Skocz do zawartości

Jak wpadliście na pomysł tego co będziecie chcieli robić w życiu?


Czy odnalazłaś/łeś co pragniesz robić w życiu lub co Ci nadaje mu sens  

64 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Czy odnalazłaś/łeś co pragniesz robić w życiu lub co Ci nadaje mu sens



Rekomendowane odpowiedzi

Hej.

 

Każdy z nas szukał lub szuka własnej ścieżki w swoim życiu. Wielu nazywa to przeznaczeniem/celem w życiowym/dharmą/misją.

 

Czy wy odnaleźliście własną drogę?

Chcecie się nią podzielić publicznie na forum?

 

A może pragniecie podzielić się swoimi sposobami, które was nakierowały w którą stronę iść?

 

Pamiętajcie, że tu może być mowa o pracy, hobby, celach, sklejaniu samolocików - cokolwiek sprawia, że macie chęci do życia.

 

Zapraszam do owocnej wymiany poglądów, każdego kto pragnie zostawić coś mądrego w tym temacie. 

Edytowane przez SzatanK
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jako dziecko chciałam być weterynarzem, archeologiem albo tancerką.

Weterynarzem, bo bardzo lubiłam zwierzęta. Ale po rozmowie z takowym właśnie, odwidziało mi się. Opowiedział o swoim zawodzie w sposób szczery i bez zbędnych upiększeń, więc stwierdziłam, ze to jednak nie dla mnie. 

Archeologię i taniec wybili mi z głowy dorośli. Stwierdzili, żebym wybrała sobie jakiś normalny zawód 😊. Tego tańca mi było trochę szkoda. Tańczyć uwielbiałam od dziecka, wystarczyło, że gdzieś usłyszałam muzykę, już leciałam tańczyć. Jako nastolatka moim hobby było układanie choreografii tanecznej do piosenek. Czasem wciągałam do tego siostrę, albo koleżanki. Potem molestowałam rodzinę, żeby oglądali nasze "występy"😆.

Z perspektywy czasu uważam, że jednak dobrze się stało, bo może gdyby taniec był moim zawodem, to już nie sprawiałby takiej przyjemności. 

Miałam też listę zawodów, które kompletnie mnie nie interesowały.

Wiedziałam z całą pewnością, że nie chcę być prawnikiem- nauka tych wszystkich ustaw, przepisów, kruczków prawnych, to była dla mnie jakaś abstrakcja. Szacun dla wszystkich prawników, że się w tym w odnajdują 👏.

Kolejny niechciany zawód to lekarz. Powód- zbyt duża odpowiedzialność. Przerażało mnie, że mogę komuś zaszkodzić, albo nawet spowodować czyjąś śmierć. 

Nie chciałam zostać też urzędnikiem, albo pracować w jakimś biurze, czy banku. Powód bardzo prozaiczny- praca siedząca (w sensie dosłownym). Nie wyobrażam sobie, że miałabym siedzieć na tyłku przez 8 godzin😮. To w sumie był dla mnie jeden z istotniejszych wyznaczników wyboru drogi zawodowej 😂. Nie ma to jak bardzo poważne podejście do tematu 😄.

Odpadał też zawód nauczycielki, pedagoga przez zbyt małe zarobki. 

Na swój zawód zdecydowałam się w ostatniej klasie liceum, ale i tak do końca nie wiedziałam, czy dobrze wybieram.  

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dzieciństwie chodziłem na zajęcia plastyczne z malowania, trochę tańczyłem, mam nawet zdjęcia z pokazów. Z niewykorzystanych ścieżek to żałuje, że olałem dalsze eliminacje do szkoły muzycznej  bo początkowy etap na słuch muzyczny przeszedłem. Chciałem grać na flecie. Wygrałem konkurs informatyczny w swojej szkole. Miałem paski bodajże do liceum. Robiłem stronki internetowe, jakieś szablony. Nauczylem się programować. Dużo grałem w gry i zakochałem się w kompie.

