Skocz do zawartości

"Znajdź sobie męża/ żonę, dopóki jesteś w młodym wieku i dobrze wyglądasz". "Kształć się za młodu, później już nie będziesz musiał". Skąd u ludzi takie mylne przeświadczenie, że to dobra droga?


Rekomendowane odpowiedzi

23 godziny temu, zychu napisał:

Lepiej wykształcić się za młodu, bo później jest trudniej. Tak jak i lepiej do trzydziestki wyjść za mąż/ugruntować sobie pozycję w branży/nabyć życiowych doświadczeń. To jest czas na naukę, błędy i wyciąganie wniosków. Bo w późniejszym wieku wszystko przychodzi trudniej. Co nie znaczy, że się nie da - ale lepiej sobie ułatwiać, co nie?

 

 

 

Pytanie co ci da te wyksztalcenie bo większość robi u janusza z najnizsza.

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Angel_Sue

 

Ludzie mają różne przeświadczenia, widzisz to chociażby w tym temacie.

 

Związki do dupy, kobiety do dupy, świat do dupy i wszystko do dupy - wielkie narzekanie.

 

Natomiast ktoś ten świat tworzy i ludzie z różnymi przeświadczeniami będą się dzielić z Tobą oraz innymi w tym i owi narzekacze. Niezależnie od opinii, przeświadczeń poszukaj własnego głosu w tym wszystkim. Jeśli Tobie podobają się Azjaci i ich model działania, to weź to co z niego mają najlepsze, jednak niech nie przysłoni to Tobie tego co masz przed buzią bo przed buzią masz ludzi, którzy podobnie jak Ty nie mają odpowiedzi, lecz starają się zarazić swoim cierpieniem i swoim pesymizmem, narzekactwem (generalnie bólem)

To po pierwsze a po drugie, weź pod uwagę że ludzie dają Ci swoje czy inne przemyślenia czasem lepsze innym razem gorsze. Być może świetnie by było znaleźć fajnego kochającego męża i zbudować z nim coś wspaniałego już za młodu, jednak czy Ci sami ludzie znają twoją drogę? Czy ich rady będą adekwatne do Twojej sytuacji życiowej? - moim zdaniem niekoniecznie To podobnie jak z nauką pływania.

"Idź i pływaj, każdy człowiek może i Ty możesz" - no owszem możesz ale może jeszcze nie teraz bo na ten moment to jedyne co możesz to podzielić los Tytanika. Stąd lepiej już z dwojga złego odczekać i i znaleźć męża może nie tak młodo ale trochę "starzej-młodo". Aczkolwiek czekanie w nieskończoność to raczej forma ucieczki. Dam Ci przykład z życia wzięty bo mojego życia. Mój kolega nie potrafił pływać, stwierdziłem że mu pomogę i dosłownie nauczyłem go pływać w 15 minut, potrzebował tylko trochę pomocy. Nie trzeba było go jak mnie wrzucać na głęboką wodę na basenie by się topił i jakimś cudem miał się nauczyć w ten sposób pływać bo co jak co ale ja sam nie potrafiłem pływać i jakoś ta metoda się mi nie sprawdziła. Podobnie jak masz problem ze związkami, to idź do ludzi którzy Ciebie nauczą "pływać w relacji". Tudzież możesz posłuchać ludzi, dla których wszystko jest do dupy w tym relacje K/M. Stąd gdy umiesz "pływać" w relacji za młodu, wtedy nagle "znajdź faceta pókiś młoda" nagle nabiera sensu czyż nie? Ale raczej w ten sposób otrzymanej i wytłumaczonej złotej rady nie dostałaś.

"Idź i studiuj pókiś młoda" - no dobrze ale po co studiować jak nie wiesz co tak naprawdę? Studiowanie w ślepo to również ucieczka od realnego życia. Poznaj siebie jak nie masz odpowiedzi to przyśpieszy rozeznanie co sprawia Ci radość i co można przekuć na ewentualne monety być może a przynajmniej wyjdziesz z tego wszystkiego mądrzejsza. A uczyć się to człowiek uczy się od dnia zero do ostatniego a i tak umiera głupi i uwaga być może to zaskoczy co po niektórych ale umiera również mądry. 

