Skocz do zawartości

Kiedy kobieta traci ochotę na sex


Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Sundance Kid napisał:

depresja, długotrwały stres, przemęczenie, brak odpowiedniej ilości snu moga powodować kompletny zanik zainteresowania seksem (zresztą nie tylko u kobiet to tak działa). Czy u niej "zmęczenie" objawia się tylko tym, że odmawia ci seksu, czy widzisz po jej zachowaniu, że nie ma energii też w innych sprawach?

I znowu dochodzimy do tego , że to nie mężczyzna ma chujowe życie , tylko kobieta swoje jakieś problemy , które rzutują na całą relacje z mężczyzną. Sam jej do lekarza nie wyślesz , poprawiać jej humoru czy zabawiać też na dłuższą metę się nie da , jak sama nie chce nic zmienić w swoim życiu to , zostaje zmiana partnerki , nie da się nikogo zmusić do zmian.

 

 

 

 

 

49 minut temu, BydlakŚmierdziel napisał:

A tak na serio to nie wiem, w moim przypadku pewnego dnia irytacja narosłaby

do tego stopnia, że byłbym wiecznie na nią wkurwiony i w konsekwencji ją olał.

Ja mam identyczne reakcje. Ciekawe co z resztą 😎

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Pablo85 napisał:

 

Większość kobiet działa wg schematu "sex jako atut a później karta przetargowa"

Tak, ale ... tylko, jeśli do tego seksu same muszą się przymuszać.  Autor pyta:

 

3 godziny temu, Turop napisał:

Chciałem się zapytać starych wyjadaczy , co robić kiedy kobieta traci ochotę na sex ? Głównie są porady żeby o siebie zadbać itp , ale kiedy macie dosyć ułożone życie , dbacie o siebie , zarabiacie , a i tak kobita wiecznie zmęczona

 

Jest i odpowiedź oczywista, acz niezbyt miła jak to prawda bywać potrafi): kobieta może nie mieć ochoty na seks bo ten seks z danym partnerem jest słaby,

Nie ma ochoty go powtarzać.

Wracając @Pablo85 do tematu przez ciebie poruszonego: kupczenie jest tam, gdzie pani sama z siebie seksu nie chce, ale jest skłonna go udostępniać. 

W sytuacji zaś, gdy pani sama seksu chce, element kupczenia nie występuje, a jest barter: seks za seks. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Casus Secundus napisał:

 

W sytuacji zaś, gdy pani sama seksu chce, element kupczenia nie występuje, a jest barter: seks za seks. 

Czyli w poczatkowej fazie zwiazku ( zapomniales o habituacji ) 😉 Jaka porzadna kobieta sama pozbawi sie wlasnego najmocniejszego atutu ?  Kupczenie wystepuje niezaleznie od tego czy sex jest dobry czy zly. One chca rzadzic w zwiazku a picz jest wlasnie tym srodkiem do celu .

Edytowane przez thyr
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Turop napisał:

Właśnie dlatego ten wątek.

Rozmawiałeś kiedyś o seksie z partnerką (w sytuacji kiedy go ewidentnie brakuje) , myślisz , że dowiesz się czegokolwiek po tej rozmowie , albo to jakoś rozwiążesz?

 

 

 

Popieram, zawsze gdy panie w rozmowie w większym gronie np przy stole w większym gronie mówią, że należy coś robić, żeby w związku było lepiej, to absolutnie robić tego nie należy. Rozmowa z kobietą gdzie zaczniesz z nią rozmawiać logicznie jak równy z równym nic nie da, prawdy nie usłyszysz, a jeszcze stracisz w jej oczach... Niestety ale jak już chce się rozmawiać to trzeba jak baby, kochanie coś się popsuło, nie jesteś już jak dawniej i żadnych konkretów, im bardziej z rozmowy będzie niedopowiedzenie w kierunku tego, że to ona jest niewystarczająca dla Ciebie tym lepiej....

Edytowane przez Mmario
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Turop said:

Rozmawiałeś kiedyś o seksie z partnerką (w sytuacji kiedy go ewidentnie brakuje) , myślisz , że dowiesz się czegokolwiek po tej rozmowie , albo to jakoś rozwiążesz?

 

Owszem, rozmawiałem nie raz i nie dwa razy o tym, co od strony seksualnej szwankuje, zwykle taka rozmowa dawała mi niezły ogląd sytuacji i ułatwiała decyzję co dalej z konkretną relacją. Z reguły decyzja była taka, że należy się ewakuować, ale bywało inaczej, np. kiedyś problem polegał na tym, że laska bała się zwolnienia z pracy, bo wiedziała, że kiepsko wypadnie w ocenie okresowej, a szykowała się u niej redukcja etatów. Jak się okazało, że jej nie wywalają, nagle zaczęła się pieprzyć jak dziki królik, bo jej stes odpuścił. Ludzka sprawa.

 

Z reguły jeśli postawi się kobietę w sytuacji, w której czuje, że może bezpiecznie i bezstresowo wylać z siebie, co ją gryzie, to one to robią. Kobiety z reguły uwielbiają gadać o sobie i o swoich odczuciach, problemach, emocjach, bla bla bla.  Oczywiście, często nie potrafią powiedzieć wprost, o co im chodzi, bo same tego nie wiedzą (podobnie zresztą jak my często nie potrafimy powiedzieć, czemu konkretnie mamy problemy z erekcją ;) ), ale wtedy po prostu należy na chłodno przeanalizować to, co mówią, bo zwykle pośrednio rzeczywista przyczyna się wyraźnie przebija.