 

Swojego powołania nie odkryłem, wybrałem to w czym byłem najlepszy i tyle. A teraz mi sie to znudzilo.

 

Studiowałem filozofie, bardzo krótko ekonometrie i skonczylem informatyke. Za pierwszy rok mialem stypendium bo bylem w top 10% najlepszych na roku. Chciałem tez w sumie studiowac psychologie ale ciezko bylo sie dostac.

Edytowane przez NoHope
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam pracę zdalną, którą zawsze chciałem mieć. Miałem dzięki temu jeździć po świecie pracując zdalnie, ale raz kowid, a dwa rodo, które mi mocno ogranicza zakres krajów. Więc niby fajnie, ale tak nie do końca. Szukam teraz domu na sprzedaż, i oglądając to co jest dostępne, i przy okazji ludzi przy remoncie w pracy, tartaki i składy, zastanawiam się czy nie rzucić tej informatyki w pizdu. Jakoś mało w niej satysfakcji, liczy się tylko jakie masz plecy i kasa, wszystko jest na pokaz. To, że mnie kręci budowanie to w sumie nie dziwne, osobowość typu architekt. Ale i tak najbardziej chciałbym zostać zawodowym pot headem na Jamajce. Ewentualnie baronem narkotykowym lub władcą jakiegoś mocarstwa, też spoko. A żeby mieć tylko jeden zawód/zajęcie i się tego trzymać całe życie, trzba być naprawdę prostym człowiekiem. Mam wrażenie, że jak ktoś jest obrotny, to długo może sobie żonglować i próbować różnych rzeczy, tak do 30-40, ale potem trzeba się już czegoś trzymać. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, slusa napisał:

A żeby mieć tylko jeden zawód/zajęcie i się tego trzymać całe życie, trzba być naprawdę prostym człowiekiem.

Też tak myślę.. Co 2-4 lata zmieniam branżę na jakąś zupełnie inną, bardziej rozwojową i z lepszymi perspektywami oczywiście...

Póki co nie znalazłem tego magicznego czegoś co chciałbym robić do końca życia, a myślę, że nawet nie o to chodzi. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, NoHope said:

Amen, zgnilem jak ludzie sa wypaleni w tej branzy xD

 

No dla mnie to jest jakiś surrealizm xD Jestem raczej pozytywnym człowiekiem, lubie sobie zapalić, grzyba zjeść jakiegoś, miło spędzić czas, różnica ja a większość osób w IT to kosmos. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A, w jakiejś książce przeczytałem, że sensem życia jest bycie użytecznym - pod względem ewolucyjnym ma to spory sens, bo jak nie byłeś pożyteczny to Cie wywalali z drużyny, i gdy czujemy że się do czegoś przydaliśmy (np. kończąc zlecenie wazne z punktu widzenia klienta), wyzwala się w nas sporo dobrych hormonów. Jak zacząłem z tej perspektywy patrzeć na ludzi i ich prace to rzeczywiście ma to sens.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W tej chwili moje hobby/pasja jest jednocześnie to co lubię w życiu robić i jest moją pracą. Niestety nie mogę się tym podzielić, bo jako jedyny w Polsce robię takie rzeczy, a wolę zachować anonimowość. Nawet nieźle na tym zarabiam ale mimo wszystko zastanawiam się czy nie wrócić do pracy na etat jako inżynier bo i takie mam wykształcenie, tam są niezłe pieniądze, a z tego co robię aktualnie sobie dorabiać po godzinach i wrócić do tego bardziej jako właśnie hobby/pasja, bo jako praca nie daje mi to tyle przyjemności ile dawało zanim się nią stało :). Do tego mam cały czas kilka projektów, które bardzo chciałbym zrealizować ale przyjmując zamówienia od klientów nie mogę się nimi zając czasowo.

