Skocz do zawartości

Refleksje o pewności siebie. O co według mnie tak naprawdę chodzi


krzy_siek

Rekomendowane odpowiedzi

Niedawno byłem na spotkaniu ze znajomymi, którzy rozwijają się na każdym życiowo polu, nie tylko zawodowym. Asy, grube ryby.

Mam refleksję na temat pewności siebie, docierało to do mnie przez ostatnie 2 tygodnie.

 

Pewność siebie. Gdy jest dyskusja na ten temat, sporo osób mówi o dzieciństwach, o nieprzepracowanych traumach, o zbytnim analizowaniu jak postrzegają Cię inni. 

To na pewno ma znaczenie, ale teraz myslę że nie największe.

Przykład.

 

Znajomi na spotkaniu rozmawiali przez pół godziny o samochodach. Nowinki techniczne. Samochody elektryczne tak czy nie. Normy emisyjne, standardy produkcyjne. Jaki samochód do jakiej sytuacji. Prawo polskie, co można co nie można.

Przez te pół godziny siedziałem cicho - czułem, jak moja pewność siebie spada. Dlaczego? - Bo wartość moja spadła - wartość w dyskusji, ale też wartość jaką mogę dać od siebie gdy ktoś potrzebuje porady albo pomocy w zakresie dyskusji.

 

No i tak sobie teraz myślę - to jaką masz pewność siebie, zależy od wartości jaką prezentujesz. Albo - prezentujesz mniejszą, ale czujesz że wartość w temacie masz większą - ale to prawdopodobnie dyskusja/życie Cię zweryfikuje.

 

Dlatego sądzę, że praca nad pewnością siebie to niekoniecznie chodzenie do psychoterapeuty, nauka dominacyjnej postawy ciała, afirmacje (nie mówię że te rzeczy nie pomogą) - ale przede wszystkim zwiększanie swej wartości na każdym polu! Sądzę, że to średnio u ludzi w 90% odpowiada za pewność siebie, a tylko za 10% odpowiadają afirmacje i inne rzeczy. Masz traumy i źle psychicznie się czujesz, ale jesteś w jakimś temacie specem, ludzie do Ciebie przychodzą po porady, chwalą Cię, polecają, sami zagadują - masz wartość - zwiększasz pewność siebie.

 

Tak samo, gdyby znajomi w towarzystwie rozmawiali nie o samochodach ale o polityce, to muszę przyznać, nie miałbym w tym temacie nic do dodania, i jeśli pogadanka na polityczne tematy trwałaby nie pare minut ale godzinę, i kazdy wokół mnie zabierałby trafny głos - to moja pewność siebie spadłaby, bo wartość ma w takiej dyskusji jest praktycznie zerowa. Można oczywiscie próbować przekierować dyskusję na inne tory, ale czy ma to sens, czy byłoby to dobrze przyjęte - jesli kazdy wokół chce rozmawiać na obecny temat.

Ja przynajmniej mam tyle, że potrafię siedzieć, nic nie mówić, i czuć się dobrze. To mnie niejako ratuje, przez co nie uciekam od sytuacji jak wyżej, ale jeśli mogę to staram się w nie angażować, by słuchać, chłonąć i wyciągać wnioski. Ale nie zawsze tak miałem, często uciekałem, bo to jednak nie do końca komfortowe.

 

 

Oprócz wspomnianej w kontekście pewności siebie wartości, po moich refleksjach uważam że nie mniejsze znaczenie ma lęk przed porażką.
Mam 28 lat i nie posiadam ani nie posiadałem samochodu. Po prostu nie potrzebowałem i specjalnie nie potrzebuję. To jest coś nad czym muszę popracować, jednak lepiej jest go mieć - choćby bo jest ciekawe wydarzenie, możesz podjechać samochodem, a nie rowerem czy autobusem, większe zakupy AGD, przeprowadzka, sytuacja losowa do lekarza itd. Nie znam się na motoryzacji. Mam lęk/obawy, co się stanie gdy samochód rozkraczy się w połowie drogi (co robić, gdzie dzwonić). Co robić, gdy będzie stłuczka z mojej lub nie mojej winy (podstawy prawne, jak się zachować w dyskusji z drugą stroną, czy dzwonić na policję). Jak kupić samochód - czy używany a jeśli tak to gdzie, jak nie dać się oszukać na używanym. Zasady co do parkowania, stres gdy nie możesz znaleźć miejsca parkingowego. Tak wymieniłem kilka aspektów jeżdżenia samochodem - jak widać mam dużo braków które trzeba uzupełnić, ale zarazem trzeba pokonać lęk przed porażką, bo na początku mogę trafić na nie do końca dobry samochód, mogę wdupić trochę kasy, mogę w warsztacie dać się orżnąć przez niewiedzę, mogę dostać mandat, głupio się zachować.

Teraz porównajcie to z kobietami - obyciem z nimi, i powodzeniem u nich.

