Skocz do zawartości

Kobieta, która potrafi dochować tajemnicy nie ma żadnych przyjaciółek


Rekomendowane odpowiedzi

Ok, skoro tym prowokacyjnym tytułem udało mi się przyciągnąć Waszą uwagę to chciałbym poruszyć temat szczerości, prywatności, tajemnic - w skrócie pogadać o tym, co tak naprawdę przed sobą ukrywamy. Spojrzeć na to z nieco innej strony.

 

Zaryzykowałbym tezę, że maksymalna szczerość, brak tajemnic i "prywatności" - wyjąwszy oczywiście kwestie finansowe - mogłyby uleczyć nas z wielu lęków. 

Zastanówcie się co by się stało, gdyby inni ludzie uzyskali dostęp do Waszych myśli - do tego, co NAPRAWDĘ myślicie o innych ludziach, czego się bardzo boicie, czego tak naprawdę pragniecie. Przerażająca wizja, prawda? Nagle mogłoby się okazać, że nie jesteśmy tak "dobrzy" i altruistyczni jak chcielibyśmy być postrzegani przez innych, że mamy jakieś dziwne fantazje erotyczne, że bardzo boimy się odrzucenia i opinii innych ludzi, wreszcie - że ten nasz wizerunek, który sprzedajemy światu nie ma z nami wiele wspólnego.

 

Przez jakiś czas próbowalibyśmy pewnie kontrolować nasz umysł, ale szybko byśmy się tym zmęczyli. Wydaje nam się, że tacy prawdziwi MY - pokazujący innym ludziom własną ciemną stronę, ten słynny jungowski cień - zostalibyśmy przez nich napiętnowani. Wolimy to więc ukrywać, także przed samym sobą i widzieć w innych ludziach na zasadzie projekcji. Trudno nam przyznać, że czasami bywamy skończonymi draniami - i mowa tu o przedstawicielach obu płci.

Wydaje mi się jednak, że efekt takiego eksperymentu byłby odwrotny niż podpowiadają to nasze lęki.

 

Jeszcze przed erą internetu zdarzało się, że ktoś całymi latami męczył się z jakimś swoim fetyszem, uważał się za ostatniego dziwaka i zboczeńca. Zdobywszy się na odwagę udawał się do psychologa i prosił o pomoc w swojej "wyjątkowej", dziwacznej sprawie. Lekarz patrzył na niego zdziwionymi oczami i oznajmiał - "proszę pana, ja mam w kolejce ze 30 pacjentów z takim fetyszem jak pan". Gość doznawał ogromnej ulgi. Obecnie wystarczy, że opisze swoje objawy w google i czuje się dużo raźniej, tak "normalnie".

 

Pomyślcie sobie jak dużą ulgę moglibyście czuć, gdybyście nie musieli gwałcić własnej wrażliwości i emocjonalności grając rolę silnego i twardego mężczyzny, jak wymaga tego od Was patriarchalna kultura. Uff, mogę się smucić, mogę mieć słabości - nareszcie. Dla mnie osobiście sporym odkryciem był fakt, że moi idole z dzieciństwa - ekranowi twardziele jak Boguś Linda czy Bruce Willis - są prywatnie wrażliwymi kolesiami.

 

Zastanówcie się jakiej ulgi moglibyście doznać, gdybyście przekonali się, że ten pozornie bardzo pewny siebie kolega z pracy boi się dokładnie tych samych rzeczy co Wy, ale w trosce o swój nieskazitelny wizerunek nie może się do tych lęków przyznać. Czy nie stałby się on w jakimś stopniu Wam bliższy? Czy wolimy towarzystwo osób podzielających nasze lęki czy też chodzących ideałów?

 

Co, jeśli okazałoby się, że mając dostęp do myśli innych ludzi odkrywasz, że są oni takimi samymi egoistami jak Ty? Moim zdaniem nic - wciąż musielibyście się jakoś dogadać, żeby funkcjonować jako społeczeństwo. 

 

Wiedząc natomiast, że wszyscy w jakimś stopniu (bo lęki i obawy są stopniowalne) boimy się odrzucenia, izolacji, wykluczenia z "jakiejś" grupy i że czasem życzymy źle ludziom, którym czegoś zazdrościmy (słynne "Schadenfreude") moglibyśmy funkcjonować bez naszych typowych masek "człowieka sukcesu", opowiadać wszystkim jak to u nas "wszystko w porządku" (podczas, gdy za murami naszych mieszkań wieje czasem grozą i smutkiem). Ty wiesz o mnie wszystko, a ja o Tobie - i nagle okazuje się, że jesteśmy tak do siebie podobni.

