Skocz do zawartości

Pokochać siebie - mój pierwszy krok do świadomego i szczęśliwszego życia


Rekomendowane odpowiedzi

Napisałbym to ogólnie, ale bezpieczniej będzie odnieść się tylko do mojej osoby. Zadałem sobie ostatnio wiele pytań, jednym z nich było – czemu nie robię wartościowych rzeczy dla siebie? Odpowiedź nie przyszła łatwo i szybko, ale po dogłębnej analizie z czasem zrozumiałem, że ja sam siebie nie lubiłem. Sabotowałem swoje zachowania, czasami robiłem destrukcyjne rzeczy jak chlanie, imprezowanie, niezdrowe jedzenie, brak sportu itp.  

 

Trochę czasu zajęło mi zrozumienie kto jest dla mnie najważniejszy w życiu – i nie jest to kobieta, rodzina, czy znajomi. Ja sam dla siebie jestem najważniejszy i powinienem siebie pokochać i zachowywać się względem siebie jak wobec przyjaciół czy „miłości swojego życia”. Tak, wiem – banał. Ale mam wrażenie, że wiele osób tego banału nie pojmuje, nie rozumie, że trzeba sobie poświęcić więcej czasu, wyrozumiałości, cierpliwości i miłości.  

 

Przechodząc do meritum tego, co chcę Wam przekazać pod wpływem chwili: miłość do siebie to nie jest kupowanie sobie fajnych ciuchów, ajfona czy nowego samochodu (chociaż też lubię siebie wynagradzać za ciężką pracę i sukcesy). Miłość do siebie – to wsłuchanie się w swoje wewnętrzne Ja, to zadbanie o swoje zdrowie psychiczne i praktykowanie np., medytacji czy ćwiczeń oddechowych. To zdrowe nawyki żywieniowe oraz aktywność fizyczna, to rozwijanie się duchowe i mentalne, to umiejętność spędzenia czasu samemu ze sobą oraz cieszenie się z tych momentów i docenianie ich. Dzisiaj liczy się to co ja czuję, nie interesuje mnie co inni powiedzą, nie oceniam ich, żyje w zgodzie ze sobą i bliżej natury.

 

I nie wszystko jest łatwe, ale na tym polega cała magia, że dzięki robieniu tych trudnych rzeczy – nasze życie stanie się łatwiejsze. Ja będąc dopiero na początku swojej drogi „przebudzenia” widzę ile energii i czasu traciłem na głupie bezsensowne kłótnie, spory czy rozważania. Martwiłem się rzeczami i sytuacjami na które nie miałem najmniejszego wpływu, przejmowałem się zdaniem ludzi, którzy jak sobie później uświadomiłem – nic dla mnie nie znaczą. Zaczynam teraz chłonąć życie, zaczynam dostrzegać tak wiele magicznych rzeczy, które dzieją się naokoło mnie, których wcześniej nie dostrzegałem, bo miałem płytkie proste myślenie o łatwym życiu. Zamiast przeżywać autentycznie i świadomie życie, byłem figurantem, statystą.

 

Cytując jednej z mindestowych blogów:

Cytat

Trening jest ciężki, życie bez formy i z otyłością jest trudniejsze.

Opanowanie umiejętności jest trudne, życie bez umiejętności jest trudniejsze.

Budowanie wartościowych relacji jest trudne, bycie samotnym jest trudniejsze.

Rzucenie nałogów jest trudne, życie z nałogami jest trudniejsze.

Czytanie książki jest trudne, życie w ignorancji jest trudniejsze.

Podążanie ścieżką większości wewnętrznego oporu jest trudne, ale ostatecznie sprawi, że twoje życie będzie lepsze.

 

Uczę się na nowo siebie. Dzisiaj staram się nie iść na skróty jak to miewałem w zwyczaju, ale stawiam czoło różnym wyzwaniom. Nie zawsze mi wychodzi, ale wiem, że było warto – bo spróbowałem. Popełniam błędy, ale wynikają one z chęci zmiany na lepsze, a nie lenistwa. To jest mój wybór, nie pozostawiam tego losowi. Biorę życie w swoje ręce.