Stąd owszem masz uniwersalne mądrości i oceny innych jednak, być może co możesz najlepszego zrobić gdy znajdziesz się w obrębie tego typu zeznań to stanąć w samej sobie i wziąć to co najlepsze z tego co mówią i zaaplikować do własnego życia, a resztę odrzucić w trzy wiatry.

 

Ja w kontrze rzeknę - więcej optymizmu, życie wcale nie musi być do dupy. Ty wybierasz czy chcesz widzieć szklankę do połowy pustą czy pełną.

 

Trzymaj się i fajnie, że tematy zakładasz @Angel_Sue niech Ci się wiedzie. 

Edytowane przez SzatanK
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.11.2022 o 16:06, melody napisał:

Nie wiem czemu dziecko to miałoby być najważniejsze zadanie.

@melody do każdego z Twoich paragrafów mogłabym napisać elaborat ;) więc zajmę się tylko "najważniejszym zadaniem"

 

Mając 20 lat nie ma się tak naprawdę pojęcia kim będzie się za 10 lat. Niegłupim pomysłem jest jednak spojrzenie na to jak zachowują się inne kobiety w wieku 30+.  30-paro letnie dziewczyny w związkach bardzo często "zachodzą" po szybkiej znajomości typu rok-dwa.

Singielki po 30 mają manię i presję "poznania faceta", często gorycz z tyłu. Chcą "stabilności" nie rozumiejąc jeszcze co to znaczy. Bo to nie jest tak, że nagle pragniesz "bombelków". Po prostu w okolicach 30 zaczynasz pragnąć czegoś, co możesz nazwać domem w głębszym sensie niż cztery ściany, pies i "chłopak" mieszkający z Tobą bądź nie.  Kobiety zdolne i popularne, które nigdy nie miały dzieci nagle w okolicach 40 są w ciąży - np. Warnke nie tak dawno. Wątpię, że one wszystkie marzyły o dzieciach kiedy miały 20-parę lat. Ja np. totalnie nie, dzieci były dla mnie denerwującymi ufoludkami.

Robimy taki przegląd kobiet po 30 po to, żeby uzmysłowić sobie, że jednak skoro bardzo wielu kobietom nagle zaczęło zależeć na założeniu rodziny w tym wieku, to jest W SUMIE JAKAŚ SZANSA, że Tobie też się to może zdarzyć. Może, nie musi, ale jednak istnieje takie całkiem spore "zagrożenie" biorąc pod uwagę statystykę.

I teraz tak, mając to na uwadze, warto wiążąc się z mężczyzną mieć to "ryzyko" z tyłu głowy i patrzeć na niego pod kątem tego, czy ma takie cechy, które sprawiają, że nadawałby się na ojca. Dlaczego? Bo jeśli nagle zmieni się perspektywa co do dziecka i wtopi się z jakimś fiu-bździu,
 mało poczuwającym się do dziecka gościem, to jest to sytuacja bardzo ale to bardzo trudna. Ogromnie trudna dla kobiety, okrutna dla dziecka. I to już na całe życie praktycznie. Można żyć w stresie, szukać zastępczych tatusiów, konstruować patchworki różnorakie - i tak mija życie, w jakiejś takiej ogólnej beznadziejnej próbie połączenia tego wszystkiego. Wszystko będzie już podszyte tym stresem, tą próbą normalności.

Dlatego to jest najważniejsze zadanie, nie same dzieci*, bo tu może być mały margines (nie wszyscy powinni mieć dzieci, z uwagi na ciężkie zaburzenia osobowości czy "normalni" ale przed przepracowaniem traumatycznej przeszłości), ale WYBÓR człowieka z którym idziesz przez życie, bo jeśli podejście się zmieni jak u znamienitej większości kobiet w tym wieku, można sobie nieźle spaprać życie sobie i kolejnemu pokoleniu.

 

*chociaż dla większości kobiet również - tu musiałabym wrzucić jeszcze kolejną ścianę tekstu:)

Edytowane przez sol
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.11.2022 o 08:58, xander99 napisał:

Pytanie co ci da te wyksztalcenie bo większość robi u janusza z najnizsza.

