Skocz do zawartości

"Znajdź sobie męża/ żonę, dopóki jesteś w młodym wieku i dobrze wyglądasz". "Kształć się za młodu, później już nie będziesz musiał". Skąd u ludzi takie mylne przeświadczenie, że to dobra droga?


Rekomendowane odpowiedzi

Chodzi mi o to, że większość społeczeństwa (albo jego spora część), uważa (wg mnie błędnie), że co się "wypracuje" sobie za młodu, ma się już na zawsze. A później, kiedy przestają się starać i to tracą po jakimś czasie, są wielce zdziwieni, że partner/ka odszedł/ szła, ich rozwój zawodowy stanął w miejscu, a nawet się cofa, ze względu na to,  że coraz więcej lepszej konkurencji. Itd...

Owszem, nasz organizm ma swoje ograniczenia wytrzymałościowe. Ale dbając o niego odpowiednio (i o umysł i ciało) efekty mogą być lepsze niż oczekiwane, a nawet spektakularne. Choć często wystarczy, że będą zwyczajnie zadowalające.

Znam zresztą takie przykłady z mojego otoczenia, które postawiły na siebie w pierwszej kolejności i wyszło im to na dobre. Którym nie śpieszyło się tak bardzo żeby związać się z byle kim, którzy inwestowali w zdrowe odżywianie, sport, samorozwój.  I przeważnie takie inwestycje w siebie się zwracają. czasem bardzo powoli, ale niemal zawsze. Tak samo jak i te złe "inwestycje", czyli zaniedbywanie wszystkiego.

Natomiast ci, którzy postanowili żyć przeciętnie, złapać byle kogo na partnera, pierwszą pracę po studiach, w później byle do emerytury, narzekają przeważnie, że to czy tamto im nie pasuje. Przeważnie zazdroszczą tym, którzy nie szli za schematem "łap, to co pierwsze lepsze, bo później już wygląd/ zdrowie nie będzie to samo, bo tak WSZYSCY robią". Nie, wcale nie wszyscy.

 Żeby nie było, nie krytykuję całkowicie przeciętności, bo komuś taki schemat życia może pasować. Bardziej chodzi mi o to, że niekoniecznie to co sobie wypracujesz za młodu, zostanie z tobą na całe życie.  Szczególnie w tych czasach, ludzie szczególnie często się rozstają, rozwodzą, nawet po wielu latach, a w pracy pojawia się coraz większa presja na nowe umiejętnosci, a nawet przebranżowienie się czasem jest konieczne.

Pewnie z wiekiem coraz trudniej utrzymać sprawny umysł i dobry wygląd, ale patrząc na wiele przykładów, obydwu płci, jest to wykonalne.

Dla mnie wzorem są tu Azjaci. niemal idealny balans między dbałością o ciało i umysł. Jedyny minus jest taki,  że nie zawsze work-life -ballance im dobrze wychodzi. Ale poza tym, rozwijają się niemal całe życie, wyglądają dobrze i zdrowo do późnego wieku i zachowują optymizm i pogodę ducha. Da mnie prawie ideał do naśladowania.

Kiedyś świat był bardziej spokojny, stabilny. I miało to wiele plusów. Ale niestety w tych czasach, jest jak jest i myśląc takimi kategoriami, o jakich pisałam na początku, można przepaść z "kredensem".

Edytowane przez Angel_Sue
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiedziałabym, że po prostu między 20 a 30 mamy najwięcej energii i motywacji do zmian, najmniej boimy się ryzyka, bo relatywnie niewiele mamy do stracenia. A męża warto szybko znaleźć, bo zwyczajnie jesteśmy śliczne i nie mamy umysłów zrytych latami zawodów miłosnych. To stereotyp, lecz ma trochę racji.

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Hatmehit napisał:

Powiedziałabym, że po prostu między 20 a 30 mamy najwięcej energii i motywacji do zmian, najmniej boimy się ryzyka, bo relatywnie niewiele mamy do stracenia. A męża warto szybko znaleźć, bo zwyczajnie jesteśmy śliczne i nie mamy umysłów zrytych latami zawodów miłosnych. To stereotyp, lecz ma trochę racji.

 

Czy ja wiem... Powiedziałabym raczej, że warto im szybciej tym lepiej pod warunkiem, że trafi się na kogoś odpowiedniego dla siebie, bo wtedy im więcej lat spędzonych razem, tym życie piękniejsze.

Szkoda czasu na byle jakie małżeństwa, byle jakie studia itd. Wtedy wg mnie większa szansa na właśnie zryte umysły.

Choć jeśli popełniło się już takie błędy, że wybrało się kiedyś coś byle jakiego w życiu (jak większości osób np. mnie studia. które do końca mi nie odpowiadały), to zawsze można zmienić swoje myślenie i uczyć się na błędach.

Tak wiem, łatwo mówić, bo mnie też zdarza się popełniać podobne, co wcześniej.

A śliczną można być przez wiele lat, tak jak i przystojnym ;) Co w dużej mierze zależy od nawyków, ale znam takie przykłady obu płci.

