Skocz do zawartości

Koleżanka z pracy - czy warto?


Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, andrzej2 napisał:

A ja dla przeciwwagi powiem - kilka lat temu wy**chałem koleżanke z pracy, a potem przeszło to w LTR który trwa z sukcesem już parę lat.

 

Znam też parę innych, póki co udanych LTR które powstały w miejscu pracy.

 

Ale no wiadomo, musisz brać pod uwagę że nie wypali i będzie niezręcznie lub gorzej, z koniecznością zmiany pracy włącznie 😜

Dokładnie - tymczasem ona zmienia robotę i bynajmniej nie przeze mnie :)

Poczekam chwilę bo w marcu już ma jej nie być a wtedy zobaczę jak się posunie naprzód bo chęci są. 

A jestem wybredny co do kobiet i wizualnie i mentalnie,

Ładna miska to nie wszystko.

Nie ma co ukrywać po 2 latach prawie jestem napalony na fajną, zgrabną dupę ale do tego jeszcze jest flow w rozmowie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, sleepy_hollow napisał:

Ehhh macie rację co do romansowania w pracy - dlatego nie robię żadnych ruchów.

Laska z końcem marca z tego co z nią rozmawiałem - odchodzi.

Chyba za stary jestem na gierki i na pewno nie robię za kolegę do podnoszenia ego żadnej dupy. Tym bardziej jej bo raczej nie potrzebuje tego a wręcz innych spermiarzy jak widziałem szybko spławia.

To z jej strony były bezpośrednie sygnały, że jest gotowa na bzykanie. I to typ laski co raczej nie jest spełnieniem marzeń dzieci i mąż.

Wręcz bym powiedział, że łyknęła red pilla.

Jestem cierpliwy - wszak tego kwiatu - pół światu.

Ale łania kusi sobą bardzo - i nie tylko ciałem ale i intelektem.

Poczekam na rozwój akcji i zobaczymy kto zgasi światło.

Dzięki Wam za rady - wszak na zimno lepiej smakuje :)

 

 

 

 

Może do jeża ale poczekam. 

 

Dokładnie ostrożnie.

No właśnie prawniczka - i mamy clue. Laska raczej nie z tych tinderowych. Z tą zabawą był joke. 

Coś Ci powiem - one zawsze "raczej nie z tych tinderowych" a póżniej przeważnie okazuje się że jest zupełnie inaczej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, HumanINC napisał:

Jak wielu przede mną powiedziało. W pracy nie bawimy się w kobiety. :) . To się po prostu zbyt często kończy źle. Jest naprawdę wiele wolnych, ciekawych i zainteresowanych kobiet, które nie pracują / uczą się w tym samym miejscu.

 

A więc bezsensem jest marnotrawić cenne zasoby (CZAS / pieniądze / energię życiową / spokój psychiczny) na te zajęte, nieciekawe, niezainteresowane i PRACUJĄCE W TYM SAMYM MIEJSCU. Po kruchym lodzie stąpasz przyjacielu.

 

PS. No i często z tymi prawniczkami to jest tak, że czytają (i wierzą) w to co widzą na Wysokich Obcasach czy innym Elle. Programowanie in progress. :). Także uważaj bracie, bo może się okazać, że króliczek oczekiwań będzie biegł bardzo szybko. :)

Akurat ona to czyta co najwyżej ustawy podatkowe bo ciśnie na doradce podatkowego. Dlatego po ostatanich przebojach z laskami młodszymi, gdzie główne rady to na forum babskim i budowanie obrazu związku z babskiej prasy/literatury - dziwna zwierzyna mi się trafiła. Ale poczekam może to tylko moja imaginacja ale za trzeźwo myślę. 

Teraz, Personal Best napisał:

Coś Ci powiem - one zawsze "raczej nie z tych tinderowych" a póżniej przeważnie okazuje się że jest zupełnie inaczej.

Tego nie wykluczysz ale na takie zabawy trzeba mieć czas i chęć. Ja nie mam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, andrzej2 napisał:

ja dla przeciwwagi powiem - kilka lat temu wy**chałem koleżanke z pracy, a potem przeszło to w LTR który trwa z sukcesem już parę lat

Mam tak samo.

 

Ale sam uważam że to jest mega rzadkość i sam zawsze radzę aby nie srać sobie w pracy. Do tego muszą być naprawdę sprzyjające warunki i odpowiedni mindset u faceta.

Godzinę temu, sleepy_hollow napisał:

To z jej strony były bezpośrednie sygnały, że jest gotowa na bzykanie. I to typ laski co raczej nie jest spełnieniem marzeń dzieci i mąż.

Wręcz bym powiedział, że łyknęła red pilla.

Po tym cytacie widać że nie jesteś gotowy na takie akcje - raczej zostaniesz zjedzony. Wierzysz w to co Ci kobita gada. Już parę kobiet poznałem które nie chciały dzieciaka 🙃 Ale i tak zrobisz jak chcesz.  🙃

Edytowane przez Taboo
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eeeeeeee tam, ja bym działał. 

Laska i tak odchodzi z pracy, więc raczej kwasu nie będzie, druga sprawa pisałeś, że jesteś programistą i na moje to nawet jakby był kwas to dla kadry zarządzającej łatwiej jest znaleźć entego prawnika, niż dobrego specjalistę w twojej dziedzinie, więc co byś nie odjebał to masz luz.