Wyksztalcenie jest ci potrzebne tylko po to abys sam o sobie mogl powiedziec “jestem elyta “ . To tylko papier wyjasniajacy  panu ( ktory potencjalnie  da ci prace )fakt iz system cie  dobrze  wytresowal  . 

Edytowane przez thyr
  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 11/17/2022 at 12:27 PM, Angel_Sue said:

Znajdź sobie męża, dopóki jesteś w młodym wieku i dobrze wyglądasz

 

Bo to prawda.

 

W mojej rodzinie, kobiety, które najpierw miały rodzinę a potem karierę, mają i rodzinę i nawet karierę.

Te, które najpierw miały karierę, mają "karierę", nie mają rodziny. I mieć nie będą.

 

--

* Mogę Ci też pokazać jakieś badania na ten temat. Jak coś znajdę.

 

On 11/17/2022 at 12:27 PM, Angel_Sue said:

Kształć się za młodu, później już nie będziesz musiał

 

To nieprawda ale w młodym wieku mną się większa chęć do uczenia się, potem już nie. No i mózg jakby wolniejszy więc przychodzi to z coraz większym trudem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Szukaj męża jak będziesz stara i źle wyglądasz.

Nie kształć się w ogóle. 

 

Skąd przeświadczenie u ludzi, że to do dobra droga? 

 

@Angel_Sue

 

Przemieniłem kapkę trochę Twoje zapytanie w temacie. 

 

To co ludzie radzą trzeba brać pod własną sytuację nade wszystko. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Ech, @sol

W sobotę mam następną kolejkę grania w lidze. Znowu wszystkich wiozę, więc już się stałam nadwornym kierowcą, bo mamy mecze w Katowicach.

Robiły ze mną na korcie, co chciały. Jeden mecz tylko wygrałam. Ale na pocieszenie, z mojej drużyny to i tak był jedyny wygrany mecz. Jesteśmy szczawiami, tak to wygląda.

Za późno się za to wzięłam. Do tego musi dojść ogólnie wzmocnienie mięśni, trening. 

Technicznie jeszcze sporo mi brakuje, wydolnościowo jest ok. Siłowo też są rywalki lepsze. Żeby realnie wygrywać, to powinnam częściej grać i jeszcze dorzucić siłownię. Ale póki dzieci są małe, to muszę to traktować hobbystycznie. 

Dzisiaj przychodzi mi nowa rakieta, czeka już w paczkomacie. Wmawiam sobie, że to przez to, że gram bardzo ciężką rakietą, ta ma być lżejsza. Zobaczymy jak będzie z nową. 

W tym roku w ogóle przewiduję sporo zmian. 

Muszę ogarnąć swoją psychę, bo jest zryta na maksa. Nie przejmować się tak wszystkim, odpuścić sprawy zawodowe trochę. 

Jak znajdę w sobie trochę odwagi, to w tym roku stworzę klub w swojej miejscowości, taki sportowy. Domek pod wynajem, sprzęty na naprawę rowerów, nart, dwa korty do squasha, dżakuzi, sauna. Tylko brakuję mi odwagi, żeby opuścić ten swój ciepły ...urwidołek i zrobić coś, co będzie dla mnie fajną przygodą. Zbyt pragmatyczna jestem. Chciałabym żeby los jakoś mnie do tego zmusił. 

I tak to się jakoś żyje :)

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan Chyba te stałe cechy, ale może właśnie to jest jakiś problem.

Lubię siebie bardzo, ale czasami jest mi tak trudno wejść w te wszystkie schematy, przed którymi nie da się do końca uciec.

Mam wszystko co potrzebne, żeby móc robić, to co chcę. Jestem hiperekspresywna, mam dar przyciągania ludzi (z którego prywatnie nie korzystam). Do tego jestem zawzięta i pracowita. Ale kurcze od kiedy pamiętam zawsze ostatecznie kończę w pracy, której celem jest skrupulatność, zachowawczość, powściągliwość. Jakbym walczyła z naturą.