 

1 hour ago, Turop said:

dochodzimy do tego , że to nie mężczyzna ma chujowe życie , tylko kobieta swoje jakieś problemy , które rzutują na całą relacje z mężczyzną

 

No ale co w tym dziwnego?

Kobiety, wbrew pozorom, to też ludzie, i też mają swoje zwykłe, przyziemne ludzkie problemy.

Które rzutują na ich życie, nie tylko na relacje z mężczyznami.

Skoro nam się często zdarza, że nasze problemy rzutują na nasze relacje z kobietami, to niby czemu w drugą stronę to miałoby być dziwne?

Prawie każdy ma w jakimś momencie chujowe życie, taki jest urok życia dorosłych ludzi.

Problem nie polega na szukaniu laseczki, która nigdy nie będzie miała żadnych problemów, które będą rzutować na jej relacje z tobą (bo jedyna taka laska to Renia Rączkowska), tylko na tym, czy problem jest rozwiązywalny, czy nie jest, i czy laska chce go rozwiązać, czy nie. Tyle.

Nie ma samochodów, które się nie psują, są tylko takie, których nie warto naprawiać. ;)

 

1 hour ago, Mmario said:

Rozmowa z kobietą gdzie zaczniesz z nią rozmawiać logicznie jak równy z równym nic nie da

Bo jak ktoś jest nieogarem i próbuje "logicznie" rozmawiać o emocjach, to sam jest sobie winien.

 

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Pablo85 napisał:
5 godzin temu, thyr napisał:

Tylko to się nudzi w końcu, ileż można bawić się w kotka i myszkę. Są goście, którzy są całkiem ok, ogarniają dom, zajmują się dziećmi, zarabiają fajną kasę a i tak chuja z seksu mają. Zgadzam się z kimś tam wcześniej piszącym, że to uwłaczające bo będąc związku oczekujesz,

Wszystko do tej pory fajnie/zgadza się.

Ileż?

Tu jest sedno.

Po przez to cholerne zjawisko habituacji trzeba/powinno sie/można do końca!

Teraz pytanie kiedy jest TEN KONIEC???

....I tu się zaczynają SCHODY.

PROWADZĄC mentalne badania do kiedy samica będzie 'testować' samca oraz jaki wynik musi osiągnąć aby być USATYSFAKCJONOWANA.....okazuje się, że TEN PROCES NIE POSIADA GÓRNEGO LIMESU!!! 

....JEDYNĄ wartością końcową jest zgon samicy.

CO INNEGO JEST CZĘSTOTLIWOŚĆ PRÓBKOWANIA.

...O to się można ździwić jak 'ONE' kochają DRAMATY.

.....I tu dla niewtajemniczonych DRAMAT SKŁADA SIĘ:

komedia/tragedia/dramat.

 

Dla nas facetów 'liniowych' NIE POJĘTE JEST BUŻENIE FUNKCJI CONSTAS.

....niestety kobiety NAPĘDZAJĄ SIĘ TYM PALIWEM.

MIANOWICIE:

DRAMATEM.

 

I teraz każdy kto wchodzi w związek i myśli, że będzie CONSTANS  LOVE to się myli.

LOVE oczywiście może być jak najbardziej.

WARUNEK KONIECZNY operatora 'constans' używamy do ciągłego produkowania DRAMATU U SAMICY.

.... A jeżeli będzie pierdolić o spokoju i stabilizacji to wciska kit/właśnie Cię testuje.

 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Turop said:

Każda ze stron złapała by coś dla siebie

 

Myślałem, że w "narzeczeństwie" nie ma problemów z seksem. Jeśli już na tym etapie się pojawia brak seksu, to należy się rozejść bo później będzie tylko gorzej. Tutaj nie ma dywagować. 

 

Gorzej w małżeństwie. Znacznie gorzej, bo nie można tak sobie odejść jednoczesnie nie resetując swojego życia. 

 

Błędem jest uważanie, że tu chodzi o zapuszczenie się i brak 6paka na brzuchu. Jest to nieprawdą. Warto dbać o siebie ale to nie jest recepta na brak seksu. To nie takie proste. Często ten  "zapuszczony" misiu jakoś potrafi znaleźć sobie kochankę, której robi się mokro na jego widok a na żonę on nie  działa. 

 

Kobiety traktują seks jak narzędzie do urabiania mężczyzn i podporządkowania ich sobie. Dlatego w okresie demo seksu jest co nie miara a później zaczyna być gorzej. Ile trwa okres demo? Ogólnie tak długo jak długo kobieta nie otrzyma tego co chce albo braknie jej cierpliwości i sama odjedzie. Czego więc chce kobieta? Chce pełnej kontroli na mężczyzną a dokładniej: małżeństwa, dzieci i stabilnego opiekuna rodziny, dostarczyciela zasobów. Wówczas kobieta czuje, że usidliła mężczyznę i instynktownie zanika u niej potrzeba seksu (przynajmniej z własnym mężem). 

Dlatego właśnie "zapuszczony" misio działa na kochankę bo ta jeszcze nie usidliła go a na żonę już nie (żona już ma małżeństwo, dom, dziecko)

 

U mnie okres demo trwał około 8-10 lat. Dopóki nie pojawiło się dziecko. Tutaj dochodzimy do jednej z głównych przyczyn braku seksu w małżeństwie, czyli dzieci. Dzieci niejako sabotują małżeństwo. Wraz z ich pojawieniem się na świecie, pojawią się kłótnie, spory, nerwy u rodziców. To zniechęca do seksu. Obrzydza go. Powstają wzajemne żale, pretensje, niezrealizowane oczekiwania. To wszystko zabija seks. 

