Skocz do zawartości

Motywacja- jak znaleźć mając względny komfort?


Yolo

Rekomendowane odpowiedzi

Nauczyłem się zadawać sobie pytanie "A co się stanie jeśli zrobię X? Albo Y albo nawet Z?". Taki jestem że potem mi to po głowie chodzi, mózg szturcha "No sprawdź wreszcie no". Dla mnie brzmi to jak motywacja.

 

Próbować nowych rzeczy, starych rzeczy na nowy sposób, mieć radochę z procesu. Podejść do tematu bez oczekiwań. Olać zadaniowość.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, Libertyn napisał:

 po cholerę przeć w dyskomfort?

 

No właśnie @Yolo po co? :D Możesz być miękką fają z przekonaniem, że wszystkie problemy powinna rozwiązywać za ciebie administracja państwowa jak na prawdziwą czerwoną stonkę przystało.

 

To takie wygodne.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Yolo napisał:

No i tu pojawia się pytanie- jak się zmobilizować do tego, by sięgać po więcej jeśli jest się zadowolonym z obecnej sytuacji? 

 

4 godziny temu, Yolo napisał:

Ma ktoś pomysł jak możnaby to zmienić?

Poprzez uzmysłowienie sobie, że na poziomie podświadomości, nie jesteś wcale zadowolony. Oczywiście strzelam w ciemno, ale powyższy wywód trąci trochę wymuszoną racjonalizacją połączoną z wyparciem - bo o ile jesteś w stanie obiektywnie zweryfikować swoje położenie jako pozytywne, to gdzieś tam pod kopułą mącą Ci się jakieś niespełnione ambicje, które nie dają Ci spokoju.

 

I zamiast zrobić najbardziej oczywistą rzecz w takiej sytuacji - czyli świadomie znienawidzić swojego życia, walczysz o dość pokrętne status quo, że niby jesteś zadowolony i jednocześnie nie jesteś, bo fajnie by było, jakby coś by się zmieniło w Twoim życiu.

 

Pisząc ,,znienawidzić" oczywiście przesadzam, bo chodzi mi wzięcie problemu na chłopski rozum, żeby uczciwie przyznać przed sobą - kuuuurwa, to mnie wkurwia, to i jeszcze kurwa tamto - i po prostu zacząć coś z tym robić.

 

Cyceron akurat w jednej rzeczy się pomylili, bo sprawiedliwa wojna, jest zawsze lepsza od niesprawiedliwego pokoju.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Barry napisał:

Naprawdę dajesz taka radę? Ma po prostu pozbyć się gotówki żeby znowu mocniej zapowiadać żeby jak się odbuduje kupić nowa nieruchomość? Serio? 

 

To wbrew pozorom jest jakaś rada. Nóż na gardle to mocny motywator. 

Myślałem o tym ale w nieco innej formie. 

 

13 godzin temu, MM_ napisał:

Sukces przychodzi przez wysiłek, dyskomfort i trudności.

Najlepszy przykład to dobra forma albo udana kariera.

Jeżeli żyjesz komfortowo i rozleniwiłeś się to znaczy, że się nie rozwijasz tylko stoisz w miejscu.

 

To może tak wyglądać, na stanie w miejscu. Jednak w ciągu ostatniego roku zmieniło się mocno i dużo na plus. 

Jestem mniej zaangażowany zawodowo, deleguję zadania które wcześniej wykonywalem sam, a efekty dużo lepsze.

Choć już wcześniej nie były złe. 

 

Ktoś może zapytać- 

 

Ochuj Ci gościu chodzi, chwalisz się czy żalisz? 

 

Spróbuję pokazać dwie rzeczy które mi przychodzą na myśl w związku z tą sytuacją:

 

W kraju mialem pracę ktorą bardzo lubilem, ale nie było to bezpieczne zajęcie. Decyzja o zmianie przyszła z wiadomoscią o ciąży.

Jedyna sensowna opcja wtedy to był wyjazd.

Po kilku latach od wyjazdu za granicę, ktore bylh dosyc burzliwe i zmienne, otwierałem tu swoją firmę, kalecząc jeszcze miejscowy język. 

