Skocz do zawartości

Prawdopodobnie nie czuję "NIC"


Rekomendowane odpowiedzi

Witam. 

 

Mam 21 lat, moja panna również. Jesteśmy razem 3 lata, mieszkamy ze sobą 2 lata. Oboje studiujemy i pracujemy. 

 

Seks jest jaki chce. 

 

Obiady są jakie chce. 

 

Panna sprząta kiedy trzeba.

 

Światopogląd poza chęcią posiadania dzieci mamy podobny (ja wiem, że posiadać nie chcę - na ten moment to wiem).

 

Panna jest w mieszkaniu 5 dni, w weekendy wraca do rodzinki, ja do rodzinki nie wracam, więc pracuje ile się da. Swoją drogą - w marcu odpuszczam 40h pracy na rzecz lepszej regeneracji i 40h nauki technik NLP (przydadzą się w robocie). 

 

W ostatnim czasie zacząłem sobie uświadamiać nieco dziwne dla mnie rzeczy. Ogarnąłem, że w sumie to nie wiem jak to jest coś czuć, czy być w jakiejś relacji. Na rodzinie nigdy mi nie zależało. Z matką uciąłem kontakt w ostatnich miesiącach (w poprzednim założonym temacie można ogarnąć dlaczego - m. in. pasożytnictwo), młodsza siostra jest dla mnie leniwa, spaczona, czuję do niej niechęć. Wiem, że zawsze była lepiej traktowana - z tej racji nie mam zawiści, ale praktycznie jej nie potrzebuję, zwisa mi co tam się dzieje. Z ojcem nie rozmawiam od 2 lat (odkąd z matką się rozwiódł). Nic do niego nie miałem, co musiałem to mu wybaczyłem, on wybrał taką drogę, nie będę walczył jako jego dziecko o jakąś relacje, której potrzeby zresztą nie czuję... 

 

Tu nasuwa się problem, nigdy nie miałem potrzeby odwiedzić rodziny, nie miałem potrzeby płakać za kimś, jak ktoś umarł to po prostu umarł, rozwód rodziców był dla mnie serią zagwozdek psychologicznych i rozwikływania dysfunkcji jakie towarzyszyły rodzinie od lat. 

 

Ze względu na bardzo aktywny tryb życia mam licznych znajomych, ale żadna relacja nie jest w jakiś sposób głębsza. Porozmawiam o wszystkim czego potrzebuje, często pod kątem naukowym i to na tyle. Środowiska mam 3 - uczelnia, praca, siłownia. 

 

Zacząłem uważać, że czas jaki poświęcam na relację uniemożliwia mi zawarcie głębszych kontaktów z kimkolwiek, a może nigdy takowych nie mogłem zawrzeć? Czasem się budzę i moja panna jakby była dla mnie obcą osobą... Nie obchodzi mnie gdy jej nie ma, nie czuję jakiejś tęsknoty. 

 

Czy ze mną jest coś nie tak? Dodam, że uchodzę za duszę towarzystwa i odnoszę sukcesy naukowo i sportowo (finansowo jestem na poziomie 10% tego czego oczekuje, nad tym w najbliższym czasie będę się skupiał). Mam wrażenie, że jestem jakiś wypaczony.

 

Uświadomiłem sobie też, że jestem osobą, której życie na wsi, zakładanie rodziny, odwiedzanie rodziny i koniec edukacji i rozwoju zawodowego w wieku 30 lat na rzecz budowy chałupy i bombla totalnie nie odpowiada, a jak wiecie, pannie tak i do tego będzie dążyła. 

 

Mam jakąś chorą potrzebę posiadania coraz więcej pieniędzy, większej ilości kobiet, zdobywania kontaktów (raczej płytkich) biznesowych, zdobywania szacunku i poważania na terenie na którym mieszkam i żyję. 

 

Moja rodzina straciła poważanie całkowicie 2 lata temu w miejscowości rodzinnej, moje nazwisko jest tam zhańbione. W mieście w którym żyję nikt mnie nie znał i zbudowałem swoją postać "od nowa". Tutaj każdy mnie poważa, szanuje, ludzie zwracają się do mnie (gdzie na co dzien dla mojego superego jestem gówniarzem) z wieloma rzeczmi i prośbami "porady" (nie chodzi o finanse, spokojnie). Wiem, że moje kobieta będzie kiedyś chciała tam wrócić, to pewne. Mnie to miejsce brzydzi, nie widzę tam szans na rozwój i racjonalnie ich nie mam. W mieście jednakże jest odwrotnie i widzę, że staję się naprawdę poważany, mam coraz więcej oszczędności, edukacja idzie na przód, ale nie w takim tempie jakbym tego oczekiwał. 

