Skocz do zawartości

Studiuje medycynę, dobrze zarabiam, mam dużo znajomych i mimo wszystko przegrałem?


Rekomendowane odpowiedzi

22 godziny temu, Pocztowy napisał:

Po drugie tak jak wspominał @Waginator, dziewczyny w moim wieku nie lecą (wcale?) na kolesi z lekarskiego, a na kasę, tylko jeśli przekłada się ona na merca S, a nie jakieś drobniaki.

 

Dziewczyny lecą na wygląd i osobowość.

Niestety, nie masz:

- wyglądu atrakcyjnego dla kobiet,

- osobowości interesującej dla kobiet.

Po sposobie pisania widzę, że umiesz się wysławiać. Radzisz sobie, jesteś na pewno wartościowym, porządnym człowiekiem.

Niestety nie przekłada się to nijak na sprawy relacji z kobietami. Na chwilę obecną nie masz nic lub prawie nic, żeby wywołać autentyczne pożądanie.

Nie masz też doświadczeń - mimo, że jesteś już studentem - co znaczy, że do tej pory też było nieciekawie pod względem dziewczyn.

 

Zależy Ci na tym, żeby kobieta się tobie szczerze zainteresowała? Zmaksuj wygląd. Poświęć temu wszystko - a to raptem kilka składników potrzebnych: czas trening, dieta, sen. Bądź konsekwentny, daj sobie przynajmniej rok konsekwentnej mądrej roboty, żeby zobaczyć efekty. Słowo "konsekwentna" ma tu kluczowe znaczenie. 

Nie staraj się "uwodzić" pieniędzmi - to jest powierzchowne i w najlepszym razie trafisz na dobrze się maskującą golddiggerkę.

Osobowości wytrenować się nie da i na dłuższą metę niemożliwe jest udawanie kogoś, kim się nie jest. Dlatego najlepiej jest dobrze wyglądać i być sobą.

Wygląd to Ty (bo to Twoje ciało, masz je zawsze przy sobie, wyraża Ciebie) + osobowość to Ty. Taki wychodzisz do świata i taki będziesz poznawał kobiety, aż znajdziesz taką, co Ci pasuje. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tą osobowością nie jest wszystko takie czarno białe, jak mogłoby wynikać z tekstu. Gdzieś od pierwszej klasy gimnazjum zawsze byłem osobą popularną ze sporą ilością koleżanek i cotygodniowa wódeczka w krzakach z kilkoma laskami, to była dla mnie norma, zwykle ja plus kolega i kilka dziewczyn. Nie miałem partnerki chyba tylko dlatego, że zapatrzyłem się w dziewczyny, które mnie nie chciały i wtedy nie widziałem poza nimi świata.

 

Na studia też wszedłem z przytupem i bardzo szybko się zaaklimatyzowałem, na samym początku jak jeszcze nie znałem ludzi i mi się chciało, to ciągle byłem w centrum uwagi i dostawałem więcej zaproszeń na jakieś wspólne spędzenia czasu, niż miałem chęci, bo przykładowo naprawdę wolałbym się teraz pouczyć albo jednak porobić coś z męskim gronem. Teraz dalej dostaje zaproszenia, ale trzymam się już jakoś na uboczu, bo w momencie jak zorientowałem się, że tutaj związku nie wyłapię, to cała werwa i chęci ze mnie uleciały, plus pewnie spadek nastroju dał się we znaki z powodu gorszego okresu w głowie.

 

Kompletnie inaczej sytuacja wygląda jak mam podejść do dziewczyny w celu podrywu, bo jakoś mam wbite na banie, że jestem unattractive. Jakbym wiedział, że jestem przystojny i mogę podbić i nawijać byle jakie gówno, żeby złapać kontakt z dziewczyną i dalej samo pójdzie, to myślę, że cały problem by zniknął, a tak mam strach przed sytuacją, że z góry jestem odrzucony niezależnie, co zrobię i co powiem.

 

Jestem raczej introwertykiem, który zawsze jakoś dawał radę wybić się w towarzystwie. Zwykle mój nastrój jest jak nierówna sinusoida, 80% czasu jestem raczej zamknięty w sobie, a w 20% odpalam się i ludzie w moim towarzystwie płaczą ze śmiechu i praktycznie wszyscy zapamiętują mnie z tych 20%.

 

Wiem, że z tekstu raczej nic takiego nie wynika, co opisuje wyżej, ale piszę cały czas z dość mocnego dołka i jeszcze nie miałem okazji pokazać się z innej strony.

 

2 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Dziewczyny lecą na wygląd i osobowość.

Niestety, nie masz:

- wyglądu atrakcyjnego dla kobiet,

- osobowości interesującej dla kobiet.

Po sposobie pisania widzę, że umiesz się wysławiać. Radzisz sobie, jesteś na pewno wartościowym, porządnym człowiekiem.

Niestety nie przekłada się to nijak na sprawy relacji z kobietami. Na chwilę obecną nie masz nic lub prawie nic, żeby wywołać autentyczne pożądanie.

Nie masz też doświadczeń - mimo, że jesteś już studentem - co znaczy, że do tej pory też było nieciekawie pod względem dziewczyn.

 

Tutaj z pewnością jest sporo prawdy. 

 

2 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Zmaksuj wygląd.

 

Jakiś czas temu doszedłem do wniosku, że mogę wyglądać lepiej albo gorzej, ale nigdy nie osiągnę wyglądu przyciągający dziewczyny, więc postanowiłem zainwestować w status, a tutaj dalej lipa. Branie mam podobne jak wtedy, co nic nie miałem.

 

Czas jest jak zbyt krótka kołdra, żeby zakryć całe ciało. Wygląd, status, hajs-jak dla mnie mogę uciągnąć maksymalnie dwa, a teraz staram się dołożyć trzecie jako tako. Nie można być wymiataczem na każdym polu, bo człowiek wreszcie się zajebie. Zwłaszcza że zainwestowałem tam, gdzie dostałem jakieś chody genetyczne, czyli w myślenie, ciało dostałem może aspirujące do średniego. Głupio byłoby rzucać to, w czym jestem dobry, że skupić się na czymś, do czego nie mam predyspozycji i finalnie jeszcze otrzymać przeciętny wynik.

 

2 godziny temu, Casus Secundus napisał:

Zmaksuj wygląd. Poświęć temu wszystko - a to raptem kilka składników potrzebnych: czas trening, dieta, sen. Bądź konsekwentny, daj sobie przynajmniej rok konsekwentnej mądrej roboty, żeby zobaczyć efekty. Słowo "konsekwentna" ma tu kluczowe znaczenie. 

 

Wtedy trening musiałby znaleźć się mniej więcej w centrum mojej pracy i musiałbym zaniedbać inne rzeczy. Nigdy żaden siłacz nie był znany z pisania wierszy, a żaden pianista nie posiadał przy okazji sylwetki Pudziana. Ludzie zwykle maksymalizują jedną sferę swojego życia. Rady podałeś mi dobre, żeby wycisnąć wygląd, bo skoro inne rzeczy nie działają, to co niby zostaje? Tylko, żeby ulepić coś z niczego i żeby jeszcze podobało się, to dziewczynom, to naprawdę trzeba włożyć solidną pracę. Czy dam radę ją wykonać jest już pod dużym znakiem zapytania, obecnie jestem na etapie zrzucania nadmiaru tłuszczu w stosunku do wątłego ciała.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Pocztowy napisał:

Wtedy trening musiałby znaleźć się mniej więcej w centrum mojej pracy i musiałbym zaniedbać inne rzeczy.

bez przesady stary 3x siłka w tygodniu to nie jest nie wiadomo jak duże poświęcenie, jestem pewien, że jeśli byś chciał to dałbyś radę to pogodzić. Nikt nie mówi, żeby zapierdalać 7 razy na tydzień. A po roku takich treningów efekty będą bardzo duże. 