 

Albert Einstein

Cytat

„Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.”

 

Widzę, że ciut chaotycznie to wyszło, ale płynie z serca i potrzeby wyrzucenia tego z siebie. Miałem dzisiaj naprawdę zły dzień, uległem emocjom i parę godzin potrzebowałem, aby wrócić na właściwe tory. Zmotywowało mnie to do podjęcia radykalnych działań oraz ułożenia kolejnego planu, aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości. To też kolejna lekcja dla mnie pokazująca mi jaka droga jeszcze mnie czeka. Sam post ma charakter informacyjny i mam nadzieję że dla niektórych motywacyjny, dla mnie to co to piszę tutaj jest swoistym dziennikiem, lubię czasami spojrzeć jaki progres udało mi się zrobić. Oczywiście zapraszam też do dyskusji.

  • Like 24
  • Dzięki 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Hej Bracie,

Czas rewanżu w Twoim wątku. Wygląda mi to co napisałeś na krótką historię romantyczną w wątku otwierającym, gdzie jak sam zauważyłeś zawarłeś banały, ale brakuje mi tu konkretów. A historie romantyczne, przynajmniej w mojej ocenie, kończą się zazwyczaj happy endem tylko w filmach. Chciałbym żebyś rozszerzył/poparł/nie zgodził się w kwestii kilku wątków, o których wspomniałeś.

 

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

Miłość do siebie – to wsłuchanie się w swoje wewnętrzne Ja

Dla mnie to w pierwszej kolejności wymaganie od siebie (bo miłość wymagająca jest ;) ), a nie jakiego mnie panie Boże stworzyłeś takiego mnie masz. 

 

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

zadbanie o swoje zdrowie psychiczne i praktykowanie np., medytacji czy ćwiczeń oddechowych

Ja dbam o swoje zdrowie psychiczne poprzez bieganie. Jak dobrze się zmęczę to mam mniej czasu na myślenie o głupotach. Nigdy nie medytowałem. Myślisz, że medytacja ma jakąś istotną wyższość nad wysiłkiem fizycznym w kwestii naszej psychiki? Jak zacząć medytacje? Jakieś konkretne poradniki?

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

umiejętność spędzenia czasu samemu ze sobą oraz cieszenie się z tych momentów i docenianie ich

Piszesz o momentach, a nie całokształcie. Jakie momenty masz na myśli?

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, EVerest napisał:

Dla mnie to w pierwszej kolejności

Ja dopiero niedawno zrozumiałem, że sam siebie nie lubiłem. Dzisiaj siebie kocham, doceniam, potrafię nagrodzić, dbam o siebie. To co robiłem zawsze dla innych - dzisiaj przelewam dla siebie. 

3 godziny temu, EVerest napisał:

Myślisz, że medytacja ma jakąś istotną wyższość nad wysiłkiem fizycznym w kwestii naszej psychiki? Jak zacząć medytacje?

Jedno drugiego nie wyklucza, dlatego najlepiej robić obie rzeczy + np. poranne afirmacje. Też biegam i mega postępy zrobiłem w zaledwie 3 miesiące. 

 

A medytacje najlepiej zacząć taką prowadzoną - wpisz na YouTube medytacja na dobry dzień, czy medytacja na sen, ja polecam słuchać tego w słuchawkach. Na początku jest mega ciężko, ale z czasem (jestem żywym przykładem) idzie do przodu. W medytacji możesz też "skanować" swoje ciało, ciekawe doświadczenie.

3 godziny temu, EVerest napisał:

Piszesz o momentach, a nie całokształcie. Jakie momenty masz na myśli?

