Skocz do zawartości

Dot. płacenie na pierwszych randkach


Rekomendowane odpowiedzi

Jestem facetem, ale źle się czuję jak czytam rozkminy niektórych pt "co by zrobić żeby nie wyjść na frajera, jak zapłacę gdy kogoś zaprosiłem". Po pierwsze może jestem (już) starej daty, ale dla mnie jest to kwestia podstawowych zasad dobrego wychowania.

 

1. Ten kto ZAPRASZA ten PŁACI! Wynika to z podstawowej kwestii - zapraszający  WYBIERA MIEJSCE. Przykład żeby co niektórzy lepiej zrozumieli. Jedziecie w podróż służbową z szefem i resztą firmy np. do Norwegii albo Szwajcarii. Szef zaprasza całą grupę na kolację. Na koniec wręcza każdemu rachunek za to co zamówił. Twój rachunek w przeliczeniu na PLN wynosi lekkie 1000 PLN. Gdybyś wiedział że sam za ta kolację będziesz płacił mógłbyś np. zamiast do restauracji iśc na kebsa.

 

Więc jeśli kogoś ZAPRASZACIE -niezależnie czy to potencjalna dziewczyna/żona, czy może kolega z pracy to jako ZAPRASZAJĄCY powinniście zapłacić. Osobnym tematem jest kwestia iż ta osoba powinna się zrewanżować!.  O tym w drugim punkcie.

Rozumiem że w różnych momentach życia mamy różną sytuację finansową. Czasami wręcz brakuje przysłowiowych 20 PLN w kieszeni. Dlatego jako strona zapraszająca możemy wybrać takie miejsce która odpowiada naszej obecnej sytuacji (nawet z założenia nie powinno byc zbyt drogie). W sąsiednim wątki inni podawali fajne przykłady randek z emocjami (zwiedzanie opuszczonego fortu, jakiś piknik w czasie wędrówki, lub chodźby wypożyczenie rowerów miejskich i przejażdżka za miasto. (wiem ze teraz jest Zima wiec zostają spacery i lepienie bałwana 😉

 

Czyli w skrócie. Jeśli Zapraszasz powinieneś zapłacić (jako zapraszający). Możesz za to pokombinować nad miejscem spotkania tak żeby nie drenowało kieszeni. 

 

2. Jest bardzo prosty sposób żeby wybadać jakie jest podejście dziewczyny do nas. Czy jesteśmy dla niej gościem ot darmowej atencji i przekąsek, czy też szuka czegoś więcej. Po prostu komunikujemy po 1-szym spotkaniu jeśli było udane; "słuchaj, fajnie się z Tobą bawiłem, jeśli Ty także spędziłaś miło czas, to liczę że tym razem Ty w ramach rewanżu coś zaproponujesz". To może być cokolwiek (coś taniego i prostego jak kawa z ciastkiem). Chodzi o to, że za jednym zamachem sprawdzamy dwie kwestie:

a) czy spodobaliśmy się na tyle, żeby lasce się chciało ruszyć 4 litery i pokombinować

b) czy ma normalne podejście do kasy, czy jest może z tych co to leżą i pachną a gość ma nadskakiwać i się starać.

 

Jeśli zaś ktoś jedzie "schematem" i "stawia" 2-gą i 3-cią randkę to wg mnie może mieć pretensję tylko do siebie, ponieważ boi się iż po odcięciu finansowania nagle jego oferta nie będzie atrakcyjna. To nic innego jak "lewarowanie" oferty. Skoro pierwsza randka "spotkanie na kawie" nie zatrybiła, to może jak na drugą zaproszę ją do drogiej restauracji to zrobię lepsze wrażenie. Owszem akcje w stylu "lecimy w weekend na Pizzę do Neapolu" robią wrażenie i pomagają w "domknięciu" znajomości, tylko wtedy nie można płakać że "...buuu, bo ona nie zapytała czy zapłaci za siebie". Albo jadę wersją "muzyk z gitarą" (czyli nastawienie na emocje a nie szastanie groszem), albo wersję "obracam w palcach złoty pieniądz" - czyli robię wrażenie statusem, ale wtedy nie płaczę gdy przyjdzie rachunek do płacenia.

