Skocz do zawartości

Dot. płacenie na pierwszych randkach


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem ciekawa jak to wygląda szerzej od strony kobiecej. Wiadomo, prawilnie byłoby tu napisać: "oh nie przeszkadza mi zapłata fifty/fifty na pierwszych randkach, mogę nawet płacić za pana". Czy tak to wygląda naprawdę? Dziewczyny, jakie uczucia wobec mężczyzny SZCZERZE, wywołuje u was równy podział kosztów na 1-3 spotkaniu, który wychodzi od pana? 

 

Powiem tak, ja swojemu pre-mężowi postawiłam wakacje zagraniczne po roku znajomości, bo po prostu w wieku wczesnostudenckim miałam dobre hajsy za hostessowanie na targach. Ale za pierwsze randki płacił on (herbata, piwo, żadne wymyślne knajpy). Potem się już dzieliliśmy. Byłam kiedyś na pierwszej randce, gdzie chłopak zapomniał portfela, z automatu pomyślałam, że to ciapa i co za żenua (dokładnie wołał mnie przez cały pub od stolika do baru, żebym zapłacila za piwo. Może nie przypadłam mu wizualnie xD).

 

Gdyby facet kazał mi płacić na 1 randce pomyślałabym:

- pewnie umawia się na dziesiątki spotkań i to nie jest dla niego w żaden sposób wyjątkowe

- jest postępowo-lewicowy xD

- jeśli byłby spoko - to taki bardziej ziom-kumpel

I nie miałoby znaczenia, że to piękny adonis.

 

Zaznaczam, że ja randndkowałam ostatnio dawno, w latach dwutysięcznych. Tindery mogły dużo zmienić w mentalności kobiet, ludzie masowo umawiają się na spotkania, jestem ciekawa jak to jest teraz z perspektywy kobiet.

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak poznałam męża to on chciał płacić za wszystko i tak robił, ja upierałam się, że będę za siebie płacić (ja miałam 21 lat, on 36 lat, więc wiadomo, że powodziło mu się lepiej), czasami to wręcz komiczne sceny były. Powiedział mi wtedy, że jak kiedyś się dorobię, to ja za niego będę płacić. I tak się potem stało, mój ówczesny narzeczony stracił pracę i zanim stanął na nogi przez rok ja płaciłam za wyjazdy na narty, noclegi, restauracje, praktycznie wszystko - ale wtedy mi się zaczęło bardzo dobrze powodzić.

Dla mnie to nie ma takiego większego znaczenia, zawsze chcę za siebie płacić, w innym przypadku zawsze jestem speszona - w domu nigdy się od nikogo nie pożyczało, nie chciało się nic za darmo, zawsze tato chciał za wszystko płacić, żadnego targowania i tak mi też zostało. Czasami wraz jest źle to odbierane, bo jak mówię, że zapłacę w gronie znajomych, albo w jakimś duecie - to można mi zarzucić pokazówkę. Tak nie jest. Kiedyś też zawsze płaciłam za koleżankę, bo jej się gorzej powodziło. Dzisiaj po latach się spotykamy, ona zarabia dobrze za granicą - upiera się teraz, że będzie płacić, bo ją stać.

Zadzwonili do mnie wczoraj znajomi z dawnych studiów podyplomowych, że będą w okolicy w niedzielę i wpadną na obiad - i ma być dwudaniowy ;), a wczoraj w nocy dzwonił brat, że w piątek z dziewczyną przyjadą na weekend, bo jego dziewczyna ma fryzjera umówionego w naszych okolicach (dzieli nas 250 km odległości więc mógł wymyślić lepszy bajer). Po prostu lubią nas odwiedzać i mieć u nas bazę wypadową na weekendowe wyjścia w góry. Ja się bardzo cieszę, bo lubię ich towarzystwo. Wiadomo, że muszę coś przygotować, upiec, ale to są dla mnie nieważne sprawy.

Jak ktoś ma czyste intencje, to się cieszysz, że możesz na kogoś wydać i zrobić komuś przyjemność, najgorzej jak ktoś myśli, że znalazł jelenia...

Ja lubię komuś robić prezenty, lubię zaprosić męża do restauracji, lubię to uczucie, że nie muszę liczyć każdego grosza. Cieszę się, jak dam po cichu bratankowi męża trzy stówy, które akurat mu brakowało do jakiejś turbohulajnogi na zawody, albo wpłacę tysiaka na żłobek, gdzie córka chodzi, bo akurat zbierają na jakąś salę do zajęć sensorycznych dla dzieci. Ja mam takie podejście do pieniędzy, że ich przesadnie nie liczę, a jakoś wpływają.

