Panowie , w zeszłym tygodniu , dzięki pracy nad sobą i po przeczytaniu książki De Mello , przebudzenie osiągnąłem kilkukrotne w skali dnia napady radości niezależnej od niczego . Wczoraj natomiast poczułem (  mimo choroby ) bardzo dużą wdzięczność i miłość do samego siebie aż się popłakałem . Pomogła mi w tym samoobserwacja siebie tu chyba była najważniejsza rzecz plus świadomość  . Panowie jak sądzicie , czy może być to wstęp do czegoś większego ? Co polecilibyście mi zrobić . Pozdrawiam brac