W dzień praca bieżąca, spotkania i ogarnianie towaru, w nocy nauka języka, przygotowywanie ofert, co szło ciężko bo dopiero uczyłem się pisać i czytać w tym języku i szukanie informacji nt. tego co robię w danym kraju- miejscowych przepisów, norm, technologii.

To działało w miarę ok, choć po kilku latach przyszedł kryzys w branży i takie tąpnięcie, że cała ta robota szła na bieżące utrzymanie. Reszta się kumulowała w formie długu. 

Utrzymywalem rodzinę sam w dosyc wysokim standardzie, to generowało koszty. 

 

Kryzys minął, wziąłem się za odpracowywanie zaległości (choć z myślą że to chyba nie będzie możliwe).

Kończąc to i wychodząc na prostą, popierdoliło się w domu. Rozstanie, rozwód i towarzysząca temu zawierucha. 

Dodatkowe obowiązki związane z dziećmi w opiece naprzemiennej, dostosowanie się do tego nie było łatwe. 

Dzieci były jeszcze małe i mocno absorbujące. 

 

Piszę o tym wszystkim, bo może być tak że jednocześnie przyzwyczaiłem się do tego że musi być ciężko i wypaliłem tym. 

Mam mniej obowiązków i lepsze profity, a gdzieś z tyłu głowy wyrzut że się obijam.

I tak sobie myślę że mogłem sobie wgrać mental kogoś, kto musi zapierdalać i nie umiem wyluzować. 

 

Z drugiej strony, pojawiają się nowe możliwości a ja je czasem zwyczajnie olewam. 

Wiem że gdybym przysiadł z dawną werwą i energią, w ciągu roku mógłbym kolejny raz podwoić przychody i zrealizować wszystkie dalekosiężne plany. 

No ale mi się nie chce, nie mam już tamtej werwy i energii.

Może dlatego że czuję że mi to nie jest potrzebne, a może muszę się nauczyć działać i rozwijać w inny sposób niż przez kilkanaście ostatnich lat- bez noża na gardle, bez dużego stresu. Spokojnie i metodycznie, w komfortowych warunkach. 

A to jest dla mnie nowość i nie umiem tak. 

 

To są chyba dwa główne powody opisywanej sytuacji. 

 

 

13 godzin temu, Barry napisał:

No ale to jest całkiem bez sensu

 

Rada @alphachadma sens, ale to byłoby wchodzenie w stary sposób funkcjonowania, ktory był wyniszczający. 

Można tak czasem, ale bez przdciągania. Teraz chcę spróbować inaczej.

 

 

13 godzin temu, Egregor Zeta napisał:

Każda ma duże potrzeby, sęk tylko w tym, że nie istnieje taki który mógłby je spełnić...

 

To był żart, kobiety z którymi się spotykam raczej umieją zadbać o swoje potrzeby. To już nie są czasy, kiedy się zarzynałem żeby kobieta miała komfortowo i wygodnie, wg tradycyjnego modelu który pasuje do obecnych czasów jak pieść do nosa. 

Ale przechodziłem przez to i sam się z tego śmieję. 

 

13 godzin temu, Baca1980 napisał:

Czyli ew. ożenek nie wchodzi w grę? Bo wtedy zaprawdę powiadam Ci przestaniesz się nudzić :).

 

W dalekich planach jest treking w Himalajach, więc kto wie..;) 

 

13 godzin temu, Baca1980 napisał:

Jeśli masz jakąś pasje lub hobby to wystarczy wziąć udział w pierwszych lepszych zawodach z nimi związanymi. Uwierz Mi  szybko to weryfikuje Twoje podejście do tematu:).

 

Mam takie rzeczy i choć od jakiegoś czasu to przystopowało, wciąż jest obecne. Dawniej było obecne bardzo, były wyniki zauważalne na poziomie kraju i regularne bywanie w tym środowisku.

No ale nie rozumiem jaki miałoby to mieć wpływ na opisywaną sytuację, która dotyczy pracy. 

 

BTW. Wczoraj w ramach próbowania nowych rzeczy byłem pierwszy raz na treningu, sport zespołowy. Zabili mnie tam.

Ale to może być dobry pomysł na złapanie energii, zobaczymy. 

 

12 godzin temu, Gixer napisał:

Odrzuć tania dopamine jeśli tak owa pojawia się w twoim życiu. 