Tak więc dla innych taka uwaga, jeśli chcecie zamienić swoje hobby/pasję w pracę na pełen etat to się nad tym zastanówcie dwa razy, ja nie żałuję bo zawsze mogę zmienić decyzję i nie ucierpię na tym ale mimo wszystko.

Odpowiedź na pytanie w poście, tak znalazłem to co chce w życiu robić, robię to, jestem zadowolony w tym temacie. Jeśli ktoś potrzebuje rady to mam tylko jedną (i to nie jest żart), znajdź to co sprawia Ci w życiu przyjemność i zacznij to robić i nie patrzcie na to co mówi otoczenie, np 
- zajmij się czymś pożytecznym
- znajdź normalny zawód
- to z tego można się utrzymać?
- to nie jest dla poważnych ludzi
Jakbym się słuchał innych to teraz bym był smutnym człowiekiem. 

Moim zdaniem największy problem u ludzi (którzy mają jakiś pomysł na pasję lub to co chcą w życiu robić) jest taki, że boją się za to zabrać na poważnie i patrzą na to co mówią im inni, a inni nie przeżyją za Was życia.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer mordko! Kiedyś napisałeś tu takie zdanie:

 

"Jak nie wiesz co ze sobą zrobić to czytaj jak najwięcej w końcu coś ci wpadnie"

 

I o ile było to już wtedy kiedy wiedziałem co chcę robić i do tego dążyłem to dało mi kopa i motywacje bo od czytania się właśnie zaczęło u mnie.

 

Od czytania do pomysłu na życie :) 

 

PS. Oderwałem się też od marzenia o firmie, które zbyt mocno przywiązywało mnie do przyszłości i niesamowicie rąbało z energii.

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że moim życiowym powołaniem jest muzyka. Mam nawet przeczucie, że urodziłem się po to żeby ją tworzyć.

 

Pamiętam, że jak byłem kilkuletnim szczylem (chyba miałem 4 lata), to będąc u kuzynki nie chciano mi dać zagrać na dziecięcym keyboardzie i bardzo mnie to zasmuciło/zdenerwowało.

 

Jak miałem jakieś 10 lat i słuchałem Lady Pank, to pamiętam, że rozważałem pójście do lokalnej szkoły muzycznej na gitarę, ale nie powiedziałem nawet o tym rodzicom, bo już chodziłem na angielski i nie chciałem ich wprowadzać w jeszcze większe koszta. Było ich stać i w sumie trochę szkoda, bo z tego angielskiego dla porównania nie wyniosłem niczego więcej niż ze szkoły.

 

Jak miałem gdzieś z 15 lat byłem zafascynowany muzyką typu Big Room/Progressive House (Hardwell, Blasterjaxx, Martin Garrix itp.). Skończyło się na tym, że ściągnąłem sobie program DAW (FL Studio), parę wtyczek i to tyle XD.

 

Może z 2-3 lata wcześniej byłem podjarany muzyką Avicciego (za czasów Levels, przed Wake me up) i nawet pamiętam, że na wypracowaniach z polskiego pisałem, że w przyszłości chciałbym być DJ-em i producentem oraz grać na największych festiwalach świata. Podzieliłem się w tych czasach tym marzeniem z kolegami i mnie wyśmiali, że co najwyżej po weselach będę grał i nie zarobię na tym. Wtedy nie rozumiałem ich zachowania i z czym się to wiąże.

 

Jakiś rok temu gdy miałem najgorsze problemy psychiczne i emocjonalne (możliwe, że to był wyzwalacz) w swoim życiu przyszły z powrotem do mnie myśli o tym, że powinienem za tym pójść. Po konkretnych miesiącach opierdzielania się i przekładania na później uczę się produkcji muzyki oraz grania na pianinie. Lepiej późno niż wcale. Jeszcze mam czas żeby to sowicie spieniężyć, ale muszę zapierdalać jednym słowem. Dość już marnowania czasu.