Ostatnio przez zmianę mocno się uzewnętrzniłem, dzieją się różne fajne rzeczy, dostrzegam po prostu więcej. Zajrzyj tutaj gdzie opisałem te momenty.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...
W dniu 16.08.2022 o 15:44, EVerest napisał:

Hej Bracie,

Czas rewanżu w Twoim wątku. Wygląda mi to co napisałeś na krótką historię romantyczną w wątku otwierającym, gdzie jak sam zauważyłeś zawarłeś banały, ale brakuje mi tu konkretów. A historie romantyczne, przynajmniej w mojej ocenie, kończą się zazwyczaj happy endem tylko w filmach. Chciałbym żebyś rozszerzył/poparł/nie zgodził się w kwestii kilku wątków, o których wspomniałeś.

 

Dla mnie to w pierwszej kolejności wymaganie od siebie (bo miłość wymagająca jest ;) ), a nie jakiego mnie panie Boże stworzyłeś takiego mnie masz. 

 

Ja dbam o swoje zdrowie psychiczne poprzez bieganie. Jak dobrze się zmęczę to mam mniej czasu na myślenie o głupotach. Nigdy nie medytowałem. Myślisz, że medytacja ma jakąś istotną wyższość nad wysiłkiem fizycznym w kwestii naszej psychiki? Jak zacząć medytacje? Jakieś konkretne poradniki?

Piszesz o momentach, a nie całokształcie. Jakie momenty masz na myśli?

 

polecam headspace na netflixie, z polskim lektorem. Spróbuj obejrzeć pierwsze 3 odcinki, każdy trwa ok 10minut. chociaz obejrzyj pierwszy. Połóż się wygodnie na łóżku np z telefonem i słuchawkami. I napisz jak było ;)


 

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

Napisałbym to ogólnie, ale bezpieczniej będzie odnieść się tylko do mojej osoby. Zadałem sobie ostatnio wiele pytań, jednym z nich było – czemu nie robię wartościowych rzeczy dla siebie? Odpowiedź nie przyszła łatwo i szybko, ale po dogłębnej analizie z czasem zrozumiałem, że ja sam siebie nie lubiłem. Sabotowałem swoje zachowania, czasami robiłem destrukcyjne rzeczy jak chlanie, imprezowanie, niezdrowe jedzenie, brak sportu itp.  

 

Trochę czasu zajęło mi zrozumienie kto jest dla mnie najważniejszy w życiu – i nie jest to kobieta, rodzina, czy znajomi. Ja sam dla siebie jestem najważniejszy i powinienem siebie pokochać i zachowywać się względem siebie jak wobec przyjaciół czy „miłości swojego życia”. Tak, wiem – banał. Ale mam wrażenie, że wiele osób tego banału nie pojmuje, nie rozumie, że trzeba sobie poświęcić więcej czasu, wyrozumiałości, cierpliwości i miłości.  

 

Przechodząc do meritum tego, co chcę Wam przekazać pod wpływem chwili: miłość do siebie to nie jest kupowanie sobie fajnych ciuchów, ajfona czy nowego samochodu (chociaż też lubię siebie wynagradzać za ciężką pracę i sukcesy). Miłość do siebie – to wsłuchanie się w swoje wewnętrzne Ja, to zadbanie o swoje zdrowie psychiczne i praktykowanie np., medytacji czy ćwiczeń oddechowych. To zdrowe nawyki żywieniowe oraz aktywność fizyczna, to rozwijanie się duchowe i mentalne, to umiejętność spędzenia czasu samemu ze sobą oraz cieszenie się z tych momentów i docenianie ich. Dzisiaj liczy się to co ja czuję, nie interesuje mnie co inni powiedzą, nie oceniam ich, żyje w zgodzie ze sobą i bliżej natury.