Druga sprawa to na moje może być już po zawodach, ona ewidetnie na Ciebie leciała a ty z nią na kawki i bieganie. No może łyknałeś red pilla, ale z kobietami albo jesteś dynamiczny i pokazujesz, że ona Cię jara tu i teraz i chcesz jej, albo wpadasz w zakładkę miły gość do pogadania i obrabią ją już ktoś inny, a ty jesteś z braku laku. Możesz sobie teraz wmawiać, że hoho trzymam dystans, jestem po pigułce i żadna dupa mnie nie zbałamuci, ale to twoja wizja tego co masz w głowie. W jej głowie to jesteś niezdecydowanym kolegą, który jest fajny i tyle.

Więc albo bierzesz się do działania, idziecie na randkę, eskalujesz znajomość, zaczynasz pokazywać, że ona Cię jara i chcesz ją, albo kończ tą imprezę i szukaj dupczenia gdzie indziej. 

Ja mam prostą zasadę, nie szukam koleżanek. Żeby pójść na trening, siłkę, kawę, obiad, do kina mam kolegów, laski są na randki i romatycznego spędzenia czasu, seksu etc.

Chyba, że wjedziesz w LTR to możecie sobie gotować ;)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, GriTo napisał:

Nie ruszaj dupy z własnej grupy

Idąc tym tropem zostaje Tinder i zagadywanie ekspedientek.

 

Ja uważam, że praca to jedno z lepszych miejsc do poznawania normalnych dziewczyn. Grunt to umieć oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych. Jak coś nie wyjdzie i wycieknie to głowa wysoko. Nie zawsze wychodzi, życie idzie dalej.

 

2 godziny temu, sleepy_hollow napisał:

Poczekam chwilę bo w marcu już ma jej nie być a wtedy zobaczę jak się posunie naprzód bo chęci są.

Super strategia reprodukcyjna.

  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Iceman84PL napisał:

W miejscu pracy, tam gdzie bywasz, mieszkasz nie podrywasz kobiet ani nie wchodzisz w głębsze relacje.

Jak się coś nie uda jak myślisz będzie miło przebywać ze wściekłą kobietą na co dzień w środowisku, która może cię bezpodstawnie pomówić, oczernić, zniszczyć.

 

 Na zdrowy rozum, raczej błędne rozumowanie, bo jeśli delikwent jest starszy, powiedzmy ma te ok 30 lat i do tego nie jest zbyt śmiały, to co mu innego zostało? Zaczepianie obcych kobiet na ulicy lub/i marnowanie czasu i kasy na portale randkowe czy inne badziewie? A w przypadku niektórych portali, wesołe pisanie z administracją podszywającą się pod laski.

 Ponadto średniowiecze i feudalizm się dawno skończyły i nikt nie jest przypisany dożywotnio do swojego miejsca pracy.

22 minuty temu, Terve napisał:

Ja uważam, że praca to jedno z lepszych miejsc do poznawania normalnych dziewczyn. Grunt to umieć oddzielić sprawy zawodowe od prywatnych. Jak coś nie wyjdzie i wycieknie to głowa wysoko. Nie zawsze wychodzi, życie idzie dalej.

 

 Ja myślę, że na + dla takiej okoliczności jest to, iż w takiej sytuacji dziewczyna, z reguły, od samego początku wie co ktoś w tej pracy robi, ile zarabia itp. i nie będzie potem "zonku"; "jak to, przecież miałeś być kierownikiem". A jeśli gość zarabia nie za dużo, to może działać jak sito, odsiewająca lecące na kasę....

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Edelgeist napisał:

Na zdrowy rozum, raczej błędne rozumowanie, bo jeśli delikwent jest starszy, powiedzmy ma te ok 30 lat i do tego nie jest zbyt śmiały, to co mu innego zostało?

 

Mężczyzna w wieku 30 lat dopiero wchodzi w okres dla siebie szczytowej atrakcyjności więc wszystko przed nim.

Do tego na słabościami jak nieśmiałość można popracować i zniwelować do takiego znośnego poziomu by normalnie funkcjonować.

Co do miejsca pracy zarówno ja i wielu innych braci mamy doświadczenie w kwestii relacji z kobietami dlatego lepiej byście wy młodzi uczyli się na błędach innych

niż później żałowali swoich decyzji bo kutas zaswędział zamiast iść na divy lub ogarniać kobiety w innym miejscu.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odpowiadając: 1. Nie, nie jestem nieśmiały. 2. Laska zmienia prace wiec będzie spokój i zero spin o jakieś problemy w miejscu pracy. 3. Dziecka nie będzie bo oprócz braku checi, panna nie ma instynktu a dodatkowe problemy zdrowotne to wykluczają. 4. Na divy nie chadzam - nigdy nie było potrzeby. Aczkolwiek gdy zeszło na temat braku sexu- panna sama mi to sugerowała, ze lepiej zapłacić za usługę u profesjonalistki. I wyprzedzę stwierdzenia - było to zanim nasza znajomość zeszła na tor bardziej prywatny. 5. Tak, mógłbym zaruchac i to szybko ale ja muszę laske poznać nieco i się nią zainteresować zanim włożę narzędzie gdzie trzeba. Dziękuje za wszelkie rady- miłego.

