Skocz do zawartości

Zarabianie hajsu - podejście i mindset


dziadek do orzechow

Rekomendowane odpowiedzi

Do tematu zainspirował mnie @Mosze Red i rozważania Braci nt. zarabiania pieniędzy i możliwości alternatywnej scieżki kariery. Od razu uprzedzam, że nie jest to próba konkurowania z poprzednim wpisem, a także, że nie jestem pracownikiem działu HR ani innym naganiaczem.

 

A więc...

 

Żeby mieć stabilność zawodową na rynku, wejść na rynek, zarabiać relatywnie pewnie, trzeba mieć odpowiednie nastawienie. Nie mówię tu nastawieniu typu piramidy MLM i sprzedaży garnków, ale trzeba być pewnym siebie i wykazywać się cechami, które ludzi przyciągają a nie odpychają. Jeżeli jesteśmy w dołku lub mamy mocno negatywną aurę, nikt nas nie zatrudni, ani nie będzie chciał z nami współpracować. Ludzie nie lubią smutasów. Kluczem jest wiedzieć co się chce oraz wykazywać pozytywną energię. Bez tego ani rusz.

 

Praca czy zajęcie które chcemy wykonywać musi nam też sprawiać przyjemność. Jeżeli brakuje tego elementu, nic z tego nie wyjdzie. Będziesz smutny. Praca musi być de facto dodatkiem do tego, co de facto chcemy robić. Jeżeli wiesz, że sławne IT płaci świetnie, ale się totalnie w tym nie odnajdujesz lub tego nie czujesz, to żebyś zagryzał zęby, nie ma opcji, że się przebijesz. Najzwyczajniej musisz lubić swoją pracę. Ludzie od razu wyczują negatywną osobę. Zazwyczaj lubimy to w czym jesteśmy dobrzy.

 

W podejściu bardzo ważny jest element zrozumienia na czym polega praca, a także duża inteligencja emocjonalna - którą można wyćwiczyć. Praca nie polega na tym, by udowodnić szefowi, że jesteś zajebisty, ale klientowi. On potem zadba, żeby Cię szef polubił. Wtedy Ty będziesz miał spokój i szef. Jeśli, Cie szef nie polubi, to polubi Cię branża. Clou tkwi w tym, żeby zawsze znajdować rozwiązania, a nie problemy. Pracownik lub usługodawca, który nieustannie znajduje problemy, narzeka nie robiąc nic by zmienić sytuację, jest wiecznie naburmuszony jest dla każdego ciężarem. Skoncentruj się zatem na rozwiązywaniu problemów z jakimi przychodzi do Ciebie szef lub klient. Praca też nie jest jałmużną. Musisz wiedzieć czego chcesz i jasno, ale dyplomatycznie wyrażać swoje oczekiwania względem otoczenia. Tyczy się także klientów, którzy muszą wiedzieć, że jesteś człowiekiem zaufanym choć stanowczym, nie furiatem, czy borderką. Przy czy stanowczość ta nie może się objawiać jakimś zadufaniem czy poczuciem wyższości.

 

Dobry pracownik lub usługodawca musi wypracować renomę. Renoma wypracowywana jest jakością pracy, terminowością i atrakcyjnością wypocin. Lepiej jest zrobić mniej zleceń lub wolniej wykonać coś dobrze aniżeli zrobić to na odwal. Takie założenie musi być nieustannie w Twojej głowie. Jeżeli szef naciska, wymaga nie wiadomo czego - rób tak, aby wszystko co wychodzi spod Twoich rąk było tip top. Ochroni Cię wtedy nawet Kodeks Pracy. Jeżeli szef wymaga niemożliwego, to zmieniasz szefa. Ktoś inny Cię doceni.