 

 

Wersja dla TLDR:

Niezależnie od tego czy mówimy o randce z dziewczyną, czy spotkaniu ze znajomymi, to zapraszający zawsze płaci, ponieważ to on wybiera miejsce (które może być np. zbyt drogie dla zaproszonych). Jednak zapraszający może liczyć rewanż. Możemy dostosować miejsce spotkania do aktualnego stanu naszych finansów (z założeniem, że na 1-szej randce nie przesadzamy -bez "zastaw się a postaw się"!). Jeśli druga strona nie czuje się zobowiązana do rewanżu (u znajomych to rewizyta, w przypadku randek -zaproszenie na kolejną), to znaczy że powinniśmy sobie odpuścić, bo będziemy wykorzystywani finansowo. Dobrze jest jednak zakomunikować to wprost na koniec spotkania. Że teraz piłka jest po drugiej stronie. Jeśli będzie chciała kontynuować znajomość, to wymyśli coś fajnego. 

 

Edit:

Dodam jeszcze że nie uważam iż to facet zawsze powinien płacić za randkę (nawet pierwszą), To wszystko zależy jak to ustalimy przed spotkaniem. Można bowiem powiedzieć:

"Proponuję spotkanie w CostaCafe, ja kupię nam kawę/herbatę, Ty kupisz nam ciacha -co Ty na to? Odpowiada Ci wtorek?"

Jasny przekaz, miejsce w miarę tanie (można wybrać cokolwiek innego), nigdzie nie używam słowa "zapraszam" -które implikuje że to ja zapłacę.

 

Edytowane przez Zdzichu_Wawa
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm mi się zazwyczaj zdarza, że nawet koledzy/znajomi upierają się żeby za mnie płacić. Ostatnio byłam w takiej sytuacji i żeby nie było sprzeczek poszłam do toalety gdy znajomy zaczął zamawiać i sobie później zamówiłam i zapłaciłam. Nienawidzę jak stawia mi ktoś pokroju znajomego, bo dla mnie to jest zarezerwowane tylko dla relacji i po części wiąże się z jakimiś oczekiwaniami. Tak samo nie ma opcji na płacenie na przemian w takich relacjach. Nie będę płaciła za kogoś kto nie jest moją drugą połówką. Ew. czasem małymi kwotami ratuje czy jak ktoś nie ma na wodę, tylko wtedy nie oczekuję zwrotu. Mam też zasadę, że nie pożyczam.

 

W relacjach generalnie wolę jak szalka jest cięższa po stronie mężczyzny. Szczególnie, że o ile ja kiedyś będę zarabiać podobnie, tak teraz te dysproporcje zazwyczaj są pewnie 3-4 krotne. Niemniej, czasem coś proponowałam albo zrobiłam zakupy do domu.

 

Gdy miałam też ochotę ostatnio na wycieczkę to proponowałam, że każdy zapłaci za siebie, bo to już były spore kwoty. Ciężko by mi było przeżyć świadomość że ktoś zapłacił za mnie kilka k.

Jak sylwestra proponowałam to też to było jakoś rozdzielone.

Generalnie jak coś proponuje to nie podchodzę do tego z podejściem "Ty zapłać". :P

Ale to relacje 21 i 35+ , a nie relacje 21 i 21.

