygląda jak kryminalista, a jest bardzo wrażliwym i spokojnym gościem), bogactwa i sławy.


Tak więc podsumowując - jak ktoś nie robi ze sobą nic to takie wyjście na siłownie i zrobienie formy to może być dobry pierwszy krok, ale nie róbmy z tego niewiadomo jakiego sukcesu i wyczynu. Teraz praktycznie każdy kto chce ma formę i to nie jest nic nadzwyczajnego. Widzę za to trend w drugą stronę, tzn goście idą na siłownie, robią forme a potem jest płacz "Dlaczego te kur** mnie nie chcą, przecież tak się starałem, tyle robiłem, rozwijam się itd.". A to przecież wszystko jest bańka, iluzja. Sylwetka to jest promil jeśli chodzi o pracę nad sobą. Realne efekty (zmiany w życiu) daje co innego, proste nawyki, sposób spędzania czasu.
Lepszy wpływ na życie będzie miało to, jak ktoś ograniczy codzienne sesje porno/walenia do 1 razu w tygodniu czy miesiącu, to jest większy sukces i bodziec wzrostu niż siłownia. 
Pójście na terapie, przepracowanie problemów
Zmiana pracy, kursy, rozwój działalności
Nauka obsługi bab, dam i świnek
Nauka języków, gra na instrumentach, tanieć, śpiew, tworzenie muzyki, djka, DIY, programowanie, elektronika, motoryzacja. Na wszystko wypada mieć czas, być specjalistą w 1-2 dziedzinie, ale z każdej innej rzeczy coś liznąć.

Życie polega na rozszerzaniu horyzontów, a niestety obecnie spłyca się jej przez sukces "silowniany". Mówię to jako gościu który już wiele lat temu wypracował sylwetkę i miałem tylko takie "WTF, to tyle?" Nic się nie zmieniło, bo siłownia to typowy konsumpcyjny zabijacz czasu na poziomie gier komputerowych czy seriali. Po prostu, jak ktoś spędza zbyt wiele czasu na siłowni to mu życie przecieka przez palce, a z prawdziwymi problemami się nie mierzy, bo nie ma kiedy. Stąd właśnie wiele osób ma bekę z przesadzających ćwiczących osób, bo spłycają swoje horyzonty, a wygląd traktują jak boga, siłownie jak kościół. Albo tym co napakują i zaczyna im testosteron buzować, kozaczą do każdego, przychodzi 20-30kg lżejszy koleś i knockoutuje kozaka. Dlatego warto ograniczyć, 3 treningi siłowe po godzinie dziennie wystarczą, nie trzeba siedzieć 5 dni w tygodniu po 2-3 godziny.

  • Like 6
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Zbychu napisał:

Tak więc samo pójście na siłownie i zrobienie formy praktycznie nic nie daje. Oczywiście - daje zdrowie, jak zresztą każdy rodzaj sportu, endorfiny. Czyli ten jeden filar życia ma ogarnięty, co dalej?

 

14 minut temu, Zbychu napisał:

Tak więc podsumowując - jak ktoś nie robi ze sobą nic to takie wyjście na siłownie i zrobienie formy to może być dobry pierwszy krok, ale nie róbmy z tego niewiadomo jakiego sukcesu i wyczynu.



Zgadzam się - ja nie uważam (i tak nie napisałem) że siłownia/przemiana ciała zmienia wszystko, nawet wymieniłem w poście tytułowym inne aspekty:
 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Oboje znacznie zbudowali/poprawili swoją sylwetkę. Mają (wg mnie) fajne i ładne dziewczyny (tak wiem dla niektórych to będą pasztety). Prowadzą ciekawe życie - widać że mają pasję (obydwaj motocykle, siłownia). Mają fajne -jeden dom, drugi mieszkanie, swoje domowe siłownie. Pracę, ułożone życie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minutes ago, Zbychu said:

Ale mimo wszystko siłownia to siłownia. Tu nie ma żadnej magii i magicznych właściwości. Siłownia działa głównie na fizyczność - ciało, nie na głowę i duszę. Niski poziom tłuszczu działa na hormony i minimalnie jakiś wpływ ma na głowę. Ale to jest koniec zalet siłowni..

Problem incelizmu to sposób myślenia o świecie, a że myśli generują działanie - to również sposób podejmowanych decyzji. Incelstwo opiera się głównie na niskich wibracjach - nienawiść, lenistwo, pielęgnowanie nałogów, użalanie się, atencjonowanie (niczym laski z instagrama, dokładnie ten sam poziom atencji - ale w drugą stronę pt: "patrzcie jaki jestem biedny, nic się nie da zrobić. A żeby wam to udowodnić to nawet nie będę się starał próbować coś zmienić, tylko robił cały czas to samo".