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Amperka napisał:

Jak poznałam męża to on chciał płacić za wszystko i tak robił, ja upierałam się, że będę za siebie płacić (ja miałam 21 lat, on 36 lat, więc wiadomo, że powodziło mu się lepiej), czasami to wręcz komiczne sceny były. Powiedział mi wtedy, że jak kiedyś się dorobię, to ja za niego będę płacić. I tak się potem stało, mój ówczesny narzeczony stracił pracę i zanim stanął na nogi przez rok ja płaciłam za wyjazdy na narty, noclegi, restauracje, praktycznie wszystko - ale wtedy mi się zaczęło bardzo dobrze powodzić.

Dla mnie to nie ma takiego większego znaczenia, zawsze chcę za siebie płacić, w innym przypadku zawsze jestem speszona - w domu nigdy się od nikogo nie pożyczało, nie chciało się nic za darmo, zawsze tato chciał za wszystko płacić, żadnego targowania i tak mi też zostało. Czasami wraz jest źle to odbierane, bo jak mówię, że zapłacę w gronie znajomych, albo w jakimś duecie - to można mi zarzucić pokazówkę. Tak nie jest. Kiedyś też zawsze płaciłam za koleżankę, bo jej się gorzej powodziło. Dzisiaj po latach się spotykamy, ona zarabia dobrze za granicą - upiera się teraz, że będzie płacić, bo ją stać.

Zadzwonili do mnie wczoraj znajomi z dawnych studiów podyplomowych, że będą w okolicy w niedzielę i wpadną na obiad - i ma być dwudaniowy ;), a wczoraj w nocy dzwonił brat, że w piątek z dziewczyną przyjadą na weekend, bo jego dziewczyna ma fryzjera umówionego w naszych okolicach (dzieli nas 250 km odległości więc mógł wymyślić lepszy bajer). Po prostu lubią nas odwiedzać i mieć u nas bazę wypadową na weekendowe wyjścia w góry. Ja się bardzo cieszę, bo lubię ich towarzystwo. Wiadomo, że muszę coś przygotować, upiec, ale to są dla mnie nieważne sprawy.

Jak ktoś ma czyste intencje, to się cieszysz, że możesz na kogoś wydać i zrobić komuś przyjemność, najgorzej jak ktoś myśli, że znalazł jelenia...

Ja lubię komuś robić prezenty, lubię zaprosić męża do restauracji, lubię to uczucie, że nie muszę liczyć każdego grosza. Cieszę się, jak dam po cichu bratankowi męża trzy stówy, które akurat mu brakowało do jakiejś turbohulajnogi na zawody, albo wpłacę tysiaka na żłobek, gdzie córka chodzi, bo akurat zbierają na jakąś salę do zajęć sensorycznych dla dzieci. Ja mam takie podejście do pieniędzy, że ich przesadnie nie liczę, a jakoś wpływają.

 

 

Jesteś w stanie w miarę obiektywnie ocenić atrakcyjność wizualna swoją i swojego faceta? Nie pytam złośliwie, jestem ciekaw...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mmario Dla mnie wizualna atrakcyjność u mężczyzny nie jest aż taka ważna. Mój mąż wygląda dokładnie jak Artur Andrus - toczka w toczkę. Ale tak samo jak on, potrafi na poczekaniu napisać wiersz rymowany.

Mi sporo osób mówiło, że jestem podobna do Jane Seymour, czyli dr Quinn. Jak byłam młodsza, to miałam spore powodzenie, nie ma w tym przesady. Teraz to trudno mi stwierdzić, bo już nawet w ten sposób siebie nie postrzegam. Oceniam siebie jako młódkę na mocne 7/10. Nie chcę sobie schlebiać, ale mam jakąś moc przyciągania. Ostatnio na sylwestrze byłam jedyną mężatką, a gość młody, przystojny się do mnie przykleił i bajdurzył, że jak weszłam to zmieniła się atmosfera spotkania. I tak by mnie chyba bajerował długo, ale tłumaczę mu, że mam męża itd. Potem poszedł gratulować mojemu mężowi takiej żony itd. A to byli ludzie w mojej grupie wiekowej, więc to nie jest tak, że jakiś starszy pan się zauroczył trzydziestką. Ja po prostu siebie bardzo lubię, lubię życie, to się czuje w towarzystwie. To więcej robi niż wygląd.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam śmiecham na to całe pierdolenie o niepłaceniu.

