Skocz do zawartości

Pożyczę rodzinę na święta


jaro670

Rekomendowane odpowiedzi

Jeszcze tylko dodam, że możecie się spuszczać jaka to wielka magia jest, rodzinność, itp., a fakty są takie, że to dla większości okazja do najebki i potem chwieją się zastępy rycerzy chrystusowych na pasterkach.

 

Wystarczy popatrzeć ile wódki schodzi przed świętami - wolumen zwykle skacze 150-200%.

 

Inne spierdolone święto to sylwester. Okazja do napierdalania, byle głośniej. Moja petarda ma być kurwa głośniejsza niż somsiada! 

 

To są takie igrzyska dla plebsu. Zaiste magiczne. 

  • Like 4
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, maroon napisał:

Święta to jest obecnie w 90% festiwal Januszerki. Tony żarcia, wódka, nerwy, pośpiech, kłótnie przy stole, pokaż się a zastaw się. 

I ta radość alko-Januszy którzy przez cały rok ukrywali się przed babą z małpką w krzakach idąc 5 raz do sklepu po bułki że teraz wreszcie mogą się na legalu, prawilnie najebać pod zawór.

Edytowane przez jaro670
  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeeeeeeeee tam, wszystko fajnie wygląda ale tylko na filmie  (to tak jak z seksem - fajnie wygląda ale w pornusach).

Nie ma co się dołować niepotrzebnie - tworzyć sobie w głowie jakieś nierealne projekcje.

Mi tam pasują samotne święta, można sobie odpocząć, nie trzeba iść do fabryki, spokój, cisza, można się wyspać, wyleniuchować itd

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz w życiu będą to moje samotne święta i nie czuję, żebym cokolwiek tracił. Gdy sobie pomyślę, że miałbym jak zwykle usiąść przy stole z zakłamaną rodzinką i robić dobrą minę do złej gry, to czuję ulgę że nie muszę w tym brać udziału. 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z perspektywy singla. W dodatku na nofapie nie myśle o niczym innym jak o ruszeniu na siłownię i zrzuceniu nadmiaru energii tkwiącej we mnie, a jest jej co nie miara. Rozwala mnie od środka i kobita by się przydała, ale posiadanie jej wyłącznie w tym celu mija się z rozumem :)  Przynajmniej nie w najbliższym czasie. 

 

Święta z najbliższymi, tak się składa, że klimat jest dość ok, ale mam na to wywalone choćby nie wiem co było, czuje się z tym fair wobec siebie. Wszystko mi się przejadło, bo z ex żoną mieliśmy "idealne święta": rodziny, które odwiedzaliśmy, jedzenie, alkohol, klimat i nie brakowało absolutnie niczego, to przynajmniej z mojej perspektywy. Ex uświadomiła mi, że ten okres to konsumpcjonizm, pompowanie balonika i pierdolona abstrakcja. Jeżeli mamy je z kim spędzać, albo bardziej DLA KOGO - to ok, ale nie płakałbym za tym bo w większości rodzina to obciążenie. Rodzina/fajna kobieta, z którą można kopulować po wieczerzy i większej ilości alkoholu. Jeżeli takich osób nie mamy wokół siebie, to sugeruje to pier%%%%. Aktualnie wszelkie świąteczne piosenki w radiu zmieniam, a jak słyszę opowieści ja należy się kochać, wielbić itd. to sugeruje złapać się za jaja i wrócić myślami na ziemię, bo nie żyjemy w niebie.

 

Prezenty sprawiłem najbliższym bo tradycja, zresztą kilka osób, na którym mi zależy, którzy zasługują na mój szacunek dostanie ode mnie przydatne rzeczy i myślę, że będą zadowoleni, a więc i ja też będę widząc uśmiech na ich twarzach. 

 

 

 

Paradoks świąt - jeden z głównych grzechów głównych nawiązuje do obżarstwa. Co widzimy na stołach? masę żarcia i alkoholu.