Tak więc samo pójście na siłownie i zrobienie formy praktycznie nic nie daje. Oczywiście - daje zdrowie, jak zresztą każdy rodzaj sportu, endorfiny. Czyli ten jeden filar życia ma ogarnięty, co dalej?
- siłownia nie ogarnia/nie wpływa na pracę (no chyba że ktoś pracuje fizycznie przy łopacie to wtedy daje)

- siłownia nie naprawia psychiki - konieczna i tak jest terapia albo praca nad świadomością, rozwojem
- siłownia nie gwarantuje dobrych zarobków/ambicji (jeżeli ktoś nie zamierza być trenerem personalnym) - ktoś może uparcie chodzić na siłownie i przekierować to na pracę (systematyczność, wytrwałość), ale dobrze wiemy, że pracowanie długo nie ma sensu. Żeby odnieść finansowy sukces trzeba pracować mądrze. Kopiąc rowy przez 16 godzien dziennie zarobi się mniej niż programista na etacie w 8 godzin. 

- siłownia nie gwarantuje polepszenia umiejętności społecznych, nabrania nowych znajomości - ludzie na sieciówkach raczej się nie poznają, ja przez lata chodziłem na wiele siłowni i poznałem bliżej może ze 2-3 osoby. Każdy chodzi ze znajomymi albo ćwiczy samemu. Zresztą zagadywanie innych(czyli przeszkadzanie w treningu) nie jest dobrze odbierane i mile widziane.
- siłownia nie gwarantuje większego powodzenia u kobiet. Na powodzenie u kobiet największe znaczenia ma twarz i wzrost, struktura kostna itd. To wiadomo. No i niski poziom tkanki tłuszczowej. Ale siłownia to jeden ze sposobów zrzucenia wagi. Równie dobrze można chodzić na basen, jeździć na rowerze, spacerować. Podstawa do zrzucenia wagi to deficyt kaloryczny, czyli dieta. Aktywność może być dowolna. Z kolei ilość mięśni nie ma dla kobiet większego znaczenia. To czy ktoś ma 35 czy 45 w bicepsie, czy wyciska 60 czy 120 na klatę nie ma znaczenia w kontekście zdobywania kobiet czy tworzenia długoterminowego związku. Największe nasterydowane byki często mają powodzenie, ale jest to często mylone z siłownią. Otóż ich powodzenie opiera się na 2 rzeczach
- ekstremalnie wysokim testosteronie (500 - 1000% górnych widełek), ale kiedyś z tej bomby zejdą, a po udanym odbloku może zdarzyć się tak, że organizm zacznie produkować tylko 60% swojej "normy" zamiast 100%, gdyby nigdy ktoś teścia nie wziął/
- popularność w branży fitness, rozpoznawalność, popularne instagramy, masa obserwujący, wygrane zawody. Tworzenie iluzji bogactwa i sukcesu materialnego (zdjęcia fur za 150-200k na insta - oczywiście fury w leasingach czy najmie :))

Wiele, spora grupa takich dużych nasterydowanych byków to samotni panowie, bo oprócz kupy mięśni (które na kobietach wrażenia nie robią żadnego) nie mają innych atutów, w postaci wyglądu (często łysina + duże mięśnie tworzą wizualnie z normalnego gościa sebiksa osiedlowego. Mam nawet w robocie takiego sympatycznego programistę, który wygląda jak kryminalista, a jest bardzo wrażliwym i spokojnym gościem), bogactwa i sławy.


Tak więc podsumowując - jak ktoś nie robi ze sobą nic to takie wyjście na siłownie i zrobienie formy to może być dobry pierwszy krok, ale nie róbmy z tego niewiadomo jakiego sukcesu i wyczynu. Teraz praktycznie każdy kto chce ma formę i to nie jest nic nadzwyczajnego. Widzę za to trend w drugą stronę, tzn goście idą na siłownie, robią forme a potem jest płacz "Dlaczego te kur** mnie nie chcą, przecież tak się starałem, tyle robiłem, rozwijam się itd.". A to przecież wszystko jest bańka, iluzja. Sylwetka to jest promil jeśli chodzi o pracę nad sobą. Realne efekty (zmiany w życiu) daje co innego, proste nawyki, sposób spędzania czasu.
Lepszy wpływ na życie będzie miało to, jak ktoś ograniczy codzienne sesje porno/walenia do 1 razu w tygodniu czy miesiącu, to jest większy sukces i bodziec wzrostu niż siłownia. 
Pójście na terapie, przepracowanie problemów
Zmiana pracy, kursy, rozwój działalności
Nauka obsługi bab, dam i świnek
Nauka języków, gra na instrumentach, tanieć, śpiew, tworzenie muzyki, djka, DIY, programowanie, elektronika, motoryzacja. Na wszystko wypada mieć czas, być specjalistą w 1-2 dziedzinie, ale z każdej innej rzeczy coś liznąć.

