Skocz do zawartości

Nasze śniadania, obiady i kolacje


Rekomendowane odpowiedzi

3 hours ago, Amperka said:

Może powinnam zacząć zmieniać te nawyki, pójść do jakiegoś dietetyka. 

Zaraz tam dietetyk.

Przecież Cię nie zahipnotyzuje zmieniając pociąg do słodkiego.

Bezkosztowo i bez zawracania gitary, możesz to sama zmienić.

3 hours ago, Amperka said:

Mąż groźnie patrzy - znowu jadłaś jakieś budynie.

Chwilami mam wrażenie że on jakiś respekt przed Tobą nadmierny czuje :D 

Ale chłop się martwi widocznie, że mu baba w zdrowiu może nie pociągnąć za długo. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.03.2022 o 07:24, Rnext napisał:

Sam nawet z odrazą patrzę na maszynki jednorazowe do golenia

 

Brawo, ja również. Używam całej metalowej Wilkinsona, na żyletki. Do tego pędzla i kremu. Nie znoszę wyrzucania plastiku, jeśli tylko mogę tego uniknąć. A pamiętam czasy mleka w szklanej butelce z "kapslem", sera zawijanego w papier i "siatek" na zakupy. 

 

Ad rem:

Cateringu nie stosuję i nie mam zamiaru. Zbędny koszt, lepiej zrobię samemu, właśnie bez tych wspomnianych przez Ciebie śmieci i opakowań.

Gotuję sam sobie. 

Małżonka z którą nadal mieszkam ma własne produkty, ja mam własne. Dla dzieci przygotowuje posiłki głównie ona, ja okazyjnie. Mam jednak wgląd w to, co jedzą, bo obiad podaję ja (w czasie, gdy dzieci wracają ze szkoły, żona jest jeszcze w pracy).

Mam to szczęście, że mogę jeść ciągle to samo. To ułatwia sprawę - nie trzeba się zastawiać, liczyć kaloryki, eksperymentować. Drobny minus jest tylko przez kilkanaście dni w roku na wyjazdach - jestem zbity z pantałyku czasem. Pół biedy, gdy jestem w Europie unijnej - na przykład Lidl w Chorwacji i Hiszpanii ma dokładnie te same, znane mi produkty (+ trochę lokalnych). Poza UE głupieję. 

Nie przepadam za stołowaniem się w restauracjach - mam uczucie, że przepłacam (wiem, za ile sam się potrafię porządnie i racjonalnie, zdrowo wyżywić). Jem w ogóle szybko, więc nie lubię też posiedzeń za stołem.

Jem ciągle to samo, to znaczy:

- śniadania: biały ser, jogurt naturalny, suszone pomidory, jaja, sałata, mleko, płatki owsiane, jabłka, pomarańcze, mandaryni, masło orzechowe (jak za bardzo obrastam w tłuszcz, obcinam tę owsiankę i owoce),

- obiady: kurczak (cały pieczony lub filety - czasami smażone, czasem duszone np. w jogurcie naturalnym z porem), indyk, brokuły, warzywa mrożone, ryż brązowy (jak za bardzo obrastam w tłuszcz eliminuję ryż).

Czasem dorzucam jakąś rybę, lubię śledzie we wszystkich postaciach lub ryby z puszek. Tuńczyka staram się nie jeść, bo jest podobno przełowiony.

Ogólnie kucharzyć nie lubię jakoś, a dla kogoś to już w ogóle. Lubię zrobić szybko, zjeść szybko i mieć temat załatwiony.

Gotowych dań nie kupuję, nie wiem, co to jest i jak zostało zrobione. 

