Skocz do zawartości

Konflikt id-superego


Rekomendowane odpowiedzi

Zwracam się do braci osadzonych mocno w psychologii jak również i tych, którzy posiadają podobne doświadczenia. 

 

Sprawa dotyczy konfliktu pomiędzy własnymi potrzebami, a standardami moralnymi w zakresie seksu i cielesności. Nie potrafię znaleźć tu złotego środka. Jestem aktywnym człowiekiem. Na co dzień pochłania mnie praca, własne zainteresowania i ogólnie pojęty rozwój indywidualny. Mam dość przyjemną aparycję stąd też bardziej z własnego wyboru aniżeli z braku możliwości, zrezygnowałem z kontaktów z kobietami o charakterze relacyjnym. Mam koleżanki i znajome, ale na chwilę obecną nie odczuwam potrzeby angażowania się w żadne związki. Dobrze mi tak jak jest. 

 

Swoje potrzeby seksualne określiłbym jako dość normatywne. Dostrzegam korzyści jakie daje mi nofap, więc staram się go praktykować w zasadzie już od lat. Porno praktycznie wyeliminowałem do zera. Mimo to wciąż zdarza mi się przyłapać mózg na desperackich próbach znalezienia jakiegoś jakiegoś zamiennika (czasem mu się to udaje). Bywają też momenty krytyczne. Szczególnie w okresie gdy mam dużo na głowie i odczuwam silny stres. Zdarza się to też w chwilach gdy osiągam coś co jest dla mnie ważne. W zależności od kontekstu, odczuwam wówczas bardzo silną potrzebę samo nagrodzenia lub pocieszenia się, której sposobem na zaspokojenie staje się orgazm. Doświadczam wtedy silnego konfliktu wewnętrznego, któremu czasem ulegam i masturbuję się. Jednak zanim do tego często towarzyszy temu czasem nawet i kilkudniowa walka wewnętrzna. 

 

Generalnie rzecz biorąc, przyznaję że w kwestii seksualności w moim życiu panuje chaos. Zdarzają się okresy spokoju, podczas których czuję się całkowicie wolny od konfliktów. Jednak mam świadomość, że jest to bardzo powierzchowne. Nie rozmyślam o tym, ale wiem że te instynkty gdzieś we mnie drzemią i prędzej czy później dadzą o sobie znać ze zdwojoną siłą. Mam dość spore doświadczenie więc często te momenty udaje mi się przetrwać, jednak jest w tym sporo neurotyzmu. 

 

Podsumowując masturbować się nie chcę, realizować seksualnie nie mogę.  Pierwsze wynika z tego, że na gruncie samoobserwacji widzę, że mi to nie służy, drugie natomiast wynika z bardzo radykalnego superego, które za niezwykle wartościowe uznaje czystość seksualną. Dodam, że w życiu byłem z kilkoma kobietami w łóżku, jednak z uwagi na powyższe, kończyło się to co najwyżej masturbacją (bez pełnego stosunku).

Temat w zasadzie mógłby dla mnie nie istnieć, gdyby nie fakt, że popęd ten wciąż gdzieś we mnie drzemie. Tłumienie go często skutkuje utratą kontroli, nerwowością i kompulsywnymi zachowaniami, które poprzedzone są często kilkudniowymi okresami bardzo kosztownej emocjonalnej walki. Stąd też ciężko tu mówić o jakiejkolwiek integracji. Mam świadomość, że mój problem jest typowo psychiczny, dlatego zwracam się do was z prośbą o pomoc. Wiem, że @Messer i @lync są mocni z psychologii, ale nie brakuje tu też innych osób zaznajomionych z tematem.

Piszę, bo chcę sobie pomóc. I tak zbyt długo z tym zwlekałem, ale nie winię się za to, bo nie byłem świadomy swojego problemu. Nie boję się pracy wewnętrznej, ani prawdy o sobie samym. Wiem, że muszę to rozwiązać i przepracować, ale nie wiem jak. 

Edytowane przez Mr. Pacjent
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Świetny temat, sam o tym nie raz myślałem jako ktoś próbujący pogodzić sprzeczne potrzeby, znaleźć sposób na ich pogodzenie. Nawet dziś o tym z kimś rozmawiałem. 

 

U mnie wygląda to tak, że zrezygnowałem z przypadkowych znajomości opartych na seksie, nie szukam tego a kiedy czasem same przychodzą, na zasadzie próby wejścia przez niekompatybilną  kobietę do łóżka, odcinam. 

 

Spotykam się bliżej tylko kiedy pojawi się  zainteresowanie, zbieżność  na ważnych polach i najpierw próbuję poznać. 

No dobra, zdarzało się na podstawie samej sympatii, ale tam nie było głębszej podbudowy i trzeba się było wycofać kiedy z drugiej strony wyszło zaangażowanie. W to bym już nie wchodził, taki rodzaj fwb. 

 

Między partnerkami czasem rok czy więcej przerwy i wtedy trzeba się odciąć od bodźców, inaczej może być ciężko. 

 

Przypuszczam że masz konflikt wewnętrzny wynikający z silnych przekonań religijnych i potrzeb fizyczno- psychicznie- emocjonalnych. Tak to u mnie wyglądało. 

 

Trzeba się zintegrować, a droga do tego to bardzo indywidualna sprawa. 

 

Ps. Uważa, bo łatwo wejść w stan przypominający wysuszoną na wiór gąbkę. Trochę wilgoci i możesz wpaść jak śliwka w kompot. Dbaj o siebie na trzech wymienionych wcześniej polach, ale głównie chodzi o dobre relacje z ludźmi. Jeśli będziesz w stanie lekkiego głodu bliskości fizycznej, możesz sobie nie poradzić jeśli dojdzie np. głód bliskości emocjonalnej. 

 

Jaki masz pomysł na siebie, o co Ci chodzi i jak chciałbyś to pogodzić? 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mr. Pacjent napisał:

Pierwsze wynika z tego, że na gruncie samoobserwacji widzę, że mi to nie służy, drugie natomiast wynika z bardzo radykalnego superego, które za niezwykle wartościowe uznaje czystość seksualną.

Dlaczego czystość seksualna jest wg Ciebie wartościowa?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mr. Pacjent napisał:

Tłumienie go często skutkuje utratą kontroli, nerwowością i kompulsywnymi zachowaniami, które poprzedzone są często kilkudniowymi okresami bardzo kosztownej emocjonalnej walki. Stąd też ciężko tu mówić o jakiejkolwiek integracji.

 

Każde tłumienie emocji tak się kończy - i tak w końcu wyjdą.

To jakbyś chciał nalać wody do garnka z gorącym olejem i utrzymywać rękami pokrywkę.

 

Jeśli walczysz, problem będzie cały czas narastał zgodnie z akcją i reakcją.

Chodzi o to, aby zaakceptować swój stan emocjonalny.

Jeśli nachodzi Cię chęć na masturbację, po prostu pozwól temu odczuciu być, 

ale nie idź za tymi myślami!

nie walcz z własnymi emocjami - nigdy nie da się z nimi wygrać,

one potrzebują Ci się pokazać w świadomości, a potem się ulatniają,

siłą woli nic nie ugrasz, bo poprzez walkę tylko to wzmacniasz.