Życie polega na rozszerzaniu horyzontów, a niestety obecnie spłyca się jej przez sukces "silowniany". Mówię to jako gościu który już wiele lat temu wypracował sylwetkę i miałem tylko takie "WTF, to tyle?" Nic się nie zmieniło, bo siłownia to typowy konsumpcyjny zabijacz czasu na poziomie gier komputerowych czy seriali. Po prostu, jak ktoś spędza zbyt wiele czasu na siłowni to mu życie przecieka przez palce, a z prawdziwymi problemami się nie mierzy, bo nie ma kiedy. Stąd właśnie wiele osób ma bekę z przesadzających ćwiczących osób, bo spłycają swoje horyzonty, a wygląd traktują jak boga, siłownie jak kościół. Albo tym co napakują i zaczyna im testosteron buzować, kozaczą do każdego, przychodzi 20-30kg lżejszy koleś i knockoutuje kozaka. Dlatego warto ograniczyć, 3 treningi siłowe po godzinie dziennie wystarczą, nie trzeba siedzieć 5 dni w tygodniu po 2-3 godziny.

Zgadzam sie w moze 90% ALE, jesli do tych 3 godzin dziennie albo 4 na silce dorzucic zdrowa diete to dzieja sie naprawde cuda. Przynajmniej u mnie tak jest. 

Jak zjem zdrowo, zdbam o swoj organizm mam 5 razy wiecej energii, jestem bardziej wygadany, mozg dziala szybciej, mam bejere, duza wieksza odpornosc na stres, wieksza pewnosc siebie. 

Wystarczy ze pare dni z rzedu zjem syf, jakis Mak, browary to znowu dostaje zamuly. 

 

osobiscie jakbym mial do wyboru laske: 9/10 wyrobiona na silce vs laske 5/10 bardzo inteligentna nawet z lekka nadwaga, to wole ta 5/10, wiec zgadzam sie ze zbychem. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez krysteq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To wszystko zależy od danej osoby. Generalnie siłownia bardzo pomoże jeśli ktoś ma przystojną twarz ale wysoki body fat. Dużo zależy od twarzy, jak ktoś ma mało męską twarz to czasami lepiej nie przypakowywać bo wyglądasz jak bobas z ciałem kulturysty patrz gimper.

 

Co do problemu incelizmu to szczerze mówiąc dość skomplikowana sprawa, zależy jakie jest źródło problemów. To może być depresja, to może być nawet autyzm.

 

Sytuacja po 25 roku życia robi się też skomplikowana bo tracisz najlepszy krąg społeczny czyli grupę studencką. Ciężko jest realnie kogoś poznać bo ludzie mają swoje życie a kobiety są pozajmowane. Aplikacje randkowe to trudna sprawa dla twardych zawodników.

 

COVID swoje dołożył, patrzyłem na jakieś grupy na meetup.com i nic ciekawego. Dużo rzeczy przeniosło się na formę online.

 

Dużo osób wali ogólnikami ale nie mówi JAK. To jest wygodne. Fajnie rzucać jakieś abstrakcyjne, filozoficzne teksty na temat życia, ale jak przychodzi do realnej pomocy to musisz liczyć na siebie.

 

Prawdę mówiąc z mojego doświadczenia to po 25 roku życia nie ma już łatwych czy nawet prostych opcji. Każda wymaga sporego wysiłku. Chodzenie po klubach i zagadywanie lasek? Dużo koszy, dużo czasu zmarnowanego. Łażenie po ulicy i zagadywanie? Nawet normicy mają z tym problem a co tu mówić o kimś wycofanym. Chodzenie na meetupy? Praktycznie nic nie ma. Tinder/badoo/bumble ? Bez dobrego wyglądu poziom trudności jest wysoki.

 

Po prostu możliwości w stylu jesteś studentem i laska siedzi przed salą i ją zagadujesz się skończyły. Kiedyś byłem nawet na to zbyt nie śmiały, teraz to bym podchodził z palcem w dupie.

 

Nawet jak popatrzysz na gości którzy byli długo w związku i się rozwiedli albo rozstali, znalezienie ogarniętej dupy nie jest proste, czasami goście latami nikogo nie mają, stąd też realny strach przed samotnością i tkwienie w chujowych związkach. Goście wiedzą co ich czeka i wolą być w czymś takim niż sami. Bycie samym wymaga tak naprawdę sporej odwagi.

