Skocz do zawartości

Żałoba po rozstaniu z opóźnionym zapłonem?


Anabol

Rekomendowane odpowiedzi

Jak można wyczytać w wielu artykułach (popularno)naukowych, osoba po rozstaniu powinna przejść swojego rodzaju proces żałoby podzielony na etapy, który zajmuje od kilku miesięcy do nawet lat, w zależności od typu relacji i jej długości. W zależności od źródła, w większości te etapy się pokrywają: szok, wyparcie, złość, depresja, adaptacja, akceptacja. Jest to duża generalizacja tematu, ale na podstawie doświadczeń po rozpadzie mojego 1-szego LTR (jeszcze jak miałem 21-22 lat, byłem typowym beciakiem zapatrzonym w pipę), faktycznie mogłem wyróżnić dokładnie taką kolejność. To samo obserwowałem u kumpli.

 

Mądrzejszy o doświadczenie z tego 1-szego LTR, wszedłem w relację z kolejną dziewczyną jakieś pół roku później. Trwała ona 7 lat i była bardzo udanym związkiem partnerskim. Po ustąpieniu haju hormonalnego faktycznie pozostała przyjaźń i wzajemne zrozumienie, wspólne cele i poglądy, duży szacunek. Seks od obu stron był dobry do samego końca, rozumieliśmy swoje potrzeby i oczekiwania, i spełnialiśmy je. Finansowo obie strony wkładały po równo. O rozstaniu zadecydowało totalne rozmycie się wizji na wspólną przyszłość i odległość (pani wyjechała z kraju, w czym z resztą pomogłem) - oboje straciliśmy sobą zainteresowanie totalnie. W momencie w którym ja podjąłem nową pracę, pani znalazła też nowego adoratora. O potencjalnym rozstaniu ja już wspominałem wcześniej, natomiast to ona podjęła finalną decyzję, twierdząc że nie zamierza wracać do kraju przez najbliższe lata. Wcale się nie dziwię. Do dzisiaj nie ma wrogości po obu ze stron, nikt nie usłyszał choć jednego zarzutu dotyczącego rozstania. Co najlepsze wyznaliśmy sobie miłość żegnając się, z takiej naturalnej i niewymuszonej potrzeby. I wtedy zaczęła się jazda...

 

Zamiast szoku/wyparcia/złości, w pierwszej fazie (jakieś 2-3 miesiące po decyzji) doznałem niesamowitego dopływu dopaminy, takiego odhamowania i szczęścia że w końcu jestem wolny. Nigdy nie zapomnę wypadu pracowniczego w góry w tamtym momencie, czułem się jak nafetowany. O eks nie myślałem, a jak już to w kategorii, że jest biedna i mi jej szkoda. Ochoczo i zdecydowanie spakowałem jej rzeczy i wywiozłem do jej siostry, żeby bez wyrzutów sumienia ściągać dziewczynki na mieszkanie. I tak się działo. Przewinęło się ich trochę, były próby nie do końca świadomego tworzenia związków, bo do tego byłem przyzwyczajony. Kwestia tygodnia i wszystko się sypało. Większość jednak ONS. Każda kolejna powodowała, że podupadałem na psychice, i ten dopaminowy ciąg z czasem wygasał. Od libido po sufit i kilkanaście stosunków na dobę skończyłem jako osoba niedoświadczająca porannej erekcji. Mam wszystkie kliniczne objawy depresji (wczoraj miałem myśli samobójcze, chyba 2gi raz w życiu). Moje poczucie własnej wartości spadło do zera. Ostatnie niepowodzenie z dziewczyną zbiegło się z odkryciem tego forum i połknięciem redpill na dobre - od tamtego czasu jeszcze bardziej podupadłem mentalnie, mimo że z ostatniego LTR nie wyszedłem wyruchany i do końca trzymałem ramę, miałem te 2-3 miesiące szaleństw jakby bez żadnych skrupułów. Nie wiem do końca co jest bezpośrednią przyczyną mojego stanu, ale robi się to nieznośne i coraz bardziej mnie martwi. Z gościa który ma wszystko (wygląd, pieniądze, status) i zalicza dobre 20-tki, stałem się cipą która nie ma siły rano wstać z łóżka. Zaczynam tęsknić za eks i (co najgorsze) za tymi pozostałymi pannami też, właśnie ze względu na utratę poczucia własnej wartości i brak energii życiowej. Straciłem cele życiowe i wszelką motywację. 