 

Podczas walki zasilasz to własną uwagą i energią.

Zaakceptuj te stany emocjonalne, aby je zintegrować.

 

Ten problem masz tylko w głowie - pozwól mu być, a sam odejdzie, bo mu się znudzi jak go nie wzmacniasz.

Odcięte zasilanie problemu = brak problemu.

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Yolo napisał:

Przypuszczam że masz konflikt wewnętrzny wynikający z silnych przekonań religijnych i potrzeb fizyczno- psychicznie- emocjonalnych. Tak to u mnie wyglądało.

Pochodzę z katolickiej rodziny, gdzie wiara była ważnym elementem życia, jednak zdecydowanie daleko było nam do ultra katolików. W zasadzie od 18 roku życia mieszkam sam na własny rachunek, a wieku 19 lat opuściłem struktury kościelne na rzecz poszukiwania Boga na własną rękę. Z pewnością jednak religia miała jakiś wpływ na kształtowanie się moich poglądów. Niemniej sporo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że taka wstrzemięźliwość, rozumiana jako nie uprawianie seksu z kim popadnie, może mieć swoje uzasadnienie i po prostu być społecznie użyteczna @icman. Dziś seks stał się tak tani, że dzieciaki w szkole przypuszczam są w stanie go uzyskać za odrobienie komuś zadania. Natomiast nawet pobieżna analiza rzeczywistości w relacjach d-m, sytuacja rodzin czy realia panujące na rynku matrymonialnym, zdają się świadczyć o tym, że coś po drodze poszło nie tak, a za jedną z przyczyn tych zjawisk upatruję właśnie zbytnie poluzowanie w sprawach seksu. Dla jasności nie uskarżam się na to, nie narzekam, ani się nie żale. Realia są jakie są i przyjmuję to mimo wszystko. Staram się jedynie uzasadnić swój punkt widzenia, bez zaglądania komukolwiek do majtek.

 

Osobiście dostrzegam w tym coś wyjątkowego i wartego trudu. Wiem, że z perspektywy dzisiejszych realiów brzmi to jak jakiś kabaret. Mimo to uważam, że są jakieś nadrzędne zasady, które nie podlegają zmianom, nawet w obliczu skrajnie odmiennych warunków zewnętrznych. Doprecyzuję, nie szukam himalajki, nie wyobrażam sobie, że spotkam tę jedną i będą żyli długo i szczęśliwie. Szczerze to w chwili obecnej jestem w takiej opcji, że żadne związki nie chodzą mi po głowie. Niemniej jakaś część mnie upatruję wartość w tym, że dwoje ludzi może być tylko dla siebie (z nikim wcześniej, z nikim później). Na marginesie, całkiem możliwe, że jest to już nieosiągalne w tych czasach.

 

Trzecia rzecz wynika z poszanowania dla drugiego człowieka i liczenie się z jego uczuciami. Uważam, że fakt że mam ciśnienie to jeszcze nie powód do tego by drugiej osobie mieszać w głowie, mówię tu o potencjalnych konsekwencjach (np. pani się zakocha). Tu podobnie jak @Yolo nie angażuję się w relację o charakterze wiadomym, co do których wiem, że nic z mojej strony z tego nie będzie. Podłożem wszystkich sytuacji łóżkowych jakie miałem w życiu była chęć nawiązania jakiejś głębszej relacji. Jeżeli czułem, że nic z tego, od razu się wycofywałem.

 

4 godziny temu, Yolo napisał:

Jaki masz pomysł na siebie, o co Ci chodzi i jak chciałbyś to pogodzić? 

Staram się to jak wspomina @Sky zintegrować. Nie zaprzeczam, że mam konflikt, jestem go świadomy i staram się to zaakceptować. Problem w tym, że mi nie wychodzi. Nawet jeśli uda mi się opanować, to za jakiś czas uderza to ze zdwojoną siłą. A wtedy jest źle, robię rzeczy, których nie chcę, a wszystko to okupione jest dużym wysiłkiem. Ostatnio dobrze mi szło miałem dużo energii sprawy szły w dobrym kierunku, czułem się wyśmienicie, do momentu gdy naszła mnie myśl, żeby zainstalować apkę portalu randkowego. Wtedy na tydzień zaniedbałem wszystko i skupiłem się na poznawaniu nowych koleżanek. Tak je podkręcałem, że zaczęły mi wysyłać swoje nagie fotki, często też proponowały seks. Byłem jak w jakiejś manii, nic poza tym się nie liczyło. Wiedziałem, że na seks się nie umówię, ale chociaż w ten pokrętny sposób mogłem w jakimś stopniu zaspokoić swoje potrzeby.

 

Chociażby powyższa sytuacja dobitnie uzmysławia mi, że jest problem. Wiem też, że rozwiązanie tego problemu jest we mnie. Chciałbym osiągnąć stan, w którym nie będę tracił nad tym kontroli, nauczę się z tym żyć nie robiąc szkody sobie i innym. Żeby to osiągnąć wiem, że muszę sięgnąć źródła problemu, a nie skupiać się na skutkach. Stąd też radzę się bo chwilowo znalazłem się w martwym punkcie.

Edytowane przez Mr. Pacjent
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mr. Pacjent

Rozumiem, czyli konflikt jest pomiędzy zwierzęciem a wiarą w pewną ideę.

5 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

Piszę, bo chcę sobie pomóc. I tak zbyt długo z tym zwlekałem, ale nie winię się za to, bo nie byłem świadomy swojego problemu. Nie boję się pracy wewnętrznej, ani prawdy o sobie samym. Wiem, że muszę to rozwiązać i przepracować, ale nie wiem jak. 

Imo nie da się tego przepracować, można tę część swojej natury zagłuszać lub wypierać ale to też ma swoje konsekwencje.

 

Najprościej to chyba po prostu nie walczyć z tym tylko zauważać i oddać temu szacunek jako imperatywowi biologicznemu, który na moje oko jest najwyższą inteligencją z jaką mamy możliwość obcować namacalnie.

Dlatego sam fakt, że postrzegasz to jako problem jest tym co go w istocie tworzy, ten ruch świadomości, który ocenia, nazywa i kataloguje.

 

Edytowane przez icman
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No panie @Mr. Pacjent, dawno nie czytałem tak dobrego wątku. Ja w ciągu swojej terapii, oraz własnego rozwoju doszedłem do jednego. Jakiekolwiek "ukajacze" emocji, które używałem tj. seks, alkohol, porno, fap, papierosy, narkotyki, kobiety itp. wprowadzały mnie w stan stałego poczucia winy. A to prowadziło wprost do błędnego koła, "poczucie winy -> chęć poczucia ulgi -> rozładowanie poprzez alkohol / seks / papierosy / narkotyki -> poczucie winy" 

 

I nie ma tutaj półśrodków, tj. nie mogę tylko "trochę" ćpać. Nie mogę tylko "trochę" oglądać porno i się masturbować. Nie mogę tylko "trochę" pić alkoholu. Jestem osobą, która ma tendencje do nadużywania substancji  i zachowań "psychoaktywnych", więc nie mogę sięgać po nie wcale. Teraz już "przed" wiem jak będę się czuł "po". 

