Skocz do zawartości

Wyprowadzka, ale bez rozwodu


Rekomendowane odpowiedzi

17 hours ago, Brat Jan said:

Nie każdy chce się babrać w rozwodowym gównie.

Po rozwodzie przysługuje "tylko" pół majątku, a czasem mniej.

Rozwód jak wojna.

Nie ma znaczenia że Ty chcesz pokoju, jeśli drugiej stronie nagle odpali się tryb agresora. I przy tym, nie ma znaczenia co zrobisz, co dasz... bo nie masz do końca wpływu na suwerenne decyzje innego człowieka, nie mówiąc już o tych, które podejmie w przyszłości! Zrobi co zechce. Były kobiety co wyprzedawały się do zera, i zapożyczały - na prawnika rozwodowego.

 

Pół? Przecież należy się "fszystko"! - To zdanie Pani będzie słyszeć od koleżanek, rodziny, znajomych, współpracownic. Postawisz pół majątku, że nie uwierzy?

16 hours ago, Brat Jan said:

gdy mu się zemrze całość przejdzie na nią i dzieci

Po roku-dwóch, zacząłbym się obawiać, by Pani nie doszła do wniosku, że już dość długo czeka... i nie zechciała naturze pomóc.

 

Primo, pogadaj ze specjalistą - psychologiem. Facetem oczywiście. Czego nie możesz tu napisać, możesz tam obgadać. Może jest droga, której sam nie widzisz.

Secundo, prawnik - może masz jakąś szczególną sytuację, która stawia Cię poza ramami standardowych procedur. I może nawet separacja jest na razie najlepszym wyjściem, szczególnie jeśli taką tezę poprzesz np. niezależną opinią profesjonalnej trzeciej strony...

Tertio, umowa mediacyjna przedstawiona sądowi, po zaaprobowaniu, ma moc wyroku sądowego. Jeśli Ty i Pani zgodzicie się na coś w ramach obowiązującego prawa, przejdziecie przez mediacje (każda strona w dowolnym momencie może je przerwać), to sądy zazwyczaj ograniczają się do stempelka, i odhaczone. Tylko mediator musi być porządny... sporo tam feministycznego grajdołka, kobiet po rozwodzie z dziećmi po 30-stce, białorycerzy...

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Kespert napisał:

może masz jakąś szczególną sytuację, która stawia Cię poza ramami standardowych procedur. I może nawet separacja jest na razie najlepszym wyjściem,

Przypuszczalnie tak jest.

Ale rozeznam się jeszcze.

 

49 minut temu, manygguh napisał:

Masz za długi nosek 😁

 

Głębsze przemyślenia tylko na priv.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy robi jak chce, ale jaki jest sens wydawać kasę nie dostając nic w zamian?

Pewnie, że dzieci to inna rzecz, ale utrzymywanie jakby nie było obcej kobiety to przesada.

Inne utrzymywane potrafią się odwdzięczyć i może być ich więcej niż jedna.

Szerokie pole do popisu.

To jednak nie moja kasa.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, yrl napisał:

Kobiety są strasznie chwiejne emocjonalnie. 

 

Warunkuje to ich cykl miesięczny. Dlatego chodząc do szkoły wolałem jak przedmiotu uczył mężczyzna niż kobieta. Bo pałę u pani można było dostać za psi c.huj. Bo akurat dostała okres :)

  • Like 4
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Baca1980 napisał:

 

Warunkuje to ich cykl miesięczny. Dlatego chodząc do szkoły wolałem jak przedmiotu uczył mężczyzna niż kobieta. Bo pałę u pani można było dostać za psi c.huj. Bo akurat dostała okres :)

Dało się chociaż porozmawiać w jakiś sposób rzeczowy z niektórymi nauczycielami (jakiś gość) co uczył wf lub jakiegoś przedmiotu ścisłego.

Nauczycielki (pańcie) dało się czasem zobaczyć czasem:

- ma te dni po zachowaniu, bardzo drażliwa

- dawno nie miała żadnych zaspokojeń i się wydawała taka też niewyposzczona :lol: co widać było we frustracji prowadząc lekcje 

- nauczycielki (kobiety) z *upy potrafiły wprowadzić w poczucie winy bo tak sobie chciała 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, JoeBlue napisał:

Pewnie, że dzieci to inna rzecz, ale utrzymywanie jakby nie było obcej kobiety to przesada.

Chciałbym przeczytać definicję 'OBCEJ KOBIETY'.....gdy rozważymy matkę która oddaje dziecko do okna życia, czy córkę która urywa kontakt lub siostrę odzywającą się tylko gdy coś potrzebuje TO JA się curwa pytam?!

