Skocz do zawartości

Picie alkoholu, a ilość znajomych


maroon

Rekomendowane odpowiedzi

Teza:

 

Facet, który od picia nie stroni, ma dużo więcej znajomych, od takiego, co pije mało lub wcale. 

 

Prawda czy fałsz? 

 

Jeżeli prawda, to jaka jest "jakość" tych znajomości?

 

Czy można liczyć na kompanów "od kielicha" w trudnych sytuacjach, czy nie? 

 

Czy takie znajomości są bardziej trwałe, bo jest (płynne) spoiwo? 

 

Bardzo często się słyszy "spotkałem się z kumplami, pochlaliśmy", "byłem u znajomego, wypiliśmy pół literka", itp. itd., tak jakby podstawowym motywem spotykania się było tylko i wyłącznie chlanie. 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musimy odróżnić "kumpli do chlania" od kumpli poznanych akurat po kielichu. Alkohol rozluźnia, dodaje śmiałości itd. zdarza się że na trzeźwo byś do jakiejś osoby nie podszedł, a po pijaku w ramach integracji dosiadasz się do stolika, albo włączasz do rozmowy przy barze. Można w ten sposób poznać ciekawych ludzi i nie koniecznie alkoholików.

 

Podobna funkcję socjalna pełnią papierosy, obcy ludzie spotykają się na palarniach i gadają że sobą te 5min. Z tego też może wyjść ciekawa znajomość. W firmach najczęściej palacze są najlepiej poinformowani, znają pierwsi wszystkie plotki.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To prawda. Miałem kiedyś super zgraną paczkę, jeździliśmy razem w góry, na wycieczki, nad wodę itd. Ja jako jedyny nie pijący ani nie wstrzykujący sobie marihuanen (po co komu to potrzebne?) zostałem wyalienowany.

 

Dziś dawni kumple chleją, grają non stop w gry, nie odzywają się, ba, nawet nie odpisują ani nie odbierają. Za to mają takiego guru pijackiego, wiecie - palenie w pokoju, syf, disco polo i te klimaty - u niego spędzają cały wolny czas. Zaczęło się od imprez typu urodziny, Sylwester itd tylko u tego gostka, pomijanie mnie. 

 

Skończyło się na tym, że pojechaliśmy wspólnie moim autem do pracy za granicę. Byliśmy tam jednymi Polakami, mieliśmy dwa auta na pięciu. Zakwaterowanie trzy osoby tu dwie osoby tam. Wyobraźcie sobie, że byliśmy razem na zakupach, gadaliśmy itd wszystko spoko. Po czym oni mówią że mnie odwiozą i pojadą na swoją lokację, ja zostałem sam na swojej a oni pojechali na drugą. 

Samotność to uczucie, które zawdzięczamy towarzystwu. 

 

99 procent moich wypadów motocyklowych to wypady samotnie, czuję się szczęśliwy i ani trochę nie czuję się samotny. 

Natomiast wtedy, gdy mnie "kumple" zostawili poczułem się autentycznie fatalnie. I tylko jeden z nich powiedział że jak chcę to mogę pojechać, a ja mówię spoko, mnie nikt nie zapraszał bawcie się dobrze. I z tym gościem żyję do dziś dobrze a reszta ma wyjebane. 

  • Like 10
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawda. Jestem niepijący i widzę, że nie umiem złapać z ludźmi pijanymi "klimatu" na spotkaniach np. biznesowych. Pomijając fakt, że patrzą na mnie jak na czubka.

 

Wspólne picie wódki sprawia, że ludzie czują się automatycznie bardziej spoufaleni.

 

Te znajomości są generalnie nic nie warte IMO (sądząc po moich znajomych), ale nie da się odmówić im tego, że inaczej (bardziej przyjaźnie, bardziej wyrozumiale) patrzą na kogoś, z kim pili przy jednym stole.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To temat o mnie. Rzuciłem chlanie, jaranie, narkotyzowanie się całkowicie. Wiele lat się bawiłem. Były czasy, kiedy miałem 300+ FB. Teraz dwie osoby zaufane i sprawdzona ekipa poboczna, ale i tak rzadko się widujemy generalnie. Z towarzyskiego gościa w pustelnika. Jak rzucisz alko to ciężko wytrzymać na imprezie. Patrzysz na to, co odpierdalają ludzie i widzisz, że rzucenie alko to była jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepsza decyzja w życiu.

