Skocz do zawartości

"Milenialsi - zrażeni do stałej pracy"


Obliteraror

Rekomendowane odpowiedzi

Ostatnio było na forum jak pracować 2-3h. Młodzi też tak chcą i co z tego, że @mac i inni musieli na to zapierdzielać po 12h przez kilka lat. W komunizmie obwiązuje przecież zasada "czy się stoi czy się leży dwa tysiące się należy". Wszyscy musimy mieć to samo. Za samo istnienie.

 

Myślę, że jedną z kluczowych kwestii jest zarządzanie swoim czasem. I rezygnacja z wielu rzeczy. Najpierw z nawyków i nałogów. Sam tracę dziennie 2-4h na przeglądanie internetu, zwłaszcza Twittera i forum BS (ileż można o szczękach Czadów...). To jest straszny złodziej czasu, a młodzi (nie tylko) widzą problem że tracą 8 godzin dziennie w pracy.

 

Choć trochę przypominam bohaterów artykułu. Po co mam pracować na etacie jak z samych oszczędności mogę przeżyć dobre paręnaście miesięcy. I jestem bez jakikolwiek zobowiązań. Już czteroletnia praca w sklepie mi się znudziła, nic tam nie osiągnę i nie zarobię godnych pieniędzy. Inną sprawą jest to, że w zimie prawdziwej pracy będzie na 5-6h, a reszta to takie szukanie zajęcia. To nie na moje nerwy, byłem przyzwyczajony do ciągłego zapierdzielu i takie coś mi nie pasuje. Czas na zmiany, i to jest przerażające...

  • Like 2
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, zychu napisał:

Jeżeli ktoś nie chce pracować, to też ma do tego prawo. Nie chciałbym tylko, aby pracujący finansowali jego lenistwo.

Tu jest całe clue - niech taka osoba znajdzie jelenia który oświadczy na piśmie że bierze sobie ją/jego na utrzymanie i niech się opierdala - byle nie za moje.

 

Niestety nie w tym kierunku to idzie. Ktośtu wrzucał taki ładny obrazek, że "biorąc klapki na oczy, należy pamietać że w komplecie jest uzad i bat". Ja bym poszedł krok dalej, bo jest jeszcze chomąto (praca).

Dziś możemy go wziąć dobrowolnie na kilka godzin dziennie, a z takim podejsciem jak zaprezentowane w artykule, za jakiś czas jak system nas wchłonie (social, dochód gwarantowany itd.), dostaniem cały koński rynsztunek na głowę.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Adams napisał:

rochę hooyovo, że te niedorajdy mają potem zapewnić mi emeryturę... coś cienko to widzę...

Przyjdzie bieda, niejeden weźmie się wówczas do pracy, rodzice poumierają, skończy się pomoc od rodziców, wówczas wielu przejrzy na oczy.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Druid napisał:

Przyjdzie bieda, niejeden weźmie się wówczas do pracy, rodzice poumierają, skończy się pomoc od rodziców, wówczas wielu przejrzy na oczy.

Cześć z nich na pewno - wylądują potem jako zgorzkniałe Grażyny na kasie w Biedronce, zasilając elektorat partii które "dajo". Psiocząc na tych którzy uczyli się i pracowali a teraz mają lepiej, więc należy im dojebać "sprawidliwy" podatek.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, miałem się rozpisać, niestety zaczynam tydzień nocek dziś :D

Ogólnie, próbowałem rozkminić motywy obu stron i jasne, feminazistowska komórka GW kopie dołek pod filary planu Schaba, jednak mam wrażenie, że popierając kult zapierdolu, tylko wzmacniamy ten system z drugiej mańki. Pozdrawiam, gość z pokolenia "pomiędzy".

https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Hours_of_work_-_annual_statistics

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Obliteraror napisał:

https://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/7,158669,27971949,milionerzy-czasu.html

 

To wyjątkowo zabawny i kuriozalny tekst. Na tyle kuriozalny, że wyjątkowo zdecydowałem się go przytoczyć w całości ;)

Nie ominę sobie przyjemności paru komentarzy (w tekście, na niebiesko)/

 

Milenialsi - zrażeni do stałej pracy, ale spełnieni życiowo

 

 

To wcale nie jest zabawny i kuriozalny tekst. Bardzo mi się podoba podejście tych młodych ludzi, które wynika z obserwacji ich rodziców. Mają rację. Żyją z pracy dorywczej mając minimalne

 

koszty życia, nie musząc się szarpać, aby przetrwać z rodziną. Utrzymanie rodziny przecież kosztuje. Oczywiście o posiadaniu dzieci w tych warunkach nie ma mowy.

 

Ja sam pamiętam, jak mój ojciec lekarz, w czasach Gierka miał średnio 12 dyżurów dwudziestogodzinnych w miesiącu, w pozostałe dni miesiąca pracując "normalnie".

 

Wychodził rano do pracy, z której wracał zwykle wieczorem następnego dnia. Ten tryb życia zrujnował mu zdrowie. Ja za nic w świecie tak nie chciałem pracować i żyć tak jak mój ojciec.

 

Podobnie jest z bohaterami artykułu z Wyborczej. Popieram taką postawę.

 

Jeszcze jedno. W Polsce, powszechnie obowiązującym zwyczajem wśród pracodawców (nie wszystkich oczywiście) jest traktowanie zatrudnionych ludzi jak goowno i ich maksymalna

 

eksploatacja za możliwie jak najmniejsze pieniądze. Sam tego doświadczyłem. W latach dziewięćdziesiątych, w czasach przedunijnych, przy wysokim bezrobociu standardem było płacenie

 

wynagrodzenia na raty, oczywiście nie całego. Ja doszedłem do tego, że firma, która mnie zatrudniała była mi winna mniej więcej równowartość moich rocznych dochodów.