Bo idąc innym tokiem myślenia - dopóki ma się takie i takie atuty, trzeba łapać. Ale jak one miną, bo nie będzie się więcej starać o to żeby je utrzymać, to jest duża szansa na to, że się wszystko straci.

 

15 minut temu, Trevor napisał:

 

Miska ryżu i do przodu. Widzę tu zwolennika teorii premiera Morawieckiego! xD

No i patrz! Odgadłeś moje marzenie, myślę, że miska ryżu powinna być naszym narodowym szczytem ambicji, tak jak i poglądy Morawieckiego. BTW, mam nawet jego plakat nad łóżkiem, jak większość Japończyków.

No bo przecież czy to Chińczycy, czy Japończycy, żadna różnica, ważne że jedzą ryż, bo od diety wszystko się zaczyna.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pracuję w zawodzie już prawie 20 lat i wygrywam z wchodzącą konkurencją stawką i czasem realizacji najczęściej. Doświadczenie to czynnik decyzyjny. Jakbym chciał zmienić pracę, całkowicie się przebranżowić musiałbym zaczynać od zera z mniejszą konkurencyjnością. Jak wchodziłem na rynek pracy mówiono mi, ostrzegano częściowo, że pierwsza praca to często ostatnia praca. Mi się akurat udało wyjść z tego schematu. Zastąpiłem pracę fizyczną na umysłową, ale nie jest lekko wejść w proces zmiany i podjąć decyzję o zmianie, kiedy wyrobiło się pewne nawyki. Z drugiej strony, kiedy już dany człowiek przyzwyczai się do zmiany, robi to częściej korzysta na tym. Teraz nie mam problemu ze zmianą klientów, zamówień, kiedy coś mi się nie podoba. Potrafię to szybko wyczuć i zrezygnować w porę lub negocjuję inne warunki. To przyszło z wiekiem.

 

Tak, trzeba się rozwijać, ale też trzeba poznać swoje silne i słabe strony. Moim zdaniem najlepiej w kilku różnych pracach za małolata, kiedy nie trzeba podejmować ostatecznych decyzji. Azjaci to słaby przykład. Japończycy pracują od rana do nocy, rzadko przedstawiają coś konkretnie, odmawiają w sposób niebezpośredni, starzejące się społeczeństwo. Niektóre zawody zdominowane przez ludzi w wieku 70 +. To nie jest żadna równowaga. Polacy to też zły przykład. Jeden z najbardziej zapracowanych narodów na świecie z najgorszymi zarobkami w stosunku do poświęconego czasu. Generalnie jesteśmy idiotami w skali makro, bo zapierdalamy na świńskie ryje rządowe, a nie na siebie tak naprawdę.

 

Jestem zwolennikiem robienia tego, co się lubi i jeżeli uda się wypracować pieniądze z pasji to jeden z najlepszych układów w życiu. Związki, o tym nie rozmawiam, bo szkoda czasu. Ostatecznie cieszę się, że nie poszedłem standardową drogą. Teraz mam pracę zdalną i mieszkam sam w miejscu, które lubię. Ale takie coś kosztuje i wymaga ogromnego nakładu pracy, wytrzymałości psychicznej. Człowiek zostaje z wątpliwościami sam na sam, a dołączenie do stada to po prostu bezpieczeństwo, mniej stresu tego typu. Mi obcy ludzie pomogli, potwierdzili talent, zaproponowali współpracę i tak to poszło, bo nabrałem zaufania do własnych umiejętności. Nie każdy ma tyle szczęścia i się nie dziwię, że systemowe rozwiązania wciągają. Ciężko funkcjonować z dylematem oddzielnej, niezależnej ścieżki. Jeżeli człowiek wybiera alternatywną drogę zostaje sam. Nikt mu nie doradzi. W rodzinie byłem pierwszym od pokoleń z własnym biznesem. Każdy się w głowę pukał i uważali mnie za debila tak naprawdę, nikt nie wierzył, że mi się uda. Tak to właśnie wygląda w tej krainie mlekiem i miodem płynącej. Jakieś bajki o podejmowaniu decyzji w szczęściu to można sobie wsadzić w dupę i to głęboko. Każda decyzja, szczególnie większa to raz samotność, dwa niepewność, trzy ogromne ryzyko dla człowieka myślącego poważnie o własnym utrzymaniu, żeby mieć, co do gęby wsadzić i nie nocować na śmietniku.

