Skocz do zawartości

Nowy związek, stare i znane problemy


Rekomendowane odpowiedzi

22 minuty temu, Wolumen napisał:

Zgadzam się co do połowy wszystkich kosztów bo o tym jest ten wątek.

Natomiast nie wiem jak jej przedstawic argument dot. kosztow mojego dojazdu do niej.

Bo wyjdzie to dość niesmacznie, tak jak bym ja się domagał aby ona mi zwracala za paliwo na dojazdy do niej.

To jest raczej trudny temat, bo ze mnie zrobi wręcz jakiegoś żebraka.

 

Ale chętnie, rzeczywiście, bym temat poruszył bo licząc 2-  3 x w tyg po 70km łącznie to wychodzi mi ponad 600 - 800km miesięcznie na same dojazdy- w maju tyle było mniej więcej...

Chłopie, jak cię nie stać, to weź spójrz temu w twarz, a nie narzekaj. 

Tak, faktycznie to trąci żebractwem.

 

Masz rację - rozliczanie Twoich dojazdów do niej jest niesmaczne, co zresztą sam czujesz. 

To tak, jakby laska obciążała Cię połową kosztów swojego podkładu, błyszczyków czy innych kosmetyków, które nakłada na spotkania z Tobą.

Znalazłeś laskę która mieszka w jakieś odległości, dojeżdżasz do niej, to koszt jest naturalnie wkalkulowany.

 

Naprawdę, myślałem, że jęczenie młodych piwniczaków to jest szczyt tego, co tu można znaleźć.

Ale widzę, że niektórzy moi rówieśnicy idą śmiało w zawody. 

 

Na marginesie: dieta typu pizza, piwo i wino (o tej pizzy zamawianej do domu kolejnej wybranki już kolejny wątek piszesz) to nie jest jedzenie dla mężczyzny. Wyczuwam zresztą w tej postawie wynik wyraźnego nadmiernego fitoestrogenów z piwa w tym pisaniu.

 

Szczera rada: łap ogar, zanim będzie za późno, bo pełno tu sprzeczności, miotania się i postawy opartej na chciejstwie i oczekiwaniu na domysły.   

 

  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Casus Secundus napisał:

Chłopie, jak cię nie stać, to weź spójrz temu w twarz, a nie narzekaj. 

Tak, faktycznie to trąci żebractwem.

 

Masz rację - rozliczanie Twoich dojazdów do niej jest niesmaczne, co zresztą sam czujesz. 

To tak, jakby laska obciążała Cię połową kosztów swojego podkładu, błyszczyków czy innych kosmetyków, które nakłada na spotkania z Tobą.

Znalazłeś laskę która mieszka w jakieś odległości, dojeżdżasz do niej, to koszt jest naturalnie wkalkulowany.

 

Naprawdę, myślałem, że jęczenie młodych piwniczaków to jest szczyt tego, co tu można znaleźć.

Ale widzę, że niektórzy moi rówieśnicy idą śmiało w zawody. 

 

Na marginesie: dieta typu pizza, piwo i wino (o tej pizzy zamawianej do domu kolejnej wybranki już kolejny wątek piszesz) to nie jest jedzenie dla mężczyzny. Wyczuwam zresztą w tej postawie wynik wyraźnego nadmiernego fitoestrogenów z piwa w tym pisaniu.

 

Szczera rada: łap ogar, zanim będzie za późno, bo pełno tu sprzeczności, miotania się i postawy opartej na chciejstwie i oczekiwaniu na domysły.   

 

 

 

Raz jeszcze poczytaj wątek i zobacz, ze to mi radzą, bym to rozliczał z nią, a ja mam wątpliwości, bo nie mialbym odwagi tego argumentu podnieśc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Już to zostało powiedziane ale jest musztarda po obiedzie. 

 

Ja już się nauczyłem. Szkoda sobie zwierać styki tylko trzeba stawiać sprawę jasno. A więc...