 

Przyjąłem propozycję współudziału w prowadzeniu badań naukowych (musiały one jak i ja zostać uznane przez liczne komisje). Będę pracował z pewnym mgr pod "patronatem" uznawanej profesor. Raczej zajmę się tylko analizą statystyczną z pominięciem wnioskowania. Moja panna uznała, że mnie wydymają - z marszu, poczułem jakąś niechęć z jej strony do mojego rozwoju - po czym nastąpiło wręcz obrzydzenie, w związku z tym, że wręcz namawiała mnie, żebym zrezygnował. Dostałem od prowadzących słowo, że będę na publikacji (nazwisko). Czy będę czy nie to doświadczenie mi się przyda, a może i droga do doktoratu stanie się lekką. 

 

W pracy stworzyłem możliwość "świadczenia usług" poza systemem. Powiedzmy, że działa to tak jakbym dostawał 2-3 stówki napiwków kiedy jestem w pracy. Ogarnąłem "system" na tyle, że odpowiedzialność za to nie spoczywa całkowicie na mnie. Nie chcę więcej rozwijać. Panna stwierdziła, że nie ma sensu ryzykować, rozmawiałem z nią o tym. Myślałem o otworzeniu działalności w przyszłym roku, mam szkielet biznesplanu - wg. panny to nie ma prawa wypalić. 


Mam wrażenie, że jest jak "kula śnieżna". Jest świadkiem moich sukcesów i za każdym razem słyszę "teraz miałeś farta, ale następnym razem to pierdolnie". Nie powinno tak być. Szczególnie, że po przeczytaniu książki Olszaka budowałem (3 lata temu) jej pewność siebie winszując jej najdrobniejsze sukcesy i po opiniach znajomych stała się pewniejsza siebie. 

 

Nie jestem pewien który kierunek będzie odpowiedniejszy. Co Panowie powiedzą?

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno powiedzieć skąd u niej taka niechęć do Twoich sukcesów. 

Może chce ciebie zdemotywować, żeby mogła łatwiej Tobą kierować i narzucać swija wizję przyszłości. 

A z tego nie zrezygnuje nigdy. 

 

Chcesz iść przez życie z głową w górze, poznawać kobiety, rozwijać się, zarabiać. 

 

Ona będzie hamulcowym tych wizji bo zagrażają one jej wizji twojego jej wiernego zpapciecina. 

 

Z nią się wykończyć, będzie ci coraz trudnej w takiej relacji. 

Im szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, PyrMen napisał:

Trudno powiedzieć skąd u niej taka niechęć do Twoich sukcesów. 

Może chce ciebie zdemotywować, żeby mogła łatwiej Tobą kierować i narzucać swija wizję przyszłości. 

A z tego nie zrezygnuje nigdy. 

 

Chcesz iść przez życie z głową w górze, poznawać kobiety, rozwijać się, zarabiać. 

 

Ona będzie hamulcowym tych wizji bo zagrażają one jej wizji twojego jej wiernego zpapciecina. 

 

Z nią się wykończyć, będzie ci coraz trudnej w takiej relacji. 

Im szybciej to sobie uświadomisz tym lepiej. 

 

Poza tym defektem dotyczącym rozwoju to opinie społeczną, dynamizm (taki codzienny) i część zainteresowań mamy takie same, oboje jesteśmy z lekka pracoholikami. Jak coś robimy to sprawnie i bez przeciągania. Nie lubimy apatycznych i ociężałych osobowości czy to do rozmowy czy do wykonania jakiejś czynności. Ja w ogóle nie zwracałem uwagi na te rzeczy póki pewien Mgr nie stwierdził "panna pewnie dumna jak cholera, że taki młodziak jak Ty w takim zespole". 

 

Jeśli chodzi o kierowanie to robię to ja - kupę w życiu doświadczyłem, mam większy zasób wiedzy i zapanowanie nad kobietą w rówieśniczym wieku to jak wychowywanie. Moja jest bardzo dobrze wychowana, wielu by pozazdrościło. Jednakże co mam zrobić, skoro jestem wyprany z przeżywania wyższych uczuć? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsze co przyszło mi do głowy to czy Twój brak uczuć nie jest związany z pochodzeniem z niepełnej rodziny i swojego rodzaju "wewnętrznym systemem obronnym". Nie masz uczuć więc nikt/nic Cię nie skrzywdzi. Żeby nie było coś podobnego obserwuje (~łem) u siebie ale każdy jest inny.