 

A tracisz wszystko i tak, w tym motywację, werwę, wiarę w ludzi i wieczną szczęśliwość. Wraz z wiekiem przychodzi często zrozumienie, że ten świat to wielki chuj. U mnie tak było. Relacje, praca, jakiś wysiłek generalnie nie ma sensu. To wszystko się zamienia w proch. Od jakiegoś czasu patrzę na ludzi i coraz mniej chce mi się gębę otwierać. Po prostu nie znoszę już przebywać w towarzystwie ludzi. Obecność drugiego człowieka i jego pojebanych potrzeb męczy. A zmiany poza tym zawsze mają wady i zalety. Każda decyzja, nawet najlepsza i tak będzie miała jakąś skazę, która wyjdzie wcześniej lub później. Życie systemowe tak naprawdę nie jest złe dla niektórych, podporządkowanych moim zdaniem charakterów i ludzi bez wyobraźni bym powiedział. Jak nie wiesz, co robić to patrzysz i kopiujesz. Standardowe zachowanie małpy w społeczeństwie. Po to to jest. Po to ludzie chodzą do kościoła, po to dają się nabierać na piekło i wszechmogącego, bo nie chce im się myśleć i wyciągać własnych wniosków. Życie na automacie. A im więcej decyzji się w życiu podejmie, tym mniej rozczarowań. Im więcej się przeżyje rozczarowań w związkach, tym mniej zależy człowiekowi na kontaktach, bo nie ma sensu się starać, o co? Jedno nienawistne spojrzenie przekreśla wszystkie chwile szczęścia. Zerowa opłacalność.

 

Porównywanie się do różnych kultur nie ma sensu. Chodzi tylko o myślenie i samostanowienie w pojebanej rzeczywistości. Nie bez powodu się mówi, że do odważnych świat należy, a to wiąże się jednak ze zmianami i podejmowaniem decyzji. Uważam, że w momencie, kiedy coś nie pasuje trzeba to natychmiast odciąć i po prostu zmienić.

Edytowane przez mac
  • Like 18
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"Znajdź sobie męża/ żonę, dopóki jesteś w młodym wieku i dobrze wyglądasz". "Kształć się za młodu, później już nie będziesz musiał". Skąd u ludzi takie mylne przeświadczenie, że to dobra droga?

 

Ja nie wiem, może dlatego, że w większości przypadków to nie jest mylne przeświadczenie? ;) 

Edytowane przez Wielokropek
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie temat bardzo emocjonalny, więc nie chcę w niego ponownie brnąć...

 

Po prostu każdy swój styl życia ma plusy i minusy. Każda decyzja ma więcej, czy mniej plusów/zalet/bilansu dodatniego.

 

Mam za sobą etap, w którym pracowałam po 14h, do tego byłam pod telefonem; rozjazdy; z mężem dosłownie mijaliśmy się w progu sypialni/domu. Wracałam do domu późnym wieczorem, to on już spał, czy też wychodził do pracy, jechał na szkolenie.

Nigdy więcej! 

 

Uroki takiego życia to fakt, że: 

- dużo się przemieszczasz (ja to akurat lubię);

- masz styczność z dużą ilością osób, nawiązujesz relacje z naprawdę różnymi ludźmi (to też lubię).

- jest się mega dyspozycyjnym pracownikiem, bo nie masz zobowiązań w postaci: dzieci, dom, uprawa/hodowla, czy co tam większość ludzi ma do ogarnięcia. Dotychczas dyspozycyjność wobec pracodawcy była moją dużą zaletą, a teraz to jeden chuj. Idzie cięcie etatów w większości branż, więc...

 

Teraz mieszkam na wsi, mam pełen dom ludzi (rodzice, młodszy brat, ciągle jakieś odwiedziny), obejście do ogarnięcia, praca stacjonarna od do, praktyki i staże, gwar (dzieci) w sąsiedztwie. 

Marzy się czasem o tym, by wrócić do kawalerki, którą się ogarnia z grubsza, w której w nocy robisz sobie maraton filmowy, a popołudniu jesteś w innej części Polski, ale...

Nie chcę zamienić tego! 

Samotność w czterech ścianach jest dla mnie psychicznym gwoździem do trumny! 

Po prostu muszę na chałupie kogoś mieć! Po prostu taka jest konstrukcja mojej psychiki, że lubię coś robić dla kogoś, kimś się zaopiekować. 🤗

 

Tematów o nadchodzących zmianach systemu nie chcę ruszać. Każdy widzi, co się dzieje. Po prostu trzeba dążyć do maksymalizowania tego, czego się naprawdę w życiu chce! Jebać masonerię! 😅🤭

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Mi się wydaje, że jest jakimś sens w radzie, żeby żonę znaleźć w młodym wieku, bo wtedy zazwyczaj ludzie przechodzą przez normalne, komfortowe sytuacje. Podwórko, szkoła, studia. Potem już jedynym sensownym jest praca. Inne opcje to pałowanie się po płatnych portalach, łażenie na "kastingo-przesłuchania", spowiadanie się z tego, gdzie się pracuje, co się robi, albo robienie podchodów na ulicy.