Swoją drogą to mężczyzny w twoim wieku regularny wysiłek fizyczny jest tak samo ważny jak sen, tylko żyjemy w pojebanych czasach gdzie siedzenie na krześle 16h dziennie uważane jest za normę. Już nawet abstrahując od bab, trening po prostu świetnie wpływa na psychikę. 

 

Nie odbierz tego jako jakiś najazd na ciebie, po prostu nie klei mi się coś w tym co piszesz i jestem ciekawy dlaczego tak jest:

Mówisz, że potrafisz brylować w towarzystwie, że wjeżdżasz na studia i od razu wszyscy cię lubią, słowem - masz ten dar. Następnie opisujesz, że bałbyś się pójść na randkę z dziewczyną, spojrzeć jej w oczy. Totalnie nie jestem sobie tego w stanie wyobrazić. Znam ludzi, którzy są lubiani i potrafią się "wbić" w grupę, a nie mają powodzenia, zwykle przez wygląd albo zbyt łagodną osobowość. Nie wychodzi im, to fakt, ale oni się wcale nie boją podchodzenia czy coś. Mówię, może za mało w życiu widziałem, ale dla mnie to co piszesz to dwie zupełnie sprzeczne rzeczy. 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.04.2022 o 02:25, NoHope napisał:

To jest największy redpillowy bullshit jaki wciskają coache i inne osoby. Faceci lecą na cipę i tak było jest i będzie. Masz masę gości o wysokim statusie i kasie i co? Gówno bo albo sami i nieszczęśliwi albo przez samotność wjebali się w pierwszy lepszy związek gdzie panna typa dobrze wytresowała.

 

Kobieta przestaje być celem jak masz tak duże powodzenie u innych kobiet, że możesz w nich przebierać. 95% chłopa jest skreślona z tego scenariusza.

 

Nie ma co udawać "alfę" jeśli nim nie jesteś. Każda laska z iq małpy ten blef przejrzy i inni faceci również. 

 

Oczywiście, że lecimy na cipę, bo tak ukształtowała nas biologia. Tylko że dostęp do niej można mieć już od 100zł za godzinę. Wcale nie trzeba być w związku żeby mieć dużo seksu. Wielu facetów jest nieszczęśliwa i pakuje się w toksyczne związki, bo tak nas kształtuje bluepillowy bullshit, który mainstream wciska nam na każdym kroku.

 

Według Ciebie lepiej być w pierwszym lepszym związku pod pantoflem czy być samotnym, ale mieć święty spokój?

 

Ja osobiście nie widzę żadnych zalet w byciu w związku. Miałem okazję w swoim życiu przerobić każdy rodzaj relacji z kobietami i uważam, że na tę chwilę nie są mi one potrzebne do szczęścia. Mam sporo koleżanek, ale obecnie nie spotykam się z nikim na poważnie z własnego wyboru. Wiele osób tego nie rozumie, no ale cóż - kwestia preferencji i oczekiwań.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@LiptonGreen

 

Jeśli pracujesz od rana do nocy, to każda aktywność zabierająca X godzin z dnia jest dużym wyrzeczeniem. Ja zaczynam swoje obowiązki, kiedy wstaje rano z łóżka, a kończę wyłączając komputer i idąc spać. Nie wiem w jakim systemie pracujesz, ale domyślam się, że 8 godzin pracy, a reszta dnia robisz co chcesz. U mnie cały dzień od świtu do nocy jest dostosowany pod pracę. Posiłki, wyjścia do sklepu, a nawet prysznic jest zaplanowany na takie momenty, kiedy już nie mam siły na naukę, więc robiąc te rzeczy jednocześnie odpoczywam, żeby po ich zakończeniu móc od razu wrócić do obowiązków. Już sama sprawa, że posiłki muszę jeść wted, co nakazuje mi budowanie sylwetki, a nie moment kiedy muszę odpocząć od książek jest dla mnie dużym obniżeniem produktywności. 

 

Dostałem sporo rad, ale zastosowanie ich wszystkich jest fizycznie niemożliwe. Mogę zrobić na ten moment małe podsumowanie - studia lekarskie, praca, dieta, siłownia, wysypianie się, wysoka pozycja w samorządzie studenckim, kurs tańca i gotowania, boks lub inne sztuki walki, organizowanie imprez, spotkania ze znajomymi, wyjazdy w góry i pewnie kilka rzeczy jeszcze by się znalazło. 

 

To jest droga do frustracji, wypalenia, wylewu, depresji, a nie do znalezienia sobie dziewczyny. Zresztą jakby przyjąć, że wszytskie te rzeczy mi są potrzebne do znalezienia dziewczyny, to lista wymagań jest totalnie absurdalna i niewarta wysiłki. 

 

Najprawdopodobniej nawet jakbym zbudował całkiem ok sylwetkę, to za rok spotkalibyśmy się w podobnym temacie, tylko w opisie zmieniłoby się że chodzę na siłownię i wyglądam całkiem dobrze.

 

Szczerze mówiąc na ten moment nie wierzę, że poprawienie sylwetki, która spod ubrań będzie wyglądała najpewniej bodobnie do obecnej coś zmieni w temacie, chyba że efekt będzie naprawdę wow, ale efekty wow nie ma się bez dużego nakładu pracy i sprzyjającej genetyki, której też nie posiadam.

 

Prawdopodobnie mam jakiś zestaw nieatrakcyjnych cech przez które się nie przebije i nie zmieni tego dodatkowy centymetr w bicku, kolejna przeczytana książka albo szmata z modnym logo.

 

Generalnie mam zamiar zmienić swoją sylwetkę, ale robię to wyłącznie dla siebie bez założenia, że przełoży się na większe powodzenie.

 

Problem jest zakopany gdzieś głębiej i pomachanie ciężarami raczej nie odwróci sytuacji. 

 

Jedynie co mi się nasuwa obecenie jako realne rozwiązanie poza diametralnym zmienieniem wyglądu i charakteru jest zbudowanie bardzo atrakcyjnego profilu w socjal mediach i randkowych. Jakieś drogie hotele, skoki ze spadochronem, wakacje pod palmami w różnych częściach świata. 

 

Post piszę wkurwiony z pociągu, będąc otoczony śmierdzącymi menelami i krzyczącymi dziećmi, więc jest w nim rozpierdol.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Pocztowy napisał:

Dostałem sporo rad, ale zastosowanie ich wszystkich jest fizycznie niemożliwe. Mogę zrobić na ten moment małe podsumowanie - studia lekarskie, praca, dieta, siłownia, wysypianie się, wysoka pozycja w samorządzie studenckim, kurs tańca i gotowania, boks lub inne sztuki walki, organizowanie imprez, spotkania ze znajomymi, wyjazdy w góry i pewnie kilka rzeczy jeszcze by się znalazło. 