 

Może oznaczałoby to koniec tych wiecznie przyklejonych uśmiechów i początek jakichś głębszych zmian w podejściu do życia?

A jak Wy uważacie? Zamieszczam temat w Rezerwacie, bo ciekaw jestem również opinii kobiet.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... 

Pytasz o to, czy żeńskie/damskie przyjaźnie mogą być oparte na ogromnej szczerości? 

Czy raczej chciałbyś usłyszeć, że nie ma ideałów? ;)

 

Szczerość...

Nie zawsze ona działa. 

Nie mam przyjaciółek (mąż uważa to za anomalię/dysfunkcje). 

Miałam kiedyś przyjaciółki. Moje relacje z nimi się zmieniły, bo... Weszłam w dorosłe życie. To były dość infantylne przyjaźnie. Nie chcę mi się uprawiać filozofii, po prostu w wielu dziedzinach nie po drodze mi z normalnymi babami. 

 

Parę miesięcy temu byłam na webinarze, w którym omawiano relacje między kobietami.

Prowadząca dała mi bardzo fajny feedback - szczera relacja, bez rywalizacji u kobiet może mieć miejsce, kiedy kobiety charakteryzuje między nimi : duza różnica wieku i różnorodność ich najbliższego środowiska. 

Moje dobre znajome na studiach/w pracy (obecny skład) są wg moich uczuć... Mi bliższe. Są starsze ode mnie odchowały dzieci, swoje przeszły, z pewną dozą empatii podchodzą do mojego aktualnego etapu w moim życiu. 

Moje rówieśniczki (z mojego grona znajomych) realizują to, czego ja nie mogę na ten moment realizować, więc już z założenia gdzieś nam nie po drodze (z mojej strony zazdrość, z ich małe poczucie wyższości). Nic w tym złego. 

 

Ruszyłeś chyba kwestie autorytetów lub dysonansu poznawczego. 

Autorytet jest w jednej dziedzinie/zachowaniu/metodzie.

Gdy ktoś stanie się w Twoich oczach ideałem, jego autorytet jest wtedy projekcją, która ścina wyznawcę przy odkrywaniu  naturalnych ułomności jego autorytetu w innych dziedzinach. 

 

Jakiś czasem temu męczyło mnie to, że Jordan Peterson leczył się (był na odwyku), a jest cenionym psychologiem.

Mój mózg miał bunt, z automatu chciałam go jakoś wewnątrz usprawiedliwiać...

Ale po co? Pomógł tylu ludziom, przypomina w swoich wystąpieniach publicznych o oczywistościach w dziedzinach : psychologia osobowości, aksjologia, antropologia. I w tym niech będzie moim mentorem/autorytetem. W reszcie dziedzinach/wyborach mogę go krytykować/z nim się nie zgadzać.

Chyba na tym polega archetyp nauczyciela/mędrca/mistrza i jego ucznia. Uczeń nigdy nie powinien być jak jego mistrz, bo rozwój nie polega na powtarzaniu, tylko na zmianie/ewolucji.

Koniec filozofii.

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe pytanie. Jeśli mówimy dosłownie o myślach, ja generalnie nie identyfikuję się ze swoimi myślami, więc tym bardziej nie interesują mnie myśli innych. Dokładnie tak. Myśli to jest taki strumień, tylko częściowo zależny od woli, z którego wyławiamy co chcemy i za tym idziemy. Mogą być mocno pojechane, nawet jeśli tego nie chcemy - to nie jest nasza wina.

 

Interesuje mnie natomiast co wybieramy z tego strumienia myśli i co staje się naszymi poglądami, w co wierzymy naprawdę. Rozumiem, że o to chodzi w temacie. Z doświadczenia wiem, że jeśli masz osobę której możesz powiedzieć o najdziwniejszych rzeczach i ona Cię z tym akceptuje, to jedno z najbardziej wyzwalających doświadczeń.