 

Na utrzymaniu miałem rodzinę, wyjechać nie bardzo było można. Pan właściciel

 

chodził wszędzie  z ochroniarzem bojąc się własnych pracowników, a i tak nieznani sprawcy podpalili mu jego nowego jaguara. W firmie mojego kumpla było podobnie. Też im zalegał z kasą.

 

Nie dlatego, że nie miał, tylko dlatego, że mógł to robić bezkarnie. Pewnego dnia został napadnięty przez nieznanych sprawców. Tak go skopali, że nie odzyskawszy przytomności zmarł w

 

szpitalu, co bardzo cieszyło jego byłych pracowników. Pracodawcy, to była najbardziej znienawidzona grupa ludzi w Polsce. Na szczęście weszliśmy do UE i otworzył się dla Polaków zachodni

 

rynek pracy, szczególnie niemiecki. Pracowałem tam w wielu firmach.

 

Opowiadali mi Niemcy, u których pracowałem, że kiedyś tam wystawili na sprzedaż jakąś tam maszynę. przyjechali potencjalni kupcy z Polski- właściciele firmy, z  mechanikiem, swoim praco-

 

wnikiem, który dokonał fachowych oględzin tej maszyny. Po wszystkim, panowie polscy biznesmeni pojechali do hotelu, a swojemu pracownikowi kazali przenocować w aucie. Zimą!  Niemców takie

 

zachowanie polskich biznesmenów mocno zaszokowało i zapłacili za hotel tego mechanika. Niemców z mojej roboty dziwił jeden aspekt tej sprawy. Jak to jest, że polscy właściciele firm

 

jeżdżą autami takimi samymi jak dyrektorzy Texaco, Shell czy British Petroleum, a szkoda im niewielkiej kwoty pieniędzy na hotel dla ich pracownika? Wtedy też usłyszałem od Niemców:

 

" Jeśli w Polsce tak dalej będzie się traktować ludzi, to wy daleko nie zajedziecie".

 

Każdy z tak, lub podobnie potraktowanych ludzi ma przecież kartkę do głosowania, stąd masz żelazne poparcie dla PiSu itd. Ale to już inna historia.

 

Pamiętam takie zdarzenie u zatrudniających mnie Niemców. Doszło do wypadku, polski marynarz  stracił oko, i kilka palców. Nie nadawał się do pracy na morzu. Byłem w szoku, jak go

 

potraktowano. Oprócz sowitego odszkodowania, to właściciel firmy (Niemiec) nakazał swojemu, polskiemu oddziałowi w Gdańsku zatrudnić w biurze tego marynarza (Gdanszczanina).

 

Nie było z niego wiele pożytku, ale firma się nim zaopiekowała. Takich historii znam wiele.

 

I teraz, jak się młodzi ludzie napatrzą, jak ich rodzice pracują w polskich firmach, gdzie często są traktowani jak pańszczyżniani chłopi, to mają ochotę to wszystko pier..dolnąć i to robią.

 

Jest to tylko pewna grupa ludzi, a nie cała populacja.

 

 

 

  • Like 14
  • Dzięki 7
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Stefan Batory napisał:

Podobnie jest z bohaterami artykułu z Wyborczej. Popieram taką postawę.

 

Ja również, bo chcącemu rzadko dzieje się krzywda. Ale na własny koszt :) 

 

Ekstrapolujesz biznesowe patologie lat 90-tych na współczesną rzeczywistość. Ma to tyle sensu, co (jak słusznie zauważyłeś), co głosowanie na neosanację.

 

Większość przedsiębiorców, których w życiu poznałem (swój przykład wyłączę, bo budowanie tezy na własnym przykładzie jest kiepskim pomysłem), zatrudniający kogoś powyżej stanowiska "przelewania pustego w próżne", nawet gdyby całkowicie był wyzuty z jakichkolwiek emocji i miał w głowie zawsze i wszędzie jedynie rachunek ekonomiczny, postępując w ten sposób byłby ostatnim durniem. Dlaczego? Bo marnuje własne pieniądze na nieudane rekrutacje, szkolenie i wdrożenie. Ergo - debil skończony. Albo słup w spółce Skarbu Państwa - co w sumie na jedno wychodzi ;)

 

I znamienne, że szukasz polskich przykładów, a nie realnych, obcych korporacyjnych patologii w rodzaju Amazona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale jakby nie patrzeć trochę racji mają. To znaczy ja nie wyobrażam sobie w wieku 30 lat wynajmować pokoju i dorabiać jako jakiś kelner, żeby mieć na wynajem pokoju, netflixa, piwo i najtanszą pizzę.

Ale gdybym miał powiedzmy możliwość pracowania 20 godzin tygodniowo za 5000-6000 na luzie bez konieczności dokształcenia się i możliwość podróżowania to bez wahania bym w to wszedł. W wolnym czasie uprawiał wodne sporty, chodził po górach, czytał książki, zwiedzał, podróżował oczywiście wszystko dla własnej satysfakcji, a nie zeby zrobić relację na instagram.

Idea pracy dla samej pracy jest bezsensowna. Co za różnica czy jesteś alkoholikiem i żyjesz na zasiłkach czy zapierdalasz po 12 godzin dziennie latami w kołchozie za 3000zł i nie stać cię na własny samochód, mieszkanie itd. Wychodzicie z błędnego założenia, że każdy jak będzie chciał to pójdzie na dobre studia albo zacznie zapierdalać 16 godzin dziennie, otworzy własny biznes i po latach ma 10k plus. No niestety tak nie będzie. Wielu mimo szczerych chęci nie przekroczy 4000 netto, bo mają za słabe geny i zbyt niskie IQ, poradność życiową, której nie da się wypracować. 

