Skocz do zawartości

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 26.11.2022 o 10:27, meghan napisał:

Na co (na jakie sytuacje i czynności dnia codziennego) Twój 4-latek jeszcze jest za mały? :) 

Ha, dobre pytanie. W zasadzie to nie zastanawiałam się nad tym w ten sposób.

Ogólnie to najczęściej "żeby zrobić coś szybko", nie angażowało się młodego kiedyś do działań,  teraz robimy to coraz częściej. Ogromnym sukcesem jest to, że sam sprząta swoje zabawki wieczorem (bez jęczenia i grożenia mu), coraz częściej sam wybiera sobie ubrania (podchodzi do szafy i wybiera zestaw rano), no i oczywiście sam się ubiera, choć to też trochę trwało. Z takich wspólnych obowiązków to właśnie pomaga przy nakrywaniu stołu, rozbija jajka, kroi banana czy inne "miękkie warzywa".

Próbuje pomagać przy odkurzaniu i tak dalej. Czasem pomaga przy rozwieszaniu prania, ale dużo się wygłupia przy tym i widać że mu się nie chce. Jeśli chodzi o wspólne sprzątanie całego domu, typu mycie łazienek, sprzątanie kurzy itd. to jak na razie do tego go nie angażowałam. Mąż go często angażuje do prac ogrodowych, do pracy przy aucie typu wyjazd do myjni, tankowanie. Natomiast "faktyczny zakres" tej pomocy jest różny, czasem niby nam pomaga, ale głównie to biega albo się bawi przy tym bardziej niż wykonuje tą czynność. W sumie ostatnio chętniej pomaga niż kiedys i mam wrażenie że autentycznie jest z tego dumny, jak już mu się coś uda zrobić.

 

W dniu 26.11.2022 o 10:27, meghan napisał:

W jakiej formie zabawy (w jakiej zabawie) Twoje dzieciaki najlepiej się integrują ze sobą? Podczas jakiej zabawy nie konfliktują się ze sobą? 

Wszelkiego rodzaju gonitwy, oboje wtedy czworakują :) Ewentualnie chowanie się pod stół, no same takie zabawy ruchowe. Jeśli są jakiekolwiek zabawki wykorzystane w zabawie - tu zaczyna się konflikt.

 

W dniu 26.11.2022 o 10:27, meghan napisał:

Podaj proszę konkretne czynności, które są z poszczególnego nurtu/metody wychowawczej. 

Ok:

Pozytywna dyscyplina - koncentrujemy się na rozwiązaniach a nie na karach/nagrodach za zachowanie.

Ostatnio np. mój syn koniecznie chciał zabrać mężowi poduszkę na której on siedział na ziemi, bo potrzebował jej do zbudowania "bazy". Mąż był już zmęczony i odmówił, na co młody wpadł w szał i spazmy. Powiedziałam młodemu, że może zaproponuje tacie inną poduszkę do siedzenia i zamieni się z nim za tą którą potrzebuje. Faktycznie mały ochłonął, zrobił tak i mąż się zgodził na inną (młody przyniósł mu tą inną). Teoretycznie te spazmy mogły się różnie skończyć (i mogliśmy się na tym skupić) ale rozsądniej było skupić się na rozwiązaniu problemu a nie na emocjach. 

 

Rodzicielstwo bliskości - póki dzieci są małe, staramy się być dla nich dostępni fizycznie i emocjonalnie. Co oznacza, że czasem nasze potrzeby są na drugim planie. Nie robimy tego skrajnie (znajdujemy też czas dla nas), ale jednak główne rezerwy zostawiamy na dzieci. Np. roczniak budzi się w nocy średnio co godzinę. Nie trenuję na nim żadnych treningów snów, wypłakiwania się itd. choć byłoby mi pewnie wygodniej i wiem ,że u niektórych to działa, dzieci uczą się "nie budzić". Po prostu przychodzę póki on tego potrzebuje, po starszaku wiem, że to około 2giego roku mija (i po odstawieniu karmienia piersią). 