Jaka wersja dla Waszmosci jest *constans (NIEobca) kobieta???

 

Coś mnie się zdaje iż ZLE ODBIERAMY *wysrywy @Brat Jan'A.

Czytając mnie zalatuje STAGNACJA ZWIĄZKOWĄ i wygodną kanapą szarej codzienności.

 

Kto prowadzi związki/relacje itd?

Mężczyzna.

Kto ma naturalnie* gen 'przypierdalacza'???

Kobieta.

 

Niestety testosteron(chęć zdobywania/odkrywania/rozwijania) nie buzuje w pozycji siedzącej  w wygodnej kanapie gdy lodówka pełna i na łeb nie leci.

 

Reasumujac.

Żyją obok siebie bo jest prosperity.

Potem będzie wojna.

Lecz to złudne energia.

Kortyzolowa(walka i ucieczka).

.....wojna pozycyjna na wyniszczenie.

POLUCJCA wszędzie.

TEREN SKAŻONY.

NIE polecam.....sprawdziłem osobiście wersję EXTENDENT.....5 lat walk na pohybel.

 

Edytowane przez Tornado
t9
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, Tornado said:

Chciałbym przeczytać definicję 'OBCEJ KOBIETY'.....gdy rozważymy matkę która oddaje dziecko do okna życia, czy córkę która urywa kontakt lub siostrę odzywającą się tylko gdy coś potrzebuje TO JA się curwa pytam?!

Jaka wersja dla Waszmosci jest *constans (NIEobca) kobieta???

Nie zrozumiałem ani deka z tego wywodu, pytanie jest jednak stosunkowo proste.

Nieobca osoba z tobą współpracuje, jest wzajemna wymiana przysług, pomocy, emocji.

W przypadku rozstania się najczęściej jest chęć dopieczenia drugiej osobie, gra do jednej bramki i nóż w plecy.

 

Nawiasem mówiąc cytowany post przypomina moje teksty pisane gdy porządnie "popłynę", co mi się czasami zdarza jak wiadomo.

Nieobca dusza?

 

PS:

Brat Jan chyba nie bez powodu ma nick "brat".

Gdyby nie mowa o żonie byłbym przekonany, że należy do jakiegoś zakonu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tornadomoże mieć rację. Czy czasem nie lepiej wrzucić na luz i robić swoje? 

 

Również postanowiłem być że swoją że względu na dzieci. Powinieneś być dumny, że te sprawy rodzicielskie doprowadzasz do końca. Nie było łatwo co?

 

Oczywiście nie wiem co @Brat Janmasz w związku. Jak piekło to ewakuacja, bo szkoda reszty życia. 

 

Ale tak troszkę wynika z tego tekstu, że zamiast żyć tym co chciałbyś, to ciągle się "poświęcasz", bo czujesz się do czegoś (mieszkając z nią) zobowiązany. 

 

Rozszerzę perspektywę troszkę, wykorzystując ten temat, ogólnie dla ogółu kolegów(jak Tobie się przyda to fajnie).......

 

Wyprowadzka pozwoli Ci na robienie tego, co ty chcesz, a to jest może  plaster na ciętą ranę, bo moze inne sprawy do załatwienia są?........

 

.....Oczywiście jeżeli piekło jest w domu to nie ma tematu......

 

 

Jeżeli Ci się nudzi, albo masz presję, jak to powinno wyglądać, a nie wygląda, bo Pani nie chce współpracować, albo jest rozbieżność charakterów, to warto się zastanowić czy Ty nie powinieneś zmienić podejścia do życia?

 

Ty nie jesteś odpowiedzialny za jej uczucia, ale też ona - nie jest odpowiedzialna za to jak Ty się czujesz(Oczywiscie jeżeli każdy czuje się w zgodzie ze sobą i nie krzywdzi drugiej strony-wtedy nie widzę powodów do radykalnych kroków).

 

Czasem trzeba wrzucic na luz - baby tego nie umieją i przerzucają presję na nas - wtedy to:

- odbijasz (kontrola i niepotrzebny wydatek energii na kobietę) 

 

- zlewasz i żyjesz tym na co masz ochotę - kobieta albo idzie za Tobą, zmienia się (tu pewnie ze względu na wiek się nie uda), albo powoli zrywa się więź emocjonalna(co u Ciebie i tak nastąpiło) 

 

- albo żyjesz z jej presją i ze swoją presją(pytanie kto ma jej więcej).