 

Niestety czasem odpuszczam i rzucę się na czekoladę czy inne cukry - mam kilka produktów, które mogę jeść garściami: rodzynki w czekoladzie, czekoladę deserową z dodatkami, herbatniki holenderskie, ciasta owsiane (w Lidlu hiszpańskim były niespotykane u nas w czekoladzie gorzkiej). Miewam napady, gdy kupię sobie takie coś i zjadam całe na raz, co jest wyjątkowo kretyńskie, bo czasem potrafi to i być 2000-2500 kcal na raz. Nie mam takich rzeczy w domu, po prostu kupuję i zjadam wszystko na raz od ręki. To akurat muszę wyeliminować, bo jedno takie posiedzenie rujnuje cały tydzień trzymania diety. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Amperka napisał:

Nie, zawsze jest normalnie obiad. Dzieci uwielbiają zupy, a wszystko mamy ze swojego ogrodu, a mięsa od wujków, więc oni jedzą zdrowo. Ja się muszę tajniaczyć. Siadamy do stołu, zjadam zupę, drugiego już nie mogę. Mąż groźnie patrzy - znowu jadłaś jakieś budynie. A potem narzeka, że czuje się jak w przedszkolu.

Ja lubię gotować, włączam audiobooka i dla mnie to jak wypoczynek. Ale gotuję zwykle dla innych, bo ja to, najchętniej bym sobie naleśniki zachlapała i micha zadowolona. 

 

W moim domu był to problem. Niby ex gotowała dla wszystkich, ale jak przychodziło co do czego, to "rodzina" nie siadała do wspólnego obiadu tylko ja+dzieci a ex robiła za widza. Bo ona coś innego zje albo ona nie jest głodna bo podczas przygotowywania "coś" podjadała.

 

Ja z takim systemem czułem się podle. Dla mnie jedzenie obiadu to rytuał. STADO JE RAZEM. Dzieci uczą się od rodziców. Rytuałów, smaków, zachowania.

Teraz po latach jak widzę w domu "ex" to roznoszenie posiłków po pokojach, to nadal mam w głowie gniew. Zmarnowane lata, zmarnowany rytuał, zmarnowana więź.

Każde z nich je oddzielnie. W samotności. Mnie to przeraża. I wiem, że ona to wyniosła z domu rodzinnego. Wstrętny "chów klatkowy w blokowiskach" gdzie każdy przychodził do domu o innej porze i każdy jadł oddzielnie.

 

Póki mogłem to z tym walczyłem. Jak się rozstaliśmy, to wiadomo. Już na to wpływu nie ma. O wyłączaniu telewizora w trakcie takiego posiłku, żeby porozmawiać "co w pracy, co w szkole" to już w ogóle obraza majestatu.

 

I teraz widzę 100% powrotu do tych zwyczajów... Ech... A potem się mówi o tworzeniu "ogniska domowego" przez kobietę... no i to jest prawda. 

Gotuję dla rodziny, gotuję to, co w moim rodzinnym domu było, rodzina je to, co im przygotuję. Jemy razem, budujemy więź. Nie jemy razem, więzi nie budujemy.

 

Powiem Wam, że uważam, że powinniśmy dobierać sobie (o ile takie wartości są dla Nas ważne) do życia osoby myślące podobnie, bo potem to będzie koszmar.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dużo gotuję i eksperymentuję w kuchni, bo lubię. 
 

Jem dwa razy dziennie o 6 i 17. Na śniadanie zawsze 4 jajka, w odsłonach różnorakich. Do tego wpada często ser, czasem jakaś fajna szynka i warzywa - najczęściej pomidory z oliwą i jakaś zielenina, zależy na co tam mam aktualnie ochotę. W tym tygodniu do jajek wcinam wędzoną polędwice i boczek, które zrobiłem razem z dziadkiem w ten słoneczny weekend.

 

Obiady często gotuję na 3 dni, bo nie chce mi się ganiać często do sklepu. Najczęściej jest to właśnie gulasz, o którym wspominał @Piter_1982, czasem wątróbka z cebulą, czasem mix tego co mam w lodówce. Głównie mięcho i warzywa z racji tego, że lubuję się w keto.

 

Od jutra zaczynam swoją przygodę z własnej roboty kiszonkami i na pierwszy rzut leci biała kapusta. W środę natomiast będę robił wino z soku tłoczonego jabłkowo-gruszkowego. W założeniu półwytrawne. Dużo tego nie będzie - skromne 12 litrów, ale na własny użytek jak znalazł.
 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Miszka said:

Ja z takim systemem czułem się podle. Dla mnie jedzenie obiadu to rytuał. STADO JE RAZEM. Dzieci uczą się od rodziców. Rytuałów, smaków, zachowania.