 

 A co do reszty Twojego dowodu, to wszechświat jest tak skonstruowany, że w większości przypadków cel, który jest wartościowy, wymaga wysiłku. Czy się to podoba, czy nie, świat funkcjonuje na zasadzie odłożonej gratyfikacji w czasie. To, że ktoś ciężko pracował i ma lipę, nie znaczy, że nie miałby większej lipy, gdyby nie pracował...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, mac napisał:

Pracuję w zawodzie już prawie 20 lat i wygrywam z wchodzącą konkurencją stawką i czasem realizacji najczęściej. Doświadczenie to czynnik decyzyjny. Jakbym chciał zmienić pracę, całkowicie się przebranżowić musiałbym zaczynać od zera z mniejszą konkurencyjnością. Jak wchodziłem na rynek pracy mówiono mi, ostrzegano częściowo, że pierwsza praca to często ostatnia praca. Mi się akurat udało wyjść z tego schematu. Zastąpiłem pracę fizyczną na umysłową, ale nie jest lekko wejść w proces zmiany i podjąć decyzję o zmianie, kiedy wyrobiło się pewne nawyki. Z drugiej strony, kiedy już dany człowiek przyzwyczai się do zmiany, robi to częściej korzysta na tym. Teraz nie mam problemu ze zmianą klientów, zamówień, kiedy coś mi się nie podoba. Potrafię to szybko wyczuć i zrezygnować w porę lub negocjuję inne warunki. To przyszło z wiekiem.

 

Tak, trzeba się rozwijać, ale też trzeba poznać swoje silne i słabe strony. Moim zdaniem najlepiej w kilku różnych pracach za małolata, kiedy nie trzeba podejmować ostatecznych decyzji. Azjaci to słaby przykład. Japończycy pracują od rana do nocy, rzadko przedstawiają coś konkretnie, odmawiają w sposób niebezpośredni, starzejące się społeczeństwo. Niektóre zawody zdominowane przez ludzi w wieku 70 +. To nie jest żadna równowaga. Polacy to też zły przykład. Jeden z najbardziej zapracowanych narodów na świecie z najgorszymi zarobkami w stosunku do poświęconego czasu. Generalnie jesteśmy idiotami w skali makro, bo zapierdalamy na świńskie ryje rządowe, a nie na siebie tak naprawdę.

 

 

 

Możesz pracować równie dobrze w jednej firmie przez całe lata i być dobrym pracownikiem, kochać to co robisz. Mnie chodziło o sytuację, w której jak pisałam, ludzie biorą co popadnie, bo tak trzeba, a później uparcie przy tym trwają, mimo niezadowolenia, a później tylko narzekają. Nie chodzi mi o prestiż, czy ciągłe zmiany. Raczej branie tego co przyniesie los, staranie się tylko za młodych lat, a później narzekanie. Bo można wybrać i takie życie, tylko jaki sens jest później mieć pretensje do kogokolwiek poza sobą? Chyba, że komuś to odpowiada, to też to rozumiem i jest ok. Tylko, problem w tym, że większość takich osób się nad sobą użala i robi z siebie ofiary. Bo temu, co próbował się udało.

Można mieć i bardzo prostą pracę, mało prestiżową, ale ją kochać i być w niej dobrym. Można mieć mniej urodziwego męża/ żonę i ich kochać. I to też jest ok. Chodzi mi o niezadowolenie z życia, bo dokonało się takich, a nie innych wyborów i liczyło się na to, że np. złapie się partnera za młodu, więc późnej nie trzeba się starać, bo ten ktoś i tak MUSI ze mną być. Problem w tym, że wcale nie musi i w takiej sytuacji niekoniecznie będzie to  wina tego partnera czy partnerki, bo poczuje się zwyczajnie oszukany. Złapany na super okazję, która szybko zacznie szwankować ze swojej winy.

Albo też pracę, obojętnie od jej prestiżu. Najpierw za młodu człowiek się stara, a później zaczyna mieć wszystko gdzieś. I się dziwi, kiedy wygryzie go nagle ktoś młodszy.

Tak BTW, tak jak pisałam w pierwszym poście, podziwiam Japończyków jako naród za dbanie o swoje zdrowie i umysł, a także pogodę ducha, jednak uważam, że nawala u nich work-life- ballance.

Jestem za samorozwojem, ale nie tylko zawodowym, raczej godzenia zycia osobistego z pracą. Niekoniecznie na poziomie idealnym, ale takim żeby człowiek sam był z siebie zadowolony, bo o to chodzi, a nie cudze wymagania.

Edytowane przez Angel_Sue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

28 minutes ago, mac said:

Każda decyzja, szczególnie większa to raz samotność, dwa niepewność, trzy ogromne ryzyko

 

1668254257_qz8beq_600.jpg

 

Umarł w samotności i relatywnej biedzie. Nigdy nie był żonaty.

 

1 hour ago, Angel_Sue said:

niekoniecznie to co sobie wypracujesz za młodu, zostanie z tobą na całe życie

Istotą, sensem świata jest zmiana.

A my jako gatunek pożądamy, oczekujemy, wymagamy stabilizacji.

W konfrontacji ze światem, przegrywamy więc - ale to nie jest wina świata, a naszych błędnych oczekiwań. Oczekiwań miłości/dobrobytu "na zawsze", i niezmienności. Coś zostanie, coś odejdzie.