 

Ci, z którymi chlałem to żadna osoba nie wytrzymała próby czasu, a w moim życiu zostali ci, którzy nie chleją xD

 

No, bo taka prawda. Idziesz się najebać przede wszystkim i odpierdalać lipę. Mnie to w pewnym momencie strasznie zmęczyło. Musiałem się uwolnić i się udało. Paliłem i chlałem prawie nałogowo, a już nie wspominam o testowaniu cięższych rzeczy. Debil, po prostu debil, ale jakoś się poskładałem. Straciłem większość znajomych, powiedziałbym 90%. Że ja jakiś dziwny, obraziłem się, nie zapraszali, nagle zrobiłem się toksyczny xD

 

Alkohol nie łączy ludzi, bo i jak niby ma to zrobić, kiedy nie jesteś sobą? To wszystko kurwa sztuczne, lans i bomba. Pato klimaty mam całe szczęście za sobą. Przyjaźń, dosłownie 1-2 osoby, ale szczere i naprawdę ok w stosunku do mnie, lubiące mnie i okazujące to to znacznie lepsze rozwiązanie od setek znajomków od piwerka.

 

Takie życie wyniszcza od środka. Człowiek gnije na poziomie wartości. Ja to u siebie zauważyłem i to było straszne uświadomienie. Przeszedłem głęboką metamorfozę osobowości w pewnym momencie. Od razu wyjebałem z życia wszystko, co mi szkodziło. Odcięcie kurwa na całego. Z jednego ekstremum w drugie. Jaranie rzuciłem z dnia na dzień dosłownie.

  • Like 17
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuję się wywołany do tablicy.

 

Tak. Odkąd nie piję (przełom 2016/2017) liczba znajomych zmniejszyła się drastycznie bo i co robić z kimś z kim tylko albo i głównie można się napić.

 

Wiele kobiet ma mnie za dziwaka jak mówię, że nie piję. A ponoć taki co nie pije to dobry na męża**.....

 

** - czyli frajer, który nie pije ale podwiezie i będzie tolerował pijaństwo myszki chyba tu się nie załapuje.

 

Jedyna grupa, która naprawdę się cieszy i widzę to, to prostytutki kiedy im o tym mówię. Nie lubią pijanych klientów.

 

Nawet własna rodzina odbiera mnie "niejednoznacznie" co mnie dziwi bo jak wpadałem na wigilię totalnie najebany i jeszcze zwąchany do tego to nie wyglądali na szczęśliwych.

 

Ludziom nie dogodzisz.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, SamiecGamma napisał:

 Ja się zastanawiam, co wnosi to pismo obrazkowe, którym napierdalasz w 99% postów. Bo jak dla mnie to czysty SPAM. Nudny jesteś, chłopie...

laskitego-nie-ogarniesz_2016-09-25_14-54

Fajny jesteś @SamiecGamma zostańmy przyjaciółmi...

 

f5fc785650_to_je_polska.jpg

  • Haha 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, mac napisał:

Alkohol nie łączy ludzi, bo i jak niby ma to zrobić, kiedy nie jesteś sobą? To wszystko kurwa sztuczne, lans i bomba. Pato klimaty mam całe szczęście za sobą. Przyjaźń, dosłownie 1-2 osoby, ale szczere i naprawdę ok w stosunku do mnie, lubiące mnie i okazujące to to znacznie lepsze rozwiązanie od setek znajomków od piwerka.

Alko daje namiastkę, pozwala się szybciej wyluzować, wydobyć właśnie coś co wydaje się bycia bliżej siebie, jeśli ktoś ma z sobą problemy (np. za bardzo operuje na niskich trybach, spiętych...tego typu).

 

4 godziny temu, maroon napisał:

Facet, który od picia nie stroni, ma dużo więcej znajomych, od takiego, co pije mało lub wcale. 

Na swoim przykładzie patrząc wiele lat wstecz to bardziej prawda niż fałsz.

 

Ostatnio trochę przerwałem swoją abstynencję i wychyliłem 3 browary naraz na domówce, mam jednak wrażenie, że od tego czasu jestem nieswój i zdrowie siada bardziej niż zwykle. Wracam do abstynencji :P 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To ja powiem coś innego od postów wyżej.

 

Zauwazam bracia pewną zależność u części z was. Nie pijecie, bo szło kiedyś za mocno.

 

To u mnie jest inaczej.

 

Pije. Rzadko, ale pije i bardzo dobrze się bawie. Nie robię tego często, ale jeżeli jest okazja, czyli dobre towarzystwo (a takie posiadam), to wchodzę w to.

