Skocz do zawartości

Jak skutecznie wykorzystać psychoterapię?


self-aware

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć.

 

Po wielu latach różnych życiowych porażek i faktu, że z roku na rok jest coraz gorzej zdecydowałem, że w końcu udam się do specjalisty. Myślałem od razu o psychiatrze bo czuję, że pewnie wlecą leki ale finalnie zdecydowałem się na psychoterapeutę. Nie wiem czy jest sens oczekiwać od terapii czegoś wielkiego ale nie mam już pomysłu jak samemu ogarnąć swoje życie, więc uznałem, że spróbuję. Do stracenia nie mam nic.

 

Wiem, że na forum są ludzie, którzy byli na terapiach. Chciałbym dostać od Was jakieś wskazówki.

 

Jak się przygotować do pierwszej wizyty? Jak ocenić, że mój terapeuta jest dobry? Czego oczekiwać?

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nigdy nie byłem na terapii ani nie jestem terapeutą, ale z pewnych względów sporo wiem o psychice i jakoś mogę Ci polecić pewne rzeczy. Co zresztą już zrobiłem na PW. Mam nadzieję, że wszystko regularnie stosujesz i przejrzałeś materiały ode mnie? Szczególnie technikę pewnego doktora. Codziennie, bez ustanku. :) 

 

Jeżeli wybierasz psychoterapeutę to raczej faceta. Sprawdź na znanym lekarzu jego ocenę. Prawda jest taka, że czasem dobrzy psycholodzy mają ocenę 3-4, a nie 5/5. Dlaczego? Ponieważ przepracowanie pewnych rzeczy JEST BOLESNE. A ludzie, dla których pewne rzeczy są bolesne nie interpretują ich jak psycholog. Dla nich boli = źle. Jest miło = jest dobrze. Dlatego zdarza się, że przepracowując realny problem specjalista dostaje niższą ocenę, bo klient subiektywnie nic nie zauważył, ale tak naprawdę zmiana już zaszła. Dlatego czasem lepiej wybrać osobę, która ma niższe noty, ale jednak nie jest to reguła.

 

To, o czym mówisz, to typowy brak energii i brak życia w sobie. Jeżeli ktoś mówi, że życie straciło smak, to tak naprawdę mówi, że nic go nie cieszy, na nic nie ma siły, wegetuje. Gdybym Cię wrzucił na LSD czy na grzybki to uwierz mi, byłbyś w kilka chwil bardzo szczęśliwą osobą. I NIC BYŚ DO TEGO NIE POTRZEBOWAŁ, POZA FAKTEM ISTNIENIA I BYCIA. Pewnie już wiesz, że narkotyki takie jak kobiety, porno, alkohol mają za zadanie odciąć na kilka chwil negatywne emocje i pozwolić doświadczać tylko wyższych, stłumić najniższe emocje ego.

 

Poza tym, porno. Wybacz, zaczepiło mi się to w pamięci, że Ty opisywałeś publicznie swoje doznania z tym i opisywałeś, że jechałeś tak mocno, że już nawet nie dał rady stać, ale chciałeś z tego nadal trochę dopaminy, taka szarpanina z własnym ptakiem. To jest zachowanie kompulsywne i typowe dla osób uzależnionych, tylko nie śpisz po rowach, ale wyczerpany odchodzisz od komputera.

 

Zauważ co pokazuje Ci psychika i jakie są objawy bycia uzależnionym od porno - strata energii i często siły fizycznej i psychicznej, napędu do życia, do smakowania życia, swego rodzaju bycie "społecznie odrzuconym", impotencja (symbolika = brak siły do życia), nieśmiałość, wycofanie z braku energii. Mi się to kojarzy ze wzorcem męskiej energii, której za bardzo nie ma (a jak jest to w formie patologicznej - typu ciągła złość (na kobiety, innych facetów - najczęściej mających sukcesy), paranoiczna defensywność etc.), a początkiem męskiej energii w życiu chłopca jest ojciec - więc zgaduję, że pewnie miałeś z nim chujowe relacje, a ojciec zawalił sprawę jako ojciec. Choroby i uzależnienia są symboliczne prawie zawsze, więc zgaduję, że nieświadomość Ci pokazuje, że tak naprawdę cierpi i chce uleczyć wzorzec ojca. Nie znam się na tym, ale wydaje mi się, że osoby uzależnione od porno są bardzo specyficzne i podobne pod względem osobowości, czyli mają podobne rany na psychice, stąd kompensacja w postaci porno. Kiedyś to obserwowałem jacy ludzie są na różnych wykopkach, redpillach, blackpillach - i mają ogrom wspólnych cech.

 

 

Piję tak do tego porno, bo wiele osób uważa, że są skazani na porno bez kobiety, a tak naprawdę są skazani na kompensacje swoich problemów psychicznych POPRZEZ to. Są w końcu miliony osób, które żyją bez tego i nie są uzależnione. A radość z życia to właściwie dopamina, którą porno wysusza i zapycha receptory i to w radykalny sposób. Stąd czujesz się jak gówno. Jak długo nadużywasz porno, to NIE MA SZANS w życiu na jakąkolwiek radość i ekspresje - czego Ci brakuje. No ni chuja, nie zrobisz tego. Cała neurochemia, testosteron, prolaktyna, wszystko wyjebane. To jak jechać rowerem z przebitym kołem.

 

 

Gdybym był na Twoim miejscu to poszedłbym do terapeuty uzależnień - jeżeli korzystasz z materiałów ode mnie to przerabiasz sam swoje problemy emocjonalne, dlatego weź kogoś w nurcie poznawczo-behawioralnym. Aha, jak przerabiasz sam swoje problemy, to pamiętaj, że czasem układają się one w warstwy, czasem bardzo bolesne. I jak przerabiasz coś, przez co masz ogromne problemy (odrzucenie, ciężkie zranienia, upokorzenia) to faktycznie to boli, ale trzeba przez to przejść. Gdy ja wychodziłem ze swojego uzależnienia, to raz przeszedłem przez taką pustkę emocjonalną, że poczułem w ciele jakby wciągał mnie do niej jakiś gigantyczny odkurzacz, bardzo bolesna sprawa. Ale potrzebowałem tego, teraz jestem wolny i właśnie aż skaczę z energii, tak dojebałem plecy i aż mnie cieszy jak one tępo bolą. :D Kiedyś to było niemożliwe aż.

 

 

Jak potrzebujesz psychiatry, to dostajesz coś na poprawę nastroju, ale tabletki mają tendencje do tego, żeby działać z jakimś opóźnieniem. Jakiś sens to ma, bo dla Ciebie jako seksoholika, trzeba unormować trochę tą neurochemię.

