Skocz do zawartości

Szczyt sukcesu w Polsce od zera wśród waszych znajomych


Strusprawa1

Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, Yolo napisał:

Ma ktoś może dojście do wiedzy, jak się zmotywować w sytuacji, kiedy dotychczasowy poziom jest w sumie najlepszy w życiu, ale jest sporo nowych możliwości i byłoby nieźle po nie sięgnąć? 

Trudne pytanie :) I nie wiem, czy jestem najlepszą osobą która akurat tutaj powinna udzielać rad. Ja się świadomie z poziomu "x+1" wypisałem.

Nie tylko z powodu tego, co poniżej ;)

 

Andrzej Kotański
"Canto"

 

Bóg dał nam Paryż, Wenecję
architekturę secesyjną, zegarki
i zegary art deco
dał nam poziomki
zamglone świty za oknem kawiarni
sklepy
dał nam Tomasza Manna oraz Prousta
a także wrzosowiska Irlandii
oraz wymyślił bilard i nastolatki
i tysiąc innych rzeczy
jak wodospady, Boską Komedię,
fajki, wiersze Rilkego,
ulice wysadzane platanami
na południu,
amerykańskie samochody z lat czterdziestych,
pióra Mont Blanc, przewodnik
po Grenadzie oraz
Koniaki, Giny, Whisky i Bordeaux
na pewno nie w tym celu
żebym siedział
przez osiem godzin dziennie
w pracy
jak jakiś chuj

 

A bardziej poważnie - rozważyć wszystkie za i przeciw. Ocenić, czy damy radę i czy jesteśmy w stanie ponieść dodatkowy wysiłek oraz w jakim horyzoncie czasowym. Czy to realnie pozwoli na zrealizowanie tego, co chcemy (nie wiem, mocne zwiększenie przychodów, nowe kontakty, rynki etc). I przede wszystkim ocenić, czy kolejny tysiąc, dziesięć tysięcy, sto tysięcy czy milion na koncie wpłynie subiektywnie na nasze poczucie szczęścia i samorealizacji. Jeżeli nie będziesz w stanie tego biznesowo przeskalować, zapłacisz najcenniejszą walutą, którą ma człowiek w ograniczonej ilości, nie od odzyskania - własnym czasem.

 

Zawsze jest jakaś cena, którą trzeba zapłacić. Również za tzw. sukces.

  • Like 1
  • Dzięki 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

przede wszystkim ocenić, czy kolejny tysiąc, dziesięć tysięcy, sto tysięcy czy milion na koncie wpłynie subiektywnie na nasze poczucie szczęścia i samorealizacji.

 

Nie, to nie u mnie. Zupełnie nie moja bajka. 

Z tego co widzę, działa stawianie sobie celi i nauka korzystania z pieniędzy, w sensie sprawiania sobie przyjemności. 

Bo nawet kiedy ma się niemal ascetyczne potrzeby, fajnie wsiąść w samolot co jakiś czas i np. spędzić ciekawie weekend. 

 

To co tu napisałem nie znaczy że osiągnąłem Bóg wie jaki poziom. 

Dla mnie jest jednak na tyle wysoki, że trzeba szukać motywacji. 

Są te dalekosiężne, typu dzieci czy zabezpieczenie na jesień życia. Mnie chyba trzeba jednak czegoś bardziej namacalnego. 

A może to efekt wypalenia, ciśnięcia na wysokich obrotach przez ostatnie lata i dużych perturbacji w międzyczasie. Pieron wie. 

 

Może to pomysł na oddzielny wątek. Motywacja w sytuacji, kiedy są zaspokojone potrzeby. Bo z nożem na gardle każdy potrafi. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minutes ago, Yolo said:

Może to pomysł na oddzielny wątek. Motywacja w sytuacji, kiedy są zaspokojone potrzeby. Bo z nożem na gardle każdy potrafi. 

To zależy jakie masz potrzeby i czy są one "na wyższym stopniu duchowości". 

 

Być może jest to hipokryzja, ale ciułanie milionów do kolekcji uważam za deficyt psychiki. Substytucja braku czegoś. 

 

Jeżeli posiadasz pewien określony próg wrażliwości na otaczający świat, to zdajesz sobie sprawę, że jak w wyżej cytowanym "Canto" jest masa rzeczy i doznań, które nie wymagają pierdyliona monet aby się nimi delektować i czerpać z tego... szczęście? 

 

To trochę tak jakby zadać sobie pytanie, czy fajniej oplynąć świat jako trzydziestolatek, czy oblecieć w prajwat dżecie jako siedemdziesięciolatek. 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Trudne pytanie :)

A jak się zmotywować do działania, kiedy nie ma się żadnego pomysłu co do kierunku rozwoju, i kiedy godziny aktualnej pracy dość mocno ograniczają pole manewru ? (możliwość zmiany godzin pracy wątpliwa/w rejonie brak sensownego zamiennika obecnej/kiepskie możliwości dojazdu).