 

A dla tych co nie mogą tego odnaleźć polecam Modlitwę do Boga najświętszego Marka naszego. Wyprowadziła mnie ze stanów depresyjno-maniakalnych, to i Wam przedstawi to co nada sens życiu. Jest o tym wzmianka tam.

 

Ja w tym czasie spierdzielam uczyć się tworzyć perkusję. Pozdro.

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Król Jarosław I napisał:

@Messer mordko! Kiedyś napisałeś tu takie zdanie:

 

"Jak nie wiesz co ze sobą zrobić to czytaj jak najwięcej w końcu coś ci wpadnie"

Piękne uzupełnienie mojego posta. Tutaj macie podpowiedź jak znaleźć pomysł na siebie. Mądre słowa.
  

2 minuty temu, Adalberto napisał:

Może z 2-3 lata wcześniej byłem podjarany muzyką Avicciego (za czasów Levels, przed Wake me up) i nawet pamiętam, że na wypracowaniach z polskiego pisałem, że w przyszłości chciałbym być DJ-em i producentem oraz grać na największych festiwalach świata. Podzieliłem się w tych czasach tym marzeniem z kolegami i mnie wyśmiali, że co najwyżej po weselach będę grał i nie zarobię na tym. Wtedy nie rozumiałem ich zachowania i z czym się to wiąże.

I to jest to o czym pisałem, wyśmiewanie, twierdzenie, że z czegoś nie da się wyżyć, lub gnojenie tylko po to, żebyś się nie wybił. Takim "kolegom" powinieneś podziękować za współpracę i nie oglądać się na nich. Dobrze, że brniesz w to co lubisz :)

Edytowane przez masculum
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Król Jarosław I napisał:

"Jak nie wiesz co ze sobą zrobić to czytaj jak najwięcej w końcu coś ci wpadnie"

 

I o ile było to już wtedy kiedy wiedziałem co chcę robić i do tego dążyłem to dało mi kopa i motywacje bo od czytania się właśnie zaczęło u mnie.

 

Od czytania do pomysłu na życie :) 

 

16 minut temu, Adalberto napisał:

Może z 2-3 lata wcześniej byłem podjarany muzyką Avicciego (za czasów Levels, przed Wake me up) i nawet pamiętam, że na wypracowaniach z polskiego pisałem, że w przyszłości chciałbym być DJ-em i producentem oraz grać na największych festiwalach świata. Podzieliłem się w tych czasach tym marzeniem z kolegami i mnie wyśmiali, że co najwyżej po weselach będę grał i nie zarobię na tym. Wtedy nie rozumiałem ich zachowania i z czym się to wiąże.

 

Jakiś rok temu gdy miałem najgorsze problemy psychiczne i emocjonalne (możliwe, że to był wyzwalacz) w swoim życiu przyszły z powrotem do mnie myśli o tym, że powinienem za tym pójść. Po konkretnych miesiącach opierdzielania się i przekładania na później uczę się produkcji muzyki oraz grania na pianinie. Lepiej późno niż wcale. Jeszcze mam czas żeby to sowicie spieniężyć, ale muszę zapierdalać jednym słowem. Dość już marnowania czasu.


Mam też w sobie takie głębokie przekonanie, że wszystkie rzeczy które pojawiają się na naszej drodze, każda przeczytana książka, każdy oglądnięty film czy serial, każda umiejętność której się uczymy, może i nie mieć zbyt większego sensu w chwili obecnej, natomiast patrząc z perspektywy czasu... Jestem pewien że moment w którym coś w końcu "kliknie", po prostu nadejdzie. 
Sporo ludzi sukcesu o tym mówi, że wszystkie puzzle znalazły swoje miejsce w jednym momencie i mnie również się wydaje, że coś w tym jest. 

Najważniejsze to nadal poszukiwać, bo kto przestaje poszukiwać, również przestaje żyć :).