 

 

 

 

Edit:

 

autorze wątku. Rodziny byś chciał. Przeszło by Ci, gdybyś złapał dobrą zawodniczkę w życiu. Wtedy magia świąt straci dla Ciebie znaczenie, zresztą jak reszta matrixowych bujd. 

Edytowane przez antyrefleks
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta to część tego zjebanego systemu, którym gardzę. Co tutaj świętować w ogóle, bo ja nie bardzo rozumiem i nie chcę nawet rozumieć xD Przesilenie, czy co? xD Chciałbyś spotkać boga, który stworzył świat, gdzie silniejszy zjada słabszego i zajada się jego flakami? Chyba nie bardzo.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, jaro670 napisał:

- drugie do tych z rodziną czy rodzina, żona i dzieciaki rzeczywiście sprawiają że te święta nabierają smaku i blasku czy to zwyczajnie resztka moich białorycerskich złudzeń ?

 

Wiesz, to zależy czy ten okres jest ważny dla obojga, czy umieją stworzyć atmosferę. Ten "smak i blask" sam z siebie nie powstaje, ludzie go tworzą.

Ja wspominam fajnie, może dlatego że pochodzę z rodziny z bogatymi tradycjami świątecznymi i w swojej rodzinie podtrzymywałem to podejście. 

 

18 godzin temu, jaro670 napisał:

- trzecie do wszystkich; czy Wy jeszcze czujecie jakąś magię tych świąt ? 

 

Tak, ale to polega na świadomym przeżywaniu, kreowaniu tej magii, od czasu przygotowania po sposób świętowania.

 

Każdego roku odwiedzam rodziców, rodzinę. Spędzamy czas, śpiewamy kolędy, jemy i pijemy, rozmawiamy. Z niektórymi to jedyna okazja w ciągu roku by się spotkać. 

 

Zastanów się co mógłbyś zrobić by samemu się do tej "magii" przyłożyć w swoim otoczeniu  i jeśli taką masz ochotę, skup na świadomym przeżywaniu tego okresu :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Tornado said:

Ty mizoginie wstrętny.

....żal dupę ściska???

 

Trochę tak, ale nauczyłem się nie porównywać do innych więc ściska jakby mniej. Tak raczej uwiera bardziej. 
 

7 hours ago, Tornado said:

....może u niej to 'gotowanieświąteczne' to taki wspólny RYTUAŁ?..... A ty co roku ją ZAWODZISZ?

 
To i tak jej dobrze bo ona zawodzi mnie każdego dnia roku ;) Poza tym to nawet rzadko bo rzadko ale mam z tego zabawę. Wchodzę po pracy do domu, rozglądam się po kuchni. Ona już wie co nabroiła. Oczami gdzieś ucieka, a ja zadaje to magiczne pytanie - gdzie jest obiad? Jej odpowiedź jest nieskładna, nielogiczna, głównie półsłówkami. Na to czekam i zadaje kolejne moje ulubione pytanie - co ty kurwa robisz cały dzień w domu skoro nie pracujesz, że nawet obiad nie ugotowany...? Podnosi się wówczas z kanapy (już woli się podnieść abym tylko nie wracał do tematu jej bezrobocia), otwiera lodówkę i mówi - trzeba zjeść to co jest w lodówce bo się zmarnuje. W lodówce naturalnie oprócz starych warzyw i skrawków wędlin nic nie ma więc pada moje kolejne ulubione pytanie... . Kłótnia gotowa ale nie umiem sobie odpuścić tej patologicznej przyjemności.
 

 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, Yolo said:

 z bogatymi tradycjami świątecznymi

Cokolwiek to znaczy. 

 

Ale jest to b. cenne spostrzeżenie. 

 

Nie stworzysz żadnej magii, jak nie ma z kim, gdzie i jak jej tworzyć. 

