Skocz do zawartości

Poruszanie się wiekowym samochodem


Kacperski

Rekomendowane odpowiedzi

Uwielbiam w zalewie nowych identycznych audi, bmw czy innych suvów zobaczyć stare, co najmniej 20-letnie auto w dobrym stanie. W dobrym stanie czyli bez obić, nie przeżarte rdzą na wylot i nie dymiące z rury, dziwnie warcząc przy tym. Citroen saxo miał swoją wersję WRC i z tym mi się kojarzy gdybym go zobaczył na ulicy.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Generalnie jak Cię widzą tak Cię piszą. Normalnie ubrany czuję się praktycznie niewidzialny, ale barber, koszula, marynara, pantofel, dopasowane spodnie i obcy ludzie mówią mi dzień dobry, i starsi i młodsi. 

Jak do tego dorzucisz dobrą furę i dasz gazu przy białogłowach to zbierasz same uśmiechy publiki. 

 

Działa, sprawdzone, potwierdzam i nie ma co dyskutować, ludzie oceniają głównie wzrokiem.

 

Twoja kasa rób co chcesz, ale fakty są takie że im fajniejsze auto tym fajniej mechanik zarabia, a swoje spali chyba 1.0 na trzech garach nie weźmiesz jak ma być fajne.

 

Ja sam swoje auto sprzedałem a biedakiem mnie nazwać nie można, mam środek transportu dla siebie w pełnej dyspozycji, również jest mi bardzo potrzebne do pracy więc miałem możliwość połączyć przyjemne z pożytecznym przy minimalnych kosztach. Fakty są takie że auto które na siebie w jakiś sposób nie zarabia jest obciążeniem, a przy dylemacie inwestycja vs obciążenie finansowe mamy tylko jeden wynik - minus. 

 

I teraz przechodząc do meritum.

 

Jak chcesz imponować kobietom to są takie którym imponuje 150-200zł/h, moim zdaniem poziom ten sam co blachary.

 

Jak chcesz imponować postronnym bufonom patrzącym z góry to zastanów się nad poczuciem własnej wartości. Każdego dnia może dopaść Cię wypadek, choroba, stracisz to co miałeś i co? Skończysz ze sobą? To trochę kiepskie wyjście. Nie buduj swoich wartościach na niespełnionych ambicjach innych. Wszystkim i tak nie dogodzisz, jeszcze powiedzą że ukradł to ma, dupa zawsze z tyłu.

 

Abstrahując od rzeczywistości czasami sobie myślę co bym zrobił gdybym dostał, wygrał małą fortunę, powiedzmy 20mln nowych złotych inflacjowanych. Wspomnę tutaj jedynie o kwestii motoryzacji - kupił bym używane sportowe auto z V8, prawdopodobie Corvette, doprowadził je do porządku i użytkował, ale to takie moje marzenie od zawsze, dla siebie nie na pokaz dla innych. Jak na 20mln to nie jest jakieś super auto, amerykański wynalazek udający ferrari moim zdaniem.

 

Jaki z tego morał? Nie inwestuj zbyt dużej kwoty w zabawki, oczywiście nie mówię że masz być mnichem, ale oszacuj oszczędności, inwestycje tak, żeby nawet strata nowego dobra Cię za mocno nie bolała. Auto to też Twoje narzędzie, zupełnie inaczej jeździ się starym klekotem a zadbaną klasą premium, ważne by nie przesadzić w żadna ze stron.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 lekcji z Fight Clubu, które zmienią Twoje życie

Inaczej:

Jesteśmy konsumentami, jesteśmy produktem ubocznym pogoni za lepszym zżyciem. Obchodzą nas czasopisma ze sławnymi ludźmi, 500  kanałów telewizji, imię calvin klein na bokserkach... przestańmy być doskonali.... 

Edytowane przez Zatarra
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.05.2022 o 15:56, Kacperski napisał:

Interesuje mnie, jakie są wasze myśli widząc osobę która porusza się wiekowym samochodem, gdzie w polskich miastach standardem staje się samochód o wartości 100 tyś. zł.

 

Widząc takich ludzi myślicie raczej w kategoriach przegrywów życiowych i ludzi którzy nic nie osiągneli? 
Traktujecie z automatu takich ludzi jako gorszych?

 

Samochody za 100K przy zarobkach Polaków na poziomie 2-4K😆

Kolego Ci wszyscy zakompleksieni ludzie mają te fury w leasing.

Trzeba się pokazać przed społeczeństwem, rodziną lub zadowolić myszkę bo nie da żyć.

Żyjemy w biednym kraju gdzie propaganda zrobiła sieczkę z mózgu zdecydowanej większości niewolników.

