Skocz do zawartości

Szczęśliwi ci, co odkrywają swoje powołanie za młodu


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

7 minut temu, Casus Secundus napisał:

zostałem przez nią zapisany do szkoły sportowej - pływackiej. Widziała, jak lubię wodę i ruch i uznała to za (bingo!) dobry pomysł. 

Z ciekawostek dodam z że M.Phelps miał ADHD i rzekomo matka go, z tego powodu wyrzuciła na basen, a resztę już znacie. Fakt Phelps miał/ma świetne warunki do pływania : wysoki z ogromną rozpiętością ramion.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takich wątkach jak ten i wiele innych na tym forum pomijany jest jeden aspekt.

 

INTELIGENCJA 

 

Możesz sobie marzyć i snuć o zostaniu kardiochirurgiem, logistykiem maersk czy pilotem LOT.
Jeśli twoje IQ nie pozwala to na rozczarowaniach się skończy. 
Ciężka praca to jedno ale możliwości pamięci, regeneracja, odraczanie gratyfikacji itp. ( niektórzy śpią po 6 godzin i funkcjonują normalnie) to drugie.
Z tego gadania że wszystko jest możliwe wielu stała się krzywda. Uwierzyli w ten frazes a dziś chodzą sfrustrowani...
Często też o zbiegi okoliczności organizują powodzenie. A to przypadkiem piłeś wódkę na studiach z takim jednym albo spodobałeś się Pani z HR.

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, MarkoBe napisał:

Ehhh... Muszę się zgodzić. Znam to, stary ciągle pijany, jakie wzorce miał mi zaszczepić. Żadne. Nie było niczego, ani wspólnego spędzania czasu, wspólnych robót, wspólnych zabaw sportowych, polecania książek itp. Cenę za to płacę do dzisiaj. Za młodu człowiek, choćby się dwoiły i troił, bez wsparcia, doradztwa nie jest w stanie samodzielnie podążać własną drogą. Brak doświadczenia, z czasem boleśnie da o sobie znać.

16 godzin temu, maroon napisał:

+1

mam tak samo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, maroon napisał:

Wychodzi na to, że jeżeli trafimy na takich rodziców, ktorzy są nam coś w stanie wartościowego przekazać, to możemy to realizować jako receptę na spełnienie zawodowe, sukces, szczęście w życiu. Nie trzeba wtedy spinać czterech liter aby pokazać światu, że jesteśmy coś warci. Jest też małe ryzyko, że skończymy jako Wacek zasuwający w biurze, czy magazynie 8-16.

Ale trzeba też pamiętać, że jest masa toksycznych rodziców z ambicjami, nawet jest ich więcej. Rodzice, którzy swoje kompleksy i niespełnione ambicje próbuje przelewać na dzieci. Zapewne dzieci z wpadki, albo szybko "bo tak wypada" i sami nic w życiu fajnego nie zrobili, więc chcą się dowartościować osiągnięciami dzieci.

Dziecko ma większość 5 i dostaje 4? Jak śmie gówniarz jeden. Średnia na koniec roku 4.8? Mogło być 5.0 lub więcej!!! Trzy dodatkowe języki - francuski, niemiecki i japoński po szkole. Od małego jakaś szkoła muzyczna lub sztuki walki. Dzieciak może tego nienawidzieć, ale czym wtedy rodzice się pochwalą i dowartościują przed innymi rodzicami/znajomymi?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Gixer napisał:

Z tego gadania że wszystko jest możliwe wielu stała się krzywda. Uwierzyli w ten frazes a dziś chodzą sfrustrowani...
Często też o zbiegi okoliczności organizują powodzenie. A

No nie jest tak.

Szukanie celu A posiadanie pasji to dwa końce zbioru....SKRAJNE.

KIEDY w jakiś sposób najdą na siebie to osiągasz SUKCES.

PRZYPADKOWOŚĆ jest mierzalna.

Gęstość próbkowania pozwala Ci wyodrębnić obszary przydatne/nieprzydatne.

 

Co nazywasz frazesem?

To, że sprzątaczka nie będzie w ujj bogata? To tak. To jest praca mało płatna.

Lecz skalowalna! 

Niestety aby nauczyć się skalować trzeba zużyć CZASZ.

ZAINWESTOWAĆ W OBLICZENIA.

 

NIESTETY szkolnictwo nie uczy o samorozwoju tylko o byciu 'trybem' w maszynie.

 

Więc jak jesteś ZAPIĘTY w systemie to ciężko się samemu wyturlać z układu.

Bo Cię normalnie wymienią(jak się zużyjesz) lub wyżucą(nie potrzebny).