 

Ergo jak na ten przykład twoja luba jest z domu, gdzie święta to podchmielone wujki i kolędy w telewizorni, to dokładnie taką magię będziesz miał. I ex aequo. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, RealLife napisał:

W lodówce naturalnie oprócz starych warzyw i skrawków wędlin nic nie ma więc pada moje kolejne ulubione pytanie... . Kłótnia gotowa ale nie umiem sobie odpuścić tej patologicznej przyjemności.

Czyli jakieś 2 lata do wymarszu.

 

Zastanów się czy na pewno prowadzisz tą interakcję czy czekasz na cud???

*jeśli na cud to się nie doczekasz.....przerobiłem ten stan lodówki.

To symbol braku ogniska domowego....jakieś jej ważne potrzeby są nie zaspokojone A ty ciągle żyjesz w iluzji.

Sorry ale to PIERDOLNIE.

 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hipokryzja rodzinki powinna być dodana do czerwonej pigułki.

Kiedyś rozmawiałem z ciotką przez telefon, niby miła itp, ale zapomniała się rozłączyć i słyszałem wszystko co o mnie gadają.

 

Już mam w dupie te całe rodzinne święta, dziś na wigilii spędziłem 20 minut i do siebie poszedłem. 

Nie wiem jaki jest lek aby pozbyć się bólu po przełknięciu pigułki prawdy. Patrząc świadomie na świat dostrzegam zakłamanie i ohydę. 

 

Mój sąsiad - przykładna rodzina, katolicka, trójka dzieci. W zeszłym roku powiesił się w wigilię gdy pozostali byli na pasterce, co za koszmar musiał przeżywać we własnym domu...

 

 

comment_U2eDsoBTdR3v9O0nvXQvbMGN87cU3t7r.jpg.0d09c374ac87842ab9f7c6deb77e5930.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Święta to był specjalny okres gdy byłem dzieckiem.  Choinka, zapach pomarańczy i czekolad (trudno dostępnych w latach 70 i 80tych), nowe zabawki, spotkanie z rodziną na dobrą kolację, zabawy z kuzynami.

Ale potem to się zmieniło.  Część rodziny wyjechała za granicę, było smutniej.  Potem odeszli dziadkowie, oboje w tym samym roku, a impreza wigilijna była zawsze u nich.  Mama zrobiła się bardzo nerwowa w ten dzień, myślę, że po prostu brakowało jej rodziców.
Potem nasz wyjazd za granicę.  Na początku wszystko cacy, ale rodzina mieszkająca tutaj, zrobiła się bardzo materialistyczna.  Nastały kłótnie, animozje i trzymanie się od siebie z daleka, nawet na Święta.
Moje małżeństwo, dziecko.  Fajne dwa lata.  Święta z żoną, dzieckiem, rodzicami.
Potem rozwód.  Syn czasami ze mną, potem tylko z rodziną mojej byłej.
Nowe partnerki.  Święta to już nie to samo, zwłaszcza Wigilia.  Tutaj się obchodzi pierwszy dzień Świąt, z obowiązkowym indykiem.
Obecna partnerka LTR.  Na początku fajnie, potem nabiera dystansu do mojej siostry.  Używa jej jako worek treningowy.  Nie ma ochoty spotkać się na Wigilię z moją rodziną bo nie cierpi mojej siostry.
A ja ciągle marzę aby odczuć to odczucie z dzieciństwa o Wigilii i szczęściu jakie wtedy czułem.
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, Ursus napisał:

A ja ciągle marzę aby odczuć to odczucie z dzieciństwa o Wigilii i szczęściu jakie wtedy czułem.

 

Nie wiem, czy ten stan i wspomnienia kiedykolwiek da się jeszcze powtórzyć. Dlatego najbardziej tę atmosferę czuje się za dziecka, zakładając posiadanie szczęśliwego dzieciństwa, dorastania w normalnym domu, kiedy do stołu zasiadało jeszcze dużo bliskich nam osób.

