Skocz do zawartości

Kilka lat na forum - refleksje i podsumowania zdobytej wiedzy


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, mac napisał:

Nigdy chyba nie zrozumiem, o co chodzi z przekazywaniem genów. Co to za różnica w ogóle? Świadomości nie można przerzucić do klona. Tworzysz odrębną jednostkę. Mieszaninę matki i ojca, człowieka świadomie niezależnego. Druga sprawa, że dziecko nie może powiedzieć, czy chce, czy nie chce pojawić się na świecie, a ja nie mam ani jednego argumentu za tym, żeby ktokolwiek się tutaj pojawił :D Tato, a dlaczego tutaj jestem? Jedyna odpowiedź to wyruchałem i zalałem mamusię, a teraz jesteś, bo tak działa biologia. Nic więcej na ten temat bym nie miał do powiedzenia. Cel istnienia? Nie wiem. Po co tutaj jestem? Bo miałem taką potrzebę i podjąłem decyzję za ciebie, nie miałeś wyjścia? Dlaczego umieramy? Nie wiem. Skąd pochodzimy? Nie wiem. Czy jest bóg? Nie wiem. Dlaczego mamusia odpierdala i na mnie krzyczy? Nie wiem synek. Dlaczego mnie boli, dlaczego cierpię? Nie wiem, nie chciałem tego dla ciebie, ale jesteś na tej planecie i będziesz musiał przyzwyczaić się do cierpienia. Nie wiem synek xD Dlaczego muszę wstawać o 6 i iść do szkoły? Nie wiem synek, bo wszyscy tak robią i mamy przymus prawny. Jeżeli nie pójdziesz to tatuś wyląduje za kratkami, a mamusia się wkurwi. Według mnie dziecko to produkt ludzkiego egoizmu. Jeszcze, żeby były jakieś testy, przygotowanie do bycia rodzicem, cokolwiek sensownego to jeszcze może jakaś nadzieja, ale taki swobodny wybór, szukanie we mgle, ja pierdolę. Samo myślenie o tym powoduje jakiś głęboki krzyk. Nie chcę być pesymistą, bo na co dzień ciągle gniję z czegoś i generalnie mam wyjebane, ale w kluczowych sprawach ciągle wpadam do tej pętli egzystencjalnego bezsensu. Jeszcze, żeby z tego przekazywania genów wychodziło zawsze coś dobrego, ale kurwa nie wychodzi, tylko dzieciak dostaje program chorób i inne pojebane elementy. Puzzle spierdolenia xD Źle się połączysz, źle ocenisz kobietę, jej historię, a jak to dobrze zrobić, żeby nie rozjebać związku to dla mnie tajemnica i po ptakach xD Ale mam dzisiaj dobry humorek xD

 

 

 

W jednym poście w sumie wiele ważnych pytań które człowiek myślący powinien sobie zadać, a chyba niezbyt wielu sobie zadaje, przynajmniej takie mam wrażenie. Większość spłyca życie do najbardziej popularnego schematu, rodzisz się, uczysz się, studiujesz, kopulujesz, płacisz na kredyt i dziecko i tak w kółko maciek😂. Ja swego czasu łamałem sobie kart na wszystkie sposoby rozkminiając cel życia człowieka jako jednostki, ale też całej cywilizacji i jak bym tego nie kminił, jak bym do tego nie podchodził to wychodzi na to, że nie ma większego sensownego celu życia człowieka i cywilizacji na tej Ziemi. Czyli w skrócie życie nie ma sensu. 

 

Jeden powie, że żyje i pracuje dla dzieci, drugi dla kariery trzeci zaś dla hodowli pieczarek, ale pytanie jakie się nasuwa w każdym momencie to po co to robi? Dla własnej satysfakcji? Dla spełnienia? Ale po co mu one? Te głębokie rozmkminy można podsumować pytaniem, a chuj by to wiedział 🤣. I kółko się zamyka.

 

Ja sobie za cel postawiłem wolność, czyli wyjście z systemu pracy tradycyjnego rozumianego jako etat i przejście na system bardziej elastyczny gdzie nikt mi nie mówi kiedy mam się odlać i nie stoi z batem poganiając bo inaczej stracę mieszkanie na kredyt. Można sobie znów zadać pytanie po co? A no po to, że skoro już tu jestem to chcę mieć lżej, być bardziej wolnym, żyć jak chce, a nie jak ktoś kto uważa się za szefa mi każe. 

 

Co do bab to po własnych doświadczeniach i obserwowaniu rzeczywistości, im jestem starszy tym coraz mniej mam ochotę na wiązanie się z kimś na dłużej. Lubię towarzystwo bab, ale nie wszystkich i na niezbyt długo 😂 chyba, że trafi się jakiś wyjątek, wtedy można spędzić z nim trochę więcej czasu.

