Skocz do zawartości

Czterdzieści lat minęło czyli wprowadzenie w PRL stanu wojennego 13-12-1981


Rekomendowane odpowiedzi

20 minutes ago, Obliteraror said:

Przymus jest wtedy, gdy policjant albo inne narzędzie władzy wyceluje Ci Glocka w głowę, a lekarz/ pielęgniarka przypnie pasami do łóżka i siłą zaszczepi.

Tą logiką podatki w Polsce nie są przymusowe, bo nikt ci pistoletu do głowy nie przystawia, po prostu dobrowolnie wyparowują sobie z przelewu z pensją. 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Obliteraror said:

I po co ten sarkazm : )?

Nie wyobrażam sobie, by system przez swoje "narzędzia ucisku" siłą zaciągał obywateli do punktów szczepień. Nie mieści mi się to w głowie nawet w tych pokracznych realiach dzisiejszego świata :)

A na Litwie słyszałeś co się dzieje? A w Austrii? A w Niemczech? 

 

Jak to sobie zracjonalizujesz

 

A propos stanu wojennego. 

 

Dla dzieci nie był on szczególnie straszny. Na zabawy podwórkowe nie wpływał. 

 

Ale pamiętam ten ciągły strach u dorosłych. Kolejki pod sklepami, czasem na kilkaset metrów. Jeżdżące wszędzie "suki" i patrole. 

 

Z sąsiedniego bloku ktoś zrzucił jakieś ulotki. Cały blok otoczyli kordonem i kolejno trzepali mieszkania. 

 

Były też wyprawy na wieś po "pół prosiaka" i lampy naftowe na wieczór. 

 

A i tak u nas nie było najgorzej, z racji wykonywania strategicznego dla Państwa zawodu, ojciec był w wielu kwestiach uprzywilejowany. Dodatkowe kartki, przydziały na benzynę, auto służbowe(!), nawet czasem bony do Baltony wpadały. 

 

Z tym, że to Warszawa. Tu ludzie sobie jakoś radzili. Gorzej ponoć było na prowincji. 

Edytowane przez maroon
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Orybazy napisał:

Tą logiką podatki w Polsce nie są przymusowe, bo nikt ci pistoletu do głowy nie przystawia, po prostu dobrowolnie wyparowują sobie z przelewu z pensją. 

Przymus może być pośredni i bezpośredni. 

 

Dajmy na to że nie chcesz pracować:

1) Przymus bezpośredni. Nadzorca wali Cię nahajką po plecach. 

 

2) Przymus pośredni. Pan Lenin stwierdza że nie masz prawa jeść. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Kto ma racje, wybierze klient - swoim portfelem.

Muszę przyznać, że w dzisiejszej rzeczywistości to bardzo naiwne myślenie. Wszystko powoli zaczyna sprowadzać się do tego, że nie będzie można nawet portfelem zadecydować, gdyż brak paszpostu kowidowego, kodu QR czy testu uniemożliwi mi wyjście z domu nawet wyrzucić śmieci. W jaki sposób miałbym niby tym portfelem zagłosować? Istnieje pewna możliwość: powstaną usługi i sklepy dla niezaszczepionych, tylko co na to nasza władzuchna? Czy skarbówka i sanepidy nie będą takich przedsiębiorców dojeżdzać.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Żadnego przymusu nie ma i nie wierzę, by był.

Tu jest właśnie Twój problem: bazuje on na wierze, a nie na faktach. Ja dla przykładu mogę wierzyć w latającego potwora spaghetti, ale czy on faktycznie istnieje? Czy wiara w coś tak bardzo oderwanego od rzeczywistości czyni mnie kimś normalnym czy może wręcz przeciwnie?

 

Od jutra wchodzą w życie nowe obostrzenia i to może nie jest Twoim zdaniem przymus? Przymus okazania dowodu zaszczepienia w miejscach takich jak baseny czy siłownie, wstęp do restauracji tylko dla zaszczepionych. Przymusu nie ma. Kowidioci tłumaczą to też tym, że nie ma przymusu wychodzenia do restauracji. No niby tak, ale ta możliwość dotyczy tylko zaczepionych podczas gdy niezaszczepieni nie mają możliwości nawet rozważyć tego, gdyż i tak nie zostaną wpuszczeni.