Pracowanie po 8+ godzin dziennie ma sens jeżeli robisz to co kochasz, masz z tego konkretny zysk (mam na myśli docelowo powiedzmy 10 000 netto po 2 latach działalności i perspektywa 20-30k w najbliższych latach rozwoju). Sprzedawanie duszy korpo po 12 godzin dziennie zeby klepać tabelki w excelu za marne 6000-7000 na rękę? Przecież nic dziwnego, że potem ludzie ładują grube ilości narkotyków i psychotropów od lekarzy. Praca musi dawać sens żeby człowiek się w niej odnalazł, a jeżeli praca jest bezsensowna i jesteś trybikiem w maszynie, nie masz na nic wpływu to ja nie dziwie się ludziom, że wolą po prostu wegetować i spotykać się ze znajomymi - to zdrowsze dla ich psychiki

Zauważcie też, że jeszcze kiedyś nie było takich bezsensownych prac jak np magazynier czy produkcja. Tzn były, ale jak np były co chwile wojny i pracowałeś na produkcji broni to czułeś, że twoja praca ma sens, bo ta broń albo potem posłuży do podboju połowy europy, albo obroni twój kraj. Dzisiaj możesz np pakować ceramiczne kible na taśmie produkcyjnej i czy będziesz zadowolony z tego, że zapakowaleś kibel w karton i wysłałeś? 

Bardzo dobre jest więc, że masa prac typu kasjerka, magazynier zostanie zautomatyzowane bo tacy ludzie tak czy siak - narazie nie dość że są potrzebni i są to miliony osób które muszą pracować za 2000-3000 netto - tak działa kapitalizm. Dwa - te osoby nigdy nie będą czuły się dobrze w takiej pracy. Więc automatyzacja takich zawodów ma sens jak i również sens będzie miało danie takim osobom dochodu podstawowego, bo przecież nie zrobimy z takich ludzi inżynierów, nie mają potencjału do takich prac.

To co mi się jednak nie podoba, to że są wyraźne ruchy mające na celu powstrzymanie ambitnych i całkowita likwidacja klasy średniej i zrównanie klasy średniej właśnie z tą klasą robotniczą bez predyspozycji. Inteligencja ma pracować za miskę ryżu, a tylko bogaci mają być tylko menagerowie, politycy i właściciele korporacji. To jest prawdziwy absurd

  • Like 15
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Zbychu napisał:

Ale jakby nie patrzeć trochę racji mają.

Zgadzam się, że trochę mają racji.

 

21 minut temu, Zbychu napisał:

To znaczy ja nie wyobrażam sobie w wieku 30 lat wynajmować pokoju i dorabiać jako jakiś kelner, żeby mieć na wynajem pokoju, netflixa, piwo i najtanszą pizzę.

Jak ktoś jest minimalistą, to tylko jego sprawa, w jaki sposób sobie radzi. Biorąc pod uwagę, ile wysiłku i czasu w tym kraju trzeba poświęcić na jakieś godne życie, bez pomocy rodziców, i to w większości przypadków bez gwarancji, że to się uda osiągnąć, to się nie dziwię, że ludzie coraz bardziej idą w ideę wolnego czasu i skromnego życia. A dodatkowo jak dodamy aktualną sytuację na świecie, gdzie nic nie jest pewne, to najbardziej się opłaca młodym ludziom żyć skromnie i korzystać z życia, nie zaharowując się na "sukces", który nie wiadomo czy w ogóle nadejdzie czy to może wszystko pierdyknie xD 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Adams napisał:

Trochę hooyovo, że te niedorajdy mają potem zapewnić mi emeryturę... coś cienko to widzę

Jeszcze to widzisz?

... dla tego wszystkim chcącym 'tylko poświrować' bez brania odpowiedzialności na sobie STANOWCZE NIE dla psa kiełbasa.

GDZIE SĄ TE DZIECI?.... I moja emerytura??? 

33 minuty temu, Zbychu napisał:

czy będziesz zadowolony z tego, że zapakowaleś kibel w karton i wysłałeś

Włączyło Ci się pierdololo???

...jak dupsko rozrywa kloc jak litleboy to raczej nie myślisz o kompresji życia.

Ciekawe w co byś srał gdyby ktoś nie klepał sedesów.

Pewnie kanalize byś sam położył.

.....Z pod łóżka do szopy z kartoflami? 

Fantasta jesteś. 

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze? 

Od zawsze była grupa leserów, mało takich co od początku lat 90 siedzą na rożnych rentach, zwolnieniach cale życie  (niezdolny do pracy), na lewo coś tam w budowlance dorobił sobie i jakoś sobie żył. Druga grupa pracowała  kształciła się i żyła na wyższym poziomie. Może proporcje i narzędzia pracy, spędzania czasu itp. się zmieniają, ale nie zmieniło się to ze i tak zawsze będzie grupa takich ludzi. 

Inna sprawa że kapitalizm wyciskał  z ludzi co się dało, jak cytryny, wiec teraz wajcha odbija w druga stronę i następuje reakcja na ten system, że po co się dać ruchać w dupę skoro z tego nic nie ma.  

Ja się nie martwię, swoje robię i o własną dupę zadbam (żeby nie było pracuje jak człowiek i nie zamierzam osiadać na laurach) , a że innym się nie chce to dla mnie lepiej, będę miął większe pole manewru. 

Edytowane przez slavex
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie bronię tych młodych ludzi, ale jak widzą np ceny mieszkań po 12 czy 16k w dużych miastach, kosmiczne oprocentowanie kredytów, prace kolegów po 12 czy 14h to wielu myśli, że właściwie po co im to. I powiem po 10 latach w corpo ja im się nie dziwię, nie tłumaczę ich, ale serio Polska to kraj psycholi i mobberów w wielu firmach, okradają Ciebie na każdym kroku, dodatkowo młodzi goście widzą kolejne rozwody u siebie czy u znajomych. I co ? Harujesz całe życie a na koniec wywalą Ciebie z mieszkania które nadal spłacasz.. Nagle okazuje się, że popszeczka jest ustawiona tak wysoko by pójść na swoje ,że ludzie zaczynają to pdo..lić. Po co grać w grę w której masz 70% szans na przegraną np że 30 lat będziesz żył od pierwszego do pierwszego. Jak z kobietami i "incelami" na pewnym etapie poprzeczka wymagań jest tak wysoka że po prostu zaczynasz to pd..lić.