 

I nie wszystko jest łatwe, ale na tym polega cała magia, że dzięki robieniu tych trudnych rzeczy – nasze życie stanie się łatwiejsze. Ja będąc dopiero na początku swojej drogi „przebudzenia” widzę ile energii i czasu traciłem na głupie bezsensowne kłótnie, spory czy rozważania. Martwiłem się rzeczami i sytuacjami na które nie miałem najmniejszego wpływu, przejmowałem się zdaniem ludzi, którzy jak sobie później uświadomiłem – nic dla mnie nie znaczą. Zaczynam teraz chłonąć życie, zaczynam dostrzegać tak wiele magicznych rzeczy, które dzieją się naokoło mnie, których wcześniej nie dostrzegałem, bo miałem płytkie proste myślenie o łatwym życiu. Zamiast przeżywać autentycznie i świadomie życie, byłem figurantem, statystą.

 

Cytując jednej z mindestowych blogów:

 

Uczę się na nowo siebie. Dzisiaj staram się nie iść na skróty jak to miewałem w zwyczaju, ale stawiam czoło różnym wyzwaniom. Nie zawsze mi wychodzi, ale wiem, że było warto – bo spróbowałem. Popełniam błędy, ale wynikają one z chęci zmiany na lepsze, a nie lenistwa. To jest mój wybór, nie pozostawiam tego losowi. Biorę życie w swoje ręce.

 

Albert Einstein

 

Widzę, że ciut chaotycznie to wyszło, ale płynie z serca i potrzeby wyrzucenia tego z siebie. Miałem dzisiaj naprawdę zły dzień, uległem emocjom i parę godzin potrzebowałem, aby wrócić na właściwe tory. Zmotywowało mnie to do podjęcia radykalnych działań oraz ułożenia kolejnego planu, aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości. To też kolejna lekcja dla mnie pokazująca mi jaka droga jeszcze mnie czeka. Sam post ma charakter informacyjny i mam nadzieję że dla niektórych motywacyjny, dla mnie to co to piszę tutaj jest swoistym dziennikiem, lubię czasami spojrzeć jaki progres udało mi się zrobić. Oczywiście zapraszam też do dyskusji.

 

ciężki temat. Dla mnie ciężki. Potrfie naprawić prawie wszystko, od tostera po helikopter, ale nie potrafię naprawić siebie 😕

dzieki za słuszne spostrzeżenia ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

Widzę, że ciut chaotycznie to wyszło, ale płynie z serca i potrzeby wyrzucenia tego z siebie. Miałem dzisiaj naprawdę zły dzień, uległem emocjom i parę godzin potrzebowałem, aby wrócić na właściwe tory. Zmotywowało mnie to do podjęcia radykalnych działań oraz ułożenia kolejnego planu, aby uniknąć takich sytuacji w przyszłości

Zajebiście i motywująco, czuć prosto z serca :)

 

Ale powiem Ci o tym rozwoju coś. Zabawne bo ciągłe dowalanie do pieca też ma swoje konsekwencje. Tzn. jest takie okno tolerancji, gdzie jeśli się przetrenujemy to siłą rzeczy warto postawić na lenistwo lub pofolgowanie sobie, aby się całkowicie nie zniechęcić i nie wejść w efekt odwrotny, czyli sukcesywnego torpedowania lub unikania istotnych kwestii i zapełniania tego treningiem.

Czyli tzw. - "czasami sabotaż jest potrzebny, ale wygrywasz, gdy wracasz do właściwych nawyków".

 

Ja np. dziś miałem taki dzień, gdzie zrobiłem przerwę od zdrowych nawyków i nofapu. I przez pół dnia czułem błogość i pewność siebie (większą niż na dyscyplinie, która zaczęła się odbijać na zdrowiu). Kiedyś bym po sobie za to jechał, ale obserwacja stanu wibracyjnego też daje jakieś wnioski. Czułem się bardziej radosnym człowiekiem/lepszą wersją siebie, niż gdy cisnąłem z nawykami i ciągłym rozwojem.

 

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

To zdrowe nawyki żywieniowe oraz aktywność fizyczna, to rozwijanie się duchowe i mentalne, to umiejętność spędzenia czasu samemu ze sobą oraz cieszenie się z tych momentów i docenianie ich. Dzisiaj liczy się to co ja czuję, nie interesuje mnie co inni powiedzą, nie oceniam ich, żyje w zgodzie ze sobą i bliżej natury.

