Skocz do zawartości

Rozważania - czemu w Polsce (i nie tylko) jest tak mało szczęśliwych ludzi?


Mosze Red

Rekomendowane odpowiedzi

11 godzin temu, Leniwiec napisał:

Odpowiedź jest prosta. Bo ktoś tym  ludziom wmówił: 

 

Co muszą posiadać, albo co robić, żeby być szczęśliwymi, tak oto powstała samonakręcająca się machina frustracji.

Z mojej perspektywy to wygląda tak, że to wieczne poszukiwanie, czyli niepokój ducha jest ceną jaką płacimy za świadomość odrębności czyli poczucie tożsamości co wynika z naszej zdolności to organizowania się jako osoby.

 

I jak zauważył Mosze jest to widoczne po spełnieniu warunków koniecznych by uwolnić potencjał, który szedł w 100% na przetrwanie.

Dlatego imo szkoły duchowe zapewniają to swoim adeptom w klasztorach czy innych miejscach nomen omen odosobnień.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, vodkas85 napisał:

Ludzie są nie szczęśliwi, ponieważ nie mają swojej drugiej połówki.

Powinni mieć, kochających partnerów i partnerki.

Dwoje albo troje dzieci, wielki dom z fotowoltaiką.

Nowy niemiecki samochód co trzy lata, albo Teslę.

Własną dobrze prosperującą firmę, albo kierownicze stanowisko w międzynarodowej korporacji.

Duża rodzinę, aby jeździć do nich w gości nową Teslą, tak aby wszyscy widzieli i zazdrościli.

Zapomniałeś dodać o zakupach w Ikei.

  • Haha 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, balin said:

jakąś tropikalną wyspę. Wydaje się sielanka. Ale, ale. Facet mówił, że strasznie dużo czasu poświęca na rzeczy, które my mamy bez większych problemów. Przede wszystkim zdobycie i przygotowanie pożywienia jest udręką. Trzeba dbać o poletko z cebulą, marchewką itp. żeby dostarczać organizmowi jakieś witaminy i związki ważne dla zdrowia. Miał też kury, a to przede wszystkim jajka. Ale kury potrzebują zboża, albo paszy. Kury też uciekały do dżungli i już nie wracały Trzeba łowić ryby małe, żeby tymi małymi nęcić te duże

 

Jak ja się nie mogę nadziwić, jak wy kochacie wyważać otwarte dawno drzwi! 

 

Przecież są rejony i kraje w Europie, gdzie jest klimat subtropikalny i takaż roślinność oraz Lidl za rogiem. Sam w takim miejscu żyję. Dzisiaj pogoda na opalanko, na wiśni mam już pąki. Jest połowa stycznia. Wszystkie podstawowe problemy w tym kraju już człowiek dawno rozwiązał, koryto rzeki, z której biorę wodę, czyści właśnie koparkami gmina, można spokojnie szukać swojego szczęścia, w lesie, z kryptowalutami, plastikowymi modelami, roślinkami, spacerami z dupami...   

To nie, będą szukać usprawiedliwień, że przecież zamordyzm, bankructwo, socjalizm, feminizm i ogólniejszej natury spierdolenia, a największe w... swojej własnej głowie.

 

Wczoraj byłem na starówce w Sanremo i był akurat protest no vaxów. Przysiadłem na chwilę, żeby poczuć ten klimat, bo tutaj to jest jedno z ostatnich miejsc, że ktoś wstaje od jedzenia i chillouciku, by przeciwko czemuś protestować, coś jak strajk w watykanie i słucham tych ludzi, kto co mówi, jak inni reagują. I taki obrazek, gostek jakiś działacz z afryki wygłasza płomienne przemówienie, jak to staruszek gdzieś tam nie mógł z poczty pobrać renciny, bo obostrzenia i żeby się przyłączać do nich, bo jest ich tutaj 50 tysięcy w całej prowincji! Na murku siedzą jakieś nastoletnie dupy i wolno żują frytki z makdonalda, coś tam udają że słuchają. Emigracyjna Rumunka, jako jego przyboczna, również dokłada do pieca. I żeby zgłaszać pisma do lokalnych prokur a nie bać się karabinierów, bo wśród nich też jest 5000 niezaszczypionych. Sunę wzrokiem dalej, przy budce z kebabem stoi dwóch carabinieri. Nie wiadomo, czy przyszli tu to coś ochraniać, czy po prostu przechodzili, wydają się najbardziej być skupieni na tym, by do kebsa podano odpowiedni sos.. Obrazek jak z Durera:

 

64_266250_lowres__88309.1590245348.jpg?c

 

 

Także widzisz, możesz stać z nimi, stać pod makiem, łowić ryby na pobliskim pirsie, lub w ogóle nie zjechać z gór, jak ja dzisiaj. Śpiew ptaków, czysta woda, witamina D. 