 

W kwestii pierwszych randek: kiedys jak bylam mlodsza i biedniejsza to bylo to dla mnie bardzo istotne, teraz niespecjalnie. Nie robi mi roznicy czy zaplace za siebie te 20-30 zł czy nie, ale to dopiero przyszło wraz z większymi zarobkami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem takie przeżycie za gołowąsa, na tyle traumatyczne było (wtedy), że do dziś pamiętam : ) Tzn. z perspektywy czasu może i zabawne, ale na pewno pouczające. Wybrałem się na randkę z bardzo fajną (jak mi się wydawało) dziewczyną. No i traf chciał, że durny kiep, czyli ja, wybrał sobie knajpę w której nigdy nie był. A wydawała mu się fajna, więc tam poszliśmy. Jako że było to w czasach innych cen (szlag, jak to brzmi, ale to było 20 lat temu jakoś), a w kieszeni miałem wtedy głównie płótno, czyli 20,25 złotych. Na dwie kawy starczy, czemu nie. Pizgało na dworze, nie dało się spacerować za darmo. To chyba zima była.

 

No i kurwa trafiłem, jak łysy grzywą o kant kuli. Starczyło tam na kawę. Jedną. Dla niej xDDD Wybranka nie zwracała na to uwagi : )

I siedziałem jak ten baran o suchym pysku.

  • Like 2
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pierwsze spotkanie najwygodniej jest zaoferować spacer. Nic nie kosztuje a można dokonać szybkiej weryfikacji jaki ma charakter dana delikwentka.

 

Drugie spotkanie - zwykła kawa lub herbata w kawiarni. Weryfikacja obycia panny.

 

Trzecie spotkanie -  chata i dajemy herbatkę i ciasto/ciastka :P

 

Bzyk :D

 

...

 

Wersja jeśli panna klei się do nas już od pierwszego kliknięcia.

 

Zapraszasz na chatę, wyciągasz wino i już masz zabawę :D Czasami nawet wino jest nietknięte :P 

 

PS: Obowiązkowo ustawić alarm w komórce za 30 min i wtedy decyzja, kontynuować czy nie, jak nie, to udać, że mamy smsa, pilną sprawę i spierdalamy :D

Edytowane przez Martius777
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak już wspomniałem w tamtym temacie, jeśli dziewczyna przynajmniej zaproponuję że będzie chciała zapłacić za siebie to już dużo. Nawet nie musi tego robić, ale sam fakt się liczy. 

A już w ogóle na mnie robią mega wrażenie dziewczyny które potrafią zapłacić same z siebie za siebie i za faceta 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Czy to coś złego? 

Moja była, niedoszła teściowa miała podobnie, ale czy to złe? Dzięki temu była zadbaną, wręcz atrakcyjną kobietą z łatwiejszą codziennością. ;)

Sama chciałabym mieć takie życie, ale to go mieć nie będę, dlatego nie będę krytykować wygód innych. ;)

Twojemu Teściowi chyba taki układ musiał odpowiadać? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Wolumen napisał:

Cholera wie, co teraz mam zrobić bo ogólnie mi pasuje ale kass mi wypływa w tempie astronomicznym. 

99,99% , że jak jej to powiem to mi powoe, ze ledwie koniec z końcem wiąze i wpędzi w poczucie winy.

A jest zima i cholera wie co innego zaproponować. Latem można na rower, spacee, nad jezioro, pobiegac itd.

@Wolumen

W sumie możesz i na omikrona zwalić i do wiosny przeczekać z nią w domu, bezpłatne masaże robiąc. Ale jak już teraz boisz się jej wprost powiedzieć, że szanujesz ciężko zarobiony pieniądz, że nie jesteś sknera, a facet rozsądny i oszczędny z natury, i przyszłościowo myślisz, a nie rozwalasz kasę bez sensu (a i kryzys wali do okna), to ja nie wiem jak się z nią dogadasz w kwestii finansów, jak kiedyś tam zamieszkacie razem… 

 

Odkąd czytam to forum (a krótko i wybiórczo) to niby dobrze tu koledzy radzą w różnych wątkach, do tego wielokrotnie powtarzają to samo, a i tak nie do wszystkich trafiają najprostsze prawdy 😊

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, maggienovak napisał:

@Amperka

Czy to coś złego? 