 

Ogólnie chciałem sobie kupić domek gdzieś na podkarpaciu i sobie żyć spokojnie, ale jak widzę co się dookoła dzieje w relacjach d-m i w managemencie "elyt" no to intuicja mi podpowiada, żeby jednak pakować torby i spierdalać jak najdalej, pomimo tego, że uważam, że Polska to bardzo dobry kraj do życia, kiedy nie weźmiemy pod uwagę polityków i naszych kapryśnych dupeczek. 🤣

 

Każdy musi sobie znaleźć własną drogę, ja akurat nie widzę innej niż odcięcie się grubą krechą od systemu na tych polach na których jest to tylko możliwe. :D Mam nadzieję, że za kilka miesięcy będę pisał posty z egzotycznej Azji. :D 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Ktoś w komentarzach napisał, że najpierw uważał to za komedię a z wiekiem widzi bardziej dramat xD Same. Na szczęście nie mam nerwicy natręctw jak główny bohater. Tyle dobrego.

 

Generalnie dlatego uciekam z polski i uciekam z warszawy xD 

 

Tego się najbardziej boję. Naprawdę.

 

Edytowane przez NoHope
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jorgen Svensson wychodzę raczej z założenia, że mam zbyt ograniczoną percepcję do zrozumienia celu rzeczywistości. Jakbym znał cel mógłbym mu zaprzeczyć. Jakbym znał datę własnej śmierci to zabiłbym się z przekory wcześniej, na takiej zasadzie xD Druga sprawa, urodziłem się, tak, ale świadomość zdobyłem jakoś w wieku 17 lat prawdopodobnie, może 16? Wcześniej nie pamiętam, żebym myślał w prawidłowy sposób. W Sparcie pełnoletność od 30 roku życia była. Kiedyś więcej rozumieli z człowieka niż teraz. No i w dużym stopniu skłaniam się do tego, że żyjemy w jakiejś formie piekła, na planecie przepełnionej cierpieniem, z pojebanymi prawami podstawowymi, od których nie ma ucieczki. Obawiam się, że jakiś cel jest, bo skoro występuje prawo przyczyny i skutku, od którego nie ma ucieczki to znaczy, że to zostało zaprojektowane, wymyślone i wdrożone. Mnie prawo przyczyny i skutku dosłownie przeraża bardziej niż cokolwiek innego. W tym prawie, które dotyczy każdego jest nierealna inteligencja.  Obejmuje wszystko, co znamy. Nie wezmę rozbiegu i nie pierdolnę głową w ścianę, bo wiem, że mnie zaboli. Czyli prawo prowadzące do poszerzenia wiedzy o rzeczywistości i wznoszące na kolejne poziomy. Prawo przyczyny i skutku uczy, tresuje, ogranicza i tworzy ramy zachowań. Jesteśmy niewolnikami tego prawa. Nie ma od niego ucieczki.

Edytowane przez mac
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, NoHope napisał:

aki ja siedzę na dupie, zarabiam w chuj hajsu za robotę która jest bardzo abstrakcyjna i czasami wręcz bezużyteczna

No czyli programujesz tak jak ja

Jesteśmy twórcami narzędzi, które same nas ograniczają i zniewalają ten świat, przyczyniają się do udręki innych. Programowanie i informatyzacja świata = demoralizacja

Mnie to nie przeszkadza, bo nigdy jakoś bardzo moralny nie byłem. Ale wiem tylko tyle, że już lepiej w IT to 15-20k dostawać za klepanie gówno-softu, wygodna praca zdalna 4 godziny pracy, 4 godziny obijania, niż męczyć się u jakiegoś janusza biznesu za 3k i pracować 12 godzin po 5-6 dni w tygodniu bez urlopów.

Sensu życia trzeba szukać poza pracą

Edytowane przez Zbychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Zbychu napisał:

Jesteśmy twórcami narzędzi, które same nas ograniczają. 

Tak z ciekawości u ciebie też ostatnimi czasy jest bardzo duża rotacja i dużo ludzi wypalonych? Zmieniałem dwa razy pracę w trakcie covidu i jestem zaskoczony że i tu i tam tak się ludzie wykruszali.

Edytowane przez NoHope
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, NoHope napisał:

Tak z ciekawości u ciebie też ostatnimi czasy jest bardzo duża rotacja i dużo ludzi wypalonych? Zmieniałem dwa razy pracę w trakcie covidu i jestem zaskoczony że i tu i tam tak się ludzie wykruszali.


Nie wiem jak rozpoznać ludzi wypalonych. Ale normalne jest to, że ludzie zmieniają się co 2-3 lata

- raz, że najpierw są nowe projekty, a potem ich utrzymanie = brak nabierania skilli, gorsza wypłata w przyszlości

- do 3 lat masz 1 miesiąc wypowiedzenia

- co 2-3 lata zmieniając pracę dostaniesz 20-30% podwyżki, zbyt często/rzadko źle wygląda w CV. W pracy realnie przeważnie jest 5-10% i to nie zawsze co roku, w niektórych korpo wyścig szczurów dostają najlepsi  

- nie dostajesz żadnego benefitu w firmie za bycie lojalnym np u mnie w firmie za 10 lat pracy ktoś chyba dostał 5000 zł czy 10000 zł ... Gość, który pracuje 10 lat, jest ultra ważnym architektem i jak coś się zjebie to ma duża odpowiedzialność + zarobki 30-50k. Ale każdy dostaje taki sam bonus, bo "równość"

Jak np ogłosili u nas, że będzie model hybrydowy 3 dni z biura i 2 dni z domu po roku pracy zdalnej, to dużo ludzi zaczęło składać wypowiedzenia. Po miesiącu wszystko odwołali i praca zdalna zostaje na full etat, nakłaniali wręcz błagali ludzi, żeby wrócili
 

Edytowane przez Zbychu
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NoHope @Zbychu 

 

Mega offtop tu robimy, ale mega zastanowiło mnie to, co piszecie o wypaleniu.