 

Im bardziej człowiek nie może wytrzymać bez kobiety, im bardziej go nosi, aż dostaje różnych "ataków" bez kontaktu seksualnego, w tym gorszym stanie ma psychikę i tym większe problemy próbuje kompensować. Bycie z kimś na poziomie bólu - czyli pożądania - związane jest z wiązaniem i kontrolowaniem, natomiast na poziomie wolności i radości, jest związane z tworzeniem więzi. To jest zupełnie coś innego i motywacja jest zupełnie różna. Sam fakt jakie ktoś ma podejście do seksualności świadczy jak wiele problemów emocjonalnych ma w sobie i ile roboty do przerzucenia. Tak naprawdę to człowiek nie zmaga się ze swoim popędem jako uzależniony od porno, bo popędu nie ma w takim stanie chemii ciała, tylko z brakami emocjonalnymi i wychodzącymi w ten sposób domaganiem się mózgu następnej dawki Z ZESPOŁEM ODSTAWIENNYM. Tylko kawałek dupy chce mózg zobaczyć, odrobinkę, kawałeczek.. oo, no i widzisz, jest ten kawałek. To lecimy z do końca, nie? I tak ciągle - to jest uzależnienie i problem psychiczny. Większość osób uzależnionych od tego nawet nie wie co to znaczy być napalonym, bo nie ma do tego możliwości. Mylą stan odstawienia i tego odstawiennego ssania z pożądaniem. A tak naprawdę to tylko ból, wręcz studnia bólu bez dna z całego życia.

 

Przeciętny człowiek projektuje na drugą osobę wyobrażenie spełnienia i wiecznej radości, tak samo jak na jakieś zajęcia typu praca, sukces, przedmioty podobne kwestie, i z reguły to szybko się kończy i poszukiwania rozpoczynają się na nowo. Wtedy taka osoba mówi sobie, że "to nie było to" i szuka dalej. Ciężko, żeby to było to, kiedy to jest oparte na wyobrażeniach i fantazji ucieczki od problemów. ;) 

 

Jeżeli nadal będziesz wchodził w rolę ofiary, którą coś boli i ma do kogoś pretensje i wymaga, to pamiętaj, że rolą ofiary jest wyrafinowaną formą zemsty - tylko, że ego na sobie w tym wypadku. Mózg wykształcił przez miliardy lat zachłanną formę dostawania, więc jak ktoś nie dostaje dupy to fakt, może to boleć. Jednak to jest do rozwiązania, nie z takich rzeczy ludzie wychodzili. Zaufaj mi. :) 

 

 

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Jak się przygotować do pierwszej wizyty? Jak ocenić, że mój terapeuta jest dobry? Czego oczekiwać?

 

Ze szczerością wobec siebie i osoby do której przychodzisz, żeby facetowi wyciąganie z Ciebie prawdy nie zajmowało wiele, wiele godzin. Żebyś miał zdolność powiedzenia komuś prawdy i nie kłamał, nie zatajał faktów. Obowiązuje tych ludzi, lekarzy, ogólnie osoby pracujące z innymi, tajemnica zawodowa, która podlega pod prawo, więc możesz być spokojny.

 

 

Mam nadzieję, że jakoś pomogłem, chociaż wiem, że nie o to pytałeś do końca, to jestem prawie pewien, że tego potrzebowałeś.

Edytowane przez Messer
  • Like 10
  • Dzięki 10
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 hours ago, Messer said:

Szczególnie technikę pewnego doktora. Codziennie, bez ustanku. :) 

Odpuszczam codziennie po 10-15 minut od x miesięcy. Jest to u mnie już nawyk. Niestety nie jest to wystarczające, coś muszę zrobić dodatkowo bo mentalnie jest słabo.

 

23 hours ago, Messer said:

Jeżeli wybierasz psychoterapeutę to raczej faceta.

Tak też zrobiłem. Ciężko było bo terminy odległe. Nie macie pojęcia ile ci ludzie mają dzisiaj pracy do przodu... Nawet idąc prywatnie u niektórych czekać musisz kilka miesięcy a zdarza się, że nie ma nawet opcji się dostać dopóki ktoś z leczących się nie zrezygnuje. Jak się szuka kobiety to tutaj dużo łatwiej bo jest ich chyba z 10x więcej.

 

23 hours ago, Messer said:

To, o czym mówisz, to typowy brak energii i brak życia w sobie. Jeżeli ktoś mówi, że życie straciło smak, to tak naprawdę mówi, że nic go nie cieszy, na nic nie ma siły, wegetuje.

Owszem. Życie przestało mnie cieszyć już dawno. Zatraciłem sens robienia czegoś. Jestem bo jestem. Robię dalej rzeczy, chodzę do roboty itp ale ogólnie to wszystko to jest na zasadzie "coś trzeba robić bo z czegoś trzeba żyć".

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Poza tym, porno. Wybacz, zaczepiło mi się to w pamięci, że Ty opisywałeś publicznie swoje doznania z tym i opisywałeś, że jechałeś tak mocno, że już nawet nie dał rady stać, ale chciałeś z tego nadal trochę dopaminy, taka szarpanina z własnym ptakiem. To jest zachowanie kompulsywne i typowe dla osób uzależnionych, tylko nie śpisz po rowach, ale wyczerpany odchodzisz od komputera.

Tak, tak było wiele razy. To "dowalanie konia" było na zasadzie frustracji. Wkurwiony byłem, więc robiłem to znowu. Taki poziom zachowań już u mnie jest przeszłością ale porno wciąż nie jest. Teraz po prostu rzadziej.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Zauważ co pokazuje Ci psychika i jakie są objawy bycia uzależnionym od porno - strata energii i często siły fizycznej i psychicznej, napędu do życia, do smakowania życia, swego rodzaju bycie "społecznie odrzuconym", impotencja (symbolika = brak siły do życia), nieśmiałość, wycofanie z braku energii. Mi się to kojarzy ze wzorcem męskiej energii, której za bardzo nie ma (a jak jest to w formie patologicznej - typu ciągła złość (na kobiety, innych facetów - najczęściej mających sukcesy), paranoiczna defensywność etc.)

Wszystko to prawda ale obawiam się, że porno to tylko jedna składowa :/ Może to to, może to nie to. Poza tym po jakichś 17 latach napieprzania to ile mi teraz zajmie aby receptory dopaminowe wróciły do porządku dziennego? 20 lat? I nie wiadomo czy ogóle jest szansa aby wróciły do zdrowego stanu. Ja nie mam w to wiary za bardzo. Obrazy z głowy też nie znikną. No i dzisiaj mamy triggery wszędzie. Oczywiście będę próbował dalej ale nie wyczuwam abym miał odczuć jakieś potężne zmiany.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

a początkiem męskiej energii w życiu chłopca jest ojciec - więc zgaduję, że pewnie miałeś z nim chujowe relacje, a ojciec zawalił sprawę jako ojciec.

Nie wszystko wyszło jak trzeba ale ogólnie miałem z nim całkiem niezłą relację. Musiał dużo pracować ale gadaliśmy o różnych sprawach. To nie jest raczej przyczyna.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Kiedyś to obserwowałem jacy ludzie są na różnych wykopkach, redpillach, blackpillach - i mają ogrom wspólnych cech.

Wydaje mi się, że to akurat błędny wniosek. Po prostu red/blackpill skupia wielu podobnie myślących ludzi. A na wykopie w dodatku są to często "przegrywy". Nie są oni tacy "chujowi" przez porno imo, bez niego też by byli, po prostu nie ogarniają życia itp i porno to jakiś miły dodatek do całej tej chujowizny. No ale może się mylę :)

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

 A radość z życia to właściwie dopamina, którą porno wysusza i zapycha receptory i to w radykalny sposób. Stąd czujesz się jak gówno. Jak długo nadużywasz porno, to NIE MA SZANS w życiu na jakąkolwiek radość i ekspresje - czego Ci brakuje. No ni chuja, nie zrobisz tego. Cała neurochemia, testosteron, prolaktyna, wszystko wyjebane.