Moja była, niedoszła teściowa miała podobnie, ale czy to złe? Dzięki temu była zadbaną, wręcz atrakcyjną kobietą z łatwiejszą codziennością. ;)

Sama chciałabym mieć takie życie, ale to go mieć nie będę, dlatego nie będę krytykować wygód innych. ;)

Twojemu Teściowi chyba taki układ musiał odpowiadać? 

Nie krytykuję, tylko wyjaśniam, skąd u mojego męża taki sposób podchodów, a u mnie ten dąs.

Po prostu zupełnie inne wzorce. Teraz żyjemy tak normalnie, bez tego całego zadęcia, którego ja nie lubię i nigdy nie lubiłam.

Teściowa żyje i jest bardzo zadbaną kobietą (dużo młodsza była od teścia), ona pochodzenie robotnicze, on szanowany pan ze statusem. Wszyscy długo myśleli, że ja się będę wpisywać w tę kalkę tej relacji moich teściów, ale ja jestem zupełnie inna, a i mój mąż ponoć jest przeciwieństwem swojego (zmarłego już) ojca. Woleliśmy żyć na wsi, a nie w mieście (pierwsze oburzenie), a mój brak zachwytu nad całym klimatem profesorstwa, doktorostwa i jaśniepaństwa, to już był dla wszystkich zadziwiający (drugie oburzenie), a jak już założyłam sobie na działce ogródek, to się dopiero nasłuchałam. Tak, teść prawdopodobnie był zadowolony, a nawet sam zarządził taki układ. Ale jak było naprawdę, nie wiem.

Tak jak już wielokrotnie tutaj pisałam, ja wiem, że takiej kobiecie jest lżej, że jest zadbana, mniej urobiona, że dostatniej... ale ja po prostu bym tak nie potrafiła. Ja lubię zdrowy trud, lubię doprowadzać sprawę od początku do końca, lubię podnosić kwalifikację, stawiać sobie wyzwania. Uwielbiam klimat wspólnej, rodzinnej pracy tej typowo fizycznej, wieczorem piwko/soczek na tarasie z poczuciem dobrze wykonanej misji.

A myślę @maggienovak że Ty też taka trochę jesteś. Tak gadasz o tych ładnych paniach z apartamentów, gdzie metr chałupy kosztuje tyle, co dwa Twoje, ale myślę, że nie potrafiłabyś się odnaleźć w takim klimacie.

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Zdzichu_Wawa napisał:

Jestem facetem, ale źle się czuję jak czytam rozkminy niektórych pt "co by zrobić żeby nie wyjść na frajera, jak zapłacę gdy kogoś zaprosiłem". Po pierwsze może jestem (już) starej daty, ale dla mnie jest to kwestia podstawowych zasad dobrego wychowania.

 

1. Ten kto ZAPRASZA ten PŁACI! Wynika to z podstawowej kwestii - zapraszający  WYBIERA MIEJSCE.

 

2. Jest bardzo prosty sposób żeby wybadać jakie jest podejście dziewczyny do nas.

 

3. Dodam jeszcze że nie uważam iż to facet zawsze powinien płacić za randkę (nawet pierwszą), To wszystko zależy jak to ustalimy przed spotkaniem. Można bowiem powiedzieć:

"Proponuję spotkanie w CostaCafe, ja kupię nam kawę/herbatę, Ty kupisz nam ciacha -co Ty na to? Odpowiada Ci wtorek?"

Jasny przekaz, miejsce w miarę tanie (można wybrać cokolwiek innego), nigdzie nie używam słowa "zapraszam" -które implikuje że to ja zapłacę.

 

 

Tak, to są zasady wychowania, aczkolwiek :

1. Jak najbardziej się zgadzam.

Ale rozumiem też niepokoje młodych po pigułce, czy starych doświadczonych. Po prostu dociera do nas szybko, internetem, moda i zmiany w podchodzeniu do randkowania kobiet.

Nie jest tak źle, jak w Chinach, gdzie HONOR mężczyzny to zapłacić za wszystko, więc laski zapraszają koleżanki i randka polega na grupowym obżeraniu portfela gościa w ekskluzywnych knajpach, ale nie może przeciwko temu zaprotestować, albowiem ZASADY I HONOR.