 

Ja realnie randkowałem i odbywałem stosunki przez online dating na który koszmarnie narzekam, ale prawda jest taka, że to moja jedyna droga dzięki której coś zaliczam i  próbowałem tworzyć relacje. W pracy podbijałem do laski to dostałem kosza, pytam się rodziny i znajomych czy znają kogoś kto jest wolny i z kim można by było zorganizować randkę i nic, porażka.

Edytowane przez NoHope
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NoHope zgadza się ogólnie. Dlatego trzeba zaakceptować to jak to wszystko działa i tyle. Na nikogo się nie denerwować bo tak jest świat zaprogramowany, ale też się na nic nie zamykać.

Ja już jestem po "sezonie studenckim", a swoje życie towarzyskie z tamtego okresu przespałem z zerowym doświadczeniem z kobietami. Przestałem płakać i zajmuje się życiem codziennym.

Obserwując ludzi często widzę próbę naginania rzeczywistości w celu zwiększenia własnego komfortu i racjonalizacji. To tak nie działa.

MGTOW :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, NoHope said:

To wszystko zależy od danej osoby. Generalnie siłownia bardzo pomoże jeśli ktoś ma przystojną twarz ale wysoki body fat. Dużo zależy od twarzy, jak ktoś ma mało męską twarz to czasami lepiej nie przypakowywać bo wyglądasz jak bobas z ciałem kulturysty patrz gimper.

 

Co do problemu incelizmu to szczerze mówiąc dość skomplikowana sprawa, zależy jakie jest źródło problemów. To może być depresja, to może być nawet autyzm.

 

Sytuacja po 25 roku życia robi się też skomplikowana bo tracisz najlepszy krąg społeczny czyli grupę studencką. Ciężko jest realnie kogoś poznać bo ludzie mają swoje życie a kobiety są pozajmowane. Aplikacje randkowe to trudna sprawa dla twardych zawodników.

 

COVID swoje dołożył, patrzyłem na jakieś grupy na meetup.com i nic ciekawego. Dużo rzeczy przeniosło się na formę online.

 

Dużo osób wali ogólnikami ale nie mówi JAK. To jest wygodne. Fajnie rzucać jakieś abstrakcyjne, filozoficzne teksty na temat życia, ale jak przychodzi do realnej pomocy to musisz liczyć na siebie.

 

Prawdę mówiąc z mojego doświadczenia to po 25 roku życia nie ma już łatwych czy nawet prostych opcji. Każda wymaga sporego wysiłku. Chodzenie po klubach i zagadywanie lasek? Dużo koszy, dużo czasu zmarnowanego. Łażenie po ulicy i zagadywanie? Nawet normicy mają z tym problem a co tu mówić o kimś wycofanym. Chodzenie na meetupy? Praktycznie nic nie ma. Tinder/badoo/bumble ? Bez dobrego wyglądu poziom trudności jest wysoki.

 

Po prostu możliwości w stylu jesteś studentem i laska siedzi przed salą i ją zagadujesz się skończyły. Kiedyś byłem nawet na to zbyt nie śmiały, teraz to bym podchodził z palcem w dupie.

 

Nawet jak popatrzysz na gości którzy byli długo w związku i się rozwiedli albo rozstali, znalezienie ogarniętej dupy nie jest proste, czasami goście latami nikogo nie mają, stąd też realny strach przed samotnością i tkwienie w chujowych związkach. Goście wiedzą co ich czeka i wolą być w czymś takim niż sami. Bycie samym wymaga tak naprawdę sporej odwagi.

 

Ja realnie randkowałem i odbywałem stosunki przez online dating na który koszmarnie narzekam, ale prawda jest taka, że to moja jedyna droga dzięki której coś zaliczam i  próbowałem tworzyć relacje. W pracy podbijałem do laski to dostałem kosza, pytam się rodziny i znajomych czy znają kogoś kto jest wolny i z kim można by było zorganizować randkę i nic, porażka.

jestem sam i za kazdym razem jak kogos poznaje to zaluje, ze ta osobe poznalem. 

85 % ludzi - cpanie LUB chlanie LUB gadanie o hajsie LUB mam depresje ide sie zabic LUB plotkowanie LUB taka przyziemnosc, ze mnie przeraza. 

Ale rozumiem, nie kazdy jest taki jak ja. Ja potrzebuje max z kims pogadac dziennie z 15 minut albo zamienic cos z babka ze spozywczaka. Tak to bym w ogole z piwnicy nie wychodzil. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, krysteq napisał:

Tak to bym w ogole z piwnicy nie wychodzil. 