 

Co więc można zrobić? 

W zasadzie to niewiele jak już problem sie pojawił. Chcesz mieć lekkie życie, pełne seksu i braku problemów? To się nie żeń i nie zakładaj rodziny. 

 

Jak się jest młodym i jednak chce się rodzinę założyć to można następujące środki zaradcze zastosować:

 

1. Znaleźć sobie partnerkę mająca tożsame poglądy ma politykę, religię,  moralność. Podobnie patrząca na życie. To powinno ograniczyć ilość kłótni i sporów o dzieci. 

Nie wierzcie, że różnice się przyciągają. Skończy się okres demo, to zaczną się kłótnie wynikające właśnie z tych różnic. 

 

2. Nie dawać kobiecie czego chce. Ona musi żyć w ciągłym strachu i braku bezpieczeństwa.  Wówczas caly czas będzie musiała używać seksu jako narzędzia. Nie bierzcie ślubu, miejcie osobne konta, dobrze zabezpieczcie swoje interesy przy kupnie mieszkania dla rodziny, stosujcie politykę otwartych drzwi (pokazujesz palcem na drzwi i mówisz że jak jej się podoba to tamtędy może wyjść), miejcie swoją prywatną przestrzeń - nie musicie o wszystkim mówić partnerce, w tym o zarobkach. 

 

2a. Spędzanie z sobą 24h/7 to zły pomysł. Kobieta musi poczuć że cię nie ma. Rodzinny facet opiekujący się dziećmi, zmywajacy, sprzątający seksu w podziękowaniu nie uświadczy. Nie miejcie objekcji wyjechać na delegacje na tydzień i zostawić ją samą z dziećmi. Spokojnie, poradzi sobie. 

 

To powinno ograniczyć spadek częstotliwości seksu w długoletnim związku. Jak bedzie faktycznie, to nikt wie. Loteria. 

 

Edytowane przez RealLife
  • Like 13
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawy temat.

 

W swoich trzech LTR  miałem tylko dwie takie przerwy. Pierwsza pojawiła się jakoś kilka miesięcy po poznaniu się. Bardziej była to przerwa na nie widzenie się. Ona wtedy była na 1 roku studiów, ja już po 3-cim. Miałem to do siebie, że na początku relacji wyciskałem z niej wszystkie soki ;) i Pańcia stwierdziła, że chciałaby się trochę skupić na nauce, od której ją odciągam. W sumie miało to jakieś sensowne podwaliny, bo po upojnej nocy pełnej seksu zasypiała na wykłady i spóźniała się na zajęcia. Przerwa trwała coś pomiędzy 2 a 3 tygodnie. Pisaliśmy do siebie. Na spotkaniu po tej przerwie byliśmy tak na siebie nakręceni, że kategoria "public" na byle stronce z filmami XXX nie robi na mnie wrażenia ;) 

 

Druga przerwa, w innym (jeszcze-obecnym) LTR miała miejsce może ponad rok od poznania się. Oboje pracowaliśmy i byliśmy stopniowo zjadani przez stres. Ja w tamtym okresie mogłem ważyć z 15 kilogramów mniej, pomimo bogatej w węgle diety, a te mi nie służą, i małej aktywności fizycznej. Ona miała całkiem wymagającą pracę. Organizowanie wycieczek, wizyty w urzędach, terminy i nadgodziny trochę ją wyczerpały. Od razu dodam - to nie miało miejsca w PL. Wracała do domu, zjadła i zasypiała. Budziła się na prysznic i kima.

 

Seks był co spotkanie przez kilka miesięcy, potem praktycznie codziennie. Wychodził on jakoś sam z siebie. Od całowania po macanki, a na wacku w pusi kończąc (nie dosłownie, hehe). Po kilku większych dramach nasze libido skakało raz tak, raz siak. Bywał tak zwany "break up sex" czy inny seks na zgodę. W pewnym momencie ja bywałem zmęczony po pracy i dosłownie raz odmówiłem jej igraszek, które ona po raz pierwszy zainicjowała. Nie muszę wspominać, że uznała to za pewnik i od tamtej pory starała się tego nie inicjować.

 

Pewnego razu, po jej "byciu zmęczonym" podważyłem temat. Byliśmy w miarę otwarci, jeśli chodzi o rozmowy na temat współżycia. Powiedziała mi, że straciła ochotę na seks, który bardzo lubiła. Trwało to może z miesiąc. W tym czasie mieliśmy ze dwie większe spiny, które wynikały z braku seksu. Ja chyba po raz pierwszy w tym związku uciekłem do porno, którym sobie umilałem te przerwę. Po tym okresie około miecha wszystko stopniowo wróciło do "normy", chociaż wtedy to już ja traciłem ochotę.

 

Skąd ta przerwa wynikała? Nie wiem. Może poszła z kimś na boku, typ się w nią zlał i czekała na okres. Może jej lekkie niezrównoważenie psychiczne dało we znaki i stres w pracy ją kompletnie pozbadł. Słaby jest z niej zarządca i organizator, więc być może trafiła w branżę, która nie była dla niej. Kij wie. Temat był już dawno temu. Od prawie roku jest to LDR, bo granice pozamykane.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, RealLife napisał:

to należy się rozejść bo później będzie tylko gorzej. Tutaj nie ma dywagować. 