Tak, to już wyżej napisałem. Receptory rozwalone. Czy jest opcja, że jeszcze się naprawią? Może tak, może nie. Ile lat? Może rok, może 10.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Gdybym był na Twoim miejscu to poszedłbym do terapeuty uzależnień - jeżeli korzystasz z materiałów ode mnie to przerabiasz sam swoje problemy emocjonalne, dlatego weź kogoś w nurcie poznawczo-behawioralnym

Szczerze? Poszedłem do kogokolwiek kto jest facetem, miał termin i w miarę sensowne opinie. Może fart, może nie, ale akurat z opisu wynika, że właśnie w tym nurcie pracuje + ogarnia temat uzależnień od np. seksu.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

. Gdy ja wychodziłem ze swojego uzależnienia, to raz przeszedłem przez taką pustkę emocjonalną, że poczułem w ciele jakby wciągał mnie do niej jakiś gigantyczny odkurzacz, bardzo bolesna sprawa. Ale potrzebowałem tego, teraz jestem wolny i właśnie aż skaczę z energii, tak dojebałem plecy i aż mnie cieszy jak one tępo bolą.

Super, że tak Ci się udało. Ja jednak uważam, że niestety pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Chodzi mi o to, że jak nawet przepracujesz pewne rzeczy to wszystko jest kwestią tego do czego możesz wrócić. Chodzi mi o to, że np. masz świetne geny, dobry wygląd, pracę którą bardzo lubisz, super pieniądze z niej itd. Na czymś takim można fajnie budować zadowolenie z życia. Ja mogę przepracować różne rzeczy ale po tym i tak zostaję z jebaną przeciętnością życia. Z tego ciężko jest ulepić niewiadomo jaką radość, po prostu. Koleżanka też miała lipę, skończyła na antydepresantach i terapii. Ale ona ma mieszkanie na start, w miarę spoko związek i przyjaciół. Po kilku miesiącach nowa dziewczyna i cieszy się życiem ale ona ma czym się cieszyć. A jak ktoś ma chujozę to to często kończy się po prostu tym, że przez jakiś czas wierzy trochę bardziej w siebie ale potem wracają stare demony bo życie dalej dobija. A wiadomo, że pewnej poprzeczki się nie przeskoczy, zwłaszcza dzisiaj gdzie wymagania ogólnie życiowe (nie tylko kobiece) windują cały czas do góry (choćby świadomość, że praktycznie nie da się uniknąć kredytu na 30 lat). Z tym wszystkim po prostu ciężko mieć szansę na cieszenie się słoneczkiem, zapachem kwiatów czy dojebanymi plecami. Po prostu :/

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Przeciętny człowiek projektuje na drugą osobę wyobrażenie spełnienia i wiecznej radości, tak samo jak na jakieś zajęcia typu praca, sukces, przedmioty podobne kwestie, i z reguły to szybko się kończy i poszukiwania rozpoczynają się na nowo. Wtedy taka osoba mówi sobie, że "to nie było to" i szuka dalej. Ciężko, żeby to było to, kiedy to jest oparte na wyobrażeniach i fantazji ucieczki od problemów.

Z jednej strony niby tak jest jak mówisz, jednak ta projekcja szczęścia jakieś uzasadnienie jednak ma. Człowiek, który w poniedziałek rano idzie do pracy z myślą "O, spotkam się z fajnymi kolegami z pracy, zrobimy jakieś projekty" ma zupełnie inny humor niż drugi, który myśli "kurwa, znowu do tej jebanej roboty...". Namacalne rzeczy jak kasa, codzienna praca, możliwość uprawiania seksu itd. to bardzo ważne czynniki. A to, że szukają potem dalej... habituacja. Tak zostaliśmy stworzeni.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Ze szczerością wobec siebie i osoby do której przychodzisz, żeby facetowi wyciąganie z Ciebie prawdy nie zajmowało wiele, wiele godzin. Żebyś miał zdolność powiedzenia komuś prawdy i nie kłamał, nie zatajał faktów. Obowiązuje tych ludzi, lekarzy, ogólnie osoby pracujące z innymi, tajemnica zawodowa, która podlega pod prawo, więc możesz być spokojny.

To dla mnie żaden problem. Z łatwością mówię o swoim życiu i problemach. Zresztą większość głębokich relacji w życiu, takich bardziej przyjacielskich z kobietami/facetami miałem właśnie dlatego, że ze mną można sobie gadać dosłownie o wszystkim. A, że ja mówię dużo o swoim życiu to i inni się łatwo otwierają. Myślę, że w tej kwestii szybko wyjawię co i jak temu terapeucie. Znaczy szybko... trochę to zajmie bo jest tego dużo, ale niczego jakoś specjalnie "wyciągać" nie będzie musiał.

 

On 5/8/2022 at 7:15 PM, Messer said:

Mam nadzieję, że jakoś pomogłem, chociaż wiem, że nie o to pytałeś do końca, to jestem prawie pewien, że tego potrzebowałeś.

Na pewno pomogłeś. Zresztą ja sam do końca nie wiem o co pytałem bo na terapiach się nie znam :)

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.05.2022 o 19:15, Messer napisał:

Piję tak do tego porno, bo wiele osób uważa, że są skazani na porno bez kobiety, a tak naprawdę są skazani na kompensacje swoich problemów psychicznych POPRZEZ to

Tu wydaje mi się jest klucz, tj. czy porno jest skutkiem czy przyczyną problemu. Twierdzę iż nie zawsze jest to oczywiste. Jeżeli problem jest gdzie indziej niż porno, to przy eliminacji porno problem nie zniknie. Z fizjologicznego punktu widzenia dla organizmu to jest to samo, z tą różnicą, że przy prawdziwej kobiecie dochodzą bodźce, które trudno wytworzyć bez jej udziału (szeroko rozumiane poczucie bliskości i poczucie bycia atrakcyjnym/ważnym dla drugiej strony). Bodziec seksualny jest skojarzony z bodźcami dodatkowymi, trudno mi powiedzieć na ile one robią różnicę. 

 

Co do samej psychoterapii, mówię tylko czysto teoretycznie, więc wartość empiryczna będzie zerowa (uprzedzam), gdyż nie mam żadnych z tym doświadczeń. Psychoterapia to oddziaływanie tylko i wyłącznie na korelator i najogólniej ujmując polega na tym, że psychoterapeuta powinien pomóc zorganizować bodźce dla pacjenta, które spowodują w nim derejestrację rejestratów niepożądanych i zastąpienie ich rejestratami pożądanymi. O ile człowiek jest takim stworzeniem, że z reguły potrafi wywoływać bodźce sprowokowane (np. potrafi pomyśleć o smaku cytryny), o tyle o ile wcześniejsze rejestraty takie w nim występują. Procesy te mogą być utrudnione na skutek aktualnego stanu pamięci pacjenta (np. obiegi refleksyjne powodujące wielokrotne dochodzenie do przeświadczeń niszczących i depresyjnych) i psychoterapeuta potrafi tak zorganizować nowe bodźce (poprzez zadawanie pytań, drążenie, inne spojrzenie na sytuację, stwarzanie okazji do refleksji odmiennych od dotychczasowych, etc), że uskutecznią pożądaną zmianę korelatora. Jeżeli sam pacjent jest w stanie sobie je zorganizować, to psychoterapia wydaje się zbędnym procesem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Wielki Mistrz Zakonu said:

Tu wydaje mi się jest klucz, tj. czy porno jest skutkiem czy przyczyną problemu.