Wszyscy moi znajomi, którzy znają się na samochodach i często je wymieniają, nie rozpaczają jak trafią źle, są skłonni się dokształcić/doczytać - wszyscy oni mają powodzenie u kobiet a nie są "czadami"/modelami. I to powodzenie upatruję w nakierowaniu na działanie, w niewielkim lęku przed niepowodzeniami. Natomiast nie mam znajomych, którzy z samochodami są na bakier tak jak ja, ale kobiety do nich lgną. Może to ja tak trafiłem, ale jednak myslę że coś w tym jest - korelacja między obyciem z samochodami (byciem złotą rączką) a powodzeniem w relacjach z babami. 

 

 

Edytowane przez krzy_siek
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@krzy_siek


 

Niektórzy znajdują jakąś niszę dla siebie i w niej się rozwijają, pompując sobie tym ego, zostawiając całą resztę na boku. 

Ktoś taki w jednej dziedzinie może być pewien siebie, ale kiedy postawić go na obcym terenie mięknie mu pała. 

Jak wtedy ocenić jego pewność siebie? 

 

Generalnie w pewności siebie chodzi o przekraczanie swoich lęków, słabości.

Takie zachowanie daje harmonijny rozwoj i mocne fundamenty.

Nie musisz wszystkiego wiedzieć, imponować innym żeby mieć stabilny poziom pewności siebie.

 

Warto też pamiętać że każdy z nas miewa gorsze chwile, nie fiksować się nad jakimś mindsetem bohatera komiksów. 

Czasem nawet fizjologia- niewyspanie, zmęczenie ma na to wpływ. 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@krzy_siek - Jestem identyczny jeśli chodzi o kwestie samochodów :) Z tą różnicą, że miałem swoje jakieś tam 2 ale kupował mi je tata od jakiegoś znajomka po kosztach. Oczywiście mówimy o jakichś tanich gratach, w których liczyło się tylko to czy jako tako działają. Jestem po 30. Zawsze był to dla mnie mega problem. Po prostu się nie znam. Jednak pewnego razu uznałem, że przecież nie da się znać na wszystkim... Doba ma tylko 24h. Ponadto, jeśli nie wiesz o autach kompletnie nic to może też być tak, że Cię to totalnie nie interesuje. Wiesz jaka to jest wtedy męka aby się zatracić w tym świecie (a w sumie jakimkolwiek)?

 

Zgoda, dobrze jest mieć podstawy czegokolwiek, ale nie zawsze tak się da.

 

Dla mnie pewność siebie to właśnie chyba zdrowy mindset... Ja mam okrutny lęk przed porażką oraz tym co pomyślą o mnie inni. Tu znowu przykład z autami... Nienawidzę jeździć ze znajomymi jako kierowca, jestem totalnie zestresowany, że będę jechał za szybko/ za wolno, nie zaparkuję idealnie i tak dalej.

 

Mam strach i lek przed tym, że czegoś nie wiem, nie umiem. Zwłaszcza jeśli to dotyczy rzeczy powiedzmy dość typowych, zwykłych.

 

I ciągle uważam, że dzieciństwo ma tu sporo do rzeczy, mama była zawsze nadopiekuńcza i to konkretnie, trzymała mnie mocno w kloszu. Staram się z tym walczyć i nad tym pracować ale jest to trudne. Pod tym konkretnym kątem myślałem o wizycie u jakiegoś psychologa czy coś ale sam nie wiem.

 

Czasem myślę, że jedyne wyjście to próbowanie nowych rzeczy i przełamywanie się... ale czy wtedy nie nakładam dywanu na ten syf, który siedzi w środku i nie zakrywam prawdziwych przyczyn?

Edytowane przez self-aware
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, krzy_siek napisał:

Przez te pół godziny siedziałem cicho - czułem, jak moja pewność siebie spada. Dlaczego? - Bo wartość moja spadła - wartość w dyskusji, ale też wartość jaką mogę dać od siebie gdy ktoś potrzebuje porady albo pomocy w zakresie dyskusji

Już tu gdzieś o tym pisałem, że Twoja wartość, to kombinacja reaktywności systemu (czyli Ciebie samego) i bodźca z otoczenia. Wyobraź sobie, że jesteś na bezludnej wyspie sam i nie masz się do kogo porównać. Wszystkie problemy w jakiś sposób starasz się rozwiązać, ale jak pojawi się druga osoba i ona też będzie je rozwiązywać, to może to zrobić lepiej lub gorzej. Dostajesz bodziec z otoczenia, który w połączeniu z Twoją reaktywnością (czyli czymś co możemy roboczo nazwać pewnością siebie) daje końcowy wynik. W skrócie - ten końcowy rezultat może Ci podbić status społeczny (jeśli jesteś lepszy) albo obniżyć (jeśli jesteś gorszy). Twój status społeczny w społeczeństwie jest wypadkowym wektorem oceny Twojego potencjału w społeczeństwie, z którym oddziałujesz. Jest on z nim w ciągłym sprzężeniu.