 

Zadajcie sobie pytanie, czy zajmujecie się programowaniem, bo to wasza prawdziwa pasja, czy po prostu Matka Natura dała trochę ścisłych zdolności, więc wbiliście się w zawód, z którym w miarę wygodnie się żyje i dostaje dobrą kasę.

 

Programuję zawodowo prawie 18 lat, a licząc od czasów, kiedy zacząłem się uczyć i pisać pierwsze w miarę sensowne kawałki kodu, to będzie ponad 25 lat... I ani myśli mi się znudzić!

Jak nie programuję w pracy, bo mam jakieś taski integracyjne itp., to i tak codziennie rozwiązuje jakieś zadanka z Leetcode'a czy Potyczek Algorytmicznych, żeby nie stracić wprawy i zachować giętkość umysłu.

 

Moim zdaniem większość programistów się "wypala", bo zamiast skupiać się na podstawach: matematyka, algorytmy, programowanie rozproszone, budowa systemów operacyjnych itp. (piszę z perspektywy backendowca), wpadacie w spiralę uczenia się kolejnych frameworków i tooli. A to są tylko narzędzia... Ja np. ostatnio ostatnio nabywałem wiedzę czytając artykuł o implementacji pamięci wirtualnej z 1973 r. No ale może specyficzne rzeczy robię. Frontend np. i te wszystkie około-javascriptowe rzeczy wydają mi się mega nudne. I jest też mnóstwo prawdy w tym memie, że w 1970 wystarczyło 2 Kb pamięci, żeby wylądować na księżycu, a dziś takiemu Slackowi, który w gruncie rzeczy jest trywialnym narzędziem 2 Gb mało...

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Zbychu napisał:

Nie wiem jak rozpoznać ludzi wypalonych.

Bardzo prosto:

- są bierni, mało się odzywają, bardzo mało energiczni, często prawie niewidzialni

- widać ewidentne znudzenie przez prawie cały czas

- wolno, lub wolniej wykonują zadania

- są nieresponsywni generalnie

 

Jak się zwalniałem z jednej firmy to miałem exit interview z kimś ala nietechnicznym leadem i mówię mu, że jestem wypalony i potrzebuje przerwy. Gościu mówił, że wiele osób w firmie jest jego zdaniem wypalona ale o tym nie gadają bo wiadomo w IT jest dobra kasa więc kombinują. Pochwalił mnie za odwagę i tyle. Ale wróciłem i uważam to za błąd moje dni jako programista na "etacie" są raczej skończone. W chuj nudna, małpia robota. Rodziny nie mam więc po chuj ta kasa.

 

18 minut temu, SamiecGamma napisał:

Moim zdaniem większość programistów się "wypala", bo zamiast skupiać się na podstawach: matematyka, algorytmy, programowanie rozproszone, budowa systemów operacyjnych itp. (piszę z perspektywy backendowca), wpadacie w spiralę uczenia się kolejnych frameworków i tooli.

Tak tylko to się w pracy w ogóle nie przydaje taka prawda. Już kolejny raz widzę, że kreatywność i nieszablonowe myślenie jest u nas karane bo trzeba wszystko robić jak sobie jebany lead zażyczył czy ktoś analogiczny bo przecież standaryzacja jest ważna żeby szybciej wdrażać nowych programistów do fabryki jebania gównokodu xd

 

Ja już mam flashbacki przez dość różnorodne doświadczenie. Ciągle te same błędy, te same głupie pomysły, które miały być genialne a zamieniły się w srakę. Już się nawet nie odzywam bo i po co xD

 

Przykład rozbijanie monolitu na mikroserwisy lead sobie wymyślił, że mamy robić wszystko według szablonu z użyciem frameworka który jest jebaną kobyłą. Chuj że jakiś mikroserwis może nie potrzebować ORMa. Chuj chuj. Ważne że wszyscy znają framework xD Mikroserwisy na lambdach, że niby mikroserwis ma być mikro, nie nie nie nie po co po co xD Masz tutaj projekt szablonu i dawaj make gownoserwis x i jest cudo xD

 

No ale chłop siedział 10 lat w jednej w tej samej firmie to musi wiedzieć co gada, co nie xD Ta robota jest po prostu koszmarnie nudna bo to jest ciągle to samo.

Edytowane przez NoHope
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie czy jesteście w stanie powiedzieć, że wyleczyliście się z BluPilla w 100%?

