Skocz do zawartości

Stany depresyjne - poczucie osamotnienia, wyizolowania


Peter Quinn

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia, 

Nie wiem czy to aura zimy, świąt i toksycznych schematów w rodzinie, pochodna stanu depresyjnego, zmęczenie pandemicznym wariactwem, zwątpienie w ludzi, niewyleczone traumy czy żałoba po rozstaniu sprzed kilku miesięcy, ale autentycznie od kilku miechów w 80% czasu jestem niezdatny do życia. 
Myślę, że od wielu lat zmagam się z wewnętrzną walką, ale mam wrażenie, że w tym roku jest jakoś trudniej. 

Bałem się tych świąt z różnych powodów - na szczęście jest już po. Często nie czuję się przy rodzinnym stole kimś wartościowym, pasującym do rodziny, bo tam króluje status i ocenianie przez pryzmat społeczny, a ja się od kilku lat z wyścigu szczurów "wyautowałem" - jestem więc nie raz tą czarną owcą bez rodziny, z wieloma "życiowymi porażkami" w ich oczach, bo nie szpanuje co chwila nowym autem, albo awansem społecznym, albo nie wiadomo czym. 

Przez rok związku, mimo iż relacja była toksyczna - kłótnie co 2/3 tygodnie weekendy, wiecznie suszenie głowy, roszczeniowość i niezrozumienie wzajemnych potrzeb, to przez ten okres czułem, że trochę wróciłem na odpowiednie społeczne tory - w moim życiu pojawiła się głębia, zniknęła samotność, jakoś tak człowiek czuł się pełniejszy tworząc coś więcej niż tylko wiecznie samotną jednostkę. Wielokrotnie czułem, że to nie to, frustrowałem się tymi wojnami w domu i rozkminiałem o zakończeniu tej relacji i z tamtej perspektywy wydawało mi się to słuszne, natomiast nie spodziewałem się, że samo rozstanie tak mnie "zje" wewnętrznie. 

Ten rok był dla mnie trudny z kilku powodów, ale z racji tego, że musiałem spalić kilka fundamentalnych mostów, mój social circle się załamał - nie dość, że była wywołała dym, opuściła w krytycznej sytuacji i potem jeszcze zgniotła chłodem, narobiła dymu wśród naszych wspólnych znajomych, część z nich odwróciła się ode mnie. W tym roku mój przyjaciel miał się hajtać, bardzo kumplowałem się ze znajomymi z tamtej strony, ale gdy oni się rozstali, tamta paczka też się rozpadła. 

 

Czuję się od dłuższego czasu fatalnie, bo tkwię w jakimś dziwnym, złym, autodestrukcyjnym stanie emocjonalnym, który utrudnia mi normalne funkcjonowanie i wyjście z tego. Mam takie objawy jak bóle somatyczne, apatię, problemy z koncentracją i odczuwaniem satysfakcji z introwertycznych hobby, które wcześniej pochłaniały mnie do reszty. Ciężko mi nawet ogarnąć jakieś zdrowe nawyki funkcjonowania, a na trening jakiś sensowny nie mam zwyczajnie sił. 

Od kilku lat polowałem na tinderze, a teraz nawet tego mi się nie chce. Mam w sobie jakąś wściekłość i rezygnacje jeśli chodzi o płeć przeciwną - poza sferą seksualną nie czuję nic, co by mnie przyciągało do kogoś, poznawanie wciąż nowych osób jest dla mnie strasznie męczące i kompletnie nie inspiruje mnie drugi człowiek. Być może powinienem sobie odpuścić związki na jakiś czas, ale samotność i brak tej "głębi" mnie w jakiś sposób zabija wewnętrznie. 