 

Pewnie mogłabym więcej, ale tak na razie na spokojnie ;)

 

W dniu 24.11.2022 o 20:33, Wielokropek napisał:

Standard, jestem młodszy rozwydrzony gówniarz to wiem. Latami idealizowałam siostrę :) i też robiłam za Słońce w rodzinie :P 

Dzięki za wpis. A ciekawe, nie brzmisz jak ten rozwydrzony gówniarz :D Brałabym Cię za starszą siorę w ciemno! Może to właśnie znaczy, że rodzice odwalili dobrą robotę:) 

 

W dniu 25.11.2022 o 09:43, Amperka napisał:

Ja teraz oglądam mundial i nie ma żadnych bajek - i wszyscy wiedzą, że mama ogląda mundial i nie ma bajek :) Kiedy nie ma mundialu, mogą sobie wieczorynkę oglądać, ale teraz jest mundial i mama ogląda. Nie protestują.

hahaha, dzieci znienawidzą piłkę nożną :D Matka, weź im puść na telefonie jakiegoś Bolka i Lolka chociaż ;)

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, sol napisał:

Jeśli są jakiekolwiek zabawki wykorzystane w zabawie - tu zaczyna się konflikt.

zasoby dzielą dużych i małych - zawsze! :) normalka. Tu jedynie można minimalizować ilość bitew. :) Najważniejsze, aby dziecko kumało przydział zabawek w przedszkolu/w gościach.

Skąd U CIEBIE (nie piszę specjalnie "u was") potrzeba wychowania zgodnie z tymi założeniami? 

 

32 minuty temu, sol napisał:

że autentycznie jest z tego dumny, jak już mu się coś uda zrobić.

dobra reakcja. Utrzymać to, a potem co raz mniej chwalić za czynności oczywiste (które muszą stać się nawykiem). Ładnie! :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, meghan napisał:

@Maniek92
Super, że sobie poradziłeś pomimo braku ojca!👏
Dobrze zrozumiałam, że Ty jesteś tym wyjątkiem w regule?

Pytanie - jaka grupa kobiet ma rozważać skrajną hipergamię? Kobiety chcące, czy mające już dzieci? 
 

Dzieki, tak, jestem nim. 

Obojętnie jaka, dotyczy to obydwu, bo problem występuje ten sam w takim samym natężeniu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maniek92

Hipergamie stworzyła natura.

Selekcję naturalną stworzyła natura.

Popęd seksualny stworzyła natura.

Kontrolę i kalibrację nad tymi zjawiskami wymyślił człowiek w postaci: kultury. 

Natężenie/częstotliwość jest mierzalne w naukach ścisłych, a w psychologii/socjologii jak chcesz to zmierzyć? ☺️

 

Bieda sprawia, że ze wszystkiego jesteś szczęśliwy?, czy większość zdarzeń/osób akceptujesz. 

Pytanie: czy chciałbyś być "wyborem" dziewczyny, która jest z biedy, która nie miała w domu prawidłowych wzorców, która nigdy nie miała męskiej uwagi (tej ojcowskiej i tej seksualnej)? 😉

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan mówienie o oczywistościach jest bezcelowe.

Bieda w której się wychowałem jedynie wzmocniła moją determinację i ambicję w dążeniu do celu, czyli zarobienia jak największej ilości pieniędzy. 

 

Nie, nie chcę być niczyim "wyborem", gdyż idę drogą MGTOW i nie zamierzam wchodzić z kobietami w jakiekolwiek głębsze relacje poza znajomością na stopie czysto zawodowej. Jestem już w takim wieku, że znam przynajmniej podstawowe zasady gry i wiem że nie jest ona warta świeczki. 

 

Ponadto stałem się na przestrzeni lat twardym redpillowcem i antynatalistą, założenie rodziny i posiadanie dzieci nie jest moim celem życiowym. 

Edytowane przez Maniek92
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maniek92
Oczywistości... Znaczy pewne reguły/statystyki/zjawiska, które są powtarzalne, ale mają w sobie wyjątki/anomalie. :) 

Twoje, czy moje cele życiowe (a tym bardziej poglądy na nie) nie powinny być kalkami na życie... społeczne. :) Z całym szacunkiem do Ciebie i do mnie - antynatalista i bezdzietna kobieta NIC nie wnoszą do rozwoju dziecka, bo go nie mają. :)
Moim celem (być może w przyszłości jako zawodowy cel) jest wsparcie tych, którzy mniej, czy bardziej świadomie podjęli się projektu "dziecko", "dzieci". 


Ten wątek ma zbierać treści dot.rozwoju dziecka, czyli... jego codzienności, nauki : czynności dnia codziennego, umiejętności intelektualnych i przed wszystkim - społecznych. 