I nie mówię tutaj o tak piramidalnych błędach jak stawianie kobiety na piedestale itp. Bardziej chodzi o empatie, zaangażowanie, uczucia, które pojawiają się wcześniej lub później w relacji. Ktoś tego dokonał?

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

 

Bardzo prosto.

Po raz pierwszy całujesz się z Panią bardziej intensywnie. Sięgasz w wiadome miejsce. Jak jest tam wiadomo jak, to znaczy, że jesteś w domu.

Powtarzasz to kilka razy (na różnych spotkaniach).

Jeśli tak jest to jest Genuine Desire.

 

Inne objawy:

- Pani pisze pierwsza do Ciebie

- Pani jest troskliwa, opiekuńcza etc.

- konwersacja przebiega na zasadzie klik-klak czyli najpierw Ty prezentujesz kim jesteś, a potem Pani wpada do Twojego świata, nie odwrotnie.

(ale to nie biologia i może być wyrachowanie - więc biologia ważniejsza)

 

BTW - lektura obowiązkowa - Juggler - "Conversational JU-Jitsu" :) 

 

Zresztą - nie jesteś w stanie nigdy na 100% stwierdzić czy kobieta Cię pożąda chyba, że... zapytasz biologię :) 

 

 

Mało w siebie wierzysz ;)

Nie tykam lasek z PL powyżej 27 lat (mowa o kandydatki do związku), zagraniczne mają pulę do 28 r.ż. 

Nie po to się maxlookuję żeby laska była ze mną dla statusu

To co opisałeś moze mieć miejsce przez kilka spotkać, nawet z normikiem. Ale później wchodzi habituacja i zacznie się rozgladanie za Chadem i wejdą w grę "inne objawy" Które wymieniłeś, ale z wyrachowania, żeby cię utrzymać. Panie to potrafią najlepiej robić, wiemy o tym. Przechodziłem kilka razy. Chyba że potrafisz stawać na rzęsach i grać na emocjach pani to chylę czoła. Chad i bad nie muszą nic robić samą obecnością grają. One chcą chada nie normika. Przy normiku będą wyrachowane i go doić. Mogą zatrzymać się na chwilę , ale myślami będą odplywac

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się ostatnio nauczyłem z forum nowej frazy "wdowa po czadzie". Domniemam, że owy Czad żyje, ale nie ma już czasu dla danej pani więc ona teraz jest w żałobie i depresji... 

 

Wdowa po czadzie nie będzie zadowolona z relacji z normikiem nawet gdy ten będzie spełniał kolejne zadawane przez nią misje. Orgazmu też nie będzie miała. Sprostujcie mnie jeśli źle rozumuję ową przenośnię.

 

Mam odczucie, że forum progersuje w strone Black Pilla co mi nie przeszkadza, gdyż mam zbliżone poglądy. :)

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma czegoś takiego jak wdowa po Chadzie, czy alpha widow. 

 

Moja Ola, była kiedyś w związku z takim Turkiem, gdy była na Erazmusie w Izmirze, 3 lata temu. Pokazywała przedwczoraj mi jaki to on przystojny. Prawie 2 metry, wytrenoany itp. Pokokietował ją i rzucił. Wciąż ma jego zdjęcia, I opowiadając o nim uśmiechała się I wdychała. Cieszę się, że ma takie dobre wspomnienia z nimi i że lubi doświadczać nowych kultur. Wiem, że mnie też tak kocha, jak jego kiedyś. Mimo, że wczoraj się na mnie wydarła w niewybrednych słowach, żebym sobie poszedł spod jej akademika, bo musi się uczyć. Cieszę się, że edukacja jest dla jej tak ważna. Nie mogę się już doczekać gdy zostanie moją narzeczoną 🥰. Ale trafiłem chłopaki ☺☺

  • Dzięki 1
  • Haha 17
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, manygguh napisał:

Co was tak śmieszy? 

Bo brednie jakieś wypisujesz podkładając je pod sarkazm. Kobieta może miło wspominać dawnych kolegów z Turcji czy krajów afrykańskich, ale to nie ma szczególnego znaczenia, bo ona jest tu i teraz, a tak w ogóle to ich nic nie łączyło tylko przyjaźń

  • Haha 4
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, antyrefleks said:

Kobieta może miło wspominać dawnych kolegów z Turcji czy krajów afrykańskich, ale to nie ma szczególnego znaczenia, bo ona jest tu i teraz, a tak w ogóle to ich nic nie łączyło tylko przyjaźń

Tu się zgadzam. Liczy się tu I teraz, przeszłość nie. A jeśli nie przypominać, to w ogóle można uznać, że się nie wydarzyło. 

  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, manygguh napisał:

Moja Ola, była kiedyś w związku z takim Turkiem, gdy była na Erazmusie w Izmirze, 3 lata temu. Pokazywała przedwczoraj mi jaki to on przystojny. Prawie 2 metry, wytrenoany itp. Pokokietował ją i rzucił. Wciąż ma jego zdjęcia, I opowiadając o nim uśmiechała się I wdychała. Cieszę się, że ma takie dobre wspomnienia z nimi i że lubi doświadczać nowych kultur. Wiem, że mnie też tak kocha, jak jego kiedyś. Mimo, że wczoraj się na mnie wydarła w niewybrednych słowach, żebym sobie poszedł spod jej akademika, bo musi się uczyć. Cieszę się, że edukacja jest dla jej tak ważna. Nie mogę się już doczekać gdy zostanie moją narzeczoną 🥰. Ale trafiłem chłopaki ☺☺

Zazdroszczę ci dziewczyny! Widać, że to ambitna, młoda i zdolna kobieta.

