Skocz do zawartości

Mój wątek


NoHope

Rekomendowane odpowiedzi

Chciałem stworzyć swój własny zakątek na forum, ode mnie dla mnie, w którym będę gadał o sobie, o swoich planach, marzeniach, myślał. Jak kto chce, to zapraszam do czytania a jak nie to po prostu nie.

 

Byłem dziwnym dzieckiem bardzo wrażliwym, często płakałem nad czyjąś krzywdę i swoją. Lubiłem się przytulać. Jako dziecko byłem ekstremalnie przylepiony do swojej matki. Wiadomo, że takie dziecko staje się ofiarą w szkole i tak było ze mną. Latami żyłem w srogim strachu i miałem depersonalizacje różne. Mam również dysleksje, późno zacząłem mówić, miałem dużo uboższe słownictwo niż moi rówieśnicy więc często wypadałem na głąba, czasami nauczyciele robili sobie ze mnie ofiarę, na przykład moja matematyczna w liceum, a ja pjeszcze bardziej się zapierałem. Pała za pałą i tak dalej.

 

Teoretycznie powinien być głąbem, ale byłem paskowym uczniem i dostałem się do jednego z najlepszych liceów w mieście. To, że czasami wydaje się głąbem a innym razem wykręcam jakieś absurdalne wyniki, który potrafią szokować innych to jest element mojego życia. Pamiętam na zajęciach z matematyki dyskretnej na studiach napisałem bardzo dobrze kolosa, babka do mnie podchodzi i pyta się "ściągałeś?", ja odpowiadam, że nie nie ściągałem a ona rzuciła spojrzenie "taaaa napewno". Tak dosłownie miałem całe życie, skrajności i dlatego myślałem, że jestem głupi.

 

Teraz myślę, że to częściowo wina tego, że mam/miałem fobię społeczną i po prostu w grupie ludzi nie jestem wstanie do końca jasno myśleć. To mi zostało do teraz. Bardzo lubię pracę z komputerem bo komputer to taki wyrozumiały nauczyciel, który nie wywiera na tobie presji tylko pokazuje twoje błędy, jest lustrem twojego myślenia. Z komputerami byłem przez większość życia niezły więc wpadłem na pomysł, że powinien iść w tym kierunku, bo co innego robić?

 

Problem jest taki, że mam buntownicze skłonności i dosłownie kwestionuje wszystko. Zawsze tak miałem. Religia, szkoła a teraz praca. Dlatego tak naprawdę nigdy nie nadawałem się ani na etat, a nijako uczeń. Strasznie się męczyłem i męczę. Robię aktualnie to bo to wygodna utarta ścieżka.

 

Więc poszedłem zostałem kucem. Przyszła absurdalna jak na moje standardy kasa, ba nawet wczoraj dostałem propozycję pracy za 180 zł na godzinę. Ale nigdy nie robiłem tego dla kasy. Stworzyłem swoją tożsamość "informatyka" ale praca komercyjna koszmarnie mnie zawiodła. Bardzo szybko pojawiły się efekty wypalenia, i to się tylko pogłębia. Męczę się.

 

Idę w kierunku lęku

Jakoś w wieku 22 lat stwierdziłem, że pora wziąć się za siebie i wydorośleć. Zacząłem więc wychodzić z swojej strefy komfortu ale w tak ekstremalny sposób, że trochę rozwaliłem sobie zdrowie. To znaczy zdrowie miałem już i tak lekko rozwalone przez ten ciągły stres wynikający z bycia ofiarą, ale kolejny stresy to trochę pogłębiły. Na szczęście nie jest aż tak źle. Tak czy inaczej poszedłem na studia, próbowałem się wyprowadzić od rodziców jak najdalej - skończyło się na stolicy, znalazłem pracę, zacząłem szukać dziewczyn i poznawałem je głównie na tinderze. Naprawdę na początku wszystko mnie przerażało, interakcje z kobietami ja jebie jakiś kosmos. No ale to pokonałem, lęk za lękiem, pustka jednak nie została wypełniona, nie stało się to o czym fantazjowałem, że pokonanie lęków zrobi ze mnie nadczłowieka.

 

Bądź sobą

Jebnęła 30 patrzę na siebie i jestem zrozpaczony. Nie jestem szczęśliwy, czuję jak przestaje mi brakować nadziei na lepsze życie, przestaje mieć jakieś zainteresowania, a miałem ich zawsze dużo, praca mnie psychicznie wykańcza. Czuję cichą rozpacz. Nie mam nikogo bliskiego, nie mam rodziny, jestem sam.