14 godzin temu, oxy napisał:

Ehh... jak pisałaś uprzednio, to szkoda, że nie zapoznałaś się z regulaminem oraz błędnie oznaczyłaś płeć w swoim profilu.

Rozumiem, że lubisz swoje koleżanki, nikt tu nie ocenia, jednak zasady forum są proste: Panie piszą w rezerwacie.

 

Tylko nie pisz, że to "literówka", bo litery a oraz e są na kalawiaturze od siebie oddalone, w innych rzędach oraz używa się innych palców do ich naciśnięcia - no chyba, że również w kwestii "IT" odbiegasz mocno od rzeczywistości - wcale bym się nie zdziwił...

 

Baba,chłop - dla Cb shemale niech będzie. Zawsze to jakaś forma egzotyki. Poza tym używam kciuków - takie narzędzie jak telefon tez istnieje i zjebany słownik tez. Trzymaj się chłopie w pionie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, sleepy_hollow napisał:

Tak, mógłbym zaruchac i to szybko ale ja muszę laske poznać nieco i się nią zainteresować zanim włożę narzędzie gdzie trzeba

Obawiam się, że proces poznania sprawi, że twoja atrakcyjność seksualna legnie w gruzach w głowie tej Pani. 

Procesy odbywające się z kobietami polegają na emocjach, gdy dasz jej silne i utrzymasz to możesz z nią zrobić co chcesz, a kolejne spotkania bez akcji tylko gaszą jej motywacje do spotykania się z Tobą.

Jak sądzisz dlaczego na świecie jest tak dużo osób co wpadły we friendzone i nie wiedzą co się dzieje, dlaczego i jak to zmienić. Oni nie wykorzystali szansy i już się tu nic nie da zrobić. Musiałbyś mieć potężne SMV, żeby ona tyle czekała, ale to już takie na poziomie lokalnej/narodowej gwiazdy. Trzymam kciuki, działaj i nie oglądaj się za siebie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakie są prawniczki? Idź do sądu rodzinnego to się przekonasz. Posłuchasz trochę to się w cyrku śmiać przestaniesz. 

 

I jeszcze jedno. Słowo zabezpieczenie ma tu dodatkowe znaczenie bo obejmuje również ubezpieczenie OC za zdarzenia prawne. Jak nie daj Boże zerwiesz z nią a nie ona z tobą to się przekonasz dlaczego. Jak Śmigielski z Rosati. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 hours ago, calltoaction said:

Więc albo bierzesz się do działania, idziecie na randkę, eskalujesz znajomość, zaczynasz pokazywać, że ona Cię jara i chcesz ją, albo kończ tą imprezę i szukaj dupczenia gdzie indziej. 

Ja mam prostą zasadę, nie szukam koleżanek. Żeby pójść na trening, siłkę, kawę, obiad, do kina mam kolegów, laski są na randki i romatycznego spędzenia czasu, seksu etc.

Chyba, że wjedziesz w LTR to możecie sobie gotować ;)

 

Czy ja wiem. Ja nieraz wyrywałem podczas sportowych aktywności właśnie, czy też zauważałem zainteresowanie, jeśli jest się w czymś w miarę dobrym to kobiety lubią popatrzeć na faceta w ruchu.

Nie bez powodu fajnie działają zdjęcia sportowe na tinderach i takich tam :)

 

Zresztą w drugą stronę też to na mnie działa - wysportowana dziewoja 'w akcji' od razu dostaje ode mnie dużo do atrakcyjności jeśli robi to całkiem wdzięcznie :)

 

Ale może to już kwestia preferencji które wzajemnie sie przyciagają - dla mnie żeby kobieta uprawiała sport jest istotne (niekoniecznie razem, ale 'kanapowe' pańcie mają u mnie minusa bo często niechęć do sportu połączona jest z innego rodzaju lenistwem no i po prostu - gorszym ciałem 😜 )

Edytowane przez andrzej2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Terve napisał:

Idąc tym tropem zostaje Tinder i zagadywanie ekspedientek.

 

15 godzin temu, Edelgeist napisał:

 Na zdrowy rozum, raczej błędne rozumowanie, bo jeśli delikwent jest starszy, powiedzmy ma te ok 30 lat i do tego nie jest zbyt śmiały, to co mu innego zostało? Zaczepianie obcych kobiet na ulicy lub/i marnowanie czasu i kasy na portale randkowe czy inne badziewie?

 

Słuchajcie, ale to chyba nie tak.

 

Trzeba mieć doprawdy nudne życie, aby właśnie tak było. A gdzie wycieczki w góry z paczką przyjaciół gdzie każdy "doprasza" kogoś. Jakieś imprezy gdzie jesteś zapraszany? Zainteresowania: siłownia / basen / strzelnica / morsowanie / kursy / klub czytelniczy / nauka języka w grupie / meetup branżowy - serio, cokolwiek.