 

Zarobki to kwestia zawsze drugorzędna choć stale obecna. Staje się ona pierwszorzędna dopiero jak mamy renomę - wtedy możesz, a nawet powinienneś stawiać poprzeczkę coraz wyżej, ale bez przegięć. A więc musisz w głowie mieć to, że możesz przez chwilę pracować za mniej, by potem pracować za dużo więcej. Jeżeli będziesz swieżakiem, a będziesz chciał zarabiać złote góry z miejsca, to wypadniesz z rynku.

 

Dobry pracownik lub usługodawca jest konserwatywno-asertywny. Tzn. nie odmawia notorycznie, ale od czasu do czasu komunikuje wyraźnie zastrzeżenia. Nie dlatego, że szuka dymu, ale komunikuje w ten sposób swoje 'poświecenie sprawie' i daje do zrozumienia, że mu zależy. Nie jest to gadka typu 'wszystko jest do dupy', ale np. 'nie uważam, że XYZ ma sens bo ABC'. Można zwyczajnie z serdecznym uśmiechem powiedzieć 'Drogi kliencie, aby wykonać zlecenie XYZ potrzebuje tyle i tyle czasu i sprzetu, bo inaczej to walnie'. Ale musisz wczuwać się w odbiorcę i rozumieć jego potrzeby, troski, presję itp.

 

W Twoim podejściu musi być też wyraźna dbałość o interesy firmy (jeśli jesteś pracownikiem) albo klienta. Najlepiej jak wypracujesz sposób by te elementy połączyć, aczkolwiek, nie zawsze jest to możliwe. Zazwyczaj kieruj się zasadą, że dbam o interesy tego kto mi bezpośrednio płaci.

 

Szef czy klient jaki by nie był - ma zawsze swoje troski i presję. Jeżeli będziesz postępował tak by tą presję złagodzić, wszystko będzie dobrze. Jeśli będziesz dokładać do pieca, to sprawa jest przegrana. Będziesz jawił się jako problem, a nie pomoc. A wtedy będziesz wrogiem numer jeden.

 

I teraz 5 fundamentalnych zasad:

 

  1. nikt nie jest nie do zastąpienia - nie uważaj się nigdy za alfę i omegę, której nie można wymienić. Jesteś trybem i masz spełnić swoje zadanie, a na Twoje miejsce na pewno jest inny chętny.
  2. nigdy, ale to przenigdy nie krytykuj miejsca pracy, szefa czy klienta - ściany mają uszy - swoje opinie zostaw na później. Rynek często jest mały i nawet 'kumpel' z pracy który z Tobą żartuje może na Ciebie donieść lub może przejść do konkurencji - co wtedy?
  3. szanuj siebie i innych, i tego oczekuj od każdego - stawiaj jasno granice, ale nie szukaj kozlow ofiarnych itp. - patrz tylko na to za co Ty jesteś odpowiedzialny. Dotrzymuj słowa, bądź konsekwentny. Jeśli Cię pracodawca lub klient nie szanuje to go zmien, a nie narzekaj.
  4. nie szukaj miłości czy przyjaźni w pracy - o skutkach złamania pierwszego elementu wszystko już wiemy. Co do przyjaźni, to też nie polecam, bo co jak zostaniesz szefem kumpla z pracy? Będziesz nim dobrze zarządzał? Raczej nie.
  5. często zmieniaj pracę - żeby Twój pracodawca/klient był najlepszy zmieniaj otoczenie i poznawaj innych. Nie mówię o zmianie raz na rok, ale raz na 3-4 lata jest wręcz wskazane.

 

Powodzenia!

 

 

Edytowane przez dziadek do orzechow
blad ort
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, dziadek do orzechow napisał:

Praca czy zajęcie które chcemy wykonywać musi nam też sprawiać przyjemność.

 

50 minut temu, dziadek do orzechow napisał:

Zarobki to kwestia zawsze drugorzędna choć stale obecna.