 

I wtedy zdałem sobie sprawę, że utkwiłem w swoim planie, zamiast go dynamicznie zmieniać to zaparłem się na realizacji swoich planów. Pojawiło się pytanie w mojej głowie - kim ja jestem? Nie byłem wstanie na nie szczerze odpowiedzieć bo jako człowiek jestem zbiorem sprzeczności i sam siebie nie rozumiem. Więc skoro nie rozumiem siebie to po co coś zakładać?

 

Zafiksowałem się na punkcie rodziny, ale czy byłbym dobrym ojcem? Czy byłbym szczęśliwy? Dlaczego ta pustka miałaby magicznie wyparować?

 

Sam się zapakowałem w konwenanse, mimo że nie jestem typowym człowiekiem, nigdy nie byłem ani nie będę. Zdałem sobie sprawę, że ja jestem zmuszony do szukania własnej ścieżki bo nikt mi nie jest wstanie pomóc. Ojciec kiedyś szczerze powiedział matce, że on mnie nigdy nie rozumiał. Matka też mnie nie rozumie. Jak większość ludzi. Czy to nadinteligencja czy jakieś zaburzenie osobowości, nie ma to tak naprawdę znaczenia. Czuję, że niczym główny bohater diuny muszę wlecieć w burzę piaskową i puścić stery. I zaakceptować los i to kim okażę się być, bo sam tego nie wiem.

 

Co dalej?

I właśnie po to powstał ten wątek. Co jakiś czas będę wrzucał zdjęcia albo przemyślenia z swoich postępów.

 

Na chwilę obecną skoczyłem z spadochronu.

IKpMSLY.jpg

 

Pracuję do końca czerwca a później kończę pracę i mieszkanie w Warszawie. Wpadam na openera, jestem wstępnie umówiony z ludźmi z neta, a później jadę na spierdotrip po europie. Zobaczymy jak to wyjdzie.

 

Myślałem też co mnie interesowało w dzieciństwie a była to astronomia, okultyzm, komiksy jak również rysowanie, nauka ogólnie rozumiana i technologia oraz komputery. Muszę do tego wrócić i może uda mi się to jakoś połączyć z swoim kolejnym zawodem. 

 

Czego chcę na chwilę obecną?

- chcę dostać porządnie w mordę

- chcę popodróżować na ślepo

- chcę poznać ludzi z innych krajów w innych krajach

- nie chcę mieć nic

- chcę spróbować cold approacha żeby przełamać lęk

 

Pewnie wraz z czasem przyjdą mi kolejne pomysły do głowy.

 

 

 

A wszystko to co miał
To w kieszeni pyszny trunek
I jeden kierunek
By lecieć tam gdzie ptak
A śpiewał sobie tak
Wszystko to co mam
Wszystko to co mam
To ta nadzieja, że życie mnie poskleja
Dziś odchodzę sam
Dziś odchodzę sam
Już nie zawrócę
To wszystko dziś porzucę
Ja się zarzekam, uciekam
Dość mam przeznaczenia

Po co zwlekać, czekać
Gdy się nic nie zmienia
Moja mama, mówiła
Ostatnia umiera nadzieja

Edytowane przez NoHope
  • Like 22
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, NoHope napisał:

Sam się zapakowałem w konwenanse, mimo że nie jestem typowym człowiekiem, nigdy nie byłem ani nie będę. Zdałem sobie sprawę, że ja jestem zmuszony do szukania własnej ścieżki bo nikt mi nie jest wstanie pomóc. Ojciec kiedyś szczerze powiedział matce, że on mnie nigdy nie rozumiał. Matka też mnie nie rozumie. Jak większość ludzi. Czy to nadinteligencja czy jakieś zaburzenie osobowości, nie ma to tak naprawdę znaczenia. Czuję, że niczym główny bohater diuny muszę wlecieć w burzę piaskową i puścić stery. I zaakceptować los i to kim okażę się być, bo sam tego nie wiem.

Powodzonka ogólnie, ale moim zdaniem zafiksowałeś się w myśleniu (spoko - ja też fiksuje czasem) i szukasz czegoś co masz przed nosem (rozwiązania). Prawdopodobnie różnisz się od typowego Kowalskiego i nie pomaga to w życiu, fakt. ALE. To nie tak, że jesteś innym gatunkiem. 