Nie wiem, czy też tak macie - myślę, że pewien typ ludzi tak ma, a może jednak spora część facetów - że odczuwa przywiązanie emocjonalne i ma to odzwierciedlenie w pociągu seksualnym etc - że próbuje się szukać tych samych bodźców co wczesniej, a ich po prostu nie ma, przez co nie ma nawet tej motywacji, by się starać i wejść nawet w relacje FWB - a miałem taką możliwość. Zwyczajnie bez chemii mi się nie chce, i potrafiłem wrócić do chaty i odwalić "pamięciówkę". 

Dziwne to jest strasznie, bo o ile kilka lat temu rozstałem się z narzeczoną i ją idealizowałem, przez co byłem w stanie bardziej zrozumieć mechanizm tęsknoty i moją dłuższą żałobę, o tyle tutaj od kilku miesięcy mam w sobie stan pernamentnego wkurwu i obrzydzenia na daną osobę, a mimo to seksualnie brakuje mi konkretnie tego, co miałem z nią. I nie chodzi w sumie o sam seks, ale o to wszystko co było dobre mimo wszystko. 

Rozważam pójście w końcu do psychologa, ale mam blokadę. Raz, że od wielu wielu lat mówiłem sobie, że jestem ponad to. Dwa, że mam jakiś wstręt do psychologów właśnie, z racji doświadczenia z byłą, która całą winę zrzuciła na mnie, wmówiła mi że problem jest we mnie i tylko we mnie i właściwie z tym zostawiła, gdzie moim zdaniem to ona potrafiła z każdej udanej czy neutralnej sytuacji zrobić gównoburzę, w imie wiecznego wałkowania problemów. 

Jak z tego wyjść? Obiecałem sobie, że jak mi na wiosnę nie przejdzie, to do psychologa się udam - mam pewnie sporo do przepracowania, być może sam nie jestem już w stanie wyjść z pętli toksycznych emocji - bo wiecznie się wkurwiam na przeszłość, mimo że powinienem już odpuścić i iść dalej. Polecacie wizytę u psychologa czy raczej to co czuje jest normalne i jestem w stanie w końcu jakoś z tego wyjść? 

Rozkminiam jak sensownie poszerzyć i zbudować swoje social cirle na nowo, choć jest to trudne z moim trybem życia "korpo home office" oraz częste znudzenie typowymi relacjami z normikami, z którymi można co najwyżej się narąbać i nic poza tym. 

Rozważałem jakieś studia, żeby wejść w nowe środowisko. Może podróże, ale ciężko mi w obecnym stanie rzucić się na głęboką wodę. Może sami macie podobne doświadczenia związane z takimi stanami emocjonalnymi i wychodzeniem z nich? Ktoś, kto na codzień nie czuje tej niemocy, nie jest w stanie tego pojąć, a mi ostatnio nawet proste czynności sprawiają tyle trudności, co najmniej jakbym zarządzał drużyną piłkarską albo wspinał się na szczyt wysokiej góry, a jest to czasem tylko ogarnięcie codziennych obowiązków. 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Peter Quinn napisał:

Jak z tego wyjść? Obiecałem sobie, że jak mi na wiosnę nie przejdzie, to do psychologa się udam - mam pewnie sporo do przepracowania, być może sam nie jestem już w stanie wyjść z pętli

Wyjść?

Już wyszedłeś.

Ty chcesz z powrotem 'wejść'.

.....O co no?

 

Z analizy wynika, że miałeś ciągle stres+pod górkę.

Taka sytuacja wywołuje nadmierną(kilkaset%) produkcję kortyzolu.

Hormon WALKI i ucieczki....jednocześnie.

....obecnie nie spierdalamy przed niedzwiedziem/dinozaurem itd.

Zatem w związku/relacji podejmujemy walkę(obronną)/powstanie.

 

Obecnie brak czynnika wywołującego stres....to i kortyzolu brak.

To dalej powoduje apatie i wzmacnianie nawyku odkładania(prokraksynacje).

 

Wizyta u 'psychola' nic nieda....nie wstrzyknie Ci hormonów.

...skoro na wszystko masz wybrane to testosteronu też nie produkujesz(nie zdobywasz).