 

32 minuty temu, krzy_siek napisał:

Tak wymieniłem kilka aspektów jeżdżenia samochodem - jak widać mam dużo braków które trzeba uzupełnić, ale zarazem trzeba pokonać lęk przed porażką, bo na początku mogę trafić na nie do końca dobry samochód

Bardziej bym to określił jako lęk przed kompromitacją. Jeśli jesteś świadomy swoich braków, to będziesz unikał ekspozycji o zwiększonym ryzyku wystąpienia Twoich niekompetencji, a to natychmiast przez otoczenie jest wychwytywane.

 

34 minuty temu, krzy_siek napisał:

Wszyscy moi znajomi, którzy znają się na samochodach i często je wymieniają, nie rozpaczają jak trafią źle, są skłonni się dokształcić/doczytać - wszyscy oni mają powodzenie u kobiet a nie są "czadami"/modelami. I to powodzenie upatruję w nakierowaniu na działanie, w niewielkim lęku przed niepowodzeniami. Natomiast nie mam znajomych, którzy z samochodami są na bakier tak jak ja, ale kobiety do nich lgną.

Dokładnie tak. System autonomiczny (w tym oczywiście człowiek) ma coś takiego jak moc fizjologiczną i moc socjologiczną. Ta pierwsza jest ograniczona tworzywem, z którego człowiek jest zbudowany, tą drugą można powiększać praktycznie bez ograniczeń za pomocą tej pierwszej. Czym jest znajomość samochodów i wiedza jak zachować się w danej sytuacji? To nic innego jak umiejętność skuteczniejszego sterowania się w otoczeniu (uwaga: w stosunku do innych osób, bo trzeba to przecież do czegoś porównać). Skuteczniejsze sterowanie się jest z definicji bardziej atrakcyjne niż sterowanie mniej skuteczne.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myslisz ze taki Einstein czy Tesla schowal by leb pod stol gdyby przypadkiem znalazl sie w towarzystwie osob dyskutujacych o hodowli baranow ? Albo gdyby tak przeniesc ktoregos ze starozytnych myslicieli/ wynalazcw do czasow obecnych. Posadzic go w aucie na pozycji kierowcy i poprosic o podwozke na divy .Czy myslisz ze gosc poczulby sie glupio widzac ze wiekszosc malp udajacych ludzi potrafi prowadzic a on nie ?

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minutes ago, ManOfGod said:

Powiem to co dzisiaj usłyszałem. Ludzie w kulturze wschodu nie znają pojęcia pewności siebie…..i żyją.

Sporo mądrości w tym co napisałeś. Boją się czy nie, po prostu żyją, robią co trzeba...

 

Mi się wydaje, że wszelkie maści kołcze są jedną z przyczyn stanu rzeczy. Jesteśmy ciągle mamieni wizją bycia super efektywnym, pewnym siebie, produktywnym, zabójczo skutecznym alfa-sralfa skurwensynem. Człowiek się nasłucha, naogląda i tak jakby trochę boi się taki nie być.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, krzy_siek said:

sporo osób mówi o dzieciństwach

 

Przez wiele lat nie miałem samochodu, bo tak byłem uczony w domu: że samochód to tylko wydatki, problemy, strach przed kradzieżą. Rodzice nie mieli samochodu, ale raczej z powodu ogólnej życiowej nieudolności, a nie wyboru. A to co gadali to żeby się usprawiedliwić.

 

1 hour ago, krzy_siek said:

co się stanie gdy samochód rozkraczy się w połowie drogi (co robić, gdzie dzwonić). Co robić, gdy będzie stłuczka z mojej lub nie mojej winy


Kiedy to się stanie - będziesz wiedział co robić. 

 

Bo będziesz musiał coś zrobić. Piękny i straszny moment przekraczania siebie, kiedy sytuacja nas zmusza.

 

Warto być przygotowanym, ale nie martwić się na zapas.

 

Oczywiście wszystko to mnie w końcu spotkało. Akumulator padł - poprosiłem przejezdnych żeby mi zapalili, wpadłem zimą do rowu - ktoś mnie wyciągnął, stłuczka z mojej winy - dałem gościowi trochę gotówki. Wstyd? Jasne. Przeżyłem? Musiałem. Wnioski i lekcje? Dobrze zanotowane bo doświadczone na własnej skórze.

 

1 hour ago, krzy_siek said:

zwiększanie swej wartości na każdym polu! Sądzę, że to średnio u ludzi w 90% odpowiada za pewność siebie

 

Wielu blefuje. Łatwo można udawać eksperta przez powielanie opinii kogoś uznanego. Gość się naczyta lub naogląda i już wielu się nabierze. Znałem takiego co powtarzał jako swoje to co usłyszał w poprzedniej rozmowie z kimś innym. W końcu było to śmieszne, człowiek - chorągiewka.