Wracając do tematu, który poruszyłeś....Czy hieprgamia jest toksycznym (ograniczającym) elementem rozwoju dziecka? Nieśmiało odpowiadam - przed poczęciem dziecka - to potrzebne zjawisko.
Po poczęciu dziecka - to musztarda po obiedzie. :) 
Pewnie na myśli miałeś taki skrót myślowy "baby teraz są irracjonalne w swoich wyborach w relacjach dm!!! W dupach im się przewraca! Same na siebie kręcą bata!". 
Znów odpowiem nieśmiało... Wybrzydzają, bo mogą. Technologia poszła do przodu; baby poszły do roboty; państwo daje kasę "samotnym" matkom, więc rola i POTRZEBA mężczyzny zawęża się do kilku, a nie do WIĘKSZOŚCI obszarów życia, jak to było dotychczas. Dotychczas... bez mężczyzny, nawet tego ochlejmordy i kata, kobieta w życiu codziennym kiepsko radziłaby sobie. 
Pytanie - czy mężczyźni chcieliby wrócić do tejże roli? 

Czynimy dalej dyskusję dot.hipergamii? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan wspomniałem o modelu wychowania, który się sprawdza, bo sprawdził się na mnie, człowieku o introwertycznym charakterze i z wiekiem coraz bardziej kontrolującym swoje emocje. 

 

Ach, uwielbiam te shit testy, są takie nudne i powtarzalne. 

 

Feministyczne "pierdolenie" - właśnie widać jak kobiety sobie doskonale bez mężczyzn "radzą" - najpierw pandemia COVID-19, teraz wojna na Ukrainie i początek ostrej recesji gospodarczej. 

 

Tak, ma - kobieta która kieruje się hipergamią na ślepo, by za wszelką cenę zdobyć jak najlepszego w jej mniemaniu faceta, ignorując lub usprawiedliwiając jego wady, w momencie gdy pojawiają się dzieci to one występują ze zdwojoną siłą, to wtedy występują w takich rodzinach problemy typu przemoc domowa, alkohol, narkotyki, awantury, a potem rozwody, alimenty, walki o dzieci i problem samotnych matek. 

 

Przez to potem młodzi chłopcy nie mają zazwyczaj dobrych męskich wzorców, bo mamusia myślała emocjami i cipą a nie rozumem, skazując ich na taki los, przez co często już na starcie wchodzą w dorosłe życie "zwichrowani", a jak jeszcze dostaną po dupie od dzisiejszych kobiet, to już w ogóle jest dramat. A potem kobiety płaczą dlaczego mężczyźni są zamknięci w sobie, nie angażują się, wolą towarzystwo kolegów lub innych kobiet czy też nie mogą znaleźć faceta (jakiegokolwiek) albo co dla nich gorsza, bawi się nimi jak w dzieciństwie samochodzikami. 

 

Jest akcja, jest reakcja. 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, sol napisał:

hahaha, dzieci znienawidzą piłkę nożną :D Matka, weź im puść na telefonie jakiegoś Bolka i Lolka chociaż ;)

Dobry dzień, typowałam 3:1 i jest! I tak jestem w plecy, bo w ogólnym typerku to moje pierwsze dobre obstawienie. Także, nie zarobiłam ;)

Jak włączam telewizor, to syn krzyczy powtarzając po mnie: oglądamy, dzisiaj dobre meczycho!!!

A córka: ale ja nie chcę meczycha, nie lubię meczycha!!!

Nic to, musi wytrzymać. Już niedługo.

Fajnie, że te postepy tak wam idą. U mnie różnie bywa. Czasami mi się już serio nie chce, czasami odpuszczam. Widzę tę pożogę, która się wokół mnie rozgrywa i macham na to ręką. Boję się bym tym rodzicem, który ciągle tylko mówi: "zostaw, odłóż, połóż, nie bierz, nie ruszaj" itd.

Obrałam sobie kilka spraw, które są dla mnie ważne, które chce wdrożyć (albo utrzymać) u dzieci i trzymam się tego, (właśnie jak to pisze, to córka wylała przypadkowo wodę z 1,5 l butelki, bo chciała się napić wody - ale powiedziała "przepraszam" i szybko podniosła, także nie wylało się wiele)

I teraz ręce mi opadają, bo wylała wodę, ale z drugiej strony przeprosiła i szybko podniosła, opanowała sytuację. Syn poleciał po ręcznik (taki, którym wycieramy ciało) i to ściera.

