Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

  • 1 miesiąc temu...
  • 1 miesiąc temu...
On 9/9/2023 at 7:41 PM, meghan said:

Jutro planujemy walnąć ognisko - na rzecz kiełby.

To ja tak na marginesie małą przestrogę wrzucę dla miłośników kombinacji "kiełbasa i grill" (sam uwielbiam). Zwykle takie gotowe wyroby wędliniarskie są potraktowane peklosolą zawierającą azotany a te pod wpływem wysokiej temperatury zamieniają się chętnie w mutagenne nitrozoaminy. 

 

Tak że jeśli kiełbaska to albo własnego wyrobu wyłącznie z dodatkiem soli kamiennej, niejodowanej albo też da się znaleźć gotową surową białą z bardzo dobrym składem i bez peklosoli (nawet w Biedrze widuję). 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@H jakiś czas temu znalazła nieopodal, sklepik z "prawdziwą" wołowiną. Produkty ponoć z lokalnie hodowanych w WLKP ras mięsnych. Rzecz jasna postanowiliśmy spróbować, mimo wszystko odrobinę sceptycznie podchodząc do tematu smaku. Moje doświadczenia z ogólnodostępnymi, marketowymi stekami czy mielonkami na burgery raczej zniechęcały do wprowadzenia wołowiny do kuchni. Nigdy nie wychodziło mi to, co zamierzałem osiągnąć finalnie na talerzu, mając jakieś wyobrażenie z kanałów kulinarnych.

Już nawet uznałem, że ja i wołowina w kuchni się kompletnie nie rozumiemy. Albo gulasz lekko gumowaty, albo steki jakieś kauczukowe mimo poprawnego wysmażenia i temperatur a nawet tatara gdzieś w końcówce czuć było... mlekiem. Ale jako że akurat uwielbiam, mimo wszystko takiego z rzadka łykałem.

 

W końcu jak przystało na bezmięsny piątek, podjechaliśmy do sklepiku z myślą o obiadowych burgerach. O, zamknięte! Jednak obok drzwi przycisk z napisem zachęcającym żeby dzwonić. Po chwili od dwukrotnego wciśnięcia dzwonka, gdzieś obok willi na parterze w której mieścił się ów geszefcik, wychodzi pani i z uśmiechem zachęca żeby chwilę poczekać i ona zaraz otworzy. Czyżby pasjonatka prowadząca dorywczo, przy mężu taki niszowy biznesik? Oj, lubię pasjonatów, nawet ich wolę. 

 

Sklepik nieduży, wyposażony i zatowarowany na pozór dość skromnie, jednak niczego z wołowiny właściwie nie brakowało. W lodówko-dojrzewalniach - antrykoty, tomahawki, t-bone'y, mieszanki gulaszowe etc. W zasadzie wszystko, czego mógłby chcieć amator wołowiny - było. Nawet ładne kawałki sezonowanej ligawy na tatara. Nosz kurrrrcze, nie rozumiem dlaczego, ale nigdy mnie nie zawiało do takiego asortymentu?

Wagyu to oczywiście nie było, ale optycznie re-we-la-cja, jak na serwujący nam powszechnie badziewie, rynek marketowy. Ładne, marmurkowe przerosty tłuszczyku, mięso pięknie stlenione sezonowaniem w lodówko-dojrzewalniach, wyświetlających na bieżąco temperaturę i wilgotność. Właścicielka o sporej wiedzy na temat oferowanych produktów, odpowiadała z niemal entuzjazmem na moje najgłupsze nawet pytania (typu - czy robiła tatara z tego antrykotu :D). Rasy krów z których pochodzi mięso też wymieniła, ale podniecony jak mały chłopiec w sklepie z "resorakami", żadnej nie zapamiętałem. 

 

Skończyło się na odrobinę nieufnym, jednak ze sporymi oczekiwaniami, nabyciu testowej porcji wołowiny na burgery. W chacie odpaliłem patelnię żeliwną (bierzcie poprawkę, że teflon się kompletnie do tego nie nadaje!), dla siebie usmażyłem smasha a dla @H klasyka i po prostu... zepsuliśmy się kulinarnie. Czegoś tak pysznego i nieoczywistego po prostu jeszcze nie jedliśmy. @H to rozumiem, bo młoda dupa, ale że ja sam nigdy jakoś nie poszedłem w kierunku choćby spróbowania??? Jakoś chyba tak po prostu wołowina smakowała mi tak jak zawsze i chyba w duchu się podśmiewałem, że może być taka przepaść pomiędzy wołowiną a "wołowiną". Tą z ledwie już zipiących krów mlecznych, których "ostatnia posługa" miała lądować na talerzach a tych hodowanych u nas głównie na export ras mięsnych. Więc zanim Wam życie minie, spróbujcie koniecznie! To jest inna bajka, po której nie masz zamiaru wracać do (marketowej) rzeczywistości. 