 

Tylko wiesz jaka jest zasada? Trzeba być w tym wytrwały. Jak chodzisz raz w miesiącu, to jesteś NoName. Jak chodzisz stale od 1-2 lat, to jesteś kumplem wszystkich "stałych" bywalców - i nagle jesteś zapraszany, to tu - to tam, tak przynajmniej ja poznaje całkiem ciekawe osoby. A co jest złego w zagadywaniu ekspedientek czy kobiet na ulicy? To nie honorowo, czy co? Uwierz mi, że 98.9% to nawet do tej ekspedientki / kobiety na ulicy nie zagada. ;)

 

Jak chodzę do tej samej restauracji od dwóch lat to znam tam wszystkich stałych bywalców włącznie z właścicielem. I wiesz co? Dzwonię w sobotę rano, umówić stolik - i ten stolik zawsze się dla mnie znajdzie. Tak się buduje zdrowy "social circle" a to pozwala nam na poznawanie "lepszych i lepsiejszych" kobiet. :)

 

Nie skazujmy się na to co nam dają, tylko bierzmy to co chcemy. Albo przynajmniej twórzmy ku temu możliwości.

 

Wspaniałości na niedziele. :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, HumanINC napisał:

Trzeba mieć doprawdy nudne życie, aby właśnie tak było.

 

Widzisz... Bo sęk w tym, że każdy ma prawo do tego, żeby mieć "nudne życie", a Twój post zdaje się mieć charakter osądzający. Ja chcę mieć nudne życie, bo mam w planach na najbliższe miesiące, albo i lata, przewertowanie kilku książek.

 

5 godzin temu, HumanINC napisał:

A gdzie wycieczki w góry z paczką przyjaciół gdzie każdy "doprasza" kogoś. Jakieś imprezy gdzie jesteś zapraszany? Zainteresowania: siłownia / basen / strzelnica / morsowanie / kursy / klub czytelniczy / nauka języka w grupie / meetup branżowy - serio, cokolwiek.

 

Tylko wiesz jaka jest zasada? Trzeba być w tym wytrwały. Jak chodzisz raz w miesiącu, to jesteś NoName. Jak chodzisz stale od 1-2 lat, to jesteś kumplem wszystkich "stałych" bywalców - i nagle jesteś zapraszany, to tu - to tam, tak przynajmniej ja poznaje całkiem ciekawe osoby.

 

 Akurat nie każdy ma paczkę znajomych, która zaprasza go w góry. A bycie "wytrwałym", pod cel znalezienia kobiety, jest bądź, co bądź desperacją. "Najlepsze" rady, jakie zdarzyło mi się przeczytać, gdzieś po forach to kursy tańca i studia humanistyczne. Takie podejście, zmienianie siebie pod kogoś, jest formą desperacji. lepiej robić to, co się lubi.

 

5 godzin temu, HumanINC napisał:

A co jest złego w zagadywaniu ekspedientek czy kobiet na ulicy? To nie honorowo, czy co? Uwierz mi, że 98.9% to nawet do tej ekspedientki / kobiety na ulicy nie zagada.

 

 Nikt nie twierdzi, że to nie honorowo, tylko jak sobie wyobrażasz to, że nieśmiały facet zagaduje do ekspedientki? Bo ja to sobie wyobrażam mniej więcej tak: "Dziedzień dobbbbry papapapani. Mamamają papapaństwo tu babbabababbardzo fafajny asosortyment. Czyczy mmmmogę ooo coś zapytać? któktóktóra gogodzina?"

 

Poza tym, jeśli byś zagadywał ekspedientkę, to tak czy siak, w mniejszym czy większym stopniu byś przeszkadzał jej w pracy. Ja np uważam, że praca jest jednym z lepszych miejsc, gdzie można znaleźć dziewczynę, bo raz o mały włos w 2014 miałbym dziewczynę i było to właśnie w pracy. Ale nie odzywałem się do niej, bo nie miałem pomysłu na rozmowę, temat do rozmowy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Edelgeist napisał:

Widzisz... Bo sęk w tym, że każdy ma prawo do tego, żeby mieć "nudne życie", a Twój post zdaje się mieć charakter osądzający. Ja chcę mieć nudne życie, bo mam w planach na najbliższe miesiące, albo i lata, przewertowanie kilku książek.

 

Ani osądzający, ani pouczający. Jak ktoś chce mieć "nudne" życie, to proszę bardzo. Tylko wtedy niech przy mnie nie narzeka, że nie może kogoś znaleźć ciekawego. 

 

18 minut temu, Edelgeist napisał:

 Akurat nie każdy ma paczkę znajomych, która zaprasza go w góry. A bycie "wytrwałym", pod cel znalezienia kobiety, jest bądź, co bądź desperacją. "Najlepsze" rady, jakie zdarzyło mi się przeczytać, gdzieś po forach to kursy tańca i studia humanistyczne. Takie podejście, zmienianie siebie pod kogoś, jest formą desperacji. lepiej robić to, co się lubi.

 

Nie chodziło mi o znalezienie kobiety, tylko o sens wyższy. Wytrwałość przynosi efekt, a nie pojedyncze działanie.

 

19 minut temu, Edelgeist napisał:

 Nikt nie twierdzi, że to nie honorowo, tylko jak sobie wyobrażasz to, że nieśmiały facet zagaduje do ekspedientki? Bo ja to sobie wyobrażam mniej więcej tak: "Dziedzień dobbbbry papapapani. Mamamają papapaństwo tu babbabababbardzo fafajny asosortyment. Czyczy mmmmogę ooo coś zapytać? któktóktóra gogodzina?"