I tak to jest, że widzę rozsypane płatki, rozlaną wodę, jakieś szlaczki sobie pomalowali na rękach, ale tak naprawdę jedyne co pacyfikuję u dzieci to bezczelność i chamstwo. Tego nie toleruję i to pacyfikuję bardzo brutalnie, na resztę - nie mam czasami siły po całym tygodniu.

Na tak wiele spraw macham ręką, że w sytuacjach takich, kiedy dziecko jest bezczelne albo  podłe pozwalam sobie na groźby typu "jeszcze raz to zrobisz, a zaprowadzę Cię do kotłowni i tam będziesz siedział". I ja kurcze wiem, że jak to zrobi, to muszę go wynieść za fraki do kotłowni  (moje dzieci to zakapiory, nie mówimy o nieśmiałych aniołkach) - piszę o ekstremalnych sytuacjach i jeszcze nie wyniosłam żadnego. Czasami przypominam sobie słowa behawiorysty od psów - proszę go ukarać brakiem swojej obecności, albo jego obecności w towarzystwie (to chyba też się sprawdza dla dzieci do lat 4).

Teraz @meghan pytanie do Ciebie. Mój syn uwielbia prowadzić samochód. Ja praktycznie nie dotykam kierownicy (mam automat), on włącza kierunkowskazy, kręci kierownicą. W lato, zawsze jak dojeżdżaliśmy do alejki, on siadał z przodu na kolanach kierowcy i prowadził ok. 500 m, otwiera bramy, wjeżdżając do samego garażu. Do tego stopnia tego pragnął, że jak któreś z nas (ja albo mąż) podjeżdżał pod drogę gruntową, to dzwoniliśmy do tego drugiego, żeby przyprowadził syna i wjeżdżaliśmy razem. Jak  to autystyk, przyzwyczaił się do tego stanu rzeczy. Teraz kiedy o 16.00 jest ciemno, przyjeżdżam i czasami wjeżdżam sama. Na początku wpadał w szał jak widział, że sama wjechałam - chciał mnie bić piąstkami, płakał 20 minut. To  pacyfikowałam bezwzględnie (to co wcześniej pisałam, nie pozwolę sobie na to)

Teraz jak widzi, ze sama wjechałam, wie, że nie akceptuję jakiejś furii i zaczyna rzucać piłką i w nerwach np. rzuca czapką wełnianą kilka razy. Czy pozwolić mu na to, niech się wyżyje, porzuca sobie? Czy mam jakoś reagować? Czy kupić mu worek bokserski.

Ja po prostu pozwalam mu na zejście tych emocji, a potem po 10 minutach robimy coś fajnego. Z wszystkich jego schiz w sumie została ta jedna - o ten wjazd samochodem do domu. Kiedy mogę, to go wołam, ale czasami chcę go łamać. Co robić?

Edytowane przez Amperka
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka
Mama! Raz tak, raz siak!! Zmieniasz reguły, potem do nich wracasz!!! Ja nie wiem, a ja chcę! Raz mogę, raz nie mogę! Nie rozumiem! Ja chcę!
To dziecko Ci komunikuje. W sumie słusznie. :) 
 

Od kiedy sama wjeżdżasz na posesję (bez tego zwyczaju prowadzenia przez niego auta)? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy zaczęło padać, szybciej się ściemniać, był chory itd. Ale ja go zawsze na to przygotowywałam. Mowilam, że dzisiaj przyjechałeś z tatą - wiec prowadziłeś, a ja jak przyjechałam to już było pozno, juz byliście w piżamach. Tak mu tłumaczyłam. 

A ta mała propagandzistka (córka)  jeszcze go rozjusza i dopowiada: ,,jechałeś dzisiaj Fordem? Jechałeś. Wiec wystarczy. Więc o co teraz płaczesz? "

Tak gada ona. Wtedy ją rugam, żeby się nie wtrącała, a syn się denerwuje. 

Raz skłamałam, że byłam piechotą i że nie jechałam autem, to założył ciapy i pobiegł do garażu, zobaczył że stoi auto, którego rano nie było i się wściekł. 

To się działo stopniowo, juz powinien się przyzwyczaić, ale za każdym razem ma olbrzymi żal. Inne sprawy są opanowane dość. 