Nie Do końca.

Taka sytuacja to UKRYTY PARAMETR.

TRZEBA pierwej SPRAWDZIĆ co ZATRZYMAŁO SEX/BLISKOŚĆ.

 

I TERAZ(pseudo naukowo/bez tytułów) OKAŻE się, że to BRAK MĘSKIEGO WZORCA u samca(większość przypadków) A u kobiety 'nabicie musku' bajkami o 'ksiecimiu'.  

 

W takiej konfrontacji 'facet' nie wie czemu jest gówno DRAMAT i łapie się za rozwiązania z bajek typy:

kwiaty za złe zachowanie na poprawę humoru(samica).

 

....A ją jeszcze bardziej WEWNĘTRZNIE SZLAG TRAFIA, ŻE ON taka 'MAMEJA/DUPA/ NIE FACET'.

.... I cykl się nasila/zagęszcza.

CZĘSTOTLIWOŚĆ oraz AMPLITUDA roŚnie.

....wtedy facet kupuje WIĘKSZY BUKIET RÓŻ i 'POZAMIATANE MA JUŻ'.

 

@RealLife Nie ma znaczenia czy związek długi czy krótki.

Testy są od początku, właściwie w pierwszej rozmowie od poznania.

 

Jedyne co samice motywuje/kryguje do 'skoku' to dziecko/ekonomia.

 

PÓŹNIEJ OKAZUJE SIĘ(99,99%) przypadków, że z nowym jest gorzej....jak tylko hormony się odgazują.

Jedyny przypadek kiedy NOWY MIŚ JEST LEPSZY/PORÓWNYWALNY to wczesna śmierć poprzedniego.

 

Osobiście znam przypadki gdy to z nowym misiem samica ma 3 dzieci A w rozmowach ciągle wspomina starego BB.

Godzinę temu, RealLife napisał:

stosujcie politykę otwartych drzwi (pokazujesz palcem na drzwi i mówisz że jak jej się podoba to tamtędy może wyjść),

ZAISTE.

.....to OBLAŁEM sromotnie.

Godzinę temu, RealLife napisał:

miejcie swoją prywatną przestrzeń - nie musicie o wszystkim mówić partnerce, w tym o zarobkach. 

Potwierdzam.

ZWŁASZCZA O ZAROBKACH.

Badania statystyczne w Polsce pokazały, że 50% samić w związkach ukrywa do około 30% swoich dochodów.....przed partnerem.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Maciejos napisał:

Ciekawy temat.

 

W swoich trzech LTR  miałem tylko dwie takie przerwy. Pierwsza pojawiła się jakoś kilka miesięcy po poznaniu się. Bardziej była to przerwa na nie widzenie się. Ona wtedy była na 1 roku studiów, ja już po 3-cim. Miałem to do siebie, że na początku relacji wyciskałem z niej wszystkie soki ;) i Pańcia stwierdziła, że chciałaby się trochę skupić na nauce, od której ją odciągam. W sumie miało to jakieś sensowne podwaliny, bo po upojnej nocy pełnej seksu zasypiała na wykłady i spóźniała się na zajęcia. Przerwa trwała coś pomiędzy 2 a 3 tygodnie. Pisaliśmy do siebie. Na spotkaniu po tej przerwie byliśmy tak na siebie nakręceni, że kategoria "public" na byle stronce z filmami XXX nie robi na mnie wrażenia ;) 

 

Druga przerwa, w innym (jeszcze-obecnym) LTR miała miejsce może ponad rok od poznania się. Oboje pracowaliśmy i byliśmy stopniowo zjadani przez stres. Ja w tamtym okresie mogłem ważyć z 15 kilogramów mniej, pomimo bogatej w węgle diety, a te mi nie służą, i małej aktywności fizycznej. Ona miała całkiem wymagającą pracę. Organizowanie wycieczek, wizyty w urzędach, terminy i nadgodziny trochę ją wyczerpały. Od razu dodam - to nie miało miejsca w PL. Wracała do domu, zjadła i zasypiała. Budziła się na prysznic i kima.

 

Seks był co spotkanie przez kilka miesięcy, potem praktycznie codziennie. Wychodził on jakoś sam z siebie. Od całowania po macanki, a na wacku w pusi kończąc (nie dosłownie, hehe). Po kilku większych dramach nasze libido skakało raz tak, raz siak. Bywał tak zwany "break up sex" czy inny seks na zgodę. W pewnym momencie ja bywałem zmęczony po pracy i dosłownie raz odmówiłem jej igraszek, które ona po raz pierwszy zainicjowała. Nie muszę wspominać, że uznała to za pewnik i od tamtej pory starała się tego nie inicjować.

 

Pewnego razu, po jej "byciu zmęczonym" podważyłem temat. Byliśmy w miarę otwarci, jeśli chodzi o rozmowy na temat współżycia. Powiedziała mi, że straciła ochotę na seks, który bardzo lubiła. Trwało to może z miesiąc. W tym czasie mieliśmy ze dwie większe spiny, które wynikały z braku seksu. Ja chyba po raz pierwszy w tym związku uciekłem do porno, którym sobie umilałem te przerwę. Po tym okresie około miecha wszystko stopniowo wróciło do "normy", chociaż wtedy to już ja traciłem ochotę.