 

Zawsze będzie ktoś kto wie więcej. Nie trzeba być wszechwiedzącym, bo się nie da. Eksperta od ekonomii można zaprowadzić na spotkanie lekarzy i też nie będzie znać tematu. Wtedy można słuchać i zadawać pytania i w ten sposób powiększać swoją wiedzę.

 

Wielu manipulatorów na tym właśnie żeruje, bo wiedzą że ludzie się wstydzą niewiedzy i boją się zapytać, np. różni sprzedawcy. Wtedy fajnie jest powiedzieć: sorry, ale ja niekumaty jestem, wytłumacz mi to dobrze. Można być pewnym siebie ze swoją niewiedzą.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, krzy_siek napisał:

Niedawno byłem na spotkaniu ze znajomymi, którzy rozwijają się na każdym życiowo polu, nie tylko zawodowym. Asy, grube ryby.

Mam refleksję na temat pewności siebie, docierało to do mnie przez ostatnie 2 tygodnie.

 

Pewność siebie. Gdy jest dyskusja na ten temat, sporo osób mówi o dzieciństwach, o nieprzepracowanych traumach, o zbytnim analizowaniu jak postrzegają Cię inni. 

To na pewno ma znaczenie, ale teraz myslę że nie największe.

Przykład.

To jak postrzegają Cię inni często wynoka z tego jak się sam postrzegasz. 

Cytat

Znajomi na spotkaniu rozmawiali przez pół godziny o samochodach. Nowinki techniczne. Samochody elektryczne tak czy nie. Normy emisyjne, standardy produkcyjne. Jaki samochód do jakiej sytuacji. Prawo polskie, co można co nie można.

Przez te pół godziny siedziałem cicho - czułem, jak moja pewność siebie spada. Dlaczego? - Bo wartość moja spadła - wartość w dyskusji, ale też wartość jaką mogę dać od siebie gdy ktoś potrzebuje porady albo pomocy w zakresie dyskusji.

Ja pewnie też bym milczał. Motoryzacja nigdy mnie nie interesowała. 

Cytat

No i tak sobie teraz myślę - to jaką masz pewność siebie, zależy od wartości jaką prezentujesz.

To jaką masz wartość zależy od Ciebie. Nie trzeba znać się na wszystkim by czuć się wartościowym. Jestem pewien że jakby temat poszedł w innym kierunku to kto inny by milczał. 

Cytat

Albo - prezentujesz mniejszą, ale czujesz że wartość w temacie masz większą - ale to prawdopodobnie dyskusja/życie Cię zweryfikuje.

Zawsze trafi się ktoś lepszy. 

Cytat

Dlatego sądzę, że praca nad pewnością siebie to niekoniecznie chodzenie do psychoterapeuty, nauka dominacyjnej postawy ciała, afirmacje (nie mówię że te rzeczy nie pomogą) - ale przede wszystkim zwiększanie swej wartości na każdym polu! Sądzę, że to średnio u ludzi w 90% odpowiada za pewność siebie, a tylko za 10% odpowiadają afirmacje i inne rzeczy.

Ależ to oczywiste. Mądrość nie przychodzi od powtarzania sobie że jesteś mądry. Zwycięstwo również nie przychodzi z afirmacji. 

 

Ale jak masz wiedzę i jesteś jej pewny to w odpowiedniej sytuacji afirmacja przychodzi z zewnątrz. Mi się kilka razy tak zdarzyło. 

Cytat

 

Masz traumy i źle psychicznie się czujesz, ale jesteś w jakimś temacie specem, ludzie do Ciebie przychodzą po porady, chwalą Cię, polecają, sami zagadują - masz wartość - zwiększasz pewność siebie.

Dokładnie tak jest, ale by tak było, musisz być rozpoznawalny, musisz mieć markę. 

Czasami ona przychodzi od tak. 

 

Jest pewna dziewczyna, Paulina Łopatniuk która jakiś czas temu, zaczęła prowadzić bloga. Pisze w nim o swojej pracy. A jest histopatologiem. Blog technicznie toporny, ale ma masę stałych czytelników. Blog i fanpage czasem jest cytowany w mainstreamowych mediach, wydała też książkę. 

 

Cytat

Tak samo, gdyby znajomi w towarzystwie rozmawiali nie o samochodach ale o polityce, to muszę przyznać, nie miałbym w tym temacie nic do dodania, i jeśli pogadanka na polityczne tematy trwałaby nie pare minut ale godzinę, i kazdy wokół mnie zabierałby trafny głos - to moja pewność siebie spadłaby, bo wartość ma w takiej dyskusji jest praktycznie zerowa.

Polityka jest jak bigos. Wszyscy mają własny przepis i nikt nie jest zawodowym kucharzem. 

Cytat

Można oczywiscie próbować przekierować dyskusję na inne tory, ale czy ma to sens, czy byłoby to dobrze przyjęte - jesli kazdy wokół chce rozmawiać na obecny temat.