Teraz mam te trzy lokale na czysto, oszczędności, mąż ogarnia swoją sytuację finansową, że mogłabym ruszyć z kopyta i zmienić coś tak, żeby już ostatecznie "rozbić bank", bo poza tą sferą zawodową (która jest dość dochodowa, dobrze mi się żyje), to wszystko gra. Po prostu czuję, że stać mnie na dużo więcej, na spójność w moim życiu.

Mało tego. Może to zabrzmi strasznie, ale gdybym była sama, to czuję, że zrobiłabym wszystko bez zahamowań. Ale mam olbrzymie poczucie odpowiedzialności za rodzinę, a już największe za rodziców. Mama jest wzorem ogarnięcia i rozsądku, jakieś moje fanaberie, to byłby dla niej cios. To zabrzmi strasznie, ale czasami mam wrażenie, że dopóki ona jest na chodzie i pełna energii, to ja ciągle będę chciała spełniać jej oczekiwania. Absurd, przecież jestem dorosłą kobietą.

@sol Jak Ty znalazłaś w sobie tę energię, żeby rzucić w kąt 5 lat trudnych studiów, aplikacji, kontaktów, domy rodziców i zacząć od nowa w tym, w czym się czujesz lepiej? Ktoś, czy coś Cię do tego popchnęło?

P.S. Te dziewczyny, z którymi grałam to pierwsza piątka w Polsce. Tak nas wylosowało. Także może to mnie trochę zdołowało, że laska wchodziła na kort ze mną się rozgrzewać w polarze. Dziwiłam się, że jeszcze nauszników i rękawiczek nie założyła. Wszyscy ją ogarniają, ale ja nie znam tych ludzi, więc myślałam, że to jakaś dziewczyna mojego pokroju. A ona ciupie codziennie po dwa, trzy razy. To gdzie mi do niej.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Amperka napisał:

Mało tego. Może to zabrzmi strasznie, ale gdybym była sama, to czuję, że zrobiłabym wszystko bez zahamowań. Ale mam olbrzymie poczucie odpowiedzialności za rodzinę, a już największe za rodziców. Mama jest wzorem ogarnięcia i rozsądku, jakieś moje fanaberie, to byłby dla niej cios. To zabrzmi strasznie, ale czasami mam wrażenie, że dopóki ona jest na chodzie i pełna energii, to ja ciągle będę chciała spełniać jej oczekiwania. Absurd, przecież jestem dorosłą kobietą.

 

O rety, Amprola, ale my mamy podobne tło. Ja teraz w ostatnim czasie, a już zupełnie w ostatnich miesiącach rozpracowuje swoją podświadomość. Jestem uwikłana w tyle schematów, że głowa mała, mam wrażenie, że to jest normalnie jakaś grzybnia/pajęczyna międzyludzka, a ja skaczę jak ta kukiełka. Poleciały już dwie znajomości, kolejna, ważna dla mnie od lat, chyba też poleci. To wszystko jest tak subtelne, tak ukryte, leci się schematami, które zasilają innych - odbierając Tobie poczucie sprawczości (i vice versa, Ty też możesz nieświadomie komuś zabierać). 

 

Mam podobną mamę, głos ogarnięcia i rozsądku. Tylko kiedy zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, nie wiem na ile ten swoisty konserwatyzm nie ma podłoża lękowego: znajdź dobrą, porządną pracę, wyjdź na ludzi, trzeba zorganizować porządną Wigilię na przyjazd rodziny i tak dalej. Wszystko musi być w założeniu bezpieczne i musi być akceptowalne społecznie, im bardziej będzie społecznie poprawne i pozytywnie wyróżniające się (w klasycznym ujęciu) tym lepiej. Moi rodzice teoretycznie dobrze na tym wyszli, społecznie i finansowo

 