Moim zdaniem niestety skutkiem. A to oznacza, że eliminacja porno nie pomoże. Oczywiście nie mogę być tego pewny, zacząłem oglądać jak miałem z 12-14 lat, nie pamiętam za bardzo kiedy miałem już taki sensowny dostęp do netu. Już wtedy była lipa w moim życiu także porno było raczej po prostu ucieczką przed innym syfem.

 

Co do reszty postu, tego się właśnie boję, że ta psychoterapia w sumie nic mi nie da. W sensie... ja mam wrażenie, że generalnie znam swoje problemy, niby wiem co trzeba robić i takie tam... ale chuj z tego, po prostu nie idzie. Zwyczajna selekcja naturalna, jedni radzą sobie z życiem zajebiście, inni średnio a jeszcze inni chujowo. I ja lawiruję pomiędzy średnio-chujowo.

 

Szczerze? Ja tam idę po prostu dlatego, że nie mam już innego pomysłu. Przeczytałem różne książki, oglądałem różne filmy, próbowałem wdrażać różne techniki. Obcowałem też z ludźmi, którzy osiągnęli bardzo fajne sukcesy... Obserwowałem ich. I co? No i nic. Oni serio nie robią żadnych magicznych rzeczy. Zwykli ludzie. Po prostu im się udaje. Myślę, że po prostu pewnej poprzeczki niektórzy nie przeskoczą i ja jestem wśród nich. Jedni kiwną palcem i rzeczy się dzieją, inni próbują nieustannie i ciągle ściana. Świat już taki jest, że rozrzuca dary w chuj randomowo.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Tak, tak było wiele razy. To "dowalanie konia" było na zasadzie frustracji. Wkurwiony byłem, więc robiłem to znowu. Taki poziom zachowań już u mnie jest przeszłością ale porno wciąż nie jest. Teraz po prostu rzadziej.

 

 

Niestety, to uzależnienie ma to do siebie, że możesz być trzeźwy kilka miesięcy. Rzucisz na to okiem dosłownie kilka razy i mózg wraca do punktu wyjścia. I znowu czeka kilka miesięcy zjazdu, impotencji, rozwalonego nastroju. To wymaga akurat radykalnego odstawienia. Uzależnienia seksualne są cięższe do leczenia niż alkoholizm.

 

 

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Wszystko to prawda ale obawiam się, że porno to tylko jedna składowa 😕 Może to to, może to nie to. Poza tym po jakichś 17 latach napieprzania to ile mi teraz zajmie aby receptory dopaminowe wróciły do porządku dziennego? 20 lat? I nie wiadomo czy ogóle jest szansa aby wróciły do zdrowego stanu. Ja nie mam w to wiary za bardzo. Obrazy z głowy też nie znikną. No i dzisiaj mamy triggery wszędzie. Oczywiście będę próbował dalej ale nie wyczuwam abym miał odczuć jakieś potężne zmiany.

 

 

Tak, przeprażyłeś mózg, to są akurat fakty. Wiesz, przeciętna osoba wraca do względnej normalności po około 4 miesiącach. Pełna regeneracja to około 2 lat. Obrazy z mózgu nie znikną, ale po pewnym czasie pewnie się jakoś rozmyją. Z ludzi schodzi czasem nawet PTSD, więc o czym mowa.

 

 

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Super, że tak Ci się udało. Ja jednak uważam, że niestety pewnych rzeczy nie przeskoczymy. Chodzi mi o to, że jak nawet przepracujesz pewne rzeczy to wszystko jest kwestią tego do czego możesz wrócić. Chodzi mi o to, że np. masz świetne geny, dobry wygląd, pracę którą bardzo lubisz, super pieniądze z niej itd. Na czymś takim można fajnie budować zadowolenie z życia. Ja mogę przepracować różne rzeczy ale po tym i tak zostaję z jebaną przeciętnością życia. 

 

(...)
 

A jak ktoś ma chujozę to to często kończy się po prostu tym, że przez jakiś czas wierzy trochę bardziej w siebie ale potem wracają stare demony bo życie dalej dobija. A wiadomo, że pewnej poprzeczki się nie przeskoczy, zwłaszcza dzisiaj gdzie wymagania ogólnie życiowe (nie tylko kobiece) windują cały czas do góry (choćby świadomość, że praktycznie nie da się uniknąć kredytu na 30 lat). Z tym wszystkim po prostu ciężko mieć szansę na cieszenie się słoneczkiem, zapachem kwiatów czy dojebanymi plecami. Po prostu 😕

 

Z jednej strony niby tak jest jak mówisz, jednak ta projekcja szczęścia jakieś uzasadnienie jednak ma. Człowiek, który w poniedziałek rano idzie do pracy z myślą "O, spotkam się z fajnymi kolegami z pracy, zrobimy jakieś projekty" ma zupełnie inny humor niż drugi, który myśli "kurwa, znowu do tej jebanej roboty...". Namacalne rzeczy jak kasa, codzienna praca, możliwość uprawiania seksu itd. to bardzo ważne czynniki. A to, że szukają potem dalej... habituacja. Tak zostaliśmy stworzeni.

 

 

Wybacz, po prostu mówię za bardzo ze SWOJEJ perspektywy i zapominam o czyjejś. Ja cały czas mówię o PRZEKRACZANIU ograniczeń, wchodzeniu w nie i rozwalaniu, Ty się skupiasz (jeszcze) na byciu w ograniczeniach - chociaż to, co uważasz teraz za wybawienie na wyższym poziomie jest przeszkodą, mam nadzieję, że to wiesz. Po prostu im niżej ktoś się znalazł w rozwoju, doświadczając tym niższych emocji, tym więcej potrzebuje wręcz wszystkiego co daje haj. Ja tym zajmowałem się całe życie i mi tak zostało - od sportu, przez własną psychikę, pozostając szczęśliwy nawet jakbym nie miał kobiety pół roku. Dosłownie, jestem na tym poziomie, w sumie jest mi to lekko obojętne. Jestem w stanie zamknąć się w piwnicy i wychodzić po podstawowe potrzeby na świat zewnętrzny na kilka miesięcy i starałbym się nie narzekać, ale w międzyczasie robiłbym dla siebie rzeczy istotne. Moglibyśmy się prześcigać kto miał bardziej chujowo, ale raczej nie będę tego robił. Powiem Ci tak - postawiłem w życiu wszystko na jedną, biznesową kartę, olałem drogę "jak każdy" - etat, rodzinka, dzieci. Wiesz jak jest z biznesem, może upaść w kilka dni albo nawet nie wypalić. Miałem mocne momenty załamki, ale teraz się z nich śmieję jak emocjonalnie dojrzałem. Ominęło mnie prawie wszystko, co mieli inni ludzie, szczególnie w czasie nastoletnim - związki, imprezy. I wiesz co? Jestem od nich szczęśliwszy i to naprawdę znacząco. Gdybym nagle stracił wszystko, to zabrałbym dupę w kroki i znalazł się w raichu odrabiać hajs. Byłoby to dla mnie sprawą drugorzędną, że tam jestem. Ja nie operuję na pojęciach społecznych tego typu, że to jest "utrata twarzy". 