 

Widzę, że przypominasz bardzo mnie sprzed kilku lat. Trochę spuszczę Cię na ziemię, chociaż widzę, że sam dostrzegasz jak jest - większość z tych rzeczy zastosowałem i nic się nie zmieniło. Trzymam dietę najlepszą według mojej aktualnej wiedzy, ćwiczę na siłowni (teraz kalistenika na drążkach) i biegam od 7 lat, trzymam niski BF i dość wysportowane ciało, byłem na kursie tańca (większość kobiet będzie poniżej Twoich umiejętności, a po alkoholu to one ledwo trzymają pion, a nie tańczą), gotuję sam od 5 lat, w tym 3 w akademiku, chodziłem na koła naukowe, sekcje sportowe, looksmaxxing itd. W porównaniu do czasu, kiedy tego wszystkiego nie robiłem w zasadzie nie zmieniło się NIC w relacjach z kobietami albo nieadekwatnie mało. Nie chcę Cię do tego wszystkiego zniechęcać, bo każda z tych rzeczy dała mi coś od siebie i ze wszystkiego co robiłem się cieszę, ale nie przełożyło się to w żaden sposób na relacje damsko-męskie. Gdzieś pod koniec studiów złapało mnie już zniechęcenie w tym wszystkim, spadło libido i przestałem się angażować w kontakty z kobietami, wtedy zgodnie z obiegowymi opiniami "miej wyjebane, a będzie Ci dane", "kobieta jest jak cień, jak ją gonisz to ucieka" stała się magia i miałem wianuszek zainteresowanych kobiet nic się nie zmieniło, ale przynajmniej mam czystszy umysł.

Prawda jest taka, że ludzie, w tym kobiety mają w głębokim poważaniu czy sobie gotujesz, chodzisz na boks czy układasz puzzle wieczorami. Albo się kobiecie podobasz i wtedy wszystko idzie w miarę prosto, nawet jeśli Twoim jedynym zajęciem jest wbijanie poziomów w MMO albo się nie podobasz i choćbyś był panem perfekcyjnym to nic się nie zmieni. Bo w jaki sposób taniec miałby pomóc, kiedy kobieta podczas tańczenia patrzy wszędzie tylko nie na Ciebie i szuka okazji, żeby uciec? A w jaki sposób nieumiejętność tańczenia miałaby zaszkodzić jak kobieta robi maślane oczy i masz poczucie, że możesz z nią zrobić wszystko? Jedyne czego potrzebujesz do poznawania kobiet to wyglądu oraz odwagi do pociągnięcia relacji dalej jak już znajdziesz zainteresowaną kobietę. A robienie sobie checklisty co należy zrobić, żeby zdobyć kobietę jest niepotrzebnym przesuwaniem tego procesu w czasie, bo większość rzeczy, które zrobisz niczego nie zmienią. Dla pocieszenia - większość facetów, których poznałem z kobietami sobie nie radzi, a większość związków powstało na zasadzie "trafiła się zainteresowana to trzeba się jej trzymać, bo nie wiadomo, kiedy się trafi kolejna". Dzisiaj czasy na poznawanie kobiet dla przeciętniaka są ciężkie - miej tego świadomość.

  • Like 2
  • Dzięki 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pocztowy

Kilka zdań z mojej perspektywy.

Zainwestuj w relacje ze sobą bo z tego co czytam to traktujesz siebie bardzo przedmiotowo, jako środek do uczucia przyjemności ale obwarowany wieloma warunkami, do których próbujesz doskoczyć (pewnie z dzieciństwa). Możesz się lubić tak po prostu.


Rozluźnij swój światopogląd bo imo patrzysz na otoczenie szukając potwierdzeń własnych idei a to jest tak kompleksowe, że zawsze znajdziesz pasujący kawałek ignorując resztę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Meister napisał:

Według Ciebie lepiej być w pierwszym lepszym związku pod pantoflem czy być samotnym, ale mieć święty spokój?

Nie, moim zdaniem jeśli ktoś ma potrzebę latania za kobietami to powinien za nimi latać. 

 

13 godzin temu, Meister napisał:

Mam sporo koleżanek, ale obecnie nie spotykam się z nikim na poważnie z własnego wyboru. Wiele osób tego nie rozumie, no ale cóż - kwestia preferencji i oczekiwań.

No i spoko - doświadczyłeś i to nie jest dla ciebie. Ale doświadczenie jest kluczowe.

 

9 godzin temu, Waginator napisał:

Albo się kobiecie podobasz i wtedy wszystko idzie w miarę prosto, nawet jeśli Twoim jedynym zajęciem jest wbijanie poziomów w MMO albo się nie podobasz i choćbyś był panem perfekcyjnym to nic się nie zmieni.

Brutalne ale niestety prawdziwe. Jedyne co można robić to wystawiać się na kobiety bo wiadomo jak się nie wystawiasz to nawet nie masz okazji poznać.

Edytowane przez NoHope
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Waginator Taka prawda.

 

Samorozwój jest skuteczny ALE nie ma nic wspólnego z kobietami. Żeby kto nie liczył że siłka, dieta i książka na tydzień  da mu najlepsze dupy. Nie nie da ci.

 

Jednocześnie zachęcam do diety i ćwiczeń.

 

Odnośnie tematu Panie @Pocztowy to powiem w skrócie.

 

Największe oblechy w podartych skarpetkach potrafią mieć jakieś bliższe kontakty z kobietami, oczywiście ich jakość będzie zbliżona do poziomu oblechów ale no mają.

 

Ty student medycyny, który IQ ma zapewne wyższe od małpy a i zadbany jesteś i jakoś ubrany to kurwa z czym masz problem.

 

Nie przeczytałem lub nie doczytałem nic o wzroście 170 lub poniżej, twarzy szpetnej też chyba nie ma i nic nie było o mikropenisie także nie masz żadnych z tych rzeczy które eliminowały by cię od razu.

 

Zgadnij co jest nie tak?

 

Tego dowiesz się na PW za jedyne 99,99 i nie czekaj bo kiedy ty walisz pamięciowe do koleżanki 

 

Ktoś wali tą koleżankę naprawdę.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

A na poważnie, koleżanki nie ruchają lasek no chyba że są lesbami, ty lesbą nie zostaniesz w razie jak chciałbyś kombinować. Więc?

 

Nie bądź koleżanką.

 

I ostatnia rada nie bądź beta jeleniem do upolowania po tych studiach, ucz się kobiet, czytaj forum i nie daj się wyjebać.

 

Samorozwój tak ale dla siebie bo pod kobiety to on nie działa.

 

Weź i to  najlepiej w dużej dawce czerwone i czarne pigułki żebyś wytrzeźwiał z bluepilla.

Na forum tego dużo.

 

Możesz mieć na początku niestrawność bo to nieprzyjemna wiedza. 

11 godzin temu, Pocztowy napisał:

Problem jest zakopany gdzieś głębiej

Twój soft jest błędny i odczuwasz dysonans między tym co widzisz a jakie jest życie.

 

I po to masz połknąć czerwone i czarne pigułki więc przeczytaj mój post jeszcze raz dla pewności.

Edytowane przez BlacKnight
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Waginator napisał:

Trzymam dietę najlepszą według mojej aktualnej wiedzy, ćwiczę na siłowni (teraz kalistenika na drążkach) i biegam od 7 lat, trzymam niski BF i dość wysportowane ciało, byłem na kursie tańca (większość kobiet będzie poniżej Twoich umiejętności, a po alkoholu to one ledwo trzymają pion, a nie tańczą), gotuję sam od 5 lat, w tym 3 w akademiku, chodziłem na koła naukowe, sekcje sportowe, looksmaxxing itd. W porównaniu do czasu, kiedy tego wszystkiego nie robiłem w zasadzie nie zmieniło się NIC w relacjach z kobietami albo nieadekwatnie mało.