 

A jeszcze dziś rano przyjechał jakiś ludek na zdezelowanej pandzie ze strzelbą i przepraszał mnie wylewnie, bo ganiają świnie (przed moim domem jest zawrotka), żeby mi ogródka i wjazdu nie ryły. Jakbym coś takiego jadał i dobrze zagadał, to jeszcze by mi na rożen wrzucił. 

 

Gościu już przetarł szlak, przeżuł rzeczywistość, nawet coś zarobić można, postawił tylko dwa warunki, żeby nie być .ujem i defetystą, zresztą, przecież można i samemu pojechać i osiedlić się kawałek dalej, a od niego ukraść know-how, które zresztą wrzucił na publicznej licencji do swoich social mediów. To ciągle węszą podstęp, że ktoś ich chce w .uja zrobić, szukają na końcu świata, odkładają w czasie, gdyż zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia, obowiązki wobec ojczyzny, własnej głowy, cele, nofapy... jaki ja mam z tego ubaw.  

 

 

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Iceman84PL napisał:

kościół wmawia poczucie winy

Kilka razy w tym wątku pojawia się temat kościoła. Daleko mi do idealnego katolika, ale myślę, że biblię często ludzie interpretują w oparciu o swoje deficyty i kompleksy, zamiast skupiać się na tych rzeczach, które są pozytywne i budują. Ja swój system wartości budowałem właśnie w oparciu o naukę katolicka. Sama koncepcja życia po śmierci pozwala uwolnić się od presji związanej z rzeczami materialnymi. Do tego promuje pomnażanie talentów, a elementem redpilowym jaki pojawia się na naukach przedmałżeńskich jest stawianie Boga ponad kobieta. Boga rozumiem tu jako wartości, szacunek i mądrość. Być dobrym katolikiem to nie znaczy być dobrym i spolegliwym, ale przede wszystkim mądrym. Święty może być tylko Bóg. Granat w postaci pedofilii został wyrzucony celowo i skutecznie. Z takimi argumentami nie można dyskutować. Nie mniej mi chrześcijaństwo ułatwiło drogę do szczęścia. Teraz kiedy kościół został praktycznie wyeliminowany media i korporacje mogą już w ogóle swobodnie programować masy jak chcą. I wcale to bliżej szczęścia nie będzie. 

 

A jeśli chodzi o cel życia to uważam, że nie ma wiele wspólnego ze szczęściem jako przyjemnością. Myślę, że celem życia jest są doświadczenia i odczucia. Na tym świecie są bardzo intensywne. Najlepiej to widać właśnie w relacjach z ludźmi. Kiedy jesteśmy potrzebujący, czujemy odrzucenie, albo poczucie winy można te uczucia obserwować i zastanowić się co z nimi zrobić. Dzięki temu następnym razem jesteśmy lepsi. I taki dla mnie jest cel życia, żeby nauczyć się obsługi tego świata i grać na nim jak na klawiszach. 

Edytowane przez Terve
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, antyrefleks napisał:

Od lat dawkuje duże ilości wit D. Czasem miewam od tego przerwę. Po dłuższej przerwe od dawkowania w okresie jesiennoyzimowym czuje gorsze samopoczucie. Kładę głowę, że w grecji/włoszech jest mniejsza ilosc samobójstw i spierdolenia. Dałbym wiele aby móc mie cały rok wiosnę/lato, to jest moje ciche marzenie, aby tak sobie ułożyć życie. Podsumowując, moim zdaniem pogoda robi tutaj furorę.