I takiej matce rodzi się dzieciak taki jak Ty czy ja,  ja jestem w zasadzie przeciwnym biegunem, fajerwerk kreatywności, który nigdy nie miał okazji wybuchnąć. Moje śmiałe plany, rozpisane scenariusze, gotowe w 3/4 i porzucone projekty, mogłabym mnożyć. Zawsze znajdywałam sobie jakąś wymówkę, nawet mam w kręgu najbliższych przyjaciół CZŁOWIEKA, który w jakiś sposób mam wrażenie za mnie rozwijał się kreatywnie, odnosił w tym olbrzymie sukcesy (ale i wszystko od lat... konsultował).  Ja to wszystko zdelegowałam i dopiero ostatnio zdalam sobie sprawę dlaczego. Bo siedzenie w swoim uwidołku i pielęgnowanie swojego "potencjału" jest bardzo bezpieczne, nigdy nie musisz tego skonfrontować z prawdziwym życiem. Potencjał to coś, czego nigdy nie stracisz jeśli go nie wykorzystasz. Zawsze możesz się masturbować mentalnie: o tak, ja to mam potencjał, to bym zrobiła i tamto. A jak będziesz umierać, możesz sobie pomarzyć: miało się ten potencjał mmmmm. A kiedy jednak idziesz z działaniem, ryzykujesz, że możesz tą fatamorganę stracić. Musisz się zmierzyć z prawdziwym sobą i zweryfikować czym był naprawdę ten potencjał. 

 

Ja nawet na tym forum mialam problem żeby  pisać na początku. Boję się oceny podświadomie jak jakiś  ostatni tchórz. Choć na zewnątrz nikt by nie uwierzył, bo wydaje się ludziom taka otwarta, szczera, mam mnóstwo znajomych, Boję się tego, że to czym jestem naprawdę jest już przecież idealne i nie trzeba tego w żaden sposób chronić. Można być sobą. Bycie sobą to nie jest ranienie innych. Bycie sobą to największy szacunek dla innych i dla siebie. Niebycie sobą to brak szacunku wbrew pozorom. 

 

I pewnie myślisz: LOL, o czym ona, przecież rzuciła prawo i tak dalej. Wiem, to jest duży krok faktycznie, ale jeszcze tyle przede mną do przepracowania. Czuję, że mogę tak dużo więcej, gdybym tylko wszystko mogła puścić, wszystkie te blokady :) I czuję, że to się dzieje, powoli ale do przodu. 

 

Dziołcha, ja po Tobie widzę, że Ty to też wszystko zrobisz. Powoli, rób to stopniowo. Aż w końcu poczujesz tą moc. Znajdź paru ludzi którzy Cię wesprą, nie rozmawiaj z tymi którzy mówią: stop, zastanów się. Dla mnie zmiana zawodowa była jedną z najlepszych decyzji życia, choć super trudną. To wszystko było jednak stopniowo. I tak mam wrażenie, że wciąż jestem na początku drogi :)

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki @sol

Z tym potencjałem to było sedno - Potencjał to coś, czego nigdy nie stracisz jeśli go nie wykorzystasz.

Najlepsze, że rodzice są daleko. Mogłabym im naściemniać inną wersję swojego życia, a robić co innego - ale ciągle, jestem zależna od niezadowolenia i aprobaty mojej mamy, gdzieś podświadomie. Chociaż ona już wiele lat temu pozwoliła mi na swoje wybory.

Mało tego, uważam, że Ty masz dużo trudniej, dlatego w jakiś sposób o tym myślę i podziwiam. Zaplecze bardzo intelektualne, dobry dom, wykształceni ludzie. To, że po kolei wchodziłaś po tych szczebelkach to pewnie uważane było za standard i powinność, a nie Twoje wybitne osiągnięcie. Dobre studia i praca, a nie jakieś fiu bździu.

U mnie, to rodzice drżeli, żebym skończyła studia, żebym dobrą pracę znalazła itd. I ta ich duma, że sobie radzę - bo przecież mogłabym sobie nie radzić, a sobie radzę. Teraz tylko myślą, żeby się nic nie posypało. I jak mam im to zabrać. Jak mama taka zadowolona i tato też się cieszy, że sobie zarabiam i żyję itd. A co najlepsze, sami szli w takie ryzykowne interesy, że głowa mała (z sukcesami). I dzisiaj już tylko mity założycielskie tworzą, jak to ciężką, mozolną pracą można do wszystkiego dojść.

I to moje wieczne poczucie marnowania czasu... nawet teraz jak to piszę.