 

Tak się zastanawiam, czy to nie jest etap depresji niepoprzedzony innymi typowymi dla rozstania fazami po prostu? Jestem zagubiony, kawał przyszłości był oparty o moją eks, i vice versa. Pewnego rodzaju schemat do którego przywykłem przez lata się sypnął, okazało się że inne panny nie stanowią wartościowego substytutu, a seks to w mojej liście priorytetów zajmuje obecnie jedno z ostatnich miejsc. Co o tym myślicie? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, Anabol napisał:

. Co o tym myślicie? 

Że masz najprawdopodobniej osobowość unikającą z ang dissmisive avoidant.

 

W pierwszej fazie czujesz ulgę po rozstaniu a po czasie kilku miesięcy dociera do Ciebie co straciłeś co objawia się pustką i depresjami. DA mają w zwyczaju emocje czy uczucia zamiatać pod dywan i gdy zerwałeś z eks to poczułeś pewno ulgę a teraz tęsknisz i żałujesz. DA mają opóźniony zapłon,  że tak to ujmę. 

 

Btw masz głębokie problemy za zaufaniem i intymnością ale nie chodzi o seks tylko relację "dusza/dusza" bo boisz się zranienia bycia otwartym? Jestes bardzo niezależnym?

 

Dużo by tu pisać, sprawdź swoje symptomy. 

Mogę się mylić oczywiście ale szukaj pod hasłami DA/dissmisive avoidant, osobowość unikająca.

Zrobiłem temat o tym, we wyszukiwarce znajdziesz do nie co gdyby Cię zainteresowało. To o czym wspominam to styl przywiązania. Dobra wiadomość jest taka,  że możesz to zmienić. Zła, że być może jest po relacji na której Ci zależało i dopiero teraz dochodzi do Ciebie realnie co sie stało.

 

Pamiętaj,  że mogę się mylić. 

 

Pozdro.

Tu temat

 

https://braciasamcy.pl/index.php?/topic/36910-styl-przywiązania-w-miłości-osoba-unikająca-vs-osoba-lękliwa/

Edytowane przez SzatanK
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Anabol napisał:

Przewinęło się ich trochę, były próby nie do końca świadomego tworzenia związków, bo do tego byłem przyzwyczajony. Kwestia tygodnia i wszystko się sypało. Większość jednak ONS. Każda kolejna powodowała, że podupadałem na psychice, i ten dopaminowy ciąg z czasem wygasał. Od libido po sufit i kilkanaście stosunków na dobę skończyłem jako osoba niedoświadczająca porannej erekcji

Seks nieumiejętnie realizowany odbiera energię, jest więc takie uogólnienie, że ogólnie fap/stosunek z uwagę na utratę nasienia wiąże się z też z utratą energii. Skoro sobie pofolgowałeś, to pozbyłeś się dużej porcji energii. Z utratą energii wiąże się stan apatii, bezsilności, niemocy.

Tyle wyjaśnienie w wersji mocno uproszczonej opartej na fizyczności.

 

42 minuty temu, Anabol napisał:

Moje poczucie własnej wartości spadło do zera

Przywiązałeś się o pewnego sposobu życia - najpierw z partnerką, co nie wypaliło i mogło zostawić pustkę, którą należało w jakiś sposób zapełnić.

Przeszedłeś etap zapełniania randomowymi laskami - i nie zobaczyłeś poprawy, a wręcz odwrotność.