Możesz sobie "4 fun" teraz:

Pojedź do niej, usiądź do stołu, powiedz siadaj bo musimy porozmawiać. Powiedz prosto w oczy co Ci na sercu leży na chłodno i obserwuj. Jak się "zesra" do Ciebie o te pieniądze to się upewnisz, że szon. Zaskakujących scenariuszy się nie spodziewam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, SamiecGamma napisał:

 

A rozwiązanie standardowe: raz ty do niej, raz ona do ciebie - nie wchodzi w grę? Ja też miałem taki związek "na odległość" - w tygodniu każdy miał swoje życie, a na weekendy ona do mnie przyjeżdżała albo ja do niej. Ja różnie jeździłem: czasem samochód, czasem pociąg. Ona: pociąg/bus. Odległość była niemała, bo - bagatela - 300 km. Dzięki temu rozwiązaniu temat kosztów dojazdu też się rozkładał na dwie osoby, bo oczywiście każdy płacił za siebie.

 

800 km to masz koszty rzędu 500 zł na samo paliwo, więc niebagatelna kwota!

 

 

No ale jak widzisz pare wpisow powyzej zarzuca mi się, ze jestem trollem i zebrakiem, bo inwestuję jednosteonnie w związek, ktory rokuje wg. mnie na kazdej plaszczyznie poza finansami.

 

Próbuję coś tutaj uzdrowić, wprowadzic jakiś kompromis.

To dostaję odpowiedzi, że mnie nie stać.

 

Owszem, stać na dojazdy. Ale na nich jak już napisalem sie nie konczy, a wręcz zaczyna przygoda z wydatkami.

A to juz potrafia się wygenerować koszty w skali miesiąca bliskie wynajeciu kawalerki w jej malym, powiatowym mieście.

 

Zresztą cały czas wychodzę z zalożenia, ze cięzar finansowy związku powinien się rozkladac na oboje partnerów.

 

Ona mi nie dokłada do mojego zycia prywatnego, ja jej tez nie, ale wspolne zwiazkowe zycie dzielimy na pół.

Jest to ważne choćby z punktu widzenia pokazania, że obu stronom tak samo zależy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Wolumen napisał:

No ale jak widzisz pare wpisow powyzej zarzuca mi się, ze jestem trollem i zebrakiem, bo inwestuję jednosteonnie w związek, ktory rokuje wg. mnie na kazdej plaszczyznie poza finansami.

 

Jak związek może dobrze rokować skoro laską ciągle próbuje przyciąć w chuja z pieniędzmi?

 

Masz jakiegoś dobrego kumpla, który co chwila próbuję Cię zrobić w chuja na kasę?

Edytowane przez Pocztowy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Muszę stwierdzić ze smutkiem, że kolega nadal tkwi w mentalu białorycerza-spermiarza.

I nie rokuje poprawy - cóż - niejeden samiec wychowany przez baby i białorycerzy nie jest w stanie wyjść z siebie i popatrzeć na swoje błędne założenia.

 

Tu jest niepotrzebne krępowanie się (mimo, że laski nie czują żenady w ogóle), jakieś ideały z dupy białorycerskie o że niby żaden FWB, tylko związek, żaden sponsoring , bo to jak prostytucja - a i tak wychodzi właśnie na to że układ jest jak z kurwą - tylko brzydką i drogą xD , nie stawianie kobiecie granic - za to stawianie jej na piedestale, desperacja i nie szukanie sobie opcji non-stop - własne skrupuły powodują, że laska czuje, że ma desperata.

Kobiety są wyczulone na punkcie własnej wartości i jak desperat do laski 3/10 skacze, kupuje, jeździ, to ona myśli, że jest 9/10 - a tu trzeba brutalnie zepchnąć na właściwe miejsce.

 

Chyba, że mamy tu taki przypadek , findom, i Wolumen czerpie przyjemność z bycia ruchanym :

 

https://www.kobieta.pl/artykul/czym-jest-findom-malo-znany-fetysz-ktory-moze-doprowadzic-do-ruiny-finansowej-201125022757

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Casus Secundus napisał:

Chłopie, jak cię nie stać, to weź spójrz temu w twarz, a nie narzekaj. 