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, maroon said:

Gorzej ponoć było na prowincji. 

U nas była w sumie prowincja, ale nie było jakiegoś dramatu. Miasteczko <20k mieszkańców, a do tego małe osiedle "bloków wojskowych" gdzie mieszkała kadra oficerska pobliskiej jednostki. Większość ludzi o ile się mogła nie znać bezpośrednio, to przynajmniej (prawie) każdy o innym słyszał/znał z widzenia/wiedział mniej więcej z kim ma do czynienia. UBeckiej kadry kierowniczej było bardzo mało w porównaniu do tłumów klas "mniej wartościowych", więc się szczególnie nie panoszyli. Ale jako berbecie jeszcze byliśmy straszeni ze szczególnym nasileniem "czarną Wołgą" jeżdżącą po mieście i porywającą dzieci żeby się nad nimi znęcać zaś alergia na kolor niebieski milicyjnego munduru trwale nam zryła psychikę. Tym bardziej że jako dzieci tylko właściwie kombinowaliśmy co by tu przeskrobać :D Więc wzrok każdy miał wyczulony.

 

Raz to nawet prawie pomogło naszej grupce uciec przed patrolem nad jeziorem. Zima była, lód na wodzie był, może tu i ówdzie spękany a powierzchnia pełna przerębli (wędkarze), co właściwie nam nie przeszkadzało. Któryś z chłopaków wypatrzył niebieskich w oddali, no to czmychnęliśmy. Ale dwóch nie zdążyło i ich milicjanci zdybali. Akurat bracia to byli. Z jednym przyjaźnimy się do dzisiaj. Ale jego starszy brat ma naturę krętacza i kapusia i nas wszystkich milicjantowi wsypał. Zresztą bardzo chętnie, bo podeszliśmy w kilku w okolice "zatrzymania" wybadać co i jak a ten się wyrwał wskazując paluchem - "ci też z nami byli!". W "wolnej Polsce" został posłem na sejm (z ramienia na członka) od Palikota. 

 

Więc jakieś tam patrole niebieskich chodziły, ale to byli głównie swojacy i nie pamiętam, żeby który był szczególnie znienawidzony w mieście. Ale może jeszcze na tyle nie kojarzyłem. Wojsko i transportery to co najwyżej jakiś przejazd w celu przegrupowania jedyną główną ulicą. Nawet koksowników nie było. Ale to tak samo jak przystanków autobusowych :D 

 

W każdym razie to był dla mnie raczej czas nauki ekonomii. Wymienialiśmy się z dzieciakami czym się dało, mieliśmy obcykane dostawy do sklepów i własną "szajkę kolejkową". Raz przyniosłem mojej mamie 2.5 kostki masła (jak każdy z nas), podczas gdy sprzedawali tylko po pół. Oczy jej wyszły z orbit. Z dzisiejszej perspektywy - twarda nauka prawdziwych reguł przetrwania i ekonomizowania. Tak że obrót kapslami, puszkami po piwie, znaczkami, bonami dolarowymi Baltona/Pewex, magnesami, kulkami z łożysk, nawet "srebrnymi dwusetkami" PRLowskimi (mam je do dziś) czy żarciem z darów, które przychodziły do kościoła. Bo nadmienić należy, że w ramach poprawiania bytu ekonomicznego i poszerzania dostępu do rynku i kontaktów, pracowałem jako ministrant :D Najlepsze stawki do puszki zgarnialiśmy - nie zgadniecie - właśnie w wojskowych blokach. Każdy miał dojście do wsi, wieś potrzebowała a to coś pospawać, a to nareperować, wielu miało tam rodziny a poza tym często inwestowało się w "znajomości", bo nigdy nie wiadomo było co kto będzie od kogo potrzebował "załatwić". 