 

Czy nie masz wyjątków co do tej reguły?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co mi przychodzi do głowy:

 

Kobiety często upierdalają nam skrzydła aby nie zakręciła się obok nas lepsza zwłaszcza, że same są leniami, którym się nic nie chce.

 

To co ciebie z jej strony spotyka jest dokładnie tym samym jak sytuacje kiedy:

 

Przykład 1: Kobieta robi specjalnie za duże posiłki abyś się rozpasł i był mniej atrakcyjny. Bywa, że panikują też jak uprawiamy sport czy idziemy na siłownie.

 

Przykład 2: Mój znajomy zawsze jak leciał na robotę to jego baba się upierała, że to ona wybierze mu ciuchy z szafy i o dziwo zawsze wybierała mu najchujowszą bieliznę jaką miał kiedyś wpada do mnie i mówi "patrz co ona mi z szafy wyciągnęła w burdelu bym się nie rozebrał bo siara" a ja na to "i właśnie o to jej chodziło" 😎

 

Już kumasz? Zazdrość & wkurwienie bo te rzeczy zajmują ci czas, którego nie poświęcasz na nią a w skrajnym przypadku może i nawet masz pod dachem zawistnego prostaka ale to już sam musisz ocenić jeżeli ona najchętniej spędza czas przed TV/smartfon to prostactwa i zawiści również bym tu nie wykluczał.

 

I pytanie do Ciebie. Czemu jeszcze nie kazałeś zamknąć jej mordy?

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Rodzina. Ja ze swoją także nie mam wspólnego języka, są z skrajności w skrajność, jedynie najstarszy syn brata wydaje się być całkiem kumaty jak na nastolatka. Reszta rodziny żre się o wyimaginowane podziały, cóż nawet moja rodzina jest skłócona od wielu pokoleń.

 

Ja jako najmłodszy syn, mam też łatkę "młodego" mimo iż na wszystko co mam zarobiłem sam. 

 

Do sedna: sam już nie czuję jakichś szczególnych więzi, ostatni raz na święta parę lat temu, jak wróciłem zza granicy do gniazda domowego i wszyscy byli, dzieciaki się na mnie rzucały, przytulały itd.

Po prostu są, szanuję ich, w razie czego pochylę się i pomogę nawet bezzwrotnie dla zasady - co UWAGA nie oznacza że jestem frajerem które daje i daje. Pomogę raz, pomogę dwa, trzeciego nie będzie dopóki dwa poprzednie nie zostaną uregulowane i tyle. 

Sam też zza granicy się do nich nie odzywałem, zawsze oni do mnie. 

 

2. Relacje z dziewczyną - tu jest habituacja i rzeczywiście motylki w brzuchu znikają, nie oznacza to że z Tobą jest coś nie tak, czy dziewczyna jest do kitu (nie wiem czy jest czy nie jest), po prostu człowiek się uodparnia na bodźce. Dlatego chcemy coraz lepszych i szybszych fur, choć obecna może być bardzo dobra. 

Postaraj się wyprostować relacje z dziewczyną i absolutnie nie godzić się na dołowanie. Dosłownie walnij pięścią w stół, mówiąc że walczysz o lepszą przyszłość dla siebie i dla niej, a zamiast wsparcia słyszysz że się nie uda więc po co to wszystko?

Dziewczynę zawsze można pożegnać, ale spróbuj ją doprowadzić do pionu, pokaż się z męskiej decyzyjnej strony. 

 

3. Ludzie w małych miejscowościach często niezdrowo interesują się życiem innych, wcale nie musisz tam wracać. Osiągnij sukces tam gdzie jesteś, jeśli taki masz cel i to daje dobre efekty. Może Ci się odwidzi na starość za 20 lat, jak wszystko pójdzie w zapomnienie. 

 

Na koniec: 

11 godzin temu, PerSenior napisał:

za każdym razem słyszę "teraz miałeś farta, ale następnym razem to pierdolnie". Nie powinno tak być.