 

Już dawno doszedłem do wniosku, że w Polsce jest po prostu za zimno i są za duże wahania temperatur. Na jakichś karaibskich wysepkach masz kilka stopni różnicy w skali roku, a u nas z dnia na dzień temperatura potrafi spaść o kilkanaście stopni, do tego zimny wiatr, nawet w lecie. Dobrej pogody w Polsce jest około 3-ech miesięcy, a tak to chłodno, zimno, albo bardzo zimno. Też ciężko być na luzie, kiedy ciągle jesteś zmarznięty i trzeba siedzieć przy grzejniku. Często się słyszy, że w biednych, ale ciepłych krajach ludzie są szczęśliwi i pozytywnie nastawieni, np. na Kubie. Trochę kiedyś w lecie siedziałem na południu Francji, to było bardzo przyjemnie. Przez prawie miesiąc ciągle temperatura między 25, a 30, kilka dni z upałem, wieczory ciepłe. Trzy razy popadało krótko. Prawdziwe wakacje. :)

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minutes ago, Anonim84 said:

. Trochę kiedyś w lecie siedziałem na południu Francji, to było bardzo przyjemnie.

Coś w tym jest. Dla samych Francuzów "północ", Dunkierka, Calais, to Syberia, a konieczność pracy tam, czy wyprowadzenia się, to jak zesłanie. 

 

Z kolei na Karaibach faktycznie ludzie są weselsi, bardziej pozytywnie do życia nastawieni, choć często mało co mają. 

 

Ale nie można wszystkiego na klimat zrzucać. 

 

Po przemyśleniu dochodzę do wniosku, że istotnym czynnikiem odczuwania szczęścia jest to, czy musisz codziennie o wszystko walczyć. O wyniki w pracy, o nowych klientów, o miejsce w przedszkolu, o szybszy dojazd, etc. U nas praktycznie o wszystko trzeba walczyć, więc większość nie ma czasu na szukanie wewnętrznego spokoju i stabilizacji. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, vodkas85 said:

Ludzie są nie szczęśliwi, ponieważ nie mają swojej drugiej połówki.

Powinni mieć, kochających partnerów i partnerki.

Dwoje albo troje dzieci, wielki dom z fotowoltaiką.

Nowy niemiecki samochód co trzy lata, albo Teslę.

Własną dobrze prosperującą firmę, albo kierownicze stanowisko w międzynarodowej korporacji.

Duża rodzinę, aby jeździć do nich w gości nową Teslą, tak aby wszyscy widzieli i zazdrościli.

 

Żyć, aby dożyć do emerytury i aby na starość miał ktoś ci podać szklankę wody. Czy my aby nie jesteśmy niewolnikami? Całe narody jadą na schemacie szkoła, rodzina, praca,emerytura i szklanka wody. Pojebany świat.

 

 

 

A co w tym takiego strasznego? Co jest złego w normalnej rodzinie gdzie nikt nikogo nie zdradza i dwoje dorosłych ludzi się ze sobą dogaduje? Jaką masz optymalną alternatywę dla tego schematu? 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, Anonim84 napisał:

Już dawno doszedłem do wniosku, że w Polsce jest po prostu za zimno i są za duże wahania temperatur.

W Polsce to jest zimno, ciemno i do domu daleko, kraj permanentnego smutku i zjebanych ludzi o mentalności chłopa pańszczyźnianego z Carskiej Rosji. Dużo musiałoby upłynąć szamba w Wiśle żeby coś tu się na lepsze zmieniło, ludzie stąd spierDalają nie dla kasy (jak się powszechnie sądzi) ale dlatego spokoju, uciekają w miejsca gdzie można normalnie pracować, normalnie zarobić i normalnie żyć na luzie w rozwianej bluzie.

Edytowane przez Ace of Spades
  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo nie macie dla kogo żyć. Z kobietami chujowo, bez kobiet jeszcze gorzej. Facet musi mieć możliwość zadbania o czyjeś bezpieczeństwo. Ja wtedy czułem się najszczęśliwszy (tak mi się wydaje xD) Inna sprawa, że trzeba znaleźć osobę, która to doceni (kurwa da się skoro je wszystkie oszukano?)