Większość kobiet teraz zero pasji, jakieś netflix, książki romansidła czy ćwiczenie dupy na siłowni, a twoja widać lubi się rozwijać, zwłaszcza lubi poznawać nowe, egzotyczne języki obce - Język 
Yusufa, Eymena, Kerema, Mokebe, Enrique itd

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, józekk napisał:

Bardziej chodzi o empatie, zaangażowanie, uczucia, które pojawiają się wcześniej lub później w relacji. Ktoś tego dokonał?

 

 

Chyba przedawkowałeś. Nie ma nic złego w tych rzeczach, to są składowe udanej relacji. 

 

Chodzi o to żeby to się działo po obu stronach i żeby nie robić głupot pod wpływem powyższych.

 

2 godziny temu, manygguh napisał:

Co was tak śmieszy? 

 

Zazdroszczą, bestyje. 

Pamiętaj tylko że musisz być wyrozumiały i dawać swojej Olusi dużo swobody.

Ona tego potrzebuje 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 22.04.2022 o 02:46, Zgredek napisał:

Cześć wszystkim Braciom.

 

Naszło mnie trochę na refleksje - zebrałem się do naskrobania tego, co nasunęła mi głowa po kilku latach od pojawienia się na tym forum. Przybyłem w 2018 mając wtedy 22 lata, dziś opis ten będzie z perspektywy 26 latka. Dlatego wątek dla młodszej niszy tego forum. Będzie on o początkach, powodach przybycia tutaj, poprawach w rozwoju, błędach ale i zwycięstwach, obawach i dzisiejszym położeniu.

 

Słowem wstępu, pojawiłem się tutaj przez problemy w związku, który był pierwszym poważnym. Duże sprawy, kłótnie - zła ocena sytuacji, wybuchy agresji z mojej strony, poniżanie siebie w jej oczach a później nieudolna proba ratowania czegoś, co umarło śmiercią naturalną. Dziś z tego sie śmieje mimo, że wtedy czułem wszechogarniającą pustkę. Dzięki braciom zrozumiałem najważniejsze rzeczy. Mogę sie zmienić i zacząć pracować nad sobą ale tego co było już nie naprawie. Dlatego zamiast ratować związek skupiłem sie bardziej na tworzeniu nowego - urwałem kontakt, bo dla kogoś niedoświadczonego to najłatwiejszy sposób.

 

Chłonąłem wiedzę z forum na podstawie innych historii, porad. Wspomogłem się literaturą (w moim przypadku świetnie zadziałało przeczytanie „No More Mr Nice Guy”) i zacząłem wprowadzać w życie pewne zmiany. Nadal byłem miłym człowiekiem ale dla ludzi, od których czułem wzajemny szacunek - gdy widziałem jego braki przestałem na siłe szukać wspólnego mianownika, odbijałem i tyle. Wprowadziłem sporą bezpośredniość i odpowiednią argumentacje. Zapanowałem nad złością i agresją, nadal ją mam… ale kiedy trzeba - zacząłem również dzielić zachowania ludzi na „jest to argument” i „No fuckin way Man”. Wprowadziłem to w relacjach z bliskimi, przyjaciółmi, ludźmi z pracy ale przede wszystkim kobietami.

 

Odstawiłem na dystans ludzi toksycznych (w tym moją mamę, która powoduje do dziś we mnie strasznie dużo wkurwu i złości) ograniczyłem z tymi, którzy gdy sie nie odezwę o mnie zapomnieli. Grono zrobiło sie wąskie ale jest zaufane - wiem, że gdy zadzwonię w nocy nawet z błahostką to pomogą. Ilość przestała mieć znaczenie wraz z przeczytaniem w/w książki. Dzięki temu wiele osób przez moje nic nie robienie zaczęło szukać kontaktu.

 

Przez duże poświęcanie czasu pracy ale i chęci sprawdzenia swojego rozwoju zacząłem dużo flirtować na klubach czy spotykać się przez Tindera. Moje warunki (wzrost, pełny zarost, brak zakolaków, dobry tancerz) idealnie pozwoliły mi się wbić w tą rzeczywistość, czyli ONS/FWB.

 

Dlaczego nie LTR? (o tym wspomnę jeszcze później) Na tym etapie nie chciałem niczego trwałego. Raz, znalezienie kogoś na Tinderze z małym przebiegiem jest trudne (nie oszukujmy sie, jakiś powód jest, że ktos tam sie znalazł), dwa przez prace a raczej grafik który nie rozpieszcza wolałem poświecić się sztuce uwodzenia by mieć potężne argumenty w przyszłości.