 

......wybierz co chcesz 

 

Kwestia wyzbycia się presji matrixa i presji względem siebie i innych osób. 

  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, RedChurchill napisał:

Ale tak troszkę wynika z tego tekstu, że zamiast żyć tym co chciałbyś, to ciągle się "poświęcasz", bo czujesz się do czegoś (mieszkając z nią) zobowiązany. 

Tak.

 

42 minuty temu, RedChurchill napisał:

zlewasz i żyjesz tym na co masz ochotę

Też jakieś wyjście...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, RedChurchill napisał:

@Tornadomoże mieć rację. Czy czasem nie lepiej wrzucić na luz i robić swoje? 

 

Również postanowiłem być że swoją że względu na dzieci. Powinieneś być dumny, że te sprawy rodzicielskie doprowadzasz do końca. Nie było łatwo co?

 

Oczywiście nie wiem co @Brat Janmasz w związku. Jak piekło to ewakuacja, bo szkoda reszty życia. 

 

Ale tak troszkę wynika z tego tekstu, że zamiast żyć tym co chciałbyś, to ciągle się "poświęcasz", bo czujesz się do czegoś (mieszkając z nią) zobowiązany. 

 

Rozszerzę perspektywę troszkę, wykorzystując ten temat, ogólnie dla ogółu kolegów(jak Tobie się przyda to fajnie).......

 

Wyprowadzka pozwoli Ci na robienie tego, co ty chcesz, a to jest może  plaster na ciętą ranę, bo moze inne sprawy do załatwienia są?........

 

.....Oczywiście jeżeli piekło jest w domu to nie ma tematu......

 

 

Jeżeli Ci się nudzi, albo masz presję, jak to powinno wyglądać, a nie wygląda, bo Pani nie chce współpracować, albo jest rozbieżność charakterów, to warto się zastanowić czy Ty nie powinieneś zmienić podejścia do życia?

 

Ty nie jesteś odpowiedzialny za jej uczucia, ale też ona - nie jest odpowiedzialna za to jak Ty się czujesz(Oczywiscie jeżeli każdy czuje się w zgodzie ze sobą i nie krzywdzi drugiej strony-wtedy nie widzę powodów do radykalnych kroków).

 

Czasem trzeba wrzucic na luz - baby tego nie umieją i przerzucają presję na nas - wtedy to:

- odbijasz (kontrola i niepotrzebny wydatek energii na kobietę) 

 

- zlewasz i żyjesz tym na co masz ochotę - kobieta albo idzie za Tobą, zmienia się (tu pewnie ze względu na wiek się nie uda), albo powoli zrywa się więź emocjonalna(co u Ciebie i tak nastąpiło) 

 

- albo żyjesz z jej presją i ze swoją presją(pytanie kto ma jej więcej).

 

......wybierz co chcesz 

 

Kwestia wyzbycia się presji matrixa i presji względem siebie i innych osób. 

Zostałeś z nią dla dobra dzieci... Chwała Ci za to... Miewasz jakieś inne kobiety? A co gdy ona o tym wie i się na to zgadza, ale pójdzie po rozwód z orzeczeniem Twojej winy?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, RedChurchill napisał:

Oczywiście jeżeli piekło jest w domu to nie ma tematu......

Piekła nie ma, ale jak uniknąć słuchania różnych"wysrywów" (żale z przed 20 lat nt mojego ojca, co ciekawego u jej ciotek-patolek, itp) zaśmiecających umysł, a czasem wrabiających w poczucie winy razem mieszkając?

 

Jak zachować "higienę umysłu"?

 

Dawniej można było powiedzieć zamilcz kobieto bo każę wychłostać, a teraz...

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Brat Jan napisał:

Jak zachować "higienę umysłu"?

 

Ćwiczenia oddechowe (metoda Wima Hofa, oddychanie kwadratowe).

 

Medytacja lub trening Jacobsona. 

 

Zimne prysznice/ morsowanie/ krioterapia.

 

Aktywność fizyczna. 

 

Ale to wszystko będzie i tak tylko niwelowaniem skutków, a źródłem problemu jest życie z osobą, która działa ci na nerwy i uniemożliwia jakieś formy samorealizacji, które chciałbyś wprowadzić w życie.

 

@Brat Jan i jeszcze wrócę do twojego pierwszego postu w tym wątku, piszesz o gościu, który nie rozwodzi się tylko żyje oddzielnie i łoży na żonę z "powodów religijnych".