Utożsamiają status i prestiż od posiadanego samochodu a sami chodzą w starych łachach lub kupują z biedry

czy lidla najtańszy chleb😁

Znam pełno takich postaw się a zastaw się, później płacz, że nie ma oszczędności lub wkłada się pieniądze tam gdzie

nie ma rozwoju czy ich pomnażania. 

W bogatszych krajach samochód nie jest dobrem luksusowym tylko czymś normalnym to w Polsce ludziom wmawia się,

że samochód, mieszkanie czy dobra praca to luksus.

 

Co do pogardy i agresji na drogach nie jest ona wywołana dlatego, że masz stary samochód tylko dlatego,

że społeczeństwu brak kultury, panowania nad emocjami, nerwami, agresją do tego każdy przecież mistrz kierownicy jeżdżący

na pamięć a jak przyjdzie co do czego np. zgasną światła na skrzyżowaniu to nie wiedzą jak jechać🤣

 

Osobiście nie postrzegam ludzi jako przegrywów i nie oceniam po stanie posiadania tylko dlatego, że jeździ starym samochodem.

Ważne, że tobie się podoba, pasuję i spełnia oczekiwania.

 

Myślę, że powinieneś popracować nad poczuciem własnej wartości, samooceny, przestać się przejmować zdaniem innych zwłaszcza kobiet, które mają auta za 100K bo jak dobrze wiesz większość z nich na nie nie stać, a za każdym takim zakupem stoi przeważnie mężczyzna, który funduje.

Wtedy nie dziw, że u tych kobiet ego wystrzela w górę, maja przekonanie o swojej zajebistości lub oczekują by mężczyzna miał też auto za 100K lub lepsze.

Mamy smutny naród, który szczęście uzależnia od rzeczy czy ludzi i całe życie ze skwaszonym minami chodzą.

 

 

 

 

 

Edytowane przez Iceman84PL
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, niemlodyjoda napisał:

Co jest ułatwieniem sobie życia, że jakiś ziomek będzie Ci zazdrościł? Że jakaś klacz na Ciebie spojrzy?

Centralnie mam w to wy*ebane bo po to spędziłem czas na budowaniu pewnych rzeczy, uczenie się itp. aby móc lać ciepłym moczem na takich ludzi.

 

Wiesz co jest ułatwieniem sobie życia?

Umiejętność rozmowy z ludźmi i takiego naciskania ich "guzików" aby sami robili to co Ty chcesz, myśląc, że to ich własny pomysł.

Wypaczasz sens mojej wypowiedzi. Nie napisałem, aby zazdrościli i nie o to chodzi. To ma być wyłącznie środek do celu. Nie kupujemy, aby x zazdrościł, tylko aby upodobnić się do niego.

 

Inaczej. Wiemy, ze ludzie lubia innych gdy zachodzi pomiedzy nimi podobienstwo. To dotyczy każdej możliwej sfery. Wyglądu, zainteresowań, poglądów, atrakcyjności itd. Przykład? Pójdz na silownie i poobserwuj tamtejsza elite. Są to zwykle osoby ktorym dobrze powodzi sie w zyciu i przekladaja to na sylwetke (wiedza ze to gra na ludzi). Nie spotkasz przy nich osoby ktora nie zjadla zebow na dzwiganiu. Dobrze, decyduje sporo czynnikow, ale warunkiem wejscia w towarzystwo jest posiadanie podobnych cech, tutaj akurat ambicja i chec rozwijania sie (przyklad). Studia? Z moich obserwacji wynika, imprezowicze z imprezowiczami, ambitni z ambitnymi. Nie znam odstepstw od tego przykladu, zadnego. Ma to uzasadnienie takze z punktu widzenia logicznego. Jezeli tobie zalezy na osiagnieciu rzeczy x, to nie bedziesz kooperowal z y, ktory cie ciagnie na dno.

 

I teraz, tak moze, ale nie musi byc z tym samochodem o ktorym bracia pisza. Mozna go kupic dla "zazdrosci" a mozna go kupic, bo moze ci dac dodatkowy argument w relacjach z pewnymi ludzmi. Jezeli ktos kupuje aby imponowac kobietom jego sprawa (plytka motywacja). Jezeli ktos kupuje aby zazdroscili ludzie jego sprawa (plytka motywacja). Ale jezeli ktos kupuje aby zyskac w relacjach, to nie spisywalbym tego na strate tylko dlatego ze wypisalismy sie z systemu. Jedna z podstawowych zasad ubioru jest, aby ubiorem nie odstepowac od towarzyszy niedoli. Jezeli przed nami wieczor przy ognisku gdzie zakladamy dresy nie ubieramy marynarki za 2 koła i odwrotnie. Ktos do tego doszedl na podstawie badan empirycznych. Jeżeli potrafisz wciskac przyciski, to czasem trzeba dac sobie mozliwosci, aby z tych umiejetnosci w ogole moc skorzystac, a zeby dotrzec do niektorych matrixowych ludzi, to czasem bedzie trzeba skorzystac z "dobrodziejstw", ktore matrix oferuje.