Boże, czasami czuję się jakbym miała mental 14-latki.

Chciałabym żeby mi się wszystko posypało, żeby mi uprawnienia zawiesili, żeby kurcze zacząć coś nowego.

Etat mi się kończy w czerwcu, mąż ma pewne rzeczy sfinalizować do czerwca (remontuje sam fajną nieruchomość do sprzedaży i w tym roku mamy opływać w luksusy heh - słyszę to od 6 lat, ale dobra, niech się dzieje). I kurcze dzisiaj mu mówię - jak pod koniec czerwca Tobie powiem, że jeszcze będę się męczyć przez pół roku z tym typem (moim wspólnikiem), bo coś tam, coś tam, coś tam - masz mnie bić w tyłek aż posinieję.

Nie wiem czy coś to da. Ten wewnętrzny gnuśniak mi ciągle mówi - ejże, dziewczyno, co się będziesz spinać, dobrze jest, nie trza psuć...

@sol ( @meghan z zawodowego punktu widzenia), czy trzeba jakoś pracować nad psychiką? Czy olać to. Przecież co mnie ukształtowało, już się nie odstanie. Wiem, że to źle zabrzmi, ale zawsze te terapie to mi się kojarzyły jako "płatne ploty". Ja w sumie wierzę bardziej w moc działania, tylko się zebrać trzeba.

A jednak z synem jeździmy na zajęcia, chcemy zadbać o jego psychikę. Gdyby on się bujał od dzieciństwa tak jak ja, to ja na pewno bym na to nie machnęła ręką. Może ja mam jakieś coś...

Takie noworoczne rozkminki mnie napadły.

 

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sol @Amperka Szukanie aprobaty własnej matki… Mam wrażanie, że nigdy od tego nie ucieknę. Miałam nadzieję, że to mija, jednak najwyraźniej niekoniecznie. Wiem, że ona chce mojego dobra i wolności, jednak i tak stresuje mnie każda jej opinia na temat osobistych decyzji. Mam 22 lata, a jest tak samo jak miałam 12 lat - choć wtedy byłam bardziej pyskata. Pracuję nad tym z psychoterapeutą. Powodzenia!!!

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, sol napisał:

 

O rety, Amprola, ale my mamy podobne tło. Ja teraz w ostatnim czasie, a już zupełnie w ostatnich miesiącach rozpracowuje swoją podświadomość. Jestem uwikłana w tyle schematów, że głowa mała, mam wrażenie, że to jest normalnie jakaś grzybnia/pajęczyna międzyludzka, a ja skaczę jak ta kukiełka. Poleciały już dwie znajomości, kolejna, ważna dla mnie od lat, chyba też poleci. To wszystko jest tak subtelne, tak ukryte, leci się schematami, które zasilają innych - odbierając Tobie poczucie sprawczości (i vice versa, Ty też możesz nieświadomie komuś zabierać). 

 

Mam podobną mamę, głos ogarnięcia i rozsądku. Tylko kiedy zaczęłam się nad tym głębiej zastanawiać, nie wiem na ile ten swoisty konserwatyzm nie ma podłoża lękowego: znajdź dobrą, porządną pracę, wyjdź na ludzi, trzeba zorganizować porządną Wigilię na przyjazd rodziny i tak dalej. Wszystko musi być w założeniu bezpieczne i musi być akceptowalne społecznie, im bardziej będzie społecznie poprawne i pozytywnie wyróżniające się (w klasycznym ujęciu) tym lepiej. Moi rodzice teoretycznie dobrze na tym wyszli, społecznie i finansowo

 