 

I tak jak tutaj wspomniałeś nie chcesz się masturbować, a nie masz jak rozładować popędu seksualnego poprzez regularny "zdrowy" seks.

 

Powiedzmy, że jestem w tej samej sytuacji, i jedynym wyjściem było dostrzeżenie tych emocji zaakceptowanie ich tj. "mam do tego prawo, mam prawo to odczuwać" pogodzenie się z nimi i nie postrzeganie ich jako czegoś złego. Tylko danie im wybrzmieć sprawi, że rozpłyną się. Tak jak napisał @Sky (gdybym mógł, to dałbym Ci dwa lajki). Z pozycji "dorosłej świadomości" możesz postawić granice temu "emocjonalnemu dziecku". :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mr. Pacjent

 To co opisujesz, wygląda na kompulsję i wypieranie, które wraca ze zdwojoną siłą. Może to być efektem ograniczeń, które sobie narzucasz ale może chodzić też o destrukcyjny sposób odreagowywania- Ty to czujesz i stąd ograniczenia. 

 

Rozumiem Cię dobrze, też miałem moment "popularności", kiedy kobiety same zachodziły. 

Wystarczyło o to zadbać wykorzystując pewne predyspozycje i talenty. Nie miało to nic wspólnego z opisywanym tutaj schematem, a efekty były mocne, łącznie z narzucaniem się z nagością. 

Tyle, że było to cholernie drenujące z energii i wprowadzało chaos. Wydajesz się mieć podobne doświadczenia. 

 

 

Jak napisał @icman- zaakceptuj tę formę wyrazu, pragnienia i pokusy.

To jest normalne i zostanie z Tobą, bo jest naturalne a u Ciebie jest jeszcze kwestia dodatkowych predyspozycji. 

Nie będzie tak że raz coś zrobisz i się uwolnisz od tej części siebie. Nawet nie powinieneś tego chcieć, to świadczy o zdrowiu i witalności. 

 

Poczytaj o typach osobowości. Jeśli wyjdzie Ci infj, jak mnie, znaczy że taki masz sposób poruszania się w tych dziedzinach- jazda po skrajnościach.

Nie zrób mojego błędu, nie wchodź w tryb pustelnika. To się potrafi zemscić.

 

43 minuty temu, icman napisał:

Dlatego sam fakt, że postrzegasz to jako problem

 

Nie chodzi o problem w posiadaniu pewnych instynktów, tylko w tym co potrafi się dziać gdy pozwolić im przejąć stery. 

Tak to przynajmniej rozumiem. 

Edytowane przez Yolo
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba odkryć moim zdaniem większy sens, cel indywidualnych działań. Moje pragnienie, cel to dążenie do osobistego oświecenia. Chciałbym przekroczyć granicę pojmowania i własnej, ograniczonej percepcji. Może mi się to nigdy nie uda, ale czystość jest do tego wymagana. Przekonałem się już o tym lata temu, kiedy zaczynałem przygodę z medytacją. Jeżeli się powiedzmy rozwaliłem psychicznie, naszły mnie potrzeby seksualne i takie, które opisujesz to źle mi szło z relaksacją. Im czystszy jestem psychicznie i im więcej potrzeb z siebie usuwam, a dużo osiągnąłem na tym tle moim zdaniem. Rzuciłem dragi, papierosy, alkohol, a byłem uzależniony, albo na krytycznej granicy. Eliminacja potrzeby to wybawienie, bo nie masz później żadnych zmartwień. Można przeprowadzić ten paradygmat we własnej głowie. Usunąłem z życia kobiety i nie uczestniczę w żadnych dramatach. Dla mnie nie istnieje w ogóle ten obszar. Podobnie z używkami. Nie chcę takich problemów i ich nie mam. Siłę woli się buduje mocno wizualizacjami siebie. A można się utwardzić i wzmocnić bardzo mocno. Jesteś na dobrej drodze, nie przebiłeś jeszcze muru głową, ale to się da zrobić. To jest prawdziwa wolność. Eliminacja tych gównianych, szczerze też w to wierzę potrzeb. Człowiek jest niewolnikiem wewnętrznego piekła. Ja nad tym myślę codziennie i robię, co tylko mogę, żeby się z tego wyrwać.

 

Moja metoda to znośna codzienna rutyna i czerpanie przyjemności z samodyscypliny, dyscypliny. To może dać więcej przyjemności niż orgazm, czyli mocna samokontrola. Jeżeli już dojdziesz do tego stanu, przekroczysz kilka razy mocne potrzeby zrozumiesz, że to wydmuszki. To tylko sekunda, która mija i dalej sobie żyjesz, ale zdobywasz przekonanie o własnej mocy. Promuję takie podejście do życia, stosuję do siebie, trenuję od lat, a nikt mi nie każe. Sam chcę.

 

Mózg się uczy, ale warto pamiętać, że nawyki i to, co się robiło zakodowały się gdzieś. Z czasem się osłabiają.

 

Ja to serio odkryłem w medytacji. Tylko człowiek czysty, dobry, naprawdę dobry dla siebie i innych może wejść na drogę oświecenia. Skurwiel nie odnajdzie tego, nie uda mu się. Nie wiem, dlaczego tak jest, ale to nie może być tylko moja obserwacja. Miałem mnóstwo wizji medytacyjnych, a kiedy byłem długo czysty, bez krzywdzenia się to były coraz piękniejsze wizje. Jedna do tej pory mi się przypomina i daje nadzieję, że mam w sobie coś pięknego. Wspinałem się do ogromnego, rozkwitającego drzewa, jakbym je widział przed sobą. Zielona ścieżka i blask światła wszędzie. A kiedy nie odczuwałem spokoju duchowego, umysłowego, krzywdziłem się to byłem tylko w stanie pustki i cierpienia, bez żadnych wizji, z pogłębiającą się niechęcią.

 

Wiem, jakiego osobistego zaangażowania wymaga wybranie innej drogi dla siebie. Jesteś sam. Nikt ci nie pomoże. Musisz wyznaczyć sobie własną strategię, zwracać na siebie wielką uwagę, spróbować się pokochać. Miłość do siebie dosłownie taka, jakbyś kochał kogoś innego kiedyś to stan możliwy i nieskończony. A kiedy zobaczysz w siebie osobę godną pokochania? I tutaj pojawia się problem, bo nie czujesz się godny, kiedy nie możesz sobie słowa dotrzymać. A słowo dotrzymane sobie to coś potężnego. Nie wiem, jak nazwać ten problem. To problem świadomego umysłu i gadziego mózgu, ale świadomość może zapanować nad gadzim, ale to trudne, po prostu. Złamiesz się wiele razy, ale sama walka i tak ma sens moim zdaniem.

 

Potrzeba ci jedynie skutecznego paradygmatu. Musisz dobrać w sobie słowa, które pykną i dadzą właściwy stan, zrozumienie tego, co chcesz osiągnąć, dlatego trzeba przeznaczyć na dialog wewnętrzny wiele czasu, ale nie gadać ze sobą tak samo cały czas, tylko zmieniać układ. Wizualizować, krzyczeć, tworzyć scenariusze, non stop coś kombinować. Wydawać rozkazy podświadomości, zadbać o zdrowie w międzyczasie, wyeliminować, jeżeli się da większość życiowych problemów, poskładać się.