Tak, ale to co piszesz to forma pracy nad duchowością (rozwój, mental, duchowość), która też może stać się zbyt nakręcająca i wbijająca w niezdrową obsesję.

Polecam lekturę Łazariewa (we wcześniejszym poście wspomniałem o 2 lekturach, na bazie których piszę) - on tam rozróżnia nie 2 sekcje, a trzy: obszar ciała / obszar ducha / obszar duszy.

Ja np. myślałem, że jak pracujesz nad duchowością - to automatycznie sprzyjasz duszy. Jak się okazuje nie jest to tożsame i czasem można wpaść w większą pułapkę, niż koncentrując się na rzeczach "doczesnych".

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.07.2022 o 21:54, Spokojnie napisał:

Miałem dzisiaj naprawdę zły dzień, uległem emocjom i parę godzin potrzebowałem, aby wrócić na właściwe tory.

Co konkretnie masz na myśli mówiąc „właściwe tory” i „uległem emocjom”?

 

Uleganie myślom jest ok?

 

 

Edytowane przez icman
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, icman napisał:

Co konkretnie masz na myśli mówiąc „właściwe tory” i „uległem emocjom”?

Na zasadzie wybuchu złości, kumulowało się to we mnie i wygarnąłem dosyć dosadnie co o tym myślę. W skrócie; Pewna osoba (bliska rodzina) wpakowała mnie na dosyć duże kłopoty, finalnie może to się skończyć nawet więzieniem. Oczywiście odkręcam sytuację. 

 

Właściwie tory to stoicki spokój, aktualnie udaje mi się w towarzystwie tej osoby takowy utrzymywać, co jest według mnie dużym sukcesem i myślę że medytacja dużo mi pomogła panować nad takimi wybuchami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, icman napisał:

Masz wyrzuty, że naruszyłeś konwenanse społeczne, rodzinne czy dlatego, że złamałeś stoickie zasady, którym hołdujesz

Nie, konwenanse w tym wypadku mnie nie obchodzą. Raczej to, że uległem frustracji w taki sposób. Napisałabym: ja taki nie jestem. No ale niestety byłaby to nieprawda. Bliżej: ja taki nie chcę być. Taki - czyli wybuchowy, nie panujący nad słowami. Okazało się, że wiele spraw nieprzepracowanych było i nadal jest we mnie, gdzieś tam głęboko schowane czekały na swój czas. Czynię starania m.in. poprzez uwalnianie emocji metoda Hawkinsa, poprzez medytację, sport, oraz wiele lektur które chłonę, aby to zmienić. 

 

No i mój wybuch złości i agresji słownej też po części zgrał się z czasem Red pill Rage. Wybuchowa mieszanka, nie powiem. Jest duży dyskomfort i dysonans poznawczy,  ale poprzez swoją pracę widzę też już mały progres w kierunku kontroli, akceptacji i pogodzenia się z pewnymi rzeczami. Odczuwam autentyczną ulgę, coś na równi zdania prawa jazdy 19 lat temu, zdania matury, egzaminów, czy wieści ze moja mama wyjdzie o własnych nogach ze szpitala. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobry wpis, bracie! 

 

Podstawa to zrozumienie prawideł rządzących tym światem. Oraz - nie mniej ważne - wewnętrzne pogodzenie się z nimi. Życie bez żalu i pretensji. Przykładowo: nie można mieć pretensji do kobiet, że wybierają takich, a nie innych facetów, że zawsze mają inne opcje w zanadrzu i nie mają wobec nas sentymentów. Tak je zaprogramowała natura i dzięki temu, że nasze prababcie, praprababcie itd. wybierały najlepszych lokalnie dostępnych dla siebie samców, my dziś tu jesteśmy, nieźle się mamy, uczymy się życia, stawiamy cele i realizujemy je.