Moda na używanie dźwigni rozbujanego ego lasek, czyli też obżeranie gościa na pierwszych randkach , przy tym nie oferując żadnego miłego towarzystwa, a feministyczne pierdy i żale, przychodzi do nas z USA.

 

2. ...dokładnie, i dlatego trzeba być elastycznym. Żadnych wyszukanych kolacji, dopóki nie wiadomo, że gdzieś to idzie, i jest dobrze.

Jeśli niewiasta wydziwia na poziom "ekonomiczny i prestiżowy" randki, to jest bardzo dużo informacji.

Rozumiem też, że młodym i niedoświadczonym , także lekko sfeminizowanym, ciężko jest mówić nie.

Może też ich drążyć frustracja, bo teoretycznie randka 50 PLN to nic, ale 20 randek po 50 PLN, bez efektu, to trochę gorzej.

A stopień wydziwiania kobiet wzrósł, także przeciętny gość musi dziś więcej randkować dla efektu.

 

3. Co sprowadza się do sprawy cohones u gościa. Jaja oraz obejście to chęć prowadzenia relacji od początku (jak to ma wyglądać), oraz unikania niezręcznych sytuacji.

Młodzi są dziś chyba trochę wystraszeni, a laski trochę bardziej roszczeniowe, także ciężko im prowadzić otwartej komunikacji i decyzyjności przy ustalaniu takich podstaw.

 

Skojarzyło mi się - randkowanie jest jak inwestowanie - nie inwestuj więcej, niż możesz w razie czego bez żalu utracić.

A jak jedziesz na ostro - to nie miej za złe, jak rynek Cię oskubie.  ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Fajnie opisujesz przeżycia wewnętrzne. Lubię Twoje wpisy, może z tej racji, że chciałabym mieć podobne życie do Twojego. ;)

Czy miałabym podobne podejście/sposób bycia, nawet gdyby mój status uległby zmianie? Na pewnoo wydawałabym więcej kasy, ale nie stałabym się atrakcyjną, kobiecą kobietą, pewnie ten fakt chciałabym zmienić poprzez płacenie ludziom od wizażu, stylizacji, treningów.

Wtedy mogłabym podbijać sobie uznanie, że jestem dziana, trochę zdobiona, a do stołu podaje swoje ciasta, dania. 😅😅

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Martius777 napisał:

Na pierwsze spotkanie najwygodniej jest zaoferować spacer. Nic nie kosztuje a można dokonać szybkiej weryfikacji jaki ma charakter dana delikwentka.

Mylisz się kochany kolego. Mówisz, że jesteś amerykańskim żołnierzem na misji uwolnienia złota z Ukrainy, albo innego ośrodka konfliktu międzynarodowego. Poszukujesz osoby zaufanej i tylko ona się nadaje. Musi zrobić przelew na 100 000 złotych, żeby kuriera opłacić, bo to musi pozostać strzeżoną do śmierci tajemnicą. I w ten sposób masz nie tylko ruchanie, ale też przelew na koncie. Jeszcze się niczego nie nauczyłeś? :D

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj randka to często nie randka tylko okazja do złowienia jelenia/ tani seks i od tego trzeba zacząć ;)

Moim zdaniem cała kwestia "płacenia" dotycząca pierwszych spotkań i rozbija się o tzw kredyt zaufania. Czym innym jest randka dwóch osób z mniej więcej tego samego grona towarzyskiego (znajomi znajomych) od dwóch randomów z Tindera. Płacenie za "obcą kobietę" wydaje mi się nieprzyjemne, zwłaszcza jeżeli nic nie wiemy o jej zwyczajach, tym kim dla niej jesteśmy. To trochę tak, jakby za sam fakt przebywania obok należała się jej danina.

Z drugiej strony pierwsza randka jest w takich przypadkach "zapoznawcza" i zwykle nie ma większego kosztorysu. 