To trochę tak jakbyś normalnie się odżywiał, ale gdzieś w głębi tęsknił za szwedzkim stołem. Miałeś okazję i się napchałeś na maxa.

Efektem jest spadek energii przez obżarstwo i natychmiastową realizację swoich pragnień.

 

44 minuty temu, Anabol napisał:

Nie wiem do końca co jest bezpośrednią przyczyną mojego stanu, ale robi się to nieznośne i coraz bardziej mnie martwi.

Czytałem ostatnio Łazariewa, to jak to opisujesz to mi się nawet kojarzy. Wg tej teorii zaniedbałeś własną duszę na rzecz przywiązań. Więc efektem jest wdrożenie programu "odwiązywania" czyli rozpadu rzeczy, które Cię przywiązują. Gdybyś czerpał radość z tych spotkań z laskami i czuł, że jest to dla Ciebie zajebiste - pogłębił byś to, czyli zwększył przywiązanie. Stan depresji jest więc dla Ciebie i formą leczenia ale i ostrzeżeniem, aby zmienić podejście.

 

47 minut temu, Anabol napisał:

Z gościa który ma wszystko (wygląd, pieniądze, status) i zalicza dobre 20-tki, stałem się cipą która nie ma siły rano wstać z łóżka. Zaczynam tęsknić za eks i (co najgorsze) za tymi pozostałymi pannami też, właśnie ze względu na utratę poczucia własnej wartości i brak energii życiowej. Straciłem cele życiowe i wszelką motywację. 

Im bardziej energia spada, tym mniej chęci do poznawania, więcej do izolacji. Dlatego lepiej się podrywa w trybie wysokiej energii na obfitości.

Tęsknisz za stanem, w którym byłeś, gdy miałeś obfitość. Eks Ci się z tym kojarzy, laski też. Dopamina była wysoko, było poczucie obfitości, brakuje Ci tego.

A jak byłeś z eks Twoje cele życiowe - miałeś świadomość ich przejrzystości i sensu?  Bo wiesz...jeśli cele te były w jakiś sposób powiązane z wcześniejszą relacją to po rozstaniu powoli mogłeś mieć odczucie, że cele ulatniają się.

 

Ja tam jeszcze do niedawna wierzyłem, że cele są po prostu i tyle (albo je realnie masz założone, albo realnie są rozmyte lub ich brak). A tu się okazuje, że mamy cele i na płaszczyźnie realnej i subtelnej (takiej duchowej). Jeśli te cele są niespójne lub na płaszczyźnie subtelnej wygasły to na realnej można je torpedować. Niektórych ludzi też mocno motywuje osiągnięcie celu i gdy jest on osiągnięty - napęd wygasa.

Jeśli w Twoim przypadku w ex miałeś chęć rozejścia się (np. podświadomie) to po rozstaniu ten cel mógł być uznany za zrealizowany (wyskok dopaminy). Jednak subtelnie byłeś przywiązany do czegoś (może zakładałeś że inne panny dadzą CI spełnienie) - nie dały, więc rozmył się kolejny cel. Zostałeś zawieszony w przestrzeni, bez energii (ruch to energia). Czyli dostajesz wyzwanie do przepracowania swojego mindsetu. I tak jak piszesz - żałoba może być tym okresem, gdzie człowiek powinien dać sobie na to przestrzeń. Nie żeby się dołować, a odkryć siebie w inny sposób.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrób sobie dłuższą przerwę od ONS, FWB, LTR i zresetuj się. Prawdopodobnie to szaleństwo z kobietami miało tylko zakamuflować prawdziwy żal i żałobę po rozstaniu.

Jak zawsze w takich sytuacjach Bracia radzą - skup się na sobie, ćwiczeniach, no fap, no fb/instagram, karierze, podróżach

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Anabol said:

Nie wiem do końca co jest bezpośrednią przyczyną mojego stanu

To, że oparłeś swoją "wartość" (swoje "szczęście") na czynnikach zewnętrznych - na innych osobach. Na tym, co one zrobią - lub nie.