 

Też walczę z tematem cały czas. Wiele mi dało zrozumienie, że to nie jest moja wina. Ani budowa rzeczywistości, ani moja budowa, ani moje ciało, ani moje potrzeby. Nad większością rzeczy nie panuję, nie jestem w stanie rozróżnić dobra od zła, ani tła przyczynowości. Mam ograniczoną percepcję, ale i tak mam w sobie potrzebę dążenia do czegoś lepszego, do stanu wewnętrznego oświecenia i pogodzenia z tym wszystkim. Nie chcę się krzywdzić. Świat nam dokłada wystarczająco wiele na plecy, ale ja na siebie dodatkowo gówna nie nałożę, po prostu nie mogę. To mój paradygmat. Nie krzywdź siebie przede wszystkim i pielęgnuj w sobie dobro, bo tylko taki człowiek może odkryć nowy, piękny wszechświat w sobie. Ja to wiem z praktyki medytacyjnej. Życzę, żebyś w stanach wewnętrznych doświadczył takiej euforii, jakiej sam doświadczyłem. To wystarczająca nagroda. Jeżeli jesteś w stanie wywołać sam z siebie stan na granicy wyniesienia religijnego to uwierz mi, nie potrzebujesz typowego spełnienia seksualnego, ani męczarni z używkami. Mówię od dawna, że uczymy się w życiu rzeczy niepotrzebnych i żyjemy w chorym społeczeństwie. Idź w opisanym przeze mnie kierunku, a zobaczysz w sobie cud.

 

Nieźle mnie natchnęło xD

Edytowane przez mac
  • Like 6
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Yolo napisał:

Nie chodzi o problem w posiadaniu pewnych instynktów, tylko w tym co potrafi się dziać gdy pozwolić im przejąć stery. 

Tak to przynajmniej rozumiem.

To już jest imo niepotrzebna spekulacja przyczynowo-skutkowa, jeżeli jest wola a więc i decyzja to jest to kwestia świadomego wyboru a katalogowanie tego jako problem niepotrzebnie uruchamia procesy obronne i napędza ten mechanizm. Można to po prostu zostawić jakie jest bez tej całej zabawy umysłu, która kończy się często próbą wypierania czyli niepotrzebnym zawężeniem świadomości czyli dyskomfortem cielesno-emocjonalnym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Pochodzę z katolickiej rodziny, gdzie wiara była ważnym elementem życia, jednak zdecydowanie daleko było nam do ultra katolików.

@Mr. PacjentZatem istotne jest, żebyś rozumiał, że część wartości, które niesie wiara katolicka może być przez Twoją rodzinę wypaczona.

Chodzi mi o to, że mogłeś wchłonąć przez programowanie rodzinne jakieś przekonania, które nie pochodzą bezpośrednio z przesłań KK ale zostały przez członków Twojej rodziny obudowane uzasadnieniem typu "seks nie służący prokreacji to zło". "Masturbacja to grzech" itp.

 

Te wartości mogą mieć wpływ na to jak odbierasz swoją seksualność. I na to jak teraz myślisz.

Pamiętam, jak miałem 18-19 lat i też głównym motorem wstrzemięzliwości było "żeby nie skrzywdzić tej drugiej osoby, żeby jej nie wykorzystać"...

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Niemniej sporo nad tym myślałem i doszedłem do wniosku, że taka wstrzemięźliwość, rozumiana jako nie uprawianie seksu z kim popadnie, może mieć swoje uzasadnienie i po prostu być społecznie użyteczna

To o czym pisałem powyżej wg mnie wychodzi w powyższym cytacie. Nie każdy seks pozamałżeński jest w mojej opinii zachowaniem typu "z kim popadnie".

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

@icman. Dziś seks stał się tak tani, że dzieciaki w szkole przypuszczam są w stanie go uzyskać za odrobienie komuś zadania.

Uważam, że to przesadzona opinia. To mi sugeruje, że chyba masz jakieś negatywne nastawienia. Powiązałbym to z rodzinnym "programowaniem".

 

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Natomiast nawet pobieżna analiza rzeczywistości w relacjach d-m, sytuacja rodzin czy realia panujące na rynku matrymonialnym, zdają się świadczyć o tym, że coś po drodze poszło nie tak, a za jedną z przyczyn tych zjawisk upatruję właśnie zbytnie poluzowanie w sprawach seksu. Dla jasności nie uskarżam się na to, nie narzekam, ani się nie żale. Realia są jakie są i przyjmuję to mimo wszystko. Staram się jedynie uzasadnić swój punkt widzenia, bez zaglądania komukolwiek do majtek.

Owszem, zgadzam się. "Coś" poszło nie tak. Wiele rzeczy poszło nie tak. 

 

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Osobiście dostrzegam w tym coś wyjątkowego i wartego trudu.

Wiem, że z perspektywy dzisiejszych realiów brzmi to jak jakiś kabaret.

Liczą się zasady, jakimi się kierujesz. One są Twoje i tylko Twoje. I szanuję to. 

 

Zwróć uwagę tylko, że wstrzemięzliwość seksualna jako wartość stoi w zaprzeczeniu z biologią człowieka. Jest to potrzeba bardzo pierwotna. Wokół niej właściwie toczy się w dużej mierze całe dorosłe życie ludzi. Może być Ci trudno znalezc osobę, która będzie się kierowała podobnymi do Twoich zasadami oraz... im pózniej znajdziesz taką osobę, taką kobietę tym gorzej.

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Niemniej jakaś część mnie upatruję wartość w tym, że dwoje ludzi może być tylko dla siebie (z nikim wcześniej, z nikim później). Na marginesie, całkiem możliwe, że jest to już nieosiągalne w tych czasach.

Przy obecnym poziomie wiedzy o człowieku powiedziałbym nawet, że nie jest to zgodne z Naszą ludzką naturą i wiara w to, że tą wartością uda Ci się kierować w całym Twoim dorosłym życiu jest wg mnie... Podejściem Don Kichota. Walką z wiatrakami.

 

Nadal możesz wierzyć, jeśli chcesz,  że ziemia jest płaska.

Istnieje ryzyko, że w wieku 30+ poznasz tę jedyną, również wyznającą zasady takie jak Ty i... będziecie całkowicie niedopasowani seksualnie i wszystko się rypnie. Nie będziesz niczego wiedział o swojej seksualności. Twoja partnerka również i... życzę powodzenia.

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Trzecia rzecz wynika z poszanowania dla drugiego człowieka i liczenie się z jego uczuciami. Uważam, że fakt że mam ciśnienie to jeszcze nie powód do tego by drugiej osobie mieszać w głowie, mówię tu o potencjalnych konsekwencjach (np. pani się zakocha). Tu podobnie jak @Yolo nie angażuję się w relację o charakterze wiadomym, co do których wiem, że nic z mojej strony z tego nie będzie. Podłożem wszystkich sytuacji łóżkowych jakie miałem w życiu była chęć nawiązania jakiejś głębszej relacji. Jeżeli czułem, że nic z tego, od razu się wycofywałem.