 

Do przemian dochodzi zazwyczaj w wyniku AWARII NIESPODZIEWANEJ/BŁĄD PRZYPADKOWY.

....tego system nie bierze statystycznie pod uwagę.

Efekt MOTYLA następnie potęguje rozwój lub ciągnie na dno.

SAM WYBIERASZ DROGĘ PO 18'stce.

 

Zwróć uwagę, że tu niema pitolenia o sprawiedliwości/ruwnym starcie.

TO SĄ MŻONK!

 

JEDNaKOż każdy(zdrowy) człowiek ma 24 H na dobę.

....jedyna różnica jest w kapitalizacji początkowej.

Potem to sukcesywna praca+" optymalizacja.

....nie mylić z CIĘŻKĄ PRACĄ...to nie jest to samo.

 

Te twoje zabiegi okoliczności to zwykły brak danych.....

PRZYPADKOWOŚĆ/funkcja random nie posiada parametru wolnej woli.

Zatem jest definiowalna.

Z tego policzalna i opisywalna matematycznie.

Dokładność opisu jest odwrotnością przypadku. Przeciwproporcjonalna.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Tornado napisał:

NIESTETY szkolnictwo nie uczy o samorozwoju tylko o byciu 'trybem' w maszynie.

 

,,Nie widzisz swojej twarzy, tylko skrzywień tysiące, nakazy, zakazy, bariery wciąż rosnące,

Pytam jak to jest, być trybem tej maszyny, ciągle bać się o to, żeby nie stać się inny"

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo chciałbym nie mieć problemów, które mam obecnie ze swoją rodziną. Tego wewnętrznego konfliktu, który trapi mnie nieprzerwanie od blisko ponad roku. Z jednej strony usytuowałem w swojej rodzinie wyimaginowaną kotwicę, która emocjonalnie mnie powstrzymuje od ryzykowania w życiu i chętnie bym ją odciął, a z drugiej - to rodzina, po prostu tak nie mogę.

 

Myślę, że ten temat opisuje bardzo istotny problem, którego nie powinno się lekceważyć. Wypowiem się jako ktoś wychowany w takiej przeciętnej rodzinie, w której marzenia były ignorowane, panował wieczny brak czasu, a moja ciekawość świata była gaszona. Zawsze musiałem się prosić o uwagę, wręcz o nią zabiegać. W domu przemoc domowa, alkoholizm i jakaś forma przemocy psychicznej. Rodzice wiecznie niezadowoleni, tacy sfrustrowani życiem. 

 

Pierwszy raz (nieświadomie) taka egzystencjalna pustka spotkała mnie w połowie studiów. Nie widziałem siebie w odstępie roku, max dwóch. Czułem, że przeżyłem życie i już nic innego mnie w nim nie spotka, bo co miałoby się wydarzyć? Rodzice pracowali w jakiś gówno-pracach, ale takich niezbyt odpowiedzialnych, bo po co. Studia skończyłem, popadłem w depresję, z której wyciągnęła mnie zmiana otoczenia. Pojawiła się pierwsza praca i pierwsze zarobione pieniądze, ale dał o sobie znać kolejny brakujący element - po co ja w ogóle pracuję? Nie mam żony, nie mam dzieci. Praca/dom/praca/dom, zupełnie tak jak moja matka. Zarobione pieniądze = opłaty, jedzenie i mała kupka na czarną godzinę, gdyby coś trzeba było zakupić. Jakaś przyjemność z życia? Nie, bo po co? Jak można mieć przyjemność w życiu?

 

Po blisko dziesięciu latach od tego okresu znowu w niego wpadłem. Nieco skonfliktowany z rodziną, z którą co raz częściej popadam w słowne potyczki. Zmęczony narzekaniem matki czy ojca o ich pracy/zarobkach, próbując wzbudzić w nich chęć zmiany swojego życia, chociaż na starość. Wzbudzić w nich myśl, żeby przestać być najniższym szczeblem w niezadowalającej ich pracy i podjąć się czegoś nieco trudniejszego, ale z komfortem dla ciała i nieco wyższymi zarobkami. Chciałbym, aby stali się dla mnie inspiracją. Sam błądzę, a moje stany lękowe zachowuję dla siebie, bo rodzina w jakiś dziwny sposób nie potrafi mi pomóc. To nie są przeciętne problemy, to nie wpisuje się w ramy przeciętnego zjadacza schabowego co niedzielę. Gdy straciłem grunt pod nogami i byłem pod wpływem chyba największego stresu w życiu, to złotą radą od mojej rodzicielki było "no musisz się ogarnąć".

