Skocz do zawartości

Jak się Wam żyje w Polsce


Trevor

Rekomendowane odpowiedzi

2 minutes ago, Tornado said:

TO śmiechaj.

Tylko potem nie zakładaj wątków jak to wszystko jest 'zjebane/spasione/wstaw dowolne'.....

 

Trochę siedzę w tym temacie od kilku lat na 1 lini ognia/ON FACE.

 

....czapka z głowy.....osiągnołeś poziom MAROONdzenia do perfekcji.

SZA CUN......Ale tak masz racje(dla przerwania pętli gnoju)....zwracam honor....twoje na 'wieszszku'....spokój.

:)

Dobra, częściowo zwracam honor, faktycznie do wykonawstwa wystarczy tłumaczenie. Ale już nie do odbiorów i pomiarów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dwa lata temu wyjechałem z Polski do Belgii. Robię w zasadzie to samo, nic specjalnego. Jak na tutejsze warunki słabo, ale po dwóch latach kupiłem właśnie samochód za 1/3 moich oszczędności na który w Polsce w tej samej branży pracowałbym jakieś 4 razy dłużej. Miesięcznie normalnie żyjąc jestem w stanie tutaj odłożyć więcej, niż w Polsce zarabiałem. Komfort i spokój psychiczny jest dużo większy.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Brat Jan napisał:

Potem większość wraca, ale część zostaje tam.

I to jest 'MEGA GWÓŹDŹ'.

POWRÓT!

....potem spirala kosztów i życia na obczyźnie wciąga w wir.

Osiąga się pewien poziom 'OBKUPIENUA FANTAMI' i zaczyna się degrengolada.

 

Na zwykłym stanowisku robotniczym jest łatwiej wystartować....poziom własny kwadrat/samochód/telewizor...itd.

Natomiast sufit możliwości 'robotniczych' przychodzi nagle.....życie staje się jałowe 'od 8-16'.

Zaczyna brakować znajomych/otoczenia/kultury-tradycji.

 

Niektórzy rozwiązują problem częstymi zjazdami 'do domu' 2/3 tygodnie- weekend.

 

Nie znam nikogo kto by osiadł na stałe i nie popadł w spiralę kredyt/praca/kredyt........Tak się kończy emigracja na stałe.....Ale 'śmiecie w domu rosną' ilość fantów przybywa.....W garażu 3'ia nowa nie rozpakowana wiertarka.

  • Like 2
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.01.2022 o 18:04, Trevor napisał:

Polska. Jak żyć w tym kraju?

...

Jak to się dzieje że 30 lat "wolności" nie doporwadziło nas do względnego spokoju i dobrobytu a jedynie do kontynuacji zapieprzu za grosze? Jak to widzicie?

Ja to widzę nieco inaczej. Patrząc na ludzi ze swojej klasy z podstawówki widzę prostą zależność - kto się dobrze uczył ten dobrze zarabia, kto był średni ten ma raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy słabo, a kto sobie nie radził w szkole (albo mu się nie chciało), ten jest na dole drabiny społeczno-finansowej. Także to nie do końca jest tak, że żyjemy w globalnej chujni i co by nie robić to będzie chujowo.

 

Każdy jest kowalem swojego losu. Nie każdy fach jest przyszłościowy i dobrze płatny. Także jak ktoś się upiera tkwić w kiepsko płatnym fachu, to nie powinien mieć pretensji, bo od początku było wiadomo, że dobrze nie zarobi. Oczywiście w każdym fachu są wirtuozi i oni zawsze będą dobrze opłacani. Ale jak ktoś nie ma predyspozycji, talentu i zacięcia do bycia wirtuozem, to powinien szukać zajęcia, gdzie jako przeciętniak będzie mógł godziwie zarobić. A jak ktoś nie za bardzo coś potrafi i nie za bardzo mu się chce pracować, to trochę klops... nikt nie będzie dobrze płacił za byle co i robotę zrobioną byle jak. I to nie jest wina Polski, Eskimosów ani masonów. To jest właśnie niewidzialna ręka (rynku), która nie chce dobrze płacić za robotę, którą może wykonać każdy bez wysiłku.

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Trevor napisał:

A nie uważasz że ludzie byli przez to bardziej życzliwsi wobec siebie? Było cięzko więc musieli trzymać się razem. ja lata 90 wspominam jak taki dziki zachód. Sam stałem na straganie z koszulami z wujasem i je sprzedawaliśmy. Fakt wszędzie było drogo, ale wszyscy żyli podobnie. Żadnych kas fiskalnych i innego gówna. 