 

Ale zapomniałem, że jestem jedynym mężczyzną, którego spotkałem (w realu) przez już prawie 30lat mojego życia a który nie ocenia kobiet po wyglądzie i nigdy by nie zaprosił nigdzie żadnej kobiety tylko dlatego bo mu się podoba fizycznie więc nie mogę się wypowiadać za całe tabuny debili myślących fiutem :(

Edytowane przez Król Jarosław I
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo wy skąpe jesteście, nie chcecie za waszego wymarzonego mężczyznę zapłacić, nawet za herbatkę. Chcecie przecież przejąć męskie sprawy to i płacenie trzeba przejąć po całości. Jestem w pełni postępowo-lewacki i pozwalam na to xD

 

Jeszcze dobre, "kazał płacić" xD To kurwa powinno być naturalne, że wyciągasz własny portfel, jako dorosły człowiek i płacisz za siebie. Co wy kurwa jesteście małymi dziećmi, bez mózgu? Co za wstyd, ja pierdolę ludzie xD Spodziewałem się po tobie czegoś więcej, ale znowu się rozczarowałem. Nihil novi sub SOLe xD Ciekawe, jakie jeszcze zero-honorowe teorie wymyślicie i w jaki sposób przerzucicie winę na kolesi za to, że nie chcą czegoś robić, bo to w pełni sensowne xD Czekam.

  • Like 2
  • Dzięki 9
  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie widzę problemu po stronie chłopaka, że nie chce płacić za kawę dziewczyny, ale widzę problem po stronie dziewczyny, kiedy w momencie końca randki (na etapie knajpy) nie zgłasza, że płaci za siebie. W końcu równouprawnienia chciałyśmy 😊

Ja tak miałam (chciałam płacić za siebie), odzew po drugiej stronie był różny - niektórzy z marszu na to przystawali, inni grali białego rycerza i tego nie pacyfikowałam (podejście chłopaka do finansów na randce nie byłoby dla mnie żadnym czynnikiem rzutującym na ocenę tegoż chłopaka). Nigdy nie płaciłam za żadnego faceta, chyba że on na poprzedniej randce płacił za mnie i umówiliśmy się na rewanż. 

W obecnym związku do momentu pojawienia się dzieci (czyli przez jakieś pierwsze trzy lata) płaciliśmy za wszystko pół na pół lub zamiennie (pracowałam do dziewiątego miesiąca ciąży i pomiędzy ciążami). 

 

W pierwszej pracy miałam też kolegę, który był w związku (drugim do tego, bo żonę zostawił dla pewnej recepcjonistki) i zdarzało się, że sam z siebie płacił za mój lunch niczego w zamian nie oczekując, ale to był facet, który wiedział czego chce i na co go stać, i raczej nigdy nie miał potrzeby, by szukać odpowiedzi na pytania egzystencjalne na jakimś forum 😉 Był ode mnie starszy, bardzo przystojny, wyższy (były borowiec) i bynajmniej nigdy się w nim nie podkochiwałam. Ot, taki mega przyjaciel, który czerpał jakąś frajdę z takich rzeczy i szat na sobie z tego powodu nie darł, ani dylematów jak dalej żyć nie miał 😉

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, sol napisał:

 

 

Gdyby facet kazał mi płacić 

"Kazać mi płacić" na chwilę obecną może jedynie PGE i PGNiG.

Cytat

 

 Tindery mogły dużo zmienić w mentalności kobiet

W tym stwierdzeniu widać jakiś głęboki sens.

Edytowane przez Denzel
  • Like 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cokolwiek się nie napisze, to będzie źle.  ;)

 

Myślę, by lepiej płacić za siebie, po co ktoś ma potem wypominać, z resztą warto się rewanżować, to dobry gest, który warto okazać drugiej stronie.

Oczywiscie jestem b.szczera i byłoby super być zaproszonym (czyli mieć opłacone). 

 

Większość moich randek była 50:50, czy nawet ja opłacałam kawę,kebsika, czy nawet kolację (zdarzył się kolega, który ponoć dwa razy portfela nie miał przy sobie). 

 

Gody (czyli nasze ludzkie randki) mają swoje ramy - np.u niektórych gatunków ptaków (toki) samiec znosi pod gniazdo samicy różne kolorowe pierdółka. 