 

Tego tak dużo nie ma. W sumie to jest to forum i sąsiednie, choć tam mniej. 

A i to powoli będzie się zmieniać, tak czuję. A dawniej potrafiłem tu dyskutować dzień i noc i to było realnie szkodliwe.

Ale i najbardziej dostępna w swojej prostocie forma odreagowania. 

 

12 godzin temu, Obliteraror napisał:

Na mój poziom pracowałem ponad półtorej dekady. Pierwsze 7 lat w trybie, którego obecnie chyba nie byłbym już w stanie realizować.

 

Naprawdę, jest wartość w siedzeniu w lesie i słuchaniu szumu wiatru. A to tylko jedna z możliwych opcji

 

Chyba trochę podobne drogi mieliśmy. 

Tylko Ty masz już emeryturę i brak dalekosiężnych wyzwań. 

U mnie dwójka kaszojadków i choćby dlatego słuchanie szumu wiatru czasem tak, ale jako codzienność jeszcze nie:) 

 

12 godzin temu, Król Jarosław I napisał:

Natura, która nie godzi się z tym co dane. Sam chyba widzisz, że czasem (trochę za często) mi się zdarza wylewać jad na to czy tamto to jest zła strona tego medalu dobra strona tego medalu jest taka, że kurwica mnie strzela kiedy leże bezczynnie a poczucie winy jest nie do zniesienia.

 

Ok, teraz rozumiem. Czyli trochę jak ja kiedyś, bo startowałem z dużej biedy i miałem w sobie mocny sprzeciw na to. 

I to poczucie winy może dalej gdzieś krąży, o czym pisałem wcześniej i jest powodem wyrzutów sumienia, ale już nie na tyle silne żeby napędzało.

Uważaj na to, potrafi wypalić. 

 

12 godzin temu, Król Jarosław I napisał:

Druga sprawa to to, że chciałbym mieć rodzinę której nigdy nie miałem

 

Nie boisz się że Twoje pragnienia zostaną storpedowane przez Twoje przekonania? 

 

12 godzin temu, Król Jarosław I napisał:

ps. na zmęczenie są sposoby np. sok z cytryny jak wywalicie z organizmu metale ciężkie i toksyny i ph wyregulujecie to wam się nie będzie chciało spać po pracy.

 

Podrzucisz trop na coś sprawdzonego? 

 

 

12 godzin temu, Libertyn napisał:

Yolo skoro jest super, jesteś zadowolony z tego co masz i jak żyjesz to po uj Ci motywacja

 

Gdyby tak było, nie zakładałbym tematu i nie szukał porad. 

 

Przy czym zdaję sobie sprawę że powodem mogą być ciężkie schematy, które mi kiedyś pomagały ale już się zużyły i nie pasują, ale też świadomość że jestem w miejscu gdzie cała dotychczasowa droga, wysiłek, zaczęły mocno procentować. 

I jest ryzyko że jeśli to pójdzie w złym kierunku, zaprzepaszczę tą szansę. 

 

 

Dzieki za wszystkie rady. 

Jeśli komuś przyszloby do glowy coś jeszcze w świetle tego co opisałem, chętnie. 

Rozpisałem sie, ale to ma być też rodzaj miejsca do ktorego będę czasem zaglądał przypominając sobie obecny stan i próbując monitorować postępy. 

 

Ps. O próbowaniu nowości, sporcie już wspomniałem. Krąży mi po głowie jeszcze pomysł na budowę domu w kraju. 

Tak, żeby to zrobić po swojemu, wg. własnych potrzeb i pomysłów. 

To jest fajny cel, bo absorbujący finansowo i na poziomie kreacji, tworzenia. Tylko jeszcze nie wiem czy raczej będzie to mały domek na bieżące potrzeby, ok trzy miesiące mieszkania w roku, czy coś klasycznego na później. 

 

@maroon

Pytałeś wcześniej o potrzeby duchowe. Nie bardzo rozumiem kontekst, bo temat szeroki. 

Jeśli chodzi Ci o podejście do spraw materialnych, u mnie mocno minimalizm. 

Smartfon chyba już dwa lata ten sam, wcześniejszy pięć lat. 