 

Warunek jest jest. Nie upijam się. Kontroluje ilość spożywanego alkoholu :) 

 

Da się pić i da się życ. Wszystko w granicach rozsądku.

 

Oczywiście, jeżeli mamy kumpli, którzy chleją co tydzień i czekają tylko na to, aby się uchlać, to nic z tego nie wyjdzie. 

 

Mam znajomych niepijących i pijących i sobie rotuje te spotkania

5 godzin temu, maroon napisał:

Teza:

 

Facet, który od picia nie stroni, ma dużo więcej znajomych, od takiego, co pije mało lub wcale. 

 

Prawda czy fałsz? 

 

Jeżeli prawda, to jaka jest "jakość" tych znajomości?

 

Czy można liczyć na kompanów "od kielicha" w trudnych sytuacjach, czy nie? 

 

Czy takie znajomości są bardziej trwałe, bo jest (płynne) spoiwo? 

 

Bardzo często się słyszy "spotkałem się z kumplami, pochlaliśmy", "byłem u znajomego, wypiliśmy pół literka", itp. itd., tak jakby podstawowym motywem spotykania się było tylko i wyłącznie chlanie. 

 

To zależy. 

 

Mam kumpla chada, który ma tak gadane, że nie musi pić a ludzie wokół niego czują się fantastycznie. Fajną ma umiejętność. Pewność siebie spowodowana bycia chadem ma tutaj duży atut

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Januszek852 napisał:

Prawda. Jestem niepijący i widzę, że nie umiem złapać z ludźmi pijanymi "klimatu" na spotkaniach np. biznesowych.

 

Godzinę temu, Król Jarosław I napisał:

 Odkąd nie piję (przełom 2016/2017) liczba znajomych zmniejszyła się drastycznie bo i co robić z kimś z kim tylko albo i głównie można się napić.

 

U mnie tak samo. 

Alkoholu w ustach nie miałem od lutego 2018 roku, czyli właśnie wybiło cztery lata.

Nie jestem duszą towarzystwa imprezowego, dobrze się czuję w swojej grupie sportowej, lub z zaufanymi przyjaciółmi z dzieciństwa (a  w ogóle bardzo dobrze sam ze sobą - zawsze). Poszedłem raz na "piwo" gdzie inni (luźni znajomkowie) pili, a ja nie. Nie do wytrzymania sytuacja, zupełnie nie mogłem wysiedzieć i się odnaleźć.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Casus Secundus napisał:

 

 

U mnie tak samo. 

Alkoholu w ustach nie miałem od lutego 2018 roku, czyli właśnie wybiło cztery lata.

Nie jestem duszą towarzystwa imprezowego, dobrze się czuję w swojej grupie sportowej, lub z zaufanymi przyjaciółmi z dzieciństwa (a  w ogóle bardzo dobrze sam ze sobą - zawsze). Poszedłem raz na "piwo" gdzie inni (luźni znajomkowie) pili, a ja nie. Nie do wytrzymania sytuacja, zupełnie nie mogłem wysiedzieć i się odnaleźć.

 

 

I nawet jednego piwa z nimi nie wypiles? Czemu? 

 

Wy ludzie, nie pijecie bo macie z tym problem czy o co chodzi?

 

Albo ja czegos nie rozumiem, ale dla mnie to jest element socjalizacji. Wypicie piwka z dobrymi kumplami. Czy trzeba sie od razu uchlac? no nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Casus Secundus napisał:

Poszedłem raz na "piwo" gdzie inni (luźni znajomkowie) pili, a ja nie. Nie do wytrzymania sytuacja, zupełnie nie mogłem wysiedzieć i się odnaleźć.

 

Dokładnie.

 

O dziwo u ziomków od ćpania tak nie jest.

 

Abstynencja czy nie jestem tak samo mile widziany.

 

Nie umiem tego wyjaśnić.

 

Jeszcze w tych pijących niesamowicie mnie wkurwia "co ze mną się nie napijesz"...... Nie! nie napije się z tobą kukoldzie, który i tak mnie oleje jak mysia mu każe!

1 minutę temu, antyrefleks napisał:

Wy ludzie, nie pijecie bo macie z tym problem czy o co chodzi?

 

Chodzi o to, że ktoś może nie chcieć ani jednego "piwa", które jest nawalone żeńskimi hormonami, chemią, glutenem (powiedz cześć arytmii i uczuciu ociężałości) i całą resztą gówna o której nawet nie mamy pojęcia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

 

Dokładnie.

 

O dziwo u ziomków od ćpania tak nie jest.