 

W naszej kulturze było tak, że mężczyzna zapraszał panią (czyli opłacał) na spotkanie.

Czasy się zmieniają, nic w tym złego.

Jeśli potrzebujecie spotykać się z kobietą, który układ finansowania atrakcji dot.spotkan ma być 50:50, to proszę bardzo. Rozumiem taką potrzebę i taktykę z Waszej strony i proszę znów na mnie nie wieszać psów...

Postponowanie zwyczaju, że zwyczajowo pan płaci za kawę/kolację jest... Niepotrzebne.

 

Nie dziwię się babskiemu mózgowi, w jakiś sposób chce dokonywać "selekcji" i sprawdzić, który samiec ma zasoby, a który nie. Musi to robić jak najszybciej. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, maroon napisał:

Panie chcą hurt, to mają hurt. 

 

O, to, to! Umawiacie się hurtowo, bo Tinder daje - złudne, ale tego nie dostrzegacie - nieograniczone możliwości wyboru, to jesteście traktowane hurtowo. Proste. 15 lat temu zawsze płaciłem za 1 randkę, ale to były inne czasy, jak się ktoś umawiał na 1, to było co najmniej 50% szansy, że będzie kolejna, a teraz to jakieś 10% (?), więc dlaczego miałbym od samego początku w to inwestować? 🤷‍♂️

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, lumineer napisał:

Ja nie widzę problemu po stronie chłopaka, że nie chce płacić za kawę dziewczyny, ale widzę problem po stronie dziewczyny, kiedy w momencie końca randki (na etapie knajpy) nie zgłasza, że płaci za siebie. W końcu równouprawnienia chciałyśmy 😊

Ja tak miałam (chciałam płacić za siebie), odzew po drugiej stronie był różny - niektórzy z marszu na to przystawali, inni grali białego rycerza i tego nie pacyfikowałam (podejście chłopaka do finansów na randce nie byłoby dla mnie żadnym czynnikiem rzutującym na ocenę tegoż chłopaka). Nigdy nie płaciłam za żadnego faceta, chyba że on na poprzedniej randce płacił za mnie i umówiliśmy się na rewanż. 

W obecnym związku do momentu pojawienia się dzieci (czyli przez jakieś pierwsze trzy lata) płaciliśmy za wszystko pół na pół lub zamiennie (pracowałam do dziewiątego miesiąca ciąży i pomiędzy ciążami). 

 

W pierwszej pracy miałam też kolegę, który był w związku (drugim do tego, bo żonę zostawił dla pewnej recepcjonistki) i zdarzało się, że sam z siebie płacił za mój lunch niczego w zamian nie oczekując, ale to był facet, który wiedział czego chce i na co go stać, i raczej nigdy nie miał potrzeby, by szukać odpowiedzi na pytania egzystencjalne na jakimś forum 😉 Był ode mnie starszy, bardzo przystojny, wyższy (były borowiec) i bynajmniej nigdy się w nim nie podkochiwałam. Ot, taki mega przyjaciel, który czerpał jakąś frajdę z takich rzeczy i szat na sobie z tego powodu nie darł, ani dylematów jak dalej żyć nie miał 😉

@lumineer

No i tu mamy prawdziwą odpowiedz na pytanie tytułowe. Płacił = wiedział czego chce = podziw i szacunek.

 

Dziękujemy. Resztę wypowiedzi odpuścić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takich skrajnych sknerusów też nie akceptuję. Byłam w wieku 20 lat w górach w jakiejś zorganizowanej grupie. Jeden gość do mnie podbijał ciut. Poszliśmy na szlak, dotarliśmy do schroniska. On już pracował, ja sobie dorabiałam, więc też coś tam miałam. Mówię mu, żebyśmy kupili jakąś gorącą czekoladę, albo kawę. On zobaczył ceny - 8 zł za kawę i tłumaczy mi, że on mi zrobi w domu takie trzy kawy, bo tu się nie opłaca, że to zdzierstwo. Ja mu mówię, że ja mu postawię, żeby tylko wybrał sobie kawę czy herbatę. Ale on nie, że on też mi nie pozwoli zapłacić, bo to absurdalne ceny za zrobienie kawy. 

Tłumaczyłam mu, że ci ludzie w tym schronisku się z tych kaw utrzymują i że wręcz przyzwoitością jest zamówić coś jak się dojdzie do tego punktu. Tu nie chodzi o te kawy czy herbaty, tylko o utrzymanie schroniska, którego utrzymanie byłoby nieopłacalne, gdyby wszyscy myśleli tak jak on.