Dokładnie tak, nie daj wmówić sobie choroby. Rób swoje a jeśli wasze drogi się rozminął pomimo wysiłków by to naprawić to trudno. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Brzęczyszczykiewicz napisał:

Pierwsze co przyszło mi do głowy to czy Twój brak uczuć nie jest związany z pochodzeniem z niepełnej rodziny i swojego rodzaju "wewnętrznym systemem obronnym". Nie masz uczuć więc nikt/nic Cię nie skrzywdzi. Żeby nie było coś podobnego obserwuje (~łem) u siebie ale każdy jest inny.

 

Czy nie masz wyjątków co do tej reguły?

Bardzo możliwe, do przeanalizowania.

 

7 godzin temu, Król Jarosław I napisał:

Co mi przychodzi do głowy:

 

Kobiety często upierdalają nam skrzydła aby nie zakręciła się obok nas lepsza zwłaszcza, że same są leniami, którym się nic nie chce.

 

To co ciebie z jej strony spotyka jest dokładnie tym samym jak sytuacje kiedy:

 

Przykład 1: Kobieta robi specjalnie za duże posiłki abyś się rozpasł i był mniej atrakcyjny. Bywa, że panikują też jak uprawiamy sport czy idziemy na siłownie.

 

Przykład 2: Mój znajomy zawsze jak leciał na robotę to jego baba się upierała, że to ona wybierze mu ciuchy z szafy i o dziwo zawsze wybierała mu najchujowszą bieliznę jaką miał kiedyś wpada do mnie i mówi "patrz co ona mi z szafy wyciągnęła w burdelu bym się nie rozebrał bo siara" a ja na to "i właśnie o to jej chodziło" 😎

 

Już kumasz? Zazdrość & wkurwienie bo te rzeczy zajmują ci czas, którego nie poświęcasz na nią a w skrajnym przypadku może i nawet masz pod dachem zawistnego prostaka ale to już sam musisz ocenić jeżeli ona najchętniej spędza czas przed TV/smartfon to prostactwa i zawiści również bym tu nie wykluczał.

 

I pytanie do Ciebie. Czemu jeszcze nie kazałeś zamknąć jej mordy?

Tutaj dba o moją dietę (liczę makro, ona zaś nie), mam bardzo dużą kontrolę nad moim jedzeniem - jestem w lekkiej ortoreksji. Jeśli chodzi o ubiór to zależy jej, żebym wyglądał jak najlepiej, mi również. Może to kwestia oglądania gangsterskich filmów zamiast wieczorynek za dzieciaka, może kwestia takiego ojca, ale również z mojej strony tak jest, chciałbym, żeby się ubierała skąpo i jak to nazwać "ostro", ale bez kurewstwa. Jak ktoś mi panny zazdrości to mi ego skacze, dla mnie pozytyw. Moja jednakże jest daleko od tego, bardzo skromna dziewczyna.

 

Czas spędza na literaturze naukowej, jezdzie konno, siłowni razem ze mną. Nie korzystamy z socjali poza instagramem. Telewizora nie posiadamy, nie oglądamy. Raz w miesiącu dokument na zmianę z filmem akcji na netflix (na lapku). 

 

6 godzin temu, DOHC napisał:

1. Rodzina. Ja ze swoją także nie mam wspólnego języka, są z skrajności w skrajność, jedynie najstarszy syn brata wydaje się być całkiem kumaty jak na nastolatka. Reszta rodziny żre się o wyimaginowane podziały, cóż nawet moja rodzina jest skłócona od wielu pokoleń.

 

Ja jako najmłodszy syn, mam też łatkę "młodego" mimo iż na wszystko co mam zarobiłem sam. 

 

Do sedna: sam już nie czuję jakichś szczególnych więzi, ostatni raz na święta parę lat temu, jak wróciłem zza granicy do gniazda domowego i wszyscy byli, dzieciaki się na mnie rzucały, przytulały itd.

Po prostu są, szanuję ich, w razie czego pochylę się i pomogę nawet bezzwrotnie dla zasady - co UWAGA nie oznacza że jestem frajerem które daje i daje. Pomogę raz, pomogę dwa, trzeciego nie będzie dopóki dwa poprzednie nie zostaną uregulowane i tyle. 

Sam też zza granicy się do nich nie odzywałem, zawsze oni do mnie. 