 

@sol ja za siebie płaciłam, a i zdarzało mi się płacić za kogoś. To nie były duże sumy, bo nie robiłam z randek sportu/ nie miałam nigdy Tindera. Zasada jaką stosowałam była prosta- na pierwszych spotkaniach 50:50, bo się nie znamy/ cholera wie co z tego wyniknie i chciałam pokazać, że nie spotykam się dla czyjegoś portfela, co jest prawdą. Ogólnie nie lubię, jak ktoś za mnie płaci, czuję się trochę jak głupia gęś. Czuję się pewniej będąc tą, która wyciąga kartę niż czeka na mannę z nieba ;) . To też jest pewien wyraz stanowienia o sobie (jakkolwiek śmiesznie to nie zabrzmi),  poczucie bezpieczeństwa i pełnej swobody mówienia "nie" bez zażenowania. W grupie przyjaciół też zawsze jestem tą, która wychodząc do Biedry, pyta czy ktoś czegoś nie potrzebuje. To chyba uczciwie jedna z nielicznych pozytywnych cech w moim charakterze, lubię to w sobie :D 

 

 Natomiast rozmawiając ze znajomymi rozumiem, skąd u kobiet taka niechęć do tego procederu- "no bo Karolina, jak facet naprawdę Ciebie chce, to nie będzie miał problemu z płaceniem"- i choć Panowie tu się obruszą, czy faktycznie nie ma w tym zdaniu trochę racji?  Czy mężczyzna wobec kobiety, którą  jest poważnie zainteresowany pozwoli sobie na podobne zagranie? .Skoro chcesz mniej za mnie płacić (zwyczajowo to mężczyzna płaci, co jest logiczne, bo wynika z biologii; specjalistom od psychologii ewolucyjnej, którzy dziwnym trafem w tym temacie milczą nie trzeba tłumaczyć )to znaczy, że jestem dla Ciebie mniej warta, mówiąc brutalnie. Myślę, że to właśnie tu @sol tkwi haczyk w typowo babskim postrzeganiu problemu "płacenia za randki". Kobiety stale porównują, stale sprawdzają wartość- nie tyle męską per se w tym przypadku, co swoją. Kobiety, podświadomie chcą to sprawdzić jak najszybciej, by wiedzieć na czym stoją. Ma to swój sens ;) - czy mężczyzna, który już na początku jest średnio chętny do "dzielenia się zasobami" później zmieni zdanie? Przecież mężczyzna nie idzie na randki "humanitarnie" ;) W późniejszym etapie zazwyczaj nie ma problemu by kobieta dzieliła się pieniędzmi/zasponsorowała coś, co sama zauważyłaś . 

 

Problemem jest jednak dzisiejsza definicja randki, która charakterem "zaczyna" przypominać wyjście na piwo. Trudno oczekiwać specjalnego traktowania, jeżeli sama nie traktujesz siebie specjalnie i tym samym- drugiej osoby obok. Laski, które używają randki jako darmowego obiadu, dewaluują wartość całej randki. Nie tylko sobie- i dlatego "girl power" nigdy nie zadziała. ;) 

Jak któraś myśli, że mężczyźni nie zauważają ""spadków" na rynku, to jest niepoważna.

Jak randka jest szukaniem sponsora/taniego seksu to jest to , co obecne widzimy. Zamiast mężczyzny (tradycyjnie), to kobieta staje się inwestycją, coraz mniej opłacalną.

 

 

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Wolumen napisał:

Spotykam się od paru miesięcy z pewną babą, która niby pracuje ale zarabia ciut ponad minimalną, wynajmuje za to kawalerke, wiec sie nie przelewa jej.

Ale praktycznie nasze 3 x spotkania w tygodniu oczekuje wyjść do knajp lub kina na zasadzie, że jest zdołowana, sama non stop w domu, w pracy ciezka orka i musi odreagować.

Owszem, nie kłamie. Ale niestety cięzar finansowy tych wypadów spada na mnie.