 

Nie chcę się bardziej rozpisywać, ale uważam, że rola rodzica w przyszłym szczęściu ich dziecka jest kluczowa. Wychowując się w nieprzeciętnej rodzinie, która nie tłumi zainteresowań czy nie drwi z czegoś tylko dlatego, że sama tego nie rozumie; może nie tyle jest gwarantem szczęścia, a raczej zmniejszeniem szans na życie nieszczęśliwe per se, bez ingerencji osób trzecich, np. nieudanego związku.

 

Czemu obecnie jestem w niekorzystnym dla mnie okresie i uważam siebie za nieszczęśliwego? Jaki wpływa miała na to moja rodzina? Poczucie winy, w które sprowadza się mnie w przypadku rozmów o mnie i o moim życiu. Chorobliwa zazdrość jednego z rodziców za to co mam czy to w jaki sposób żyłem. Bagatelizowanie moich rozterek i sprowadzanie ich do absurdu. Argumentowanie jakiś wychowawczych braków przez "no ja też nie miałem od kogo się uczyć i musiałem/musiałam dać radę". Odłączenie od matrixa damsko-męskiego nie bolało tak bardzo jak odłączenie kabla od serwera rodzinnego.

 

Żeby nie było - nie jestem zoomerskim płatkiem śniegu, który uważa, że wszystko mu się należy. Po prostu jestem kimś, komu posypało się kilka rzeczy w życiu i w tym okresie potrzebował wsparcia, którego, jak się okazało, nie otrzymał, bo osoby wspierające same go nie dostały w trudnym dla nich momencie i przez to nie byli nauczeni okazywać go innym.

 

Edytowane przez Maciejos
pomyłka, przypadkowe cytowanie
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śmiem twierdzić, że pasje uratowały mi życie. Gdybym ich nie miał, może bym poszedł w wódkę/narkotyki albo jebał teraz na bombelki i był jakimś beciakiem. A tak, nie będąc alfą, mam wyjebane na ten cały cyrk związany z ganianiem samic. Idę sobie swoją drogą, mnóstwo czasu poświęcam na swoje zainteresowania i - ogólnie rzecz ujmując - jestem szczęśliwy i spełniony.

  • Like 3
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 11/14/2021 at 1:02 AM, maroon said:

Czy rodzic wybijający się poza typową "przeciętność" jest atutem, czy nie? 

 

Jasne że jest. Nie dosyć że dziecko nasiąka za młodu (rodzic pokaże np kokpit opowie na spokojnie etc.) sporo tym co robi rodzic to jeszcze ten zna ludzi w branży i rozpoczecie czegoś takiego to nie jest kolosalna góra którą trzeba przejść tylko niedzielny spacerek w porównaniu do tego co musi zrobić osoba totalnie nie obeznana w temacie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Maciejos said:

Po blisko dziesięciu latach od tego okresu znowu w niego wpadłem. Nieco skonfliktowany z rodziną, z którą co raz częściej popadam w słowne potyczki. Zmęczony narzekaniem matki czy ojca o ich pracy/zarobkach, próbując wzbudzić w nich chęć zmiany swojego życia, chociaż na starość. Wzbudzić w nich myśl, żeby przestać być najniższym szczeblem w niezadowalającej ich pracy i podjąć się czegoś nieco trudniejszego, ale z komfortem dla ciała i nieco wyższymi zarobkami. Chciałbym, aby stali się dla mnie inspiracją. Sam błądzę, a moje stany lękowe zachowuję dla siebie, bo rodzina w jakiś dziwny sposób nie potrafi mi pomóc.

 

To nie jest żaden 'dziwny sposób', tylko mechanizm dobrze znany ciągnięcia cię na dno przez kotwicę w umyśle - moi rodzice. Obejrzyj (każdy powinien to obejrzeć), a zrozumiesz, jak destrukcyjne są to egregory:

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Trevor napisał:
W dniu 14.11.2021 o 01:02, maroon napisał:

Czy rodzic wybijający się poza typową "przeciętność" jest atutem, czy nie? 

 

Jasne że jest. Nie dosyć że dziecko nasiąka za młodu (rodzic pokaże np kokpit opowie na spokojnie etc.) sporo tym co robi rodzic to jeszcze ten zna ludzi w branży i rozpoczecie czegoś takiego to nie jest kolosalna góra którą trzeba przejść tylko niedzielny spacerek w porównaniu do tego co musi zrobić osoba totalnie nie obeznana w temacie. 

 

Pod warunkiem, że dziecko tego również chce.

Moje starsze ma wyjebane na moje sugestie i spierdoliło daleko od domu na studia.