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Patton napisał:

A jak się zmotywować do działania, kiedy nie ma się żadnego pomysłu co do kierunku rozwoju, i kiedy godziny aktualnej pracy dość mocno ograniczają pole manewru ? (możliwość zmiany godzin pracy wątpliwa/w rejonie brak sensownego zamiennika obecnej/kiepskie możliwości dojazdu)

Czyli już znalazłeś przeszkody. A rozwiązania?

- praca zdalna

- zmiana miejsca zamieszkania

 

Zasadniczo wychodzę z założenia, że nie szuka się motywacji do działania. Po prostu się działa. Jak w mam planie siłownię to nie zastanawiam się nad tym czy mi się chce, czy mi się nie chce. Po prostu tam idę. Nie zostawiam pola do decyzji, wątpliwości, bo powody, żeby nie pójść bądź czegoś nie zrobić zawsze znajdziesz.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, maroon napisał:

To trochę tak jakby zadać sobie pytanie, czy fajniej oplynąć świat jako trzydziestolatek, czy oblecieć w prajwat dżecie jako siedemdziesięciolatek. 

Znam faceta, już po siedemdziesiątce. Były klient. Zarobił w swoim życiu tyle forsy, że ustawił pewnie ze trzy pokolenia w przód, które będą przewalać majątek tatusia. Domy w Polsce i za granicą, I co? I nic ;) Praktycznie codziennie jeździ do swojej firmy i po prostu wysiaduje w gabinecie, gazety czyta, z ludźmi rozmawia. Już od dawna w życie firmy i zarządzanie nią nie jest zaangażowany. Dzieci od dawna za granicą.

 

Nie wiem, po co to robi. To nie była na tyle bliska relacja, by o takie rzeczy wprost pytać.

Chyba po prostu napawa się dziełem swojego życia. Pańskie oko konia tuczy. Są tacy ludzie, którzy będą w swojej firmie aż do momentu zejścia z tego świata.

 

15 minut temu, Patton napisał:

jak się zmotywować do działania, kiedy nie ma się żadnego pomysłu co do kierunku rozwoju, i kiedy godziny aktualnej pracy dość mocno ograniczają pole manewru ? (możliwość zmiany godzin pracy wątpliwa/w rejonie brak sensownego zamiennika obecnej/kiepskie możliwości dojazdu).

Nikt nie wymyśli za Ciebie, co chciałbyś robić. Wiem, że to czasem bardzo trudne. Wiedząc, w którą stronę iść od razu łatwiej ustalić, czego nam brakuje by trafić do tego miejsca (umiejętności mam na myśli). Pamiętaj, że z każdym dniem może być coraz trudniej dokonać zmiany.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Patton said:

A jak się zmotywować do działania, kiedy nie ma się żadnego pomysłu co do kierunku rozwoju, i kiedy godziny aktualnej pracy dość mocno ograniczają pole manewru ? (możliwość zmiany godzin pracy wątpliwa/w rejonie brak sensownego zamiennika obecnej/kiepskie możliwości dojazdu).

Idź na żywioł 😁

 

Większość ludzi, jak nie wszyscy, potwornie boi się zmian, tego mitycznego wyjścia ze strefy komfortu. 

 

Lepsze znane niż nieznane. 

 

Tylko że jeżeli nie pokonasz strachu i nie wyjdziesz poza tę strefę, to nie nauczysz się, że można. 

 

I za każdym kolejnym razem będzie łatwiej. 

 

Od kilkunastu lat prowadzę działalności, spółki, miejsce zamieszkania zmieniałem kilka razy, wiele razy byłem na granicy utraty płynności finansowej. Dla mnie zmiana to element codzienności. 

 

Ale jak rozmawiam z ludźmi tkwiącymi w swoich komfort-bańkach, to często widzę w oczach przerażenie na myśl o jakichkolwiek zmianach. 

 

Flexibility is a key. 

 

Jak nawet bedziesz przez chwilę żarł bułkę z twarożkiem, to przecież nie umrzesz od tego. 😁

 

Zmiany zawsze rób pod siebie, nigdy pod otoczenie. 

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Obliteraror napisał:

Nie wiem, po co to robi. To nie była na tyle bliska relacja, by o takie rzeczy wprost pytać.

Chyba po prostu napawa się dziełem swojego życia. Pańskie oko konia tuczy. Są tacy ludzie, którzy będą w swojej firmie aż do momentu zejścia z tego świata.

 

Każdy człowiek lubi się czuć potrzebny i tyle.

 

Zazwyczaj emeryci po pewnym czasie tęsknią za pracą, bo czuli się potrzebni.

 

On nie ma tego problemu, bo idzie do własnej firmy mimo że nie musi.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

41 minut temu, Patton napisał:

A jak się zmotywować do działania, kiedy nie ma się żadnego pomysłu co do kierunku rozwoju, i kiedy godziny aktualnej pracy dość mocno ograniczają pole manewru ? (możliwość zmiany godzin pracy wątpliwa/w rejonie brak sensownego zamiennika obecnej/kiepskie możliwości dojazdu).

Z tego co kojarzę to jesteś robolem jak ja.

 

Jeśli potrafisz poskładać zgodnie z rysunkiem technicznym to w Niemczech zrobią ci laske.