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała popkultura bazuje na miłości oraz na szczęściu. Filmy, seriale, książki, muzyka, cała konsumpcja opiera się na dwóch deficytach, czyli miłość i szczęście. A skoro na deficytach opiera się praktycznie całe konsumpcyjne życie to znaczy, że większość ludzi tych rzeczy nie ma, nie doświadcza w ogóle lub w bardzo małym stopniu, albo nie do końca umie zdefiniować. Ludzie bazują na idei szczęścia i miłości, o której po prostu gdzieś przeczytali lub usłyszeli. Przykład romantyzmu, jednego z największych gówien w historii. Romantyzm wyrządził wielką krzywdę całym pokoleniom mężczyzn. Kobieta-eteryczna istota. Do reszty popierdoliło. Dlatego mówię. Trzeba samemu myśleć krytycznie non stop, całą dobę. Niczego nie przyjmować za pewnik. Przyznam, że "szczęścia", albo "miłości" nigdy nie odczuwałem w tym stanie warunkowanym przez społeczeństwo powiedzmy i różnych guru. Mnie nawet miłość i szczęście nie obchodzą, bo rozumiem fundament tego świata. A fundament tego świata to silny zjada słabego. Zjadamy się. Jak świadomy umysł może zaakceptować taką konstrukcję rzeczywistości? Nie może i się męczy moim zdaniem, albo nie myśli o tym, ale podświadomość pracuje. Przechodzę ewolucję filozoficzną i dostrzegam piekło rzeczywistości, w której jestem pionkiem, bytem z ograniczoną percepcją, który nigdy o niczym ważnym się nie dowie. Wszystko, co robię ma niewielkie znaczenie, co daje pewną ulgę.

 

Bardziej skłaniam się do budowania sytuacji, w której nie muszę brać na siebie odpowiedzialności za nic, tylko za siebie. Na moście nie buduję, a emocje się przewijają i znikają. Nie ma stanu stałego, tylko nieustanna zmiana. Stawiam na tworzenie znośnej rutyny dnia codziennego, żeby nie mieć w głowie meksyku, że coś znowu trzeba zrobić wbrew sobie.

 

Trochę zmieniłem narrację, to prawda. Nie czuję się ostatnio sobą, a moja główna postać to pustelnik śmieszek, który niewiele rzeczy bierze na poważnie.

 

Żyjemy już w rzeczywistości bez zasad i to mnie boli najbardziej, bo to oznacza chaos i trudności w podejmowaniu decyzji, w prognozowaniu.

 

Od pewnego czasu przypominam sobie o sytuacji, w której jebany polski rząd zamknął lasy. Mnie to załamuje. To ja całe życie działam odpowiedzialnie, ogarniam, a w nagrodę dostaję coś takiego za podatki i inne gówno? Myślę, że każdego to w pewnym stopniu dotyka. To idzie do podświadomości. Dałem się osłabić, albo osłabiłem wolę tymczasowo. Niestety dużo gówna się wylało, o tym mówię. Chyba widzimy, co się dzieje. Nie mam pojęcia, w jaki sposób na to reagować. Gniewem, agresją, później przyzwyczajeniem, akceptacją i zamianą w robaka. To jeden z przykładów.

 

Ale nawet, jeżeli jestem pochmurny to i tak prędzej mężczyźnie pomogę niż kobiecie. Pamiętajcie o tym ludzie xD Musimy sobie pomagać, bo nie ma nikogo innego. I wiem, że całą "energię miłości" powinienem przekierować na siebie, a nie na innych, żeby zyskać nowy poziom percepcji. Siebie lubić, kochać, szanować, cokolwiek, a nie uzależniać swojego stanu od innych ludzi, którzy sami są w chuj niestabilni. Jebać miłość i szczęście. Tylko warunkowane cierpienie uczy, dobrowolne poddanie się męce dnia codziennego oraz praca, trening, dyscyplina.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Barry napisał:

A co w tym takiego strasznego? Co jest złego w normalnej rodzinie gdzie nikt nikogo nie zdradza i dwoje dorosłych ludzi się ze sobą dogaduje? Jaką masz optymalną alternatywę dla tego schematu? 

Jedyną alternatywą jaką widzę, to ściągnąć do naszego kraju Mokebe, Habibi, Tailandki i Himalajki😅

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minutes ago, Ace of Spades said:

 żyć na luzie w rozwianej bluzie.

Zajebiste. Kradnę! 😁

30 minutes ago, antyrefleks said:

 trzeba znaleźć osobę, która to doceni 

Ta. Marzenia też trzeba mieć. 😁

57 minutes ago, Barry said:

A co w tym takiego strasznego? Co jest złego w normalnej rodzinie gdzie nikt nikogo nie zdradza i dwoje dorosłych ludzi się ze sobą dogaduje

Jak ci się uda taką założyć, to koniecznie daj znać i opowiedz jak ci to wyszło, skąd myszkę wziąłeś, etc. Serio piszę. 