 

Czytałem kiedyś (realną) historię bardzo uduchowionego człowieka, który będąc dolarowym milionerem oddał wszystko swojej bliskiej osobie, a samemu znalazł się z kilkoma dolarami w portfelu. Facet był warty ciężkie miliony, będąc legendą w swoim fachu, miał posiadłości w Stanach i samochody, wszystko to oddał BEZ ŻADNEGO ŻALU. Zdecydował, że będzie pracował jako "pan nikt", zarabiając grosze na podstawowe przetrwanie, bo nie wiedział co ma dalej zrobić z życiem. Wyobraź sobie mieć absolutnie wszystko i to oddać, nie wiem czy miał nawet dach nad głową. Dajesz wiarę? Oddał wszystko, z karierą włącznie, bo już się z tego wypalił - nawet z posiadania.

 

To o czym mówisz to kwestia wolności wewnętrznej, której wiele osób nie ma bo MUSI KONTROLOWAĆ RZECZYWISTOŚĆ. Ego napina się, żeby kontrolować każdą następną mikrosekundę doświadczenia, żeby przetrwać. Tak ten twór działa. Pewnie już czytałeś, że ego to jest filtr, który nakłada interpretację na dane doświadczenie w szybkości 1/10 000 sekundy. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz to przeczytałem i DOŚWIADCZYŁEM, że ta wolna przestrzeń jest swego rodzaju wolnością od interpretacji czegokolwiek, było mocnym szokiem. Tak jakbym nagle przestał być oszukiwany całe życie. Nagle nie przychodziły żadne emocje i różne życiowe opinie, a po prostu coś było, bez żadnego określenia. Takie małe życiowe oświecenie.

 

Mówisz teraz o wolności wewnętrznej, myląc ją z kontrolą zewnętrzną - wzrost, hajs, szczęka - ile można. To jest słabość, a słabość załamuje się pod własnym oporem, chyba że jest rozpaczliwie podtrzymywana, czego teraz doświadczasz (załamywania). Nie będę Ci rzucał truizmami typu "bogaci też popełniają samobójstwa". Sam to wiesz. Mózg robi Cię w chuja, rozpaczliwie wołając o przetrwanie, które i tak ma pewne.

 

Życzę Ci po prostu tego, żebyś doświadczył kiedyś tej wewnętrznej wolności bez powodu. Tej radości z życia, tej energii przepływającej przez ciało MIMO TEGO, że masz kredyt, MIMO TEGO, że ktoś się źle spojrzał, MIMO TEGO, że nie masz 190cm wzrostu i kwadratowego ryja.

 

Miałem wrażenie, że już to rozumiesz, bo czytałeś Doktora. Zapomniałem, że ja medytuję kilka lat codziennie i dla mnie kwestie ciała są trochę drugorzędne, bo ego poszło w odstawkę i wyrwałem mu kierownicę z rąk - teraz właściwie jestem pewien, że nie rozjebie mnie dodając gazu na widok pobliskiego drzewa :) a co czeka jakieś >90% ludzi.

 

Uwalniaj codziennie, do oporu. Kiedyś wyjdziesz z tego marazmu, percepcja zacznie się dziwnie "sama" zmieniać, reakcje emocjonalne osłabną, aż w końcu nawet będąc w chujowej sytuacji możesz mieć wręcz psychodeliczne doświadczenie patrząc na wschodzące/ zachodzące Słońce. Wybacz dziwny, nawet lekko sekciarski ton, ale czuję się tak dobrze w życiu jak nigdy, może wszedłem na skali Doktora na 500, ale jest po prostu najlepiej w życiu jak miałem, nawet mimo tego, że czeka mnie tyle roboty przed sobą - to jakoś mnie ona cieszy, bo jestem odpowiedzialny za ogromną ilość ludzi tym, co teraz robię. Nawet nie myślę o finansach, też mi latają koło ptaka. Kiedyś nie ogarniałem tego co to znaczy jak przeczytałem, że gdyby roślina czy zwierzę miałoby myśli, to uznałoby je za głupie i bez sensu - te formy życia po prostu cieszą się tym, że są, a człowiek w tej kulturze nie potrafi. Teraz to jest łatwe, ale jak cudnie było walczyć o sposób doświadczania świata, to szok, najlepsza decyzja w życiu.

 

Słońce zawsze świeci, rozgoń chmury, które masz w sobie zakodowane jako formę porażki sterującą z nieświadomości świadomością i doświadczasz jako subiektywną rzeczywistość. ;) Codziennie po 15-20 minut, do oporu. A jak kiedyś ten post przeczytasz, to będziesz się z siebie śmiał. :D 

  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Terapia uzależnień, poszukaj mitingu. Nie ma zbyt wielu specjalistów, a chyba najgorsze co mógłbyś zrobić to trafić w miejsce gdzie będą cię źle leczyć. Tam pójdziesz i ci powiedzą anonimowe. Z tego co wiem nie trzeba nic mówić jeśli nie chcesz, na mitingu otwartym oczywiście. Jeśli jak piszesz nie masz nic do stracenia to warto urlop wziąć i jechać na drugi koniec Polski. Nie w sensie jechać daleko od domu, tylko w wartościowe miejsce! Wstyd pewnie straszny, ale jak dla mnie, gdybym miał porównywać do alkoholizmu to jesteś na etapie picia denaturatu i salicylu. 

 

2. Co do samej terapii to są różne nurty. Poczytaj o każdym i wybierz taki, który myślisz że trafi do ciebie. Chociaż moim zdaniem najpierw uzależnienie. Ja trafiłem do gościa, który pracuje z osobami z dokładnie z moim schorzeniem. Zjadł zęby na tym jak to wpływa na powstanie różnych deficytów. Co więcej kiedy ma pacjentów z podobnym problemem, może też doradzić gdzie np. sprzęt rehabilitacyjny, bo też miałem problem z dostaniem w Polsce. Więc terapeuta musi być skrojony pod ciebie. Oczywiście możesz przeczytać jeszcze kto jest u ciebie w mieście na "znanylekarz", ale moim zdaniem miting i pogadanie z innym uzależnionym (w terapii!) to pierwszy krok. 

Edytowane przez Piter_1982
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z kolei ja powiem, że jak terapia to tylko z mężczyzną, ale miej na uwadze to, że ja akurat trafiłem na zdegenerowaną terapeutkę o zerowych zasadach moralnych i etycznych więc mogę mieć zakrzywiony obraz. Niemniej jednak to też doświadczenie, ja zasadniczo dopiero odżyłem kiedy zerwałem kontakt z tą babą, sama terapia dawała mi więcej złego niż dobrego, ale to historia którą nieco poruszyłem w innym temacie.

 

Co do doświadczeń z psychiatrą bo i takowe miałem 😂 i braniem leków, to powiem Tobie, że oni podchodzą tak jak 95% współczesnych lekarzy, czyli:

 

objaw>>>>>tabletka

 

a co za tym idzie, nie skupiają się zazwyczaj na źródle problemu tylko leczą objaw, czyli leczenie jest gówno warte. Możesz wlecieć na leki jeżeli już nie dajesz sobie rady z objawami w celu ich uśmierzenia, a nie wyleczenia, ale to tylko moje zdanie bazując na własnych doświadczeniach. 

 

Mało który lekarz, faktycznie pochyli się nad tematem i podejdzie holistycznie, a nie objawowo, a przerobiłem tych lekarzy trochę przez ostatnie półtora roku, i w zasadzie żaden z nich nie postawił dobrej diagnozy, ani nie wpadł na pomysł, że przyczyną może być w sumie dość popularna choroba zakaźna, a nie nerwica. Wpadła na to znajoma studentka medycyny, po 10 min od zobaczenia kompletu moich badań i zrobieniu wywiadu.