 

Skąd ta przerwa wynikała? Nie wiem. Może poszła z kimś na boku, typ się w nią zlał i czekała na okres. Może jej lekkie niezrównoważenie psychiczne dało we znaki i stres w pracy ją kompletnie pozbadł. Słaby jest z niej zarządca i organizator, więc być może trafiła w branżę, która nie była dla niej. Kij wie. Temat był już dawno temu. Od prawie roku jest to LDR, bo granice pozamykane.

 

Jak by się w nią zlał, to nie czekałaby na okres, tylko dosiadała Cie 3 razy dziennie, gdyby zaciążyła, a typ się zmył to ciezylbys się z dzidziusia

Edytowane przez Mmario
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy kobieta traci ochotę na seks to znaczy, że coś się dzieje. Może pojawił się inny bolec na horyzoncie. Nawet jeśli do zdrady nie doszło, to siedzi w jej głowie. Może być inna przyczyna. W każdym razie gdy kobieta kocha to pragnie.

 

Generalnie odradzam małżeństwo, ale w żadnym, absolutnie żadnym wypadku nie wolno się żenić z kobietą, która odstawiała takie akcje przed ślubem. Chyba, że chcesz mieć to potem na stałe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, RealLife said:

 Myślałem, że w "narzeczeństwie" nie ma problemów z seksem.

Zależy czy narzeczonej bardziej zależy na nas, czy na naszych zasobach, gdyż:

 

23 hours ago, RealLife said:

 

1. . 

Nie wierzcie, że różnice się przyciągają. . 

 

true, ale

 

23 hours ago, RealLife said:

 

2. Nie dawać kobiecie czego chce. Ona musi żyć w ciągłym strachu i braku bezpieczeństwa. 

 

jeżeli leci na zasoby to "narzeczeństwo" przy takim podejściu szybko się kończy szukaniem gałęzi, którą bardziej można kontrolować. 

 

23 hours ago, RealLife said:

 

 

Dlatego dużo, a w zasadzie wszystko zależy w tym początkowym etapie od tego jaki pani przyświecał cel. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2021 o 14:07, Turop napisał:

Chciałem się zapytać starych wyjadaczy , co robić kiedy kobieta traci ochotę na sex ? Głównie są porady żeby o siebie zadbać itp , ale kiedy macie dosyć ułożone życie , dbacie o siebie , zarabiacie , a i tak kobita wiecznie zmęczona , czy pozostaje tylko wymiana na mniej zmęczony model?

 

Nie da się negocjować pożądania.

Nie i już.

 

Żadne "porozmawiamy", "skomunikujemy się", czy - uchowaj boziu "pójdziemy na terapię".

Żadne siłownie/"ogarniania wyglądu"/dodatkowe pieniądze wykładane w Myszkę. To NIE zadziała. Kobiety to nie mężczyźni - NIE podniecają się wyglądem. Za wycieczkę/gadżety/etc mogą TRANSAKCYJNIE wypiąć dupkę. Tylko czy nie prościej i TANIEJ pójść do pani, która nie wymaga całego tego dodatkowego cyrku?

 

Rozwiązanie jest jedyne: trzeba mieć alternatywę.

Nie żeby od razu kopcić na boku. Pani MUSI CZUĆ NA PLECACH ODDECH KONKURENCJI. I wiedzieć, że jest szybko zastępowalna. Nie że pan powie "rzucę cię". Nie. Samo słowo jest chujawarte. On musi mieć mniejszy-większy wianuszek kobiet interesujących się nim w kontekście "ruchałabym cię". Realną alternatywę, pozwalającą spuścić panią momentalnie na szczaw.

To działa na kobietę jak najlepszy afrodyzjak. Bo ma świadomość, że

 

1. Pan jest wartościowy dla innych samic (czyli i dla niej!!!) - walidacja, społeczny dowód słuszności

2. Pan nie jest uwiązany do niej - może się ewakuować i nie będzie łkał w samotności

3. Podstawowy walor, jaki kobieta widzi w mężczyźnie - ZWIĄZEK z wartościowym mężczyzną (patrz pkt 1) - może spierdolić momentalnie sprzed nosa.

 

W takim wypadku natura zadziała i pani uruchamia swoją walutę - seks.

 

Ot, prosty temat.

 

Zmienianie pani bez zmiany swojego podejścia do tematu i samoogarnięcia to tylko rotacja twarzy i nazwisk. Te same problemy wrócą jak bumerang.

  • Like 9
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Żadne siłownie/"ogarniania wyglądu" (...) To NIE zadziała. Kobiety to nie mężczyźni - NIE podniecają się wyglądem.

 

Niedźwiedziu, ze wszystkim w zasadzie co napisałeś wyżej się zgadzam, za wyjątkiem cytowanego fragmentu. Skąd taki wniosek?

Edytowane przez Casus Secundus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

 

Nie da się negocjować pożądania.

Nie i już.

 

Żadne "porozmawiamy", "skomunikujemy się", czy - uchowaj boziu "pójdziemy na terapię".

Żadne siłownie/"ogarniania wyglądu"/dodatkowe pieniądze wykładane w Myszkę. To NIE zadziała. Kobiety to nie mężczyźni - NIE podniecają się wyglądem. Za wycieczkę/gadżety/etc mogą TRANSAKCYJNIE wypiąć dupkę. Tylko czy nie prościej i TANIEJ pójść do pani, która nie wymaga całego tego dodatkowego cyrku?

 

Taka jest smutna prawda. Rozmowa to najgorsze z możliwych wyjść, bo i co można Pani powiedzieć? "Zacznij mnie pożądać! Patrz na mnie jak na Enrique z Erasmusa!" Po co ona ma się starać, skoro chłop i tak zapewnia wszystko czego ona chce?