Tak, faktycznie to trąci żebractwem.

 

Masz rację - rozliczanie Twoich dojazdów do niej jest niesmaczne, co zresztą sam czujesz. 

To tak, jakby laska obciążała Cię połową kosztów swojego podkładu, błyszczyków czy innych kosmetyków, które nakłada na spotkania z Tobą.

Znalazłeś laskę która mieszka w jakieś odległości, dojeżdżasz do niej, to koszt jest naturalnie wkalkulowany.

 

Naprawdę, myślałem, że jęczenie młodych piwniczaków to jest szczyt tego, co tu można znaleźć.

Ale widzę, że niektórzy moi rówieśnicy idą śmiało w zawody. 

 

Na marginesie: dieta typu pizza, piwo i wino (o tej pizzy zamawianej do domu kolejnej wybranki już kolejny wątek piszesz) to nie jest jedzenie dla mężczyzny. Wyczuwam zresztą w tej postawie wynik wyraźnego nadmiernego fitoestrogenów z piwa w tym pisaniu.

 

Szczera rada: łap ogar, zanim będzie za późno, bo pełno tu sprzeczności, miotania się i postawy opartej na chciejstwie i oczekiwaniu na domysły.   

 

 

 

Po głębszej analizie Twojej wypowiedzi dochodzę do wniosku, że argumenty jakich używasz są chybione. 

Twoja obecność na tym forum jako faceta jest mocno wątpliwa.

 

Użyleś argumentu, ze skoro ja mam rozliczać dojazdy do niej, to ona mnie obciąży kosztem swoich kosmetyków?

A przepraszam, to ja nie używam dezodorantów, perfumów, nie inwestuję we fryzjera, nowe ciuchy, by dobrze przy niej się prezentować? Ubranie dla faceta kosztuje więcej, niż dla kobiety - popatrz sobie na ceny koszulek męskich i damskich czy spodni.

 

Po drugie, ta dyskusja W OGÓLE nie tyczy się kwestii czy mnie stać czy nie stać, nie grzeb mi łaskawie w kieszeni zatem.

Dyskusja tyczy się kwestii czy ja mam czy nie mam ochoty za wszystko sam płacić, skoro partnerstwo polega na rownym wkładzie w związek, równiez finansowym, albo i przede wszystkim.

 

Nie rozumiem w ogóle Twojej wypowiedzi w kontekście idei tego forum i wypowiedzi pozostałych dyskutantow, którzy w sposób w zasadzie jednoznaczny mi przyznają rację, że koszty na pół.

 

Nie czytasz też moich wypowiedzi, rzucasz gó****m na oślep we mnie, w nadziei, że coś się przyklei.

 

Naprawdę zejdź na ziemię i sam poczytaj, co piszesz, gdyż obrażasz mnie takimi wypowiedziami i prywatnymi wycieczkami pod moim adresem.

 

 

  • Haha 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Wolumen napisał:

 

A przepraszam, to ja nie używam dezodorantów, perfumów, nie inwestuję we fryzjera, nowe ciuchy, by dobrze przy niej się prezentować?

 

 

Ja to zawsze myślałem, że dbamy o siebie bo chcemy być zadbani, eleganccy - dla siebie.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, RockwellB1 napisał:

Ja to zawsze myślałem, że dbamy o siebie bo chcemy być zadbani, eleganccy - dla siebie.

 

 

Inaczej ubieram się na randkę, a inaczej do pracy czy do sklepu.

 

Godzinę temu, RockwellB1 napisał:

 

...co takiego?

 

Co?

Paliwo 300- 400, zarcie i wyjscia spokojnie z 700.

To masz za tysiaka kawalerke tam u nich w miescinie..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Wolumen nie ma się co irytować, niektórzy Bracia tutaj dość dosadnie i bez owijania w bawełnę napiszą co myślą.

 

Musisz sobie wziąć wypadkową komentarzy i odrzucić te skrajne.