Niestety zauważam u siebie powoli nawyki starego kawalera i ludzie mnie wkurwiają coraz bardziej. Jak byłem z znajomymi w górach to musiałem trochę pobyć sam bo ich towarzystwo mnie denerwowało, u rodziny jestem w stanie wytrzymać te 2-3 dni i też się denerwuje i wracam. Kobiety mnie interesują głównie seksualnie a tak poza tym to w sumie nie poznałem żadnej która mnie jakoś intelektualnie fascynowała; generalnie jestem przylepą i lubię dawać z siebie 100% w związku, aż za bardzo, ale to trochę na siłę.

 

Nie mam problemów z zagadywaniem do obcych ludzi, smalltalk z kierowcą ubera, z kolesiami pod klubem? Nie ma problemu. Chodzę na randki, kobiet się nie boję, umiem z nimi rozmawiać i jestem trochę badboyowaty, ale mimo wszystko widzę, że coraz trudniej będzie mi z kimś być i zamieszkać, nabieram własnych nawyków. To samo mają laski, mają jakieś tam życie i nie lubią zmian. Dlatego kiepsko to widzę szczerze mówiąc. Chcę mieć dziecko i rodzinę, ale chyba nie będę miał.

 

Żałuję, że w młodości byłem spierdoliną i nie poznałem jakieś laski i z nią nie żyłem, teraz już powoli robi się późno, za późno. Gdybym miał jeszcze wybór ale często nie mam a nie chce być w relacji w której jakaś baba mówi mi co robić i jak żyć albo jest nudna jak flaki z olejem.

 

Coraz częściej by coś zrobić to muszę być liderem; spotkania muszę organizować, randki muszę organizować, jak nie mam z kim grać to ostatnio sobie zorganizowałem grupę do grania, ale zobaczymy jak to będzie, teraz powoli chce zorganizować grupę imprezową, ale to jest ciężka i niewdzięczna rola, a ja czuje się outsiderem a nie liderem ale nie mam wyjścia. Czasy gdy coś się samo działo przegapiłem bezpowrotnie. Ale czasami to mam dość i trochę urywam kontakt bo ile można proponować i inicjować. Ostatnio stwierdziłem, że chce zorganizować piwo z chłopakami z studiów i spoko pomysł ale nikt nie kiwnie palcem a organizowanie takich spotkań jak gostkowie mają rodziny i terminy pozajmowane nie jest łatwe. Dlatego wolę młodych ludzi oni jeszcze mają czas i chęci. Starzy ludzie po 30 są zdziadziali często, nie wszyscy ale jednak to widać.

Edytowane przez NoHope
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie nawet rada idź do psychoterapeuty to jest trochę bullshit. Znałem osobę która 6 lat albo i nawet więcej chodziła po psychoterapeutach i psychiatrach i moim zdaniem efekty nie były zadowalające w stosunku do włożonego wysiłku.

 

Sam byłem u psychoterapeuty jak byłem nastolatkiem i zakochałem się w niej. Sama psychoterapia nic mi nie dała. Brałem Xanax to byłem tak koszmarnie zamulony, że sam odstawiłem.

 

Później jakieś dwa lata temu stwierdziłem dobra idę na behawioralno-poznawczą. Laska kosiła 200 zł za jedno spotkanie. Efekty słabe i zacząłem się denerwować. Później laska miała wypadek samochodowy i jakiś czas jej nie było jak wróciła to stwierdziłem, że to strata kasy. Generalnie babka jak to w ich etosie starała się niczego nie sugerować ale zacząłem się denerwować i nagle zaczęła udzielać konkretniejszych porad bo bała się, że straci klienta.

 

Brałem też SSRI, poszedłem do psychiatry prywatnie i jakiś debil (miał dobre oceny) po 10-20 minutowym wysłuchaniu mojego stanu przypisał mi leki z grupy SSRI, dostałem koszmarnej reakcji alergicznej szyja mi spuchła, dzwonię do kliniki a oni spoko można się spotkać ale niech pan ponownie zapłaci te 200 zł. Wkurwiłem się nieziemsko i sam odstawiłem leki.

 

Teraz zrozumiałem jedno, jak nie zadbasz o własne dobro to nikt tego nie zrobi. Psychologie i psychiatrzy to banda dziadów którzy ściągają absurdalne pieniądze za wątpliwej jakości usługi. Ich interesuje kasa i tylko tyle.

 

To samo służba zdrowia, raz musiałem się wykłócać żeby babka dała mi skierowanie na jebaną morfologię bo mówiła, że przecież mogę sobie zrobić prywatnie, po 20 minutach wykłócania z bólem dupy dała mi skierowanie.

 

To nie jest kraj ani świat dla spierdolin, spierdoliny zostają szybko wydymane.