 

Jednym z powodów rozstania z moją poprzednią partnerką był właśnie seks. Pani była zawsze chętna i sama inicjowała współżycie, tylko... Jego jakość niesamowicie się pogorszyła. O ile z początku Pani na moje życzenie goliła się w paseczek, były próby różnych pozycji to później... Zaczęło się wyciąganie jordana z ust by nie połykać, narzekania w stylu "ja tak nie lubię, nie tym razem, może kiedy indziej...". Pożegnałem się z Panią. Ten wagonik jechał w kierunku stacji granie dupką, a ja nie mam w planach zagłębiać się w te rejony.  

 

Co mi pomogło podjąć decyzje? Świadomość tego, że jeśli tego nie zrobię to do końca życia nie zaznam dobrego seksu. 

Edytowane przez horseman
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

 

Nie da się negocjować pożądania.

Nie i już.

 

Żadne "porozmawiamy", "skomunikujemy się", czy - uchowaj boziu "pójdziemy na terapię".

Żadne siłownie/"ogarniania wyglądu"/dodatkowe pieniądze wykładane w Myszkę. To NIE zadziała. Kobiety to nie mężczyźni - NIE podniecają się wyglądem. Za wycieczkę/gadżety/etc mogą TRANSAKCYJNIE wypiąć dupkę. Tylko czy nie prościej i TANIEJ pójść do pani, która nie wymaga całego tego dodatkowego cyrku?

 

Rozwiązanie jest jedyne: trzeba mieć alternatywę.

Nie żeby od razu kopcić na boku. Pani MUSI CZUĆ NA PLECACH ODDECH KONKURENCJI. I wiedzieć, że jest szybko zastępowalna. Nie że pan powie "rzucę cię". Nie. Samo słowo jest chujawarte. On musi mieć mniejszy-większy wianuszek kobiet interesujących się nim w kontekście "ruchałabym cię". Realną alternatywę, pozwalającą spuścić panią momentalnie na szczaw.

To działa na kobietę jak najlepszy afrodyzjak. Bo ma świadomość, że

 

1. Pan jest wartościowy dla innych samic (czyli i dla niej!!!) - walidacja, społeczny dowód słuszności

2. Pan nie jest uwiązany do niej - może się ewakuować i nie będzie łkał w samotności

3. Podstawowy walor, jaki kobieta widzi w mężczyźnie - ZWIĄZEK z wartościowym mężczyzną (patrz pkt 1) - może spierdolić momentalnie sprzed nosa.

 

W takim wypadku natura zadziała i pani uruchamia swoją walutę - seks.

 

Ot, prosty temat.

 

Zmienianie pani bez zmiany swojego podejścia do tematu i samoogarnięcia to tylko rotacja twarzy i nazwisk. Te same problemy wrócą jak bumerang.

Terapia to zazwyczaj takie miejsce, gdzie facetowi za jego pieniądze pani psycholog czy inny ktoś powie Ci dlaczego i jak ma się zmienić, ale w dłuższej perspektywie nic to nie zmieni. Nawet jeśli trafisz na sensownego terapeutę (raz tak trafiłem), który "potrząśnie obojgiem" i realnie wskaże, że to wina kobiety to i tak nic nie da, może jedna na 100 będzie dość samoświadoma by to przyjąć, w pozostałych przypadkach, albo zmiana na krótko, albo wcale. Zadziała typowe odwracanie kota ogonem, że ten terapeuta to zły, i 50 innych powodów by się do tego nie stosować. Jeśli już to zdecydowanie bardziej polecam na terapię dla jednej osoby, ale znaleźć sensownego terapeutę, który wskaże prawdziwe przyczyny, a nie każe kupić panci futro, jest niezwykle trudno.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No ok ale rozmawiałeś z nią o tym? Pytałeś "dlaczego?". Moim zdaniem to są takie kawałki bierno agresywne. Najpierw mówi ci "domyśl się" ( i odmawia seksu) w kolejnym kroku robi ci wyrzuty sumienia że czegoś nie zrobiłeś, że jesteś za gruby, cały arsenał shamingu.
Według mnie mogłeś cos zmalować i sam nie wiesz co a pańcia nie daje Ci żadnej informacji co się odjebało według niej.
Brak dobrej komunikacji to obok braku zaufania to zawsze kamienie milowe  do końca związku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://kobieta.wp.pl/czarne-chmury-nad-zwiazkiem-bosaka-i-debskiej-trace-wszystko-6706138300025536a

 

W sąsiednim wątku o K. Durczoku kolega @Stary_Niedzwiedz słusznie zwrócił uwagę na jakość obecnego dziennikarstwa. 

Wspaniały passus:

"Podczas premiery filmu aktorka nie mogła liczyć na wsparcie męża, bo go na niej nie było."

No cóż., faktycznie - brak męża na żonie jest właśnie problemem, zwłaszcza, że ten wakat się może szybko zapełnić - o czym właśnie tu dyskutujemy :):)

 

Ale ale - zwróciłem uwagę na to pismactwo (sugerowane mi przez fb), z uwagi na to:

 

"Marcin Bosak opublikował natomiast na swoim profilu na Instagramie smutną piosenkę, sugerującą, że w jego życiu są pewne zawirowania. "Jestem w rozsypce i zawsze będę. Chcesz być w pobliżu i zobaczyć, jak tonę? Błagam, kochanie, chwyć moją dłoń, zanim upadnę. (...) Zabierz moją miłość. Zabierz moją nienawiść. Zabierz to wszystko ode mnie. Możesz obwiniać mnie o wszystko" – brzmi tekst utworu."