Oczywiście pomijam wszelkich nierobów, pijaków i podobnych.

 

Co ciekawe w Chinach to zjawisko jest powszechne i nazywa się laying flat oraz wyższy level let it root.

 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

46 minut temu, Zbychu napisał:

Zauważcie też, że jeszcze kiedyś nie było takich bezsensownych prac jak np magazynier czy produkcja.

 Produkcja i magazynowanie to są najbardziej sensowne prace. Tak było zawsze.

Na nich wszystko się opiera. Ale są niedoceniane bo są masowe, nie trzeba mieć nie wiadomo jakiej wiedzy. Dlatego też się je najbardziej chcą zautomatyzować

Bardziej bezsensowne są białe kołnierzyki w rodzaju doradców wizerunkowych, speców od PR, CSR, EB, optymalizacji podatkowej.

Ale fakt faktem, magazyn się prędzej zautomatyzuje niż autorkę "Shopi-pi-pi". Inna sprawa ze w razie W białe kołnierzyki staną się najmniej potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Stefan Batory napisał:

 

 

To wcale nie jest zabawny i kuriozalny tekst. Bardzo mi się podoba podejście tych młodych ludzi, które wynika z obserwacji ich rodziców. Mają rację. Żyją z pracy dorywczej mając minimalne

 

koszty życia, nie musząc się szarpać, aby przetrwać z rodziną. Utrzymanie rodziny przecież kosztuje. Oczywiście o posiadaniu dzieci w tych warunkach nie ma mowy.

 

Ja sam pamiętam, jak mój ojciec lekarz, w czasach Gierka miał średnio 12 dyżurów dwudziestogodzinnych w miesiącu, w pozostałe dni miesiąca pracując "normalnie".

 

Wychodził rano do pracy, z której wracał zwykle wieczorem następnego dnia. Ten tryb życia zrujnował mu zdrowie. Ja za nic w świecie tak nie chciałem pracować i żyć tak jak mój ojciec.

 

Podobnie jest z bohaterami artykułu z Wyborczej. Popieram taką postawę.

 

Jeszcze jedno. W Polsce, powszechnie obowiązującym zwyczajem wśród pracodawców (nie wszystkich oczywiście) jest traktowanie zatrudnionych ludzi jak goowno i ich maksymalna

 

eksploatacja za możliwie jak najmniejsze pieniądze. Sam tego doświadczyłem. W latach dziewięćdziesiątych, w czasach przedunijnych, przy wysokim bezrobociu standardem było płacenie

 

wynagrodzenia na raty, oczywiście nie całego. Ja doszedłem do tego, że firma, która mnie zatrudniała była mi winna mniej więcej równowartość moich rocznych dochodów.

 

Na utrzymaniu miałem rodzinę, wyjechać nie bardzo było można. Pan właściciel

 

chodził wszędzie  z ochroniarzem bojąc się własnych pracowników, a i tak nieznani sprawcy podpalili mu jego nowego jaguara. W firmie mojego kumpla było podobnie. Też im zalegał z kasą.

 

Nie dlatego, że nie miał, tylko dlatego, że mógł to robić bezkarnie. Pewnego dnia został napadnięty przez nieznanych sprawców. Tak go skopali, że nie odzyskawszy przytomności zmarł w

 

szpitalu, co bardzo cieszyło jego byłych pracowników. Pracodawcy, to była najbardziej znienawidzona grupa ludzi w Polsce. Na szczęście weszliśmy do UE i otworzył się dla Polaków zachodni

 

rynek pracy, szczególnie niemiecki. Pracowałem tam w wielu firmach.

 

Opowiadali mi Niemcy, u których pracowałem, że kiedyś tam wystawili na sprzedaż jakąś tam maszynę. przyjechali potencjalni kupcy z Polski- właściciele firmy, z  mechanikiem, swoim praco-

 

wnikiem, który dokonał fachowych oględzin tej maszyny. Po wszystkim, panowie polscy biznesmeni pojechali do hotelu, a swojemu pracownikowi kazali przenocować w aucie. Zimą!  Niemców takie

 

zachowanie polskich biznesmenów mocno zaszokowało i zapłacili za hotel tego mechanika. Niemców z mojej roboty dziwił jeden aspekt tej sprawy. Jak to jest, że polscy właściciele firm

 

jeżdżą autami takimi samymi jak dyrektorzy Texaco, Shell czy British Petroleum, a szkoda im niewielkiej kwoty pieniędzy na hotel dla ich pracownika? Wtedy też usłyszałem od Niemców:

 

" Jeśli w Polsce tak dalej będzie się traktować ludzi, to wy daleko nie zajedziecie".

 

Każdy z tak, lub podobnie potraktowanych ludzi ma przecież kartkę do głosowania, stąd masz żelazne poparcie dla PiSu itd. Ale to już inna historia.

 

Pamiętam takie zdarzenie u zatrudniających mnie Niemców. Doszło do wypadku, polski marynarz  stracił oko, i kilka palców. Nie nadawał się do pracy na morzu. Byłem w szoku, jak go

 

potraktowano. Oprócz sowitego odszkodowania, to właściciel firmy (Niemiec) nakazał swojemu, polskiemu oddziałowi w Gdańsku zatrudnić w biurze tego marynarza (Gdanszczanina).

 

Nie było z niego wiele pożytku, ale firma się nim zaopiekowała. Takich historii znam wiele.