Z polityki można zejść na cokolwiek, ale trzeba wiedzieć jak to zrobić

Cytat

Ja przynajmniej mam tyle, że potrafię siedzieć, nic nie mówić, i czuć się dobrze. To mnie niejako ratuje, przez co nie uciekam od sytuacji jak wyżej, ale jeśli mogę to staram się w nie angażować, by słuchać, chłonąć i wyciągać wnioski. Ale nie zawsze tak miałem, często uciekałem, bo to jednak nie do końca komfortowe.

Ja czasem włączam się w cudze rozmowy. 

Cytat

 

Oprócz wspomnianej w kontekście pewności siebie wartości, po moich refleksjach uważam że nie mniejsze znaczenie ma lęk przed porażką.

I to jest ścieżka przegrywu. Lęk przed porażką jest rówoważny z niskim poczuciem wartości. Ktoś pewny siebie nawet nie widzi opcji na porażke. 

 

Cytat


Mam 28 lat i nie posiadam ani nie posiadałem samochodu. Po prostu nie potrzebowałem i specjalnie nie potrzebuję. To jest coś nad czym muszę popracować, jednak lepiej jest go mieć - choćby bo jest ciekawe wydarzenie, możesz podjechać samochodem, a nie rowerem czy autobusem, większe zakupy AGD, przeprowadzka, sytuacja losowa do lekarza itd. 

Racjonalizujesz. Masa AGD się do zwykłego samochodu nie zmieści. Ciekawe wydarzenie jest jak się umówiłeś w x  i szukasz miejsca parkingowego przez 15 minut. Miałem tak, nie polecam. 

Cytat

 

Nie znam się na motoryzacji. Mam lęk/obawy, co się stanie gdy samochód rozkraczy się w połowie drogi (co robić, gdzie dzwonić).

Jak masz assistance to do ubezpieczalni. 

Cytat

Co robić, gdy będzie stłuczka z mojej lub nie mojej winy (podstawy prawne, jak się zachować w dyskusji z drugą stroną, czy dzwonić na policję).

Wujek google. Tak długo jak jesteś trzeźwy, masz ważne badanie i ubezpieczenie to jest ok. Miałem zderzenie z Turkami i przeżyłem

Cytat

Jak kupić samochód - czy używany a jeśli tak to gdzie, jak nie dać się oszukać na używanym.

Wujek google

Cytat

Zasady co do parkowania, stres gdy nie możesz znaleźć miejsca parkingowego.

Szukasz aż znajdziesz

Cytat

Tak wymieniłem kilka aspektów jeżdżenia samochodem - jak widać mam dużo braków które trzeba uzupełnić, ale zarazem trzeba pokonać lęk przed porażką, bo na początku mogę trafić na nie do końca dobry samochód, mogę wdupić trochę kasy, mogę w warsztacie dać się orżnąć przez niewiedzę, mogę dostać mandat, głupio się zachować.

Bywa i tak. Ale co ten lęk zmienia? 

Cytat

Teraz porównajcie to z kobietami - obyciem z nimi, i powodzeniem u nich.

Ciekawa analogia. 

Cytat

Wszyscy moi znajomi, którzy znają się na samochodach i często je wymieniają, nie rozpaczają jak trafią źle, są skłonni się dokształcić/doczytać - wszyscy oni mają powodzenie u kobiet a nie są "czadami"/modelami.

Są pewni siebie. I wiedzą że nie muszą być idealni. 

Cytat

I to powodzenie upatruję w nakierowaniu na działanie, w niewielkim lęku przed niepowodzeniami.

Dokładnie. Oni przed zagadaniem do kobiety nie mają masy czarnych myśli

Cytat

Natomiast nie mam znajomych, którzy z samochodami są na bakier tak jak ja, ale kobiety do nich lgną.

Masa kobiet mieszka na względnym wypizdowie. Masa kobiet wymaga samochodu, bo to jest standard w ich życiu. Nikt dobrowolnie nie zrzeka się standardu życia. 

Cytat

 

Może to ja tak trafiłem, ale jednak myslę że coś w tym jest - korelacja między obyciem z samochodami (byciem złotą rączką) a powodzeniem w relacjach z babami. 

XD, nie kobiety są różne, znam takie damulki, które stronią od złotych rączek. Znam takie co wymagają od potencjalnego partnera określonej marki samochodu. 

42 minuty temu, ManOfGod napisał:

Powiem to co dzisiaj usłyszałem. Ludzie w kulturze wschodu nie znają pojęcia pewności siebie…..i żyją.

U nich to jest skomplikowane. Mają presje na sukces. Mają pojęcie twarzy. Każdy błąd może skutkować utratą twarzy. Były czasy gdy utratę twarzy rozwiązywano samobójstwem. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Określenie wartości opiera się na porównaniu czyli wartościujesz siebie w odniesieniu do innych (pozycja w stadzie) to normalne zachowanie służące przetrwaniu.