Ważne zdania. Nie wiem jak u was wśród znajomych (i siebie), ale u mnie praktycznie nikt nie pracuje w zawodzie po swoim kierunku studiów. Albo ktoś znalazł jakąś swoją zajawkę, albo ktoś dokształca się w innym kierunku bo po czasie uznaje, że jego/jej studia to była pomyłka. Wychodzi na to, że działamy wedle jakichś utartych schematów typu "idę na studia bo tak trzeba", "po studiach idę do pracy bo tak trzeba", a później się budzimy z ręką w nocniku i zawodowo wracamy na etap wyboru uczelni. Przez te wszystkie 'bo tak trzeba' gubimy gdzieś siebie by po jakimś czasie obudzić się (albo i nie) i zmienić diametralnie kierunek działań.

 

Zarobki to w pierwszej kolejności to co skłania ludzi do podjęcia się czegoś zawodowo i jest to zły mindset, a raczej negatywny. Negatywny w tym sensie, że przeważnie zestawiamy wysokość zarobków z jakimś dobrem materialnym (wyjazd, samochód, dom itp) a kiedy plany nie będą szły pomyślnie (a mamy tendencję do idealizowania bo jest przyjemniej) występuje frustracja. Ja już kilka razy słyszałem te 'chcę to robić bo dobrze płacą/dobrze się zarabia'. Tylko jeśli kogoś motywacja jest tylko taka to może odbić się od ściany bo jeśli tego nie 'czujesz' to i poszerzanie wiedzy w danym kierunku będzie irytujące, dłuższe i ogólnie mniej skuteczne, a ostatecznie gdy frustracja sięgnie nieba możesz powiedzieć, że tylko straciłeś czas.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobre. Rzeczywiście nie ma co się spoufalać z ludźmi z pracy. To jest naprawdę rzadkość, można wyskoczyć pograć w tenisa po pracy ale bez większych zażyłości z reguły. Też nie gadać nikomu nic na innych, bo front może się zmienić, wasz kolega może stać się kierownikiem i znać wasze grzeszki jak i stosunek do szefa itd. I w drugą stronę, sami awansujecie, zaczniecie optymalizować system pracy i usłyszycie że jesteście chuj nie kolega np.

 

Ps sam pracowałem z ludźmi, którzy od rana gadali "ale przejebane", a kurwa wcale nie było przejebane tylko oni mieli jakieś zaburzenia emocjonalne.

Potwierdzam że takie towarzystwo jest nie do wytrzymania. 

 

Dokładnie, często jest tak, że to nie nasza branża nam nie odpowiada tylko szef, kierownik czy pociotki szefa psują pracę i atmosferę. Nie pasuje to nie narzekać tylko szukać nowego zajęcia, przebranżowić się. 

Polecam pracę za granicą. Nie znasz języka? To się naucz. Nie masz kasy na wyjazd? Ooo to trzeba się poważnie zastanowić nad swoim życiem itd itp. Tam samo życie od 1go do 1go, jak komuś nie starczy lub ledwo starczy to coś jest nie tak i to mocno. 

 

Romanse w pracy? Dużo wątków, nie mam nic do dodania. 

 

Zmiana pracy? Co za dużo to nie zdrowo, ale raz na kilka lat można. Sam znalazłem 2x lepiej płatną pracę, 10x lepszą i 10x bliżej, i wszystko się kręciło do czasu lockdownów. 

 

Studia. Mężczyźni idą do pracy średnio 3 lata wcześniej, i pracują średnio 5 lat dłużej. Daje to AŻ 8 lat więcej doświadczenia zawodowego, co przekłada się m.in na prestiż i zarobki oraz kompetencje.

Studia to żaden mus i nie da absolutnie wymogiem.

 

Oczywiście że należy stawiać granice ale z kulturą. Do mnie przylgnęła łatka "młodego" i ciężko było późnej o poważne traktowanie. Dopiero jak odchodziłem z roboty to w biurze chaos i szok, bo jednak "młody" robił fchooy roboty za najniższą stawkę (byłem młody, głupi, biedny i brak mi było wiary że sobie poradzę). 

Także dobry wpis. 

Edytowane przez DOHC
Dopisanie - DOHC
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.