 

I teraz, jak się młodzi ludzie napatrzą, jak ich rodzice pracują w polskich firmach, gdzie często są traktowani jak pańszczyżniani chłopi, to mają ochotę to wszystko pier..dolnąć i to robią.

 

Jest to tylko pewna grupa ludzi, a nie cała populacja.

 

 

 

 

Piekło zamarzło ale popieram Batorego, zapiszę ten dzień w kalendarzu. W punkt młodzi widzą zaharowanych rodziców i się pytają po co mi to?

Pełna prawda z polskimi firmami @Obliterarorprzy całym szacunku do Ciebie nie widzisz z góry ilu jest psycholi dyrektorów czy managerów, którzy dostaną trochę włądzy i im odwala korba, przerabiałem to w wielu firmach w różnych branżach. I będzie gorzej bo idzie kryzys i bezrobocie, zobaczycie że tak będzie.

Co ciekawe zauważyłem wspólną cechę że gnojenie pracowników to takie podbudowanie sobie ego, wywyższania się i nie mówię tutaj o januszexach tylko korporacjach z topki, a mobbing może mieć różną formę i darcie ryja jest rzadką, podkładanie świń, oczernianie wśród pracowników itd, masakra ile człowiek się tego naoglądał, robią sobie z tego zabawę często. A taki prezes czy wice to o tym się nie dowie tylko widzi dużą rotacje w słupkach bo uciekają ludzie, a my przecież ich dobrze traktujemy. K..a jak dobrze że sp..dolilem z tych cyrków, masakra.

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, spacemarine napisał:

W punkt młodzi widzą zaharowanych rodziców i się pytają po co mi to?

Po to, żeby dzieci miały lepiej. Moi dziadkowie nie mieli nic. Wiele lat własnymi rękami budowali dom. Dziadek pracował nonstop albo w fabryce, albo na budowie, a potem wykańczając. Moja mama miała już lepiej, jakieś wykształcenie, mieszkanie, sporo było dla niej osiągalne, ale nadal były pewne rzeczy poza zasięgiem. Moje pokolenie ma już praktycznie wszystko w zasięgu. I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. 

 

Sensem życia czas wolny? Chodzenie do kina? Spotkania ze znajomymi? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni powinni mieć pasje, rozwijać jakaś idee, technologie, pchać świat do przodu. Leniwemu kapciowi, którego pasją są spotkania ze znajomymi ciężko będzie poruszyć kobietę.

 

Sam widzę to zjawisko i nic dobrego z tego nie będzie. Mniejsza konkurencja nic nie da, jeśli zawody się nie odbędą. Jeśli ludzie nie będą pracować i będą minimalistami to nie będzie trzeba produkować. Ale nawet w podstawowych biznesach potrzebne są odpowiedzialne osoby, którym zależy. Inaczej to upadnie. Rynek będzie tak mały, że faktycznie zostaną tylko korporacje. 

 

Na pewnym poziomie można odpuścić na rzecz worklife balance, ale trzeba pracować, żeby ten poziom utrzymać. Dla mnie podejście z artykułu to brak szacunku dla tych, którzy te czasy stworzyli. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Terve napisał:

Moi dziadkowie nie mieli nic. Wiele lat własnymi rękami budowali dom. Dziadek pracował nonstop albo w fabryce, albo na budowie, a potem wykańczając. Moja mama miała już lepiej, jakieś wykształcenie, mieszkanie, sporo było dla niej osiągalne, ale nadal były pewne rzeczy poza zasięgiem. Moje pokolenie ma już praktycznie wszystko w zasięgu. I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. 

 

Trzeba brać poprawkę - jakie wtedy mieli możliwości. Jechali krótkim programem obowiązkowym - narodziny-nauka-praca-kierat i do piachu. Temat jest bardzo obszerny. Nikt nie chce być frajerem i pracować dla zasady. Podobnie w relacjach damsko - męskich. Nasi dziadkowie oraz ojcowie jechali na jednym programie - czy to znaczy, że był on dobry? 

9 minut temu, Terve napisał:

Dla mnie podejście z artykułu to brak szacunku dla tych, którzy te czasy stworzyli. 

teraz dostają "nagrodę" od państwa za swoją pracę :)

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak to mawiają w korpo ważne by jak najwięcej zarobić przy tym się zbytnio nie narobić.

Wystarczy, że target sie zgadza, statystyki a cała reszta jest akceptowana przez menagerów.

Spędzanie czasu w pomieszczeniach socjalnych, na palarni to standard, są i tacy co po łokcie 

siedzą w tyłkach kierowników i Ci już totalnie nie muszą kiwać palcem wystarczy, że przełożony

wie dzięki nim co sie dzieje w firmie.

Zachowanie niedojrzałych emocjonalnie ludzi razi najbardziej gdy jeden z drugą jest obrażony

na innego pracownika bo dostał urlop, zarabia więcej czy ma korzystniejsze godziny pracy.

Jak wygląda "ciężka" praca w korpo standard odbieranie telefonów, wpisywanie danych do komputera,

wypełnianie tabel, czytanie, pisanie email, szkolenia, prezentacje innymi słowy leserowanie z cateringiem w tle.

Równie dobrze małpy by można było wytresować i by robiły za darmochę.

 

Co do milenialsów no cóż zdarzają się takie asy co nawet godziny czasu nie przepracują, są tacy co od odpowiedzialności

za wykonanie zadania dostają zimnych potów, był nawet taki co zemdlał z wrażenia.

Młodzi ludzie nie potrafią sami podejmować inicjatyw, brak kreatywności, dosłownie palcem trzeba pokazać co mają robić.

Byli też tacy co wybierali sobie z pośród powierzanych zadań to co im pasowało a całą resztę zrzucali na zespół.