 

Biorąc pod uwagę skromne ratio 1:200 podane przez  @absolutarianin, żeby znaleźć "normalną", to trzeba naprawdę dużo materiału przerobić. Nie każdemu się chce, nie każdy ma możliwości.

 

Ergo cena tego "szczęścia" mocno wygórowana się robi już w samym czasie i pieniądzu, a jeszcze emocje dochodzą. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem nawet więcej: rozważania kolegi @Mosze Red (tylko nam, Kolego, nie filozuj więcej niż dzień w roku, bo co się stanie z forum, jak i Ty pierdolniesz wszystko i wyjedziesz w paragwajskie Bieszczady? Hejterzy nas dojadą i reszta też będzie musiała pakować manatki)  są prawdopodobnie cykliczne u schyłku każdej cywilizacji, niezależnie, czy odrobiła swoją lekcję, czy nie.

 

To, co zarysowałem w poście powyżej, uważam za szczytowe osiągnięcie cywilizacyjne w całej nowożytności i reszta to tylko nieudolnie naśladuje. Jedni rozdmuchują bez końca bogactwo i szczęście rozumiane jako dostatek materialny, jak robił to amerykański sen, inni akcentują idealnie karne i odpowiedzialne za każdą odpadową mechaniczną, czy ludzką śrubkę społeczeństwo, jak robili to Niemcy, wreszcie inni realizują doskonały kopiec termitów jak azjaci, doskonale kreatywną rzeźbę w gównie jak Ruscy, kulturę wyjebki, chlania i tańca jak latynosi etc. etc. (dlatego niekoniecznie chce mi się zapierdalać gdzieś na drugi koniec świata, gdzie mnie zjedzą razem z samolotem), są wreszcie globalni szydercy i żartownisie, którzy robią im kuku względem ich wyjątkowej słabości, charakterystycznej dla ich systemu, ale wszystkie te postawy łączy wspólny mianowik charakterystyczny zarówno dla jednostki, jak i masy, że przechodzą oni przez trzy etapy rozwoju:

 

-------------------------

1. indywidualnościowy

2. społeczny

3. duchowy

-------------------------

 

Jedynka to taki typ, którego każdy z nas zna, który musi sobie coś udowodnić, że jest zajebisty i gwiazdorzy, gdzie się da, wyrywa panny dla sportu, taki chadeusz, aktor, showman, lowelas, ale również gościu, który sprawdza się w dżungli z 4x4, albo na macie, czy w innej akrobatyce cielesnej, czy umysłowej, bo może być to również jakiś mega mózg, haker, chińczyk układający 10 kostek rubika w 30 sek. whatsoever..

 

Dwójka to przeobrażenie jedynki, która poczuła jakąś misję, była tym nielubianym grubasem z pierwszej ławki, którego ignorowały kobiety i mimo, że spuszczał każdemu wpierdol na górce po lekcjach, niczego to nie zmieniało, więc poczuł misję ustawiania świata pod siebie, albo zwyczajnie kapnęła się, że życie solo na dłuższą metę jest nudne i upierdliwe, a przede wszystkim, ciężko ze sobą samemu wytrzymać, jeszcze bardziej niż z innymi. Da się, jak się człowiek uprze/zepnie poślady, ale po co?  Zwołuje on podobnych sobie społeczników, którzy dojrzeli do grupy dwa i tworzy z nimi 'doskonałe' systemy z milionami ofiar, jak nie fizycznych, to psychicznych wraków, rodziny, kluby, klany i państwa, napierdala drugich, kłóci się między sobą o najmojszą rację i najlepszą wersję. Krzyżuje, pali i truje klany konkurencyjne, które ufundowały swoją ekipę na odmiennych nieco fundamentach, czy wartościach, przy użyciu wszystkich najnowszych technologii, lub sam je rozwija rozwiązując problemy, które sam stworzył, etc. etc.