Poprzez uświadomienie sobie tych mechanizmów możesz zauważyć, że de facto wartościujesz własne emocje (to co odczuwasz przy wysokiej lub niskiej ocenie wartości czy też pewności siebie), lgnąc do jednych a drugich unikając.

Taniec przed lustrem.


Wschodnia kultura ma po prostu ciut inne wartości ale mechanizm ten sam. 

Edytowane przez icman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Według mojego rozumowania tematu poczucia własnej wartości, powinno się przepracowywać takie sytuacje, w których okazuje się, że ma się mniejszego fiutka.

 

Wartość autora jest postrzegana jako wartość w tamtym jednym momencie i jeżeli by zamknąć definicję na tamtej jednej dyskusji, to i tak się nie składa do kupy.

O ile ogólne cechy, którymi wykazywał się poszczególny uczestnik rzeczywiście składają się na wysokie poczucie wartości (otwarcie na krytykę, umiejętność ślepej wiary w siebie, odpowiednia ekspresja), to sam wynik, który dodatkowo zależał od rzeczywistej znajomości tematu nie jest według mnie miernikiem tejże.

 

Nie wolno dopuszczać, by oceniać coś tak istotnego, jak poczucie własnej wartości na podstawie jednej wyselekcjonowanej, życiowej sytuacji i tyczy się to zarówno na Plus i na minus (choć przy pracy nad nią spotkałem się z ćwiczeniami traktującymi w ten sposób).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Przez te pół godziny siedziałem cicho - czułem, jak moja pewność siebie spada. Dlaczego?

Dlatego, że przyjąłeś jako własny pogląd, że "wartość człowieka" zbudowana jest na sztucznie wykreowanej iluzji - iluzji, że ważne jest to, jaki "obraz Twojej osoby" pojawi się w głowach osób, z którymi się spotykasz.

Problem w tym, że mapa to nie terytorium, a iluzja to nie rzeczywistość.

 

Przyjąłeś jako własny punkt widzenia, w którym ma znaczenie kto w jakiej sytuacji przyjedzie jakim samochodem na jakąś okazję. Dałeś się wkręcić w iluzje "sygnalizowania statusu poprzez posiadanie jej symboli" w postaci czy niepotrzebnych rzeczy, czy też "luksusowych przekonań" bądź "nikomu nie potrzebnych luksusowych faktoidów" - nie oceniam, Twoje życie, Twoja sprawa co pozwalasz sobie zainstalować w głowie jako własne przekonania.

 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

ale przede wszystkim zwiększanie swej wartości na każdym polu! Sądzę, że to średnio u ludzi w 90% odpowiada za pewność siebie, a tylko za 10% odpowiadają afirmacje i inne rzeczy. Masz traumy i źle psychicznie się czujesz, ale jesteś w jakimś temacie specem, ludzie do Ciebie przychodzą po porady, chwalą Cię, polecają, sami zagadują - masz wartość - zwiększasz pewność siebie.

Nie oceniam, ale ... jest to bardzo naiwne podejście. W obecnych czasach, bycie "specem" nie powoduje, że ludzie przychodzą do Ciebie po porady. W obecnych czasach, większość ludzi, stara się na siłę udowodnić drugiemu swoją "wartość siebie", swoją "MUNDROŚĆ", znajomość "gry w ty mnie podrapiesz po pleckach, ja cię podrapię po pleckach", nie zwracając uwagi na nic ponad to. Inni chwalą innych nie ze względu na to, że są dobrymi ludźmi, ale dlatego, że mają w tym swój własny interes (są od tego wyjątki, ale bardzo żadkie i nie w środowisku które opisałeś w swoim poście).

 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Tak samo, gdyby znajomi w towarzystwie rozmawiali nie o samochodach ale o polityce, to muszę przyznać, nie miałbym w tym temacie nic do dodania, i jeśli pogadanka na polityczne tematy trwałaby nie pare minut ale godzinę, i kazdy wokół mnie zabierałby trafny głos - to moja pewność siebie spadłaby

No i ... co z tego? Czy z tego powodu skończyłby się wszechświat? Czy z tego powodu Ziemia zaczęłaby orbidować wokoło słońca w przeciwnym kierunku? A.... nie... gorzej, o wiele gorzej "fifi" krzysia zostałoby urażone, jego Ego nie zostało by docenione jako wielkie... a to gorsze od zagłady wszechświata...

 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Ja przynajmniej mam tyle, że potrafię siedzieć, nic nie mówić, i czuć się dobrze.

No tak, bo w ciszy możnaby usłyszeć, to co inni mają do powiedzenia. Straszne. Przecież ważniejsze od tego, co inni mają do przekazania jest pokazanie jakim to MUNDRALOM się jest, pokazać swoją "wartość", przekrzyczeć wszystkich i udowodnić, że się jest najbardziej wartościowym ... tak... zdecydowanie słuchanie i nic nie mówienie to bardzo niekomfortowa sytuacja.