 

METODA MRÓWCZEJ PRACY(wybawieniem będzie).

Obierz jakiś drobny cel i go realizuj mimo przeciwności.

Kolejno podnoś Level trudności i realizuj.

Szukaj CIEKAWOSTEK(dowolna dziedzina)I badaj je.....macanie tematu.

Podczas badań zacznie się automatycznie wymieniać/zmieniać krąg socjalny.

Starzy odejdą nowi się pojawią.

Naturalny/trudny okres życia(norma).

 

WARUNEK KONIECZNY:

NA POCZĄTKU MUSISZ 'działać jak robot'(zmuszać się/oszukiwać sam siebie), że TEN cel jest ważny i go realizujesz....mimo braku chęci wstania z łóżka....bo deszcz/sreszcz plucha/kicha itd.

 

WYROBISZ NAWYK CHWALENIA KAŻDEGO DNIA A z czasem koncepcję same się pojawią.

Początkowo będą absurdalne/z kapelusza/z dupy.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
55 minutes ago, golasek said:

@Peter Quinn poprawiło Ci się? Jest jakiś krok na przód?


Dzięki że pytasz, szczerze mówiąc poprawiło się mocno - aż musiałem się cofnąć i przeczytać co napisałem wcześniej. 
Myślę, że aura świąt zrobiła swoje. Sylwester również był dla mnie dołujący. 

Od tego czasu jakoś tak mentalnie, symbolicznie zamknąłem kilka rozdziałów w moim życiu - skupiłem się na poprawie mindsetu. 
Nie karmię się tym co w mediach, bardziej kontroluje własne myśli i emocje, zmieniłem focus, nie babram się w przeszłości, zaakceptowałem kilka faktów. 
Przyjemnie jest zacząć nowy rok z czystą kartą, z dobrym nastawieniem. 

Takie "momenty" i późniejsze odbicia dają słuszną życiową lekcje, że z każdego dołka da się wyjść, byle w głowie i w emocjach sobie poukładać, a z czasem reszta również prawdopodobnie wejdzie na lepsze tory. 

Never Back Down. 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.01.2022 o 21:45, Peter Quinn napisał:

Zmieniłem focus, nie babram się w przeszłości, zaakceptowałem kilka faktów. 

 

Jak poradziłes sobie z przeszłością? Jakieś metody polecisz? 

 

Ja nie mogę sobie darować kilku decyzji życiowych, wyborów, których teraz mam konsekwencje. Stoje w martwym punkcie od kilku lat. Bardzo też cierpię z tego powodu. Dochodzi już do tego że idę do kardiologa z powodu kilkumiesięcznych bólów, kłocia serca. Pewnie na tle nerwowym, ale warto sprawdzić. 

 

Nie potrafię być szczęśliwy, a mam dzieci i to przelewa (mimo że nie chce, że nie celowo) się to na nie. Widać brak szczęścia, to widać po oczach i nie da się tego ukryć.  :(

Edytowane przez Songohan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 1/30/2022 at 9:01 AM, Songohan said:

 

Jak poradziłes sobie z przeszłością? Jakieś metody polecisz? 

 

Ja nie mogę sobie darować kilku decyzji życiowych, wyborów, których teraz mam konsekwencje. Stoje w martwym punkcie od kilku lat. Bardzo też cierpię z tego powodu. Dochodzi już do tego że idę do kardiologa z powodu kilkumiesięcznych bólów, kłocia serca. Pewnie na tle nerwowym, ale warto sprawdzić. 

 

Nie potrafię być szczęśliwy, a mam dzieci i to przelewa (mimo że nie chce, że nie celowo) się to na nie. Widać brak szczęścia, to widać po oczach i nie da się tego ukryć.  :(


@Songohan Możesz coś więcej na ten temat opisać? 

Ja przechodziłem załamanie nerwowe już kilka lat temu, przez co w szerszej perspektywie widzę, że za jakiś czas pewne rzeczy przestaną mieć dla mnie takie znacznie. 
Mam natomiast tendencje do rozpamiętywania, pewne rzeczy mnie mocno ruszają. 