 

W moim przypadku psychiatra stwierdził po objawach, że jest to nerwica, bo na to wskazywały objawy, a w rzeczywistości było to zupełnie coś innego. 

Bo zapomniał sobie zapewne xD, że objawy nerwicowe może dawać szereg innych przypadłości, np. niektóre choroby zakaźne, pasożyty czy np. glista ludzka. Nie zlecając żadnych badań stwierdził z góry, że mam nerwicę. Dodatkowo co mogę powiedzieć to to, że trzykrotnie w ciągu tego czasu byłem wysyłany na oddział psychiatryczny w celu leczenia nerwicy. Magicznie zniknęła po leczeniu antybiotykiem na wspomnianą chorobę. 

 

Oczywiście w objawach leki mi pomogły bo akcje miałem tak silne, że nie mogłem sobie poradzić z tym, ale sama diagnoza byłą błędna. 

 

I tak psychiatra może leczyć przez lata na chorobę na którą nie chorujesz. Także weź też pod uwagę to. Każdy przypadek jest inny. 

 

Osobiście zwrócił bym szczególną uwagę w procesie szukania terapeuty na zachowanie tegoż i na postawę zawodową na polu etyczno-moralnym. 

 

@Messer jestem ciekaw metod tego doktora i o czym traktuje, możesz coś więcej podrzucić? Może być priv. 

 

P.S. To, że do stracenia nie masz nic to nieprawda, psychoterapeuci koszą ostro za godz. a wybór nie właściwego to stracony przede wszystkim czas, nie ta godz. tylko lata, bo zazwyczaj każdy terapeuta Ci powie, że nadajesz się do terapii przez lata, ale też pieniądze które na drzewach nie rosną. Mnie to kosztowało dwa lata i kilkanaście k PLN w błoto, poprzez brak etyki zawodowej i moralności nawet nie jako terapeuty, ale zwykłego człowieka. Zanim się oderwałem od tej baby, swoje musiałem odchorować, a i siły wewnętrznej do tego potrzeba bardzo dużo. Dziś bym pewnie to zrobił szybciej i łatwiej, ale wtedy w kryzysie człowiek jest 100x bardziej podatny na różne wpływy i manipulacje. Także do stracenia masz więcej niż Ci się wydaje kolego. 

 

Powodzenia :) 

 

Edit: Moja terapia nie była terapią uzależnienia. 

Edytowane przez Jorgen Svensson
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, NoHope napisał:

Tak z ciekawości jak do tego doszedłeś?

 

Przypadkiem 🤣

 

Znajoma studentka medycyny akurat też chorowała na tą chorobę i miała, bardzo podobny pakiet objawów o czym wgl nie wiedziałem. Powiedziała jakie badania zrobić, zrobiłem i się potwierdziło to co podejrzewała.  

 

Akurat wtedy od słowa do słowa to wyszło, bo nie miałem z nią kontaktu przez kilka msc i skontaktowała się ze mną w zupełnie innej sprawie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, NoHope napisał:

Dobrze, że na to wpadłeś i w tak prosty sposób wyleczyłeś nerwicę. Historia jednak naprawdę niezwykła. A możesz napisać co to za choroba bo bym sobie poczytał o niej? 😛

 

 

Leczone było źródło nie objaw, lol. Rozróżnij trochę, a nie śmieszkuj. 

 

Poczytaj o boreliozie, a szczególnie o jej postaci neuro. Ludzie latami się leczą u psychiatry bez sprawdzenia czy aby nie są czasem chorzy. 

 

Także to nie magia tylko uderzenie tam gdzie trzeba.

 

Sama nerwica to objawy za którą siedzą mechanizmy. Postudiuj trochę zaburzeni . pl 

 

Nerwica sama w sobie może być chorobą, ale może być też skutkiem innej, chyba wypadało by wykluczyć inne zanim zacznie się komuś dawać xanax? Lub długoterminowo leki przeciwlękowe?

 

Ogarnięty lekarz, zawsze wykluczy inne źródła zanim zacznie faszerować klienta mózgojebami, a przynajmniej powinien. W praktyce wygląda to różnie. 

 

Edit: Dawny znajomy z pracy, też miał podobne jazdy i okazało się, że miał pasożyta, więc źródła nerwicy mogą być różne i w nie trzeba uderzać, a nie bezmyślnie walić benzo. 

 

Edytowane przez Jorgen Svensson
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Jorgen Svensson napisał:

Leczone było źródło nie objaw, lol. Rozróżnij trochę, a nie śmieszkuj. 

Nie śmieszkuje z ciebie kolego tylko z absurdu tej sytuacji. Bo się nałaziłeś po "specjalistach" jakieś gównoleki ci przepisywali a to po prostu problem zdrowotny. Przykra sprawa, ale dobrze, że skończyło się happy endem. Kiedyś czytałem o sytuacji gdy kolesiowi się zmieniła osobowość, stał się agresywny, miał problemy z samokontrolą a później łaził po "specjalistach" i to go wyleczyli, że umarł na guza mózgu.

 

Czytałem też, że istnieje związek między padaczką a depresją, ludzie mają czasami padaczki "bezobjawowe" które upierdalają im mózg.

 

Gdyby psychiatrzy byli poważnymi ludźmi to pierwsze co to skierowanie na testosteron, tarczycę i usg mózgu. I mówię to bez cienia ironii.

Edytowane przez NoHope
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta sytuacja to jest na pozór absurdalna, bo kto nie przeszedł jakichś lęków czy ataków paniki, to nie zrozumie. Ja byłem tak zdesperowany, że zjadłbym gówno jakby ktoś powiedział, że pomoże. Wtedy odbijałem się od jednego do drugiego i każdy na oddział psychiatryczny mnie wysyłał.

 

Ogólnie diagnostyka woła o pomstę do nieba. 

 

A w przypadku akurat boreliozy, to znaleźć fachowca w tym chaosie jaki panuje wokół leczenia i diagnostyki tej choroby który zna temat i potrafi wyciągnąć z gówna, to prawdziwa sztuka. 

 

Co najlepsze lubi wracać i o mnie też do końca nie zapomniała. 

 

Zdrowia! 

 

Trochę zboczyliśmy z tematu. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Jorgen Svensson napisał:

Trochę zboczyliśmy z tematu. 

Tak, ale temat mega ciekawy. O fuck.

 

Cytat

Stadium przewlekłe pojawia się po miesiącach lub latach od ugryzienia kleszcza. W tym okresie występuje zapalenie mózgu i rdzenia kręgowego z niedowładem kurczowym, trudnościami w chodzeniu oraz zaburzeniami funkcji zwieraczy.

Dodatkowo mogą mieć miejsce: psychozy organiczne oraz jadłowstręt psychiczny (anoreksja), zaburzenia pola widzenia, zaburzenia świadomości o cechach majaczenia lub otępienia, drgawki. Tego typu objawy pojawiają się u około 0,5 procenta pacjentów.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NoHope to tylko cześć objawów, jest ich taka ilość, że praktycznie można pomylić to z wieloma chorobami nie tylko nerwicą. Od stawowych przez psychiczne, kardiologiczne, neurologiczne i chuj wie jeszcze jakie. Zdarzają się nawet omdlenia, zaburzenia widzenia, psychozy, lęki, zachowania agresywno-kompulsywne, depresje, skurcze mięśni, mrowienia od chuja tego jest. 