W życiu jest 6 sfer, które zaspokojone, prawie że gwarantują człowiekowi dobre samopoczucie - rodzina, znajomi, miłość, duchowość, robota i zapomniałem ostatniego. Z tego co piszesz, to brakuje ci wszystkie oprócz pracy. Moim zdaniem nie znajdziesz spokoju w podróży po świecie, jeżeli jedziesz tam wybrakowany. Życie to nie film, ani książka. 

Próbuj, skoro tutaj już wykorzystałeś wszystkie opcje, to leć dalej. Ale dobrze widzę z twoich postów, że tym czego prawdziwie pragniesz jest miłość i przyjaźń, rzeczy z definicji raczej stałe. Nie za bardzo wiem, jak filozofia życia rodem z fight clubu ma ci pomóc w ich odnalezieniu. Przelecisz laskę w Brazyli, poznasz kumpla w Meksyku, a za tydzień polecisz do Stanów i tyle było z relacji międzyludzkich. 

 

Przepracowałeś w ogóle te emocje z lat bullingu w szkole? Czy zakopałeś je głębiej w sobie i zacząłeś próbować być jak Tom Cruise, bo jeśli tak, to (moim zdaniem) na kij się zda zdobywanie świata, skoro w sobie nosi się tony gówna. 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurna czy dzisiaj jest taki dzień że wszystkim odpierdala? Już zaczyna mnie to męczyć co widzę człowieka to narzeka. Ja jebe. Co ma powiedzieć sołdat na Ukrainie pod Sievierodonieckiem gdzie artyleria napierdala dzień w dzień gdzie codziennie ginie prawie setka ludzi. Ja jebe ludzie. Może to samo czeka nas. Chcecie się użalać cały czas póki czasu starczy? Kto wie co to będzie. Trzeba żyć tu i teraz a nie rozpamietywać przeszłośc czy analizować nie wiadomo co. My na tym forum częściowo też jesteśmy przegrywami. Czasem dlatego że los tak chciał, czasem że zabrakło wiedzy, woli. Ja wiem że Polska to jest kraj który zdepcze, zgniecie nawet najtwardszych. Wiem że jest ciężko wszystkim tak naprawdę, ale zdrowy chłop który ma dwie ręce ciepło na chacie serio nie powinien tak narzekać. Zastanawiajmy się co zrobimy jakie działania podejmiemy, ale nie narzekajmy bo ja wysiadam powoli ze słuchaniem tego. Szczególnie dzisiaj. Najwięcej narzekają ci którzy mają najwiecej bo ci co nie mają nie mają też czasu na narzekanie. Taka prawda. 

  • Like 2
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, NoHope napisał:

- chcę dostać porządnie w mordę

- chcę popodróżować na ślepo

Jedno nie wyklucza drugiego.

W mordę fizycznie czy systemowo?

To podróżowanie na ślepo jest przereklamssoowane.

Lepiej podjąć wyprawę ZARYGLOWANYCH DRZWI!

....cała masa przygotowań A teren i tak sprawdzi 'Twojaa masskość'.

....pół dupy gwarantowany, piach w oczach, woda z kałuży, żarcie odleciało lub uciekło.

Lekuchny przykład:

...pranie w hotelu w baniaku HDPE 30L mieszając wszystko wkrętarką z kawałkiem czegoś.

Za suszarkę robił odwrócony stojak do prasowania.

O gotowaniu w czajniku  nie wspominam.

....A to tylko 70km od Londynu.

Cywilizacja!

😛

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, LiptonGreen napisał:

Próbuj, skoro tutaj już wykorzystałeś wszystkie opcje, to leć dalej. Ale dobrze widzę z twoich postów, że tym czego prawdziwie pragniesz jest miłość i przyjaźń, rzeczy z definicji raczej stałe.

Tak wydaje mi się że tego pragnę. Ale to może być tylko projekcja, romantyczna iluzja. Masz gości zafiksowanych na punkcie rodziny i laski, biorą pierwszą lepszą, ślub, dzieci a później płaku, płaku bo jednak ja się do tego nie nadaje. Ostatnio o tym myślałem. Naprawdę dużo rzeczy jest konstruktem społecznym, a skąd ja mam wiedzieć, że rodzina będzie mi pasować skoro nigdy jej nie miałem?