O ile będziesz patrzył tylko w ten sposób, to naprawdę dobierz dobrze partnerkę, bo serio możesz się zdziwić jak odmienne może być jej postrzeganie swojej seksualności. A o ile będzie tak samo nieświadoma swojej seksualnej strony to... wejdziecie na pole minowe i to truchtem.

 

Przecież dobiera Nas w pary nasza biologia bez względu na to, czy jesteśmy katolikami, muzułmanami czy wyznawcami "Mzimu".

Gdzieś tam też jest hipergamia, gadzi mózg itp. itd.

 

48 minut temu, Mr. Pacjent napisał:

Chociażby powyższa sytuacja dobitnie uzmysławia mi, że jest problem. Wiem też, że rozwiązanie tego problemu jest we mnie. Chciałbym osiągnąć stan, w którym nie będę tracił nad tym kontroli, nauczę się z tym żyć nie robiąc szkody sobie i innym. Żeby to osiągnąć wiem, że muszę sięgnąć źródła problemu, a nie skupiać się na skutkach. Stąd też radzę się bo chwilowo znalazłem się w martwym punkcie.

 

Wydaje mi się, że zmierzasz w kierunku, gdzie chcesz sobie usilnie wmówić, że oduczysz, jak cygan konia, jedzenia. A potem pójdziesz do marketu na zakupy będąc na 100% głodzie. Życzę powodzenia w udanych, rozsądnych zakupach. 

Cyganowi prawie się udało... był o krok od sukcesu. Tylko koń mu zdechł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, icman napisał:

Można to po prostu zostawić jakie jest bez tej całej zabawy umysłu

 

Można, ale można też próbować uporządkować nieuporządkowane. O to by tutaj chodzilo- świadome podejmowanie decyzji, wprowadzanie w swoje życie rozwiązań które uważamy za słuszne.

 

Taki też jest przekaz religijny, bliski autorowi i mnie. Chodzi o wprowadzenie samoograniczania, kontroli swojego zachowania na takie które służy rozwojowi, co daje poczucie sprawczosci- to z kolei opisał dobrze @mac

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Yolo napisał:

Można, ale można też próbować uporządkować nieuporządkowane. O to by tutaj chodzilo- świadome podejmowanie decyzji, wprowadzanie w swoje życie rozwiązań które uważamy za słuszne.

 

Taki też jest przekaz religijny, bliski autorowi i mnie. Chodzi o wprowadzenie samoograniczania, kontroli swojego zachowania na takie które służy rozwojowi, co daje poczucie sprawczosci- to z kolei opisał dobrze @ma

Nie rozumiemy się ale słowo pisane jest trochę toporne w przekazie niuansów.

Grunt, że dyskusja prowokuje ciekawe introspekcje.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Mr. Pacjent napisał:

Podsumowując masturbować się nie chcę, realizować seksualnie nie mogę.  Pierwsze wynika z tego, że na gruncie samoobserwacji widzę, że mi to nie służy, drugie natomiast wynika z bardzo radykalnego superego, które za niezwykle wartościowe uznaje czystość seksualną. Dodam, że w życiu byłem z kilkoma kobietami w łóżku, jednak z uwagi na powyższe, kończyło się to co najwyżej masturbacją (bez pełnego stosunku).

Nie wiem, sam nie masturbuję się od jakiegoś 16 roku życia, porno sam nie oglądam. Nawet mnie do tego nie ciągnie, mógłbym latami trwać w abstynencji.

 

Taka mała ciekawostka, nawet na księdza niechętnie Cię przyjmą do seminarium jak nie zakisiłeś. 

 

W ogóle skąd koncept, że owy stosunek to jakieś zło? Ciekawi mnie skąd to wynika, że uważasz, że to jest złe? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac - wielki szacunek za ten ważny post! 👏. Wiele lat musi upłynąć, zanim tak na prawdę odnajdziemy siebie. Każde uzależnienie oddala nas od wewnętrznego spokoju, bo gonimy za tym, co niepotrzebne i w perspektywie szybkiej gratyfikacji, chcemy to ,, już, natychmiast". Jednak uważam tak, jak pisał Schopenhauer : ,, Wszystko, co doskonałe dojrzewa powoli". Pomaga również myślenie, że wszystko minie i jesteśmy krótko, więc nie ma co, liczyć na jakąś stałość w życiu. ,,Nic nie trwa wiecznie, niebezpiecznie jest wierzyć w coś, co trwa wiecznie" - śpiewał Sidney Polak, w jego najsłynniejszej piosence. Odroczona gratyfikacja to nagroda, tylko dla tych, którzy mieli farta w życiu i przede wszystkim byli cierpliwi, a cierpliwość to zapomniana cnota ludzka.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Yolo napisał:

Tyle, że było to cholernie drenujące z energii i wprowadzało chaos. Wydajesz się mieć podobne doświadczenia.

Dokładnie tak. Seksualność i nagość jest obecna wszędzie, gdzie się nie obrócić jesteśmy warunkowani na seks. Na pewno ma to ogromny wpływ na nieświadomym poziomie. Wczoraj przypomniałem sobie jakąś piosenkę, którą często słuchałem jakieś 10 lat wstecz. Włączyłem teledysk, w pewnym momencie na tym teledysku ludzie wychodzili z autobusu i wiecie na czym się złapałem? Na tym, że ci ludzie nie mieli założonych masek. To doświadczenie pokazuje mi jak silne są te procesy i jak nieświadomie chłoniemy rzeczywistość. A teraz biorąc pod uwagę to jak na każdym kroku jesteśmy warunkowani na wszystko co jest związane ze seksualnością, nie dziwię się, że tak trudno jest ogarnąć ten temat. Jakby tego było mało dochodzi do tego jeszcze bezpośredni kontakt z kobietami, które tak jak piszesz często same inicjują kontakt i robią to bardzo bezpośrednio na wielu poziomach, eksponując swoją nagość, werbalnie, albo wprost przekraczając granicę fizyczności. Przyznam, że na swój sposób jest to nawet przyjemne, schlebia mi, ale w ostatecznym rozrachunku, każde takie pobudzenie gdzieś się odkłada, aż w końcu dochodzi do punktu krytycznego. 

 

20 godzin temu, Yolo napisał:

Poczytaj o typach osobowości. Jeśli wyjdzie Ci infj, jak mnie, znaczy że taki masz sposób poruszania się w tych dziedzinach- jazda po skrajnościach.

Nie zrób mojego błędu, nie wchodź w tryb pustelnika. To się potrafi zemscić.

Bardzo, chętnie. Zaciekawiło mnie to. Możesz podać jakieś wartościowy tytuł?

Możesz opisać szerzej co masz na myśli pisząc o trybie pustelnika i tym, że potrafi się to zemścić?

