Skocz do zawartości

Edukacyjna Polska A, B i C. Z małego miasta wielkie sny o studiach


Patton

Rekomendowane odpowiedzi

9 godzin temu, Kespert napisał:

Nazywam to degradacją nagradzania... jeśli od przedszkola wprowadza się zasady że każde dziecko trzeba za coś nagrodzić, prawdziwa wartość wyróżnień zanika. Jeśli prawie niemożliwością jest nie zdać do następnej klasy podstawówki, wartość ukończenia szkoły spada. Jeśli 10% najlepszych oczekuje stypendiów, wartość wyróżnienia spada. Jeśli więcej osób ma dziś "magistra" niż 100 lat temu maturę, to wartość dyplomu spada.

Stosujemy za dużo sprzężeń pozytywnych, co z definicji prowadzi do niestabilności systemu... i będących w nim jednostek.

Pamiętam, w szkole podstawowej, jedna nauczycielka na konkursie sformułowała punktację, gdzie jeśli ktoś miał niższe oceny, to dostawał dodatkowe punkty w konkursie - tak aby była 'rowność i sprawiedliwość (w jej rozumieniu).

W 2 klasie podstawówki mieliśmy jakieś zawody, gdzie w klasie byłem najlepszy, myślałem sobie, super wygrałem. A nauczycielka stwierdziła coś w stylu, każdemu dodajemy tyle punktów aby wszyscy mieli ich tyle samo. I komunikat, WSZYSCY WYGRALIŚMY!HURA!. Byłem wkurwiony. Do teraz to pamiętam.

Edytowane przez krzy_siek
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, maroon napisał:

To jest cenna uwaga. UW i UJ gdzieś w pierwszej pięćsetce. Cała reszta to dno, a szczególnie przerażające, że uczelnie techniczne są głęboko w czarnej dupie. 

A są w niej z racji na to że  nie przyciągają talentów. Nie mają im nic do zaoferowania poza quazi feudalizmem i ogarnianiem dydaktyki i nauki jednocześnie z ściganiem się o granty bez których zarobki są dość żenujące.
Mnie przeraza ze uczelnie medyczne mają braki kadrowe

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, krzy_siek said:

A nauczycielka stwierdziła coś w stylu, każdemu dodajemy tyle punktów aby wszyscy mieli ich tyle samo.

Punkty są generowane z powietrza, więc jedynie dewaluują swą wartość inflacją. Co mnie przeraża to że są tacy, co podobny "myk" chcieliby wykonać z mieszkaniami, czy innymi zasobami materialnymi.

Było, było, było.

2 hours ago, Libertyn said:

Mnie przeraza ze uczelnie medyczne mają braki kadrowe

A to akurat sami sobie w sporej części zapracowali, "blokując" dostęp do specjalizacji przez dwa czy trzy dziesięciolecia.

Jak masz powiedzmy panią dr hab. która jest jedyną specjalistką w województwie, i odmawia przyjęcia jakichkolwiek studentów na specjałkę (a ma ponad 30 chętnych) - to nie ma się co potem dziwić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Kespert napisał:

A to akurat sami sobie w sporej części zapracowali, "blokując" dostęp do specjalizacji przez dwa czy trzy dziesięciolecia.

Nie tyle uczelnie co system i szpitale. Może się okazać zaraz że nie będzie wcale lekarzy kilku specjalności

Cytat

Jak masz powiedzmy panią dr hab. która jest jedyną specjalistką w województwie, i odmawia przyjęcia jakichkolwiek studentów na specjałkę (a ma ponad 30 chętnych) - to nie ma się co potem dziwić

Tak jakby od niej zależało a nie od kierownictwa szpitala i samych chętnych oraz masy innych czynników. Przez lata np. nie było żadnej informacji o tym jakie są potrzeby i ludzie na czuja szli w specjalizacje albo według mody. 

Poza tym rozchodzi się o kasę. I o komfort pacjenta. Chyba nie chciałbyś badania per rectum w towarzystwie 30 osób które się przepychają by coś widzieć? A potem 30 palców w twym odbycie powtarzających badanie i dyskusja nad tym co kto wyczuł? 

Edytowane przez Libertyn
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Libertyn napisał:

Poza tym rozchodzi się o kasę. I o komfort pacjenta. Chyba nie chciałbyś badania per rectum w towarzystwie 30 osób które się przepychają by coś widzieć? A potem 30 palców w twym odbycie powtarzających badanie i dyskusja nad tym co kto wyczuł? 

Piękny przykład badania w szpitalu Uniwersyteckim.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka słów z perspektywy człowieka, który studiował zarówno w małym, jak i dużym mieście.