 

Naucz się języka, wyjedziesz do pracy po 8h dziennie za o wiele lepsze pieniądze i droga do nauki nowych rzeczy stoi otworem.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prezes spółki notowanej na NC (zaczynał w połowie 90tych od zera w branży).

Sporo lekarzy, prawników, architektów - bez rodzinnego backupu.

Da się.

Ale samo z siebie "z niebios nie spływa".

I wymaga 1) czasu 2)wytrwałości.

A milenialsi ani w 1 ani w 2 za bardzo nie umio ;)

Edytowane przez Margrabia.von.Ansbach
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ps. @Patton jak chcesz to mogę ci dać namiar na pracę w fabryce wozów pancernych w Kassel bez języka za podstawowe godziny pracy tj. 150 miesięcznie zarobisz spokojnie 3-3,5k euro netto, nie wiem czy tam są nocki nie wiem też jak warunki mieszkalne i ogólnie to ja bym bez języka za granicę nie jechał ale chce ci tylko pokazać że jak chcesz coś zmienić to możesz to zrobić od zaraz.

 

A że starej pracy nikt nie każe się zwalniać zawsze można 2 tygodnie "pochorować" jeśli za granicą nie wyjdzie to wrócić.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Mosze Red said:

 

Każdy człowiek lubi się czuć potrzebny i tyle.

 

Nie. Nie każdy. Głównie ekstrawertycy, socjopaci i jednostki niedowartościowane szukające poklasku. Również osoby słabe psychicznie potrzebujące ciągłego doceniania, poczucia bezpieczeństwa w grupie, etc. 

 

Jest jednak mnóstwo osób, które ma wyjebongo na innych ludzi i najlepiej czuje się sama ze sobą z dala od problemów z dupy które są przez takowych generowane. Ludzie ci mają najczęściej swoje światy w których żyją (np. pasje, hobby) i doskonale się z tym czują, kontakty z innymi przedstawicielami gatunku ograniczając do niezbędnego minimum. 

 

Teraz wracając do case gościa, który na emeryturze ciągle wraca do swojej firmy, to ja bym przyjął odważne założenie, że jego życie jest/było ubogie. Całe życie poświęcił robieniu hajsu i na starość tylko ten hajs mu został. 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Spokojnie napisał:

Raczej od rodziców nie dostali jakiegoś większego wsparcia,

Ale jakieś dostali, porównaj sobie to do dzieci, gdzie nie ma rodziców, albo jest rodzina dysfunkcyjna, patologiczna, ojciec lub matka po rozwodzie nie płacą alimentów, gardzą swoim dzieckiem lub jest alienacja rodzicielska wbrew wyrokom sądowym. nie mówiąc, gdzie  w rodzinie jedni z drugimi się żrą, zamiast sobie pomagać, jeden z drugim nie ma kontaktu, albo gardzi kimś ze swojej rodzinie. Nie mówiąc o walkach sądowych.

 

 

niestety, jak masz poukładanych starych, nawet nie muszą być zamożni, wystarczy, że reprezentują jakieś wartości, nie mówiąc o najbliższej rodzinie, gdzie wszyscy się wspierają ,w takim środowisku szybciej gdzieś awansujesz, rozwiniesz się, nie mówiąc o wychowaniu od łebka.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minutes ago, Obliteraror said:

Opcja numer 3 - firma to alternatywa dla siedzenia w ogromnym domu wyłącznie z żoną ;)

 

Jeżeli zdrowie dopisuje na tyle, że jest w stanie codziennie dyrdać do firmy, to ma pierdylion innych alternatyw, powiedziałbym że dużo ciekawszych.

 

Ale też nikt nie powiedział, że posiadanie majątku idzie w parze z umiejętnością korzystania z niego. 

 

Niestety wielu zamożnych ludzi jest, jakby to ładnie ująć, ograniczonych. 

 

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bogactwo to nie tylko pieniądze, ale też odpowiednia perspektywa zdobyta przed doświadczenie.

 

Polecam podróże - np do Meksyku (Tijuana), albo Włochy (Neapol) - tam można nabrać pewne spostrzeżenia które mogą wpłynąć na postrzeganie waszej aktualnej sytuacji. Mi na pewno dało do myślenia.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Taboo said:

Bogactwo to nie tylko pieniądze, ale też odpowiednia perspektywa zdobyta przed doświadczenie.

 

Polecam podróże - np do Meksyku (Tijuana), albo Włochy (Neapol) - tam można nabrać pewne spostrzeżenia które mogą wpłynąć na postrzeganie waszej aktualnej sytuacji. Mi na pewno dało do myślenia.

Nie wiem w którym przysłowiu jest więcej prawdy niż w tym ze podróże kształcą. Gdyby nie one zostałbym nauczyciel geografii 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to nie znajoma a raczej znajoma twarz ze szkoły. Smykałka do sportów walki od młodości. Ostatecznie szczyt kariery w Ju ef si. Patrząc po tym co w TV mówią dorobiła się milionów.

Reszta raczej bez szału. Aczkolwiek czegoś tam się podorabiali chociaż ile z tego jest ich a ile banku to nie wiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.