Teraz, gdy znów miałem spadek w życiu, nauczony na własnych błędach trochę łatwiej uporałem się z pewnymi mechanizmami w psychice, 

poza tym już raz się podniosłem, więc wiem że potrafię. 

Dowiedziałem się jednak, że jest coś takiego jak ruminacje, które pojawiają się po jakichś traumach etc: 
https://emocje.pro/niebezpieczny-umysl-ruminacje-przejmowanie-sie-rozpamietywanie/
https://emocje.pro/ptsd-zaburzenie-stresu-pourazowego/ 

Zaobserwuj swoje myśli - jak często katujesz się czymś, na co nie masz wpływu? W kółko wałkujesz ten sam scenariusz z przeszłości, zastanawiasz się co mogło pójść lepiej, co by było gdyby? Ja powiem Ci szczerze, że w czasie gdy pisałem ten post byłem w takim stanie, że choć wkurzałem się i mówiłem sobie, że o czymś myśleć nie będę, to potem np. brałem prysznic i nagle przyłapuje się na tym, że ciągle się katuje... albo jadę samochodem, znowu jakieś myśli, więc pojawia się złość i mocniejsze wdępnięcie w pedał gału. 
Trzeba zaobserwować te myśli, które się zapętliły i znaleźć drogę wyjścia z tego. 

 

Mogłem i być może powinienem iść do psychologa. Jeśli masz kogoś zaufanego to czasem warto, ponoć potrafią pomóc. 

Ja mam trochę buntowniczą naturę i tak jak nie ufam często lekarzom, tak też pod wpływem negatywnych obserwacji w związku z psychologiem mam problem by zaufać "specjaliście". 
Nie polecam tego sposobu każdemu, bo każdy musi znać siebie uczciwie na tyle, by wiedzieć co mu pomaga. 

Czasem trzeba się wypłakać - te emocje też są po coś. Ja miałem wiele takich momentów na przestrzeni lat, gdzie w jakiś dzień coś takiego mnie łapało, że musiałem usiąść w kącie i wypłakać się z całego bólu - a ta fala przychodziła nagle, trzymała trochę i po wypłakaniu dawała jakąś ulgę. 

Warto obserwować swoje sny - one w dość ciekawy sposób obrazują nam to, co w nas głęboko podświadomie siedzi. 

Zrób coś, co zmieni otoczenie w Twoim życiu - to może być mała lub większa podróż, ale też remont mieszkania... Jakieś nowe hobby. 
Często ludzie przez ból przeszłości skaczą na głęboką wodę i robią coś, czego wcześniej nie robili, co daje im nowe doświadczenia, które wypierają stare. 

Zastanów się, co Tobie pomaga? Każdy ból jest po coś i jeśli teraz coś Cię boli, tzn. że coś musisz przerobić. 
Ale nie w sposób wiecznego wałkowania tego samego i katowania się, bo to błędne koło . 

Musisz wyciągnąć lekcje z tego co się stało. Ta lekcja ma polegać na tym, że jak już przewałkujesz i zrozumiesz przeszłość, to ją zamykasz i patrzysz dalej w teraźniejszość i przyszłość, bo tylko to się liczy. 
 



Ja mam bujną wyobraźnie i wiesz co mi pomaga...? 
Gdy utożsamienie się z fikcyjnym bohaterem jakiegoś filmu czy serialu. Nie wiem, czy to jest dobry pomysł, ale mi pomaga. 
Nadaje jakąś wartość temu, przez co przechodzę. Ten bohater czasem pokazuje mi drogę. 

Filmiki motywacyjne mają też tą moc, że pomagają przekuć ten ból który czujesz w coś większego. 

Opisz to przez co przechodzisz, to forumowicze na pewno spróbują Ci pomóc. 

Edytowane przez Peter Quinn
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.