 

Znałem osobę która była ciężko chora i ona mówiła, że jak była w szpitalu to pielęgniarki jebały się w kwestiach dawkowania, pielęgniarki jebały się co ilości leków dla pacjentów, pacjenci sami musieli tego pilnować. Warszawskie szpitale nazywała trupiarniami i specjalnie raz na kilka miesięcy jeździła do gdańska. najbardziej zaradna osoba jaką poznałem w życiu, to co ona przeżyła to się włos na głowie jeży. Tak to była kobieta a nie chłop, wiele się od niej nauczyłem.

Edytowane przez NoHope
  • Like 7
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, NoHope napisał:

Ostatnio stwierdziłem, że chce zorganizować piwo z chłopakami z studiów i spoko pomysł ale nikt nie kiwnie palcem a organizowanie takich spotkań jak gostkowie mają rodziny i terminy pozajmowane nie jest łatwe. Dlatego wolę młodych ludzi oni jeszcze mają czas i chęci.

Taki naturalny cykl życia. Po 25- zaczyna się przede wszystkim spędzanie czasu z partnerką i siedzenie w pracy. 26-27 ślub, 28-29 bombelek, 30-35 zapierdalanie na niepracującą babę i bombelka, często 35+ zdrada i rozwód. Tak to teraz wygląda (czasem ślub i bombelek na odwrót, albo jednocześnie, oczywiście zdrada i rozwód są opcjonalne i nie zdarzają się zawsze).

 

Ludzie nie tworzą silniejszych więzi niż bycie razem w grupie na studiach. Gówniane to podwaliny znajomości, więc jak tego zabraknie, to znajomości natychmiast zanikają. I tak ludzie idą samotnie przez życie, o przyjaciołach słyszeli ale ich nie mieli i nie mają. I mieć raczej nie będą. Jak nie "nabyłeś" przyjaciół do 30., to ich już raczej nie znajdziesz.

 

Na wszystko w życiu jest czas i bardzo trudno nadrobić ten czas, jeśli się nie wykorzystało go właściwie. Ciężko oczekiwać, że 20-latek wróci do podstawówki, prawda? Nie inaczej jest później - jak zmarnowałeś np. okres studiów, no to przepadło. Powrotów nie ma.

 

Na szczęście można iść własną drogą. Nie wrócisz do młodości, ale jeśli wyłamiesz się ze schematu, to możliwe, że dostrzeżesz inne możliwości w życiu które "w schematycznym życiu" nawet by ci nie przyszły do głowy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, NoHope napisał:

o samo służba zdrowia, raz musiałem się wykłócać żeby babka dała mi skierowanie na jebaną morfologię bo mówiła, że przecież mogę sobie zrobić prywatnie, po 20 minutach wykłócania z bólem dupy dała mi skierowanie.

To też jednak nie jest do końca wina lekarzy, pielęgniarek, wiadomo-oni idą na pierwszy ogień i to im się obrywa. Lekarze nie mogą przepisywać za dużo badań/recept bo potem mają problem u tych co ich zatrudniają.

 

 

Co do poznawania kobiet, ogółem ludzi, po 25 roku życia to faktycznie jest mega trudno. Studia trochę przegapiłem, bo skupiałem się za bardzo na nauce, pracy, swoich celach. Bardzo często ludzie mnie zapraszali i odmawiałem. Na imprezach w akademiku kobiety same mnie zagadywały ale bywałem juz tak zmęczony że wychodziłem po chwili z imprezy i szedłem spać, rozmowa z ludźmi będąc mega zabieganym i zmęczonym też się nie klei.

Po studiach żeby poznawać ludzi trzeba wejść do jakiejś grupy tematycznej, jakieś hobby, bieganie, wyjazdy itp. Coś musi łączyć odgórnie. A na to też trzeba mieć czas, chęci, wykazać inicjatywę

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siłownia to niestety nie wszystko dalej Ci dwaj panowie wyglądają niezbyt atrakcyjnie.

Ten z metamorfozy wygląda jak alkoholik z twarzy a ten drugi jak duże dziecko.

Co do kandydatek takie 4/10 SMV czyli nic szczególnego.

Oni nigdy nie będą w naturalny sposób pożądani przez kobiety.

Co do inceli to mężczyźni nieatrakcyjni fizycznie dla kobiet żyjący w mimowolnym celibacie.

I teraz choćby taki incel nie wiadomo co zrobił to nie ma większych szans u kobiet.

Łatwo jest przypisywać łatki jak się jest atrakcyjnym i ma na wyciagnięcie ręki wszystko.

Tak jak już kiedyś pisałem przystojny nie zrozumie brzydkiego bo nie nie chce pojąć w jakiej jest sytuacji brzydki mężczyzna, który dostaje zlewki i jest odrzucany na każdym kroku.