 

Abstynencja czy nie jestem tak samo mile widziany.

 

Nie umiem tego wyjaśnić.

 

Jeszcze w tych pijących niesamowicie mnie wkurwia "co ze mną się nie napijesz"...... Nie! nie napije się z tobą kukoldzie, który i tak mnie oleje jak mysia mu każe!

 

Chodzi o to, że ktoś może nie chcieć ani jednego "piwa", które jest nawalone żeńskimi hormonami, chemią, glutenem (powiedz cześć arytmii i uczuciu ociężałości) i całą resztą gówna o której nawet nie mamy pojęcia.

Chcesz mi powiedzieć, że walisz coś twardszego, a piwa odmowisz bo coś tam? Bez przytyku oczywiscie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem kolejnym potwierdzeniem tego tematu i tego co pisali niektórzy przedmówcy. Gdy piłem, paliłem za dawnych lat, miałem ogromną ilość znajomych, niemal dusza towarzystwa. Odkąd rzuciłem fajki, potem po jakimś czasie wódkę (wina nigdy nie lubilem), ilość znajomych się zdecydowanie zmniejszyła.

 

Również Krugerrand zaczął być uważany za dziwaka, zmienił się, trzeba było mnie wyalienować. Doszło nawet do tego, że z pewnej grupy zostałem wykluczony nie dlatego, że przestałem pić lub, że tego nie robiłem, tylko dlatego, że nie pasowałem i trzeba było to jakoś sobie  głowach usprawiedliwić tworząc jakieś nieprawdopodobne historie na mój temat. Nawet kłamstwa powiedzibym, gdyby ktoś pytał.

 

Idziesz ulicą w poniedziałek, widzisz kumpla, przywitasz się, pogadasz. We wtorek słyszysz od tego kogoś, że jesteś taki i owaki, bo nie pijesz. We środę gdy widzicie się na ulicy, odwraca głowę i udaje, że nie widzi i nie zna.

 

Jest jeden bardzo wielki plus dodatni tego: zostają przy tobie ludzie naprawdę wartościowi, którym nie przeszkadzają pewne sprawy, można pogadać i pośmiać się.

 

Nie mniej jednak powiem Wam, że ja piwo lubię, ale nie piję go w jakiś dużych ilościach. Lubię sobie jak dziś w piątek wieczorem, po całym tygodniu pracy, treningu, sauny, basenu i innych spraw, usiąść wygodnie w fotelu, otworzyć kraftowe piwo i w spokoju posłuchać przy nim ulubionej muzyki. Polecam. Nie czuję się wcale źle, nie czuję się gorszy, czuję sie bardzo dobrze.

 

 

Edytowane przez Krugerrand
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, antyrefleks napisał:

Chcesz mi powiedzieć, że walisz coś twardszego, a piwa odmowisz bo coś tam? Bez przytyku oczywiscie

 

Nie walę niczego.

 

Ale jeśli mam wybierać ćpanie dobrej jakości a sklepowy alkohol to wybór jest oczywisty.

 

Widziałem dużo ćpunów w życiu. Wiesz, którzy stają się kalekami najszybciej? Ci którym do materiału dosypuje się wypełniaczy. Wypełniacze w narkotykach niszczą zdrowie wiele, wiele mocniej i szybciej niż sam narkotyk.

 

Takimi samymi "wypełniaczami" są nawalone wasze "piwa" (celowo piszę w "" bo to obok piwa nie stało), kolorowe "łychy" (to co w sklepie też obok łychy nawet nie stało..), winka itd.

 

Zmierzam do tego, że "browar" rozwali cię szybciej niż spirytus.

 

Nie zachęcam do niczego . Mówię tylko, że z dwojga złego wolę narkotyki, których czystość i jakość jestem w stanie sprawdzić a przy sklepowym alkoholu nie mam tej możliwości.

 

Dlatego moja przyszła partnerka musi lubić abstynencje albo wraca autobusem :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, antyrefleks napisał:

Czemu? 

U mnie dwa powody.

 

Raz, że nie smakują mi gorzkie albo piekące w gardło rzeczy. Nie będę udawał, że odpowiada mi gorycz piwa, bo mi nie odpowiada.

 

Dwa, że mój tatko jest alkoholikiem, co mnie od zawsze mocno zniechęcało do picia w jakiejkolwiek postaci. Nie chodzi tutaj o strach przed uzależnieniem, czy cokolwiek innego. Zwykła niechęć.

 

Więc zwyczajnie tego nie robię, bo nie mam ochoty.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.