 

Nad nieśmiałością można pracować. Do pierwszej zagada tak jak napisałeś, a do kolejnej już będzie lepiej. ;) Konsekwencja.

 

22 minuty temu, Edelgeist napisał:

Poza tym, jeśli byś zagadywał ekspedientkę, to tak czy siak, w mniejszym czy większym stopniu byś przeszkadzał jej w pracy.

 

Jakby się zastanawiał nad czym czy przeszkadzam jej w pracy, to do żadnej z ekspedientek bym nie zagadał. ;). "Będę przeszkadzał jej w pracy" ~ Wymówka jakich tysiące mógłbym wymyślić. Nie zastanawiasz się jak to zrobić i jak wypadniesz, tylko podchodzisz do niej. Tak, to takie proste.

 

23 minuty temu, Edelgeist napisał:

Ja np uważam, że praca jest jednym z lepszych miejsc, gdzie można znaleźć dziewczynę, bo raz o mały włos w 2014 miałbym dziewczynę i było to właśnie w pracy. Ale nie odzywałem się do niej, bo nie miałem pomysłu na rozmowę, temat do rozmowy.

 

Bo być może nie miałeś żadnych nieprzyjemności z tego powodu. Wielu braci właśnie miało taki kwas w pracy, bo Pani się coś nie spodobało. 

 

Możesz mi uwierzyć, że wcale nie trzeba super gadki, cytowania Goethego ani pomysłu na rozmowę. Odpowiedz sobie na pytanie: "Dlaczego nie miałem z nią o czym rozmawiać?". 

 

Podpowiem Ci cytując:
 

28 minut temu, Edelgeist napisał:

Widzisz... Bo sęk w tym, że każdy ma prawo do tego, żeby mieć "nudne życie", a Twój post zdaje się mieć charakter osądzający. Ja chcę mieć nudne życie, bo mam w planach na najbliższe miesiące, albo i lata, przewertowanie kilku książek.

 

a więc dzięki temu:

 

28 minut temu, Edelgeist napisał:

raz o mały włos w 2014 miałbym dziewczynę i było to właśnie w pracy. Ale nie odzywałem się do niej, bo nie miałem pomysłu na rozmowę, temat do rozmowy.

 

Ty myślisz, że ja książek nie czytam? Czytam. Tylko prócz tego, robię jeszcze inne rzeczy, które dają mi radość. :) 

 

Wspaniałości. :) 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, HumanINC napisał:

Tylko wiesz jaka jest zasada? Trzeba być w tym wytrwały. Jak chodzisz raz w miesiącu, to jesteś NoName. Jak chodzisz stale od 1-2 lat, to jesteś kumplem wszystkich "stałych" bywalców - i nagle jesteś zapraszany, to tu - to tam, tak przynajmniej ja poznaje całkiem ciekawe osoby. A co jest złego w zagadywaniu ekspedientek czy kobiet na ulicy? To nie honorowo, czy co? Uwierz mi, że 98.9% to nawet do tej ekspedientki / kobiety na ulicy nie zagada. ;)

 

Chodzę do spożywczaka niedaleko od dłuższego czasu. Jest tam jedna ekspedientka na oko 30-32, totalnie nie w moim typie ale komunikatywna. Za każdym razem się parę słów zamieniło.

Któregoś razu otrąbiłem ją jak przechodziła na przejściu dla pieszych - idąc do pracy. Zatrąbiłem, żeby zwrócić jej uwagę i zamachałem z uśmiechem na pysku. Od tego momentu zaczęła bardziej zwracać na mnie uwagę. 

- zaczęła zadawać pytania "tylko dwa udka? Wystarczy Panu?". Tylko tyle to, to na jeden obiad będzie...

Wpadam wieczorem 10 minut przed zamknięciem. Specjalnie podchodzi od tyłu do kasy i wesoło...

"a o której to się na zakupy przychodzi?"

 

Chodzę między regałami i widzę, że zza lady nasz wzrok się ze 2 razy spotkał. Jakby specjalnie się przyglądała gdzie po sklepie chodzę...

 

coś mi tu pachniało jakimiś delikatnymi podchodami.

Aż któregoś dnia widzę ją i na dzień dobry pytam. A co taka wesolutka Pani jest?

- A bo właśnie się rozwiodłam... I patrzy figlarnie PROSTO W OCZY...

 

No myślę, to już mamy wyłożone wszystko na tacy... "To gratuluję..." i tyle było... Przez 3 miesiące mnie tam nie widzieli... 

 

Po tych 3 miesiącach już temat nie wrócił. I już nie jest taka milutka... :) 

 

Anyway. Poznać można wszędzie, zwrócić uwagę na siebie można nawet klaksonem. Co komu do głowy przyjdzie. Wszystkie chwyty dozwolone.

 

Edit...

----------------------------------------------------

Teraz mi się przypomniało...

 

Inny sklep, inna ekspedientka.

Poradzi mi Pani, jaką wędlinę wybrać? Jakąś szyneczkę bym chciał.

- Ta jest dobra i świeża, dziiejsza dostawa.