 

Z laską nie ma sensu się liczyć tak super dokładnie bo diva wyszła by podobnie a tu masz ją na wyłączność, póki co...

 

Generalnie, to nie jest źle. Ruchaj jak to lubisz ale miej z tyłu głowy, że koniec może nadejść albo wpadniesz i będziesz oddawał cała wypłatę :) a nie parę set złotych :)

 

Śmieje. Uważaj ogólnie.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, RockwellB1 napisał:

@Wolumen

Pisząc, że paliwo i koszta są porównywalne do wynajęcia kawalerki w jej mieście, zabrzmiałeś jakbyś był gotów się przeprowadzić. 

 

 

Nie, broń Boże.

Niefortunnie to zabrzmiało ale szukałem jakiegoś porównania, co mógłbym mieć co miesiąc w ramach tych wydatków ponoszonych w pojedynke.

10 godzin temu, Leniwiec napisał:

Niestety bzykanko kosztuje, tak czy inaczej zawsze w jakiś sposób trzeba za to zapłacić.

Tylko nie podnoś argumentu, że ona też ma z tego przyjemność.

Jasne, że tak, natomiast zwykle to my mamy dużo większe parcie na seksy, a one to wiedzą i wykorzystują.

 

 

 

 

Jasne, że bzykanko kosztuje i jasne, że argumentu o jej przyjemności nie użyję.

Problemem nie jest to, co teraz trwa od niecałych 3 miesięcy. Bo to mnie jeszcze nie doprowadza do ruiny finansowe aczkolwiek czuję to w kieszeni.

 

Ale ja patrzę perspektywicznie  - gdyby się z kimś takim związać i zamieszkać to jak by to miało wyglądać?

Tak jak teraz? 

Pani wypłate zostawia do siebie, jedynie mieszkanie płacimy na pół, a wszystkie rozrywki, zakupy, tankowania auta może ja bym miał ponosić koszty?

Niestety, tak się rysuje ten obraz życia z nią, dlatego dość wcześnie ten problem uchwycilem i albo ona podejmie temat albo sie to skończy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Ace of Spades napisał:

Przecież temat wątku to zwykły trolling, autor wątku cały czas klei głupa, że nie kuma bazy a jest na Forumie nie od dziś.

 

To proponuję abyś sam po 16 latach małzeństwa znalazł się ponownie na rynku matrymonialnym.

 

I wtedy tu wróć, powiedz, co ustaliłeś i powiedz jak bardzo współczesny rynek damsko meski różni się od tego z początku lat 2000 - bo wtedy poznalem moją ex żonę.

 

Nie było takiego zblazowania u kobiet jak dziś.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Johnny Z napisał:

Bierzesz zeszyt, wydzierasz kartkę, rysujesz pionową linię przez środek i wieszasz to u niej na lodówce. Po jednej wpisujesz swoje wydatki, po drugiej ona wpisuje swoje. Na koniec miesiąca się rozliczacie.

 

Po co?

Mam sprowadzac ten związek do słupków w Excelu?

Właśnie chcę uniknąć takieg stawiania sprawy bo to już nawet dla mnie byloby chore.

Zamiast tego chcę wyegzekwować najprostsze wyjście z sytuacji - każdy z nas ma wiedzieć, że kosztami dzielimy się na pół albo raz ona płaci, raz ja.

Niczego nie potrzeba tu rozpisywać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posiadanie kobiety to luksus na który nie każdego stać.

Koszt utrzymania danego egzemplarza jest wprostproporcjonalny do jego rynkowej atrakcyjności .

 

Zarówno na płaszczyźnie finansowej jak również emocjonalnej.

Prędzej czy później dojdzie do odnotowania deficytów.

Pytanie czym owe uszczerbki będą równoważone?

 

Tu się kłania słowo klucz szanowni państwo.

Kalkulacja.

 

A ile Ty jesteś w stanie dać dla choćby namiastki miłości czarnuchu ;) ?

 

 

  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.