Edytowane przez sol
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak teraz czytam te moje przemyślenia to faktycznie można się zastanawiać co też autor miał na myśli 🧐 Generalnie była to refleksja po rozmowie z koleżanką z pracy, która uczęszcza na terapię grupową. Powiedziała mi w poniedziałek rano coś takiego: „Stary, siedzimy tam sobie w kilkanaście osób i nagle okazuje się, że wszyscy boimy się tych samych rzeczy, ale to wyzwalające”. Zachłysnąłem się tym wyznaniem i poszedłem we własnym myśleniu o krok dalej - co też by się stało, gdybyśmy mieli pełen wgląd w myśli i odczucia innych ludzi, czy byłoby to złe czy wręcz dla nas bardzo dobre. Z plusów - pewnie częściowo skończyłyby się takie zdarzenia jak niechciany flirt (skoro adorator już z góry by wiedział, że nam się nie podoba i nie ma u nas szans - nie musielibyśmy silić się na grzeczność) albo wszelkie próby oszustw, skoro mielibyśmy wgląd w niecne zamiary innych ludzi. No ciekawa idea jak dla mnie, chociaż to oczywiście totalny abstrakt :) 

 

11 godzin temu, maggienovak napisał:

Hmmm... 

Pytasz o to, czy żeńskie/damskie przyjaźnie mogą być oparte na ogromnej szczerości? 

Czy raczej chciałbyś usłyszeć, że nie ma ideałów? ;)

 

Trochę o jedno i o drugie. 

Prawdopodobnie sama koncepcja przyjaźni musiałaby zostać przedefiniowana, bo jednak większość ludzi nie chce słyszeć prawdy o sobie (szczególnie wśród kobiet powszechne są choćby nieprawdziwe komplementy). Trzeba byłoby się do tego przyzwyczaić.

A że ideałów nie ma to wiadoma sprawa, a gdybyśmy mieli wgląd w umysły innych ludzi byłoby to coś oczywistego i nie zapominalibyśmy o tym tak łatwo na co dzień, może bylibyśmy łagodniejsi dla samych siebie.

Poruszyłaś ciekawy wątek autorytetów. Moim zdaniem to my czynimy inną osobę naszym autorytetem, bo po prostu kupujemy i uprawomacniamy poglądy tego człowieka. 

 

7 godzin temu, sol napisał:

Ciekawe pytanie. Jeśli mówimy dosłownie o myślach, ja generalnie nie identyfikuję się ze swoimi myślami, więc tym bardziej nie interesują mnie myśli innych. Dokładnie tak. Myśli to jest taki strumień, tylko częściowo zależny od woli, z którego wyławiamy co chcemy i za tym idziemy. Mogą być mocno pojechane, nawet jeśli tego nie chcemy - to nie jest nasza wina.

 

Interesujący pogląd, mocno mi bliski. Częściowo jednak jak piszesz z niektórymi z tych myśli się identyfikujesz tworząc własną koncepcję pn. @sol tj. jestem „taka” (np. mądra, zabawna), a „taka” (np. nudna, głupia) już nie jestem - wydaje mi się, że ma tak zdecydowana większość ludzi, o ile nie wszyscy. Nie wiem czy podobnie jak ja masz odczucie, że „Ty” to taki malutki człowieczek w Twojej głowie gdzieś za linią oczu siedzący na mostku kapitańskim i dyrygujący Twoim ciałem, podejmujący różne decyzje - nie da się czasem pozbyć tej koncepcji, chociaż wiadomo, że takiego człowieczka tam przecież nie ma :) A kwestia odczuć cielesnych takich jak głód, pragnienie, pociąg fizyczny, zmęczenie, ból? To jesteś „Ty” czy nie jesteś? Czy też @sol to po prostu czysty strumień świadomości, w którym te wszystkie rzeczy (myśli, uczucia, popędy, impulsy cielesne) się wydarzają? Ciekaw jestem Twojej odpowiedzi :) 

A odnośnie tej zaufanej osoby to się zgadzam - to na pewno wyzwalające móc się wyspowiadać z różnych dziwacznych myśli, które przewalają się przez naszą głowę.

 

8 godzin temu, Giętkawiartarka napisał:

Umiem, mam wiele przyjaciółek.

 

Chcę wiedzieć, czemu tak myślisz?

 

 

 

To był tylko żart, mam niestety tendencję do nadmiernego posługiwania się nimi w dyskusjach (taki trochę Chandler z „Przyjaciół”), pewnie to jakiś mój mechanizm obronny czy coś. Stąd też „Chapman” - od mojego ulubionego Monty Pythona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.12.2021 o 10:23, chapman napisał:

gdybyście nie musieli gwałcić

Zawsze się troszeczkę gwałci.