 

Wyzbycie się wizji disneyowskiej miłości "aż po grób" czy nawet życiowych przyjaźni to kolejny kamień milowy na naszej życiowej drodze. Jest tu taki jeden znany użytkownik, b. inteligentny zresztą, który od kilku lat "buduje" swoją watahę, jak on to nazywa. Ciekawe, jak mu to idzie. Ja osobiście wolę nie wierzyć w takie bajki i rekomenduję w miejsce tego samorozwój i poleganie jedynie na sobie. Zrozumienie tego też zajęło mi wiele lat mojego życia.

 

O sporcie i aktywnościach już wspomniałeś - wódki ci za to polać. Odkąd regularnie trenuję - głównie kondycyjnie, jest zupełnie inaczej. Mam wrażenie, że zatrzymał się dla mnie zegar - nie starzeję się, nie siada mi kondycja, a wręcz z roku na rok się poprawia. Także ostatnio przekonałem się, że nawet człowiek bez predyspozycji, jak ja (budowa ciała), może sporo się wzmocnić siłowo. Jasne, że nie będę miał pewnie nigdy szansy stanąć w szranki z wygrańcami genetycznymi, zarówno jeśli idzie o wygląd jak i o osiągi w sportach siłowych, jednak już po 3 miesiącach treningów widzę wyraźne efekty w postaci dużo większej wytrzymałości i siły fizycznej. Na zmiany w wyglądzie jeszcze trzeba będzie popracować wiele miesięcy, ale już ludzie, którzy mi znają zauważyli, że zmieniła mi się postawa. To też bardzo wpływa na nastrój i samoocenę, a ta - bezpośrednio przekłada się na radość życia.

 

Jeśli chodzi o złość i agresję (słowną czy fizyczną) - też mądre słowa - człowiek powinien odpuszczać tam, gdzie wykłócanie się nie jest tego warte. A najczęściej tak będzie. Świata nie zbawisz, trzeba w nim znaleźć swoje miejsce i - zgodnie ze swoim duchem i predyspozycjami - czerpać zeń radość.

  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Spokojnie napisał:

Raczej to, że uległem frustracji w taki sposób. Napisałabym: ja taki nie jestem. No ale niestety byłaby to nieprawda. Bliżej: ja taki nie chcę być. Taki - czyli wybuchowy, nie panujący nad słowami. Okazało się, że wiele spraw nieprzepracowanych było i nadal jest we mnie, gdzieś tam głęboko schowane czekały na swój czas. Czynię starania m.in. poprzez uwalnianie emocji metoda Hawkinsa, poprzez medytację, sport, oraz wiele lektur które chłonę, aby to zmienić. 

Wiesz; to jest dość osobliwe zagadnienie jak się temu przyjrzysz bliżej, masz jakiś obraz siebie i teraz konfrontujesz to z obrazem, który chciałbyś żeby się urzeczywistnił ale oba są wyobrażeniem.

 

Rób to co uważasz za słuszne w swoim życiu bo z tego co piszesz to znalazłeś swój azymut a wg mnie nie znajdziesz nigdzie nic co gwarantuje jakąkolwiek stałość łącznie z tą częścią siebie (a może zwłaszcza) z którą się utożsamiasz mówiąc "ja".

 

Z mojego doświadczenia świadomość może być tak otwarta, że mieści się w niej wszystko (nawet przeciwstawne emocje czy myśli) a nasze wąskie rozumienie wybiera z niej to co nam pasuje ale to nasza właściwość a nie jej.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Bracia @SamiecGamma @icman

za rady i wsparcie. Jestem na początku swojej drogi, dopiero 4 miesiące zmian, ale najważniejsze że jest progres i mimo kryzysów idę konsekwentnie dalej.

 

Aktualnie najwięcej wiedzy i nauki czerpię właśnie z praktyki i próby wprowadzenia zachowań w życie. Są to próby, bo rzadko coś się udaje. Czuje się jak pieprzony Edison, miliard prób, ale ciągle coś zmieniam i czuję że jestem bliżej.