 

Wspomnienia. Dobre wspomnienia pozostają na zawsze.

Chociaż tyle.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, maroon napisał:

Cokolwiek to znaczy. 

 

Pochodzę z gór, tutaj mamy czas świąteczny naprawdę  mocno różny od reszty roku. 

W sferze religijnej, wiadomo. Jeśli to dla kogoś ważne. 

Poza tym, głównie polega to na kolędowaniu- odwiedzaniu się w rodzinie bliższej i dalszej, też między sąsiadami.

Czasem mnóstwo z tego śmiechu i zabawy, ale też śpiewamy kolędy, itp. 

 

2 godziny temu, maroon napisał:

Nie stworzysz żadnej magii, jak nie ma z kim, gdzie i jak jej tworzyć. 

 

Ergo jak na ten przykład twoja luba jest z domu, gdzie święta to podchmielone wujki i kolędy w telewizorni, to dokładnie taką magię będziesz miał. I ex aequo. 

 

Widzisz, ja wcale nie twierdzę że jest idealnie. Też się zdarzają 'wujkowie', i inne podobne rzeczy jak u Was.

Chodzi o nastawienie, co fajnie opisał @icman

Wiem że jeszcze kilka, kilkanaście lat i tego świata, tych ludzi już nie będzie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Siedziałem przy stole z rodzina gdzie prawie kazdy ma inne poglądy polityczne, status majątkowy i wykształcenie. Ot taki przekrój społeczny 
Wyściskaliśmy się serdecznie, podzielilismy opłatkiem, porozmawialiśmy jak ludzie, pośmialiśmy , pośpiewaliśmy kolędy , nieudacznie bo nieudacznie ale zawsze. Były prezenty i dużo radości.
Czy zawsze tak było- nie.
Dlaczego tak jest teraz ? Bo jestem kilka tysięcy km poza Polską i sprawy Polskie, Co Vid, Konstytucja(lub jej brak)  interesują mnie przez te kilka dni mniej niż słonina wywieszona przed wyjazdem z Polski sikorkom.
Zdrowych i wesołych chwil w miłej atmosferze  oraz szczęscia i spokoju na cały najbliższy rok. 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że spędzenie godziny czy nawet paru więcej ze średnio lubianymi ludźmi, i to parę razy w roku, nie powinno być niesamowitym wyzwaniem. Zwłaszcza jeśli robimy w ten sposób przysługę starszym krewnym. A jeśli przy stole rzeczywiście nie znajdujemy nikogo życzliwego, tylko naburmuszonych ludzi, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby nie uczestniczyć w takich posiedzeniach. Szczerość i prawda ponoć wyzwalają:)

 

Właśnie nie pojmuję tego narzekania na okres świąteczny. Cały familijno-religijno-kulinarny zamęt przez lata brał się ze względnej biedy, a wręcz nędzy (okres okupacji czy okres stalinowski) i na tym wyrosło całe pokolenie, które potem przekazywało określony schemat zachowań i tradycji obecnym, dajmy na to, 70-latkom. W świecie względnego dobrobytu, szerokiego dostępu do dóbr konsumpcyjnych, zasobów ludzkich (hehe) oraz zaniku konserwatywnych tradycji pewne aspekty grudniowej ruchawki straciły rację bytu dla lwiej części społeczeństwa. Wykluczam z tego grona dzieci i wspomnianych emerytów czy staruszków.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, rampampam said:

 

Właśnie nie pojmuję tego narzekania na okres świąteczny. 

Tu nie tyle chodzi o narzekanie, tylko o fakt istnienia ogromnego "przymusu" socjo-medialnego "ciepłych i rodzinnych" świąt. I najlepiej przed tv, żeby łykać reklamy i dużo konsumować.

 

Bardzo dobrze ta "tradycja" działa na pokolenie niedoborów i ich dzieci, czyli dzisiejszych 40-60+ latków. I niestety jest to przekazywane kolejnym pokoleniom.