 

Widać, jak to działa. Bosak jest w porzo gościem, dobrym aktorem, rozpoznawalnym itd. 

Jednkaże w naszym męsko-damskim biznesiku nie ma takiego kozaka, którego nie zagiąłby większy kozak. (Masz pałę 25 cm - znajdzie się taki z 28 cm. W garażu Ferrari 458? Ktoś ma McLarena 650s.). Innymi słowy, nigdy nie można osiadać na laurach, bo zainteresowanie większości pań jest, ekhm, mobilne.

To jednak tylko uwaga na margiensie. 

Najlepsze jest to, jak działa Bosak. Zamieszcza odwołania do pioseneczek, płaczliwie wzdycha. 

Żadne stanowisko ani pozycja nie znaczą nic, gdy mindset kuleje. 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sporo mądrych postów. Dodam coś od siebie.

 

Zgadzam się z tym, że pożądania się nie negocjuje. Ono jest, albo go nie ma.

 

Jeśli zaczyna wygasać, to trzeba dociec, czemu.

 

Są w zasadzie cztery opcje...

 

1. Stres, choroba. Tak facetowi, jak i kobiecie w warunkach stresu, smutku, choroby etc. po prostu się nie chce. Jeśli z kimś mieszkamy, to raczej z automatu wiemy, że jest gorszy okres. Zaoferować wsparcie/wysłać do lekarza i przeczekać, gorszy okres każdemu może się zdarzyć przecież.

2. Brak atrakcyjności fizycznej (naszej). Brzusio, etc. Wystarczy spojrzeć krytycznie w lustrze i porównać z sobą sprzed kilku lat. Najlepiej w ogóle nie dopuścić do tego stanu, ale jeśli mamy uzasadnione podejrzenia, to czas działać nim się totalnie rozleci wszystko...

3. Inny bolec. Pani może mieć moralne opory, by zdradzać kochanka z nami. Jak idiotycznie by to nie brzmiało... Tak niektóre myślą.

4. Wypalenie związku. Jeśli nic powyższego, to niestety jest to ta opcja. Najgorsza ze wszystkich, bo w zasadzie nieodwracalna. Pańcia się nami już znudziła, nie dajemy emocji, jesteśmy jak lokator w domu. Najgorzej, gdy jest ślub i dzieci (nie daj Boże bez intercyzy) - wtedy wyplątanie się z tej sytuacji może być trudne. Jak nie ma - to czas się zmywać. Jak są - to już trzeba indywidualnie podjąć decyzję, ale "związek" jako taki się zakończył. Decyzja dotyczy tego, czy podtrzymujemy iluzję "związku" dla dobra dzieci, czy też uważamy, że lepszy będzie jednak rozwód ze wszystkimi tego konsekwencjami.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Januszek852 napisał:

Sporo mądrych postów. Dodam coś od siebie.

 

Zgadzam się z tym, że pożądania się nie negocjuje. Ono jest, albo go nie ma.

 

Jeśli zaczyna wygasać, to trzeba dociec, czemu.

 

Są w zasadzie cztery opcje...

 

1. Stres, choroba. Tak facetowi, jak i kobiecie w warunkach stresu, smutku, choroby etc. po prostu się nie chce. Jeśli z kimś mieszkamy, to raczej z automatu wiemy, że jest gorszy okres. Zaoferować wsparcie/wysłać do lekarza i przeczekać, gorszy okres każdemu może się zdarzyć przecież.

2. Brak atrakcyjności fizycznej (naszej). Brzusio, etc. Wystarczy spojrzeć krytycznie w lustrze i porównać z sobą sprzed kilku lat. Najlepiej w ogóle nie dopuścić do tego stanu, ale jeśli mamy uzasadnione podejrzenia, to czas działać nim się totalnie rozleci wszystko...

3. Inny bolec. Pani może mieć moralne opory, by zdradzać kochanka z nami. Jak idiotycznie by to nie brzmiało... Tak niektóre myślą.

4. Wypalenie związku. Jeśli nic powyższego, to niestety jest to ta opcja. Najgorsza ze wszystkich, bo w zasadzie nieodwracalna. Pańcia się nami już znudziła, nie dajemy emocji, jesteśmy jak lokator w domu. Najgorzej, gdy jest ślub i dzieci (nie daj Boże bez intercyzy) - wtedy wyplątanie się z tej sytuacji może być trudne. Jak nie ma - to czas się zmywać. Jak są - to już trzeba indywidualnie podjąć decyzję, ale "związek" jako taki się zakończył. Decyzja dotyczy tego, czy podtrzymujemy iluzję "związku" dla dobra dzieci, czy też uważamy, że lepszy będzie jednak rozwód ze wszystkimi tego konsekwencjami.

4 to trochę jakby skutek, a nie przyczyna, więc to raczej skutek 2i3, ewentualnie skutek 1, ale choroby z naszej męskiej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Nie da się negocjować pożądania.

Nie i już.

 

Żadne "porozmawiamy", "skomunikujemy się", czy - uchowaj boziu "pójdziemy na terapię".