No dla nas to było niemal odkrycie.

 

ps. Taka ciekawostka - w jednej z lodówek były próżniowo popakowane paczki z mięsem wyglądającym idealnie na burgery. Zapytałem więc o nie sprzedawczynię, ta jednak orientując się po krótkiej rozmowie, mniej więcej w naszych preferencjach, odparła, że te to nieee, żeby nie brać, bo to mięso to "dwójka" i biorą je restauracje, żeby robić burgery. No tak...

 

pps. Dorzucam fajne kompendium dla burgeromaniaków.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Mięso ma znaczenie.

Wczoraj na obiad zrobiłam kotlety z karkówki. 

Poezja! Ciasto nieżyłowate, miło kruche, soczyste. 

 

Mięso kupione w Dino, prosto z dostawy.

Nie kupujemy w marketach mięsa, ale dla Dino czasem warto zrobić wyjątek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext sądząc po awatarze to  z wołowina bardziej powinno być Ci po drodze 🙂 A tak serio to gulasz wołowy sól dopiero na końcu bo mięso będzie gumowe (ale może to wiesz i po prostu stara sztuka Ci sie trafila). Ja dojrzewające i mocno marmurkowe steki robię z grilla koniecznie weglowego- z gazowego to nie to. Potem masło na gorący stek pieprz sól (tej tylko kamiennej do kiszenie uzywam) i to jest to.

1 godzinę temu, meghan napisał(a):

Mięso ma znaczenie

Chodziło Ci o mięso w ogóle czy pochodzenie? Ja staram się sklepowego nie jeść w ogóle. To wszystko jest przemyslowka i maksymalizacja zysku (antybiotyki, hormony, pasze). Szczegolnie kurczaki to syf. Jestem myśliwym i zjadam to co upoluje (dziki, sarny, bazanty). Ze sklepu tylko gęsi (szczególnie na tłuszcz do smazenia), wołowina i jagniecina (ale rzadko bo ciezko dostac - moze u Turkow ale boje sie tam isc zeby mnie w kebab nie wkrecili).

Po dziczyznie własnoręcznie przygotowanej nigdy nie ma problemow trawiennych. Od siekanego tatara z combra sarniego do kielbas ktorych już nie robię bo są czasochłonne i mrożone robią się wiorowate. Sarninę dosc trudno dobrze przygotować ale albo ja polubiłem albo zdobyłem już doświadczenie. Ostatnio zrobiłem szynki z sarny - generalnie ludzie się tym zajadaja bo sklepowe gowno nawet nie jest wędzone (nawet gdy sprzedawca zapewnia inaczej-unia zakazala wedzenia). Dziś na obiad pulpeciki z dzika w sosie pomidorowym (tu znowu własnej roboty) z penne, obsypane serem i nacia pietruszki. Do pulpecikow daje ziemniaka a nie bułę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 hours ago, Brat Przemysław said:

sądząc po awatarze to  z wołowina bardziej powinno być Ci po drodze

Oj lubię dobrą wołowinkę, lubię :) Na szczęście zmieniłem trochę podejście do jej źródła i jest w końcu dobrze. Zeszłego roku jak zrobiliśmy hamburgery z sezonowanej wołowinki w mielonym mixie antrykotu i mostku (sprzedawczyni twierdzi że 80:20) to z @H uznaliśmy, że właśnie się zepsuliśmy, bo raczej nie tkniemy już "mlecznej krowy" w smashu.

Zresztą szanowna @meghan mi też podesłała namiary. W końcu ragu czy hambuxy smakują pozawymiarowo. Chociaż i tak bardziej lubię sobie czasem rąbnąć tatara na surowo. Mmmmm, z cebulką, solą i pieprzem i z dodatkiem siekanych kaparów albo szalotki... Rozpisałem się, znaczy chyba głodny jestem :D

 

Ragu np. solę pod koniec (w ogóle większość potraw przyprawiam na końcu (bo co zrobić jak jest już wysolone a np. brakuje finalnie odrobiny sosu sojowego?) jednak mięsa surowe, na długo przed obróbką nawet solankuję (różne stężenia solaniki = czas). Chyba że mam lenia to zasalam na sucho. Wołowinę też! Surowe mięsa się w ogólności soli tak chociaż ze 2h wcześniej. Ale w narodzie sporo jest mitów dotyczących niesolenia. A to tylko kwestia czasu przed rozpoczęciem gotowania. 