 

Wyszlismy z matrixa co nie oznacza ze stalismy sie antysystemowcami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minut temu, Morfeusz napisał:

Wmawiać, że bez najdroższych dóbr i usług jest gorszy od innych niewolników systemu. 

Aż mi się przypomina taki jeden kilka lat młodszy ode mnie modniś w pracy. Wszystko NAJ NAJ NAJ, zapierdala za tym NAJ NAJ NAJ. Na mnie patrzy się jak na dziwaka - że nie mam NAJmodniejszych łachów, że nie mam NAJnowszego auta i NAJbardziej dojebanego komputera bądź NAJnowszej konsoli do gier? I tak tyra na to wszystko, bo pan z telewizorka czy internetu powiedział, że MUSISZ to mieć, inaczej jesteś wyrzutek społeczny. Fakt, za młodu sam miałem ten pościg za NAJ NAJ NAJ, ale tak koło 20-tki... jakoś przestało mnie to kręcić. Zadawałem sobie pytanie - po co w końcu? By ludzie których nie znam nawet patrzyli się na mnie niby lepiej? Od długiego czasu uważam, że jeżeli szpanować, to tylko i wyłącznie jednemu

człowiekowi - sobie samemu.

 

@OstryCienMgły - szanuję, takim czymś można się nawet wystawiać na zlotach youngtimerów, co jest też fajną okazją do nawiązywania kontaktów.

Edytowane przez Phantom Slasher
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam jeżdżę starszym, niewielkim autkiem. Ma już prawie 20 lat skończone i nie wygląda już rewelacyjnie (tragedii nie ma, całkiem przyzwoity stan jak na swoje lata), ale wiecie co mi się w nim najbardziej podoba?

Prostota konstrukcji, koszty napraw i części zamiennych.

Przykłady?

Kończył mi się przegląd i nie działała żarówka od pozycji. Nie pojadę przecież na stację bez działających świateł.

W pobliskim sklepie motoryzacyjnym kosztowała mnie 1zł. Wymiana przed drzwiami sklepu w ciągu ok 30 sekund.

Padła mi chłodnica. Nowa na allegro kosztowała 120zł. Wymieniłem sobie sam, bo tam trzeba było tylko 3 śruby odkręcić i spuścić wcześniej płyn.

Komplet nowych opon całorocznych na chwilę obecną ok 600zł ( ja kupiłem jeszcze za 440zł). Przy przebiegach ok 15 tys. rocznie nie będę się bawił w dwa komplety kół.

Autko warte teraz może ze 2,5k (mam świeżo zrobione hamulce, nowe opony i wydech, więc to trochę zawyża wycenę :D), ale sprawne mechanicznie i pali mi obecnie 5,0l/100km przy silniku 1,2B i spokojnej jeździe. W zimie ok 6,5. Wsiadam, odpalam i jadę.

 

Z elektryki mam w tym samochodzie komputer do sterowania silnikiem (wtrysk) i elektrycznie podnoszone szyby (bardzo przydatna sprawa, corbotronic się nie sprawdza).

 

Przez miesiąc jeździłem nowym, salonowym autkiem klasy B (zastępcze po kolizji, nie miało 1500km na liczniku nawet). Ładne, nowe, lśniące, nic nie skrzypi. W katalogu ta wersja stała prawie 60k (1,2B, 5 drzwi, bieda wersja, korbki z tyłu). Jakbym dostał takie za darmo, to bym się cieszył, ale płacić za nie takie pieniądze - na to nie pójdę, nie warto. Paliło toto gówienko prawie 7,5l przy spokojnej jeździe.

 

Najwięcej zapłaciłem za auto 3,6k (aktualne).

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.05.2022 o 12:19, Jebak Leśny napisał:

 

To się może zdecyduj, bo najpierw piszesz o wielowachaczu, a potem Macphersonie.W accordzie wypadanie sworznia to jest powszechny problem i jak ktoś zlekceważy charakterystyczne skrzypienie to kończy się przykro.Do tego większość pseudo mechaników nawet nie potrafi prawidłowo zdiagnozować luzów na owym.