 

A to dziwne....

U mnie za to zmieniło się w zasadzie wszystko dzięki sportowi i wyglądowi.

Lepszy wygląd - inna twarz, inna sylwetka. Widać to nawet w ubraniach, musiałem nawet zwęzić garnitury, a i tak miałem slim i taliowane koszule.

Inne postrzeganie siebie, inne relacje z ludźmi. 

Kalistenika dodaje do tego jeszcze więcej - świadomość, że możesz zrobić nawet coś relatywnie prostego (u mnie po kolie wchodziły waga tyłem, ruskie dipy i muscle up) zajebiście przekłada się na świadomość. 

I tak kobiety to wszystko lubią: siłę, sprawność, wygląd, mało tłuszczu. 

 

Może to będzie zbyt ostre (z góry przepraszam, znam regulamin, może jednak sposób podania informacji będzie neutralny) ale wejdź sobie na stronę x hamster i wpisz w wyszukiwarkę "sweet girl blowjob and rimjob". Film od użytkownika GrumpyBan.

Zwróć uwagę, że koleś ma naprawdę bardzo, bardzo dobre i estetyczne ciało (no homo, ale zajebisty pas Adonisa robi kapitalne wrażenie), w zasadzie ideał rzeźb helleńskich i rzymskich. I dziewczyna wobec takiego gościa nie ma oporów.

Wygląd + mindset robią robotę, ale wygląd wpływa też na mindset.

 

A pisze to wszystko, bo jak widać kolega @Pocztowy pisze dużo o wstydzie. On ma kompleksy na punkcie własnego wyglądu, więc dlatego radzę mu właśnie skoncentrować się na intensywnych działaniach sylwetkowych. 

 

 

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, Pocztowy napisał:

Prawdopodobnie mam jakiś zestaw nieatrakcyjnych cech przez które się nie przebije i nie zmieni tego dodatkowy centymetr w bicku, kolejna przeczytana książka albo szmata z modnym logo.

Rzuciłeś chociaż okiem na którąkolwiek z książek którą Tobie polecaliśmy?

 

14 godzin temu, Pocztowy napisał:

Dostałem sporo rad, ale zastosowanie ich wszystkich jest fizycznie niemożliwe. Mogę zrobić na ten moment małe podsumowanie - studia lekarskie, praca, dieta, siłownia, wysypianie się, wysoka pozycja w samorządzie studenckim, kurs tańca i gotowania, boks lub inne sztuki walki, organizowanie imprez, spotkania ze znajomymi, wyjazdy w góry i pewnie kilka rzeczy jeszcze by się znalazło. 

 

To jest droga do frustracji, wypalenia, wylewu, depresji, a nie do znalezienia sobie dziewczyny. Zresztą jakby przyjąć, że wszytskie te rzeczy mi są potrzebne do znalezienia dziewczyny, to lista wymagań jest totalnie absurdalna i niewarta wysiłki. 

Ten wątek to taka burza mózgów, pojawia się wiele pomysłów, nie musisz robić wszystkiego, wybierz chociaż jeden element i zacznij coś z nim działać. Zwróć też uwagę, że niektóre punkty są ze sobą powiązane np. trening siłowy i sztuki walki więc czasami będzie trzeba zacząć od jednej rzeczy aby przejść do drugiej np. wyrobienie sobie minimum siły i kondycji aby przejść do treningów SW. Z kolei na inne rzeczy w późniejszym etapie życia nie będziesz mógł nawet spróbować np. praca w samorządzie studenckim. Kwestia priorytetów.

 

14 godzin temu, Pocztowy napisał:

Jeśli pracujesz od rana do nocy, to każda aktywność zabierająca X godzin z dnia jest dużym wyrzeczeniem. Ja zaczynam swoje obowiązki, kiedy wstaje rano z łóżka, a kończę wyłączając komputer i idąc spać. Nie wiem w jakim systemie pracujesz, ale domyślam się, że 8 godzin pracy, a reszta dnia robisz co chcesz. U mnie cały dzień od świtu do nocy jest dostosowany pod pracę. Posiłki, wyjścia do sklepu, a nawet prysznic jest zaplanowany na takie momenty, kiedy już nie mam siły na naukę, więc robiąc te rzeczy jednocześnie odpoczywam, żeby po ich zakończeniu móc od razu wrócić do obowiązków. Już sama sprawa, że posiłki muszę jeść wted, co nakazuje mi budowanie sylwetki, a nie moment kiedy muszę odpocząć od książek jest dla mnie dużym obniżeniem produktywności.

Trening nie musi zajmować X godzin, możesz zacząć od robienia 5 serii pompek co zajmie z 10 może 15 minut, a później dokładać kolejne elementy. Tak z ciekawości, czy ta praca wiąże się jakoś ze studiami medycznymi? Albo jest to coś czym chcesz się zajmować? No bo jeśli nie to może lepiej znaleźć sobie jakąś mniej wymagającą pracę i mieć czas na inne sprawy nawet pomimo gorszych zarobków?

 

58 minut temu, Casus Secundus napisał:

A pisze to wszystko, bo jak widać kolega @Pocztowy pisze dużo o wstydzie. On ma kompleksy na punkcie własnego wyglądu, więc dlatego radzę mu właśnie skoncentrować się na intensywnych działaniach sylwetkowych.

Wygląd to jedno, i tak, potwierdzam, że lepiej mieć estetyczną sylwetkę niż być przesadnie chudym albo grubym, ale to tylko jeden z elementów. To co siedzi w głowie jest też bardzo istotne pomimo, że tego nie widać. Poprawa sylwetki nie naprawi wszystkiego jak ma się siano w głowie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Waginator napisał:

Prawda jest taka, że ludzie, w tym kobiety mają w głębokim poważaniu czy sobie gotujesz, chodzisz na boks czy układasz puzzle wieczorami.

Jak wielu z Was spotkało się z tym, że jak robicie to samo co laska i zaczynacie o tym nawijać, to laska się zmywa i olewa? :D

 

Tak jakby miały przeświadczenie: "kurwa, rozgryzie mnie, że lecę w kulki z moim hobby" :D 

 

Nawet w przypadku, gdy ja np. jestem specjalistą od marketingu, a laska prowadzi niby firmę, i zaczynam o tym gadać to nagły spadek zainteresowania. 

Edytowane przez radeq
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@WaginatorTeraz jako wysportowany lekarz też nie masz brania u kobiet w wieku +25 lat? Przecież na rynku matrymonialnym powinno być pełno kobiet koło trzydziestki szukających, chociażby jakiegoś jelenia do stabilizacji.

 

@Meister Moim zdaniem możesz mieć zaburzony obraz związków, bo jak sam mówiłeś już przerobiłeś temat na wszystkie możliwe sposoby. Ja też miałem w życiu rzeczy, na które mnie mocno cisnęło, a jak sobie poużywałem, to nie mam ochoty, żeby wrócić do tego nawet po latach, co nie znaczy, że te rzeczy były jakieś słabe, po prostu już mi się znudziły.

 

5 godzin temu, NoHope napisał:

Brutalne ale niestety prawdziwe. Jedyne co można robić to wystawiać się na kobiety bo wiadomo jak się nie wystawiasz to nawet nie masz okazji poznać.