 

5 hours ago, Brat Przemysław said:

To wszystko jest przemyslowka i maksymalizacja zysku (antybiotyki, hormony, pasze). Szczegolnie kurczaki to syf.

Wolę się trochę porozczulać nad portfelem, ale biorę "eko". Niestety tylko ufam, że są OK, bo co my wiemy...

 

5 hours ago, Brat Przemysław said:

Jestem myśliwym i zjadam to co upoluje (dziki, sarny, bazanty).

No i to jest słuszne podejście. Zresztą z obserwacji wynika, że myśliwi potrafią dobrze przyrządzić to co upolują. Miejscy amatorzy zrobią bażanta na modłę kurczaka i potem "dziczyzna niedobra jest". Och... raz steki z jelenia zrobiłem w sous-vide i na grill. Poezja. Tylko czasu przy tym zeszło, więc dawno nie robiłem. 

 

7 hours ago, meghan said:

ale dla Dino czasem warto zrobić wyjątek.

Czasem robię, fakt. Miewają bardzo ładną karkówkę, żeberka i boczek. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, sztuka polowania i obrabiania wszelakiej dziczyzny to przezajebiste przedsięwzięcie, do którego chyba trzeba mieć tak na prawdę kasę, czas, łeb i ręce.

 

Nie ten etap u mnie. 

 

Wystarczy mi umiejętność skubania i patroszenia wszelakiego ptactwa. Większe bydle na razie nie ogarnę. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żeby tak "moja" choć raz oskubla...

Nie dość że ogarniam to wszystko to jeszcze wybrzydza że ona gulaszy nie lubi a zawsze opitoli talerz do czystości.

@meghan Chciałbym zobaczyć kobietkę jak flaczersy wywala. O smród się nie martwię bo kobiety sa odporne na to ale cala reszte byłoby ciekawie zobaczyć.

A co do ryb - odwiedzil mnie kiedyś kolega z rodzinka-zrobilem dzieciakowi atrakcje na łowisku pstrągów które wzięliśmy na grilla. Ojciec tak patrzy jak patrosze i mówi że skąd ja wiem jak to zrobić-on by je od drugiej strony rozcinał. To jest dopiero "miastowy".

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Przemysław

 

@Rnext

Czy zgodnie z regulaminem forum, mogę opisać obróbkę mechaniczną martwego ptactwa? 😅 Pytam serio.

 

Na ten moment opiszę przygotowanie do "kary śmierci" kury, koguta, perliczki, kaczki. 

 

Zmniejsza się porcje żywnościowe tydzień przed, dzień przed nic nie dostają, bo ubój z rana. Rodzice woleliby "zrobić ostatni posiłek" ptactwu, ale dla mnie to głupota, by oczyszczać żołądki m.in.z ziarna. Po co to? 

Pisać dalej? 😅

Edytowane przez meghan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan zakładaj nowy temat, tylko nie bądź zbyt brutalna w barwnych opisach przyjemności czerpanej z wbijania noża w świeże mięso ;) Tym bardziej, że wybieram się do sąsiada obok od gęsi. Ale on jak by co to zaszykuje i spreparuje ptaszora. Takie treści "umiejętnościowe" zawsze komuś mogą się przydać. A tutaj to zniknie, bo nieco obok tematu.

 

11 hours ago, Brat Przemysław said:

Ojciec tak patrzy jak patrosze i mówi że skąd ja wiem jak to zrobić-on by je od drugiej strony rozcinał. To jest dopiero "miastowy".

Eeeech ci miastowi. Z głodu zdechną, zwłaszcza jak rolnicy poblokują logistykę dostaw do marketów, co zresztą mają w planie. Na "zachodzie" już zresztą świecą puste półki po wielu produktach rolnych. 

 

8 hours ago, meghan said:

Rodzice woleliby "zrobić ostatni posiłek" ptactwu,

Dokładnie. Ostatni posiłek przed egzekucją. Brakuje tylko ostatniego papierosa ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.