Samochód też kilkuletni, raczej praktyczny niż efektowny. I choć mógłbym zmienić albo kupić drugi, nie bardzo widzę powód. Pewnie dałoby to odrobinę przyjemności na początku, ale nic więcej.

Reszta na podobnych zasadach. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Yolo napisał:

Nie boisz się że Twoje pragnienia zostaną storpedowane przez Twoje przekonania? 

 

Nie. Biorę tez pod uwagę wersje, że nigdy jej miał nie będę.

 

5 minut temu, Yolo napisał:

Podrzucisz trop na coś sprawdzonego? 

 

Cytryna, cytryna, cytryna. Szklaneczka mięty dziennie też, Kąpiel w glince. Wpisz sobie w neta które produkty zakwaszają a które odkwaszają organizm. Zmniejszenie podaży białka zwierzęcego i węglowodanów na rzecz warzyw, owoców, olejów.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Yolo napisał:

Przy czym zdaję sobie sprawę że powodem mogą być ciężkie schematy, które mi kiedyś pomagały ale już się zużyły i nie pasują, ale też świadomość że jestem w miejscu gdzie cała dotychczasowa droga, wysiłek, zaczęły mocno procentować. 

I jest ryzyko że jeśli to pójdzie w złym kierunku, zaprzepaszczę tą szansę. 

 

Szanse na? 

Bycie milionerem? 

Wille w Cannes? 

 

Czy naprawdę chcesz więcej czy wewnętrzny krytyk mówi Ci że powinieneś bo wywodzisz się z kultury zapierdolu i jak przestaniesz zapierdalać to się coś bardzo złego stanie? 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W książce J. Clear'a pod nazwą "Atomowe nawyki" przeczytać można, że podstawą do uzyskania pozytywnego efektu w którejś dziedzinie życiowej jest utrwalenie nawyku codziennej kontynuacji wykonywania danej czynności, która ten efekt polepsza. Trochę zwięźle to napisałem, ale wiadomo o co chodzi. Stwierdzenie dosyć też oczywiste.

Rozszerzając ten punkt odniesienia - wykonywanie danej czynności przynosi ostatecznie zauważalny efekt, który motywuje nas do dalszej jego kontynuacji.

Prostym przykładem jest rehabilitacja np. nogi po ciężkim wypadku.

 

Problemem jest "utrwalenie nawyku codziennej kontynuacji wykonywania danej czynności". Tutaj głównie skupić się należy na nawykach, tj. codziennych czynnościach, które nie przynoszą właściwie żadnych pozytywnych efektów. Co warto przytoczyć, nie idzie tych nawyków kompletnie wyeliminować. Należy zastąpić je innymi, które pełnić będą funkcję dojścia do zamierzonego przez nas celu.

 

Ja to rozumuję tak:

Trudno jest się zmotywować do większego działania (np. pójścia na siłownie) siedząc w domu na fotelu o godzinie załóżmy 18. Jesteśmy już wtedy w trakcie wykonywania czynności związanej z nawykiem odpoczynku po pracy. Należy powyższy nawyk kanapowania przesunąć w czasie a w jego miejsce wsadzić nawyk pójścia na siłownię od razu po pracy.

Bądźmy jednak trzeźwi w tym co planujemy robić. Pamiętajmy, aby nie nakładać sobie na głowę zbyt wiele ponieważ można się w ten sposób łatwo zrazić do nowego nawyku.

Powyższy przykład jest z tych bardziej ekstremalnych aby zrozumieć idee.

 

Codziennie podróżuję do/z pracy pociągiem. Podróży tej nie wyeliminuję, mogę ją jednak zawsze udoskonalić. Jest to przeważnie 25 minut, które dobrze jest przeznaczyć na pozytywny nawyk.

Spędzam więc ten czas na nawyku czytania interesującej mnie książki, bądź też nauki języka ang. słuchając/czytając. Patrząc po otaczających mnie ludziach. Większość z nich przeznacza ten czas na nawyk oglądania seriali na telefonie; przeglądania instagrama; słuchania muzyki; patrzenia się przez okno; niektórzy śpią. To nie prowadzi do pozytywnych efektów.