 

Ona oczekuje takiej relacji. Jeśli ci nie pasuje to będzie ona odreagowywać na pierwszych randkach.;) 

 

Taki tryb prowadzenia relacji nie prowadzi do poznania się, ustalenia wspólnych planów i wartości. Dlatego też nie zgadzałbym się na ten rodzaj aktywności gdy planujesz LTR. 

 

Gdy nie planujesz LTR to bym bardziej nie.

 

Przykre to, że jej chodzi o wyjścia a nie o ciebie. Ograniczysz knajpki itp do 1 na 3 tygodnie to odpali aplikację randkową.  

 

Warto jest mieć długą pamięć i spokojnie na luzie sobie obserwować. Dlatego też nie byłbym za korzystaniem z aplikacji randkowych a jednak szukaniu osób wokół naszych zajęć i zainteresowań. Dlatego też na ewentualnym spotkaniu osoby mają się ku sobie oraz mają wspólny punkt zaczepienia.

 

Takie podejście do poznawania innych ogranicza ryzyko "bycia wykorzystywanym".

Edytowane przez Ramzes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Wolumen napisał:

Mam aktualnie ten sam problem. Spotykam się od paru miesięcy z pewną babą, która niby pracuje ale zarabia ciut ponad minimalną, wynajmuje za to kawalerke, wiec sie nie przelewa jej.

Ale praktycznie nasze 3 x spotkania w tygodniu oczekuje wyjść do knajp lub kina na zasadzie, że jest zdołowana, sama non stop w domu, w pracy ciezka orka i musi odreagować.

Owszem, nie kłamie. Ale niestety cięzar finansowy tych wypadów spada na mnie.

To chyba oczywiste że w tym przypadku przejmujesz ciężar finansowy randek.

Kobiecie jest ciężko.

Ma dość widoku domu więc nie dziwne że chce z niego wyjść.

3 godziny temu, Wolumen napisał:

Zaczyna mnie to wkurwiać, bo nawet pro forma sie nie zapyta czy może dziś ona zapłaci albo wręcz nie zaproponuje po prostu wyjścia na spacer czy basen, gdzie w naszej okolicy godzina Aqua Parku to 16zł. O wiele taniej, niz knajpa, gdzie za obiad zostawiam minimum 80zl za kazdym razem za nas oboje.

A może warto ponieść takie wyrzeczenia.

3 godziny temu, Wolumen napisał:

 

 

 

Cholera wie, co teraz mam zrobić bo ogólnie mi pasuje ale kass mi wypływa w tempie astronomicznym. 

99,99% , że jak jej to powiem to mi powoe, ze ledwie koniec z końcem wiąze i wpędzi w poczucie winy.

A jest zima i cholera wie co innego zaproponować. Latem można na rower, spacee, nad jezioro, pobiegac itd.

Zima nie potrwa wiecznie...

A co stoi na przeszkodzie by zacząć randki organizować u niej lub u ciebie na kwadracie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, maggienovak napisał:

@Amperka

Fajnie opisujesz przeżycia wewnętrzne. Lubię Twoje wpisy, może z tej racji, że chciałabym mieć podobne życie do Twojego. ;)

Czy miałabym podobne podejście/sposób bycia, nawet gdyby mój status uległby zmianie? Na pewnoo wydawałabym więcej kasy, ale nie stałabym się atrakcyjną, kobiecą kobietą, pewnie ten fakt chciałabym zmienić poprzez płacenie ludziom od wizażu, stylizacji, treningów.

Wtedy mogłabym podbijać sobie uznanie, że jestem dziana, trochę zdobiona, a do stołu podaje swoje ciasta, dania. 😅😅

Proste są te moje przeżycia, ale jak dzieciaki są zdrowe, w domu nie ma dram to jakoś idzie. A jak patrzę na te Twoje wypieki, to myślę, że gdybyś nie była w gruncie rzeczy zadowolona ze swojego życia, to by Ci takie cuda nie wychodziły ;)

Zobaczysz, za kilka lat będziesz na zupełnie innym etapie, tak jak ja teraz jestem. Dużo rozmawiaj z mężem, uwrażliwiaj go na swoje potrzeby i postaraj się też rozumieć jego. Ja Ci to mówię, czuję w lędźwiach, że będzie u Ciebie jak na filmie (tylko tym niskobudżetowym ;), ale ładnym, sielskim, z przesłaniem).