Oczywiście oczekiwania zarobkowe mają absurdalne za umiejętności, których nie posiadają.

 

Niestety to nie jest też tak do końca, że to tylko dotyczy młodych bo w starszych pokoleniach jest dokładnie to samo tylko na mniejszą skalę.

Socjalizuję sie i wychowuję ludzi na trybiki w tym systemie, na posłusznych żołnierzy wykonujących wszelkie polecenia i rozkazy.

Zobaczcie, że w firmach nienawidzi sie osób indywidulanych, które same mogą sobie radzić za to mają współpracować z innymi co sprawia, że 

z wyjątkowych stają sie przeciętni, obniżają poziom bo korporacja tak chce.

Oczywiście największa beka jest przy premiach czy nagrodach, gdzie wszyscy chcą Ci wydrapać oczy jak kolejny raz z rzędu to ty dostajesz a nie oni.

 

Korporacja to syf z wyścigiem szczurów, którzy zrobią dosłownie wszystko dla pieniędzy.

Tam dopiero można poczuć brak atmosfery i to, że w pracy nie ma sie kolegów czy zwłaszcza koleżanek, które za twoimi plecami obrabiają Ci tyłek. 

 

Aż strach pomyśleć jacy debile będą zarządzać i obsługiwać różne obszary tego systemu a o emeryturach to zapomnijcie bo wprowadzą dochód gwarantowany.

Zmierzamy do świata idiokracji gdzie będzie promować się nieróbstwo i kretynów a karać tych co ten system utrzymują swoją ciężką pracą.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dopierdol 83% podatków + inflację a potem się dziw że ludzie widzą jak im życie ucieka przez palce zapierdalając na kilka etatów. Mój znajomy to rekordzista, miał 4 roboty które pozwalały mu w przerwie od jednej robić drugą. Super życie parafrazując:

 

Także ja mam to wszystko w dupie, robię tylko na siebie by mi starczyło, prowadzenie działalności w Polin to jakiś żart, wykształcenie też. Kiedyś chciałem być lekarzem, naprawdę pomagać ludziom. Zobaczyłem jak to działa i nie mam sumienia wysyłać ich codzień z siatą "leków" do domu. Niech ten system jebnie i niech każdy robi sam na siebie bez żadnych socjalistycznych ciot nad głową. No ale do tego trzeba jaj.

 

Widzę mocne wspieranie kultu pracy, ora et labora.

 

4 godziny temu, Terve napisał:

I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. 

Jaka praca? Na rzecz systemu? NFZ, ZUS, US, KRUS? Może na podwyżki dla posłów i innych partii? Zajebista praca, polecam.

 

Praca Twoich rodziców idzie w pizdu jak umrą, gdzie wtedy są ich składki emerytalne? 

 

Ja mam to w dupie i robię tylko na siebie, tyle ile potrzebuję a resztę czasu rzeczywiście wolę spędzić z bliskimi ludźmi niż w robocie. 

 

Nie jestem robotem, nie jestem maszyną by się sprzedawać za kilka stów.

4 godziny temu, Terve napisał:

Po to, żeby dzieci miały lepiej.

A kiedy dzieci będą mieli lepiej jak nas ciągle ruchają i my sami mamy coraz gorzej? Szczerze w to wierzysz? Naiwnyś. Rób na swego pana.

 

@spacemarine

 

Niech to zgnije, ten etos pracy na rzecz dobra innych. Ludziom zdolnym do pracy nikt nie pomaga, ale za to są wielkie ryje by kąsać owoce pracy tych ludzi. Niech żrą gówno.

 

7 godzin temu, Zbychu napisał:

bo przecież nie zrobimy z takich ludzi inżynierów, nie mają potencjału do takich prac.

Pomyślałeś nad systemem edukacji? ZZZ.

Edytowane przez Imiennik
  • Like 4
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, Matti napisał:

Mądry pracuje żeby żyć, głupi żyje żeby pracować.

Dziękuję. Teraz pieprzy się o pracy, tylko pracować musi przecięta kobieta j przeciętny mężczyzna. Kiedyś przeciętny mężczyzna utrzymywał dom i kilkoro dzieci samemu, mój dziadek na przykład. Polecam teraz tego spróbować współczesnym zwolennikom zapierdolu :)

Edytowane przez Imiennik
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Terve napisał:

Po to, żeby dzieci miały lepiej. Moi dziadkowie nie mieli nic. Wiele lat własnymi rękami budowali dom. Dziadek pracował nonstop albo w fabryce, albo na budowie, a potem wykańczając. Moja mama miała już lepiej, jakieś wykształcenie, mieszkanie, sporo było dla niej osiągalne, ale nadal były pewne rzeczy poza zasięgiem. Moje pokolenie ma już praktycznie wszystko w zasięgu. I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. 

 

Sensem życia czas wolny? Chodzenie do kina? Spotkania ze znajomymi? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni powinni mieć pasje, rozwijać jakaś idee, technologie, pchać świat do przodu. Leniwemu kapciowi, którego pasją są spotkania ze znajomymi ciężko będzie poruszyć kobietę.

 

Sam widzę to zjawisko i nic dobrego z tego nie będzie. Mniejsza konkurencja nic nie da, jeśli zawody się nie odbędą. Jeśli ludzie nie będą pracować i będą minimalistami to nie będzie trzeba produkować. Ale nawet w podstawowych biznesach potrzebne są odpowiedzialne osoby, którym zależy. Inaczej to upadnie. Rynek będzie tak mały, że faktycznie zostaną tylko korporacje. 

 

Na pewnym poziomie można odpuścić na rzecz worklife balance, ale trzeba pracować, żeby ten poziom utrzymać. Dla mnie podejście z artykułu to brak szacunku dla tych, którzy te czasy stworzyli. 