 

Tak samo wyobrażałem sobie, że będę sobie pracował w IT i będzie tak super, nie było/nie jest.

Umawiałem się z jakimiś laskami, ale albo były no niestety tępe albo nudne albo jak były już powiedzmy interesujące to były "pojebane". Ostatnio matka słuchając moich kolejnych perypetii zadała mi proste pytanie - czego jak tak naprawdę chcę? Bo ja miałem szarą myszkę, ale ona była nudna w chuj i kopnąłem ją w dupę. Gdybym desperacko chciał rodziny to nie byłbym wymagający a trochę jestem.

 

Tak samo o przyjaźni, patrząc po ludziach, nie ma praktycznie przyjaźni.

 

Może po prostu narzuciłem sobie i innym zbyt wysokie standardy etyczne, które nie występują praktycznie w rzeczywistości? Bardzo możliwe.

 

Inna sprawa to "wibracje". Przyciągasz ludzi o podobnej energii jak jesteś niezadowolony to przyciągasz podobnych ludzi, więc to się robi skomplikowane bo ja na obecnym swoim poziomie czuję, że nie spotkam ludzi których tak naprawdę potrzebuję i którzy będą wstanie stać się moimi mentorami czy mi pomóc. Po prostu ich odrzucę swoim podejściem.

 

Więc tak naprawdę nie pozostaje mi nic innego jak próbować na ślepo i mieć nadzieje, że coś zahaczy. Nie widzę dla siebie innej opcji obecnie.

Edytowane przez NoHope
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, NoHope napisał:

Chciałem stworzyć swój własny zakątek na forum, ode mnie dla mnie, w którym będę gadał o sobie, o swoich planach, marzeniach, myślał. Jak kto chce, to zapraszam do czytania a jak nie to po prostu nie.

 

Byłem dziwnym dzieckiem bardzo wrażliwym, często płakałem nad czyjąś krzywdę i swoją. Lubiłem się przytulać. Jako dziecko byłem ekstremalnie przylepiony do swojej matki. Wiadomo, że takie dziecko staje się ofiarą w szkole i tak było ze mną. Latami żyłem w srogim strachu i miałem depersonalizacje różne. Mam również dysleksje, późno zacząłem mówić, miałem dużo uboższe słownictwo niż moi rówieśnicy więc często wypadałem na głąba, czasami nauczyciele robili sobie ze mnie ofiarę, na przykład moja matematyczna w liceum, a ja pjeszcze bardziej się zapierałem. Pała za pałą i tak dalej.

 

Teoretycznie powinien być głąbem, ale byłem paskowym uczniem i dostałem się do jednego z najlepszych liceów w mieście. To, że czasami wydaje się głąbem a innym razem wykręcam jakieś absurdalne wyniki, który potrafią szokować innych to jest element mojego życia. Pamiętam na zajęciach z matematyki dyskretnej na studiach napisałem bardzo dobrze kolosa, babka do mnie podchodzi i pyta się "ściągałeś?", ja odpowiadam, że nie nie ściągałem a ona rzuciła spojrzenie "taaaa napewno". Tak dosłownie miałem całe życie, skrajności i dlatego myślałem, że jestem głupi.

 

Teraz myślę, że to częściowo wina tego, że mam/miałem fobię społeczną i po prostu w grupie ludzi nie jestem wstanie do końca jasno myśleć. To mi zostało do teraz. Bardzo lubię pracę z komputerem bo komputer to taki wyrozumiały nauczyciel, który nie wywiera na tobie presji tylko pokazuje twoje błędy, jest lustrem twojego myślenia. Z komputerami byłem przez większość życia niezły więc wpadłem na pomysł, że powinien iść w tym kierunku, bo co innego robić?

 

Problem jest taki, że mam buntownicze skłonności i dosłownie kwestionuje wszystko. Zawsze tak miałem. Religia, szkoła a teraz praca. Dlatego tak naprawdę nigdy nie nadawałem się ani na etat, a nijako uczeń. Strasznie się męczyłem i męczę. Robię aktualnie to bo to wygodna utarta ścieżka.

 

Więc poszedłem zostałem kucem. Przyszła absurdalna jak na moje standardy kasa, ba nawet wczoraj dostałem propozycję pracy za 180 zł na godzinę. Ale nigdy nie robiłem tego dla kasy. Stworzyłem swoją tożsamość "informatyka" ale praca komercyjna koszmarnie mnie zawiodła. Bardzo szybko pojawiły się efekty wypalenia, i to się tylko pogłębia. Męczę się.