 

No i udało się. Metodą prób i błędów zacząłem dostrzegać spojrzenia, odpowiednio zagadywać Panny - być bezpośredni i bezczelny kiedy wymaga tego sytuacja a zarazem bawić się niedopowiedzeniami. Jaki przestałem być? Miły i kulturalny, udawać dżentelmena, gościa który szuka kogoś na stałe. Dlaczego? Nie ubierasz się w garnitur, kiedy dziadek woła Cię na wykopki w polu - kobiety przychodzące tam nie chcą kulturalnego gościa. Chcą się pośmiać, napić, potańczyć a gdy poczują krew wyjść z klubu i pojechać z Tobą na afterek. Trafi sie jakaś normalna? To pułapka, wbije Cię w ramy gościa z klubu, podrywacza, alvarosa. Zniechęci to ją do dalszego kontaktu. Przerabiałem kiedyś takie sytuacje i nigdy zbyt dobrze się nie kończyły.
 

A randki z Tindera? Tutaj to jest dość wielka mieszanina. Zlepek atencjuszek, lasek z problemami lub tymi, które są na tyle już długo samotne, że popadły w desperację. Jedno spotkanie i przyjazd do Ciebie? No albo tak ją w sobie zadurzyłeś, że uwierzyła, iż to będzie świetna relacja albo co innego. Z racji, że Panny z którymi sie spotykałem bardzo mocno wierzyły, że będzie coś z tego więcej przedstawiałem siebie jako człowieka z dużym przebiegiem. Po co pytacie? Aby wyciągnąć z nich bezpośrednio ilu miały wcześniej partnerów, w tym takie jednorazowe albo dłuższe akcje z Tindera, ich szczerość w tym co mówią opierałem na przedstawieniu siebie w o tyle złej sytuacji, że chociażby podały dwucyfrową liczbę, to nie będą gorsze (jeśli myślicie nad kimś poważnie nigdy ale to przenigdy nie mówcie takich rzeczy i nie pytajcie). Efekt? Średnia ich sytuacji to 2/3/4 gości na jedną Pannę. Przy średniej wieku 20-26 sami musicie sobie odpowiedzieć czy jest do dużo/mało.


Nie ukrywam - gdzieś w głowie przewijała sie chęć spotkania kogoś na coś więcej niż tylko wyjście na jedno spotkanie. Jednak skupiłem sie na doświadczeniach braci i ogólnym trzymaniu ramy. Co to oznacza w praktyce? Postawiłem sobie z góry poprzeczkę wymagań do ewentualnego LTR. Charakter, wygląd, sposób rozmowy, poczucie humoru itd.. Odkąd to wprowadziłem pisałem z wieloma kobietami, jednak liczba spotkań była naprawdę mała. Może to moja wybredność i wysoka poprzeczka a może to nie było to miejsce do szukania czegoś takiego.

 

No ale tutaj muszę zrobić pauzę by zamknąć temat FWB/ONS, gdyż pojawiły się minusy tego. Jakie pytacie?

 

Otóż z pewnością mega budującym pewność siebie jest fakt, że wychodzisz na imprezę czy odpalasz Tindera i masz możliwość znalezienia i zagadania kogoś, kto zostanie Twoją jednorazówką. Jednak wraz z coraz większą ilością zostaje pewien ślad. Gdy pojawia się szansa poznania kogoś LTR - jesteś w mega potrzasku. Przeszłość to przeszłość i nie musisz jej rozgrzebywać, jednak zawsze w Twojej głowie pozostaje to, że sporo przeżyłeś. Twoi bliżsi znajomi to wiedzą, wiesz Ty ale nie wie ktos z kim sie spotykasz. W moim przypadku również odbiło się to tym, że do porzadku dziennego doszło to, iż nigdy nie pisze tylko z jedną dziewczyną. Z plusów z pewnością jest to, że nie poświęcasz atencji i uwagi jednej - pisanie z kilkoma na raz powoduje podział siły, dzięki czemu myślisz bardziej zdroworozsądkowo ale i pozwala Ci to trzymać mocno ramę. Bo jeśli jakieś zachowanie samicy powoduje czerwoną latarnie - po prostu odbijasz i z pięcioma z którymi piszesz schodzisz do czterech. Nazwałbym to selekcją naturalną. Z minusów jest to pewien lęk z mojej strony, że gdy z kimś spotykasz sie na poważnie, może skrócić to dystans do zdrady. Kobiecie łatwiej jest to zrobić bo to do niej musi ktos podbić a ona musi „ulec”. No ale co, gdy odezwie sie do faceta ktoś, kto spędził dobrze noc i zacznie ofensywę? No właśnie…

 

Podsumowując ten wątek aby za bardzo sie nie rozgadać, w jakim miejscu sie dzis znajduje?

 

Wraz z wkraczaniem w bardziej dorosły j dojrzały tryb życia (chociaż zostajac sędzia piłkarskim w wieku 18 a mundurowym w 21 sam szybko wbiłem sie w ten świat) towarzyszyło mi od 2018 to forum. Wyciągnąłem wnioski z tematów, zauważyłem co jest OBDARCIEM z godności i czego KATEGORYCZNIE nie wolno robić. Odkryłem pewne manipulacje wśród kobiet, kiedy pojawiają się małe latarnie i wielkie czerwone kropki. Zrozumiałem, że przede wszystkim masz żyć a ktoś obok sam sie znajdzie - są rzeczy przy których nie ma ustępstw i tyczy się to każdego aspektu życia.