Chyba pamiętamy inne czasy, ja pamiętam jak się ludzie w kolejce po odkurzacze pobili i o mało mnie kilkuletniego kajtka nie stratowali. Nie przemawiają do mnie socjalistyczne bzdury w stylu że wszyscy żyli podobnie czyli byli tak samo biedni. Może nie było kas fiskalnych ale też nie było co na te kasy nabijać. Było szaro buro i biednie. 

 

14 godzin temu, Trevor napisał:

W Chinach dzieci chcą zostać inżynierem albo astronautą.

 

14 godzin temu, Trevor napisał:

Gdzieś jedziesz - nawigacja, wszyscy w telefonach. Każdy najmądrzejszy, a jakby to wszystko wyłączyli to już nie byłoby tak różowo. Mamy samochody z komputerami w środku zabudowane silniki i weź to napraw.

No a co będą robić ci chińscy inżynierowie jak nie projektować właśnie te komputery i automatyzować świat ? Sam sobie przeczysz. 

 

14 godzin temu, Trevor napisał:

Dzisiaj zdobywanie podstawowych umiejetności jest trudniejsze bo zawsze musisz się przebić przez ten gąszcz rzeczy do wyboru.

Na tym polega postęp i nie ma odwrotu od tego procesu. Jednak nic i nikt nie stoi na przeszkodzie aby człowiek rzucił to wszystko i wyjechał w Bieszczady. To daje Tobie właśnie obecny ustrój, że masz szanse żyć jak chcesz. Za to 30 lat temu szansa ta była nieporównywalnie niższa, tym bardziej iż zdecydowana większość ludzi chce po prostu godnie żyć i nie martwić się czym nakarmią dzieci. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://next.gazeta.pl/next/7,151003,28008252,w-unii-prad-ma-byc-drogi-trzeba-z-energii-zrobic-upierdliwy.html

 

Cytat

 

Doktryna szoku. Świetnie.

No ale ktoś ci na to powie: „A dlaczego nie? Ludzie muszą zobaczyć, jak istotnym składnikiem codziennego życia jest energia, muszą zacząć ją oszczędzać, bo inaczej stracimy planetę". I to też jest racja. Bruksela być może zakłada, że wobec zmiany klimatycznej i konieczności przestawienia się na OZE powinniśmy z energii zrobić maksymalnie upierdliwy element naszego życia.

Upierdliwy?

Że musisz w domu zrobić wszystko, żeby ograniczyć zużycie, bo energia jest droga. I wtedy nagle patrzysz w umowę, zastanawiasz się nad ceną, ocieplasz okna, gasisz światło i używasz energochłonnych urządzeń wtedy, kiedy masz tańszą taryfę. Taka jest wizja Brukseli. W wielu unijnych dokumentach znajdziemy plany "większego zaangażowania odbiorców indywidualnych". A nie zaangażujemy ich ulotkami i ględzeniem. Dopiero wysokie ceny skłaniają do inwestycji w efektywność energetyczną, co widać w całej gospodarce. Kiedy energia w latach 80. i 90. była absurdalnie tania, mieliśmy totalnie nieefektywny system i nikt się tym n

 

ie przejmował.

 

Cytat

 

Bruksela dąży do tego, żeby gospodarstwa domowe też obejmowała cena rynkowa?

Tak. Odchodzimy w energetyce od cen regulowanych.

Wiadomo kiedy?

W styczniu 2024 roku.

I jeśli wtedy ceny na giełdach skoczą o tysiąc procent, to mój domowy rachunek też skoczy o tysiąc procent?

Chyba że podpiszesz umowę długookresową. Ale główna idea jest taka, żebyśmy jako odbiorcy odczuwali ceny energii i musieli coś z tym zrobić.

Ale co niby zrobić?!

No już mówiłem: ocieplać, oszczędzać, montować OZE, zarządzać zużyciem itd.

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Zatarra said:

Aż się łezka w oku kręci na myśl jak to się zmaterializuje

Znów będzie ta radość, że po 10 latach czekania się talon na malucha (Izere) dostało. Że dzięki pracy dla rządowej spółki dostałem mieszkanie 38m2 dla 3 osobowej rodziny :). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Adams napisał:

Patrząc na ludzi ze swojej klasy z podstawówki widzę prostą zależność - kto się dobrze uczył ten dobrze zarabia, kto był średni ten ma raz lepiej, raz gorzej, ale nigdy słabo, a kto sobie nie radził w szkole (albo mu się nie chciało), ten jest na dole drabiny społeczno-finansowej.