 

Pod pewnym względem to były dobre czasy. Przede wszystkim wiadomo było kto jest złamanym chujem z którym nie ma się co zadawać. A niejeden partyjny czy wojskowy miał szacun przynależny honorowym ludziom. Tyle że potem ten szacun zeszmacił Michnik, nazywając Kiszczaka człowiekiem honoru. 

  • Like 8
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext Kto kiblem nie jeździł w przedsionku z otwartymi drzwiami, to życia nie zna. 😁

 

Ps. Można się śmiać, ale ja to z nostalgią wspominam. Nie było tego zasranego parcia na bezpieczeństwo wszędzie. 

 

Ludzie jakby bardziej myśleli, a prawo Darwina eliminowało skutecznie przygłupów. 

 

A teraz wysyp nieśmiertelnych. 

Edytowane przez maroon
  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minutes ago, Rnext said:

Pod pewnym względem to były dobre czasy.

Opowieść z drugiej ręki. Miasto wojewódzkie, patrole milicyjno-wojskowe. Milicja zaczęła od zaopatrzenia się w alko. Popili, pogadali, posiedzieli. Rano pojechali przeszukać meliny. Znaleźli poszukiwanego listem gończym. 

Co się rzucało w oczy to zero oporu tych meliniarzy przed policją, leżeli płasko ze strachu. Gdyby milicja była taka ostra tylko w stosunku do przestępców, było by OK.  

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewne rzeczy się nie zmieniają ;) 

Współcześnie odtworzono w tym samym miejscu, tak samo aktualny napis (oczywiście mój ukochany Poznań).

1613127216_brerlq_600.jpg

 

@maroon @Orybazy tak myślę sobie po cichu, że kto się otarł jakkolwiek przytomnie o propagandę i kłamstwa tamtych czasów, to i współcześnie jest wyczulony na te same zagrywki, z mety je rozpoznaje i jego osobisty detektor bullshitu wypieprza poza skalę. 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Obliteraror napisał:

Szczepienie obowiązkowe nie zakłada siły, ale inne sankcje, np. kary finansowe etc.

Rozumiem, że wg ciebie kary finansowe nie świadczą o przymusie, bo przymus to tylko "w łeb go!, w dupę!" albo "za fraki i na szprycowanie"? Ze słownika PWN:

Cytat
1. «presja wywierana na kogoś lub okoliczności zmuszające kogoś do czegoś
2. «środki prawne zmuszające do zastosowania się do przepisu prawa lub wyroku sądowego»

I tyle. Przymus obejmuje nie tylko siłę, ale też groźbę innych sankcji.

 

 

1 godzinę temu, maroon napisał:

Ludzie jakby bardziej myśleli

Teraz wszystko jest smart, więc ludzie już nie muszą myśleć...

Edytowane przez zychu
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/13/2021 at 12:02 PM, Iceman84PL said:

11 odcinek programu przystanek historia 😉

 

 

 

paradoks tej sytuacji polega na tym, że to stan wojenny groził wymuszeniem tej interwencji (związku sowieckiego), to jest jeden z wariantów stanu wojennego, wariant numer 3 (...) i taki jest zapis: nie wyklucza się pomocy wojsk układu warszawskiego. Pomocy, o którą Wojciech Jaruzelski, do ostatnich dni, godzin, przed stanem wojennym zabiegał

 

Bardzo ważne słowa, które burzą wszechobecną narrację o tym, że stan wojenny uratował Polskę przed sowiecką intencją. Nie było żadnej sowieckiej interwencji, Sowieci nie mieli zamiaru się angażować natomiast, czego tu nie ma, to tego, że Sowieci pomogli Jaruzelskiemu sprowadzając wojsko nad granicę. Nie było to wojsko wielkie ale za to widoczne, co zresztą było częścią planu, który się rozwijał od połowy roku 1980. W tamtym czasie Jaruzelski się z towarzyszami w Moskwie umiał i spotykał bo nie mógłby wprowadzić żadnego stanu wojennego bez ich pozwolenia, które to pozwolenie uzyskał. Pomogli mu też w tym, że relokowali sporą armię nad granicę, w celu wywołania wrażenia, że się szykują. Z relacji ludzi i oficerów armii czerwonej z tamtego okresu (jest o tym m.in. w którymś z filmów Brauna, tylko nie pamiętam, w którym) wynika jednak, że bynajmniej się nie szykowali. Nie mieli żadnych zapasów, rozkazów, planów,  po prostu urządzili sobie piknik, zwany poligonem.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, wrotycz said:

Bardzo ważne słowa, które burzą wszechobecną narrację o tym, że stan wojenny uratował Polskę przed sowiecką intencją.

To była skrajnie obelżywa narracja i kłamstwo w żywe oczy narodowi, tylko po to żeby utrzymać się za wszelką cenę u władzy. To zresztą zdaje się być jedyny paradygmat sprawowania władzy. Dzieci (no, może nie wszystkie) wiedziały że Ruscy się wypruli ekonomicznie w Indochinach nieco wcześniej i mieli od narąbania problemów wewnętrznych. Ani kopiejki nie zamierzali wysupłać na "jakąś wojnę domową w Polszy" w której mogli ugrzęznąć na lata. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Yea.

Ta narracja, że Jaruzelski uratował nas od interwencji ZSRR nigdy nie zostanie sprawdzona czy rzeczywiście tak by było.

Dla wszystkich była wygodna.

Ja sam miałem porządnego stracha.

Skończyłem służbę wojskową niewiele wcześniej i bałem się, że mnie zmobilizują.

Na szczęście jako jedyny żywiciel rodziny w jakiś sposób spadłem z listy wojowników o wolność i demokrację, bez własnej w tym temacie interwencji, wpływów zresztą na decyzje nie miałem żadnych.

Ten koszmar, że tak się mogło stać jest jednak ze mną kiedykolwiek ta tematyka wypływa, średnio raz na rok.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Iceman84PL said:

 

Ten artykuł jest wielce wątpliwy. Polecam poczytać komentarze; pierwszy z brzegu:

 

Bardzo wątpliwe jest stwierdzenie, że „Strona opozycyjna żądała 2/3 i prawa Polski do wyjścia z systemu „sojuszy””. W 1989 r., będąc w stokroć lepszej sytuacji ci sami ludzie zwani mocno na wyrost opozycją zgodzili się na dużo mniej.

 

Trudno odmówić logiki komentatorowi i jej braku autorowi. Tak, że trzeba do jego ) autora) gdybań podchodzić z rezerwą, bo to jest gdybanie. Sam autor mówi

Dyskusja ta nie ma końca i skończyć się nie może z prostego powodu: cała wiedza o tej sprawie znajduje się w moskiewskich archiwach i głowach stojących nad grobami byłych sowieckich generałów. Nigdy więc nie wiemy, czy dowiadujemy się z tamtej strony wszystkiego, czy tylko tego, co stronie rosyjskiej jest wygodne.

Co znaczy, że nie ma żadnych dowodów na poparcie swoich tez.

 

Edytowane przez wrotycz
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za to każdy z tu obecnych w tamtej sytuacji rozegrałby ją lepiej.

A gdyby był konstruktorem statków to Titanic by nie zatonął.

Że też k-wa każdy rodzi się nie wtedy gdy go najbardziej potrzeba. :(

Skoro jednak urodził się nie w porę, ale żyje teraz - może naprawi czy choćby poprawi obecną sytuację?

 

  • Like 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 14.12.2021 o 16:55, wrotycz napisał:

Z relacji ludzi i oficerów armii czerwonej z tamtego okresu (jest o tym m.in. w którymś z filmów Brauna, tylko nie pamiętam, w którym) wynika jednak, że bynajmniej się nie szykowali. Nie mieli żadnych zapasów, rozkazów, planów,  po prostu urządzili sobie piknik, zwany poligonem.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.