 

Od jakiegoś czasu poznałem kogoś, z kim nadaje dobrze na podobnych falach, Panna przez ostatni rok zrobiła sie atrakcyjna, w dodatku spełnia charakterem i innymi kryteriami to, co szukam przy LTR. Na razie jest to na etapie „trwa” i nie wiem jaki będzie finał. Jedno w tym jest pewne, potrzebowałem prawie czterech lat by móc być gotowym na probe zbudowania z kimś czegokolwiek poważnego, popracować nad sobą i znaleźć kogoś, by spełniał moje kryteria. Dzięki forum wiem również na co uważać, z czym nie przegiąć i kiedy przekracza sie granice, której nigdy nie wolno byłoby przekroczyć po obu stronach. Patrząc na siebie przed zdobyciem wiedzy tutaj powiedziałbym, że coś na pewno by zawiodło a szanse na sukces wyniosłyby 20/80 gdzie dziś jest to zdecydowanie na odwrót.

 

Na zakończenie chciałbym tylko powiedzieć: Rozwijajcie się, uczcie, dzielcie swoimi refleksjami i razem budujmy dalej to forum - by każdy z braci mógł iść do przodu przez życie 👌🏻 Żyjcie dla siebie i w zgodzie z własnym sumieniem a reszta przyjdzie sama.

Bardzo dobry temat i komentarze. Nic nowego już, nie dodam, wszystko najważniejsze chyba pozostali  użytkownicy napisali. U mnie w ogromnym skrócie to wyglądało tak, że spotykałem się z wieloma dziewczynami, niestety nigdy nie doszło do intymnej relacji, najlepsze, że często z mojej winy. Jakieś psychiczne blokady miałem, było parę klarownych sytuacji, wystarczyło pannę rozebrać... kurwa jak miałbym siebie z przeszłości przed sobą to łeb bym palnął. Potem szukałem długo dziewczyny co będzie mi odpowiadać pod każdym względem i znalazłem, niedługo potem natrafiłem na nagrania pana Marka, książki, forum. Ogólny efekt jest taki, że moja żona to moja jedyna partnerka seksualna (dużo wskazuje na to, że ja dla niej też). I teraz mam w sobie to uczucie przepierdolenia młodości, czasu nie cofnę, choć bym się usrał, coś na boku też słaba opcja, wziąwszy pod uwagę fakt, że chałupa wysprzątana, obiad zrobiony, no i kobiece w wsparcie jest. Mam 31 lat więc dużo rad nie dam, bo i pewnie młodsi bardziej życiowo obeznani, ale jeśli czytają do osoby powiedzmy 18-26 lat, albo i więcej i są zagubione w tym całym szambie, to mogę doradzić, że nie szukajcie dziewczyny na stałe i na założenie rodziny jeśli trochę nie skorzystaliście z młodości. Chociaż ja się teraz pocieszam, że może to i dobrze, z paroma patuskami coś się tam się działało, może którejś by odwaliło i o gwałt mnie posądziła, może i dobrze, może mnie tam anioł stróż pilnował... na to panowie też uważajcie.

A czy to ma wpływ na moje małżeństwo? Moim zdaniem nie, ale czy faktycznie. Czasu nie cofnę, idziemy dalej, czasem rozkmina jest, ale w końcu nie jestem robotem. A co do partnerki to chyba wszystko zostało napisane jaka ma być na stały związek, u mnie dochodzi, jeszcze to, że oboje nienawidzimy sytemu, że tak powiem:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Pietryło napisał:

może to i dobrze, z paroma patuskami coś się tam się działało, może którejś by odwaliło i o gwałt mnie posądziła, może i dobrze, może mnie tam anioł stróż pilnował... na to panowie też uważajcie.

Albo zaciążyła...

Weź takiej płać alimenty i przyglądaj się jak się stacza i zaniedbuje Twoje dziecko i nic konkretnego nie możesz zrobić bo system prawny stoi po jej stronie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.04.2022 o 02:00, józekk napisał:

Panowie czy jesteście w stanie powiedzieć, że wyleczyliście się z BluPilla w 100%?

I nie mówię tutaj o tak piramidalnych błędach jak stawianie kobiety na piedestale itp. Bardziej chodzi o empatie, zaangażowanie, uczucia, które pojawiają się wcześniej lub później w relacji. Ktoś tego dokonał?

 

 

 

 

Ale empatia, uczucia i zaangażowanie jest ważne, a na pewno w LTR.

 

Bycie bluepillowcem czy normikiem oznacza dla mnie bycie kimś świetnym dla kogoś, kto ma Cię w dupie - steruje Tobą, o wszystkim decyduje, nie dając od siebie nawet minimum. Większość takich facetów robi rzeczy wbrew swojej woli ze strachu przed stratą kogoś, kto w ogóle średnio chce z nami być i szuka drugiej gałęzi na której się powiesi.
 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Yolo napisał:

 

Chodzi o to żeby to się działo po obu stronach i żeby nie robić głupot pod wpływem powyższych.