 

Wreszcie typ 3, to jest ktoś, kto z zażenowaniem patrzy na te dwa pierwsze i najchętniej, to by się czegoś napił, albo poszedł na pizzę, ewentualnie zamknął się gdzieś sam i nie musiał oglądać tamtych. Ostatecznie ma w .uju ile oni zaliczą tych panien, czy zagarną terenów i resorsów pod swój doskonały ustrój. Czasem zaczyna się zastanawiać, jak ten świat naprawdę wygląda, czy wyglądał i dochodzi czasem do tego, po czym uświadamia sobie, że właściwie nie ma się tym z kim podzielić i że wyrwał się niepotrzebnie przed szereg, bo jak się podzieli, to natychmiast zamkną go w psychiatryku, co też się często gęsto dzieje, jeżeli nie uświadomił sobie tego ostatniego dostateczne szybko, czy tam, 'nie zrównał do wyzwań swojej epoki', lub zaniedbał tę część swojego wyższego ja, czy też półkulę mózgu...

 

Ciekawostką jest to, że to się też tyczy mentalności całych grup, cywilizacji, są cywilizacje indywidualne showman'skie; agresywne, które chcą coś udowodnić innym i takie, które żyją w duchowej harmonii z przyrodą. Dopóki nie zawiodą i tamte pierwsze ich nie ubodą i zapierdolą dowolną metodą. Wtedy następuje tak zwana jesień średniowiecza, później epoka hellenistyczna, gdzie każdy łazi sam i patrzy, co by tu zeżreć, a na koniec proces zaczyna się od początku. I tak kręci się ten świat, choć niewiadomo, czy wokół własnej osi, czy raczej wokół c. żeby ciągle rodzili się kolejni nieszczęśnicy i żeby się nie skończył, na co wielu by i liczyło, ale nie ma.   

Edytowane przez absolutarianin
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, absolutarianin napisał:

 (tylko nam, Kolego, nie filozuj więcej niż dzień w roku, bo co się stanie z forum, jak i Ty pierdolniesz wszystko i wyjedziesz w paragwajskie Bieszczady? Hejterzy nas dojadą i reszta też będzie musiała pakować manatki) 

 

Nie jestem tak głęboko przeświadczony o swojej niezastąpioności to raz. a dwa to tylko 4h różnicy czasu :) 

 

Natomiast uważam, że w perspektywie czasu kierunki emigracyjne forumowiczów mogły by się zmienić z Tajlandii, która w tej chwili przoduje. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

szczęście to pełnia w trzech dziedzinach życia: zdrowie, relacje, zasoby (generalnie piramida Maslowa)

16 godzin temu, ManOfGod napisał:

To co piszesz jest oparte na piramidzie potrzeb Maslova,która jest mitem i została już dawno obalona

że coo? jak to obalona? spełnienie punktow z piramidy maslowa to podstawa szczęścia! Osobiście nie idzie mi w relacjach i jest to moja pieta achillesowa, nie wiem jak to zmienić...  myślę że zaspakajając tę potrzebę byłym w pełni szczęśliwy... niestety tracę już nadzieje. Mam zbyt wiele lęków, wstydu, nieśmiałości, unikam ludzi, chociaż paradoksalnie chcę z nimi przebywać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Perun82 napisał:
2 godziny temu, mac napisał:

fundament tego świata to silny zjada słabego.

 W ramki. Od tego powinno zaczyna się dyskusję.

Jak dla mnie to tylko wycinek „koła życia” do tego postrzegany oczami drapieżnika i spętany kajdanami logiki.

Imo ten fundament wisi w powietrzu otoczony  zewsząd: „chuj wie o co tu chodzi”.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, absolutarianin napisał:

Nie ma dowodów na to, że austriacki malarz wiedział o holokauście

Oddajmy głos Januszowi:

 

6 godzin temu, absolutarianin napisał:

Są natomiast dowody na kolaborację bolka z sb, ale kogo to dziś obchodzi.

Niestety. Papież i bolek doszli w Polsce do statusu legendy, tu bolek się przyznał:

Tu ludzie wyrazili swoje zdanie:

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Akadyjczyk napisał:

że coo? jak to obalona? spełnienie punktow z piramidy maslowa to podstawa szczęścia! 