 

A tej atrakcyjności to nawet nie będę już tłumaczyć. Dobra dupeczka z Ciebie ;) Ja to potrafię ocenić. Masz dziewczęcą urodę, szybko nie polecisz. Takie jak Ty to mają po 35 i wyglądają jak szczyle. Tylko dbaj o formę, to ważne.

Edytowane przez Amperka
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Król Jarosław I napisał:

Ja tam śmiecham na to całe pierdolenie o niepłaceniu

Dołączsm/dołanczam.....jak rzep psiego ogona.

Curwa za czasu akademikiwych pokoi miałem kilka kumpelek od wypadów(zazwyczaj po dwie).

Jedne potrzebowały lodówki, bo dostały przydział na kwadrat/ZAŁATWIŁEM.

INNE nabrały na zeszyt 'lizaków w kiosku' na wsi u babci.

Pojechałem/jebnołem hajsem o zeszyt/kumpel przywiozłem na CITY SPOWROTEM.

 

MIAŁY KOLEŻANKI....A każda koleżanka ma inne koleżanki i lejek znajomości się nakręca.

 

KIEDYŚ wbijam na kwadrat(akademik) A tam poruszenie! wszystkie chodzą jakby się kwaśnych jabłek nawpierdalały.

Obserwuje....słucham.

KURDE, tak mi się podoba ta spódnica, że nawet bym dupy dała za 50PLN....aby ją kupić.....

NA PYTANIE gdzie poznawać kobiety nawet mi się śmiać/płakać  już nie chce.

 

 

Update.

...po którymś akademickim sylwestrze zostałem ZAWEZWANY NA ROZLICZENIE KOSXXXXTÓW.

Jebłem jak laska policzyła ile średnio jajek gotowanych poszło na łeb......jeszcze na cyku byłem, do tej pory nie wieżę.

 

JpeDe.

 

 

 

 

Edytowane przez Tornado
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widać ile ludzi, tyle podejść. Płacenie za kobietę na randce - dyskusjne - są argumenty za i przeciw, ale płacenie za znajomych?! Ludzie, co wy macie w głowach? W dzisiejszym dynamicznym świecie, gdzie nie tylko związki, ale również "przyjaźnie" są nietrwałe, miałbym robić ewidencję, co kto mi jest winien / co komu ja jestem winien?... 🤦‍♂️

 

Nigdy nie płacę za znajomych. Nie masz kasy - nie przychodź. Mnie nie stać na restauracje premium z obiadami po 1000 pln (no dobra, byłoby mnie stać, ale po co mi to do szczęścia?), to nie chodzę - as simple as that... Onegdaj mieliśmy jednego takiego znajomego, któremu ciągle "brakowało" kasy i jadł/pił na krzywy ryj. Wyjebaliśmy go z paczki.

@Wolumen - tyle czytasz i uczestniczysz już w dyskusjach na forum, a nadal jesteś beciakiem... 🤦‍♂️🤷‍♂️😅

 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Akadyjczyk napisał:

niezła różnica :D jak do tego doszło?

W pracy, ale jak się zaczęliśmy oficjalnie spotykać, to ja już byłam na wypowiedzeniu. Na tle rówieśników, którzy dawali do zrozumienia -ej, lalka, jak nie Ty, to inna, albo -dalej to już sobie dotrzesz sama, ja się spieszę, bo się jeszcze z kumplem umówiłem, ktoś kto odprowadza pod same drzwi, albo upewnia się, że dotarło się bezpiecznie do domu, to zupełnie inny poziom. Wy powiecie, że biały rycerz, a mi się to bardzo podoba. I wiele innych takich trącących myszką spraw.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.