I takiej matce rodzi się dzieciak taki jak Ty czy ja,  ja jestem w zasadzie przeciwnym biegunem, fajerwerk kreatywności, który nigdy nie miał okazji wybuchnąć. Moje śmiałe plany, rozpisane scenariusze, gotowe w 3/4 i porzucone projekty, mogłabym mnożyć. Zawsze znajdywałam sobie jakąś wymówkę, nawet mam w kręgu najbliższych przyjaciół CZŁOWIEKA, który w jakiś sposób mam wrażenie za mnie rozwijał się kreatywnie, odnosił w tym olbrzymie sukcesy (ale i wszystko od lat... konsultował).  Ja to wszystko zdelegowałam i dopiero ostatnio zdalam sobie sprawę dlaczego. Bo siedzenie w swoim uwidołku i pielęgnowanie swojego "potencjału" jest bardzo bezpieczne, nigdy nie musisz tego skonfrontować z prawdziwym życiem. Potencjał to coś, czego nigdy nie stracisz jeśli go nie wykorzystasz. Zawsze możesz się masturbować mentalnie: o tak, ja to mam potencjał, to bym zrobiła i tamto. A jak będziesz umierać, możesz sobie pomarzyć: miało się ten potencjał mmmmm. A kiedy jednak idziesz z działaniem, ryzykujesz, że możesz tą fatamorganę stracić. Musisz się zmierzyć z prawdziwym sobą i zweryfikować czym był naprawdę ten potencjał. 

 

Ja nawet na tym forum mialam problem żeby  pisać na początku. Boję się oceny podświadomie jak jakiś  ostatni tchórz. Choć na zewnątrz nikt by nie uwierzył, bo wydaje się ludziom taka otwarta, szczera, mam mnóstwo znajomych, Boję się tego, że to czym jestem naprawdę jest już przecież idealne i nie trzeba tego w żaden sposób chronić. Można być sobą. Bycie sobą to nie jest ranienie innych. Bycie sobą to największy szacunek dla innych i dla siebie. Niebycie sobą to brak szacunku wbrew pozorom. 

 

I pewnie myślisz: LOL, o czym ona, przecież rzuciła prawo i tak dalej. Wiem, to jest duży krok faktycznie, ale jeszcze tyle przede mną do przepracowania. Czuję, że mogę tak dużo więcej, gdybym tylko wszystko mogła puścić, wszystkie te blokady :) I czuję, że to się dzieje, powoli ale do przodu. 

 

Dziołcha, ja po Tobie widzę, że Ty to też wszystko zrobisz. Powoli, rób to stopniowo. Aż w końcu poczujesz tą moc. Znajdź paru ludzi którzy Cię wesprą, nie rozmawiaj z tymi którzy mówią: stop, zastanów się. Dla mnie zmiana zawodowa była jedną z najlepszych decyzji życia, choć super trudną. To wszystko było jednak stopniowo. I tak mam wrażenie, że wciąż jestem na początku drogi :)

 

Z ciekawości, masz jakiś schemat pracy. Mam na myśli jak rozpracowujesz schematy podświadomości, co robisz, jak myślisz, co analizujesz? Z potencjałem bardzo trafnie. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, zwłaszcza ze starszego pokolenia, myślą schematami, dawnych czasów, które dzisiaj się nie sprawdzają. 

 

Ponadto to nie jest tak że ma się mnóstwo siły i energii gdy jest się przed 30-tką.

 

Sam jestem już po 30-tce a mam tyle siły, energii i motywacji jak nigdy dotąd. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja z kolei nie rozumiem czemu niektórzy uważają, że poświęcenie się założeniu rodziny w młodym wieku jest czymś złym, pozbawionym większych aspiracji i ambicji. 

Szczerze, ja żałuję, że najlepsze lata swojej młodości zmarnowałam na nic nie wznoszące do mojego życia związki. 

Najlepsze są jednak dziewczyny, które wstawiają w Internecie filmiki typu: ty czekasz na 500 plus, a ja zwiedzam kolejne kraje Europy. 

Zastanawiam się, kiedy nastąpi przełom, że założenie rodziny czy rozwój kariery zawodowej, podróże, nie są czymś lepszym czy gorszym. 

Zależy jakie ma się oczekiwania. Mnie podróże nigdy nie fascynowały na tyle, żeby poświęcić temu swoje życie. 

Podobnie kariera zawodowa. 

Studia, owszem. Ukończenie ich było dla mnie priorytetem. 

Z kolei założenie rodziny było dla mnie ważne. Ilekroć sobie robiłam rozkłady i rozmyślałam, co by mnie w końcu ucieszyło w tym nudnym życiu, co by mnie w końcu uszczęśliwiło. Ciągle wychodziły te same karty: małżeństwo, rodzina, dom. 