- Ok, to poproszę. tak 15 dag. Tylko niech Pani zważy i nie pakuje jeszcze.

 

Skroiła, zważyła i patrzy na mnie.

- Niech mi Pani da plasterek, zanim zapakuje, to sobie spróbuję...

 

Wziąłem, przeżuwam, chwalę, że dobra, dziękuję i idę sobie.

 

A następnym razem mam podejście.

 

- A dziś jaką wędlinę mi Pani zaproponuje? Bo ostatnia propozycja była SUPER.

- A to może tę?

- Poproszę, no i zrobimy jak poprzednio, ok?

 

Biorę plasterek. Zajadam i na odchodne mówię.

- Może Pani teraz mówić koleżankom, że ma Pani klienta, który je Pani z ręki.

 

Roześmiała się i to był temat do żartów na kolejne pół roku jak tam przychodziłem.

Edytowane przez Miszka
Uzupełnienie informacji.
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, HumanINC napisał:

 

Ani osądzający, ani pouczający. Jak ktoś chce mieć "nudne" życie, to proszę bardzo. Tylko wtedy niech przy mnie nie narzeka, że nie może kogoś znaleźć ciekawego. 

 

 

Nie chodziło mi o znalezienie kobiety, tylko o sens wyższy.

 

 ? To chodzi o znalezienie, czy nie? Nie wiem, czy rozumuję poprawnie, czy nie, ale zdaje się, że ten wątek został założony na okoliczność znalezienia kobiety. Ja wyznaję zasadę "Do What Thou Wilt and Rejoice", natomiast to, o czym Ty piszesz interpretuję, jako jakieś wieloletnie napinanie się, szukania towarzystwa na siłę. Przepraszam za to porównanie, ale kojarzy mi się z taką ciotką klepiącą po ramieniu, że "na pewno ktoś, gdzieś, kiedyś" a po miesiącu besztającą, że "za mało się starałeś".

 

4 godziny temu, HumanINC napisał:

Wytrwałość przynosi efekt, a nie pojedyncze działanie.

 

 Tak? A wiesz, co ja słyszałem? Że człowieka głupiego można poznać po tym, że wykonuje po raz wtóry tę samą czynność i oczekuje innych rezultatów. To prawda, że są pewne obszary ludzkiej egzystencji, które wymagają wytrwałości i zaangażowanego czasu, ale nie tyczy się to wszystkiego. Wysiłek musi być umiejętnie spożytkowany, aby przynieść efekt. Możesz iść w pole i dźwigać kamienie z jednego krańca w drugi i tak z powrotem, a i tak nikt Ci za to nie zapłaci.

 Akurat w wątku, który poruszamy, raczej fundamentalne znaczenie ma to, czy petenta by spotkała kara, czy nagroda za te pierwsze "podrygi". Tym bardziej, że w przypadku hipotetycznej ekspedientki prawdopodobnie mielibyśmy do czynienia z ogonkiem świadków za plecami.:) I to nie jest wymówka, tylko to jest utrudnianie pracy + wk**wianie kogoś, kto stoi za Tobą.

5 godzin temu, HumanINC napisał:

Możesz mi uwierzyć, że wcale nie trzeba super gadki, cytowania Goethego ani pomysłu na rozmowę. Odpowiedz sobie na pytanie: "Dlaczego nie miałem z nią o czym rozmawiać?". 

 

Podpowiem Ci cytując:
 

 

a więc dzięki temu:

 

 

Ty myślisz, że ja książek nie czytam? Czytam. Tylko prócz tego, robię jeszcze inne rzeczy, które dają mi radość. :) 

 

Ja to robię dla siebie a nie, żeby kogokolwiek cytować. Co do "gadki" to trzeba po prostu mieć zdolność do improwizacji w pewnych sytuacjach. Jeśli typ jest nieśmiały i nie umie mówić, będzie sprawiał dziwne wrażenie, jakby mu chodziło ch... wie o co, czy miał jakieś ukryte złe zamiary. Czyli działa tu sprzężenie zwrotne.

 

 O co mi chodzi... O to, że sytuację komfortową, taką w której ma się być może z górki, ktoś widzi, że jest lubiany i może coś więcej ugrać tacy "mędrcy" uznają z różnych przyczyn za "niekoszerną", bo "gdzie pracujesz tam ch... nie wojujesz", a nie zastanowią się, kto wymyślił to zdanie i w jakich okolicznościach. Tak jakby relacja szef - pracownica, czy student, który sobie dorabia gdzieś na produkcji i ma tam koleżankę to było to samo.

 Trochę, jakbyś poszedł do Mac Donalda z własnymi sztućcami, bo np w knajpie przy monopolu nie wypada jeść rękoma.... "Olej to, że masz tam łatwiej, tylko idź na rynek zaczep z te 60 przypadkowych a napewno z te 15 numerów skołujesz". Albo "zacznij chodzić na kursy tańca i najlepiej zacznij studiować kulturoznawstwo zaocznie a na pewno, w ciągu 2, 3 lat, ktoś, coś"... Ta sama "logika".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Miszka napisał:

 

Chodzę do spożywczaka niedaleko od dłuższego czasu. Jest tam jedna ekspedientka na oko 30-32, totalnie nie w moim typie ale komunikatywna. Za każdym razem się parę słów zamieniło.