 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Mam 28 lat i nie posiadam ani nie posiadałem samochodu. Po prostu nie potrzebowałem i specjalnie nie potrzebuję. To jest coś nad czym muszę popracować, jednak lepiej jest go mieć - choćby bo jest ciekawe wydarzenie, możesz podjechać samochodem

No ... i dałeś sobie wkręcić, że musisz posiadać coś, czego nie potrzebujesz (a wręcz czujesz przed tym lęk). Gratulację, stałeś się "wyjątkowy"!!! i dokładnie identyczny z większością społeczeństwa, którzy dają sobie do głowy wkładać, że potrzebują przedmiotów, których nie potrzebują, że muszą "chcieć" coś, czego nie chcą, że muszą nad czymś popracować aby być akceptowanym przez swoje "plemię", aby kupić jakiś "symbol statusu", żeby nie "odstawać" i "być wartościowym". Gratulacje!

 

2 godziny temu, krzy_siek napisał:

Może to ja tak trafiłem, ale jednak myslę że coś w tym jest - korelacja między obyciem z samochodami (byciem złotą rączką) a powodzeniem w relacjach z babami. 

Tak, jest korelacja, nazywa się to korelacja "gold digger"-ska.

 

Twoje życie, Twoja sprawa - łatwo się zachłysnąć kolorowymi błyskotkami i bardzo łatwo dać sobie wprogramować do głowy dowolne idee - z czasem jednak często przychodzi moment, w którym człowiek się budzi i dostrzega, że budowanie życia (czy poczucia własnej wartości) na kłamstwach, cudzych ideach czy ilości posiadanych samochodów (w zależności od okazji) to jedynie iluzje.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, krzy_siek napisał:

Dlatego sądzę, że praca nad pewnością siebie to niekoniecznie chodzenie do psychoterapeuty, nauka dominacyjnej postawy ciała, afirmacje (nie mówię że te rzeczy nie pomogą) - ale przede wszystkim zwiększanie swej wartości na każdym polu! Sądzę, że to średnio u ludzi w 90% odpowiada za pewność siebie, a tylko za 10% odpowiadają afirmacje i inne rzeczy. Masz traumy i źle psychicznie się czujesz, ale jesteś w jakimś temacie specem, ludzie do Ciebie przychodzą po porady, chwalą Cię, polecają, sami zagadują - masz wartość - zwiększasz pewność siebie.

Ładnie napisany akapit, dobra narracja i ciężko się tutaj do czegoś przyczepić bo to wszystko prawda...z tym że nie do końca.

 

W temacie szeroko pojętej samooceny siedzę głęboko od dwóch lat i myślę, że jednak większa część sprawy leży w pracy nad sobą, w kontekście psychicznym. Levelowanie owszem, zwiększa naszą pewność siebie, ale bez pracy nad przyczyną jest trochę jak zamiatanie brudu pod dywan - niby znika nam z oczu, ale dalej tam jest. Gdyby to było takie proste, to nie byłoby tylu ogarniętych życiowo facetów z niską samoceną. Znam dużo osób, które podostawały się na dobre studia, ogarniają życie na wielu płaszczyznach i dalej mają problem z samooceną; podczas gdyby łepek z mojego bloku ma się za półboga, bo po prostu reszta świata to zjeby i pedały i on jest ostatnim bastionem prawdy w tym zepsutym świecie.

 

Można dywagować, dyskutować, stawać na przysłowiowym chuju - ale i tak wszystko rozbija się o dzieciństwo. Jeśli ktoś miał dobre, to będzie żył osiemdziesiąt lat i nawet nie będzie się zastanawiał nad swoją samooceną czy zachowaniem w grupie osób. Osoba z brakami spędzi pół życia na zastanawianiu się czy aby na pewno powinna przytulić a nie pocałować dziewczynę na powitanie, a drugie pół na mozolnej pracy nad sobą. Dobra przesadzam, chodzi o to, że samoocena "ukształtowana" w dzieciństwie jest w chuj trudna do naprawy, da się, sam po sobie widzę efekty, ale jest ciężko (co nie oznacza, że nie warto pracować!).

 

A propo rozmów w grupie ludzi to i tak zawsze najgłośniej i najwięcej mówią ci, którzy nie boją się mówić. Nie ma większego znaczenia czy zna się na danym temacie czy nie. Dla przykładu - byłem całkiem nie dawno na obozie integracyjnym, w pokoju z zajebistym ziomalem, kozak człowiek do rany przyłóż, bardzo pewny siebie, ale nie wkurwiał tym, nie był narcyzem, tylko miał zdrową samoocenę i przy tym był gadułą. Jak była imprezka u nas w pokoju i dyskusja na jakiś temat, na który się nie znał, to nie siedział i nie patrzył w ścianę tylko mówił głośno - "ej kurwa, bo ja nie wiem o czym wy gadacie w ogóle" i zmieniał temat. Efekt? Gadaliśmy o tym o czym on chciał. To brzmi jakby był bucem, ale zrobił to ze dwa razy i przy tym zachowywał się okej wobec reszty, więc nikt nie miał mu tego za złe. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, LiptonGreen said:

samoocena "ukształtowana" w dzieciństwie jest w chuj trudna do naprawy, da się, sam po sobie widzę efekty, ale jest ciężko (co nie oznacza, że nie warto pracować!).