 

  • Poziom nauczania. Nie ma reguły. Wszystko zależy od uczelni/kierunku/wydziału. Na mojej specjalizacji magisterka w dużym mieście była o wiele łatwiejsza niż licencjat w małym. "Duża" uczelnia jechała na opinii. Kolega nie dawał sobie rady na polibudzie w mieście wojewódzkim, przeniósł się na uczelnię w mieście powiatowym. Jakież było jego zdziwienie, gdy 80% kadry to ci sami ludzie :D 
  • Panie w dziekanatach to często ex studentki tych uczelni. W sobotę obracasz w klubie, w poniedziałek wypełniasz wniosek o warunki.
  • Możliwości rozwoju. Na małej uczelni o wiele łatwiej o Erasmusy, płatne staże i tego typu atrakcje. Na mojej alma mater wręcz wypychali nas kijem za granicę, by podnieść sobie wskaźniki (co poruchałem to moje). 
  • W małych miastach uczelnie są zazwyczaj nowe. Powstały po wstąpieniu PL do UE, reforma Kudryckiej dała im więcej hajs, który i tak ciągnęły z eurosajuza. Uczelnia, akademiki, infrastruktura. To wszystko kipi nowością. Mieszkałem w akademiku, a warunki przypominały dobry hotel. 
  • Hajs. Łatwiej o stypendia, a koszty życia są też niższe.  
  • Dupcenie. Mniejszy wybór i trudniej zapeklować.
  • Największy minus to renoma. Rekruterki w korpo to panie, które nie miały na siebie pomysłu. Pani żyje schematem "mało znana uczelnia=słaby kandydat". No niestety. Kursy, koła zainteresowań, wymiany nie pomogą jeśli nie masz dyplomu z topowej uczelni. Oczywiście później się to zaciera i jesteś oceniany przez pryzmat doświadczenia, ale wejście w branżę jest mocno utrudnione. 
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 10/15/2022 at 8:29 AM, Libertyn said:

Tak jakby od niej zależało a nie od kierownictwa szpitala i samych chętnych oraz masy innych czynników.

Byli chętni, była kasa i była zgoda uczelni.

Ale nie było chęci by tworzyć sobie samej konkurencję - i stąd początkowa odmowa przyjęcia jakiegokolwiek studenta.

Dopiero interwencja władz doprowadziła, kruczkiem prawnym, do zmuszenia jej do przyjęcia dwóch (!) studentek. Pod groźbą utraty jakichś finansów.

 

On 10/15/2022 at 11:23 PM, horseman said:

Panie w dziekanatach to często ex studentki tych uczelni. W sobotę obracasz w klubie

Nie sprawdza się na politechnikach... :(

On 10/15/2022 at 11:23 PM, horseman said:

wręcz wypychali nas kijem za granicę, by podnieść sobie wskaźniki

Komentarz znajomej po rocznym wyjeździe za granicę - "straciłam rok, tam z wiedzą z 1 roku mogłam pisać magisterkę".

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minutes ago, Libertyn said:

Ciekawe gdzie wyjechała..

Niemcy, ichniejsza "politechnika" w dość dużym mieście, z całkiem dobrą reputacją.

Aha, dziewczyna była w topowej trójce roku, i dlatego się załapała - to jeszcze nie był Erosmus jaki jest dzisiaj, trzeba było mieć wyniki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W Polsce szkoły wyższe są na szarym końcu rankingów światowych więc  czy ktoś studiował na Uniwersytecie Opolskim czy Warszawskim (takie są w artykule przywołane) to większej różnicy na rynku pracy nie robi. Zwłaszcza im dalej od ukończenia studiów tym mniejsza jest różnica kto co konczył. 

 

Zdaje sobie sprawę że UW może mieć lepsze laboratoria, lepszych wykładowców ale cudów nie ma. Zakres materiału jest taki sam. 

 

To nie jest UK gdzie trzeba skończyć Eton college a później Oxford aby otworzyły się drzwi do kariery w świecie polityki albo finansów. 

 

Ważne jest miasto i to dlatego UW jak i dowolna, inna Warszawska uczelnia jest lepsza niż Uniw. Opolski.

 

Więcej ofert pracy i szerszy rynek jest w Warszawie niż Opolu. Dlatego warto studiować w 4-5 największych miastach Polski. 

 

Podobnie ze szkołami średnimi. Jak ktoś chce to się nauczy. Korepetycje mozna mieć przez Teamsa co daje dostęp do nauczycieli z całej Polski bez względu na miejsce zamieszkania. 

 

Inna kwestia to czy jest aby każde miasto wojewódzkie miało po dwie, trzy uczelnie państwowe i filie w powiatach.  Po co w Radomiu politechnika skoro jest P. Warszawska obok? 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe, że do tych uczelni z szarego końca przyjeżdżają studiować ludzie z innych krajów, z Zachodu.

Pewnie, że jest tu argument kosztów, ale gdyby dyplom naszej uczelni niewiele był wart tego zjawiska by nie było.

PS:

Osobiście znam osobę, która studiowała w Polsce i teraz za granicą idzie po schodkach kariery w góre jak startujący odrzutowiec.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.