 

 @mac ale wysmażyłeś posta, jestem pod niemałym wrażeniem. To niesamowite jak zupełnie obcy sobie ludzie, nie znający swoich historii podzielają podobne doświadczenia i przemyślenia. Nie wspominałem o tym na początku, ale od dłuższego czasu pracuję nad sobą i nad swoimi emocjami. Punktem zwrotnym była dla mnie lektura Techniki Uwalniania, której metoda stanowi dla mnie podstawowe narzędzie do codziennej pracy. Bezpośrednią inspiracją do napisania tego postu był właśnie stan, który zaliczam po tym jak rozwaliłem się psychicznie. Stan, który tak trafnie opisujesz. Stan pewnie na pierwszy rzut oka, w ogóle nie do zauważenia, mimo to tak wyraźny i dosadny na poziomie ducha. Napisałem bo mam wrażenie, że kręcę się w kółko. Zaliczyłem spory progres na innych płaszczyznach, wyszedłem z nałogów, osiągnąłem stan, w którym autentycznie na trzeźwo czuję się lepiej niż po jakichkolwiek używkach. Doświadczyłem też stanów psychicznych tak pięknych, że przy nich orgazm wydaje się być tylko miłym dodatkiem, a mimo to wciąż nie potrafię dojść do ładu ze swoją seksualnością. Nie gnębię się za to i nie czuję się z tego powodu w żaden sposób winny, ale czuję, że ten obszar stanowi u mnie główny problem i jest prawdopodobnie kluczowy w dalszym procesie. Stąd też szukam inspiracji bo moje metody póki co zawodzą. Niemniej mam świadomość, że to bardzo złożony i czasochłonny proces. Twój post mnie w tym utwierdził. Dziękuję.
 

20 godzin temu, Miszka napisał:

Zatem istotne jest, żebyś rozumiał, że część wartości, które niesie wiara katolicka może być przez Twoją rodzinę wypaczona.

Chodzi mi o to, że mogłeś wchłonąć przez programowanie rodzinne jakieś przekonania, które nie pochodzą bezpośrednio z przesłań KK ale zostały przez członków Twojej rodziny obudowane uzasadnieniem typu "seks nie służący prokreacji to zło". "Masturbacja to grzech" itp.

W domu, nikt na temat seksu nie rozmawiał. Nie było to tabu, jednak temat ten jakoś się nie przewijał. Podejrzewam, że moja rodzina nie różniła się w znacznym stopni od innych rodzin. Na pewno nie pochodzę z ortodoksyjnego domu, a aktywność religijna ograniczała się do niedzielnej mszy i modlitwy.
 

20 godzin temu, Miszka napisał:

To o czym pisałem powyżej wg mnie wychodzi w powyższym cytacie. Nie każdy seks pozamałżeński jest w mojej opinii zachowaniem typu "z kim popadnie".

Może źle się wyraziłem. Miałem na myśli seks dla samego seksu, a nie wynikający z uczuć czy silnej potrzeby bycia z drugą osobą.
 

20 godzin temu, Miszka napisał:

Uważam, że to przesadzona opinia. To mi sugeruje, że chyba masz jakieś negatywne nastawienia. Powiązałbym to z rodzinnym "programowaniem".

Sparafrazowałem tu słowa mojej koleżanki, która jest pedagogiem w gimnazjum. Słowa te wypowiedziała na podstawie własnych doświadczeń z gabinetu. 

 

20 godzin temu, Miszka napisał:

Zwróć uwagę tylko, że wstrzemięzliwość seksualna jako wartość stoi w zaprzeczeniu z biologią człowieka. Jest to potrzeba bardzo pierwotna. Wokół niej właściwie toczy się w dużej mierze całe dorosłe życie ludzi. Może być Ci trudno znalezc osobę, która będzie się kierowała podobnymi do Twoich zasadami oraz... im pózniej znajdziesz taką osobę, taką kobietę tym gorzej.

Z tym, że ja wcale nie szukam takiej osoby. Znajdzie się to miło, nie znajdzie się też dobrze. Przynajmniej na razie jestem w takiej opcji. Problemu nie stanowi ta popędliwa, biologiczna część mnie. Naprawdę cieszę się, że ze mną jest, że jest zdrowa i silna. Rzecz w tym, że czasem wymyka mi się spod kontroli i dezorganizuje mi na moment życie. Akceptuje i to, ale chciałbym wypracować tu jakiś złoty środek, tak by uniknąć sytuacji skrajnych.

20 godzin temu, Yolo napisał:

Można, ale można też próbować uporządkować nieuporządkowane. O to by tutaj chodzilo- świadome podejmowanie decyzji, wprowadzanie w swoje życie rozwiązań które uważamy za słuszne.

Dokładnie tak.

 

19 godzin temu, Pyrkosz napisał:

W ogóle skąd koncept, że owy stosunek to jakieś zło? Ciekawi mnie skąd to wynika, że uważasz, że to jest złe?

Nigdzie tak nie napisałem, bo wcale tak nie twierdzę. Napisałem jedynie, że za coś wyjątkowego uważam, seks między dwojgiem ludzi, których łączy jakieś wyższe uczucie, a seks stanowi dopełnienie tej relacji. Niemniej daleko mi w tym do jakiegokolwiek wartościowania. 

Edytowane przez Mr. Pacjent
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Mr. Pacjent napisał:

Nie gnębię się za to i nie czuję się z tego powodu w żaden sposób winny, ale czuję, że ten obszar stanowi u mnie główny problem i jest prawdopodobnie kluczowy w dalszym procesie. Stąd też szukam inspiracji bo moje metody póki co zawodzą. Niemniej mam świadomość, że to bardzo złożony i czasochłonny proces. Twój post mnie w tym utwierdził. Dziękuję.

Świadomość jest młoda, a gadzi mózg pierwotny, a może odwrotnie? Według mnie to jedyna słuszna droga działania na ten moment dla mężczyzny, który chce się chociaż na chwilę oderwać od tego całego materialnego, zdecydowanie pustego świata. Mnie w tym systemie dosłownie nic nie cieszy. Tylko jakieś osobiste wygrane, oznaki samodyscypliny, spełnienie obowiązku wobec siebie daje coś więcej, sensownego. To, co my próbujemy, robimy to czysty pragmatyzm. Tak mi się wydaje. Jedyna droga, która została z jakimś wyzwaniem, honorowa, godna podjęcia. Wydaje mi się czasami, że można poszukiwać zewnętrznie, albo wewnętrznie. Mnie ciągnie do wewnętrznego odkrywania. Jak się człowiek tak sobie przyjrzy to wychodzi wiele ciekawych, często fajnych rzeczy, jakieś nowe pragnienia, perspektywy. Sam akurat dużo myślę o sztuce, tworzeniu, o różnych formach artystycznych. Przeskakiwałem do filmu, rzeźby, rysunku, pisania. Bardzo mi to pomaga się odprężyć i znaleźć nowe ścieżki. Teraz zajarałem się ze zwykłej wewnętrznej potrzeby zrobieniem wywiadu ze swoimi ludźmi dla upamiętnienia życia, żeby to zamknąć i odtworzyć za 10 lat. I to mi się bierze właśnie z wewnętrznego poszukiwania, jakieś nowe pomysły, które w dużym stopniu likwidują negatywne potrzeby. Zaczynam myśleć o projektach, o zajawkach i nie chce mi się nic innego robić. To, co mam na tapecie jest zbyt ważne, żebym się dołował. Na takiej zasadzie. Nie wiem do końca, jak to nazwać. Tyle bogactwa w sobie, że w końcu negatywne czynniki przestają mieć znaczenie, tracą ważność. Im większa aktywność w życiu, tym lepsza energia, piękne pomysły i fajne życie generalnie. Nie potrzeba do tego niczego, tylko spełnienia w robieniu tego, co się chce. Tworzenie czegoś z niczego. To dopiero uzależnia xD No to taki dodatek inspiracyjny. Też dziękuję i życzę powodzenia. Na pewno się przyda.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 hours ago, Mr. Pacjent said:

za jedną z przyczyn tych zjawisk upatruję właśnie zbytnie poluzowanie w sprawach seksu

Był taki wiersz o m.in. wolności seksualnej, w wolnym tłumaczeniu z pamięci:

...zaczęło się od miłości bliźniego,

skończyło na pieprzeniu jego żon.