 

Idę w kierunku lęku

Jakoś w wieku 22 lat stwierdziłem, że pora wziąć się za siebie i wydorośleć. Zacząłem więc wychodzić z swojej strefy komfortu ale w tak ekstremalny sposób, że trochę rozwaliłem sobie zdrowie. To znaczy zdrowie miałem już i tak lekko rozwalone przez ten ciągły stres wynikający z bycia ofiarą, ale kolejny stresy to trochę pogłębiły. Na szczęście nie jest aż tak źle. Tak czy inaczej poszedłem na studia, próbowałem się wyprowadzić od rodziców jak najdalej - skończyło się na stolicy, znalazłem pracę, zacząłem szukać dziewczyn i poznawałem je głównie na tinderze. Naprawdę na początku wszystko mnie przerażało, interakcje z kobietami ja jebie jakiś kosmos. No ale to pokonałem, lęk za lękiem, pustka jednak nie została wypełniona, nie stało się to o czym fantazjowałem, że pokonanie lęków zrobi ze mnie nadczłowieka.

 

Bądź sobą

Jebnęła 30 patrzę na siebie i jestem zrozpaczony. Nie jestem szczęśliwy, czuję jak przestaje mi brakować nadziei na lepsze życie, przestaje mieć jakieś zainteresowania, a miałem ich zawsze dużo, praca mnie psychicznie wykańcza. Czuję cichą rozpacz. Nie mam nikogo bliskiego, nie mam rodziny, jestem sam.

 

I wtedy zdałem sobie sprawę, że utkwiłem w swoim planie, zamiast go dynamicznie zmieniać to zaparłem się na realizacji swoich planów. Pojawiło się pytanie w mojej głowie - kim ja jestem? Nie byłem wstanie na nie szczerze odpowiedzieć bo jako człowiek jestem zbiorem sprzeczności i sam siebie nie rozumiem. Więc skoro nie rozumiem siebie to po co coś zakładać?

 

Zafiksowałem się na punkcie rodziny, ale czy byłbym dobrym ojcem? Czy byłbym szczęśliwy? Dlaczego ta pustka miałaby magicznie wyparować?

 

Sam się zapakowałem w konwenanse, mimo że nie jestem typowym człowiekiem, nigdy nie byłem ani nie będę. Zdałem sobie sprawę, że ja jestem zmuszony do szukania własnej ścieżki bo nikt mi nie jest wstanie pomóc. Ojciec kiedyś szczerze powiedział matce, że on mnie nigdy nie rozumiał. Matka też mnie nie rozumie. Jak większość ludzi. Czy to nadinteligencja czy jakieś zaburzenie osobowości, nie ma to tak naprawdę znaczenia. Czuję, że niczym główny bohater diuny muszę wlecieć w burzę piaskową i puścić stery. I zaakceptować los i to kim okażę się być, bo sam tego nie wiem.

 

Co dalej?

I właśnie po to powstał ten wątek. Co jakiś czas będę wrzucał zdjęcia albo przemyślenia z swoich postępów.

 

Na chwilę obecną skoczyłem z spadochronu.

IKpMSLY.jpg

 

Pracuję do końca czerwca a później kończę pracę i mieszkanie w Warszawie. Wpadam na openera, jestem wstępnie umówiony z ludźmi z neta, a później jadę na spierdotrip po europie. Zobaczymy jak to wyjdzie.

 

Myślałem też co mnie interesowało w dzieciństwie a była to astronomia, okultyzm, komiksy jak również rysowanie, nauka ogólnie rozumiana i technologia oraz komputery. Muszę do tego wrócić i może uda mi się to jakoś połączyć z swoim kolejnym zawodem. 

 

Czego chcę na chwilę obecną?

- chcę dostać porządnie w mordę

- chcę popodróżować na ślepo

- chcę poznać ludzi z innych krajów w innych krajach

- nie chcę mieć nic

- chcę spróbować cold approacha żeby przełamać lęk

 

Pewnie wraz z czasem przyjdą mi kolejne pomysły do głowy.