 

2. Relacje z dziewczyną - tu jest habituacja i rzeczywiście motylki w brzuchu znikają, nie oznacza to że z Tobą jest coś nie tak, czy dziewczyna jest do kitu (nie wiem czy jest czy nie jest), po prostu człowiek się uodparnia na bodźce. Dlatego chcemy coraz lepszych i szybszych fur, choć obecna może być bardzo dobra. 

Postaraj się wyprostować relacje z dziewczyną i absolutnie nie godzić się na dołowanie. Dosłownie walnij pięścią w stół, mówiąc że walczysz o lepszą przyszłość dla siebie i dla niej, a zamiast wsparcia słyszysz że się nie uda więc po co to wszystko?

Dziewczynę zawsze można pożegnać, ale spróbuj ją doprowadzić do pionu, pokaż się z męskiej decyzyjnej strony. 

 

Ja musiałem się ogarnąć swego czasu, żeby nie uchodzić za wariata :D Byłem zbyt konkretny i w towarzystwie bardzo często gasiłem lewicowe poglądy, panna, ze względu na to, że jest ze mną i również ma podobne poglądy za każdym razem mnie popierała, co jest dobre, szczególnie w okresie wyłamu lewactwa. 

 

Chyba normalne, że konserwatywna ateistka chce zdrowej rodziny w przyszłości. Problem w tym, że ja nie chcę, zaś jak cudowna by nie była to ja mechanizm znam i biologii nie oszukam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, icman napisał:

Jakie wartości zatem wyznaje?
Pytam z ciekawości bo imo trudno oddzielić konserwatyzm od religii.

Porządek społeczny, praca = godne życie, wartości narodowe. Wszystkie święta itp spędza rodzinnie, jej ojciec jest autorytetem, zaczyna i kończy spotkanie. Brzmi sekciarsko, ale tu kwestię gra to, że wiedzą, że trzymając się więzi rodzinnych każdy z osobna jest w jakiś sposób w społeczeństwie silniejszy. Święta są świętami, ale bez wizyt w kościele. Są wykorzystywane do spędzania czasu razem. Każdy dobrze wie, że nie istnieje siła wyższa i jesteśmy tu gdzie jesteśmy dzięki rozwojowi kultury kumulatywnej i samej ewolucji, a nie kółeczku rybackiemu. Poza brakiem wizyt w kościele dochodzi brak przekonania, że ktoś wierzy bo w coś trzeba, nie, nie. Praca u podstaw, budowanie fundamentów i życie do starości godnie, po śmierci zaś pustka zaakceptowana już za życia, bez domniemań. Tak w skrócie to wygląda.

 

U nas trudno odgraniczyć naród i kościół, państwo i teizm. Trzeba jednak jakoś kreować tą swoją rzeczywistość. 

Edytowane przez PerSenior
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@PerSenior

 

Brak uczuć wyższych to czasem depresja (mniejsza lub większa i słabo zauważalna), a czasem mechanizm obronny.

Brak motylków do panny to raczej habituacja. Jesteście już razem dłuższy czas, motylki opadły, zobojętniałeś. Niestety, normalne. Do tego pewnie dochodzi przekonanie, że mógłbyś mieć lepszą.

 

Osobiście przestrzegam przed układem, jaki obecnie masz.

Nie ma nic gorszego, niż zmaganie się z dysonansem poznawczym. Dzień po dniu wyniszczasz się od środka próbując oszukać samego siebie, że jest dobrze, podczas gdy czujesz, że nie jest.

 

Od czegoś takiego można się nabawić ciężkiej depresji, a temat i tak wróci. Jak nie dziś, to za miesiąc, rok, 10 lat. A im jesteś starszy, tym trudniej Ci się będzie wyplątać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz 21 lat, dużo się jeszcze zmieni. Nie traktuj świata, że ma być już taki zawsze. Jak studiujesz to nie masz jeszcze możliwości zarabiać porządnie pieniędzy, także z tym na spokojnie. Próbuj nowych rzeczy, zobacz co sprawia Ci frajdę, bo nie widzę w Twoim opisie żadnego hobby czy relaksu. Masz studia, pracę, siłownię i związek. Nic z tego nie sprawia Ci poważnej przyjemności i mam wrażenie, że robisz to w imię "rozwoju". Potrzeba rozwoju jest dobra, ale jeśli zaniedbasz odpoczynek, to się wypalisz i zniszczysz. Na sukces pracuje się dziesiątkami lat, żadne chwilowe spięcie się i zapierdalanie przez rok czy trzy nie zadziała. 