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie z pasji w robotę bezpośrednio. Zamierzam robić to, co robię do końca życia. Jedyna rzecz, w której czuję spokój i jakieś natchnienie. Wiem, że moja praca się ludziom przydaje, dużo tworzę, jestem chwalony i czerpię z tego sporą satysfakcję. Zacząłem od rozwiązania problemu pocztą pantoflową. Ktoś czegoś potrzebował, a okazało się, że umiem to zrobić. Dostałem za amatorski projekt bardzo duże wynagrodzenie, co mnie zaskoczyło. Wynik mojej pracy tej osobie zapewnił wiele korzyści edukacyjnych i zawodowych. Lampka się zaświeciła i już wiedziałem, o co tutaj chodzi ;) Czuję się uratowany. W życiu to mi wyszło, czyli odnalezienie prawdziwej pasji i talentu, który nieustannie szlifuję, dzień po dniu. Zawsze szedłem pod prąd. Jako jedyny w rodzinie, właściwie od pokoleń stworzyłem własny, totalnie niezależny biznes i to w dziedzinie, którą nikt się nie zajmował. Miałem wyjebane na krzywe gadki i ogarnąłem wszystko na tip top, bez żadnej pomocy, bez słuchania gównianych komentarzy. Jak wiesz, czego chcesz i co masz zamiar robić to nikt nie ma prawa przeszkodzić. Miałem kilka pobocznych doświadczeń zawodowych, które mnie tylko utwierdziły w tej drodze niezależności. Przeszedłem przez ścieżkę w korpo, bank, dział kredytowy, w gazecie robiłem i trochę fizycznie pracowałem, ale bardziej powiedzmy dorywczo, żeby dorobić.

 

Generalnie, na swoim doświadczeniu mogę powiedzieć, że ludzie powiedzą, w czym jesteś dobry, bardzo dobry, do czego się nadajesz. Praca, talent, zajawka dużo mówi o człowieku. Wystarczy dać się ocenić komuś wyższemu stażem, stopniem, czymkolwiek, komuś sensownemu. Moją pracę, totalnie amatorską oceniono bardzo wysoko, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby zacząć zarabiać. W większości spraw można się sprawdzić krótkimi zamówieniami, nawet pracą na czarno, żeby się nie wiązać z kimś bezsensownie. Jestem zdania, że trzeba szukać własnego talentu i powołania za wszelką cenę, dosłownie za wszelką. Nawet za cenę drastycznego obniżenia zarobków. Bo kiedy robisz, co lubisz to wtedy nie pracujesz, tylko żyjesz dosłownie w raju i jeszcze kasa wpada. Gdyby wszystko się spierdoliło i wybuchła bomba atomowa to i tak robiłbym, co robię teraz, nawet za darmo, albo chleb z masłem. Użyteczność daje spokój psychiczny w dużym stopniu i większą pewność siebie. Ja mogę pracować z każdego miejsca na świecie, aby tylko dostęp do kompa był i internetu, a sobie poradzę. Jedyne czasy, w których to możliwe. Jedyne w historii ludzkości. Cały czas mnie to fascynuje.

  • Like 10
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, mac napisał:

Jestem zdania, że trzeba szukać własnego talentu i powołania za wszelką cenę, dosłownie za wszelką. Nawet za cenę drastycznego obniżenia zarobków.

 

Nawet nie zliczę ile razy szedłem do dużo gorzej płatnej pracy w życiu.