 

W dniu 6.12.2021 o 10:23, chapman napisał:

umysł

Umysł kobiety o mężczyzny różni się diametralnie. Badania już w XIX wieku pokazały, iż mózg kobiety jest mniejszy o średnio 181 gram. Nie wiem jak by było z myślami i kobiet, pewnie pojebanie. Mężczyźni są dużo bardziej szczerzy, czasami aż nadto. Np u nas w pracy jeden drugiemu zwraca uwagę, że ma zęba ropnego i prosi się nie chuchać w stronę towarzyszy, tak samo przy jedzeniu nie dłubać w uchu itd, raczej nikt się nie pierdoli. 

 

Albo wprost się wyraża szok jak zobaczy się osobę dawno nie widzianą, i nagle strasznie utyła. Rąganie kogoś za to, do jakiego stanu się doprowadził nie jest niczym dziwnym, zwlaszcza że ktoś opuszcza głowę i przyznaje rację, za dużo śmieciowego jedzenia, za mało ruchu. 

 

Gorzej z osobami, które są dla nas (i my dla nich) "bą tą", wtedy myśli mogą pójść w krytycznym kierunku, zależy jak się z kim czujemy.

Bywa iż musimy z kimś się stykać w sprawach biznesowych, wtedy z pewnością nie byłoby to komfortowe, albo bajerowanie julek.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To utopia. Bardzo bym chciał, naprawdę, żeby świat tak wyglądał, ale to nie jest możliwe i nigdy nie będzie. Oczywiście możemy dążyć do tego ideału, co jest wskazane. Ktoś wspomniał o grupach wsparcia - zajebista sprawa. Ale takiej pełnej szczerości nie uzyskasz. Dziś ktoś jest twoim kumplem, jutro się pokłócicie a on zna twój sekret - jesteś w dupie. Świat to dżungla i nic z tym nie zrobisz.

W dniu 6.12.2021 o 10:23, chapman napisał:

Pomyślcie sobie jak dużą ulgę moglibyście czuć, gdybyście nie musieli gwałcić własnej wrażliwości i emocjonalności grając rolę silnego i twardego mężczyzny, jak wymaga tego od Was patriarchalna kultura. Uff, mogę się smucić, mogę mieć słabości - nareszcie. Dla mnie osobiście sporym odkryciem był fakt, że moi idole z dzieciństwa - ekranowi twardziele jak Boguś Linda czy Bruce Willis - są prywatnie wrażliwymi kolesiami.

To nie patriarchat, ani żaden wymysł ludzi, to czysta natura. Wałkowane na tym forum sto tysięcy razy samce alfa. Niestety tak już jest, że to właśnie takie osobniki przyciągają samice i znowu - nic z tym nie zrobisz.

 

Nie zrozumcie mnie źle, warto być szczerym i budować relacje z ludźmi, być blisko nich, nie udawać kogoś innego. Ale trzeba pamiętać, że jesteśmy zwierzętami, rządzą nami określone prawa i odsłanianie wszystkich naszych słabości może się skończyć dla nas tra-gi-cznie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.12.2021 o 10:23, chapman napisał:

Pomyślcie sobie jak dużą ulgę moglibyście czuć, gdybyście nie musieli gwałcić własnej wrażliwości i emocjonalności grając rolę silnego i twardego mężczyzny, jak wymaga tego od Was patriarchalna kultura. Uff, mogę się smucić, mogę mieć słabości - nareszcie. Dla mnie osobiście sporym odkryciem był fakt, że moi idole z dzieciństwa - ekranowi twardziele jak Boguś Linda czy Bruce Willis - są prywatnie wrażliwymi kolesiami.

Problem z tym jest taki że dzisiejsi emocjonalni wrażliwcy są często wiecznie niezdecydowanymi egocentrycznymi ciapami. Gdzie im tam do Byrona, Nelsona czy dekabrystów. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.12.2021 o 06:04, deleteduser118 napisał:

Ciekaw jestem Twojej odpowiedzi :) 

Pana już nie ma tu na forum, ale napiszę. 

 

To jest jedna z najciekawszych zagadek - czym jesteśmy. W medytacji jest takie ćwiczenie, próbujesz oddzielić się od wszystkich swoich myśli, doznań i bodźców i w zasadzie dochodzisz do tego  (uwaga spoiler!) że... jesteś niczym, jesteś "pustką", która czuje a wszystko poza nią (twoje cechy charakteru, myśli, ciało itd.) to coś ZEWNĘTRZNEGO, to nie TY tak naprawdę. 