Aż kobiety nie rodziły już dzieci,

a mąż stracił powód i cel.

A Bogowie Starych Przysłów mówili:

Zapłatą za grzech jest śmierć.

 

Kipling to zapisał gdzieś tak 120 lat temu. Zapisał, nie wymyślił. Historia powtarza się kołem; czasem to koło nas łamie (kolejny raz).

 

20 hours ago, mac said:

Trzeba odkryć moim zdaniem większy sens, cel indywidualnych działań.

Trzeba umieć sobie samemu odpowiedzieć na pytanie: "PO CO?"

@Mr. Pacjent Można pisać elaborat, jak to zrozumienie kształtuje imperatyw biologiczny... a można prostacko powiedzieć, że jak sam zobaczysz, jak to jest głupia potrzeba, to więcej już po nią nie sięgniesz. Stąd właśnie "po co?" a nie "dlaczego?".

Druga sprawa, zrozumienie czegoś umożliwia ustawienie tegoż w skali ważności. Na polski ludowy, jak jakiś gruczoł z ciała wyciśniesz, to niby jest problem? Pryszcz czy masturbacja, samemu co za różnica... byle bez macicy na czubku, czy nie w miejscu publicznym itd ;)

Pozwalasz, by coś było dla Ciebie ważne, zawsze i tylko i wyłącznie - TY.

Nie wolno sobie dać narzucić zewnętrznych wzorców, wartości, celów - kto definiuje twoje myślenie, temu oddajesz nad sobą władzę. Jednocześnie, jeśli coś "ma rację", to czemu tego nie przyjąć za swoje.

 

20 hours ago, mac said:

Musisz dobrać w sobie słowa, które pykną i dadzą właściwy stan, zrozumienie tego, co chcesz osiągnąć

Jak wyżej...

 

14 minutes ago, mac said:

Mnie w tym systemie dosłownie nic nie cieszy.

Jeśli szukasz szczęścia poza sobą, to masz problem.

Cytat z książki Bacha "Iluzje. O człowieku który nie chciał być Mesjaszem". To jest jeden z tych palimpsestów, z którego wyczytasz to, na co jesteś w tej chwili przygotowany. Co jest Ci akurat potrzebne, być może.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.01.2022 o 15:27, Mr. Pacjent napisał:

Zdarza się to też w chwilach gdy osiągam coś co jest dla mnie ważne. W zależności od kontekstu, odczuwam wówczas bardzo silną potrzebę samo nagrodzenia lub pocieszenia się, której sposobem na zaspokojenie staje się orgazm. Doświadczam wtedy silnego konfliktu wewnętrznego, któremu czasem ulegam i masturbuję się. Jednak zanim do tego często towarzyszy temu czasem nawet i kilkudniowa walka wewnętrzna. 

Walka wewnętrzna to oznaka tego, że nie możesz się zdecydować na którąś z opcję lub jesteś przywiązany do zachowania, które nie uważasz w głębi za dobre dla Ciebie.

 

Zdarzało mi się, ale jak są konflikty łatwo wejść w przekonanie, które działa negatywnie - natłok myśli, ruminacje.

U mnie przez jakiś czas było coś na zasadzie masturbacja w danym dniu = potencjał problemów w danym dniu lub następnym. Czasem np. wkurzony klient, jakiś problem zdrowotny, coś odwracającego uwagę od dyscypliny. I nie było to incydentalne, była zauważalna zależność. W pewnym momencie już nie walisz ot tak, bo pojawia się wcześniej myśl "krótka przyjemność teraz, ale jak to wpłynie na najbliższy czas? ile to będzie kosztować energii? cholera.... robić czy nie robić?".

Dużo fantazjowania, czy edgingu które uzależniało organizm od tej formy dopaminy. Myślisz o seksie, chcesz więcej seksu.

 

Zaczęło się poprawiać od momentu pracy nad przekonaniami i koncentrowaniem na pracy, ale widzę po sobie, że masturbacja zwykle drenuje energię.

W jakimś stopniu zwiększa podatność na zachowania ciemnej strony (np. irytację, lenistwo, niestabilność emocjonalna, podatność na żal/depresję), odpuszczanie mentalnych treningów i pracy nad sobą. Niewskazane, jeśli jest się na etapie wzrostowym.

 

A jeśli już fapniesz to warto podejść "nic się nie stało" ale ze świadomością akceptacji tego, że w danym okresie musisz bardziej zadbać o siebie. Jest gdzieś granica, że taka forma przyjemności Ci pomoże, ale coś za coś (coś też zabierze, np. osłabi mentalnie czy energetycznie). Jeśli jesteś perfekcjonistą to problem może być bardziej wyraźny - obserwacja spadku formy, gdy wiesz, że powinna być wyższa, nie wpływa pozytywnie na mental. Ale perfekcjonizm to też rzecz do przepracowania. Pewnie dlatego zalecana jest uważność i obserwacja własnych myśli i emocji. Im jesteś w tym bystrzejszy tym łatwiej dostrzec powiązania.

 

Zauważyłem, że podobnie na spadek mocy działa nadmierne jedzenie słodyczy czy oglądanie materiałów video/insta/filmów które w jakimś stopniu odwołują się do wewnętrznych blokad lub wzbudzają niską wibrację. U mnie nadmierne video to więcej niż 40-50 minut dziennie, więc to też mocno redukuję.

 

Myślę, że nagradzać się powinieneś rzeczami, które jednoznacznie dadzą Ci więcej dobrej energii. Które sprawiają, że wchodzisz na odczuwanie wdzięczności, rozwijasz się, tego typu.

 

W dniu 23.01.2022 o 15:27, Mr. Pacjent napisał:

Podsumowując masturbować się nie chcę, realizować seksualnie nie mogę.  Pierwsze wynika z tego, że na gruncie samoobserwacji widzę, że mi to nie służy, drugie natomiast wynika z bardzo radykalnego superego, które za niezwykle wartościowe uznaje czystość seksualną. Dodam, że w życiu byłem z kilkoma kobietami w łóżku, jednak z uwagi na powyższe, kończyło się to co najwyżej masturbacją (bez pełnego stosunku).

To wygląda na to, że i jedno i drugie Ci nie służy w środowisku w którym jesteś. Seks to naturalna ludzka potrzeba. Jak masz się dobrze realizować w LTR (gdzie czystość seksualna, wierność jest pasującym elementem), jak sam nie wiesz, czego naprawdę w tej sferze chcesz, bo tego nie doświadczałeś. Z kolei będąc nastawionym na tryb "czystości" trudniej jest zdobyć doświadczenie. Szczególnie gdybyś nie chciał panien traktować jako etapów pośrednich tylko celować w LTR.