Rozumiem Twoje doświadczenia. Ja mam natomiast zupełnie inne. Jak sobie teraz "przelecę" w głowie, kto był w podstawówce bardzo dobrym uczniem, to powiem, że byłem w całkiem mocnej klasie. Na tyle mocnej, że mniej więcej połowa miała bardzo dobre oceny, pozostała część była dobra, a tylko nieliczni byli bardzo słabi. Mam więc całkiem pokaźne pole do obserwacji. 

 

I tak pierwsza grupa osób- osoby najlepsze jakoś sobie radzą, ale nie tak wybitnie jak by to się mogło zapowiadać. Część z tych najlepszych osób wcale nie robi zawrotnej kariery, część z nich być może nie dokonała optymalnego wyboru kierunku studiów i zarabia wręcz słabo. Część z tych osób mimo, że byli bardzo inteligentni pracują w zwyczajnych pracach, gdzie nie są dobrze wynagradzani. 


Druga część to Ci dobrzy, ale nie najlepsi. Radzą sobie wcale nie gorzej niż pierwsza grupa. Wybrali zawody, które zawsze ich kręciłym niekoniecznie pokończyli studia, ale wiedzieli, czego chcą i byli w tym konsekwentni. 

 

Trzecia grupa tych słabych- ostatecznie też nie wyszła najgorzej, bo tak jak w przypadku drugiej grupy, wiedzieli czego chcą i mimo słabych ocen ukończyli studia być może uchodzące za mało perspektywiczne, ale za to zrobili to z powołaniem i z sercem albo mają jakiś fach w ręku. 

 

Tak jak sobie to analizuję na przykładzie mojej klasy, to:

 

- po pierwsze wysokie oceny w szkole nie gwarantują jakiegoś sukcesu w życiu (chociaż może to świadczyć o pracowitości, inteligencji i w połączeniu ze świadomym wyborem może dać gigantyczny pozytywny rezultat)

- ważniejsze jest chyba podjęcie świadomego wyboru ścieżki zawodowej i robienie tego, co się w życiu lubi 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Podczepię się pod temat.

Przez ostatnie lata byłem związany z Bałkanami, z regionem dawnej Jugosławii. 

Nauczyłem się (przez kurs robiony w Polsce przez kilka lat, potem przez naukę własną, lekturę gazet i słuchanie piosenek) języka chorwackiego a i zarazem serbskiego, czarnogórskiego, bo to, pomijając niewielkie odrębności są te same języki (np. piętro po chorwacku to "kat", a w rejonie serbskojęzycznym mówią "sprat" etc.).

Jeździłem często-gęsto do tamtych krajów, ale to lato dobitnie pokazało mi, że Polska naprawdę jest niezłym krajem do życia, w porównaniu z tamtejszym dziadostwem.

W tym wpisie nie będę opisywał refleksji nad Chorwacją, Serbią i Czarnogórą bo nie o tym jest ten temat. Za to skoncentruję się na zaletach Polski, które mnie uderzyły w porównaniu. 

 

Czego doświadczyłem w Polsce.

1. Jest czysto (!), zwłaszcza w dużych miastach. Naprawdę czysto, ludzie i władze dbają jakoś o otoczenie. Lotniska, infrastruktura jest nowa i zadbana. Notabene takie wrażenie miałem zawsze po powrocie z Włoch, w których zabałaganienie dróg jest znaczne i bywają one kiepsko utrzymane. O ludziach walących śmieci na ziemię nie wspomnę.  Stopień dewastacji otoczenia jest mniejszy, a efekty niszczenia, np. mazaniem po ścianach, są na bieżąco usuwane. 

2. Jest jakaś świadomość społeczna w zakresie ekologii, ograniczenia odpadów. 

3. Jedzenie marketowe jest tanie, świeże i w dużym wyborze. Nie ma problemu ze skomponowaniem diety z warzyw, owoców, mięsa, nabiału. Dla chcących - sklepy z organiczną żywnością, lokalni rolnicy z opcją dostawy, sklepy z kosmetykami, gdzie możesz przynieść własne opakowanie. Ogólnie wielki plus dla Polski za to. 