Tutaj też jest spory problem, że nie mam okazji poznać dziewczyn spoza swojej lekarskiej grupy. Na jakieś imprezowanie jak kluby nawet nie patrzę, bo tam też głównie wygląd i taniec. Zresztą kluby są dla mnie jednym z najbardziej zjebanych miejsc, gdzie można pójść. Tłum ludzi tłoczy się na parkiecie i napierdala w rytm czegoś, co ma być muzyką. Ja zdecydowanie wolę jak na imprezie jest trochę miejsca, muzyka jest gdzieś w tle, a głównie ludzie coś wspólnie robią i ze sobą rozmawiają. 

 

4 godziny temu, BlacKnight napisał:

Ty student medycyny, który IQ ma zapewne wyższe od małpy a i zadbany jesteś i jakoś ubrany to kurwa z czym masz problem.

 

Nie przeczytałem lub nie doczytałem nic o wzroście 170 lub poniżej, twarzy szpetnej też chyba nie ma i nic nie było o mikropenisie także nie masz żadnych z tych rzeczy które eliminowały by cię od razu.

180cm, twarz ogolona, włosy zadbane, fryzura zrobiona u chyba najlepszego fryzjera w mieście.

 

4 godziny temu, BlacKnight napisał:

Nie bądź koleżanką.

 

Teraz, jak tyle osób o tym napisało, żebym nie był koleżanką, to zacząłem się zastanawiać, czy coś nie jest na rzeczy. W swojej rodzinie głównie kontakt utrzymuje z kobietami, w liceum i gimnazjum też głównie pisałem do dziewczyn. Wczoraj wieczorem byłem u koleżanki ze studiów zrobić trochę drinków, ale ona jest lesb, więc nic tutaj nie ugram (beka i żenada jednocześnie, bo jej chyba lepiej idzie z kobietami ode mnie). Ciągle do towarzystwa wybieram jakieś baby, ale chyba dlatego że jestem hetero i mnie ciągnie. 

 

5 godzin temu, BlacKnight napisał:

I ostatnia rada nie bądź beta jeleniem do upolowania po tych studiach, ucz się kobiet, czytaj forum i nie daj się wyjebać.

 

Ostatnie na co mam ochotę po latach incelstwa, żeby wpaść w związek małżeński i dać się wydoić. 

 

2 godziny temu, Kangur Z Austrii napisał:

Ten wątek to taka burza mózgów, pojawia się wiele pomysłów, nie musisz robić wszystkiego, wybierz chociaż jeden element i zacznij coś z nim działać.

Z powodu pisania w pociągu uciekł mi sens całej wypowiedzi. Miałem na myśli, że każda z pojedynczych zaproponowanych czynności nie jest dużym obciążeniem i każdy uważa, że jego propozycje dałbym rade wprowadzić w życie, ale po zsumowaniu kilku aktywności już wepchnięcie nawet pierdoły staje się problematyczne. W nawiązaniu do posta @LiptonGreen, że siłka 3 razy w tygodniu to nic wielkiego. Też zapomniałem dopisać, że mówiąc trening przede wszystkim mam na myśli trzymanie dobrej michy, bo samo odwalenie treningu, to rzeczywiście nic specjalnego.

 

I nie musi mnie nikt przekonywać dalej do trenowania. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że nie jest to taka prosta sprawa jak wielu mogłoby się wydawać. Wiem, że w necie jest masa osób, które wyznają zasadę, że nie ma sytuacji życiowej, w której nie da się zbudować sylwetki greckiego boga, ale ja do nich nie należę. Dzień nie może też się składać z samych obowiązków i dyscypliny, bo nawet jeśli czasowo się zepnie, to po pewnym czasie psycha nie da rady.

 

2 godziny temu, Kangur Z Austrii napisał:

może lepiej znaleźć sobie jakąś mniej wymagającą pracę i mieć czas na inne sprawy nawet pomimo gorszych zarobków?

Po przeczytaniu postów @Waginator @BlacKnight jednak ciesze się, że zainwestowałem w pieniądze. Tutaj jest prosta sprawa, czyli praca = efekt. Mogę pojechać na wycieczkę za granicę, mogę zrobić coś szalonego, mogę przelecieć fajną laskę, a jak się wkurwię wziąć duet, a tak mógłbym wtopić masę czasu i wysiłku w coś innego i stać dalej w miejscu.

 

Nie wiem, jakich porad mógłbym chcieć jeszcze od was usłyszeć. Konkluzja jest chyba taka, że jak ktoś nie ma brania, to nie ma i chuj. Jeśli włożysz dużo wysiłku może coś się polepszy, ale najpewniej nie i jak już, to przy dużym szczęściu coś się uda wyhaczyć.  

 

Na dzień dzisiejszy plan mam taki, żeby w miarę możliwości podbudować sylwetkę i składać kasę do wakacji. Za oszczędności albo sprawdzę cały towar na roksie albo spędzę miesiąc w Tajlandii. Ewentualnie zainwestuje w zajebiste foty, żeby coś przez neta ugrać. Jeszcze nie wiem, jak będzie dokładnie, ale coś konkretnego będę musiał odwalić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Pocztowy napisał:

Moim zdaniem możesz mieć zaburzony obraz związków, bo jak sam mówiłeś już przerobiłeś temat na wszystkie możliwe sposoby. Ja też miałem w życiu rzeczy, na które mnie mocno cisnęło, a jak sobie poużywałem, to nie mam ochoty, żeby wrócić do tego nawet po latach, co nie znaczy, że te rzeczy były jakieś słabe, po prostu już mi się znudziły.

 

No niestety dokładnie tak to działa - bardzo często chcemy czegoś, a gdy już uda nam się to zdobyć to stwierdzamy, że w sumie wcale nie było warto. Ale dopóki nie sprawdzimy to się nie dowiemy 🙂

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 17.04.2022 o 19:23, Pocztowy napisał:

Mimo bycia przyszłym lekarzem i ogólnego ogarnięcia życiowego, które pozwala mi zarobić kilka patyków miesięcznie dalej jestem przeźroczysty dla kobiet.

 

Poczekaj jak będziesz na 5-6 roku. Witaminki będą walić drzwiami i oknami aby Cię "zaklepać"i zostać panią doktorową:).

A teraz po prostu baw się życiem. Na imprezy uderzaj do akademików "uniwerka" lub ASP. Tam pełno jest chętnych i uduchowionych niewiast :). Pamiętaj o "gumkach".

Lata temu jak mieszkałem we "wrocku". To na DS. "Dwudziestolatka" mówiło się "tartak".

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Pocztowy said:

Nie wiem, jakich porad mógłbym chcieć jeszcze od was usłyszeć. Konkluzja jest chyba taka, że jak ktoś nie ma brania, to nie ma i chuj. Jeśli włożysz dużo wysiłku może coś się polepszy, ale najpewniej nie i jak już, to przy dużym szczęściu coś się uda wyhaczyć.

Nie jest ważne, co chciałbyś usłyszeć.

Chciałbyś receptę, przepis, protokół - odpalasz i działa.

Ale dostaniesz, co powinienneś usłyszeć.

 

Masz malarza. Takiego normalnego, dość skutecznego. Podchodzi do sztalugi z nastawieniem "muszę namalować arcydzieło". Uda mu się?

No, pod presją raczej nie. Co powinien zrobić - zdjąć z siebie presję, którą sam sobie nałożył.

 

Masz architekta. Idzie do dechy kreślarskiej (stary jestem) i mówi "ale dziś machnę szpital, że mucha nie siada". A tam - pustka, i smętny szary betonowy kloc wychodzi.

 

Masz rzeźbiarza. Dziś walne nową Wenus z Milo, świat się zakocha w mym posągu jak w Monie Lizie... ale tylko materiał idzie na zmarnowanie.