Amen, kurrwa! Żadnego zsobaczenia obyczajów i dezintegracji więzi!!!

Rany, mnie doprowadzają do szewskiej pasji takie zwyczaje, gdzie każdy zje jak pies łańcuchowy i to jeszcze w swojej budzie. A jeszcze w weekendy? Jest to przeze mnie odbierane podskórnie jako rozpad więzi w rodzinie. 

1 hour ago, nesq said:

Bardzo przyzwoity przepis i ładnie pani przygotowała sofritto nawet. Choć gorąco polecam je wzbogacić o pokrojony w kostkę seler naciowy oprócz cebulki i marchewki a opcjonalnie nawet z odrobiną startego na grubych oczkach tarki korzenia selera. Zupełnie innego wymiaru nabiera każda zupa z taką bazą. Ja sam tak lubię stosować seler naciowy, że pokrojony w kostkę pakuję próżniowo i do zamrażarki, żeby był w każdej chwili pod ręką. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Miszka napisał:

Ja z takim systemem czułem się podle. Dla mnie jedzenie obiadu to rytuał. STADO JE RAZEM. Dzieci uczą się od rodziców. Rytuałów, smaków, zachowania.

Teraz po latach jak widzę w domu "ex" to roznoszenie posiłków po pokojach, to nadal mam w głowie gniew. Zmarnowane lata, zmarnowany rytuał, zmarnowana więź.

U mnie w domu wszystkich jednoczyła wspólna praca. Jadło się w locie, ale przy zwożeniu drewna byliśmy razem, przy malowaniu ogrodzenia, w ogrodzie itd. Teraz mam w domu to samo. Jak sobie dziabię w ogrodzie, czy sieję - to zbieram dzieci i się grzebią ze mną (oni tak dla łachu bardziej).

Nawet się w moim rodzinnym domu tak przyjęło, że zjeść możesz jutro, bylebyś zrobił dzisiaj. Jak ktoś mówi, że jednoczy stół - to u mnie w domu zawsze jednoczyła praca rodzinna. Aczkolwiek moja mama gotuje na bogato i rewelacyjnie. U nas w domu zwykłe przyjęcie, to taki wypas, że gdzie indziej na Święta tak nie ma. Jak jedzenie - to jedzenie, jak praca - to do zmierzchu.

Rozmów w domu jest dużo, bo razem jedziemy po dzieci, potem razem je zabieramy, razem jeździmy po pieczywo do piekarni, razem na obchód po posesji, razem karmimy psy - tego jest sporo, bo pracujemy w domu na własnych działalnościach. Mąż jest w domu cały czas, mi się zdarza, że muszę na 2 dni pojechać 600 km i się dowiaduję z dnia na dzień, więc u mnie to trudno cokolwiek przewidzieć.

Ja jestem takim przecinakiem - będę pracować, a jedzenie w międzyczasie. Jak coś robię - to nie zawracajcie mi gitary z jedzeniem.

Teraz się trochę suplementuję. Przyznaję, że nie podchodzę do tego zbyt dojrzale. Może jak będzie więcej czasu. Teraz mi się zdarza jechać gdzieś na wieczór, przekimać w hotelu, jechać w trasę 13 h - chcę odhaczyć wszystkie sprawy w terminach, a jedzenie - jak ten psiak - byleby kichę zapchać.

 

@Rnext Nie, nadmiernego respektu nie ma, bo i nie jestem jakaś dystyngowana. Bardziej żali się czasami, że ma trójkę dzieci, kiedy mnie przyłapuje na tym, jak po cichu wcinam owsiankę, żeby nikt nie widział. Albo wpada do kuchni kiedy słyszy szelest i namierza mnie z płatkami kukurydzianymi, ja z nimi uciekam, on mnie łapie - wyrywa paczkę. To są czasami akcje, jak ze słabej komedii - ja się potrafię w międzyczasie rozpłakać, że wszyscy mnie kontrolują, on przerzuca mnie przez kolano i klapy za karę, że złamałam zasady (wiem, wiem dom wariatów) świra można dostać, ale akcja zazwyczaj kończy się miło, ja już przywykłam do jego sztywnych zasad, on do mojego roztrzepania.

