Skocz do zawartości

Kiedy ostatnio czułeś/czułaś coś autentycznie?


Rekomendowane odpowiedzi

Coś autentycznie czułem jeszcze w dwóch sytuacjach:

- wejście zimą w góry szczyt coś koło 1200 mnpm a szedłem czerwonym szlakiem i dość obficie śnieg padał i ogólnie warunki trudne, w tamtych chwilach miałem tylko momenty koncentracji i skupienia w celu bezpiecznego wejścia i zejścia zdając sobie sprawę z sił gór

- dawno temu na studiach miałem egzamin pisemny kolejna poprawka gdzie zdać potrzebowałem na 100%, udało się a czas na ten test spory poświęciłem 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No fap ma na to ogromny wpływ. Ja znów ostatnio zacząłem praktykować i już po tygodniu pamiętam czułem pierwszy raz ciarki na plecach i na twarz wjechał banan, gdy odpaliłem swoją muzykę na full w aucie i depnąłem. W tamtym momencie doceniłem swoją pracę i poczułem wdzięczność, że nie muszę teraz stać gdzieś przy taśmie w jakimś kołchozie, tylko robię to co lubię. 

 

Po dwóch tygodniach i wyjściu z ziomkami na miasto też uczucie euforii i radości, że jestem w gronie najlepszych kumpli i fajnie spędzam czas, bo takich okazji jest mało i rzadko się zdarzają.

 

Pewnie było coś jeszcze, ale te dwie sytuacje zapadły mi najbardziej w pamięć. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czułem, że coś robię autentycznie kiedy na pierwszym spotkaniu z laską młodszą ode mnie o taka 21latka 7/10 a nawet 8/10 po posiedzeniu na kawce poszliśmy posiedzieć do klubu. Tam potrafiłem usiąść obok niej i czułem jak z nią idę w dobrą bajerę. Zaproponowałem idziemy do mnie a kobietka się zgodziła iść do mnie na stancje gdzie seksu nie było a jedynie kissy. Pierwszy raz taka akcja mi się przytrafiła :)

Poczułem, że faktycznie kobieta jak jest zainteresowana chłopem lubi zdecydowane działanie faceta. Te słowa ,,idziemy do mnie" wypowiadałem czując się jak dobry player 😎

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Spokojnie napisał:

Do czego dążę - przez odstawienie używek/porno, zmianę żywienia oraz wprowadzenia więcej sportu w życie, autentycznie przeżywam takie chwile praktycznie codziennie, że przechodzą mnie dreszcze.

Tak, to ma ogromny wpływ na samopoczucie. 

 

Jak dla mnie obowiązkowo sport 3-4 treningi w tygodniu. Ale to mało- w każdy dzień obowiązkowo jakaś rekreacja na świeżym powietrzu w postaci lekkiego roweru czy godzinki spaceru po lesie. Do tego dobre jedzenie, odstawienie syfu i używek. 

 

Wyłączenie telewizji. Odstawienie wiadomości. Podejmowanie działania i niesugerowanie się opiniami innych co do tego, czy coś się da czy coś się nie da (czy to w aspekcie pracy czy relacji damsko-męskich). Sprawdzanie na własnej skórze, co działa, a co nie działa. Co działa, a co jest tylko przekonaniami ludzi, którzy ciągle stoją w miejscu. 

 

I nagle człowiek inaczej się czuje, nie ma spadków energii, lepiej śpi, lepiej pracuje i cieszy się życiem.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jazda motocyklem po Italii, powrót z Nicei gdzieś po północy, po świetnie spędzonym dniu na zwiedzaniu i w siodle. Górskie, kręte drogi. Snop światła ginący gdzieś w dolinie, oświetlający górskie masywy. Lewa, przekładka i prawa, redukcja, gaz aby dogonić Brata Absolutarianin. Droga jest celem - teraz już wiem, o co chodzi.