 

Są osoby które były przez kilka lat leczone na stwardnieje rozsiane, a po kilku latach leczenia wychodzi, że to borelioza. Jest często mylona z SR, ale nie tylko. 

 

Jak chcesz więcej poczytać w jakiej desperacji czasem ludzie są to poszukaj grup FB dot. tej choroby. Dobra tyle off topu. 😅

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już więcej "plusów" więc napisze komentarz.

Dziękuję koledze @self-aware za poruszenie tematu, czułem się trochę jakbym czytał o sobie - a sam pewnie nie miałbym odwagi założyć takiego topiku.

Dziękuję @Messer za rzeczowe odpowiedzi.

 

Cieszę się, że to forum istnieje i poruszane są takie problemy, dużo mi pomagacie (i nie chodzi tylko o ten temat).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Zbychu napisał:

jaka technika i jaki doktor?

Technika uwalniania David. R. R. Havkins. 

Tak bym strzelał, że to to. 

 

Dzisiaj od wielu wielu lat pozwoliłem sam sobie na odczuwanie emocji. Po prostu. Bez oceniania. Czyste czucie. Wybuchłem płaczem przez ponad godzinę, skrywanym przez lata (wcześniej zawsze wstrzymywałem). Oczyszczające uczucie. Ale wiem, że to dopiero początek. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.05.2022 o 17:58, self-aware napisał:

Jak się przygotować do pierwszej wizyty? Jak ocenić, że mój terapeuta jest dobry? Czego oczekiwać?

Z mojej perspektywy:

 

Nie musisz się kompletnie przygotowywać, bo tu nie chodzi o to co myślisz lub sobie wyobrażasz ale jak czujesz taką potrzebę to się przygotuj - to niczego nie zmieni.

 

Po pierwszej wizycie bym niczego nie przesądzał, po kilku kolejnych możesz się pokusić o analizę stanu wewnętrznego - opór, wkurw, smutek itp. czyli dość silne i nieprzyjemne emocje to raczej dobry znak podobnie jak ból przy masażu leczniczym.

 

Możesz sobie oczekiwać czego tylko chcesz to w jakim kierunku pójdzie terapia nie jesteś w stanie przewidzieć.

 

Polecam dużo cierpliwości i wyrozumiałości dla siebie bo to Ty jesteś odpowiedzialny za siebie i atmosferę w której to robisz.

 

Tak ogólnie bym Ci doradził abyś spróbował mieć nastawienie, że idziesz tam z tym co widzisz jako dyskomfort a nie przeciwko czemuś - to subtelna różnica ale dość istotna - jesteś przejawem życia taki jaki jesteś a walka z tym rodzi kolejne piętro napięcia (coś jak spirala).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 hours ago, Messer said:

Rzucisz na to okiem dosłownie kilka razy i mózg wraca do punktu wyjścia.

Dlatego problemem największym jest to, że porno jest wszędzie.

 

20 hours ago, Messer said:

pozostając szczęśliwy nawet jakbym nie miał kobiety pół roku.

To brzmi akurat dziwnie bo pół roku to dla mnie akurat jakaś totalnie lajtowa sprawa. Nie miałem wieeeeele lat xd

 

20 hours ago, Messer said:

Moglibyśmy się prześcigać kto miał bardziej chujowo, ale raczej nie będę tego robił.

To nie ma akurat sensu bo po pierwsze byłaby to trochę dziecinada na zasadzie mierzenia fiutów, po drugie ja nie mogę napisać wszystkiego (Ty być może też nie). Poza tym nic mi nie da to, że ktoś tam też miał lipę.

 

20 hours ago, Messer said:

Gdybym nagle stracił wszystko, to zabrałbym dupę w kroki i znalazł się w raichu odrabiać hajs.

Rzecz w tym, że ja też poszedłem drogą kariery i olałem resztę. Nie wyszedłem na tym najlepiej bo okazało się po drodze, że nie jestem ani przedsiębiorczy ani specjalnie utalentowany i zajawiony jakimś tematem.

 

21 hours ago, Messer said:

Czytałem kiedyś (realną) historię bardzo uduchowionego człowieka, który będąc dolarowym milionerem oddał wszystko swojej bliskiej osobie, a samemu znalazł się z kilkoma dolarami w portfelu. Facet był warty ciężkie miliony, będąc legendą w swoim fachu, miał posiadłości w Stanach i samochody, wszystko to oddał BEZ ŻADNEGO ŻALU. Zdecydował, że będzie pracował jako "pan nikt", zarabiając grosze na podstawowe przetrwanie, bo nie wiedział co ma dalej zrobić z życiem. Wyobraź sobie mieć absolutnie wszystko i to oddać, nie wiem czy miał nawet dach nad głową. Dajesz wiarę? Oddał wszystko, z karierą włącznie, bo już się z tego wypalił - nawet z posiadania.

Jestem w stanie sobie to wszystko wyobrazić. Szczerze? Uważam, że gość zjebał sobie życie bo poszedł tylko w robienie kasy. I dlatego się wypalił. To tak jak te biografie sławnych ludzi, którzy próbowali do skutku i np. w wieku 60 lat w końcu im się udało i założyli taką firmę, która zmieniła jakiś obszar na świecie. Dla wielu ludzi ogromny sukces... dla mnie porażka i stracone życie.

 

21 hours ago, Messer said:

Życzę Ci po prostu tego, żebyś doświadczył kiedyś tej wewnętrznej wolności bez powodu. Tej radości z życia, tej energii przepływającej przez ciało MIMO TEGO, że masz kredyt, MIMO TEGO, że ktoś się źle spojrzał, MIMO TEGO, że nie masz 190cm wzrostu i kwadratowego ryja.

Też bym chciał tego doświadczyć. Nie wiem jednak czy to jest możliwe dla każdego :) Nawet stosując wszelkie metody. Może dla ludzi starych, którzy mają już generalnie wyjebane. I chuj ze wzrostem i kwadratowym ryjem, to już tam akurat jako-tako akceptuję. Ale braku poczucia bezpieczeństwa, braku bliskich znajomych, braku poczucia sensu życia i kierunku, braku poczucia sensu w pracy itd... nie potrafię uwierzyć, że bez tego można cieszyć się życiem. Można nie mieć nic ale czuć, że to wszystko ma sens. Wtedy się chce i można próbować działać. Ja tego sensu za bardzo nie dostrzegam. Mam wrażenie, że przy obecnym poczuciu bezsensowności, gdybym poczuł teraz błogość zamiast złych emocji to po prostu leżałbym aż bym zdechł z głodu.

 

21 hours ago, Messer said:

Miałem wrażenie, że już to rozumiesz, bo czytałeś Doktora. Zapomniałem, że ja medytuję kilka lat codziennie i dla mnie kwestie ciała są trochę drugorzędne, bo ego poszło w odstawkę i wyrwałem mu kierownicę z rąk - teraz właściwie jestem pewien, że nie rozjebie mnie dodając gazu na widok pobliskiego drzewa :) a co czeka jakieś >90% ludzi.

Problem z wszelkimi książkami jest taki, że przeczytanie czegoś... to tylko przeczytanie. Uwalniam, tak jak pisałem. Natomiast poczucie szczęścia czy sensu to coś co jest albo go nie ma. Ja sobie tego nie włączę.