 

Co jest totalną bzdurą, jeśli jest katolikiem lub innym chrześcijaninem to żyjąc oddzielnie i pukając laski popełnia tak samo tzw. grzech ciężki jak rozwodząc się, w  końcu cudzołoży. To jest ten sam kaliber, więc pierdolololo nie rozwodzę się bo grzech to jest prawdopodobnie gówno, które wkręciła mu do głowy żona i/lub społeczność religijna, z którą jest zintegrowany.

 

W niektórych społecznościach religijnych nie ma możliwości rozwodu/ unieważnienia małżeństwa zwyczajnie ich prawo religijne tego nie przewiduje, a skoro tego nie przewiduje to świecki rozwód nie afektuje na związek małżeński w tzw. "oczach Boga" czy też z punktu widzenia tej społeczności religijnej. Według ich zasad wiary nadal byliby małżeństwem mimo świeckiego/ prawnego rozwodu.

 

Więc dalej to nic nie zmienia, dalej jest cudzołóstwo itp. 

 

Reasumując, mężczyzna o którym napisałeś jest ruchany na kasę na bazie poczucia winy podpartego religią. 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Mosze Red napisał:

i uniemożliwia jakieś formy samorealizacji, które chciałbyś wprowadzić w życie.

 

Z tym że samo pojęcie samorealizacji nie uwzględnia drugiej osoby (jej bycia lub braku). Albo umiesz w samorealizację albo szukasz dziury w całym, cały czas "coś". Jak nie będzie miał kobiety przy boku może znależć milion innych rzeczy które nie pozwolą mu się realizować.

 

Oczywiście to tylko jeden ze scenariuszy. Coraz więcej obserwuje w życiu jak ludzie rzucają sami sobie kłody pod nogi, a otoczenie jest tylko wymówką.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Taboo a jak chce realizować się poprzez korzystanie z życia? 

 

Bo wcześniej nie miał czasu, a zegar tyka. 

 

Teraz chce się zabawić, wolna chata, młode laski, żona w tym będzie przeszkadzać, nie sądzisz?

 

Ponadto życie z kimś kto cię codziennie wkurwia, kogo obecność cię męczy nie sprzyja rozwijaniu hobbystycznej aktywności. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Brat Jan said:

Jak zachować "higienę umysłu"?

Ciężki temat.

Na najwyższym poziomie abstrakcji umysłu - zaśmiecić, dotknąć, zranić nas może tylko to, czemu sami pozwolimy się zaśmiecić.

Przykład z dzielni - jak Seba powie Pitowi, że ten jest chciwus, bo szluga nie kopsnął, to Pit będzie dotknięty, urażony itd. Może skończyć się rękoczynami. Ale jak petent Janek zacznie krzyczeć w banku, że właściciel to złodziej, sknera, pazerna świnia itd. - nawet jeśli uczyni to w obecności właściciela, czy tenże Icek się przejmie? Kropli moczu nie uroni ;) Właśnie.

 

Słowa mogą zranić, ale aby to zrobiły, musimy pozwolić się zranić. Sporo złego robi tutaj wychowanie, nauki społeczne itd, które wpajają w nas pewien kanon automatycznych połączeń słowo-odpowiedź. Chciwy (zło). Bohaterski (dobro). I pewnych schematów - nikt nie powie "bohaterski bankier udzielił kredytu na 30%".

 

Stąd, żale na temat ojca - pozwalamy się im dotknąć poprzez słowo/klucz/wytrych ojciec, i to jest zarówno źródło, jak i rozwiązanie. Proste w nazwaniu, bardzo trudne w implementacji - musisz zacząć rozumieć, że ojciec==człowiek. Inny człowiek, inna osoba. Nie odpowiadasz za innych ludzi, a tylko za samego siebie. Przerwiesz powiązanie słowa z współzależnością, zaczniesz być panem tego, czy pozwolisz danemu słowu się "dotknąć".

 

Co ciekawego u innych osób - ciotek, celebrytek, polityków, piłkarzy, królów, czy nawet mafiozów... Kolejne powiązanie słów z odruchowo wywoływanym poczuciem zazdrości o inne osoby. I to jest podwójnie złe - nie tylko poprzez porównywanie się do innego człowieka, ale poprzez porównywanie co inni mają, a ja nie.

Chciałbym napisać że to jest złe, ale ta metoda działa na 99,9% ludzi. Nawet otwarcie przyznam - do dziś potrafi zadziałać na mnie, przynajmniej dopóki nie pomyślę na spokojnie.

 

Przez poziomy środkowe przeskoczę, ale z najniższego poziomu - potrzeba Ci asertywności. Może występować w różnych formach... moją ulubioną jest "forma młotkowa":

Mowa o ojcu - "Idź z nim o tym porozmawiaj".