Tak wiem zaraz będzie, ze to tylko wymówki i pracujmy nad sobą😆

Pora zaakceptować rzeczywistość nie wyglądasz kobiety nie będą chciały nawet z tobą gadać.

 

Incel - znaleziska i wpisy o #incel w Wykop.pl - od wpisu 49066153

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli ktoś szuka rozwiązania wszelkich problemów na siłowni to zwyczajnie źle wybrał. Zresztą tak samo z psychoterapią. Ona nie sprawi, że nagle wszystko w Twoim życiu się zmieni.

 

Natomiast siłownia wpłynie na:

- Twoją sylwetkę - zwyczajnie będziesz lepiej wyglądał, co może podkręcić atmosferę w relacji z kobietą, ale nie będzie ich przyciągać niczym magnes.

- Twoje zdrowie - jeśli nie zamierzasz ingerować w gospodarkę hormonalną to zasadniczo wysiłek fizyczny wpłynie na Twoje zdrowie bardzo korzystnie. Do tego będziesz lepiej rozumiał kwestie związane z dietą, zdrowym żywieniem. Nic nie zbudujesz na siłowni, jeśli nie zadbasz o "michę".

- Twoją psychikę - siłownia wymaga systematyczności, sporego wysiłku, niekiedy przekraczania własnych granic. A to już często walka z samym sobą. Żeby się rozwinąć musisz cisnąć. Jeśli będziesz się obijał to nie będziesz miał efektów. Nie ma wymówek. Ekspresowo dostajesz "feedback", a krytyczne spojrzenie na siebie jest podstawą do rozwoju. Poza tym uczysz się, że rozwija nie tylko zasuwanie, ale ważny też jest odpowiedni odpoczynek. 

 

Powyższe nie gwarantuje sukcesu z kobietami. Siłownia może poprawić jakość Twojego życia, ale tylko wtedy, jeśli przełożysz schemat na pozostałe płaszczyzny. Żeby poprawić relacje z ludźmi, kobietami również ważna jest głowa, samorefleksja, regularność, pielęgnacja psychiczna, odpoczynek. Wszystko zaczyna i kończy się w głowie. 

 

Co do powyższego wpisu - w żadnym wypadku nie neguje wpływu atrakcyjności na zainteresowanie kobiet. Tyle że to jest coś, czego nie zmienisz. Przyroda jest bezlitosna. Kobiety będą szukać najlepszych jakościowo mężczyzn, a mężczyźni patrzą ilościowo. Jeśli mężczyzna ma do wyboru wiele partnerek seksualnych to również sięgnie po te najbardziej atrakcyjne. Różnica polega na tym, że z racji innych potrzeb to mężczyźni w seksualnej sferze są w gorszym położeniu. Można na to narzekać, a można to zrozumieć i iść dalej. Iść dalej, czyli stworzyć sobie fajne życie. 

Edytowane przez Alex76
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, LiderMen napisał:

O ile jesteś wysoki min 180 cm ;) a najlepiej 190

Inaczej i siłownia zawiele nie pomoże.u

Aha czyli jak mam 176 cm. To już kaput. Chlopie. Ważyłem 60 kg. Poszedłem na siłkę i dojebałem do 83. Wiesz jak diametralnie ludzie zaczęli mnie inaczej traktować.? Teraz spaliłem tłuszcz i ważę 72. Estetyczna proporcjonalna zdrowa sylwetka sportowca. A nie kupa tłuszczu i 95 kg. Lekki zarys mięśni. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Zbychu Chyba już w którymś z kolei poście deprecjonujesz treningi na siłowni. Nie zgadzam się z tym co piszesz w większości. Moje życie swego czasu zmieniło się bardzo na plus dzięki siłowni, oprócz dobrej formy wzrosły znacznie pewność siebie, powodzenie u kobiet, każdy zaczął inaczej do mnie podchodzić i mnie traktować. Poznałem również wiele osób na samej siłowni i nieważne czy była to mordownia w której zaczynałem, czy sieciówka za granicą. Ponadto każdy sport kształtuje charakter, dyscyplinę i ma duży wpływ na psychikę. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo z Was, nie będę wymieniać z nick'ów, pisze tutaj tak jakbym zakładał temat, że siłownia zmienia wszystko xd ehh tak trochę czytanie ze zrozumieniem Panowie. Założyłem temat, że będąc nieatrakcyjnym i mając od początku pod górę, i tak można ugrać coś w wielu sferach swojego życia (nie tylko siłownia), cytuję siebie:
 

20 godzin temu, krzy_siek napisał:

Oboje znacznie zbudowali/poprawili swoją sylwetkę. Mają (wg mnie) fajne i ładne dziewczyny (tak wiem dla niektórych to będą pasztety). Prowadzą ciekawe życie - widać że mają pasję (obydwaj motocykle, siłownia). Mają fajne -jeden dom, drugi mieszkanie, swoje domowe siłownie. Pracę, ułożone życie.