4. Spada liczba ludzi palących i dymiących innym rakotwórczym smrodem w przestrzeni publicznej. 

5. Jest duża transparentność i jasność  oznaczeń w miejscach publicznych, nie istnieję sytuacje typu "przystanek autobusowy tylko dla wtajemniczonych". Są tablice, oznaczenia, informacje. 

6. Pogoda ostatecznie nie jest najgorsza, ostatnie lata są coraz cieplejsze, jako subiektywnie korzystny efekt zmian klimatycznych. Da się przyjemnie pożyć w Polsce w okresie od maja do września, bez lub z małą ilością dni z morderczymi upałami. 

7. Cywilizacyjnie i kulturalnie nie jest źle. Odeszła w większości do lamusa powszechna, drobna korupcja, dawanie w łapę policjantowi, "załatwianie" itd.

8. Ludzie są w większości kulturalni i mają świadomość pewnych norm zachowań, jakiejś kindersztuby, odpowiedzialności za swoje słowa i zobowiązania. 

 

Ogólnie Polska w moich obserwacjach i porównaniach bardzo zyskała w moich oczach jako kraj do życia na stałe, a w każdym razie baza i centrum interesów życiowych.

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Nie widzę innego zbliżonego tematu więc dam tu

 

https://wpolityce.pl/gospodarka/668129-polska-stala-sie-bogatsza-od-kolejnego-panstwa-unijnego

 

W ten sposób nasz stał się bogatszy już od dziewięciu państw Unii: poza Estonią są to Portugalia, Węgry, Chorwacja, Słowacja, Rumunia, Łotwa, Grecja i Bułgaria. Bogatszych od Polski jest 17 państw członkowskich. Jednak trzy z nich są w zasięgu Polski: Czechy (49 tys. dolarów rocznego dochodu na osobę), Litwa (49,2 tys. dolarów) i Hiszpania (50,4 tys. dolarów). W szczególności pokonanie tego ostatniego kraju byłoby psychologicznie przełomem. Chodzi o pierwszy z dużych krajów, który Polska pozostawiłaby w tyle.

 

Niestety nie prędko to nastąpi, gdyż:

Nasz roczny dochód na mieszkańca, według danych MFW, wynosi 45,5 tys. dolarów.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, Brat Jan said:

Nasz roczny dochód na mieszkańca, według danych MFW, wynosi 45,5 tys. dolarów.

W opozycji, dane Eurostatu są dostępne m.in. tutaj: https://ec.europa.eu/eurostat/cache/visualisations/country-bubbles/

Polska - 17300 Euro.

 

Szybka weryfikacja: https://biznes.interia.pl/gospodarka/news-wartosc-pkb-polski-przekroczyla-3-bln-zl-w-2022-r-gus-podal-,nId,6778650

Z komunikatu GUS wynika, że w 2022 r. wartość polskiego PKB przekroczyła 3 bln zł (wyniosła 3 078,3 mld zł).

Czyli po podzieleniu na liczbę mieszkańców, i przeliczając na dolary, wychodzi ~20 tysięcy $.

 

Statystyka jest jak płcie - kiedyś było jasno i prosto, a dziś to kwestia polityczna ;)

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Kespert napisał(a):

Statystyka jest jak płcie - kiedyś było jasno i prosto, a dziś to kwestia polityczna ;)

 

Może w tamtym tekście zalinkowanym przez @Brat Jan cytując dane, nie wspomnieli, że chodzi o PKB wg parytetu siły nabywczej liczone w dolarach międzynarodowych. Wtedy nawet by się zgadzało, bo wg powyższego PL w 2018 roku była na poziomie 31 939$, a Portugalia 32 006$.

:P 

Ale to tylko przypuszczenie, bo nie wczytywałem się w to.

Edytowane przez Dworzanin.Herzoga
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, Dworzanin.Herzoga said:

że chodzi o PKB wg parytetu siły nabywczej liczone w dolarach międzynarodowych

Tymczasem ma się nijak do tego, ile "papierków" przeciętny Polak może wyciągnąć z portfela. Jak podawanie długości, razem z kręgosłupem 😜

Poważniej, tutaj widać wyraźnie, co się stanie z Polską gdy parytet siły nabywczej zostanie zrównany z resztą Unii.

 

16 hours ago, Jonash said:

Ja pomimo jakiś śmiesznych podwyżek dość mocno w ciągu ostatnich dwóch lat obniżyłem standard życia.

Mam podobne odczucia - podwyżki "nie nadążają" za wzrostem kosztów przeżycia/życia/przyjemności.