Któregoś razu otrąbiłem ją jak przechodziła na przejściu dla pieszych - idąc do pracy. Zatrąbiłem, żeby zwrócić jej uwagę i zamachałem z uśmiechem na pysku. Od tego momentu zaczęła bardziej zwracać na mnie uwagę. 

- zaczęła zadawać pytania "tylko dwa udka? Wystarczy Panu?". Tylko tyle to, to na jeden obiad będzie...

Wpadam wieczorem 10 minut przed zamknięciem. Specjalnie podchodzi od tyłu do kasy i wesoło...

"a o której to się na zakupy przychodzi?"

 

Chodzę między regałami i widzę, że zza lady nasz wzrok się ze 2 razy spotkał. Jakby specjalnie się przyglądała gdzie po sklepie chodzę...

 

coś mi tu pachniało jakimiś delikatnymi podchodami.

Aż któregoś dnia widzę ją i na dzień dobry pytam. A co taka wesolutka Pani jest?

- A bo właśnie się rozwiodłam... I patrzy figlarnie PROSTO W OCZY...

 

No myślę, to już mamy wyłożone wszystko na tacy... "To gratuluję..." i tyle było... Przez 3 miesiące mnie tam nie widzieli... 

 

Po tych 3 miesiącach już temat nie wrócił. I już nie jest taka milutka... :) 

 

Anyway. Poznać można wszędzie, zwrócić uwagę na siebie można nawet klaksonem. Co komu do głowy przyjdzie. Wszystkie chwyty dozwolone.

 

Edit...

----------------------------------------------------

Teraz mi się przypomniało...

 

Inny sklep, inna ekspedientka.

Poradzi mi Pani, jaką wędlinę wybrać? Jakąś szyneczkę bym chciał.

- Ta jest dobra i świeża, dziiejsza dostawa.

- Ok, to poproszę. tak 15 dag. Tylko niech Pani zważy i nie pakuje jeszcze.

 

Skroiła, zważyła i patrzy na mnie.

- Niech mi Pani da plasterek, zanim zapakuje, to sobie spróbuję...

 

Wziąłem, przeżuwam, chwalę, że dobra, dziękuję i idę sobie.

 

A następnym razem mam podejście.

 

- A dziś jaką wędlinę mi Pani zaproponuje? Bo ostatnia propozycja była SUPER.

- A to może tę?

- Poproszę, no i zrobimy jak poprzednio, ok?

 

Biorę plasterek. Zajadam i na odchodne mówię.

- Może Pani teraz mówić koleżankom, że ma Pani klienta, który je Pani z ręki.

 

Roześmiała się i to był temat do żartów na kolejne pół roku jak tam przychodziłem.

Podrywacz jeden. 

 

Dość ciekawe historie, a czemu nie podjales próby zdobycia kluczowej bazy z tą rozwódka? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, antyrefleks napisał:

Podrywacz jeden. 

 

Dość ciekawe historie, a czemu nie podjales próby zdobycia kluczowej bazy z tą rozwódka? 

@antyrefleks Z tą "otrąbioną" to jak pisałem nie w moim typie. Bez dzieci a już jej o 10kg za dużo było.  No... nie... 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Edelgeist napisał:

? To chodzi o znalezienie, czy nie? Nie wiem, czy rozumuję poprawnie, czy nie, ale zdaje się, że ten wątek został założony na okoliczność znalezienia kobiety. Ja wyznaję zasadę "Do What Thou Wilt and Rejoice", natomiast to, o czym Ty piszesz interpretuję, jako jakieś wieloletnie napinanie się, szukania towarzystwa na siłę. Przepraszam za to porównanie, ale kojarzy mi się z taką ciotką klepiącą po ramieniu, że "na pewno ktoś, gdzieś, kiedyś" a po miesiącu besztającą, że "za mało się starałeś".

 

Nie musisz mnie przepraszać. :). No ewidentnie się nie rozumiemy.

 

8 godzin temu, Edelgeist napisał:

 Tak? A wiesz, co ja słyszałem? Że człowieka głupiego można poznać po tym, że wykonuje po raz wtóry tę samą czynność i oczekuje innych rezultatów. To prawda, że są pewne obszary ludzkiej egzystencji, które wymagają wytrwałości i zaangażowanego czasu, ale nie tyczy się to wszystkiego. Wysiłek musi być umiejętnie spożytkowany, aby przynieść efekt. Możesz iść w pole i dźwigać kamienie z jednego krańca w drugi i tak z powrotem, a i tak nikt Ci za to nie zapłaci.

 

Do wszystkiego trzeba podchodzić z głową. Amen. 

 

Poza tym to, 

 

8 godzin temu, Edelgeist napisał:

Ja to robię dla siebie a nie, żeby kogokolwiek cytować. Co do "gadki" to trzeba po prostu mieć zdolność do improwizacji w pewnych sytuacjach. Jeśli typ jest nieśmiały i nie umie mówić, będzie sprawiał dziwne wrażenie, jakby mu chodziło ch... wie o co, czy miał jakieś ukryte złe zamiary. Czyli działa tu sprzężenie zwrotne.