Ale w drugą stronę - im więcej jest, tym więcej zostaje, zazwyczaj. Wiedzy mi nikt nie zabierze. Wspomnień - też nie. A wspomnienia lepiej robić będąc młodym, niż ograniczać się okowami wieku... Wiedzę lepiej zdobywać "od początku", bo ogranicza nas czas - im później zaczniesz, tym mniej zdobędziesz.

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Angel_Sue napisał:

można przepaść z "kredensem"

Ocho....idzie zima....słońca ni ma.

Romantico pirdololoo.

U hloopackoow pląsy się wyzwolą.

 

Tak jak strop jest słaby....W kredensie jest akwarium 400L H20,  rybki sobie ochoczo pluskajooo.....W ten czas gdy podjedziesz nakarmić....można przepaść.

PÓŁ TONY jeb do somSiada  wee dół.

Łomadtko....

Tak można rybki tj śledzie moczyć w 0,5L.....do zestawu meduza.

A w donicy/piaskownicy piĘkny PAW.

:)

46 minut temu, Angel_Sue napisał:

Mnie chodziło o sytuację, w której jak pisałam, ludzie biorą co popadnie, bo tak trzeba,

OPRÓCZ rzadkiego gówna i gorącej stali.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Angel_Sue napisał:

Znam zresztą takie przykłady z mojego otoczenia, które postawiły na siebie w pierwszej kolejności i wyszło im to na dobre.

@Angel_Sue Czyli co? Chrzanić statystykę, chrzanić biologię, chrzanić psychologię ewolucyjną, atrakcyjność fizyczną obu płci.

 

Ty chcesz uzyskać od Nas potwierdzenie, że Twoja droga jest słuszna. Czekać na wymarzonego księcia, który im Ty starsza i bardziej doświadczona, tym lepiej go wyłapiesz w swoim otoczeniu i skuteczniej zidentyfikujesz?

 

Nie. To tak nie działa.

 

Młodsza, jędrniejsza, zdrowsza po 23-25 roku życia NIE BĘDZIESZ. Dbając o siebie w późniejszym wieku robisz tylko jedno. Tylko walczysz usilnie by nie skapcanieć w tempie błyskawicznym. Wybijasz się na tle przeciętnych 30-latków, którzy już są "po drugiej stronie lustra" i masz mylne wyobrażenie, że wygrywasz los na loterii, bo poszłaś pod prąd.

 

Uczmy się za młodu, gdy mózgi jędrne i plastyczne. Nie dajmy się zwieść poczuciu, że jak odpowiednio długo poczekamy to znajdziemy tego jednego wymarzonego. W zapędzeniu wybierania/przebierania/marudzenia/wybrzydzania NIGDY DOŚĆ. I tu z każdym rokiem będzie trudniej i gorzej. Statystyka się kłania.

 

Z wiekiem body count nie maleje, doświadczeń i zawodów miłosnych nie ubędzie, nie staniesz się mniej zgryźliwa, wybiórcza, będziesz sobie tylko dokładać i dokładać.

 

Dać Wam Baby wybór nieograniczony to się k...wa mać NIGDY nie zdecydujecie.

"Osiołkowi w żłoby dano. W jednym owies w drugim siano..."

 

A odnosząc się do wniosków z tytułu:

 

"Znajdź sobie męża dopóki jesteś w młodym wieku i dobrze wyglądasz". 100% prawda, bo im starsza tym masz mniejsze na to szanse. W cuglach przegrasz z młodszymi.

 

"Kształć się za młodu, później już nie będziesz musiał".

Po 26 roku życia mózg już się praktycznie nie rozwija. Dlatego proces uczenia się u starszych przychodzi o wiele trudniej i wymaga o wiele więcej wysiłku. 

Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. PO PROSTU.

Edytowane przez Miszka
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, Miszka napisał:

@Angel_Sue Czyli co? Chrzanić statystykę, chrzanić biologię, chrzanić psychologię ewolucyjną, atrakcyjność fizyczną obu płci.

 

Ty chcesz uzyskać od Nas potwierdzenie, że Twoja droga jest słuszna. Czekać na wymarzonego księcia, który im Ty starsza i bardziej doświadczona, tym lepiej go wyłapiesz w swoim otoczeniu i skuteczniej zidentyfikujesz?

 

Nie. To tak nie działa.

 

Młodsza, jędrniejsza, zdrowsza po 23-25 roku życia NIE BĘDZIESZ. Dbając o siebie w późniejszym wieku robisz tylko jedno. Tylko walczysz usilnie by nie skapcanieć w tempie błyskawicznym. Wybijasz się na tle przeciętnych 30-latków, którzy już są "po drugiej stronie lustra" i masz mylne wyobrażenie, że wygrywasz los na loterii, bo poszłaś pod prąd.

 

Uczmy się za młodu, gdy mózgi jędrne i plastyczne. Nie dajmy się zwieść poczuciu, że jak odpowiednio długo poczekamy to znajdziemy tego jednego wymarzonego. W zapędzeniu wybierania/przebierania/marudzenia/wybrzydzania NIGDY DOŚĆ. I tu z każdym rokiem będzie trudniej i gorzej. Statystyka się kłania.