 

Dzięki tym próbom mam super materiał co znowu źle zrobiłem, co muszę poprawić, nad czym się skupić: przykład - za dużo gadam, daje się wprowadzić w dyskusję która z góry skazana jest na porażkę, bo nikt swojego zdania nie zmieni. 

 

Próbuje kogoś przekonać podając niezaprzeczalne fakty, ale to nie przynosi żadnego efektu. To jakby komuś z pis powiedzieć, że ta antypolska partia rozpierdala nasz kraj, przecież dla tej osoby to jakaś abstrakcja, mimo że daje jej fakty i sama doświadczyła 1000 powodów. Błąd: próbuje kogoś przekonać do swojej racji. Powinienem mieć to w dupie i teoretycznie mam, jakaś pozostałość jest jeszcze, ale już coraz mniej. Lubię znać zdanie innych, ale muszę się mniej tym przejmować.

 

Inny błąd: wchodzę w dyskusję z ludźmi, którzy obgadują innych. W myśl powiedzenia: "Nie siadaj przy stole, przy którym opowiadają o innych, ponieważ kiedy od niego odejdziesz, staniesz się kolejnym tematem". Łapie się już na tym, reaguje z lekkim opóźnieniem (opuszczam towarzystwo), nie dzieje się to z automatu, a taki jest mój cel. 

 

Asertywność: z tym walczyłem od zawsze. Tzn. od momentu jak sobie uświadomiłem że dymają mnie lepiej niż pis nasz naród. Skala przepotężna. Półśrodkiem było to, że w sytuacjach podbramkowych prosiłem o dodatkowy czas do namysłu, przeważnie jeden dzień i wówczas miałem ten bufor czasowy który ratował mi dupę, bo mogłem na spokojnie odmówić. Plusem jest to, że po takiej odmowie nie mam wyrzutów sumienia czy jakiegoś poczucia winy że zrobiłem coś źle. Wyzbycie się tego uczucia to dla mnie największa zmiana na plus.

 

No i temat kobiet. Mimo że świetnie sobie radzę sam, wstaję rano uśmiechnięty, robię to na co mam ochotę, widzę masę plusów, wcześniej jeździłem kilka razy na wakacje sam i mega odpoczywałem. Ogólnie mam już za sobą etap ~2 lata singlowania i nie miałem z tym żadnego problemu. 

 

Jednak teraz na no fapie jak widzę jakaś fajną dupę na mieście, to nie miałbym problemu żeby zgadać i spróbować wziąć numer. Wiem jednak, że jeszcze nie wszystko w głowie ułożyłem sobie jak trzeba, że kobieta ma być dodatkiem do mojego życia. Myślę, że w temacie kobiet uporządkowanie i ogarnięcie zajmie trochę dłużej, byłem turbo biało rycerzem, sam Disney to mój dziadek, a scenariusze chyba razem pisaliśmy. Głęboko w tym tkwiłem, teraz mam wiedzę, pora na delikatne doświadczenia i testowanie. Muszę dojść do momentu gdzie te nawyki będą naturalne i zgodne z moimi przekonaniami.

 

Jak widać, masa pracy przede mną, ale i masa za mną. Jestem autentycznie dumny z siebie, bo zrobiłem kawał dobrej roboty. Ale bez wsparcia forum i Braci, myślę że byłbym daleko w przedszkolu. Szczera wdzięczność i szacun dla wszystkich którzy się udzielają, teraz jestem na etapie przekopywania forum i świeżakowni od deski do deski, widzę że wielu Braci ma cierpliwość (serio, podziwiam) i nadal pomaga, mimo że tematy sie powtarzają.

 

Tak na marginesie też podzielę się niebawem swoimi odczuciami z tego doświadczenia - przeczytanie kilkaset historii skutecznie odrzuca od nieprzemyślanych LTR. Ilość schematów - które jak flashbacki wracały do mnie z moich poprzednich związków, które widzę u znajomych jest przerażająca. To jest naprawdę ciekawe doświadczenie.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.