W końcu postawiłam wszystko na jedną kartę, zmieniłam miejsce zamieszkania, założyłam rodzinę, i już nie budzę się z uczuciem niepokoju, z dziwnym uczuciem samotności, bezsensu, jakiegoś braku, który towarzyszył mi od wielu lat.

Ani razu nie doznałam uczucia: nie chce mi się. Po co mam to robić. 

Przez całą ciążę, do 9 miesiąca ciąży pracowałam, i byłam niezwykle przez to doceniona. Firma w dzień mojego oficjalnego przejścia na urlop, sprawiła mi taką wyprawkę dla dzieciaka, że do dziś łezka w oku się kręci. Niestety przez najbliższy czas nie będzie mi dane wrócić do pracy, bo jeden maluszek w domu, drugi w drodze, a jednak jest to dla mnie ważniejsze - bliskość oraz kontakt z dzieckiem, niż kariera zawodowa. 

Myślę jednak, że praca w jakiejkolwiek dziedzinie się po prostu opłaca, starania, dobre chęci. 

Ostatnio jest modny takie trend: pracujesz za minimalną krajową, więc niech twój wkład w pracę też będzie minimalny. I właśnie obserwuję, że to tacy ludzie nigdy niczego w życiu nie osiągają, w żadnej sferze. Czy to zawodowej czy uczuciowej.

 

 

 

 

  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JudgeMe trochę szowinistycznie napiszę ale mówisz ze swojego punktu widzenia, kobiecego punktu. Z punktu widzenia facetów trochę inaczej to wygląda chociaż ja zgadzam się z Tobą. Posiadanie rodziny, dzieci nie przeszkadza w robieniu kariery, podróżach itd. Ale realia nie są takie kolorowe dla facetów.

 

Mam 33 lata, jestem spełnionym zawodowo i dorobionym mężczyzną i chciałbym mieć dzieci, które odziedziczyłyby po mnie kiedyś majątek i aby były lepszą wersją mnie. Ale przy obecnie obowiązującym prawie skrajnie niekorzystnym dla mężczyzn i postępującej spie*dolinie kobiet jest to bardzo ryzykowne. Dobrze wiemy, że w razie rozwodu w większości przypadków dzieci przypadają matce a ojciec robi za weekendowego tatusia. Będę płacił alimenty, które matka przeznaczy na tipsy czy nowego Ajfona. Oczywiście jest to patologia i skrajny przypadek ale jako świadomy już, doświadczony życiem facet muszę brać to pod uwagę, żeby nie obudzić się kiedyś z przysłowiową ręką w nocniku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Maniek92 napisał:

Ta jasne, jakby założenie i posiadanie rodziny miało być naczelnym celem w życiu, którego zrealizowanie jest uwarunkowaniem bycia szczęśliwym. 

 

Mnie uszczęśliwiło. 

Może kogoś uszczęśliwiają podróże, i jest to realne uczucie.

Właśnie to, które opisałam wcześniej. Coś w rodzaju - niczego więcej nie potrzebuję, nie mam poczucia niepokoju, pustki w swoim życiu. 

Nie piszę, że tylko rodzina uszczęśliwia, bo mnie to uszczęśliwia.

 

8 minut temu, Sgt. Hugo Stiglitz napisał:

Będę płacił alimenty, które matka przeznaczy na tipsy czy nowego Ajfona. Oczywiście jest to patologia i skrajny przypadek ale jako świadomy już, doświadczony życiem facet muszę brać to pod uwagę, żeby nie obudzić się kiedyś z przysłowiową ręką w nocniku.

To też niewykluczone. 

Trzeba dobrze wybrać. 

 

 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, JudgeMe napisał:

Trzeba dobrze wybrać.

:D rozbawiłaś mnie, jakby napisała to dziewczynka z podstawówki.

Wielu moich znajomych kolegów czy kuzynów, którzy są po rozwodach i którzy teraz popadli w alkoholizm albo potracili majątki też myśleli przed ślubem, że dobrze wybrali. Że ich myszka to ta jedna jedyna.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.