 

Ponadto wciąż uważam, że łatwiej jest mieć w dupie ciało gdy ma się dobre geny :) Np. moja znajoma siedzi w słabej pracy pod kątem kasy ale całkiem rozwojowej jeśli chodzi o charakter czy pewne skille, którą w dodatku lubi. I tak od dawna. Spytałem jej kiedyś dlaczego nie chce zmienić roboty. Powiedziała mi, że ona ma pieniądze w dupie bo ma tak dobry start, że nie musi się tym martwić, mogłaby nawet nie pracować. Dlatego robi to bo po prostu lubi ludzi, rozwój, firmę. Wygląda na osobę bardzo szczęśliwą.

 

Weź np. @mac. On ma wyjebane trochę w kasę i wszystko. Gość znalazł sens życia w robocie, którą uwielbia i nie zastanawia się, po prostu cieszy się życiem. Ty też masz pracę, którą uwielbiasz. Kiedyś napisałeś (mniej więcej bo nie pamiętam cytatu), że tak bardzo, że czasem czujesz się źle jak jej nie wykonujesz. Pisałeś też z kolei, że próbowałeś IT i byś w tej robocie dosłownie zdechł. Wydaje mi się, że poczucie sensu z tego co robisz baaaardzo mocno wpływa na Twoje efekty medytacyjne :) Myślę, że może być tak, że nie doceniasz nawet jak bardzo.

 

21 hours ago, Messer said:

Uwalniaj codziennie, do oporu. Kiedyś wyjdziesz z tego marazmu, percepcja zacznie się dziwnie "sama" zmieniać, reakcje emocjonalne osłabną, aż w końcu nawet będąc w chujowej sytuacji możesz mieć wręcz psychodeliczne doświadczenie patrząc na wschodzące/ zachodzące Słońce. Wybacz dziwny, nawet lekko sekciarski ton, ale czuję się tak dobrze w życiu jak nigdy, może wszedłem na skali Doktora na 500, ale jest po prostu najlepiej w życiu jak miałem, nawet mimo tego, że czeka mnie tyle roboty przed sobą - to jakoś mnie ona cieszy, bo jestem odpowiedzialny za ogromną ilość ludzi tym, co teraz robię. Nawet nie myślę o finansach, też mi latają koło ptaka. Kiedyś nie ogarniałem tego co to znaczy jak przeczytałem, że gdyby roślina czy zwierzę miałoby myśli, to uznałoby je za głupie i bez sensu - te formy życia po prostu cieszą się tym, że są, a człowiek w tej kulturze nie potrafi. Teraz to jest łatwe, ale jak cudnie było walczyć o sposób doświadczania świata, to szok, najlepsza decyzja w życiu.

 

Słońce zawsze świeci, rozgoń chmury, które masz w sobie zakodowane jako formę porażki sterującą z nieświadomości świadomością i doświadczasz jako subiektywną rzeczywistość. ;) Codziennie po 15-20 minut, do oporu. A jak kiedyś ten post przeczytasz, to będziesz się z siebie śmiał. :D 

Uwalniać będę, to już mój nawyk o poranku. Jednak w tak cudowne efekty niestety nie potrafię uwierzyć.

 

 

21 hours ago, Piter_1982 said:

Jeśli jak piszesz nie masz nic do stracenia to warto urlop wziąć i jechać na drugi koniec Polski.

Niestety nie mam na to teraz pieniędzy ani możliwości.

 

21 hours ago, Piter_1982 said:

Wstyd pewnie straszny, ale jak dla mnie, gdybym miał porównywać do alkoholizmu to jesteś na etapie picia denaturatu i salicylu. 

Pewnie tak. Zaszedłem w porno do najciemniejszych zakamarków chociaż od jakiegoś czasu jakichś hardcorów nie widziałem. Nawet nie potrzebuję aż tak, mój mózg przesyła mi już mnóstwo obrazów. Jak tylko zaczynam sobie coś wyobrażać to ciężko przestać.

 

21 hours ago, Piter_1982 said:

Oczywiście możesz przeczytać jeszcze kto jest u ciebie w mieście na "znanylekarz", ale moim zdaniem miting i pogadanie z innym uzależnionym (w terapii!) to pierwszy krok. 

Wizytę już am umówioną więc pójdę, ale będę miał z tyłu głowy taki meeting.

20 hours ago, Jorgen Svensson said:

P.S. To, że do stracenia nie masz nic to nieprawda, psychoterapeuci koszą ostro za godz. a wybór nie właściwego to stracony przede wszystkim czas, nie ta godz. tylko lata, bo zazwyczaj każdy terapeuta Ci powie, że nadajesz się do terapii przez lata, ale też pieniądze które na drzewach nie rosną. Mnie to kosztowało dwa lata i kilkanaście k PLN w błoto, poprzez brak etyki zawodowej i moralności nawet nie jako terapeuty, ale zwykłego człowieka. Zanim się oderwałem od tej baby, swoje musiałem odchorować, a i siły wewnętrznej do tego potrzeba bardzo dużo. Dziś bym pewnie to zrobił szybciej i łatwiej, ale wtedy w kryzysie człowiek jest 100x bardziej podatny na różne wpływy i manipulacje. Także do stracenia masz więcej niż Ci się wydaje kolego. 

Tak, o tym wiem. Mówiąc, że nie mam nic od stracenia miałem na myśli, że i tak nie mam już pomysłu jak ruszyć swoje życie dalej. Próbowałem i chuj z tego. Rady z forum też specjalnie nie pomogły. Co mam zrobić? No idę tam... Jak to nie pomoże no to chuj, najwyżej nic nie pomoże. Natomiast spróbować nie zaszkodzi.

20 hours ago, Jorgen Svensson said:

Poczytaj o boreliozie, a szczególnie o jej postaci neuro. Ludzie latami się leczą u psychiatry bez sprawdzenia czy aby nie są czasem chorzy. 

Ciekawe, że też napisała do mnie rezewatka prywatną wiadomość abym zbadał się właśnie na tą boreliozę. Ja co prawda nie sądzę abym miał to po przeczytaniu objawów ale krew sobie zbadam.

4 hours ago, icman said:

Tak ogólnie bym Ci doradził abyś spróbował mieć nastawienie, że idziesz tam z tym co widzisz jako dyskomfort a nie przeciwko czemuś - to subtelna różnica ale dość istotna - jesteś przejawem życia taki jaki jesteś a walka z tym rodzi kolejne piętro napięcia (coś jak spirala).

Przekminię sobie to zdanie.

 

MAsz rację, że nie mogę oczekiwać jakiejś określonej drogi tej terapii i nie mam pojęcia co tam będzie. Niemniej jednak jakoś chcę się przygotować, choćby mentalnie.

4 hours ago, bernevek said:

@self-aware

KAŻDY psychoterapeuta na życzenie klienta ma okazać certyfikat psychoterapeuty. Jest dużo szarlatanów bo kursach (tak jak w fitnessie). 

Nie no, chyba w aż taką lipę nie wpadłem. Gość ma napisane, że skończył psychologię. Do tego jakiś kurs terapii skoncentrowanej TSR. Jest członkiem jakiegoś towarzystwa terapii poznawczej i behawioralnej. Ponadto jest pod stałą superwizją i jest też nauczycielem akademickim.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.