 

Z wiekiem body count nie maleje, doświadczeń i zawodów miłosnych nie ubędzie, nie staniesz się mniej zgryźliwa, wybiórcza, będziesz sobie tylko dokładać i dokładać.

 

Dać Wam Baby wybór nieograniczony to się k...wa mać NIGDY nie zdecydujecie.

"Osiołkowi w żłoby dano. W jednym owies w drugim siano..."

 

 

Ja uważam samorozwój przez większość zycia, za najlepszą drogę, jednak to nie oznacza to, że inni nie mogą mieć innego zdania ;)

Nie potrzebuję potwierdzenia, tak uważam i tyle, co nie oznacza, że jestem ciekawa poglądów innych, jako że natura ludzka w jakiś sposób mnie interesuje.

Co do tego "księcia", już się napatoczył i sądzę, że warto poczekać, niż ładować się w byle co, ja nie żałuję.

 Może młodsi nigdy nie będziemy, ale czy człowiek, np. o kilka lat starszy, nie może być zdrowszy jeśli zdrowiej żyje? Czy nie może wyglądać lepiej? Jeśli nie porównywać 60-latka z 20-latkiem, to owszem, może.

Jak to jest, że wiele osób. które wcale nie urodziły się w bogatych rodzinach do czegoś doszły, a przy tym mają super rodziny i są zdrowi? Kwestia szczęścia? Nie sądzę żeby tylko. Raczej ich samozaparcia i rozwijania się przez całe zycie, nie tylko w kwestii zawodowej, dbania o zdrowie, spokój ducha, rodzinę. Choć niektórym bardzo to uwiera, bo oni sami nie byli na tyle wytrwali, więc twierdzą, że im się "udało".

Nie udało się, tylko kosztowało ich to masę samozaparcia. BTW, mnie samej często go brakuje, ale zdaje sobie z tego sprawę.

A co słuchania racji większości, wkleję taki obrazek, z którym się w dużej części zgadzam.

 

Nie warto ślepo podążać za tłumem – Demotywatory.pl

 

 

Edytowane przez Angel_Sue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Angel_Sue napisał:

 Może młodsi nigdy nie będziemy, ale czy człowiek, np. o kilka lat starszy, nie może być zdrowszy jeśli zdrowiej żyje? Czy nie może wyglądać lepiej? Jeśli nie porównywać 60-latka z 20-latkiem, to owszem, może.

Nie.

 

Ciąża geriatryczna. Jak się czujesz słysząc ten termin medyczny?

 

Z faktami, biologią, statystyką NIE DA SIĘ dyskutować.

Edytowane przez Miszka
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, Miszka napisał:

Nie.

 

Ciąża geriatryczna. Jak się czujesz słysząc ten termin medyczny?

 

Z faktami nie da się dyskutować.

 

No w pewnym wieku wiadomo, że na pewne sprawy jest już za późno, ale nie o to mi chodzi... To, że za późno jest żeby w wieku 50 lat zostać np. sławnym piłkarzem, nie oznacza, że nie można zacząć rozkręcać swojego biznesu. To, że kobieta ma 160 i nie zostanie modelką wybiegową, nie oznacza, że nie może zostać np. gimnastyczką. Jedne ograniczenia nie hamują wszystkich.

2 minuty temu, RealLife napisał:

Pewnie jesteś starą panną i szukasz usprawiedliwienia, że jeszcze dziecka nie masz. 

Hmmm, zgaduj dalej ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Angel_Sue napisał:

To, że za późno jest żeby w wieku 50 lat zostać np. sławnym piłkarzem, nie oznacza, że nie można zacząć rozkręcać swojego biznesu.

Miałem okazję poznać pewnego przedsiębiorcę, który prowadził restaurację w stylu "karczma". Był w wieku około 55 lat i odniósł 100% sukces.

 

Gdybyś tylko widziała jaki pełen zapału, energii i odwagi był jego syn. 20-latek.

 

Byłem świadkiem rozmowy jego i jego kolegi.

- lokal do wynajmu jest tu i tu za tyle i tyle.

- naczynia wezmę stąd za tyle i za tyle

- ogródek, płotek, parasolki, krzesełka wezmę stąd i stąd za tyle i za tyle

- sprzęt do kuchni to już mi Tata podpowie, bo ma doświadczenie.

- kucharza mam już dogadanego, kierownika / managera mam już z polecenia. Na salę wezmę studentki stąd i stąd. Już rozmawiałem z kilkoma osobami.

 

Chłopak był pełen ognia, wiedział co chce bo miał dobry przykład ze strony ojca. On był PEWIEN tego co chce zrobić, jak, za ile, co z tego chce wyciągnąć.

Był gotów nie jeść, nie spać i rozkręcać ten biznes.

 

NIE MA 50-latka, który miałby od zera zacząć taki biznes, bez doświadczenia, umiejętności ale z tymi samymi emocjami, zapałem, pewnością siebie. 