Prawdziwe szczęście jest wewnętrzne - nikt Ci go nie może dać, ale też nikt nie może Ci go odebrać.

Resztę już Bracia napisali.

1 hour ago, Anabol said:

Pewnego rodzaju schemat do którego przywykłem przez lata się sypnął

Ile masz lat, 28? Zamknąłeś pewien etap, można powiedzieć że dorastasz. A na pewno się zmieniasz.

Nie bój się zmiany tylko dlatego, że jest zmianą.

1 hour ago, Anabol said:

a seks to w mojej liście priorytetów zajmuje obecnie jedno z ostatnich miejsc. Co o tym myślicie? 

Seks? Takie coś gdzie dwa kawałki mięsa robią szuru-szuru o siebie?

Pierdolenie.

Pierdolą się krowy, szopy, żyrafy, nosorożce, słonie, świstaki, i pewnie z miliony innych gatunków. Także samice i samce gatunku homo sapiens. Nic nadzwyczajnego.

Po pierwszej setce albo i szybciej, przeciętny mężczyzna dochodzi do wniosku że żadna nie ma w poprzek albo z zębami, i po prostu zaczyna seks powszednieć... nudzić się. Nie nudzi się zazwyczaj tylko tym, co go nie mają...

W chwili gdy to czytasz, według badań z 2015r:

- 1 milion uprawia seks

- 9,5 miliona oddaje mocz

- 514 tys. osób ma teraz orgazm (nieraz się nad tym zastanawiałem, przecież jak pół miliona mężczyzn i pół miliona kobiet naraz...)

- 14,3 miliona załatwia się

- 266 ludzi rodzi się

- 111 osób umiera

 

Matematycznie więc, ważność/priorytet jednego szczania to ~10% ważności/priorytetu seksu.

Niedużo.

 

1 hour ago, Anabol said:

Jak można wyczytać w wielu artykułach (popularno)naukowych

Pisanych przez kobiety... albo dla kobiet, albo celowanych w mężczyzn pod kątem zysków kobiet.

 

1 hour ago, Anabol said:

Straciłem cele życiowe i wszelką motywację.

Straciłeś seks jako cel swojego życia.

I bardzo dobrze, w końcu możesz zająć się czymś ciekawszym i iść naprzód zamiast żyć przeszłością!

Kto wie, może nawet ta przyszłość ma jakiś "związek" czy "bombelki". Ale jako świadomą decyzję, a nie jako realizację popędu biologicznego, czy społeczną walidację.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Anabol napisał:

doznałem niesamowitego dopływu dopaminy

Może właśnie rozjebałeś sobie system  dopaminy przez ilość bodźców? Polecam detoks, pisałem gdzieś o tym jak się już u mnie uspokoiło, to zapach porannej kawy, skoszonej trawy, zapach deszczu przyprawiał mnie o ciarki. Ja bym szukał w tym kierunku.

 

4 godziny temu, Anabol napisał:

Mam wszystkie kliniczne objawy depresji

Miałem podobnie. Okazało się że właśnie rozjebana dopamina przez porno, fap, alko, słabe żarcie. Oczyściłem łeb, ogarnąłem tematy i spokój. Bez farmakologii. Ale oczywiście to tylko mój przykład, przy depresji trzeba być czujnym i obserwować, jak będzie szło w zła stronę to lepiej udać się po diagnozę do specjalisty.

 

Dodam, że mi pomogły codzienne sesje medytacji (rano i wieczorem). Uwalniam też emocje metodą Hawkinsa, słucham swojego ciała i reaguje jak coś trzeba "uwolnić". 

 

Finalnie te wszystkie zmiany potrzebują czasu, mindsetu nie da się zmienić w kilka dni czy tygodni, ja ponad 4 miesiące ogarniam temat i dalej się uczę.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.