 

Co do samego związku, nie chcę doradzać "rzucaj/nie rzucaj". Wyczuj czy jest Ci dobrze. Jeśli przeszkadza Ci coś niezmiennego w Twojej pannie, na przykład czepialstwo czy podcinanie skrzydeł, to byłaby to wskazówka, żeby zakończyć. Jeśli przeszkadza Ci brak ekscytacji, to akurat możesz naprawić sam, po prostu angażując się bardziej, organizując coś i takie tam. Kobiety są pasywne, sama z siebie tego nie naprawi. Dopóki nie znienawidziłeś jej czy nie zacząłeś nią pogardzać.

 

Jak na moje to się zajechałeś i przestałeś odczuwać przyjemność z życia. Kiedy chcesz się cieszyć, na emeryturze w kolejce do lekarza? Plany typu 40h nauki NLP/tydzień to jakieś nieporozumienie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.03.2022 o 23:20, PerSenior napisał:

Przyjąłem propozycję współudziału w prowadzeniu badań naukowych (musiały one jak i ja zostać uznane przez liczne komisje). Będę pracował z pewnym mgr pod "patronatem" uznawanej profesor. Raczej zajmę się tylko analizą statystyczną z pominięciem wnioskowania. Moja panna uznała, że mnie wydymają - z marszu, poczułem jakąś niechęć z jej strony do mojego rozwoju - po czym nastąpiło wręcz obrzydzenie, w związku z tym, że wręcz namawiała mnie, żebym zrezygnował. Dostałem od prowadzących słowo, że będę na publikacji (nazwisko). Czy będę czy nie to doświadczenie mi się przyda, a może i droga do doktoratu stanie się lekką.

Bracia wypowiedzieli się w innych kwestiach, ja od siebie parę słów na temat powyższego, na co warto abyś zwrócił uwagę. Ogólnie to, dobrze że działasz, i uważam że warto aby student angażował się w przedsięwzięcia jak powyżej. 

- na podstawie tego co napisałeś, domyślam się, że mają jakiś projekt/grant, za który dostają hajs, wydawany na 1) aparaturę laboratoryjną/próbki, licencje oprogramowania itd. będące potem własnośccia uczelni, 2) wypłaty/stypendia dla pracowników.

Czasem jest tak, że doktorzy/profesorzy proponują studentom taką współpracę, na przykład w ramach pracy licencjackiej, żeby to oni za darmo zrealizowali za nich zadania. Czasem z kolei dają studentom stypendia studenckie z budżetu projektu. Warto abyś był w tej drugiej sytuacji. Żeby sprawdzić, czy w ramach proponowanych działań ta profesor i jej ludzie mają projekt, a co za tym idzie dostają hajs, to poszukaj na stronach uczelni/jednostki, pewnie mają podstronę dotyczącą swojej grupy badawczej, tam może być info o otrzymanych projektach i funduszach. Również odwrotnie - na stronach organizacji które przyznają pieniądze, możesz poszukać jakie jednostki ostatnio ottzymały finansowania i pod jakimi projektami/tematami.

 

- co do bycia współautorem publikacji to myślę że dotrzymają słowa bo na tym nic nie tracą, bardziej zyskują, uczelnie/jednostki badawcze mają różne granty za różne rzeczy, czasem za współautorstwo studenta też profesorowie dostają hajs (jak i osobno za samo wydanie publikacji). Tylko nie daj się zrobić tak, że tą publikację piszesz sam, Twój udział w pisaniu IMO powinien być marginalny lub żaden.

 

- taka współpraca jak opisałeś, często kończy się bardzo dobrze, mianowicie propozycją dobrze finansowanego doktoratu, wyjazdami i dalszymi działaniami, albo Ciebie gdzieś polecą ich znajomym którzy szukają kogoś do współpracy. Czasem jednak kończy się tak że się narobisz, napiszesz publikację a ludzie z uczelni wezmą hajs za badania i granty za publikację co zrobiłeś. 

 

Ogólnie to zachęcam to zaangażowania się w te badania, tylko przeanalizuj sobie wypisane wyżej punkty, jak maja się do Twojej sytuacji. Myslę że tutaj Twoja panna bardziej próbowała Cię zniechęcić ot tak, byś np. miał dla niej więcej czasu lub nie odbiegał sukcesami za bardzo od niej. No chyba, że kwestię rozebrała na czynniki pierwsze, za i przeciw, jak ja skrótowo wyżej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.