 

Chyba mówimy o dwóch różnych rzeczach. 🤣

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to moda lokalna czy ogólnokrajowa, ale w mojej okolicy po zdaniu prawka młodzież dostaje zazwyczaj autko za 10-40 tys. do wyłącznej dyspozycji bo zazwyczaj małżonkowie mają już po jednym. Fundują nawet zwykli etatowcy czasem z pomocą dziadków, coś jak "druga komunia":D

Także "wiekowe autka" oraz małe autka są wśród młodych passe.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze 4 lata temu jeździłem 15-letnim autem. W końcu sprzedałem, bo raz mnie zawiodło - na trasie padła cewka zapłonowa na jednym cylindrze. Jakimś cudem dojechałem do warsztatu (jak się potem dowiedziałem, to nie było rozsądne), ale ostatecznie musiałem skorzystać z pociągu.

 

Po tym kupiłem nówkę, ale tylko dlatego, że używki to trzeba umieć kupować i znać się na tym naprawdę dobrze (to poprzednie auto - po ojcu, też było od nowości w rodzinie). Kupując nowe auto, wyjeżdżając z salonu jesteś co najmniej 10-15% do tyłu. Nawet mój Japończyk stracił prawie 50% wartości przez pierwsze 3 lata... A to tylko kompakt, choć dobrej jakości. Dobrze, że nie dałem się namówić na klasę średnią - za 50k więcej miałym cichszą budę i mniej plastiku w środku... i w zasadzie tyle. Mam lepsze pomysły na spożytkowanie tej kasy.

 

A już broń boże nie dałbym się namówić na hybrydę czy elektryka. Po maks. 5 latach akumulatory do wymiany. Bardzo kiepski deal. Tym, co mam teraz, mam zamiar pojeździć min. kolejne 7 lat, a może i dłużej...

 

@antyrefleks Kolejny raz mnie zaskakujesz. Taki światły Red Piller i przejmujesz się, co inni powiedzą, jeśli jeździsz starszym autem? Zaśmiałbym się w twarz, choć nigdy od nikogo żadnych szyderczych uwag w tym temacie nie słyszałem...

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

55 minut temu, SamiecGamma napisał:

Jeszcze 4 lata temu jeździłem 15-letnim autem. W końcu sprzedałem, bo raz mnie zawiodło - na trasie padła cewka zapłonowa na jednym cylindrze

Wiadomo jak nam padnie cewka na trasie to troszkę lipa, ale rezygnować z auta z powodu takiego zawodu to trochę nie potrzebne jeśli auto ogólnie ok i chcemy nim jeździć.

Cewka zapłonowa to cześć eksploatacyjna  tak samo jak świeca zapłonowa tylko o większej trwałości i co jakiś czas dobrze wymienić tym bardziej jak kupujemy po kimś auto i widzimy, że świece mocno dopalone to i cewki też pewnie dostały po dupie. Cewki też często zdradzają, że się kończą więc można reagować wcześniej, a jak nie chce nam się zmieniać na już to chociaż dobrze mieć w aucie zapasową na w razie W.  Więc można by rzec, jak dbasz tak masz. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rzecz polega na tym, że w 20-letnim samochodzie wszystko już jest w wieku bardzo poemerytalnym.

Frajdę czuję, ale gdybym miał jechać 500-1500 km, a to się mi zdarzało kiedyś dość często, to bardzo bym się bał, że zakończę podróż w lasach między Toruniem a Bydgoszczą.

Na to mnie nie stać, gdy coś mam w planach chcę je zrealizować a wóz ma mnie dowieźć gdzie trzeba.

Gdy będę chciał spać w lasach między Toruniem a Bydgoszczą, a to się mi zdarzało kiedyś dość często,  zaplanuję to i - kto zgadnie? - wóz ma mnie tam dowieźć, najprawdopodobniej zresztą nas dwoje.

Sam w lesie spał nie będę, boję się, chcę mieć blisko mamusię.

Zakańczam, bo odbiegam od tematu, ale to skutek przegrzania pracą.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.05.2022 o 21:37, Zatarra napisał:

5 lekcji z Fight Clubu, które zmienią Twoje życie

Napisano o - 21:37. 

Hmm zgadzam się z mniejszą częścią powyższego materiału. 

Są ludzie którzy autentycznie mają pierdolca na punkcie np aut. I są auta które zasługują na szacunek, Ferrari F40 to nie Fiat Punto. 