Ale obiad dla wszystkich zawsze jest, zupa ze swoich warzyw, podlewanych tylko gnojówką z pokrzywy, mięsa od wujka, więc czasami nie wiem, o co w tym całym zamieszaniu chodzi.

 

 

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.03.2022 o 16:23, ewelina napisał:

To jeszcze je produkują 😆? Kiedyś je jadłam, pamiętam że mega twarde były.

Tak, i są w racjach żywnościowych. Ale można je kupić osobno.

 

W dniu 20.03.2022 o 19:12, Carl93m napisał:

Może zrobisz poradnik jak zacząć biwakowanie w lesie? Bo bardzo bym chciał, ale tak sobie wiem jak się zabrać za wszystko.

No wiesz, ja już od dłuższego czasu mam jakieś zatwardzenie w stosunku do pisania zwykłych postów. A co do przygotowań, to ja mógłbym coś powiedzieć (mogęna pw pokazać jakieś mam sprzęt), ale najlepiej obejrz bushcraftowego, bo on najlepiej omówił temat.

 

https://www.youtube.com/playlist?app=desktop&list=PL4Uf5SIKfDFaOVAqW90wBpqCGlM7zP0j2

 

 

 

 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, dam Wam HICIOR. Gotowi?

 

Oliwa cyk na patelnię, łyżka- więcej nie trzeba, podgrzewamy. Papier ryżowy cyk na patelnie, jajko cyk na papier ryżowy, robimy „jajecznicę” czyli mieszamy jajo, jak się zetnie dajemy rukolę, pomidor, ogórek świeży i składamy na pół- dajemy na talerz. Na to pestki dyni, szczypiorek, kiełki polewamy sosem sojowym i mamy jajeczną sajgonkę na śniadanie. ❤️

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś mam śniadanie na słodko, lubicie?

 

kostka twarogu chudego, duży jogurt naturalny, 2 jajka, otręby pszenne, płatki owsiane, banan, łyżka masła orzechowego, łyżeczka sody.  Wszystko blendujemy, otrębów i płatków ma być tak dużo by to było gęste, można zagęścić budyniem bez cukru, można dodać daktyle żeby było słodsze. 
Smażymy i jemy z czym chcemy, z owocowym jogurtem, z owocami, z miodem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śniadania tylko tłuszczowo-białkowe, plus warzywa.

Owoce i warzywa z wysokim wskaźnikiem glikemicznym ograniczam do minimum.

Zero przetworzonej żywności, cukrów sztucznych.

Zdrowe tłuszcze, mało mąki i zero fast food.

Lubię zróżnicowaną kuchnię, ostatnio doceniam podroby.

Z uwagi na aktywność fizyczną i lepsze samopoczucie pilnuję tego co jem.

Mój organizm to świątynia a jak karmię go gównem to czym jest? Śmietnikiem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Karkówka: 

 

https://zapodaj.net/24a4759a97da1.jpg.html

 

Przyprawy: 

sos sojowy, sól, chilli, musztarda, imbir, suszona mięta, papryka słodka, oliwa z oliwek, miód (wszystko na przysłowiowe oko). 

Na wierzch przy marynowaniu dałam por, cebulę, liście lubczyka, świeżą miętę, cytrynę.

Edytowane przez meghan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 6 miesięcy temu...
On 4/2/2022 at 7:37 PM, Lady Bathory said:

Lubię zróżnicowaną kuchnię, ostatnio doceniam podroby.

O rany, dobrze zrobione, drobiowe żołądki albo wątróbka z cebulką... Pyszota! Byle nie przeciągnąć i mogę nawet bez sosu i reszty dodatków. Trzy gwiazdki za teksturę i konsystencję ale dwie za smak i zapach (w chałupie).

 

1 hour ago, meghan said:

Uwielbiam ziemniaki pod każdą postacią, ale na placki - jedynie słuszne to starte na wiórki ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zupa-krem dyniowa! Risotto dyniowe!