 

Jazda innym motocyklem ADV po terenie, eksploracja nowych widoków, dolin. Wyjazd na górkę, panorama gór w tle, kościołów, wiosek, gdzieś miasto w oddali. Pola, natura. Możliwości jakie daje dual sport na asfalcie i w lekkim, średnim terenie. Napicie się czegoś w jakiejś wiosce, reakcja miejscowych na motocykl, ojcowie posądzający pociechy w siodle, przegazówka dla gapiów. Zakładam kask ze swoim nazwiskiem i grupą krwi, pomachanie ręką i jazda przed siebie dla przyjemności jazdy. Jestem sam na jakimś odludziu, już noc. Gaszę maszynę, patrzę w gwiazdy i odczuwam szczęście. Stoję kilka chwil, włączam boczne oświetlenie i wracam przez szutry i las do domu. Pozytywne zmęczenie, na łańcuch i mycie będzie jutro pora. Ciepły prysznic, powrót do własnego łóżka i sen.

 

Maszyna, odchudzona, doładowana, samochód. Podnośnikiem hydraulicznym podnoszę gruza, zmieniam koła tylne. Bziu bziu kluczem udarowym i koło zmienione. Jedynka, dwójka, parę kółeczek zapoznawczych. Zapinam dwa i ogień, zrywam przyczepność i tor jest mój. Ciasny nawrót, dohamowuje lewą nogą, przednie koła trzymają a tylne obracają auto. Kierownicą i gazem koryguję tor pojazdu, rozluźniam albo zacieśniam okrąg który robię. Rozpędzam się i sposobem skandynawskim, balansem doprowadzam do nadsterowności. Gaz i ogień, auto tańczy, ja cały spocony od obracania kierownicą. Zużywam opony do wystrzału, klap klap obijają się pasy opony o nadkole, zjeżdżam powoli w swoje miejsce. Zmieniam koła na cywilnego, schładzam auto i wracam do zwykłej egzystencji napompowany adrenaliną. 

 

Zabawa ze znajomymi, koleżanka bierze mnie za rękę, mówi chodź. Tańczymy, rozmawiamy. Pyta ile mam lat, ja się śmieję, mówię zgaduj. Podpowiedź? Mam między 21 a 37 lat i kręcę bekę. Obracam ją i przyciągam do siebie w tańcu, kosmyki włosów dotykają mojej twarzy, patrzymy sobie w oczy śmiejąc się. Na powrocie odwozi nas ziomek, żegnam się z nimi, koleżanka mnie obejmuje na pożegnanie.

 

Jazda motocyklem z ziomkiem po terenie. Pokazuję nowe tereny, tu tak tu tak. Ja prowadzę, przed nami błoto, muldy. Jedne objeżdżam bokiem, inne taktycznie środkiem gdzie płytko. Przeskok przez rów z wodą, ogień ogień. Przejazd przez hopki, balans ciałem. Skoki hop hop, zjazdy podjazdy, powerslidy, gleby i nie udane posunięcia, mnóstwo śmiechu. Zamiana maszynami, prowadzenie po przeróżnych skarpach, pochyłościach. Kumpel trochę się cyka, dasz radę, powoli. Trenuj, tu tak tu tak, jesteś dobry rider poradzisz sobie. I radzi sobie. Krótki zimowy dzień i nadchodzący wieczór dopiero nas przygania do bazy. Łapiemy chwilę tak cenne w tym popierdolonym świecie.

 

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.07.2022 o 10:34, Amperka napisał:

patrzeć na zabawy dzieci. Nie ma nic bardziej autentycznego

Zgadzam się z Tobą w 100%. Powinniśmy brać przykład z dzieci, bo są autentyczne, mówią konkretnie czego chcą, nie boją się okazywać uczuć. To wszystko gdzieś niestety później zanika.

 

W dniu 11.07.2022 o 13:54, meghan napisał:

Ustalenie i osiągnięcie mierzalności w wynikach zrobił się u mnie priorytetem

No ale można w tym też czerpać radość, ja np. swój cel biegowy osiągnąłem przed zakładanym terminem, do teraz widzę swoją radość i dumę na tych ostatnich metrach. Osiągnąłem wynik, który ostatni raz udało mi się ogarnąć jakieś 12 lat temu. Czas na kolejne wyzwanie, a już w głowie czuję co będzie na mecie biegu za 1,5 miesiąca.  

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spokojnie
Bardzo fajnie, że osiągnąłeś cel biegowy! Gratuluję! 👌 Wynik sprzed 12 lat, to konkret!