 

 

1 godzinę temu, Iceman84PL napisał:

Tak wiem zaraz będzie, ze to tylko wymówki i pracujmy nad sobą😆

Pora zaakceptować rzeczywistość nie wyglądasz kobiety nie będą chciały nawet z tobą gadać.

Jasne, że trzeba być realistą, ale zawsze coś można ugrać i poprawić, widzisz ci Panowie z filmiku tak jak pisałem mają dziewczyny, ułożone życie, swoje zajęcia, nie popadli w apatię i incelstwo, no i jednak kobiety chyba chcą z nimi gadać skoro mają dziewczyny xd No nie wiem, nie wielu z moich znajomych którzy mają dziewczyny/żony to rasowi chad'owie 
A co do drugiego gościa z obrazka jaki wkleiłeś, to też on może poprawić wygląd, jakby trenował szyję to wyglądałby inaczej (wygoogluj "neck pill"), jakby zrzucił bodyfat to miałby ostrzejrze rysy twarzy, fryzura - mógłby skrócić włosy po bokach żeby nie był taki wielki okrągły łeb xd Ale tak, jestem świadomy, i tak będzie mieć po tym wszystkim mniej możliwości niż gość z lewej strony zdjęcia

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, krzy_siek napisał:

To też jednak nie jest do końca wina lekarzy, pielęgniarek, wiadomo-oni idą na pierwszy ogień i to im się obrywa. Lekarze nie mogą przepisywać za dużo badań/recept bo potem mają problem u tych co ich zatrudniają.

Wiesz co? Ja na to sram. Kiedyś byłem na randce z laską która siedziała w branży medycznej i powiedziała mi tak; obyś ciężko nie zachorował w Polsce. Polska to jest trochę kraj trzeciego świata bo jak jesteś zdrowy i płacisz podatki to jest dobrze, ale jak zachorujesz to masz problem. I tak jest z wszystkim tutaj; jak zakładałem działalność to miałem kilka pytań do urzędniczek z urzędu skarbowego; pamiętam że nie potrafiły na nie odpowiedzieć i byłem odsyłany z pokoju do pokoju. Oczywiście ich niekompetencja nie spowodowałaby, że gdybym przez nie popełnił błąd to urząd by mnie nie dupnął. Ta ciężko chora laska jest z chora z winy lekarza, który ją źle zdiagnozował. Lekarze, psychiatrzy, urzędnicy i prawnicy to u nas święte krowy. Ile lekarzy idzie do paki za błędne decyzje? Nie słyszałem o tym szczerze mówiąc. Stąd też bardzo niskie zaufanie do lekarzy i rosnąca popularność znachorów różnego typu. Ale to temat na inną dyskusje.

 

Wracając do tematu inceli. Powiem szczerze, że gdybym nie był badboyowaty to myślę, że byłbym 29 letnim prawiczkiem. Przepis na bycie incelem jest bardzo prosty; wystarczy być trochę nieśmiały i siedzieć w branży gdzie nie ma kobiet i nie ma częstego kontaktu z klientami (u mnie to jest IT). Tylko tyle. To jest proste jak drut. Jak przypominam sobie czasy liceum gdzie połowa szkoły to były wolne kobiety to łapie się za głowę. To samo jak studiowałem pół roku na studiach humanistycznych. Ale na studiach już powoli co lepsze laski się wykruszały. Póżniej zrobiłem inżyniera, u mnie na 100 osób było z 4-5 lasek.

 

Wiem, że jestem tym gościem który pokazuje problem ale nie daje rozwiązania, ale ja go nie znam. I myślę, że gdyby ktoś go znał to byłby bogaty. Serio, jeśli wiecie jak ogarniać laski to robicie szkolenia, piszecie książki i hajs okropny leci bo jest gigantyczna potrzeba rynkowa.

 

Sam chętnie zapłaciłbym 10-20 tysięcy złotych jakby ktoś zwiększył moją skuteczność tak, że powiedzmy raz na miesiąc, dwa tygodnia miałbym niezłą panne.

Edytowane przez NoHope
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Iceman84PL napisał:

Ten z metamorfozy wygląda jak alkoholik z twarzy a ten drugi jak duże dziecko.

Co do kandydatek takie 4/10 SMV czyli nic szczególnego.

Oni nigdy nie będą w naturalny sposób pożądani przez kobiety.

I tak w koło Macieju...ale mają jakieś kobiety u swego boku więc sex chyba również.

 

Muszę Cię rozczarować, ale 8,9 i 10 nie starczy dla nas wszystkich. tak samo jak chadów dla kobiet.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.