Skocz do zawartości

Życie mnie przerasta


blck.shp

Rekomendowane odpowiedzi

 

Fajnie że piszesz.

 

Mogę polecić udanie się do okolicznej poradni zdrowia psychicznego. Nie żartuję, i nie śmieję się. To jest na NFZ i nic nie kosztuje. Jak jesteś zarejestrowany w urzędzie pracy to będziesz miał ubezpieczenie zdrowotne. Skorzystaj tam z pomocy psychologa, może nawet psychiatry - przypisze odpowiednie leki i to pomoże.

 

Kolega po śmierci żony czuł się bardzo źle i poszedł do psychologa i psychiatry - dostał leki i to mu pomogło.

 

Tam być może zrobisz terapię psychologiczną, która pomoże ci przepracować traumy z dzieciństwa. Najgorsze to siedzenie w domu. Trzeba wyjść do ludzi, jakieś hobby. Poszukać grupy wsparcia.

 

Wiem, że łatwo się pisze. Ale właśnie trafiłeś na grupę wsprcia 🙂

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.06.2022 o 19:34, Dodarek napisał:

Jeśli masz lęki i ataki paniki, to 90 procent osób cie nie zrozumie. Ja przeszedłem coś podobnego, została mi po tym agorafobia, na otwartej przestrzeni lub w tłumach dostaje takiego lęku, że mam zaburzenia świadomości. Ale wiesz co, to nie zabija. Jest koszmarne, ale nic się nie stanie, najlepiej z tym nie walczyć tylko to wpuścić do ciała i odczuć/przeżyć. Staraj się nie wycofywać mimo lęku, bo ten się tylko nasili. Rób małe kroczki do przodu, powoli poszerzaj strefę komfortu. Jeśli jest bardzo źle to leki ssri, ale tylko jako dodatek, nadal nad sobą pracuj. Leki po 2-3 tyg. zaczną działać. Wcześniej może być gorzej i dziwnie. Nie bój się tego, tak ma być. W głowie układa się nowa chemia. W takim stanie jak wyjedziesz, to mogą się nasilić ataki paniki i lęki, raczej to nie jest dobry moment, chyba że na lekach. Ja jak wyjechałem to wszystko się nasiliło i doszła mocna agorafobia. 

 

Bardzo trafnie kolega to opisał. 90% jak nie więcej ludzi, nie będzie miało bladego pojęcia co to jest lęk i co czujesz. Dlatego bardzo ważne jest mieć kogoś kto choć trochę Cię zrozumie. Wyobraź sobie, że miałem pogłębiający się epizod lękowy nie będą nawet świadomym, że to lęk. Mianowicie, najmocniejszy, ale nie jedyny atak lęku i paniki wyglądał tak, że nie wychodziłem z domu bo wydawało mi się, że jak wyjdę to umrę. Trwało to 4 dni przez które praktycznie mało co jadłem. Po 4 dniach wybrałem się do sklepu, ale szedłem do niego robiąc przerwy co 50m siadając na ławce i odpoczywając w nadzieji, że wrócę ze sklepu. Kiedy już doszedłem capnąłem kilka bułek i jakieś smarowidło żeby jak najszybciej wyjść ze sklepu. 

 

Nie byłem wtedy świadom co się dzieje i że to "tylko" lęk. Po rozmowie ze znajomą która przerabiała podobny temat swego czasu uświadomiła mi, że to lęk i nic mi się nie stanie jak wyjdę z domu. Pomyślałem wtedy, że jak to jest możliwe, że chłop 190/100 boi wyjść się z domu. Po tym zacząłem schodzić na dół z drugiego piętra siadać na ławce pooddychać i wracałem do mieszkania. Na drugi dzień to samo. Trzeciego, czwartego, piątego już nieśmiało zrobiłem kółko w koło bloku. W następnych dniach wybierałem się coraz dalej, a po pierwszej wyprawie do parku oddalonego o kilkaset metrów czułem się jak bohater. Tak działa lęk i taki był mój sposób walki z nim. 

 

Jest to tak drenujące i męczące fizycznie i psychicznie, że wywalony jesteś jak koń po orce, jedyne pragnienie to pójść spać, wtedy odpoczywałem. Nie wiem co by wtedy było gdybym się nie ratował psychotropami, można faktycznie stracić chęć do życia przy takim ciągłym napięciu.