Raczej w głowie mam coś takiego :
wynik x jest normą, którą po prostu należy osiągnąć, bo tak powinno być. Kropka.
Także muszę popracować nad "frajdą" z osiągniętych celów, jej odczuwaniem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim radość sprawia mi obserwacja moich synów, jak się zmieniają w młodych mężczyzn. To niesamowite dla matki, że dopiero co mieli 58 cm i 2,200 wagi, a teraz 1,86 i numer buta 44 :D (Śmieję się wchodząc do ganku, bo wystarczą 3 pary butów i ja nie mam gdzie nogi postawić, tyle miejsca zabierają :D) Lubię z nimi rozmawiać, przekomarzać się, żartować, czasem pokłócić. Cieszy mnie ich "lol" i "essa". Przyjemność sprawia mi przebywanie z moim mężem, choć czasem bywa męczący 😉 :P (tak, to ja go męczę :D). Możliwość picia wspólnej kawy, niedzielnym rankiem na tarasie, przy akompaniamencie śpiewu ptaków, uznaję za mega szczęście.

Lubię też patrzeć jak wiewiórki skaczą po drzewach, jak obracają w łapkach orzecha, rozglądając się wnikliwie, a następnie zakopują go w ziemi (mam orzecha na przeciwko okna w kuchni). Lubię te stworzonka. Radość sprawia mi również obserwacja pracy bobrów, które zamieszkują rzekę codziennie mijaną przeze mnie na spacerze. (Nordick)Te równiutko ogryzione drzewa, nowe żeremie z taką precyzja budowane (bez programu do kosztorysowania i projektu na papierze) budzi mój niezmienny podziw dla tych zwierząt i radość, że mam okazję na to patrzeć. Jednak nigdy niestety nie pokazały mi się na żywo, mimo różnych pór spacerowania :D. Uwielbiam patrzeć na morze i słuchać szumu fal, to mnie uspokaja i nastraja bardzo pozytywnie. W ogóle staram się pamiętać codziennie, że jestem szczęściarą...mam co jeść, moja cudowna rodzinka jest w miarę zdrowa, mieszkam w ślicznych okolicznościach przyrody i to mnie cieszy. Cieszy mnie, że mam wokół życzliwych ludzi, a od tych mniej życzliwych staram się wyciągać lekcje dla siebie.

Ale to działa również w drugą stronę. Bardzo mocno odczuwam śmierć. Pochylam się nad nią i próbuję oswoić. W sobotę zmarła nagle mieszkająca kilometr ode mnie, 39 letnia Kobietka. Matka dwójki małych dzieci, którą często mijałam właśnie spacerując. Ona spacerowała z dzieciakami, zawsze uśmiechnięta, mówiłyśmy sobie "dzień dobry". Bardzo mnie zabolała ta śmierć, mimo iż się nie znałyśmy... Jak powiedzieć dzieciom, że Mama nie wróci? Gdzie szukać sensu tak zakończonego wcześnie życia? Moja Mama tez zmarła młodo, bo w wieku 45 lat, być może stąd mocne moje odczucia. 

Jednak gdzieś pomiędzy tym szukam równowagi, widząc jak piękne jest to nasze dane nam, na chwilę, życie.

Edytowane przez Wewerka
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Lalka napisał:

nie wiem co mam zrobić żeby się tego pozbyć

Może warto udać się do specjalisty? Mówię o terapii, rzuć proszę okiem na ten wątek.

 

Ja próbowałem sam, ale doszedłem za daleko i dalej bym już tego nie dźwignął. Dzisiaj czuję wielką ulgę, że tyle udało mi się ogarnąć. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale dzisiaj miałem znowu przebłysk... Triggerem tym razem był zapach.

 

Wyruszyłem na wieczorny rower, dojechałem do ścieżki która wiedzie przez pole. Właściwe to była łąka kwietna, ciepłe powietrze niosło przyjemny zapach, klimat zbliżającej się nocy dodał magii. Czułem się wolny, z wiatrem we włosach, czując ten naturalny piękny zapach kwiatów, który przez chwilę przypomniał mi czasy dzieciństwa, beztroski, zabawy i przyjemności. Jakbym fotkę strzelił - siedzę jako mały kaszojad na kocu pod drzewem blisko domu rodzinnego, w termosie kompot z jabłek, w około jakieś zabawki, jest ciepło i przyjemnie. 