 

Robolstwo nigdy tego nie rozumiało, nie rozumiało, że bycie robolem jest dla mnie tylko przystankiem, że jest coś w życiu poza najebą w sobotę aby nie myśleć o przegranym życiu, że nie muszę chodzić do pracy tak jak oni bo od dawna mam drugie zajęcie (o którym pisał tu nie będę) dzięki, któremu mogę robić sobie kilkumiesięczne przerwy od pracy i nie trwonić oszczędności a na pewno nie żyć od 1 do 1 jak oni, że urlopy można spożytkować na rozwój i przebranżowienie a nie chlanie i kredyty na modne wakacje bo mysia chce. I mógłbym jeszcze tak wymieniać o głupocie ludzkiej   długo ale kto ma wiedzieć ten wie. A kto by w życiu nie zmienił pracy na taką ze stawką o 20%-50%* niższą aby się przegrupować i ruszyć dalej ten jest głupi i nic się w jego życiu nie zmieni.

 

* Wiem, wiem ludzie mają kredyty ale od czego jest w domu baba niech też goni do roboty. A jak ci się zdrowie rozjebie w dotychczasowej pracy to finalnie na tym zaoszczędzisz więcej? Nie. 

 

Pół roku temu na 29 urodziny powiedziałem sobie, że ostatecznie pierdole spawanie i się zwolniłem z roboty ale na razie wracam na parę miesięcy do stoczni bo nie wiem co tym ruskim może odjebać ale jak już coś to wolę być w Niemczech w tym czasie* (zacząłem se tą robotę ogarniać na początku tego całego bałaganu jak jeszcze nikt nie przewidywał, że ruskim tak kiepsko pójdzie+ zajebiście ważny fakt, że jest to stocznia militarna więc nawet w czasie wojny mam zagwarantowane, że jednak na front nie pójdę a nawet jakby została zajęta przez okupanta to przecież nie pozabijają roboli, którzy robią im czołgi i wozy opancerzone co najwyżej warunki pracy się pogorszą chociaż okupacja niemiec przez rosję jest raczej nikle prawdopodobna) natomiast fizolstwo to już praktycznie temat u mnie zamknięty mimo całkiem niezłej kasy (jak jest robota w stoczni to bym powiedział nawet zajebistej i za pracę tylko po 7h) to nie będę tam tkwił na siłę bo szkoda życia.

 

* I przed inflacją też troszeczkę uciekam wszak jewro pali się wolniej niż pln xD

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obecnie jestem kierowcą ciężarówki (solówka). Wszystko ma swoje plusy i minusy. Zimą praca jest na prawdę niebezpieczna, zarówno jesli chodzi o jazdę jak, i rozładunki. Nie jest tak różowo jak to przedstawiają na YT ;) ale praca jest o tyle fajna że cały dzień jest się głównie samemu. Nawet jak klient wkurwi to jesteś z nim kilkanascie minut max i jedziesz dalej. Szefa nie widuję czasem z pół tygodnia (ale gość akurat w porządku). Zastanawiam się czy chcę w tej pracy spędzić dłużej. Zastanawiam się czy cisnąć C+E czy znowu zmienić całkowicie branżę. Generalnie bardzo mi odpowiada odizolowanie się od ludzi. Dzięki temu zdobyłem spokój ducha, i generalnie czuję się dużo lepiej gdziekolwiek nie jestem (w pracy czy poza nią). 

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Król Jarosław I napisał:

Robolstwo nigdy tego nie rozumiało, nie rozumiało, że bycie robolem jest dla mnie tylko przystankiem, że jest coś w życiu poza najebą w sobotę aby nie myśleć o przegranym życiu, że nie muszę chodzić do pracy tak jak oni bo od dawna mam drugie zajęcie (o którym pisał tu nie będę) dzięki, któremu mogę robić sobie kilkumiesięczne przerwy od pracy i nie trwonić oszczędności a na pewno nie żyć od 1 do 1 jak oni, że urlopy można spożytkować na rozwój i przebranżowienie a nie chlanie i kredyty na modne wakacje bo mysia chce. I mógłbym jeszcze tak wymieniać o głupocie ludzkiej   długo ale kto ma wiedzieć ten wie. A kto by w życiu nie zmienił pracy na taką ze stawką o 20%-50%* niższą aby się przegrupować i ruszyć dalej ten jest głupi i nic się w jego życiu nie zmieni.