 

8 minut temu, Angel_Sue napisał:

To, że kobieta ma 160 i nie zostanie modelką wybiegową, nie oznacza, że nie może zostać np. gimnastyczką. Jedne ograniczenia nie hamują wszystkich.

Stop stop. Rozmawialiśmy o wyborach do związku i uczeniu się. Odbiegłaś od głównego tematu na rzecz szukania argumentów że "komuś się udało".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Angel_Sue napisał:

trafi się na kogoś odpowiedniego dla siebie

No jasne, to oczywiste. Rzadko zdarza się, że od razu trafiamy na „tę” osobę i trzeba się trochę udupić. Jednak im później tym wybór mniejszy, więc i szanse. Podobnie jest ze znajomymi czy pasjami, szukaniem swoje indywidualnego szczęścia. Z pracą trochę inaczej, liczy się doświadczenie, ale też wielu pracodawców woli pracowników młodszych i bardziej energicznych, może ciut naiwnych;) Generalnie jeśli możemy podjąć decyzję dobrą, to chyba lepiej szybciej niż później. Życie jest krótkie, trzeba chwytać byka za rogi:D Ja chcę jak najlepiej wykorzystać całe żyćko, tym bardziej jego trzecią, najśmieszniejszą dekadę. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy byłem w Polsce to pracowałem za marne grosze i praktycznie nie miałem szans na lepsze życie. Nie każdy urodził się w bogatej czy to nawet "przeciętnej" rodzinie.

Życie szybko mnie zweryfikowało i wówczas postanowiłem sobie, że nie chcę tak żyć. Rzuciłem studia, przerwałem magisterkę i poleciałem do Bangkoku. Teraz pracuję w wymarzonej pracy, w super miejscu i jestem naprawdę z tego powodu szczęśliwy. Co innego, gdy musisz wstawać do pracy, której nie trawisz i żyjesz od pierwszego do pierwszego z kredytem, a co innego radość z faktu, że dzisiaj akurat poniedziałek i można pójść do pracy :D kiedy mam wolne to aż tęsknie za powrotem do pracy w szkole. To się nazywa deal życia.

 

Kwestia tego, że ludzie lubią swoją strefę komfortu i nie chcą z niej wyjść. Coś na przykładzie Matriksa. Wszystko inne to bee, bo trzeba ruszyć tyłek - ZARYZYKOWAĆ - i podjąć jakieś działanie. Wielu nie osiąga to co zaplanowało przez swoje wygodnictwo. 

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Angel_Sue napisał:

To, że kobieta ma 160 i nie zostanie modelką wybiegową, nie oznacza, że nie może zostać np. gimnastyczką

To akurat beznadziejne porównanie… Bo nie może, jeśli nie odpowiedni wiek:D Prawdziwymi gimnastyczkami zostają dziewczynki 3-4 letnie, już zaczęcie tego sportu po 10 roku życia jest za późne. Mówię to jako ex gimnastyczka od dziecka, znacznie gorzej radzą sobie dziewczyny zaczynające jako 14 latki czy kobiety jako 24 latki niż te o doświadczeniu i wyćwiczeniu ciała idącemu w dekady. Tak, czepiam się, ale po prostu wiele rzeczy jest od nas niezależnych i determinuje nas biologia.
 

Uczę się teraz arabskiego i francuskiego, mam 21 lat. Mój mózg znacznie gorzej przyswaja, mimo że mam zdolności językowe i systematyczność, niż za dzieciaka. Zwyczajnie wiele umiejętności należy rozpoczynać jak najszybciej. Jasne, że zawsze warto się rozwijać, ale po prostu z wiekiem jest to coraz trudniejsze. Przykra prawda. 

Edytowane przez Hatmehit
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Angel_Sue napisał:

Chodzi mi o to, że większość społeczeństwa (albo jego spora część), uważa (wg mnie błędnie),

 

Gdybyś była mężczyzną napisałbym Ci, że gówno Cię to powinno obchodzić co myśli większość społeczeństwa ale - jesteś kobietą - a Wy jesteście kolektywne i się tym przejmujecie - biologia. Zresztą większość facetów też się tym przejmuje i gówno z tego ma - gówniane małżeństwa, słabe związki i ogólne skwaszenie.

 

Zadałaś sobie pytanie czego Ty chcesz? Ty - nie inni tylko Ty? Bo tragedią większości ludzi jest to, że nie realizują swoich marzeń tylko oczekiwania innych. Rodziny, nauczycieli, partnerów etc. I są nieszczęśliwi. Skwaszeni. Źli. Wkurwie*i na siebie samych i cały świat.

 

A życie jest piękne i warto je kochać. Ja osobiście uwielbiam żyć i uwielbiam świat, uwielbiam też swoje życie - nie jest idealne ale żyję tak jak chciałem żyć - chodzi mi o wartości i możliwości. Świat - wspaniałe miejsce - pełne cierpienia ale i radości, pełne klęsk ale i zwycięstw - dlatego ma taki zaje*isty smak :) I tak wszyscy umrzemy więc po co tracić ten czas na zbędne napinanie się i smutki?