 

Ajjjj, wiele lat nie miałem takich autentycznych wspomnień, tak odczuwanych. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.07.2022 o 08:37, Wewerka napisał:

moich synów, jak się zmieniają w młodych mężczyzn. To niesamowite dla matki, że dopiero co mieli 58 cm i 2,200 wagi, a teraz 1,86 i numer buta 44 :D (Śmiej

Coś cudownego 

Ja tak miałam od początków ciąży. Z każdym USG coraz większe dziecko, które w dodatku się poruszało, można było posłuchać bicia serduszka. 

Potem pierwszy dotyk, wzrok. Uśmiech dzidziusia. 

Niesamowite przeżycia. 

Chyba nie ma nic piękniejszego w życiu niż macierzyństwo. 

Każdemu życzę, żeby tego doświadczył - obserwowania jak dziecko dorasta. 

Porównując moje wcześniejsze doświadczenia w życiu, mogłabym rzec, że była to marność... W porównaniu z nowym życiem, któremu dało się początek. 

Dzieci, to niesamowity cud. 

Być przy narodzinach tego cudu, to niezwykły przywilej.

Doświadczając tego, docenia się ogólnie ludzkie życie. 

Edytowane przez JudgeMe
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

My (Ja, mąż, dzieciaki) teraz za każdym razem po przedszkolu musimy iść na mostek w parku nad torami i czekamy tak z 40 minut aż przejadą dwa pociągi - a oni zgadują, z której strony przyjadą. Tak się w to wkorbili, że nie ma przeproś, codziennie na te pociągi.

Niesamowite jest to, że oni przez te 40 minut mają mnóstwo pomysłów na zabawę i w ogóle się nie nudzą, a my sobie chillujemy.

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 sytuacje.

1) mam w domu bardzo dużo książek, a spora część z nich jest odziedziczona po babci. Tematyka wszelaka, od literatury pięknej po tomy naukowe. Ostatniego wieczoru wzięłam na chybił trafił jedną z lektur - okazało się, że trafiłam na "Symbole astrologiczne w obrazach Boscha". Zaczęłam czytać tą książkę, napisaną piękną polszczyzną - opracowanie naukowe, gdzie autorka analizuje poszczególne elementy obrazów na kanwie średniowiecznej wiedzy astrologicznej. Książka naukowa, a jednak wciąż trochę magiczna. Zapach starego papieru. Uczucie wejścia w świat czyjejś pasji (autorka była dr historii sztuki), wspomnienie babci, intelektualistki. Wszystko to stworzyło mariaż pięknych, autentycznych wrażeń.

 

2) Poszłam do biura parafialnego coś załatwić. Mimo godzin otwarcia, biuro było puste. Chciałam już wychodzić przez małą kapliczkę, gdy w jej rogu zobaczyłam modlącego się po cichu, w samotności, księdza.

 

Ten widok mnie uderzył, te wszystkie negatywne konotacje w mojej głowie co do kościoła vs. ten człowiek, który po prostu, autentycznie, kiedy nikt nie widzi modli się.

 

Nie ważne jak ocenimy ten Kościół, jak ocenimy słuszność dogmatów, ważne jest żeby znaleźć w sobie tą duchową ścieżkę, którą możemy autentycznie przeżywać i podążać nią, czy to w chrześcijaństwie czy to w buddyzmie, czy w swój własny autorski, ale autentyczny sposób.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@KrólowaŁabędzi

 

Miałem bardzo podobnie - straszne czasy, straszne.

 

Lekarstwem jest bezwarunkowa miłość do siebie, stawianie barier, respekt do siebie i nie pozwalanie na to by życie Cię miało w garści. 

(Rozbudzenie energii wojownika/wojowniczki)

Zresztą przyszedł taki moment w moim życiu, że spanie mi było zabronione na zasadzie jakiegoś wewnętrznego głosu, który już mi nie pozwalał uciekać. Bo spanie na takiej zasadzie to w gruncie rzeczy uciekanie od życia, siebie i wszystkiego co jest związane z życiem ogólnie.

 

Doskonale znam ten proces i to były najgorsze lata mojego życia. 