 

To co wyżej może wydawać się śmieszne, ale człowiek jest tak wypompowany po pewnym czasie, że nie ma ochoty żyć. 

 

W momentach w których nie mogłem sobie poradzić ratowałem się psychotropami potem przez jakiś czas SSRI, spacery, muzyka odcięcie się od źródeł stresu. 

 

U mnie występował problem z samooceną z racji tego, że miałem prócz lęków inne przypadłości i nie byłem w stanie na siebie zarabiać. Utraciłem źródło dochodu, zbankrutowałem.

 

Mogłbym długo jeszcze pisać bo historia ciągnie się od 2 lat i dalej nie ma swojego zakończenia. Odcisnęła znaczący ślad na mnie, szczególnie psychiczny, ale traktuję to jako znak, sygnał, wskazówkę, który zdawałby się mówić: 

 

"stary nie tędy droga musisz coś w życiu zmienić" 

 

@blck.shp moje rady dla Ciebie, jako kogoś kto w ciągu 2 lat upadł na dno finansowe i zdrowotne i jest na drodze do odrodzenia, to w kolejności: 

 

- zrób pierwszy krok i pójdź do rodzinnego lub psychiatry na NFZ, to będzie Twój mały pierwszy krok do normalności, taki jak moim było zejście na dół i oddychanie po prostu, powiedz wszystko szczerze, dobry psychiatra to człowiek który da Ci najwięcej zrozumienia, możesz mu powiedzieć wszystko, poprowadzi, doradzi.

 

- nie bój się tabletek, czasem mogą mieć zbawienny wpływ i to one sprawią, że się odbijesz, jeżeli lęki są bardzo silne to na początek coś mocniejszego a równolegle coś na long term SSRI - da Ci to tyle, że będzie mógł lepszy okiem spojrzeć na świat, da Ci siłę żeby wstać,

 

- po kroku 1 i 2 staniesz na nogi żeby móc zrobić kolejne, 

 

- po redukcji lęków zacząłbym od znalezienia pracy i wyprowadzenia się na swoje, pieniądze są w tym całym procesie bardzo ważne, 

 

- dalej terapia i ścisłe prowadzenie przez psychiatrę, po znalezieniu pracy i wyprowadzeniu się osiągniesz święty spokój i będziesz mógł sobie pozwolić na wizyty prywatne,

 

Nie musi to być od razu praca za 10k/msc po prostu rób małe kroki które umożliwią Ci robienie kolejnych aż do wyjścia na powierzchnię. I ani się waż poddać się choćby nie wiem jak chujowo było. 

 

Pisz tu i oznaczaj tak, żeby nie zginęło w tłumie i było wiadomo co się dzieje. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
  • 2 miesiące temu...

Myślę, że obcy ludzie będą chcieli zawsze po Tobie skakać biorąc Cię za jakiegoś ćpuna albo ocenią Ciebie po prostu po samochodzie jak to zwykłe prymitywne istoty lubią robić.

Ja bym polecił kontakt z naturą, praca nad emocjami, praca nad negatywnymi myślami, wyciszenie ich. Ich jest się najtrudniej pozbyć, tym bardziej jest to trudne jak Ty jesteś sam a reszta gdzieś hen daleko pobiegła i nie ma szans ich dogonić. 

Porównywanie sie z innymi jest tu najgorsze, będąc w Twoim stanie jest zajebiście ciężko tego nie robić.

Na pewno musisz racjonalnie ocenić sytuacje. 

 

Jest coś takiego jak stanowisko pracy chronionej ale w realnym świecie u Janusza prywaciarza chyba jest niemożliwe uchronić się od beznadziejnych, prostackich komentarzy.

 

Proponuje ale nie narzucam, co podkreślam nie narzucam Straż Miejską. Dostaniesz kogoś do pary i będziesz sobie patrolował ulice. Jednak to państwowe stanowisko, nie trzeba tyle zapierdalać czując, że i tak to nic nie da.

Za granicą mają jeszcze lepsze samochody, jeszcze lepsze domy, a agencje pracy nie przejmują się za bardzo ludźmi. Jak nie masz na powrót do polski i jedziesz sam to chyba odpuść chyba, że trafisz na jakąś tolerancyjną firmę, to raczej fart.

 

Wybór pracy w takiej sytuacji to kluczowy moment. Musisz jednak poczuć, że to jest Twoja decyzja i jej nie żałować.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.