Inny rzeźbiarz powie - masz za słabą rękę, trenuj mięśnie to ci lepiej pójdzie. To nie jest zła rada, ale mija się z głównym problemem.

Kolejny doradzi - eeee... weź tą istniejącą Wenus, trochę pozmieniaj, i będzie git. To jest roksa, droga na skróty zamiast polowania, ale przecież - skutek jest lepszy niż w "statystycznym" wypadku, bo użycie "profesjonalnego wzoru kobiety" gwarantuje co najmniej poprawną obsługę. Ale to też nie jest sedno sprawy.

 

Sedno masz w głowie.

Najpierw musisz być szczęśliwy sam.

Dopiero potem możesz być szczęśliwy z inną osobą. Opieranie swojego szczęścia na innej osobie, to droga do piekła.

 

A w punktach:

1. Zdejmij sam z siebie presje na "dziewczynę". Działasz pod presją, ani tobie to nie pomaga, a kobiety wprost odstrasza od "desperata".

 

2. Zdefiniuj sobie, dlaczego masz taką presję.

- Oczekiwania rodziców? Walić ich, za ciebie życia nie przeżyją.

- Presja otoczenia? Walić, jak wyżej.

- Pełne jaja i biologia wzywa? Masz problem ze złamaniem nogi, idziesz do profesjonalisty; masz problem z pełnymi jajami... proste? Jak w wypadku nagłym będzie cię karetka wieźć do szpitala, będziesz się przejmował jak wyglądasz? Kaloryferem, bickami, strojem, fryzurą? Nie, liczy się hierarchia ważności, a ona wyraźnie mówi czego oczekujesz, co jest dla ciebie ważne. Reszta pomaga, ale nie jest gwarancją.

- wszyscy dookoła mają dziewczyny? Walić ich, podpunkt pierwszy.

Można tak długo, zazwyczaj i tak dojdziesz do trzech powodów, że "presja na związek" jest zewnętrzna (i wtedy walić ich), albo wewnętrzna (i wtedy to ty możesz ją sam zmienić), albo biologiczna (i tu pomoże specjalistka, jak wolontariuszki akurat brak).

 

3. Ktoś na Forum kiedyś podawał cytat z Balzaca, że nie powinien się żenić ktoś, kto nie wykonał co najmniej jednej sekcji kobiecych zwłok. To tylko człowiek. Je, pije, sra, pierdzi, rucha się. Stawianie kobiet na piedestale to jedna z najlepszych metod opędzania się od nich, i zagwarantowania sobie braku zainteresowania.

Nie rób tego.

 

4. Chcesz zamienić 100/200zł na doświadczenie, a roksa to nadal za wysoki próg? Poszukaj szybkich randek w okolicy, speed dating. Poznasz w godzinę/dwie kilka/kilkanaście dziewczyn, i każda będzie musiała z tobą porozmawiać jak z potencjalnym partnerem. A co musisz pamiętać:

- nie zamoczysz

- z  żadną z nich nie miej potem żadnego kontaktu

- i to nie jest żaden problem

- wręcz przeciwnie, bardzo dobrze, bo trafisz tam przeważnie na desperatki starające się upolować dostarczyciela zasobów (lub zastępczego ojca)

- ale przez to, będą się starać, a o to właśnie chodzi, by sztucznie podbić twoją psychę

Przeczytałeś powyższy akapit, a nie jesteś pewien czy to dobra rada? I dobrze, bo ja też nie jestem pewien.

To Twoje życie, zrobisz z nim co zechcesz. Za rok sam spojrzysz na swój własny wątek, i chwycisz się za głowę. Za dwa lata, będziesz się śmiał z tego, do czego doszedłeś rok wcześniej. Za 20 lat...

 

5. Statystyka jest za Tobą. Co dwieście-któraś kobieta, zapytana o szybki numerek w kiblu, zgodzi się. Oczywiście nie w kiblu klasztornym... chociaż można się zdziwić. Spotkasz/poznasz pięć dziewczyn, masz małe szanse. Poznasz 50, szansa statystycznie rośnie. Poznasz tysiąc, a nadal zero - to wtedy spuść ze swoich własnych oczekiwań... całe życie można czekać na "tą jedną jedyną", ale w wieku 70+ już jest za późno ;)

 

Notabene, do kobiet 10/10 przeważnie podbijają typy, które są nieświadome, jak bardzo nie mają szans. I ruchają. Nie skreślaj żadnej kobiety bo Ty myślisz, że "nie masz szans" - ona może mieć inne zdanie, i nie dowiesz się póki nie spróbujesz.

Z drugiej strony, znalezienie 10/10 to nie takie łatwe... więc nie rezygnuj z innych.

Edytowane przez Kespert
Literówki.
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Casus Secundus napisał:

A to dziwne....

U mnie za to zmieniło się w zasadzie wszystko dzięki sportowi i wyglądowi.

Lepszy wygląd - inna twarz, inna sylwetka. Widać to nawet w ubraniach, musiałem nawet zwęzić garnitury, a i tak miałem slim i taliowane koszule.

Inne postrzeganie siebie, inne relacje z ludźmi. 

 

Myślę, że to zależy też od tego jaki był stan początkowy. Jeśli ktoś był zalany tłuszczem i dzięki treningowi odsłonił swoje pozytywne cechy wyglądu to może zyskać dużo. Jeśli różnica polega na trochę większym bicku to efektu nie będzie. Uważam osobiście, że sama twarz u mnie lepiej wygląda, pewnie trochę za sprawą treningu i obniżenia BF, a trochę za sprawą leczenia ortodontycznego. Natomiast dalsze obniżanie BFu nie jest już u mnie efektywne, pomijając trudności w utrzymaniu tego. Dla równowagi dodam, że jak kiedyś ładowałem kreatynę i szybko się zalałem wodą to odbiór był jeszcze gorszy. Myślę, że wygląd jest pewnego rodzaju continuum i zawsze warto trzymać się na swoim maksimum, nawet jak nie jest ono zbyt wysoko. Sprawdziłem link, ciało faktycznie ideał, ale póki jest ubrany to większego efektu nie uzyska. Niemniej uważam, że sport, jakikolwiek, każdy facet powinien uprawiać, niezależnie od jego efektu na kobiety

 

4 godziny temu, radeq napisał:

Jak wielu z Was spotkało się z tym, że jak robicie to samo co laska i zaczynacie o tym nawijać, to laska się zmywa i olewa? :D

 

Tak jakby miały przeświadczenie: "kurwa, rozgryzie mnie, że lecę w kulki z moim hobby" :D 

 

Nawet w przypadku, gdy ja np. jestem specjalistą od marketingu, a laska prowadzi niby firmę, i zaczynam o tym gadać to nagły spadek zainteresowania. 

 

Moje hobby raczej się nie pokrywa z hobby pań, bo jest bardzo niszowe, ale od dawna już trzymam gębę na kłódkę i o nim nie opowiadam. Kiedyś się chwaliłem, ale jak parę razy zobaczyłem minę w stylu "zrobiłbyś lepiej coś pożytecznego, zarobił jakiś pieniądz czy coś, a nie czas marnujesz" to przestałem. Werbalnie niby wszystko ok, pozorne zainteresowanie, ale niewerbalnie się to już nie spinało. Generalnie kobieta ma w dupie hobby faceta dopóki nie przynosi jej korzyści.

2 godziny temu, Pocztowy napisał:

Teraz jako wysportowany lekarz też nie masz brania u kobiet w wieku +25 lat? Przecież na rynku matrymonialnym powinno być pełno kobiet koło trzydziestki szukających, chociażby jakiegoś jelenia do stabilizacji.