Zamówiłam dwie kawy, on oczywiście swojej nie wypił. Miał mnie za skrajnie rozrzutną dziewczynę. Nie muszę tłumaczyć, że już więcej się nie spotkaliśmy.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minutes ago, maggienovak said:

 - np.u niektórych gatunków ptaków (toki) samiec znosi pod gniazdo samicy różne kolorowe pierdółka. 

 

Któryś z prezydentów USA pojechał z małżonką z wizytą na wielką farmę drobiu. Dziennikarze, te sprawy. 

 

Małżonce tłumaczą, że koguty nawet 30 stosunków dziennie mają. 

 

Małżonka do dziennikarzy, żeby poszli zapytać Prezydenta co on na to? 

 

Poszl i pytają "Co pan na to?" 

 

"No tak", odpowiada Prezydent. "Tylko proszę zapytać, czy z tą samą kurą?" 

 

  • Like 2
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, maggienovak napisał:

@Miszka

Nic w tym złego. 

Ładne/ładni nie płacą. Nie ma na co się obrażać. ;)

Nie... nie obrażam. W żaden sposób. 

 

Uczę się czytać w potoku słów (pozornie zaprzeczających postawie). Co naprawdę jest takie czy inne.

 

Wiesz. Ja lubię płacić na pierwszej randce. Czuję się z tym dobrze. Mogę płacić na kolejnych 2. Z tym, że jest max. Ale ja nie chodzę na randki 5-8 razy w miesiącu. No i jeżeli idę na randkę #1 (szybki lunch przy okazji bo akurat możemy/chcemy się spotkać) a osoba zamawia w restauracji "na max" to wtedy mam czerwoną lampkę. (szczególnie jeśli gdzieś we wcześniejszych rozmowach była mowa o oszczędnym podejściu do pieniędzy i rozsądku finansowym z jej strony).

Jestem za tym, żeby ten, kto zaprasza fundował. Ale oboje powinni dbać o równowagę. Jeśli nie może / nie chce fundować niech to powie.

Oczywiście manipulant(tka) nie powie.

 

Czy są osoby (nie ważne męzczyzni/kobiety) którzy lubią poczucie wykorzystania? Gdy nie zadbamy o równowagę ktoś w końcu poczuje się wykorzystany.

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie mam generalnie problemu z płaceniem za obie osoby, ale rozczarowuje mnie, gdy osoba zapraszana mimo wszystko tego nie zaproponuje. Uznaję to za kurtuazję, a nie przywilej. Ostatnio miałem okazję spotykać się z dziewczyną, która przyjmowała to trochę jakby taka była zasada. Gdy nie jesteśmy razem nie uważam, że tyczą się mnie takie zasady. Robię to właśnie z uprzejmości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uznaje ze bedzie skąpcem w zwiazku, i w zyciu. Moje pozytywne emocje i napalenie opadaja. Zaplace za siebie, ale nie przewiduje kolejnych randek. Jesli facet za mnie placi to jest to dla mnie sygnal, ze mu sie podobam, ze chce sie mna zaopiekowac, ze jego zasoby beda moimi zasobami i naszych ewentualnych przyszlych dzieci. Mialo byc szczerze to jest szczerze, to dziala na podswiadomie i mimiowolnie i nie bede w imie poprawności udawac, ze jest inaczej :)

Edit: wychodze zawsze z propozycja ze zaplace za siebie.

Jesli facet mi sie nie podoba i nie przewiduje kolejnych randek, to w sumie bez roznicy kto zaplaci 

Edytowane przez deomi
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Miszka napisał:

Czy są osoby (nie ważne męzczyzni/kobiety) którzy lubią poczucie wykorzystania? Gdy nie zadbamy o równowagę ktoś w końcu poczuje się wykorzystany.

Dokładnie.

Utrzymanie balansu wkładów/uczynków/poświęceń jest trudną sztuką.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, maggienovak napisał:

 

(zdarzył się kolega, który ponoć dwa razy portfela nie miał przy sobie). 

 

Stara ściema... napewno miał smartfon.

23 minuty temu, I1ariusz napisał:

Ostatnio miałem okazję spotykać się z dziewczyną, która przyjmowała to trochę jakby taka była zasada. Gdy nie jesteśmy razem nie uważam, że tyczą się mnie takie zasady. 

Zasady są po to żeby je łamać

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.