 

Ostatnio o tym myślałem. Zdobyć doświadczenia to jedno. Pytanie jakiej będą jakości dla obydwu osób.

Ważne jest też to, do czego i Ty będziesz wracał i panna.

Wolisz wracać do pięknych i wartościowych chwil czy też sytuacji, w których możesz tylko na checkliście odznaczyć, że coś robiłeś?

 

W dniu 23.01.2022 o 15:27, Mr. Pacjent napisał:

Generalnie rzecz biorąc, przyznaję że w kwestii seksualności w moim życiu panuje chaos. Zdarzają się okresy spokoju, podczas których czuję się całkowicie wolny od konfliktów. Jednak mam świadomość, że jest to bardzo powierzchowne. Nie rozmyślam o tym, ale wiem że te instynkty gdzieś we mnie drzemią i prędzej czy później dadzą o sobie znać ze zdwojoną siłą. Mam dość spore doświadczenie więc często te momenty udaje mi się przetrwać, jednak jest w tym sporo neurotyzmu. 

U mnie podobnie. Z tymże postanowiłem z tematem działać i przebić się przez typowe dla bluepilla i LTR podejście.

Ale efekt tylko unaocznił konieczność dalszego wprowadzania zmian w mindsecie. Praktycznie uderzenie w temat FWB spowodowało zbyt duże obciążenie mentalne i energetyczne.

Z jednej strony dałem radę pewne rzeczy ogarnąć, z drugiej - nie tak jakbym chciał i mało nie zrobiłbym głupoty. Z jednej - mogłem realizować instynkty, zdobywać doświadczenie z drugiej - przy obciążeniu mentalnym nie da się skoncentrować na czerpaniu z tego radości i "tu i teraz". Zderzenie reala z założeniami spowodowało falę.

W efekcie tego wpadłem na niską wibrację i wpadłem w taki emocjonalny ciąg, który negatywnie wpłynął i na moje zachowanie w innym obszarze życia i na samą dziewczynę.

Z drugiej też dotarły do mnie pewne specyfiki kobiecego firmwaru. To też studzi zapał.

Wiem, że to efekt zbyt mocnego przebijanie strefy komfortu. Coś jak przetrenowanie. Nie sztuka pójść na trening i robić do zajebania, a później to odchorowywać.

Robisz mniej, robisz więcej. Chociaż....jak się przetrenujesz to też coś z tego masz, jakiś feedback - czego nie robić, kiedy  "trening" nie ma sensu.

 

Po tej sytuacji coś do mnie dotarło, nie wiem na ile, ale....pojawiła się gdzieś akceptacja tego, że jeśli przyspieszasz pewne sprawy, a nie jesteś na nie w tej konkretnej sytuacji z kimś gotowy - nie jesteś już sobą tylko jednostką, którą wydaje Ci się, że być powinieneś. Dobra sprawa jest taka, że jeśli potrafisz dostrzec pewne sygnały, na Twojej drodze pojawiają się ludzie czy sytuacje, które pomagają Ci zrozumieć właściwy kierunek. O ile naprawdę chcesz coś zmienić. Wtedy lepiej poznajesz siebie.

 

Teraz mam wyjebane na temat i świadomość, że duża zmiana dla odpowiednich efektów wymaga dużego grzebnięcia w mindsecie lub małych, sukcesywnych kroków (zaakceptowanie powolnego postępu), jeśli jesteś naprawdę przekonany, że idziesz w słusznym kierunku.

 

Odnośnie seksualności polecam książki Lowena ("Miłość, seks i serce").

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.01.2022 o 00:39, lync napisał:

Zaczęło się poprawiać od momentu pracy nad przekonaniami i koncentrowaniem na pracy, ale widzę po sobie, że masturbacja zwykle drenuje energię.

W jakimś stopniu zwiększa podatność na zachowania ciemnej strony (np. irytację, lenistwo, niestabilność emocjonalna, podatność na żal/depresję), odpuszczanie mentalnych treningów i pracy nad sobą. Niewskazane, jeśli jest się na etapie wzrostowym.

Jestem dokładnie w tym punkcie. Na podstawie samoobserwacji dochodzę do bardzo podobnych spostrzeżeń co Ty. Na pewno praca jaką wykonuję przynosi efekt. Z zachowań typowo o charakterze kompulsywnym, doszedłem do momentu, w którym mógłbym je określić jako incydentalne i typowo reaktywne. Nie chcę na tym poprzestawać bo tak jak zauważasz każde takie zdarzenie wiąże się z jakimiś konsekwencjami. Zauważyłem też, że nawet w momencie gdy ID weźmie górę to nie towarzyszą temu późniejsze wyrzuty sumienia czy poczucie żalu. Owszem mam zjazd energetyczny i generalnie zwiększa się moja podatność na negatywność, ale daleko mi w tym do postawy obwiniania siebie czy trzymania się w poczuciu winy. Wiąże to też z tematem perfekcjonizmu, który mam wrażenie, że jest już u mnie przepracowany. Stąd też pozwalam sobie na więcej luzu w kwestii "upadków".

 

Staram się być bardzo uważny względem siebie, obserwuję swoje myśli, zachowania i to co robią mi w środku. Mam świadomość jak złożone i poplątane często są te mechanizmy, które nami powodują, dlatego jestem daleki od stwierdzenia, że nie mam już przed sobą żadnych tajemnic. Niemniej na chwilę obecną mogę powiedzieć, że z grubsza orientuję się w tym co się u mnie dzieję. Zaakceptowałem fakt, że jest to proces, któremu się poddaję bez wyraźnych oczekiwań. W tym kontekście wyraźnie widzę, że obszar seksualności stanowi dla mnie w tym momencie duże pole do pracy nad sobą, głównie z powodu tych uśpionych reakcji, które w specyficznych warunkach dają o sobie spektakularnie znać. 

 

Nie jest też tak, że swoją seksualność zagłuszam czy ją wypieram. Akceptuję ją, cieszę się z tego, że jest i ma się dobrze. Jestem świadomy swoich potrzeb, jak również i tego, że nie mam w tym momencie warunków, w których mógłbym je realizować. Może to mój błąd, ale zakładam, że da się wieść życie pełne harmonii, niezależnie od warunków otoczenia. Mówiąc wprost uważam, że istnieje możliwość osiągnięcia takiego stanu integracji, w którym przy pełnej świadomości i akceptacji swoich potrzeb, bez względu na aktualne możliwości ich realizacji, człowiek pozostaje wewnętrznie spójny i wolny od konfliktów. 

 

W świetle aktualnych rozważań, intryguje mnie Jungowska koncepcja Jaźni, a ściślej rzecz ujmując nieświadomości indywidualnej. Charakter tych "ataków" jak i siła, z którą się objawiają, każe mi przypuszczać, że temat mieści się w zakresie nieświadomości indywidualnej. Jednak czy w momencie gdy zdaję sobie z tego sprawę czy możemy mówić jeszcze o nieświadomości? Chyba, że mowa o mechanizmach, ale czy sama świadomość ich istnienia (bez dokładnej znajomości ich struktury) stanowi już punkt zwrotny w procesie ich integracji? Jak w ogóle przebiega ten proces i jaki jest w nim zakres naszych możliwości? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.