 

Dużym wzmocnieniem utrwalenia nowego nawyku jest otoczenie. Dla mnie, powrót do mojego mieszkania łączy się z odpoczynkiem od/po pracy. Moja chęć do działania jest tam mocno zredukowana. Uaktywnia się nawyk odpoczynku na kanapie. W związku z tym, przed dotarciem do domu praktykuję pójście do miejskiej biblioteki celem edukacji. Również przed dotarciem do domu, idę krótko na siłownię.

Rozumiem teraz sens posiadania prywatnego garażu, ogrodu lub też piwnicy, które zapewniają mężczyźnie swego rodzaju otoczenie do działania/tworzenia.

Dajmy na to, w sobotę o godzinie 10 idę do garażu i... działam. Inaczej jest, kiedy o godzinie 10 w sobotę siedzę na kanapie i... odpoczywam.

 

Finalnie, pozytywne efekty naszej ciężkiej pracy motywują nas do dalszego działania ku celu.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Yolo napisał:

U mnie dwójka kaszojadków i choćby dlatego słuchanie szumu wiatru czasem tak, ale jako codzienność jeszcze nie:) 

Masz małoletnich kompanów do tego ;) Nie musi to być codzienna, główna aktywność. Moja też w sumie nie jest.

Swoją drogą, łatwiej byłoby mi doradzić wykrzesanie motywacji, o której wspominasz, gdybyś zarysował chociaż ogólny cel, do którego realizacji tej "dużej" motywacji brakuje. Jeżeli to nie tajemnica ;)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, yrl napisał:

Te cele i zamierzenia to sią materialne typu lepsze auto, dom czy np. nauka języka obcego? 

 

Tak jak napisałem, rzeczy materialne to nie jest coś co przyspiesza mi ciśnienie.

Choć dom, jako symbol ostoi czy siedliska do mnie przemawia.

Praktycznie całe dorosłe życie co kilka lat się przeprowadzam. 

 

@Libertyn

Myślałem że to jasno wybrzmiało. Nie chodzi o to żeby się nachapać, a bardziej o lepsze wykorzystanie okazji. 

Niewykorzystane, ponoć się mszczą. 

 

6 godzin temu, Obliteraror napisał:

Masz małoletnich kompanów do tego ;)

 

No proszę Cię;)

Powiedziałbyś chwilę z takimi kompanami, usłyszał w ciągu kilku minut zestaw typu;

 

- tato, o co to w trawie słychać? Boję sie!

- ale tu niewygodnie 

- ale wieje 

- a długo tu będziemy siedzieć? 

- pić mi się chce, mamy wodę?

- siku muszę! 

- możemy już iść? 

- a co będziemy jedli na kolację? 

- a po co tu siedzimy? 

- no a w domu nie można? 

- tato, tato! Jakiś robak tu chodzi! Weź go!!!  

 

A wtedy szybko by Ci przeszło 😄

 

6 godzin temu, Obliteraror napisał:

Swoją drogą, łatwiej byłoby mi doradzić wykrzesanie motywacji, o której wspominasz, gdybyś zarysował chociaż ogólny cel, do którego realizacji tej "dużej" motywacji brakuje. Jeżeli to nie tajemnica ;)

 

Chyba trochę chodzi mi o przeprogramowanie się. Naturę mam dosyć lekkomyślną, a to że odniosłem jakiś tam sukces to zasługa ciężkiej pracy i czasem oślego uporu. 

 

No ale tamte motywatory już nie działają, jest stabilnie i komfortowo. 

Tylko jest też obawa że ta postawa może doprowadzić do regresu. Jak to mówią, jeśli się nie rozwijasz to znaczy że się cofasz. 

 

Ostatni spory przeskok do przodu już nawet nie był zmotywowany koniecznością czy potrzebami. 

Stwierdziłem że chcę to zrobić żeby sobie udowodnić że potrafię, jestem do tego zdolny. Potraktowałem to jako rodzaj gry, wyzwania. 

No i też fakt że moja praca od jakiegoś czasu polega na realizowaniu coraz większych projektów, koordynowaniu pracy różnych zespołów z zewnątrz ale też rozwijaniu swojego, to wszystko stanowiło jeszcze do niedawna nowość I ciekawe wyzwanie. 

 

Spróbuję to jeszcze przemyśleć i poukładać. Już samo pisanie o tym pomaga, padło tu też wiele ciekawych rad. Dzięki:) 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.