Do działań alternatywnych moim zdaniem potrzeba stalowych jajec i mocnej odpowiedzialności za siebie. Jak idziesz niezależnie to tylko sam wiesz, co w duszy gra. Dla mnie spokój psychiczny liczy się najbardziej. Rezygnowałem wiele razy z chujowych klientów, z dziwnych wytycznych, układów i układzików, żeby nie mieć dodatkowych, pojebanych myśli na bani. Zawsze, a to zawsze i wszędzie znajdzie się coś do roboty, inny klient, nowe perspektywy. Negocjuję z ludźmi i to różnymi raz na jakiś czas i widzę, że zmiana to naturalna kolej rzeczy i warto wchodzić w różne projekty, zamówienia, ale które się podobają i faktycznie angażują pozytywnie. Jak już raz sobie pozmieniasz i zobaczysz, że może być inaczej, lepiej to nie ma powrotu xD A ten, kto siedzi na jednym stanowisku i boi się panicznie, co to będzie to faktycznie w dużym stopniu marnuje zasoby, nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne. Jestem zwolennikiem tworzenia sobie okoliczności, a nie bycia zależnym cały czas i cierpienia.

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jako 'humanista' próbowałem już skoku w bok - do woja. Odpuściłem sobie. Teraz, będąc po trzydziestce, przeprosiłem się z matmą, wszedłem w tematy techniczne. Najlepiej czuję się w warsztacie, nie przy książkach. I bardzo się cieszę, że poszedłem w tym kierunku, choć wielu znajomych nabijało się z "wiecznego studenta".

Edytowane przez zychu
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, mac napisał:

Do działań alternatywnych moim zdaniem potrzeba stalowych jajec i mocnej odpowiedzialności za siebie.

 

Ja bym bardziej wytypował upartość i odporność na ostracyzm i pierdolenie ludzi. A przede wszystkim najpierw powrót do Boga, zajrzenie w głąb siebie w swoje uczucia i zaprzestanie stawiania intelektu na piedestale do czego ludzie zachodu mają kurewską skłonność przy notorycznym tłamszeniu uczuć. Bez tego nie będzie zdrowej jednostki. Inteligentna może być ale nie będzie zdrowa i szczęśliwa.

 

12 minut temu, mac napisał:

Jak już raz sobie pozmieniasz i zobaczysz, że może być inaczej, lepiej to nie ma powrotu xD A ten, kto siedzi na jednym stanowisku i boi się panicznie, co to będzie to faktycznie w dużym stopniu marnuje zasoby, nie tylko fizyczne, ale przede wszystkim psychiczne.

 

Amen.

 

12 minut temu, mac napisał:

Jestem zwolennikiem tworzenia sobie okoliczności, a nie bycia zależnym cały czas i cierpienia.

 

Pięknie napisane. Kwintesencja robolstwa to wytłuszczone.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minutes ago, zychu said:

Jako 'humanista' próbowałem już skoku w bok - do woja. Odpuściłem sobie. Teraz, będąc po trzydziestce, przeprosiłem się z matmą, wszedłem w tematy techniczne. Najlepiej czuję się w warsztacie, nie przy książkach. I bardzo się cieszę, że poszedłem w tym kierunku, choć wielu znajomych nabijało się z "wiecznego studenta".

 

U mnie podobna ścieżka. Też humanista. Studia historia. Skończyłem na licencjacie bo widziałem że do niczego to nie prowadzi. Potem praca w korpo rzucenie papierem  pójście do woja. Skonczenie kursu podstawowego i specjalistycznego i teraz ciężarówki. Dobrze Cię rozumiem. Lepiej robić coś przydatnego niż udawać przed sobą i innymi że jest się kimś. Kimś trzeba być we własnych oczach a nie w czyichś. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.