 

 

@absolutarianin szkoda, że @DeMasta już od dawna u nas się nie udziela.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 hours ago, Gixer said:

W takich wątkach jak ten i wiele innych na tym forum pomijany jest jeden aspekt.

 

INTELIGENCJA 

To prawda, pewnych rzeczy możemy nie być w stanie przeskoczyć nawet przy sporej pracy. Moim zdaniem należy wtedy kombinować.

 

Ja np. siedzę w IT i robię strony www ale wątpię abym kiedykolwiek był tym mitycznym 15k. Czemu? Po prostu nie mam za bardzo takich mocno matematycznych predyspozycji itd. Sporo poświęcam na to czasu ale nie sądzę abym był w stanie pewien poziom przeskoczyć. Mimo to myślę, że jako dobry rzemieślnik jestem w stanie w przyszłości wyciągnąć te 6-8k na rękę i liczę na to w przyszłym roku. To wciąż spoko pensja. No i teraz rozkmina jest taka, że można przy odpowiednim podejściu całkiem sporo odkładać z takiej pensji i to ew. reinwestować. Jeśli staniemy się solidnymi rzemieślnikami w tej drugiej rzeczy (czyli zakładając, że tam też inteligencja nie pozwoli nam być mistrzami) to wydaje mi się, że można coś ugrać. Ja wybrałem (właściwie mocno zrządzenie losu to sprawiło) kryptowaluty. Jakbym co miesiąc był w stanie wrzucać w krypto te 2-4k to będąc w temacie dość solidny widzę to w całkiem spoko barwach. Nawet jakiś czas temu wrzuciłem 2k w jeden token i obecnie zrobił mi razy 6 a zamierzam czekać plus minus rok czy dwa bo projekt ma fundamenty aby przetrzymać bessę. No i nie będąc świetny w żadnej z tych branż ale po prostu solidny myślę, że jestem w stanie zapewnić sobie fajne finanse i do tego dążę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Brat Jan said:

Moje starsze ma wyjebane na moje sugestie i spierdoliło daleko od domu na studia.

 

Zależy od charakteru na pewno. Z drugiej strony ważneijsze jest żeby zainteresować, i nie wywierać presji. Sam wiem po sobie jak mnie ktoś do czegokolwiek zmusza to jestem na nie z automatu. Jeśli to wyjdzie ode mnie (albo ktoś się postara żeby mi się wydawało że tak jest) to cisnę temat ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry materiał, @absolutarianin. Oglądając go przypomniała mi się sytuacja, w której będąc zmęczony branżą, w której robiłem, postanowiłem spróbować sił na rekrutacji do linii lotniczych. Byłem tak niesamowicie nakręcony, zmotywowany i nastawiony na sukces. No po prostu byłem najlepszą wersją samego siebie. Chciałem bardzo zmienić swoje życie i latać po świecie, aby nie czuć przywiązania do żadnego z miejsc (czyli nie mieć kotwicy).

 

Rekrutacja nie była łatwa i odpadłem na drugim etapie.

 

Oto co usłyszałem od matki:

 

"No szkoda, ale z drugiej strony trochę cieszę się, że Ci się nie udało." [bo to ryzykowna i niebezpieczna praca].

 

Kurtyna.

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.11.2021 o 20:03, krzy_siek napisał:

Biblia mówi, klątwa ciągnie się przez siedem pokoleń

Mówi?

Przemawia do Ciebie?

Jaaa? Cię....

...ok.

 

To taki sam steeek bzdór jak NOEŻYTNA HISTORIA RZYMU.

....kiedyś srałem na forum romanum(ToiToi na wykopaliskach archeologicznych).

 

Obserwując pewnego kleche na mszy poczyniłem pewne wnioski.

ZAPYTAŁEM go WPROST.

ON zaczął kit wciskać, że tak NIE JEST jak ja to odebrałem.

PECH CHCIAŁ, że JAKIEś 3 TYGODNIE później w innej parafii 'odczyniałem swoją robotę' i napatoczył się tamtejszy proboszcz.

!!!

WYSYPAŁ CAŁY ŻAR Z PIECA(będąć dumnym owego zagadnienia).

REASUMUJĄC.

NAWET WŁASNA parafia jest tylko stadem do 'strzyżenia' z dudków.

...A duchowość szybciej znajdziesz w piekarniku nad rumiejącym się kurczakiem.

JAK WYZIONIE DUCHA.

.....jakby drukli to na toaletowym to bym szybko całą rolkę....jak pas transmisyjny do ziemniaków na wykopkach.

Edytowane przez Tornado
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.