 

Kiedyś miałam taką wizję, że jesteśmy niczym śpiący jeździec na dobrze wytrenowanym koniu. Możesz spać i w ogóle tym koniem nie sterować i on będzie sobie jechał i niósł Ciebie przez ląd. Możesz też obudzić się i nagle zacząć go prowadzić. To taka metafora świadomości. To znaczy - można przeżyć życie na autopilocie - czasem łapię się na tym, że wcale nie jestem "tu i teraz", ale JEDNOCZEŚNIE rozmawiam w tym czasie z ludźmi, używam swoich normalnych "powiedzonek", mam nawet jakieś refleksje, daję porady itd., no normalna sol. Nikt z zewnątrz nie przypuszczałby, że myślami byłam gdzie indziej, nikt by nie zauważył, że gada z "autopilotem", ze "śpiącym jeźdzcem". Ale to nie byłam ja w znaczeniu świadomej i obecnej osoby. To znaczne uproszczenie co tu napisałam, problem jest wielowymiarowy :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, sol napisał:

oddzielić się od wszystkich swoich myśli, doznań i bodźców i w zasadzie dochodzisz do tego  (uwaga spoiler!) że... jesteś niczym, jesteś "pustką", która czuje a wszystko poza nią (twoje cechy charakteru, myśli, ciało itd.) to coś ZEWNĘTRZNEGO, to nie TY tak naprawdę. 

 

Kiedy wyłączysz światło, nie stajesz się ciemnością.

Po prostu nie widzisz. 

 

A co do nakładek, wiadomo. Oszukują, szelmy. 

 

W dniu 6.12.2021 o 10:23, deleteduser118 napisał:

Może oznaczałoby to koniec tych wiecznie przyklejonych uśmiechów i początek jakichś głębszych zmian w podejściu do życia?

 

Eeee tam. Od świadomości kreowania sztucznych wizerunków u ludzi, do głębszych zmian u siebie daleka droga.

Jednym z jej etapów jest dostrzeżenie własnej ułomności. 

A wiedząc że inni są słabi, ułomni, tym łatwiej zrzucić odpowiedzialność za siebie, podbudować sobie ego. Przecież to zawsze inni są winni. 

 

Znajomość ludzkich myśli bez świadomości tego skąd się wzięły, jakich reakcji są wynikiem, to bylaby niezła pułapka i tylko mały wycinek prawdy. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.12.2021 o 23:55, Yolo napisał:

Kiedy wyłączysz światło, nie stajesz się ciemnością.

Po prostu nie widzisz. 

Ano. Bo to nie jest tak naprawdę pustka w znaczeniu ludzkim-materialnym. To coś, czego nie jesteś w stanie opisać czym jest. 

 

Możesz tylko opisać, czym nie jest.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Giętkawiartarka napisał:

Mam chłopaka.  Nie wiem jak skończyć. Za duzo gra i mi nie gotuje.

On Ci nie gotuje bo Cię kocha, chce byś stała się prawdziwą kobietą! Jak możesz tego nie doceniać? Jestem pewien że go nie doceniasz, dlatego ucieka w świat gier. Tutaj polecam seks oralny na zwrócenie na siebie uwagi, idź też do fryzjera czy coś, kosmetyczki.

 

Daj przykład swoim działaniem, ugotuj mu coś pierwsza! Jak się postarasz i dobrze Ci wyjdzie to Twój facet Ci się odwięczy :D

 

 

To jest dowiedzione naukowo, a z nauką nie ma się co kłócić.

 

Edytowane przez Imiennik
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, sol napisał:

Ano. Bo to nie jest tak naprawdę pustka w znaczeniu ludzkim-materialnym

Akurat polski język jest dość w tym przypadku precyzyjny - nicość, czyli nie "pustka" tylko "nie coś" a to spora różnica bo za chwilę możemy mówić o kulcie pustki jak Boga i mamy to samo co grają w kościołach (co zresztą na wschodzie jest dość popularne).

 

 

W dniu 10.12.2021 o 22:57, sol napisał:

W medytacji jest takie ćwiczenie, próbujesz oddzielić się od wszystkich swoich myśli, doznań i bodźców i w zasadzie dochodzisz do tego  (uwaga spoiler!) że... jesteś niczym, jesteś "pustką", która czuje a wszystko poza nią (twoje cechy charakteru, myśli, ciało itd.) to coś ZEWNĘTRZNEGO, to nie TY tak naprawdę. 

Wg ekipy z nurtu zen (ja też się z tym zgadzam) nie ma sposobu na oddzielenie zgodnie z sutrą: "pustka jest formą, forma jest pustką", to oddzielenie to gra umysłu, lekko schizofreniczna zresztą zabawa.

Edytowane przez icman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.