Ravioli z dyni! Wszystko pyszne i wegańskie:) 

 

Plus rada - @meghan placki z dyni (w zasadzie wszystkie) lepiej smażyć na cieniutkiej patelni naleśnikowej i z minimalną ilością tłuszczu - lepiej smakują i ładnie, delikatnie podsmażają, u Ciebie wydają się bardzo tłuste.
 

Fajne są też placki dyniowo-bananowe z domowym masłem orzechowym, super śniadanie! w domu potrafię zjeść ich z 10 i idealnie nadają się do pracy/na zajęcia/dla dzieci do szkoły.

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się ostatnio rozsmakowałem w puszystej, sobotniej jajecznicy na kurkach (grzybach, nie tych gdaczących ;)) lekko skropionej oliwą truflową. Odrobina! Raz z nią przesadziłem i tak zdominowała smak, że praktycznie można się było obejść bez jajek i pociągnąć łyka z butelki.

Podsmażamy trochę cebulki w bardzo drobną kostkę, na maśle a po chwili na nią trochę soli i nieduży ząbek czosnku z praski. Potem do tego kurki i podsmażamy. Jako osobnik pierdolnięty technicznie (termometry, szmery, bajery) - powyższe na patelni o temperaturze circa 170C. Potem zjeżdżamy do 150C i wchodzą jajka. Koniecznie na tak niskiej temperaturze. Z praktyki - pirometr jest genialnym narzędziem kuchennym. Tylko jajka wybite do miski min. 15 min wcześniej, roztrzepane z dodatkiem mleka i posolone. Niech sól się rozpuści. Do tego jak ktoś lubi - płatki chili. Pieprzymy prosto z młynka jak danie będzie już na talerzu. Wcześniej IMO bez sensu. Czarny pieprz najlepiej mi podchodzi. Zielony trochę nie w tą stronę jest. No i na tych 150C pomalutku, ciągle przekładając i mieszając, dosmażamy do pożądanej konsystencji. Na talerzu pieprzymy (ja lubię tak, że pieprz czuć z pół metra ;)) i na talerzu lekka polewka z oliwy truflowej. Do tego pajda chleba (najfajniej taki na zakwasie, z wyczuwalną kwasowością, bo te puste chleby, będące ledwie mieszanką mąki i wody to można sobie wsadzić) z masłem i uśmiech do południa gwarantowany ;)

 

21 hours ago, Hatmehit said:

lepiej smażyć na cieniutkiej patelni naleśnikowej i z minimalną ilością tłuszczu - lepiej smakują i ładnie, delikatnie podsmażają

Z własnej praktyki widzę, że patelnia nie ma aż takiego znaczenia. Znaczenie ma temperatura smażenia. Jak ma się dosmażyć w środku, to nie może być na patelni "piekło", bo się z wierzchu upali a środek - mokre i surowe ciasto. Musi gorąc wejść w placek. A to że z tłuszczem, to tylko bdb. Na sucho to się praży a nie smaży. Nie polecam. Iluzja diety. Ludzie nie widzą problemu w cukrach a w tłuszczach nagle problem.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Rnext napisał:

patelnia nie ma aż takiego znaczenia. Znaczenie ma temperatura

Też tak sądziłam dopóki nie zmieniłam patelni:D Temperatura jest oczywiście bardzo ważna, ale grubość patelni zmieniła mi żyćko.

23 minuty temu, Rnext napisał:

Na sucho to się praży a nie smaży.

IMO smaży, ale jeśli sądzisz inaczej - w takim razie ja i wszyscy wokół mnie wolimy „prażone”. Na początku i co mniej więcej 4-5 porcji smażenia nakładam odrobinę tłuszczu roślinnego, ale absolutnie nigdy nie mogą wyglądać na tłuste, jak u meghan, przecież już do ciasta często dodaje się oliwę. Nie chodzi o dietę, bo ją mam w nosie, jeśli makro i mikro się zgadzają, ale o smak i fakturę. Nie znoszę smaku i lepkości, nawet przy najlepszej jakości tłuszczu. Jedyny wyjątek to jakieś tradycyjne polskie słodkości - pączki, oponki, faworki - tutaj akurat mam słabość:P Placki, naleśniki etc. to dania banalne, ale i w nich można osiągnąć mistrzostwo - mi się udało, mówiąc nieskromnie. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.