 

Zauważ że w tamtych czasach role były podzielone, facetom chciało się pracować bo mięli do czego wracać, do domu żony i  rodziny, a dziś co, charować na roszczeniową p0lkę? Z tym że zgadzam się że każdy chce dla dzieci jak najlepiej i pracuje ale w tych czasach przy 70% rozwodów nawet nie ma szansy na rodzinę, ięc ludzie ptają sie po co harować i robią minimum, a faceci dużo nie potrzebują.

Ja bardziej widzę problem w oskarkach co imprezują 24h i ciągną kasę od rodziców, przeciętny biedny Polak nie ma takich możliwości i pracuje na minimum i nie bierze drugiej roboty czy nocek tylko chce mieć coś od życia, no sorry tracić zdrowie jak rodzice jak się baba znudzi i kopnie w tyłek i traci wszystko.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, spacemarine napisał:

nie widzisz z góry ilu jest psycholi dyrektorów czy managerów, którzy dostaną trochę włądzy i im odwala korba, przerabiałem to w wielu firmach w różnych branżach. I będzie gorzej bo idzie kryzys i bezrobocie, zobaczycie że tak będzie.

Widzę :) Widywałem, od lat. Ale nie uznaję tego za normę. Mogę mieć oczywiście lekko spaczony obraz rzeczywistości, bo typowy folwark z panem dziedzicem, który zawsze wie wszystko najlepiej raczej nigdy nie był zainteresowany moimi usługami. W mojej (krótkiej, fakt) etatowej karierze nikt nigdy mnie tak nie potraktował. Ale widywałem przedsiębiorców, którzy (z)rozumieli, że coś może jest nie tak. Że jest ogromna rotacja wśród załogi. Że masa absencji, chorobowych. Że efektywność spada. I trzeba coś z tym zrobić.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Terve napisał:

Po to, żeby dzieci miały lepiej. Moi dziadkowie nie mieli nic. Wiele lat własnymi rękami budowali dom. Dziadek pracował nonstop albo w fabryce, albo na budowie, a potem wykańczając. Moja mama miała już lepiej, jakieś wykształcenie, mieszkanie, sporo było dla niej osiągalne, ale nadal były pewne rzeczy poza zasięgiem. Moje pokolenie ma już praktycznie wszystko w zasięgu. I teraz właśnie praca dwóch pokoleń może przepaść. 


I uważasz, że sens życia to zapierdalanie? Budowanie domu, remonty, ciągłe koszenie trawy, ścinka drzew, praca, praca, praca? A kiedy czas na wiedzę, czytanie książek, podróże, kursy, poszerzanie horyzontów, nowe hobby?

Stare pokolenie miało przewalone. Ale co oni mieli do roboty? Cięzko było podrożować, cięzko było posiadać pasje. Ciężko było robić cokolwiek. Ludzie pracowali bo gdyby nie robili nic to by dostali pierdolca. Jedyne co było to telewizja, gazety, książki. Więc nic dziwnego, że wybierali kult pracy i zapierdolu.

Ale dzisiaj masz inne czasy.
Możesz całe życie wynajmować mieszkanie i nikt tego nie sprawdza. Co za różnica, czy wynajmujesz całe życie czy spłacasz kredyt od 30 do 60 roku życia? Wychodzi prawie na to samo
Zamiast zajmować się pielęgnacją ogródka, uprawą roli, koszeniem trawy wokół domu, remontami - możesz żyć w mieście w bloku i mieć wywalone.
Możesz albo być pracoholikiem, albo szukać work-life-balance między pracą i wolnym czasem, albo dawać od siebie minimum (zlecenia raz na jakiś czas) i wolny czas przeznaczać na co chcesz. Po prostu obecne czasy dają możliwości. Kult zapierdalania nie ma obecnie sensu, wiec nie dziwie się młodym ludziom. Dzisiaj nie masz absolutnie NIC z tego, że pracujesz długo i ciężko. Nie masz nawet dobrej służby zdrowia, jak się rozwalisz podczas pracy to czekaj 2-3 lata na zabieg. Fajna perspektywa zapierdalać, żeby nic nie mieć. Kiedyś ludzie pracując ciężko i głupio, całymi dniami - budowali domy. Dzisiaj pracując ciężko i mądrze może cię nigdy nie stac na budowe domu. To jest kolosalna różnica. Inne czasy

 

Cytat


Sensem życia czas wolny? Chodzenie do kina? Spotkania ze znajomymi? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni powinni mieć pasje, rozwijać jakaś idee, technologie, pchać świat do przodu. Leniwemu kapciowi, którego pasją są spotkania ze znajomymi ciężko będzie poruszyć kobietę.

 


Sensem życia zapierdalanie? Gdy możesz paść na zawał przed 30-40 rokiem życia? I nawet nie zdążysz nic z tą kasą zrobić, wybudować domu, skosztować życia, nic. Mało to osób w wieku 20-30 pada na nowotwory złośliwe? Brak spotkań ze znajomymi, wieczne przemęczenie, pracowanie na zachodnią korporację albo kapitał janusza? Strasznie płytkie to życie. Ale takie podejście ma też odbicie w relacjach DM. Mężczyźni jawią się kobietom jako bankomaty do skubania, bo poświęcają cały wolny czas na pracę, pasje, idee, technologie, a społecznie są w dupie i łatwo nimi manipulować. Pracowitemu kapciowi bez znajomych, którego jedyna pasją są komputery i siłownia, bez social skilli, znajomych, social cirle, gry, umiejętności społecznych, imprez, wakacji, wspomnień, historii, życia - ciężko będzie poruszyć kobietę. Pierwsza lepsza kobieta owinie wokół palca, wykorzysta, wydoi z hajsu i 10-20 lat zapierdalania po 12-14 godzin dziennie pójdzie do piachu. A w domu za zarobioną kasę, w domu który baba wygra podczas rozwodu - zamieszka z nowym gachem. Super perspektywa.