 

Sam mam auto, nie płaczę jak zobaczę rysę. Miałem kolizję z dzikim zwierzęciem, zostały ślady - trudno. ALE nikomu nie pozwoliłem palić w samochodzie. Też nie pozwalam jeść i robić chlewa, unikam jak ognia wożenia ludzi na imprezy - "zarobię" 20zł, muszę użerać się z pijanymi a potem sprzątam syf np dwie godziny. Szanuję swój czas, szanuję swoje przedmioty, na które ciężko pracowałem, nikt mi nie dał. Jednocześnie mam zdrowy dystans, nie złorzeczę jak coś się zepsuje itd.

 

Fakt że człowiek gorzej przerzuca się z auta na rower, ale... Ja mam wyjebane. W ciuchach roboczych do sklepu, na rowerze gdzieś w pobliskie miejsca - nie stanowi to dla mnie żadnej ujmy. 

 

Dodatkowo warto się rozwijać każdego dnia, gdybym mógł cofnąć czas o 10 lat to bym się więcej się uczył i ćwiczył.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupuj działkę:

- w tych pojebanych czasach będzie zyskiwać na wartości 

- nie musisz mieć licznika prądu, gazu, wody 

- nie musisz mieć kluczy 

- w razie wojny, działki nie da się rozwalić, najwyżej krater po bombie ci zostawią 

 

A auto? Nawet jak ci się za 2 lata rozleci, to zawsze coś kupisz.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, JoeBlue napisał:

Rzecz polega na tym, że w 20-letnim samochodzie wszystko już jest w wieku bardzo poemerytalnym.

Większość elementów w samochodzie nie ma terminu ważności - to nie konserwa saperska.Liczy się faktyczny przebieg, utrzymanie i resurs części.Wole stary samochód o który dbano, niż stosunkowo nowy po niemocie która nawet pod maskę nie zagląda.Już nie wspomnę o jakości aut 20lat temu, a tym badziewiem które klepie się teraz - szczególnie przy przewlekłym braku odpowiednich komponentów do produkcji.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Naprawiałem samochody 20+ lat temu.

Bywały takie, że gdyby nie rama (Syrenka) to goście by wypadali przez podłogę.

Widziałem deski zamiast podłogi.

Gdy zdejmowaliśmy karoserię z Syrenki do wymiany na nową - rozpadła się na dwie części.

Naprawiałem w lesie pompę paliwa w Fiacie 126p, bo spróchniała guma przestała pompować benzynę, dzieci w tym czasie biegały po trawie.

Na dystansie 150 km poszły mi dwa koła, bo dętki też były spróchniałe ze starości, brat przyjechał po mnie wtedy, było już niedaleko do celu.

Widziałem resory odwinięte w stronę przeciwną niż powinny być, bo wóz woził na dachu rzeczy cięższe od niego samego.

Samochód to jednak konserwa, choć może nie saperska, jednak z blachy a te mają chamski zwyczaj rdzewieć.

Gdy widzi się bąble rdzy na wierzchu to znaczy, że pod spodem już nic nie ma.

Do tego dochodzą jeszcze naprawy powypadkowe.

Każdy stary wóz ma w życiorysie wypadek a specjaliści czasami naprawią tak, że zostawia za sobą cztery ślady.

Wrócił kiedyś do warsztatu gość, co wyjechał takim do Niemiec i tam mu się wóz rozpadł na spawach robionych przez fachowca.

Był trochę wściekły, bo przelicznik dolara był nieco niekorzystny w stosunku do złotówki, kosztowało go to.

 

Tak, że sumarycznie wiem jaka jest jakość 20-letniego samochodu i żeby mi dopłacali to bym go nie wziął, bo za stary jestem na takie rzeczy.

Od jakiegoś czasu mi odwaliło, mam głupią zachciankę, że jeśli gdzieś jadę to chcę dojechać i nie wozić ze sobą pełnego bagażnika narzędzi i części zamiennych jak to drzewiej bywało.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JoeBlue, ale nie porównuj samochodopodobnych ulepów znad Żerania i z Bielska-Białej do pojazdów z prawdziwego zdarzenia, choć te też potrafią rdzewieć niestety (Mazdy najgorzej, a szkoda bo fajne autka). Zwłaszcza że warunki mamy jakie mamy, i byle ochłodzenie pogody, nawet bez śniegu, i wyjeżdżają wozy od solenia jezdni.

Edytowane przez Phantom Slasher
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Phantom Slasher napisał:

ale nie porównuj samochodopodobnych ulepów znad Żerania i z Bielska-Białej do pojazdów z prawdziwego zdarzenia,

Dokładnie, przecież wymienione relikty PRL to były padliny od nowości, a jakość wykonania to jakiś żart.Pamiętam sąsiada u jego syrenke, 80% czasu spędzone przy tym aucie to była naprawa na przyblokowym parkingu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.