@Zgredek

 

No właśnie, jak zachować zdrowy rozsądek kiedy jesteś na haju i zaczynają się bluepillowe automatyzmy(?), a sprawę z tego zdajesz sobie już po fakcie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, józekk napisał:

jesteś na haju i zaczynają się bluepillowe automatyzmy(?), a sprawę z tego zdajesz sobie już po fakcie?

To zależy co przez to rozumiesz. 

Zasada ogólna jest taka, że trzeba się poznać, swoje reakcje. Mieć świadomość tego w jakim się jest stanie, cieszyć tym ale przyglądać sobie i drugiej stronie. 

Więc jeśli raz czy drugi zdasz sobie sprawę po fakcie, za trzecim razem będziesz umiał się obserwować.

Będziesz już wiedział jak reagujesz, czyli poszerzysz świadomość.

Co z tym zrobisz, to już inna bajka.

Jednym wystarczy pojedynczej lekcji, inni mogą i mogą. 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, józekk napisał:

@Zgredek

 

No właśnie, jak zachować zdrowy rozsądek kiedy jesteś na haju i zaczynają się bluepillowe automatyzmy(?), a sprawę z tego zdajesz sobie już po fakcie?

Szczerze? Mieć wywalone jaja na to wszystko. 

 

Teraz pracując z Panną nad stworzeniem LTR mam złote zasady:

1. To jest moja kolej a nie moja przyszła Panna. Każdego dnia żyje i jestem sobą, nie łasze się, doceniam miłe gesty i rozmowy ale jestem gotów, że kontakt z jednej albo drugiej strony może się urwać w każdej chwili.

 

2. Jeśli ktoś na mnie pluje nie mówię, że pada deszcz. Nie przekonuje do swoich poglądów mimo, że są inne ale nie będę ich ukrywał. Jeśli we wszystkim jesteśmy zbyt rozbieżni - to znaczy, że w przyszłości będą tylko kłótnie. Nie można zakochać się w wyglądzie kiedy dusza jest inna niż moja. 

 

3. Buduje tą relacje na szczerości. Pierwsze moje wrażenie sprawiało gburowatego - ale jak mam powiedzieć, że coś jest chujowe to to mówię. Nie idę w półśrodki, mówię coś szczerze. Dużo pomógł argument, że mówię to z szacunku do drugiej osoby. Bo jesli coś jest powiedziane w cztery oczy a nie publicznie na głos, oznacza to moje szczere intencje. 

 

4. Wyłączam impulsywność. Nauczyłem się, że gdy mam zły humor, jestem zmęczony i ogólnie tego dnia nie za wiele mi wychodzi a jakieś zachowanie mnie zdenerwuje, daje sobie czas. Idę spać, budzę się, jeszcze raz coś analizuje. Postępowanie pochopnie nie ma sensu, jeśli mam jakieś wątpliwości to czas je rozwiewa. 

 

5. Bycie dla kogoś miłym, dawanie prezentu itd. nie jest czymś złym. Złe jest to robienie z powodu "bo Cię lubię/kocham/podziwiam". Trzeba sobie wyznaczyć granice chociażby na przykładzie @niemlodyjoda z różami w walentynki. Ja jednej ze swojej dziewczyn dawałem róże co tydzień. Z jednej strony tak jak ich nie lubiła przede mną tak się jej spodobały - tak przy poważnej okazji wywierało to na mnie coraz większą presję. Bo jeśli co tydzień dajesz 9 róż to na urodziny mniej albo tyle samo mogloby być obraźliwe. I to jest właśnie dla mnie myślenie bluepillowca "Boże, dawałem jej co tydzień róże a w tym tygodniu nic" albo "o nie, liczba róż jest parzysta". Skąd takie myślenie? A no bo życie w przeświadczeniu, że zaraz będzie awantura i ktoś nas rzuci powoduje strach. Dlatego uważam, że podstawą wyjścia z blue pilla jest stosowanie wyżej wymienionej zasady nr 1. A jeśli kobiecie się coś nie podoba i jest to nieuzasadnione w logice? To niech spier... :)

  • Like 4
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Zgredek napisał:
17 godzin temu, józekk napisał:

No właśnie, jak zachować zdrowy rozsądek kiedy jesteś na haju i zaczynają się bluepillowe automatyzmy(?), a sprawę z tego zdajesz sobie już po fakcie?

Szczerze? Mieć wywalone jaja na to wszystko. 

 

Człowiek mający sporo kobiet w łóżku i posiadający jako taką świadomość jak to działa nie da sobie tak łatwo wkręcić blupilowych zachowań typu "to ta jedyna", " to moje przeznaczenie", "razem do końca życia". Aczkolwiek w 100%  nie można tego być pewnym.

 

Nawet gdy faktycznie dojdą razem do starości to jedyne co można wtedy pomyśleć "och jaka niespodzianka".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.