 

To o czym pisałem odnosiło się przede wszystkim do kobiet <25, bo z nimi najwięcej miałem interakcji. Teraz kontakt z paniami +25 mam głównie w pracy, ale większość mężata, dzieciata i średnio 3 lata starsza. Ale dobrze mnie traktują, znacznie lepiej niż na studiach. Nawet pokusiłbym się co do niektórych o stwierdzenie, że poszłyby w tango, ale to praca, więc nie będę sprawdzał. Na kontakty poza pracą nie mam na razie czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie przychodzi od razu, szczególnie pewność siebie z kobietami. Trzeba wychodzić, rozmawiać, mieć życie towarzyskie i minimalną inicjatywę. Kiedyś wychodziłem na imprezy z ogłoszeń i z samej tej aktywności to już mi się robiła spora lista ludzi do ogarnięcia. Najdłużej byłem z dziewczyną, kilka lat, którą poznałem przez znajomych i po prostu zaiskrzyło. Od razu mieliśmy na siebie ochotę i tyle. Nic nie musiałem robić. Kasa tak, ale też bez przesady. Panienki mają tatuśków, a z kolesiami idą na całość i tam się nie przejmują statusem przesadnie, szczególnie w tym wieku.

 

Musisz urealnić swoje życie i wyjść z inicjatywą. Status, wygląd, inne pierdolety tak, to wszystko odgrywa pewną rolę, ale skąd możesz wiedzieć, co będzie, jeżeli żadnej aktywności nie podejmujesz? Kiedyś w podstawówce wyśmiewali na tańcach jedną dziewczynę, siedziała ciągle sama. Klasowy alfa zakazywał wręcz podchodzenia do niej. Miałem wyjebane, prosiłem ją do tańca, coś tam zażartowałem czasami i traktowałem normalnie. Po latach się przeprowadziła za granicę, a kilka lat temu dostałem od niej pocztówkę z podziękowaniami za tamten czas, że wyciągnąłem do niej rękę. I pamiętała o tym, chociaż nie znaliśmy się, ani nie kumplowaliśmy za bardzo. Po prostu sytuacyjna sprawa. Dlatego mówię. Możesz się fiksować negatywnie, albo wyjdziesz z kurwidołka i zaczniesz działać proaktywnie w poszukiwaniu doświadczeń.

 

Musisz coś przeżyć człowieku, żeby zyskać pewność siebie. My nie mamy w społeczeństwie rytuału przejścia z chłopca w mężczyznę, a takiego rytuału każdy chłopaczek potrzebuje. Nie myśl o kobietach za wszelką cenę, ale szukaj przyjaciół i to aktywnie. Tylko głębokie relacje się zwracają z czasem i dają więcej możliwości.

 

Kurwa, ja mgtow byłem niedawno na koncercie kameralnym w hotelu niedaleko stolicy. Praktycznie same panienki, 90% składu to były kobiety. Później integracja w barze, ludzie się łączyli w grupki i gadali o przeżyciach. Już z samej takiej historyjki masz dużo fajnych wspomnień i możliwość treningu rozmowy. Tak, trzeba się kobiecie spodobać, ale to nie wszystko. Chodzi o dobrą zabawę. Od kurwy ludzi poznałem w czasach studenckich. Praktycznie codziennie gdzieś latałem. Nigdy nie miałem apki randkowej, tylko dzwoniłem, gdzieś pod parasole, ludzie się do siebie dosiadali i tak to wygląda w realu, ale trzeba na to czas poświęcić, często od chuja. Czas to najważniejsza składowa wyrywania. Czas, czas i jeszcze raz czas moim zdaniem. A jak się boisz, albo wstydzisz nawet rozebrania przed prostytutką to nie masz odpowiedniego poziomu pewności siebie i musisz coś z tym zrobić, bo taka postawa odbije się negatywnie na wszystkim, co robisz. Budowanie pewności siebie to fundament.

 

Ludzi poznawałem na:

 

- dodatkowych kursach, często bezpłatnych. Dużo przez groupona kiedyś chodziłem. To na językowe, to na szybkie czytanie, to na inne pierdolety i zawsze coś wpadało z tego kontaktów, integracja zawsze była,

- odpowiadałem na ogłoszenia, szukam na imprezę, na ślub, studniówkę, wszystko, łaziłem tam,

- kiedyś grono było to tam się ustawiałem z ludźmi na różne eventy, jeździliśmy z obcymi ludźmi autobusami na eventy trance i tak dalej, grupy fanowskie były. Teraz pewnie na FB to się przeniosło wszystko, w skrajnym momencie umawiałem się z ponad 50 osobami i zapierdalaliśmy wszyscy na koncert xD Wynajmowaliśmy busa i w drogę, wystarczyło się podpiąć,

- na studiach siadałem obok różnych ludzi na ławce i pytałem, co robią, co studiują, czy mają jakieś notatki, czy chcą się wymienić i takim cudem się wpierdalałem w różne grupy, ludzie mnie kojarzyli i przy okazji podchodzili i o to samo później pytali, od początku studiów tak działałem i miałem kontakty w najstarszych rocznikach, gdzie mi na maila podrzucali wszystko później xD Wystarczyło powiedzieć cześć, przedstawić się i zadać pytanie, nie typu dawaj się ruchamy, tylko szczerze spróbować poznać i coś dać od siebie,

- na konferencje bezpłatne chodziłem z tematów, które mnie interesują. Boś dużo organizował i inne instytucje. Chodziłem na wykłady otwarte i też gadałem z ludźmi,

- moją super przyjaciółkę, już się znamy prawie 20 lat poznałem właśnie, bo się dosiadłem, przedstawiłem i zaczęliśmy gadać i tak do dnia dzisiejszego gadamy xD

- miałem kontakty z gimnazjum, liceum, ze studiów i mieszaliśmy ekipy,

- odnawiałem kontakty z różnymi ludźmi,

- na imprezach masę ludzi poznałem, po prostu chlejąc wódę, albo pytając, czy ktoś zapali, czy mogę się dosiąść, czy tu wolne xD,

- sąsiadki wszystkie praktycznie znałem u siebie w bloku, łaziliśmy razem, z chaty do chaty, książkami się wymienialiśmy, z jedną po latach się przespałem xD

- z ogłoszeń kilka dziewczyn poznałem, wymienialiśmy maile, a później się spotykaliśmy na żywo,

 

Wybierz sobie coś i zagaduj normalnie. Wiesz, jakie to uczucie, kiedy z kimś obcym zaiskrzy temat? xD To naprawdę unikalne doświadczenie. W każdym przypadku się witałem, czyli cześć, jestem mac. To było moje otwarcie w każdym przypadku. Czy gadałem z mężczyznami, czy kobietami. Zawsze w taki sposób. A później szczerze chciałem się czegoś dowiedzieć. To dużo daje, bo w biznesie nie boję się gadać z różnymi ludźmi.

 

I pamiętaj. Z taką historią skończyłem mgtow xD Ja już szczerze mam dość kobiet. Ty zaczynasz i możesz mieć inne doświadczenia. Polecam jednak działać w podobnym stylu. Ja w taki sposób odkryłem przyjaźnie. Dla mnie to cud. Obcy człowiek kiedyś teraz lepiej niż rodzina.