Co takiego robisz? Terapia? Jeśli tak to jak to wygląda?

 

I ja też uważam, że dzieciństwo ma w chuj dużo do gadania. Potem to jest takie koło samonapędzające się. Np. ja w wieku 12-13 lat bardzo się bałem kompromitacji... a zatem w szkole nigdy przed szereg nie wychodziłem powiększając swój strach. Potem w pracy również. I wszędzie... I w ten sposób za młodu wykształciłem chujowe wzorce i do dzisiaj je pielęgnuje już jako dorosły... :( 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dziękuję za wyrażenie opinii @Yolo @self-aware @Wielki Mistrz Zakonu @thyr @Libertyn @icman @Marden @oxy @LiptonGreen

Być może nie mam do konca dobrego spojrzenia, wszak zawsze będą dziedziny, w których nie będę ekspertem bądź nawet cokolwiek na jakiś temat wiedzieć

@oxy dość niemiły/prześmiewczy ton do mnie przyjąłeś ;) ale myślę że coś wyciągnę z Twojej wypowiedzi także no offence

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Być może ton bytł niemiły/prześmiewczy - byc może nie - wszystko zależy od Twojej interpretacji. Głaskanie się po "pleckach", czy utwierdzanie się nawzajem w iluzjach, raczej nie prowadzi ani do rozwoju osobistego ani do osobistej refleksji - no ale to tylko moje prywatne zdanie. "Stick and stones may break my bones, but words will newer hurt me".

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 hours ago, self-aware said:

Czasem myślę, że jedyne wyjście to próbowanie nowych rzeczy i przełamywanie się... ale czy wtedy nie nakładam dywanu na ten syf, który siedzi w środku i nie zakrywam prawdziwych przyczyn?

 

Jedno i drugie musi iść równolegle. Znam takich co latami siedzieli w jakichś terapiach i nadal po 30-tce z rodzicami.

 

Właśnie kiedy się przełamujesz, to syf najszybciej wychodzi na wierzch.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, krzy_siek said:

Niedawno byłem na spotkaniu ze znajomymi, którzy rozwijają się na każdym życiowo polu, nie tylko zawodowym. Asy, grube ryby.

 

Gruba ryba to jest od Starosty wzwyż. Reszta, to są ludzie ja-się-znam-bo-czytałem-w-necie. 

11 hours ago, krzy_siek said:

To na pewno ma znaczenie, ale teraz myslę że nie największe.

 

Największe znaczenie ma konsekwentne realizowanie podejmowanych decyzji bez oglądania się na innych oraz przyjmowanie na klatę konsekwencji błędnych decyzhi, a nie szukanie usprawiedliwień. 

 

To nie ma nic wspólnego z wiedzą, czy elokwencją, choć one owszem pomagają. 

 

Podstawą jest ODWAGA.

 

A tej jeżeli Jaś się nie nauczył, to Jan będzie miał ciężko. 

 

 

W przykładzie z samochodami, który podałeś, człowiek odważny i konsekwentny powiedziałby:

 

A na wuj wam te elektryki? Żeby 3 km do pracy jeździć i po mleko do sklepu? Poza tym czy aby one na pewno takie ekologiczne? 

 

Oczywiście gdyby chciał wchodzić w dyskusję na tym polu. 

 

Nigdy nie będziesz w stanie być guru w każdym temacie. Dlatego jeżeli dany temat jest poza twoją wiedzą, to albo nie bierzesz udziału w dyskusji albo zadajesz mądre i celne pytania: "No ale Stefan, słuchaj ty w bloku mieszkasz, to gdzie będziesz ładował ten samochód?" Itp. itd. 

 

Generalnie słaby przykład. 

18 minutes ago, LiptonGreen said:

 

Ogólnie mam wrażenie, że te terapie mało dają. 

Bo terapia sama z siebie nic nie daje. Ona ci tylko uświadamia gdzie masz niedostatki/dysfunkcje. 

 

Jak tę wiedzę wykorzystasz zależy tylko od ciebie. 

 

Problemem całej masy ludzi, jest to, że tak do końca nie wiedzą, co by chcieli ze swoim życiem robić i tylko patrzą na innych, a tu żadna terapia nie pomoże. 

 

Inna z kolei grupa widzi bezsens wiecznej gonitwy za sukcesem. 

 

Jeszcze inna osiąga sukces i popada w alkoholizm, bo nie wiedzą co ze sobą robić. 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.