 

Albo uda Ci się rozbudzić miłość bezwarunkową do siebie i życia i świata albo spotkasz osobę, która Ci tak da w kość, że nie będziesz miała innego wyjścia.

Ten proces to nie proces jednego dnia - zaznaczam. To się odbywa bardziej falami.

Gdybyś jednak miała lenia, to polecam zainstalować apki czy zacząć się umawiać na randki - poznasz kogoś kto Cię tak dociśnie do gleby, że jedyną opcją będzie wóz albo przewóz. 

 

Jak Ci się uda to wrócisz do normalnych faz snów ale to będzie sen by się zregenerować a nie uciekać w krainę nieświadomości.

 

Trzymam kciuki za Twój postęp.

Edytowane przez SzatanK
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 11.07.2022 o 09:44, Spokojnie napisał:

I nagle ta świadomość jak jest przyjemnie, mrowienie przeszywa całe ciało, dopamina dojebana naprawdę wysoką jakością bodźców. I jadę uśmiechając się i nie zważając na świat wokół mnie. 

Mam tak niemal codziennie, ale wymagało to wyrobienia w sobie przez kilka ostatnich lat nauki wdzięczności.

 

Potrafię być wdzięczna za wszystko, co aktualnie mi się przydarza, a to wiąże się z wyrzutem dopaminy, przepływem tych miłych dreszczy i poczuciem błogosci/szczęścia.

 

Przykładowe sytuacje:

- słuchanie muzyki, wczuwanie się w te dźwięki oraz treść piosenki 

- szum wiatru, widok kołysających się drzew/latających ptaków czy owadów/promieni słonecznych odbijających się od tafli wody 

- szczery śmiech mijanych grupek ludzi 

I tak dalej...

 

Lubię, gdy przechodzą mnie dreszcze i zalewa fala pozytywnych uczuć wobec partnera, kiedy ten przykładowo odwróci się od ekranu monitora i uśmiechnie się do mnie. Albo mijając mnie, smyrnie jakąś część mojego ciała. Albo powie, że jest ze mną szczęśliwy (tu mam dreszcze takie, że łojezu).Albo gdy wjeżdża nam jakiś temat i potrafimy dyskutować o czymś godzinami. Albo chillujemy sobie na kanapie, a po chwili między nas wbija kot i włącza mu się mruczadło. Albo gdy chłop jest czymś mocno zajęty albo śpi, a ja na niego spojrzę i czuję, że to wspaniałe móc dzielić rzeczywistość z tak wspaniałym człowiekiem.

 

Podobnych sytuacji jest u mnie na co dzień cała masa, ale podejrzewam, że wynika to nie z obiektywnej zajebistości tychże, lecz mojego podejścia do nich. Skupiam sie całą sobą na tym, co tu i teraz i odczuwam ogromną wdzięczność, że jest jak jest. I do świata i do ludzi i do siebie.

 

I odkąd to odczuwam, mam wrażenie, że tych "dobrych" aspektów jest w moim życiu coraz więcej. A rzeczy, które kiedyś denerwowały, prawie wcale mnie już nie ruszają. 

Nawet gdy nie wszystko układa się po mojej myśli, skupiam się na tym, co mogę naprawić i zrobić lepiej, zamiast siać autodefetyzm. 

To chyba coś na zasadzie nieskupiania się na negatywnych emocjach i pozwalaniu im po prostu "przepłynąć", a później je przeanalizować i znaleźć rozwiązanie oraz intensyfikowaniu pozytywnych emocji i tym samym odczuwania tej wdzięczności.

 

Jezu, jaki elaborat.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Granita napisał:

ale wymagało to wyrobienia w sobie przez kilka ostatnich lat nauki wdzięczności

Z ciekawości - co było punktem zapalnym, że poszłaś w tym kierunku? To wszystko co napisałaś nie jest takie oczywiste dla innych. Fajnie, że jesteś świadoma tych wszystkich wspaniałych rzeczy. 

 

35 minut temu, Granita napisał:

Skupiam sie całą sobą na tym, co tu i teraz i odczuwam ogromną wdzięczność, że jest jak jest. I do świata i do ludzi i do siebie.

Też to praktykuję, chłoniemy życie! 

Edytowane przez Spokojnie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.