 

8 godzin temu, Edelgeist napisał:

Tym bardziej, że w przypadku hipotetycznej ekspedientki prawdopodobnie mielibyśmy do czynienia z ogonkiem świadków za plecami.:) I to nie jest wymówka, tylko to jest utrudnianie pracy + wk**wianie kogoś, kto stoi za Tobą

 

Znowu, a co mnie obchodzą ludzie za mną? Co mnie obchodzi to, że utrudniam jej pracę? Co mnie obchodzą świadkowie? Po co tyle pytań i zachodzenia w głowę. To są oczywiste wymówki. Jak można nauczyć się zdolności improwizacji w różnych sytuacjach... nie będąc w tych sytuacjach? Ty chcesz być "nice guy", a ja nie. Nie jestem zupą pomidorową, aby mnie każdy lubił. Jak się komuś to nie podoba, to przecież może nie słuchać, odwrócić wzrok, albo cokolwiek innego. :)

 

8 godzin temu, Edelgeist napisał:

 O co mi chodzi... O to, że sytuację komfortową, taką w której ma się być może z górki, ktoś widzi, że jest lubiany i może coś więcej ugrać tacy "mędrcy" uznają z różnych przyczyn za "niekoszerną", bo "gdzie pracujesz tam ch... nie wojujesz"

 

W życiu nic nie ugrałem i nic nie nauczyłem się będąc w sytuacji komfortowej. Zawsze tylko i wyłącznie konfrontując się z nieprzyjemnościami. Dopiero przeżywając "dyskomfort" może dość do utworzenia się nowych połączeń neuronalnych.

 

Jak sobie wyobrażasz czysto hipotetyczną sytuację, że idziesz do pracy i widzisz tam swoją byłą? Dzień w dzień, miesiąc w miesiąc, rok w rok. To nie jest komfortowa sytuacja. Blizny w takim stanie goją się zdecydowanie dłużej. A absolutnym priorytetem w życiu każdego mężczyzny jest jego spokój psychiczny.

 

Bardzo wygodnie jest powiedzieć "No nie mam gadki, to nie będę zagadywał. Ogólnie to nic nie będę robił i liczył, że kogoś fajne poznam - może w pracy?". Oczywiście, wszystko robimy dla siebie, a to że mamy szanse kogoś  fajnego poznać jest tylko tego wypadkową - w tym się chyba zgadzamy.   

Edytowane przez HumanINC
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, HumanINC napisał:

Znowu, a co mnie obchodzą ludzie za mną? Co mnie obchodzi to, że utrudniam jej pracę? Co mnie obchodzą świadkowie? Po co tyle pytań i zachodzenia w głowę. To są oczywiste wymówki. Jak można nauczyć się zdolności improwizacji w różnych sytuacjach... nie będąc w tych sytuacjach? Ty chcesz być "nice guy", a ja nie. Nie jestem zupą pomidorową, aby mnie każdy lubił. Jak się komuś to nie podoba, to przecież może nie słuchać, odwrócić wzrok, albo cokolwiek innego. :)

 

 Po tym właśnie poznaje się ludzi, którzy mają pewną klasę, że nie utrudniają innym zrobienia zakupów/załatwienia spraw i nie wymuszają marnowania czasu.

 

2 godziny temu, HumanINC napisał:

W życiu nic nie ugrałem i nic nie nauczyłem się będąc w sytuacji komfortowej. Zawsze tylko i wyłącznie konfrontując się z nieprzyjemnościami. Dopiero przeżywając "dyskomfort" może dość do utworzenia się nowych połączeń neuronalnych.

 

 Taaa? A u mnie jest na odwrót, bo właśnie pod wpływem stresu popełniam najwięcej błędów. Poza tym słyszałem kiedyś o badaniach, że właśnie długotrwały stres może obniżać iloraz inteligencji. By to sprawdzało się u mnie, bo zawsze pod wpływem lęku miałem trudności z koncentracją i problemy z nauką, a kiedy byłem wyluzowany, wszystko szło gładko. To jest czysty sofizm i każdy argument, czy tam "argument" można zbić.

 

2 godziny temu, HumanINC napisał:

Jak sobie wyobrażasz czysto hipotetyczną sytuację, że idziesz do pracy i widzisz tam swoją byłą? Dzień w dzień, miesiąc w miesiąc, rok w rok. To nie jest komfortowa sytuacja. Blizny w takim stanie goją się zdecydowanie dłużej. A absolutnym priorytetem w życiu każdego mężczyzny jest jego spokój psychiczny.

 

Normalnie. Znam z autopsji takie sytuacje i nikt nie robił z tego problemu. Może po prostu obracasz się w nerwowym towarzystwie...

 

2 godziny temu, HumanINC napisał:

Bardzo wygodnie jest powiedzieć "No nie mam gadki, to nie będę zagadywał. Ogólnie to nic nie będę robił i liczył, że kogoś fajne poznam - może w pracy?". Oczywiście, wszystko robimy dla siebie, a to że mamy szanse kogoś  fajnego poznać jest tylko tego wypadkową - w tym się chyba zgadzamy.   

 

Krótka piłka. Czy możesz pochwalić się co najmniej 20% sukcesów z podejmowanych prób? No dobra. Żeby być bardziej tolerancyjnnym, niech będzie przynajmniej z te 10%

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.