W punkt! Zastanawiam się jak wyobrażacie sobie rozmowy o seksie którego nie ma z partnerką, że niby co, ustalacie pozycje, częstotliwość, scenerię? I co potem, przychodzi czas odrobienia pańszczyzny a wy macie z tyłu głowy że to wszystko tak naprawdę na niby, a ona robiąc umówionego wcześniej loda, bo dziś środa ma minę jakby miała zwymiotować. Albo chemia jest, albo nie ma, albo ktoś kogoś kręci, albo nie, niestety w długich związkach ludzie się sobą po prostu nudzą plus efekt tzw. wersji domowej, kapcie, rozciągnięty dres, browar w ręce. A większość sexu w długoterminowych związkach wynika głównie z celu który chce laska osiągnąć, oczywiście są wyjątki ale ja głównie o polskim związkowym dniu codziennym. Wszystkie zabiegi typu proszenie, skomlenie, dawanie atencji prezentów etc. jest po prostu uwłaczające, no ale co zrobić jak się chcę... Druga sprawa to czasy w których żyjemy, zauważcie że pańcie teraz mają tak ,,bezpieczny,, dla siebie okres w dziejach ziemi że wywalone mają na dawanie dupy a co za tym idzie klepanie dzieci, dzisiaj bez nas sobie poradzą, oczywiście do czasu, ale póki co mainstream sprzyja.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Turop napisał:
3 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Skąd taki wniosek?

Chodzi zapewne o dłuższą relacje , jak już, spowszedniejesz. Przynajmniej ja to tak odbieram.

Dokładnie tak.

Wtedy to już jest gaszenie pożaru bo pod dupą się pali.

A tu już nie ma czego "ratować" (bosz, to słynne "ratowanie związku"...), bo pacjent leży na stole po autopsji, a jego mózg pływa w słoiku z formaliną.

 

Bycie (atrakcyjnym) mężczyzną to - niestety - nieustanne maxowanie we wszystkich elementach składowych na które mamy wpływ.

 

Przykład:

Jasne, że jak facet ma 70 lat, to ni chuja nie osiągnie wyglądu 20-30 latka dość dobrze liźniętego sportem. Nie o to tu chodzi.

Tu trzeba stale trzymać gardę i być powyżej przeciętnej.

Dla 70-latka "wystarczy" nie być ulańcem (w tym wieku trudniejsze z 10x bardziej niż za młodu). Bodyfatu na poziomie sub15% to już nie uciągniesz, ale możesz nie być spasionym dziadem kanapowym, tylko suchym, energicznym starszym panem. Do tego elegancki "ciuch, fryz i wymów" i masz branie jak dobry "czad ze szczenko"

Znam takowego "aparata" - STALE (!) otoczony wianuszkiem pań minimum 10-20 lat młodszych, WPATRZONYCH JAK W OBRAZEK i to tak wpatrzonych z gatunku "rzuciłabym Cię na stół i poniewierała jak Jagiełło Krzyżaków pod Grunwaldem". No facet kosi towar jak kombajn bizon łany zbóż dojrzałych 😄

Aha, za młodu daję mu z wyglądu.. Hmmm...

No z 7/10 to max. Więc żaden "genetyczny czad ze szczenko". Wzrost sub 170 😄

 

 

1 godzinę temu, Mmario napisał:

znaleźć sensownego terapeutę, który wskaże prawdziwe przyczyny, a nie każe kupić panci futro, jest niezwykle trudno.

Moje zaufanie do tej grupy zawodowej jest na poziomie zaufania do polityków obecnej władzy. Jak najdalej.

 

Godzinę temu, Casus Secundus napisał:

Ale ale - zwróciłem uwagę na to pismactwo (sugerowane mi przez fb), z uwagi na to:

Tu cytujesz produkt będący papką dla ubogich intelektualnie.

 

A co mnie jakiś tam Bosak obchodzi?
Kto to - kurwa - jest? I ta jego cizia?

Jakaś premiera? Czego? To jakieś epokowe dzieło, czy rom-komowy gniot wokółświąteczny?

Przyjmuję do wiadomości, że to "modne" wiedzieć co się w szołbizie dzieje. Tylko że ludzie "modni" nie są moją grupą docelową do zacieśniania kontaktów. Mi - zwyczajnie - szkoda życia na ekscytowanie się cudzym, sztucznie wykreowanym życiem. Tego typu przekaz widzę w feedzie i cisnę sobie bekę na jego sztampowość. To jest de facto JEDEN artykuł - copy-paste. Szkielet do wrzucenia metadanych. Konstrukcja, składnia, narracja - to się NIE ZMIENIA. Zmiana nazwisk, zdjęć i wio. Wszystko podane w formie nie wymagającej ŻADNEGO wysiłku intelektualnego i nie wnoszącej NIC do życia (poza nieodwracalnym zutylizowaniem paru sekund tegoż).

Jak mam coś poskrolować/poutylizować jakoś swoje życie gnijąc na kanapie, to wolę poczytać/obejrzeć jakiś dokument, beletrystykę, czy choćby literaturę popularnonaukową.

Tym niemniej - przyjmuję do wiadomości, że są ludzie, którzy żyją "życiem gwiazd".

 

To, że w papce dla ubogich wielkimi literami pcha się aktualnie obowiązujący przekaz (kombiemtki takie biemdne, łał, ompremsyjny pamtrjarhat, łałał, imigramci, łałałałał itd) to chyba nie jest dziwne? Musi być na czasie. Tak wiesz, nowocześnie. Na bogato.


Przecież tu chodzi o podłożenie gotowych rozwiązań, a nie o stymulację do wysiłku intelektualnego. Nie ten target.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.