  • Like 10
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pocztowy

Mam dla Ciebie 3 proste rady:

# 2 razy przeczytaj blog milroha o uwodzeniu i wprowadzaj w życie jego rady. Gwarantuje Ci ze wszystko się zmieni. Wszystko zależy od przekonań. 

 

# siłownia z dieta i wyznaczenie jakiegoś celu treningowego jak np waga 90 i body FAT 15%. To proces nie nastawiaj się na zmianę w miesiąc tylko  minimum 3. Ta siłownia nie jest po to żeby łaskom imponować. Jej cel to obniżenie poziomu stresu oraz zwiększenie twojej pewności siebie. 

 

#zadbaj o swój wygląd Barber, ciuchy, kosmetyczka, ogólnie wypracuj swój styl. Masz koleżankę co się fajnie ubiera? Poproś żeby Ci doradziła na zakupach. Na kobiety dobrze działają fajne koszule, buty, zegarki, dodatki. 

 

Jak na mój gust to musisz przespać się z 5-10 kobietami a dopiero później myśl o związku. Jak będziesz miał łatwość wyrywania kobiet do seksu to się okaże że w sumie to twoja potrzeba związku wynikała z chęci poruchania. Związek na serio to dla takiego gościa w wieku +30 lat. Wtedy będziesz przebierał w laskach 5 lat młodszych i będzie ich na pęczki. Narazie nabierz doświadczenia z kobietami i naucz się siebie. 

 

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cześć, byłem dzisiaj na swojej pierwszej randce od momentu napisania tematu. Kompletnie nic specjalnego, ale że jestem mocno zielony w tych tematach, to pewnie mógłbym napisać małą książkę o czymś, o czym większość z was pewnie by przeszła obojętnie.

 

Przed samym spotkaniem byłem wyraźnie zdenerwowany i miałem nadzieję, że z jakiegoś powodu do niego nie dojdzie, żeby usunąć stresor. Głównie stresowałem się wyglądem, że zostanę odrzucony, ale jak się umyłem ogoliłem i ubrałem, to nerwy trochę minęły jak zobaczyłem, że jednak wyglądam całkiem jak człowiek.

 

Po drodze na miejsce walnąłem monstera, żeby nie zamulać i dorzuciłem setkę na zmniejszenie nerwów.

 

W sumie stało się wszystko, czego od początku się spodziewałem. Generalnie przez emocje byłem wyraźnie pobudzony i nie miałem żadnych problemów, żeby prowadzić dynamicznie rozmowę z dużą ilością uśmiechu i bez przestojów na jakieś smęty.

 

Wpierw spacer później objazd po knajpach z szotami. Szybko zacząłem brać laskę pod ramię i starałem się jak najbardziej skrócić dystans.

 

Jak już byliśmy dobrze wstawieni, to poszliśmy do niej na mieszkanie, które wynajmuje ze znajomymi i tam się zepsuło.

 

Zastanawiałem się jak przenieść akcje na łóżko, żeby chociaż ja przelizać, ale źle to rozegrałem, bo zajęliśmy się jakimiś głupotami w kuchni, w dodatku na mieszkaniu byli współautorzy, z którymi zresztą się zakumplowałem, ale chyba nie o to tutaj chodziło. Alkohol zaczął po chwili schodzić i wleciało zmęczenie i powoli znudzenie.

 

Wyszliśmy z mieszkania i jeszcze chwilę przeszliśmy się po mieście. Dziewczyna tylko trochę poprzytulana i prowadzana za ramię.

 

Tego się właśnie spodziewałem, że nie będę miał problemów z tym, co znam na co dzień od koleżanek, czyli fajne spędzanie wspólnego czasu na stopie koleżeńskiej, ale na sprowadzaniu akcji na drogę erotyczną znam się jak świnia na gwiazdach.

 

Nie wiem, co tam dalej z tego będzie, może było to pierwsze i ostatnie spotkanie, może będą kolejne. Całość trwała niecałe 5 godzin.

 

Podsumowując nie mam problemów, żeby spędzić ciekawie czas z nowo poznaną panną, ale raczej ciężko mi zdziałać coś na polu erotycznym, jak dla mnie bez zaskoczenia.

 

Dziewczyna nie rakieta, ale na tyle ładna, że chętnie bym i przelizał i podziałał coś więcej.

 

Nie czuję żadnej presji i desperacji, żeby ciągnąć relacje dalej, z mojej strony furtka jest otwarta.

Edytowane przez Pocztowy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Pocztowy i elegancko, spotykaj się, trenuj. Aby zmniejszyć stres, rada serio - spotykaj się z mniej atrakcyjnymi kobietami. Cokolwiek by się nie odjaniepawliło, nie będzie żalu z braku kolejnego spotkania. To jak kupowanie porozbijanego motocykla do treningu jazdy terenowej, nie szkoda jak się coś rozdupcy. A biorąc ładny lub nowy egzemplarz już szkoda coś spierniczyć.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.04.2022 o 11:53, Casus Secundus napisał:

A to dziwne....

U mnie za to zmieniło się w zasadzie wszystko dzięki sportowi i wyglądowi.

Lepszy wygląd - inna twarz, inna sylwetka. Widać to nawet w ubraniach, musiałem nawet zwęzić garnitury, a i tak miałem slim i taliowane koszule.

Inne postrzeganie siebie, inne relacje z ludźmi. 

Kalistenika dodaje do tego jeszcze więcej - świadomość, że możesz zrobić nawet coś relatywnie prostego (u mnie po kolie wchodziły waga tyłem, ruskie dipy i muscle up) zajebiście przekłada się na świadomość. 

I tak kobiety to wszystko lubią: siłę, sprawność, wygląd, mało tłuszczu. 

A ja trzymam zdanie @Waginator oraz @Blackknight

Wielokrotnie tutaj już pisałem na temat siłowni, więc nie chce mi się pisać tego poraz kolejny. Siłownia działa tylko w aspekcie fizycznym - na kobietach sylwetka nie robi większego znaczenia, tak samo jak podnoszone ciężary. Inni ludzie nie zaczną cię szanować czy bać się ciebie, tylko dlatego, że jesteś bykiem.

Powiem tak - u mnie na siłce jest sekcja trójboju i obok niej sekcja sportów walki. Mijam często gości ze sztuk walki, niewielkich, 180cm, 70kg wagi, ale w ich oczach jest taka "iskra", nie wiem jak to opisać. Nie mają mięśni, ale ich styl poruszania się, mowa ciała, spojrzenie wyraża głęboką dominację. I często laski za takimi facetami się oglądają i uśmiechają.

Z drugiej strony widzę byków 100kg co targają po 200kg+ w martwym i przysiadzie. I jakoś nie widze wianuszka adoratorek, nie widzę pewności siebie w ich postawie, mowie ciała, unikają kontaktu wzrokowego.

Plus nieraz byłem świadkiem pod klubem sytuacji - pijany wielki chłop zaczyna się rzucać do mniejszego gościa 10-20kg lżejszego czy 10-20cm niższego, na jego pecha niestety ten lżejszy umiał się bić, wywalił mu 2-3 strzały konkretne i duży padł jak mucha... 

Siłownia nie zmienia nic, poza wyglądem. To jak cię ludzie traktują zależy w 100% od mindsetu, można być kulturystą, 100kg+ popychadłem, można być 70kg kozakiem, któremu nikt nie podskoczy. Sylwetka nie zmienia nic, chodzi o myślenie o sobie, mindset, przepracowane traumy, umiejętność ryzyka, postawienia się, siła nie wyrobi takich rzeczy. Życiowe doświadczenia + wieloletnia praca nad sobą

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.