Mowa o ciotkach - "Ale ja ich nie ruchałem".

Taka odpowiedź wywołuje dysonans poznawczy, szok, niedowierzanie, że na "utarte" metody wywierania wpływu, odpowiedź nie jest zgodna z oczekiwaniami. Na raz czy dwa, zadziała uderzająco. Potem, może doprowadzić albo do zmiany podejścia/metod osoby próbującej wywołać poczucie winy, albo do zaprzestania przez nią prób, albo do zmiany przez nią celu. Ty wiesz lepiej, na co są największe szanse.

Poza podejściem "młotkowym" jest cała masa bardziej akceptowalnych społecznie form asertywności... wyjście z pokoju. Słuchawki na uszy. Odpowiedź kulturalna i spokojna, wyważone argumenty... i w mej osobistej opinii, użycie którejkolwiek z nich wobec kobiety w emocjach, jest bezskuteczne. Oczywiście może jest jakaś w Himalajach, która nawet w emocjach posłucha logicznych argumentów... z taką można się żenić.

 

2 hours ago, Brat Jan said:

Jak zachować "higienę umysłu"?

 

Dawniej można było powiedzieć...

PO CO myślisz/zastanawiasz się, co odpowiedzieć?

Odpowiedź na to pytanie, to odpowiedź czy z daną osobą jeszcze cokolwiek Cię łączy.

 

13 minutes ago, Mosze Red said:

źródłem problemu jest życie z osobą, która działa ci na nerwy

Jeszcze raz, bo to dobry przykład dla Brata. Czy naprawdę źródłem jest inna osoba (wpływ zewnętrzny), czy raczej problemem jest to, że czemuś pozwalasz zadziałać na Twoje własne, osobiste "nerwy" (podatność wewnętrzna).

PS: za Taboo - "otoczenie jest tylko wymówką".

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Kespert trochę wymyślasz funkcjonowanie człowieka na nowo, dorabiając do tego jakiś mistycyzm typu "pozwalasz czemuś działać" nie biorąc pod uwagę, że level opanowania na poziomie mnich/ stoik/ totalny olewacz jest do osiągnięcia jedynie przez znikomą część populacji. Cała reszta musi USUNĄĆ ŹRÓDŁO PROBLEMU żeby się z nim upoerać.

 

Kwestia jest prosta, jeśli chodzi o stresory mamy stresory fizyczne (klimat/ hałas / wibracje/ oświetlenie), chronobiologiczne (cykliczne zjawiska przyrodnicze w dużym uproszczeniu), psychologiczne (przeciążenie pracą/ pełnienie określonej funkcji/ duży poziom odpowiedzialności/ relacje interpersonalne).

 

Więc irytująca żona jest co najmniej na dwóch poziomach stresorem, na fizyczny (hałas) i na psychologicznym - relacja. 

 

Nawet gdyby miał totalne "wyjebongo" na to co żona robi/ ględzi/ awanturuje się to i tak zostanie jej fizyczna obecność podczas życie pod jednym dachem, która będzie przeszkadzała w czymś i afektowała na jego życie na wielu płaszczyznach. 

 

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Brat Jan napisał:

Sam stan spokoju i wyjebongo jest jako tako do osiągnięcia, ale z racji małżeństwa muszę mieć z nią "kontakty intymne".

Łamiesz czwartą ścianę, jak Frank Underwood w House of Cards ;) Rozumiem, że ona nadal chce z Tobą, a Tobie z nią to już tak średnio na jeża?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Brat Jan napisał:

@Kespert, @Mosze Red

Sam stan spokoju i wyjebongo jest jako tako do osiągnięcia, ale z racji małżeństwa muszę mieć z nią "kontakty intymne".:(

@Brat JanA to nie jest tak, że przyszła wiosna/lato. Mnóstwo sikorek na mieście się kręci, na którą nie spojrzysz to zgrabniutka, młoda, jędrna. Wracasz do domu a tu spasiony zmarszczony babol. I to jeszcze ględzący o sprawach sprzed 20 lat. Puste tematy, puste pranie mózgu i myślisz sobie... K@#$%wa co ja tu robię... 

 

Przypominam sobie, że jeszcze niedawno cieszyłeś się tym, że na zawołanie masz fellatio od Pani bez żadnego starania się/zabiegania o to.

 

Teraz piszesz, że "MUSISZ" utrzymywać z nią kontakty intymne. Co dla mnie sugeruje całkowity brak pociągu do niej z Twojej strony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.