 

 

 

A wszystko to co miał
To w kieszeni pyszny trunek
I jeden kierunek
By lecieć tam gdzie ptak
A śpiewał sobie tak
Wszystko to co mam
Wszystko to co mam
To ta nadzieja, że życie mnie poskleja
Dziś odchodzę sam
Dziś odchodzę sam
Już nie zawrócę
To wszystko dziś porzucę
Ja się zarzekam, uciekam
Dość mam przeznaczenia

Po co zwlekać, czekać
Gdy się nic nie zmienia
Moja mama, mówiła
Ostatnia umiera nadzieja

Już nie będę się rozpisywał, ale widzę mamy wiele cech wspólnych. No oprócz tego, że zarabiasz masę szmalu i mojej perspektywy nieźle Ci idzie droga przez życie. Rozumiem tą pustkę, mam coś chyba podobnego.

Czekam na wpisy jak Ci tam w tej podróży się dzieje;)

20 minut temu, Trevor napisał:

Kurna czy dzisiaj jest taki dzień że wszystkim odpierdala? Już zaczyna mnie to męczyć co widzę człowieka to narzeka. Ja jebe. Co ma powiedzieć sołdat na Ukrainie pod Sievierodonieckiem gdzie artyleria napierdala dzień w dzień gdzie codziennie ginie prawie setka ludzi. Ja jebe ludzie. Może to samo czeka nas. Chcecie się użalać cały czas póki czasu starczy? Kto wie co to będzie. Trzeba żyć tu i teraz a nie rozpamietywać przeszłośc czy analizować nie wiadomo co

Tak, dlatego zaczynam siebie podejrzewać, czy czasem nie wymyślam sobie problemów.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, NoHope said:

Pojawiło się pytanie w mojej głowie - kim ja jestem? Nie byłem wstanie na nie szczerze odpowiedzieć bo jako człowiek jestem zbiorem sprzeczności i sam siebie nie rozumiem.

Na źle zadane pytanie, zawsze uzyskasz złą odpowiedź - lub sprzeczność.

Kim jestem? - zakłada stałość. Niezmienność. Stagnację. Fanatyzm.

Grzech pierworodny to nakładanie ograniczeń na To, Co Jest. Takim ograniczeniem jest brak zmiany.

Czas jest miarą wszechrzeczy... także człowieka.

Prawidłowe pytanie to "kim jestem w tej chwili?". Potem średnie, różniczki, całki, ciągi na zbiorach chwilowych odpowiedzi - karma, zwał jak zwał.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, NoHope napisał:

- chcę dostać porządnie w mordę

Ciekawe marzenie :)

 

2 godziny temu, NoHope napisał:

- nie chcę mieć nic

Tak z ciekawości, chodzi o jakąś filozofię żeby się wyzbyć potrzeby posiadania czy coś innego?

 

53 minuty temu, Pietryło napisał:

Tak, dlatego zaczynam siebie podejrzewać, czy czasem nie wymyślam sobie problemów.

W ostatnim czasie usłyszałem, że mózg podobnież wyewoluwał w kierunku wykrywania potencjalych problemów. Nieważne czy się mieszka w dżungli gdzie wszystko chce Cię zjeść czy jesteś arabskim szejkiem naftowym mieszkającym w złotym pałacu, ilość problemów i tak pozostaje taka sama.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Realizuj. 

Próbuj każdej potrawy ( no...prawie, tęczowe nieszczególnie ). 

Podróż na ślepo odradzam. Bo będziesz się krecił w kółko. Nie wiedząc czy dotarłeś...czy nie. I nie odpalal "Society" E.Veddera ;)

Kto nigdy "w morde" nie dostał ten nie wie jakie to doświadczenie.  Jeździłem swego czasu na sekcje do innych miast. Wpdol otrzymywałem, czasem nie. 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, trop napisał:

Tutaj to potrzebny dobry psycholog

 

Z tym byłbym ostrożny. Czasem psycholog jest zbyt zamknięty na "psychologię".

 

Rozważ jeszcze psychotraumatologa, suicydologa, kogoś od budowania rezyliencji.

Lepiej gdyby jeszcze był od biznesu/sportu - kogoś z pola walki a nie zapierdzianego pokoju.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, NoHope napisał:

Przyszła absurdalna jak na moje standardy kasa, ba nawet wczoraj dostałem propozycję pracy za 180 zł na godzinę.