 

Oczywiście jak ktoś lubi święta konsumpcji i hipokryzji, to jego prywatna sprawa. Tylko wtedy bez krytykowania ludzi, którzy tym rzygają, a krytykantów zawsze się niestety pełno znajdzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, rampampam napisał:

Myślę, że spędzenie godziny czy nawet paru więcej ze średnio lubianymi ludźmi, i to parę razy w roku, nie powinno być niesamowitym wyzwaniem. Zwłaszcza jeśli robimy w ten sposób przysługę starszym krewnym. A jeśli przy stole rzeczywiście nie znajdujemy nikogo życzliwego, tylko naburmuszonych ludzi, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby nie uczestniczyć w takich posiedzeniach. Szczerość i prawda ponoć wyzwalają:)

 

Właśnie nie pojmuję tego narzekania na okres świąteczny. Cały familijno-religijno-kulinarny zamęt przez lata brał się ze względnej biedy, a wręcz nędzy (okres okupacji czy okres stalinowski) i na tym wyrosło całe pokolenie, które potem przekazywało określony schemat zachowań i tradycji obecnym, dajmy na to, 70-latkom. W świecie względnego dobrobytu, szerokiego dostępu do dóbr konsumpcyjnych, zasobów ludzkich (hehe) oraz zaniku konserwatywnych tradycji pewne aspekty grudniowej ruchawki straciły rację bytu dla lwiej części społeczeństwa. Wykluczam z tego grona dzieci i wspomnianych emerytów czy staruszków.

 

 

Nasza tzn. Twoja czy moja jedyna "przysługa" dla starszych osób to powinno być to żeby nic im nie zabrakło na starość do jedzenia a nie że masz spędzać czas według ich wymogów.
Tutaj jedna drobna przysługa dla rodziców, tam dla wujka ("bo wypada") , tam dla cioci  ("bo co sobie pomyśli") a gdzie w tym miejsce dla nas i tego jak to my chcemy spędzac czas.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prze

2 godziny temu, Personal Best napisał:

Nasza tzn. Twoja czy moja jedyna "przysługa" dla starszych osób to powinno być to żeby nic im nie zabrakło na starość do jedzenia a nie że masz spędzać czas według ich wymogów.
Tutaj jedna drobna przysługa dla rodziców, tam dla wujka ("bo wypada") , tam dla cioci  ("bo co sobie pomyśli") a gdzie w tym miejsce dla nas i tego jak to my chcemy spędzac czas.

To są indywidualne przypadki. które można, albo i nie, rozpatrywać we własnym sumieniu. Osobiście mniej więcej do 20 roku życia uczestniczyłem w świątecznych imprezach rodzinnych, imieninach, bo też kuzynostwo miałem w podobnym wieku. Po śmierci dziadków rodzina się rozproszyła, przestała się tak często spotykać i "problem" jak gdyby się rozwiązał. Żona też ma dość liberalne podejście do wszelkich uroczystości. 2-3 godzinki posiedzieć i wyjść, no chyba że naprawdę rozmowa się klei itd. Nie mam w rodzinie osób, które siłą by powstrzymywały przed wyjściem, dolewały na chama do kieliszka czy głośno komentowały czyjeś relacje. Albo inaczej, są takie (nieliczni), ale znają mnie i wiedzą, że nie odpuszczę. W tym wszystkim jest szacunek dla "odmienności". Ich i naszej. 

Wilk syty i owca cała.  Mnie tam korona z głowy nie spadnie jeśli, jak pisałem, posiedzę z kimś średnio lubianym przez kilkadziesiąt minut w roku. Czujesz się zmuszany? Przedstaw swoje argumenty, ostatecznie nie siedź za wszelką cenę, no chyba że ktoś wydziedziczy :D

Swoją drogą to wielu ludzi chciałoby mieć takie problemy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.