Jeszcze raz powtarzam - jak masz własny biznes, jesteś niezależny, nie jesteś niewolnikiem korporacji czy janusza, tylko masz własny biznes, produkt, pasje, fach, kunszt, cokolwiek to jasne, można sobie pozwolić na zapierdalanie po 16 godzin dziennie, w końcu robisz na swoje prawda? Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem. Jak pracujesz w jakiejś stolarni, gdzie nawet szef ci nie kupi porządnej maski, a ciągle leci pył od ścinki drzewa to jaki jest sens przepracowywać się i wypruwać swoje żyły za 3000-4000zł netto? Robisz minimum i masz wyjebane, jak cenisz swoje zdrowie szukasz innej pracy. Podobnie w korporacji. Jesteś zwykłym i za nadgodziny i lizanie dupy zarządowi nikt ci nie da podwyżki takiej, jak gdybyś zmienił firmę, bo przy zmianie firmy dostajesz 20-30% więcej, a przy byciu pracusiem korpo trybikiem max 5% rocznie.

Czas wolny jest sensem życia. Życie dzieje się po pracy. Jeśli teraz utożsamiasz się z danym zawodem to niech to będzie dzialaność a nie etat, wtedy zapierdalanie na swój biznes, swoją marke ma sens. Jak ja pracuje dla korpo daje od siebie minimum i nie chce ryzykować przepracowania, zawału, wylewu, udaru, brania psychotropów od masy stresu i deadlajnów, gdy ja dostaje 10-20% tego co zarobię, a 80-90% leci do szefa szefów. Po co? Życie to nie tylko budowa domu i wegetacja, więcej osób czerpie radość z podróży rowerem, chodzeniu po górach, zwiedzaniu, niektórzy dom traktują jak hotel i cenią bardziej wspomnienia niż wybudowanie domu i co dalej? Spędzanie w nim 24/7, izolacja? Nuda, bałbym sie że życie mi przecieknie przez palce. Plus co jeśli wybuduje swój dom i pare lat później diagnoza, że za 6 miesięcy umre? A całą młodość przewaliłem na dom, kobiet nie było bo która się zainteresuje pracoholikiem bez życia i social skilli? Żadna. Życie zmarnowane.

Być vs mieć to odwieczny dylemat i nie ma dobrej odpowiedzi.

1. Wybierasz być zamiast mieć. Przewalasz na bieżąco kapitał. Nie masz nic na starość, a zdrowie ci dopisuje i będziesz ciągnął w nędzy do 80-90. Niska emerytura, brak kasy na opieke lekarską, długie zmaganie się z chorobami w biedzie, może nawet bezdomność na sam koniec. Zmarnowane życie
2. Wybierasz mieć zamiast być. Cały czas praca praca praca. Masz dom, samochód, status, a zdrowie nagle ci siada i umierasz na zawał/raka w wieku 30-40 lat nie robiąc poza pracą. Zmarnowane życie
3. Wybierasz być zamiast mieć. Przewalasz na bieżąco kapitał. Nie masz nic na starość, zdrowie nagle ci siada i umierasz na zawał/raka w wieku 30-40 lat. Wykorzystałeś dobrze życie
4. Wybierasz mieć zamiast być. Cały czas praca praca praca. Masz dom, samochód, status, a zdrowie ci ciągle dopisuje i gdy już się dorobiłeś w okolicy 45-50 postanawiasz korzystać z życia, podróżujesz itd. życie ci cały czas dopisuje, masz kasę, na starość wysoka emerytura i opieka lekarstwa. Wykorzystałeś dobrze życie

Widzisz jaka to jest loteria?

 

Cytat

Sam widzę to zjawisko i nic dobrego z tego nie będzie. Mniejsza konkurencja nic nie da, jeśli zawody się nie odbędą. Jeśli ludzie nie będą pracować i będą minimalistami to nie będzie trzeba produkować. Ale nawet w podstawowych biznesach potrzebne są odpowiedzialne osoby, którym zależy. Inaczej to upadnie. Rynek będzie tak mały, że faktycznie zostaną tylko korporacje. 


Nic takiego nie grozi. Po pierwsze większość ludzi chce pracować. Po drugie - masa ludzi zastąpiona i wymieniona na bardziej wydajne maszyny i automaty. Nic się nie zmieni. Połowa polski nie zostanie nagle minimalistami, to dalej jest margines w postaci kilku % społeczeństwa, a nigdy nie dobije do 20-30 czy 50%

Zresztą jak napisalem wyżej - to jest ich wybór i mogą mieć racje. Nie każdy rodzi się z umysłem ścisłym do zostanie programistą czy innym inżynierem. Nie każdy ma precyzję i smykałkę do zostanie lekarzem. Większość ludzi ma zerowe predyspozycje do sukcesu, rodzą się żeby pracować na innych. No nic dziwnego, ze nie chcą być niewolnikami i harować całe życie na swoich panów. Sam na ich miejscu bym zrobił tak samo. Każdy chce przeżyć życie, żeby coś z niego mieć, a jak widzisz masa ludzi nic z tego życia mieć nie będzie. Będą pracować za 3000zł i zaharowywać się dla kobiet, żeby potem panna i tak ich zdradzała i zabrała ten niewielki majątek. Po co mają ryzykować? 
 

Cytat

Na pewnym poziomie można odpuścić na rzecz worklife balance, ale trzeba pracować, żeby ten poziom utrzymać. Dla mnie podejście z artykułu to brak szacunku dla tych, którzy te czasy stworzyli. 

Nie można winić niewolnika że nie chce się godzić na niewolnicze warunki, skoro ma wybór. Gdyby większość innych ludzi tak samo się zbuntowała to większość polityków i rządów miałaby problem i w wyniku takiej rewolucji szaraczkom może żyłoby się lepiej.

  • Like 7
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.