Możesz zarabiać po 30 tysięcy miesięcznie i dalej tkwisz w takich problemach jak brak możliwości zdobycia dziewczyny 6/10?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NoHope Mamy bardzo dużo wspólnego ze sobą. Podobna historia, te same problemy w dzieciństwie. Lęki, a w konsekwencji lekka forma fobii społecznej - w gimnazjum i technikum (najgorszy czas dla człowieka). Pamiętam, że nie byłem w stanie przejść spokojnie przez korytarz, bo robiło mi się słabo. Czułem wzrok innych... Zawsze cichy, uśmiechnięty, chętny do pomocy, wystraszony. Przez to wszystko zamknąłem się we własnym świecie, zostałem programistą i w przeciwieństwie do Ciebie jestem bardzo zadowolony, praca lekka, nie stresująca, dobrze płatna.

 

Brakuje mi znajomych i dziewczyny. Pragnę tego, ale zdałem sobie sprawę, że się tego boje! Widzę jak się zamykam, nerwowo reaguje, rozmowa z obcym człowiekiem to stres. Wychodzę na głupka, albo aroganta, nie wiem co powiedzieć, czyli podobnie jak ty. Jak zaczyna mi wychodzić to paradoksalnie sam wycofuję się z relacji, nie chce jej utrzymywać! (chcę ale odrzucam) Mam w sobie wiele nieprzepracowanych traum z dzieciństwa i szczerze polecam Ci "technikę uwalniania". Czuję, że to mi pomaga. Kiedy tylko zauważam, że uciekam od czegoś np. przed kontaktem z ludźmi, przed rozmową, boję się czegoś to nie ignoruje tych emocji, obserwuje je! Staram się je wzmocnić, żeby to wszystko wyszło, nie analizuje, nie próbuje zrozumieć po prostu pozwalam sobie przeżyć je i im odejść. To działa!

 

Wydajesz się na mega ogarniętego i świadomego gościa. Chcesz rozplanować całe życie, chcesz mieć wszystko pod kontrolą... i to jest problem. Masz analityczny umysł + jesteś wrażliwą osobą i dlatego tyle problemów. Masz duży potencjał, uwolnij go!

 

Pamiętaj nie istnieje odpowiedni tekst na podryw, nie istnieje złote zdanie przez które ludzie zaczną Cię lubić. Pewna część ludzi nie będzie do Ciebie pasowała (za głupi/za mądrzy/patologiczni/...) Pewna jak najbardziej i to wyczujesz. Nie chciej kolegować się z byle kim! zacznij wybierać znajomych i jak poczujesz, że warto to wyjdź z inicjatywą. Nie ma czego stracić. Powiem Ci że nawet jeśli miałbyś mega flow i zagadał do nieodpowiedniej osoby to i tak nic byś nie zdziałał! Zagadasz z dupy byle "cześć, jak leci?" i już będziesz wiedział jaka jest sytuacja... To takie proste. 

 

 

Mega kibicuję i śledzę temat! :) 

 

 

8 minut temu, Pocztowy napisał:

Możesz zarabiać po 30 tysięcy miesięcznie i dalej tkwisz w takich problemach jak brak możliwości zdobycia dziewczyny 6/10?

Uwierz mi że tak, pieniądze to nic jak masz fobie i boisz się ludzi

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W piątek byłem na imprezie, mieliśmy afterka w klubie techno. Przed klubem jakiś obcy ziomuś proponował na kreskę cukru o wartości 300 zł, w samym centrum Warszawy, na przeciwko po drugiej stronie stała policja. Koledzy z paczki się poczęstowali, ja odmówiłem. Później wziąłem jeden cukierek, nie było efektów ale słodzycz weszła po około 2 godzinach no i było zajebiście muszę przyznać. Później wziąłem kolejnego. Poznałem dużo ludzi i z tej paczki i z tego klubu i co mnie uderzyła to wszechogarniająca  depresja i nawet rozpacz. A tu tego laska rzuciła po 4 latach, a tu innego 12 latach. Jeden kuc tak jak ja nigdy nie brał słodyczy i powiedział, że to wszystko jebie, że świat płonie więc wypił końską dawkę piwa, do tego cukier, dronki i jeszcze cukierki. Bałem się, że typek może zejść z powodu cukrzycy ale na szczęście nic mu się nie stało.

 

Żyjemy właśnie w takich postapokaliptycznych czasach - bez nadziei i bez wartości. Niektórzy zatapiają się w czystym hedonizmie inni uciekają w pracę, seks i tak dalej.