Inflacja jest "lubiana" przez niektórych pracodawców, którzy mogą podwyższać ceny swych produktów/usług, nie podwyższając przy tym kosztów pensji. Każdy miesiąc zanim załoga się "zbuntuje", to czysty zysk.

W ogólnej perspektywie inflacyjnej:

inflacja-8-procent-oznacza-ze-w-przyszlym-roku-przez-1-miesiac-pracujesz-za-darmo-milego-dnia.jpg

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Mi żyje się bardzo dobrze, głównie dlatego, że żyję skromnie. Mam gdzie mieszkać (nie moje), mam samochód (stary i psujący się), ciepło w mieszkaniu, mam co zjeść, wojny i napadów nie doświadczam. Istny raj. Piszę poważnie, dziadkowie mieli głód, stałą niepewność, zagrożone życie, a nawet je stracili.

 

Przepisy ostatecznie nie są tragiczne, czasem trzeba się nagimnastykować, czasem odpuścić, ale da się żyć. Zobaczcie, że w Hiszpanii mogą wam zabrać nieruchomość cwaniaki, a w innych krajach za błahostki odebrać dzieci.

 

Zapieprz jest jak ktoś chce żyć wygodnie, bo np jego witaminka tego wymaga. Ja odpuszczam, nie będę już tyrał jak kiedyś. Witamince jak się nie podoba, niech szuka, gdzie indziej.

 

Żeby ściąć drzewo niestety trzeba pisać kwit, ale to jest formalność. Ludzie w 99% nic nie zgłaszają.

 

Fakt, z kwitami urzędy mają problemy, jest czasem bałagan, ale uważam, ze i tak jest lepiej niż w większości państw na świecie.

 

Dysproporcje w wartości walut i siły nabywczej za tą samą pracę, hmm... Ten kto kontroluje finanse światowe o tym decyduje, praca w Kambodży jest jeszcze mniej warta.

 

Jest zapieprz, dorabianie się, a ludzie żyją często tak, że starcza im od 1 do 1. Jednak z moich obserwacji wynika, że wielu ludzi, nie żyje skromnie, a jak się czegoś dorobią, to często niepotrzebnie wydają na rzeczy, których nie potrzebują.

 

Bo czy ktoś musi jechać na zagraniczne wakacje, nawet na krajowe i wydawać tysiące? A znam takie osoby, co mało zarabiają, na nic nie mają, jednak świat zwiedzają, a w kieszeniach telefony droższe niż miesięczna pensja.

 

Uważam, że jednak jest względny spokój i dobrobyt po tych 30 latach. Zapieprz za grosze? Teraz duża część pracy jaką można dostać to nie jest praca fizyczna, 30 lat temu standard to była robota fizyczna, często w złych i szkodliwych warunkach. Idąc po najniższej linii oporu i przyjmując się do jakiejkolwiek pracy za minimalną pensję (2700), standard życia jaki uzyskamy jest nieproporcjonalnie wyższy od tego co było za PRL. W sklepie kupisz co chcesz. Jakaś służba zdrowia jest, drogi są, mgły smogowej jak w Chinach nie ma.

 

Obecnie złą robotę zrobili przedsiębiorcy i producenci podnosząc ceny nieadekwatnie do "kryzysu" inflacji i Covid, to nakręciło całą spiralę.

 

Żeby było ekonomicznie lepiej, chciałbym, żeby państwo nie ingerowało we wszystkie sfery życia. Bo to co oni wezmą na cokolwiek, musi przetrawić urzędnicza, kosztowna marnotrawna machina. Dodatkowo, wszelkie możliwości podatkowe, socjalne to często pole do popisu dla wszelkiej maści cwaniaków, którzy ostatecznie żerują na innych podatnikach.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/26/2023 at 12:14 PM, Kespert said:

Mam podobne odczucia - podwyżki "nie nadążają" za wzrostem kosztów przeżycia/życia/przyjemności.

Inflacja jest "lubiana" przez niektórych pracodawców, którzy mogą podwyższać ceny swych produktów/usług, nie podwyższając przy tym kosztów pensji. Każdy miesiąc zanim załoga się "zbuntuje", to czysty zysk.

W ogólnej perspektywie inflacyjnej:

 

Mało tego. Co pół roku następują podwyżki płacy minimalnej co finalnie skutkuje tym że pracownik musi iść po podwyżkę albo szukać innej pracy. Przyzwyczajają ludzi do chodzenia po prośbie wobec pracodawcy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.