 

W Twoim przypadku, jako kobiety, ograniczeniem jest chęć posiadania dzieci. Biologii nie oszukasz czym jesteś starsza tym będzie z tym problem większy więc jeśli chcesz mieć dziecko - do 30stki. Po to biologia dała Wam Waszego maksa SMV do 30stki żebyście się mnożyły. Zresztą po 30stce będzie Ci coraz trudniej znaleźć faceta na stałe bo większość (o litości nad ich głupotą!) zwiąże się z równolatkami, Ci po rozwodach będą mieli swoje przemyślenia na różne tematy, świadomi faceci po 30stce na pewno nie zwiążą się na poważnie z 30latką, a "wolni ruchacze" nie są od związków tylko od pukanka.

 

Dużo łatwiej byłoby mi odpowiedzieć facetowi - jasno i prosto - do 30stki nauka, zabawa, na pewno nie gówniaki - ale Tobie jako kobiecie radziłbym się zastanowić kogo będziesz miała do wyboru po 30stce. Myślę, iż takim zdrowym balansem dla dziewczyny jest realizowanie się zawodowe i ROZSĄDNE wybranie partnera - czyli kogoś stabilnego emocjonalnie z którym da się żyć i który ma perspektywy zawodowe zamiast ruch*ia się po kątach jak to robi teraz większość kobiet, a potem usilne szukanie faceta żeby tylko "w domu były spodnie".

 

Co do tego braku energii itp. - to zależy - od Twojego minddsetu i chęci do życia.

 

Do 30stki studia, zabawa, kobiety, alko, pierwszy położony biznes - absolutnie nie żałuję że nie miałem wtedy dzieci, zresztą do 35tki ich nie chciałem - po rozwodzie dopiero gdzieś mi się taka myśl zaczęła pałętać :) 

 

Wskakuję sobie dziś z Bischonem do autobusu i jakaś starsza Pani go zaczyna niuniać więc siadam - jadą dwie babcie i się zaczyna - Grażynko co u Ciebie słychać - a, nic dobrego same choroby i i umierają wszyscy naokoło - JPRDL! - tak sobie pomyślałem - jeśli miałbym dożyć ich wieku (ok 60tki czyli u mnie za troszkę ponad 20 lat) i tak gderać - wolałbym umrzeć wcześniej.

 

Z podobnego powodu tylko jeden z moich ma 30 lat - reszta nie ma nawet 25tki - mają jaja, pełno zapału do życia i ryzyka, a także lubią przycisnąć życie do muru. Większość 30+ to już flaki, które nie mają jaj do niczego więcej poza walnięciem kielicha po kryjomu "jak stara nie patrzy".

 

W życiu byłem w 3 związkach - w sumie ponad 12 lat - i nigdy, przenigdy, jak byłem z jakąś laską na imprezie, u znajomych, itp. nie gapiłem się na inne panny bo to ona mi się mega podobała i była centrum mojego zainteresowania. Jakiś czas temu poszedłem do znajomych z laską, którą niedawno poznałem - 14 lat różnicy w dół od całego grona (żona mojego znajomego jest jego równolatką) - i to jak on przyburaczył to po prostu aż żal było patrzeć - facet usługiwał dupie, która ze mną przyszła aż było mi żal jego żony. Powiem Ci więcej - to było niesmaczne patrzeć jak on najchętniej zostawiłby swoją "starą" i rzucił się na młode mięso.

 

Dlaczego o tym piszę?

Bo takie są konsekwencje dostosowywania się do tego co mówi Ci społeczeństwo, a tego o czym marzysz. Bo on marzy o młodej doopie a siedzi z babką prawie 40lat.

Gdzie tu sens?

Gdzie logika?

 

Możesz też na to popatrzeć z innej strony - on ma żonę, wie, że, przynajmniej w teorii, ona czeka na niego w domu itp. itd.

Ja jestem singlem. Z wszystkimi tego plusami i minusami.

 

Tak samo jest z prowadzeniem firmy - ma to swoje plusy i minusy.

Etat też.

 

Najgorsze co możesz zrobić to wybrać nie to co Ty chcesz tylko inni. 

Wtedy zawsze będziesz nieszczęśliwa.

 

Na Twoim miejscu więc starałbym się połączyć te dwie rzeczy - znaleźć sobie fajnego faceta, do 30stki dziecko ale też się realizować.

 

PS Pójście innymi ścieżkami niż oczekuje tego społeczeństwo ma swoje plusy i minusy.

Obejrzyj sobie radość i nonszalancję tego gościa na treningu jak puścili muzę, która lubi.

Fajne nie?

Ja go za to kocham / kochałem :) 

 

 

Tylko, że nie wytrzymał presji i nie poradził sobie sam ze sobą i skończył nieciekawie.

 

Ja CI życzę żebyś była szczęśliwa - tak jak każdemu człowiekowi - tak jak Ty rozumiesz szczęście, a nie ktoś inny :) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 7
  • Dzięki 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.