Ludzie to jest przykład powtarzania jakiś mitów. Ta piramida,której Maslov nigdy tak nie nazywał nie mówiła o tym,że po zaspokojeniu tych poziomów człowiek będzie szczęśliwy. Ta teoria mówi,że ludzie zaczynaja najpierw spełniać potrzeby z dołu by przejść do innych co właśnie nie jest prawdą. Na przykład Vincent Van Gogh zajmował się malarstwem,czyli tą wyższą potrzebą,a nie ogarniał praktycznie żadnych pozostałych w tym tych niższych. 

Edytowane przez ManOfGod
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Ace of Spades napisał:

Ludzie, dajcie spokój z tymi Budddddami - wujek Dobra Rada

 

Budda jako pierwszy człowiek osiągnął oświecenie czyli stan całkowitego wyzwolenia od cierpienia.

 

8 prostych kroków do szczęścia według Buddy (studioastro.pl)

 

5 godzin temu, Terve napisał:

Daleko mi do idealnego katolika, ale myślę, że biblię często ludzie interpretują w oparciu o swoje deficyty i kompleksy, zamiast skupiać się na tych rzeczach, które są pozytywne i budują

 

Nie chcę cię martwić, ale w Biblii dokładnie w starym testamencie Bóg jest przedstawiony jako morderca i zwyrodnialec, który karze i zabija.

Pozwala również na bestialskie zamordowanie swoje syna, który kona w męczarniach 3 dni.

Po czym już w nowym testamencie Bóg staje się dobry?

Bóg, który kocha podobno wszystkich wybiera sobie żydów na naród wybrany a reszta ma być gojami, którzy mają im służyć😆

Już dawno badacze doszli do wniosku, że ta księga jest przepisana z innej religii w cywilizacji, której funkcjonowała.

 

Sam kościół katolicki w historii, której nam się przedstawia zawsze nakazywał wykonywać jego wolę i robił to siłą.

Karał, palił na stosie, mordował tych co się stawiali, mienił się instytucja, która ma kontakt z Bogiem🤣

 

Żeby mieć kontakt z Bogiem to trzeba wejść na jego poziom a zrobił to między innymi Budda osiągając oświecenie😉

 

Owszem księga Syracha i jego mądrości budują i są pozytywne.

 

Biblia Tysiąclecia - Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu - Syr 1 (deon.pl)

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, ManOfGod napisał:

Na przykład Vincent Van Gogh zajmował się malarstwem,czyli tą wyższą potrzebą,a nie ogarniał praktycznie żadnych pozostałych w tym tych niższych. 

Nie tylko Van Gogh. Niższych potrzeb jak np. poczucie bezpieczeństwa nie mieli np. Budda, Gandhi, Platon. Żyli w ciągłym strachu, nie mieli poczucia przynależności, tak jak Gandhi mówił, że jest ,, chrześcijaninem, buddystą, muzułmaninem i żydem". Mimo to spełnili ostatni poziom piramidy Masłowa, czyli potrzebę samorealizacji. A Marek? Żył w ciągłym strachu, niepewnej przyszłości, choroba a doszedł dużo dalej, niż wielu, którzy spełniali niższe poziomy potrzeb. Stworzył w końcu nr 1 w polskiej manosferze 😉

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Iceman84PL napisał:

Budda jako pierwszy człowiek osiągnął oświecenie czyli stan całkowitego wyzwolenia od cierpienia.

Trzeba zacząć od tego, czy w ogóle naprawdę żył jakiś Budda, podobnie jak Dżizus, w dawnych czasach ludzie nie znali anatomii, nie wiedzieli nic o serotoninie, dopaminie, noradrenalinie i neuroprzekaźnikach, do wszystkiego dorabiali religie i ideologie, we wszystkim doszukiwali się metafizycznych znaczeń i symboli.

Edytowane przez Ace of Spades
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Największy poziom realizacji i wszystkich innych potrzeb, mają narcyzi.

Co jakiś czas mam tą nieprzyjemność przebywać z jednym delikwentem, który:

Mówi że jest bogaczem,

Pracuje 24/7/365,

Jest męczennikiem,

Jest atletą i modelem,

Ma niesamowite plecy i układy,

Zna się nawet na fizyce atomowej,

Wszyscy mu zazdroszczą.

Jest to jedyny człowiek jakiego znam, który w swoim życiu osiągnął granice ludzkich możliwości. Vincent van Gogh, Jeff Bezos i Kulczyk to przy nim chuj. 

Edytowane przez vodkas85
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.