 

Było fajnie, gadałem z babką z hru którą tam spotkałem, nawet mi się podobała, mówiła, że wzięła wszystkie miejscowe słodycze ale się zmywała. Gadałem naprawdę z wieloma osobami. O 10 rano wyszedłem. Taki hedonizm jest bardzo niebezpieczny, łatwo się w tym zatracić.

Edytowane przez NoHope
  • Like 1
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 5/25/2022 at 4:27 PM, NoHope said:

- chcę dostać porządnie w mordę (...)

- nie chcę mieć nic

To powodzenia z naprawianiem zębów na NFZ bez pieniędzy 😉

 

Stawianie się w sytuacji, gdy jesteś zależny od innych (bo nie masz pieniędzy i jeździsz po świecie) nie jest mądre i "fajne", a właśnie romantyzowane. To chyba właśnie to społeczeństwo Ci wrzuciło do głowy.

 

Mi się wydaje, że sam nie wiesz czego chcesz i co ktoś Ci podał, a co chcesz sam z siebie.

Z mojej perspektywy rzucasz się jak pies, który uciekł właścicielowi i teraz skacze na każdego człowieka, bo ma nadzieję, że tak go znajdzie.

 

Jak chcesz "cold approach" to ostudź głowę, uspokój się i zastanów gdzieś chcesz być. Nie dlatego, że społeczeństwo tak mówi, czy ktoś na forum, a dlatego, że tego chcesz.

Ale to nie jest takie łatwe, więc

psychoterapia brzmi, jak niezły kierunek.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest 18:30 idę do fryzjera.

19:30 jadę na randkę z tindera, pierwszą od hmm 5 miesięcy? Myślę że będzie trwała tak do 22:00, ale gadaliśmy do 24:00, próbowałem ją zachęcić na clubbing ale się wahała. Ogólnie spotkanie spoko.

Około 00:30 idę na piwko w parku z ludkami.

Śmiesznie bo dwóch narąbanych gości prawie zaczęło się tłuc xD Jednego powstrzymała jego dziewczyna, cały czas go odciągała.

Po 2:00 jestem znowu w centrum.

Idę do maca.

Dosiadam się do dwóch studentek.

Trochę z nimi gadam, właśnie wyszły z orange festiwal. Jem, gadam, a później się z nimi pożegnałem i zacząłem wracać na chatę.

Dopiero teraz czyli o 4:00 wróciłem na chatę, wracałem na piechotę xD

 

Amen.

Edytowane przez NoHope
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

33 minuty temu, Akadyjczyk napisał:

było coś? :D 

Nie było, ona zresztą opowiedziała anegdotę o gościu z tindera który ciągle się do niej kleił i przez to dała mu kosza. Na pożegnanie (pierwsze) po prostu się przytuliśmy, ona mnie w sumie mocno przytuliła i tyle. Zobaczymy co będzie dalej. Może powinienem ją tam pocałować czy coś, nie wiem, ale też w sumie jakoś tego nie przeżywam. Jeśli będzie zainteresowana to pojawią się inne okazje. Nie czuję presji na jakiś związek czy seks, ostatnio bardziej zależy mi na tym by poprzebywać z ludźmi.

 

Zresztą mi i tak zostały tylko 3 tygodnie w Warszawie więc raczej nie poznam miłości życia, ale zmieniłem strategię bo zawsze było mocno nastawiony na cel a teraz staram się właśnie poznawać ludzi dla samego poznawania bo niezbadane są wyroki boskie.

Edytowane przez NoHope
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj idę na bulwar z piwkami sobie popić i pomedytować. Próbuję coś na tinderze skołować na jutro ale narazie kiepsko. A wieczorem do klubu, jak skołuję ekipę to z ekipą a jak nie to sam.

Czerwic będzie w chuj imprezowy, pod koniec jeszcze jadę na openera.

Na początku lipca jadę w eurotripa, nie planuję wszystkiego wydawać. Na podróż chciałbym przeznaczyć 20 tysięcy około, ale zobaczymy.

Później na chwilę wracam do rodziców i chyba robię prawko.

Na końcu chyba się przeprowadzę do Wrocławia bo dużo osób zachwala ale zobaczymy. To albo zagranica. Zobaczymy jak ten słynny zachód wygląda.

 

 

A i jeszcze przed wyjazdem chce przeznaczyć jeden dzień w weekendzie na cold approach. Chyba po prostu zdecyduje się na bary/puby a nie ulicę. Chodzi o to by się mentalnie przełamać.

Edytowane przez NoHope
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.