Chyba muszę czekać, aż wyrośnie, sama nie wiem. 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maniek92
Ty twardy :P redpillowcu! Nie robię Ci shittestu, bo... nie spotykamy się tutaj jako kobieta vs. mężczyzna, którzy weszli w kontekst randkowania między sobą. :) Uważam, że małe shittesty są fajnym testem dobrze osadzonej, męskiej ramy. :) Czy wręcz "piórkiem" wobec "stali" męskiej ramy. :) 

Myślę, że piszemy o tym samym, nie odnoszę wrażenia, żebym, w którymś momencie chciała kontrować Twoje teorie. Jak już - ich słuszność W POSZCZEGÓLNEJ KOLEJNOŚCI, czy w hierarchii. 
Odpisz tak, jeśli zgadasz się z tym :
obecnie kobiety (ich znaczna część) mają odrealnione oczekiwania wobec potencjalnego kandydata na stałego partnera W WYNIKU TRENDÓW W MASKULTURZE;
obecnie kobiety nie myślą o instytucji RODZINA jak o inwestycji/wartości/celu życiowym. 

Jeśli odpiszesz tak, to znaczy, że Ty i ja widzimy SKUTEK zmian ekonomicznych/systemowych. 

@Amperka
A jaki jest prawdziwy powód tego, że zrezygnowałaś ze ZWYCZAJU jego prowadzenia autem do garażu? :) Nie chce Ci się? Obawiasz się, że ktoś przyczai, że dzieciak prowadzi auto, co z tego, ze u Ciebie na kolanach, no ale prowadzi?!

Nie wiem, jaki jest gadatliwy Twój syn w sprawach WŁASNYCH emocji, ale pytanie "dlaczego chcesz wjeżdżać do garażu?!", "dlaczego to lubisz?" da Ci trop. Wtedy łatwiej będzie znaleźć zamiennik, czy POWOLI WYCOFYWAĆ się z tego ZWYCZAJU.
Mama - utworzyłaś ZWYCZAJ, więc teraz rezygnacja z tego będzie bardzo boleć. 

Najważniejsze - co Tata na rezygnację z tego ZWYCZAJU? :) 

Haha, urok różnic osobowościowych u rodzeństwa. :) Wiem, że w negocjacjach w wielu codziennych sporach jest to wręcz sabotażowe do kwadratu! :) 
Mała ampera z Automatykiem - urocze kombo. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.12.2022 o 22:43, meghan napisał:

Skąd U CIEBIE (nie piszę specjalnie "u was") potrzeba wychowania zgodnie z tymi założeniami? 

Wiesz co, generalnie wydaje mi się, że z pokolenia na pokolenie można coś polepszyć w wychowaniu. Widzę ogromną różnicę między moimi dziadkami (pokolenie wojny, traumy) potem rodzicami (mieli raczej zimny chów ale brak ciężkich traum) a mną i siostrą (brak ciężkich traum, próba "cieplejszego" wychowania przez rodziców, ale brak znajomości i rozumienia siebie przez nich). Ta różnica w "końcowym produkcie" tkwi, myślę głównie, w inteligencji emocjonalnej i "znaniu siebie", niejechaniu na autopilocie. 

 

Wzorce które mam nie są bardzo złe, ale mogłyby być lepsze, sama wszystkich nie wymyślę, często automatycznie reaguję tak jak reagowali moi rodzice, a wiem że można lepiej. Stąd potrzeba posiłkowania się dodatkowymi metodami, chcę po prostu żeby moje dzieci były świadome siebie i ogarnięte emocjonalnie, a przynajmniej miały lepsze warunki rozwoju tych rzeczy.

 

21 godzin temu, Amperka napisał:

właśnie jak to pisze, to córka wylała przypadkowo wodę z 1,5 l butelki, bo chciała się napić wody - ale powiedziała "przepraszam" i szybko podniosła, także nie wylało się wiele)

Takie rzeczy, jeśli zdarza się to przypadkiem to ja olewam, nie krzyczę, tylko wytrzeć muszą po sobie. Ale ostatnio starszak pokolorowal sobie całe swoje biurko pisakami i dumny mnie zawołal (chwilę przeprocesowalam w głowie - pomyślałam: dobra to jego biurko i powiedziałam: pięknie, ale kolorowo!). Oczywiście ze wspólnymi meblami inaczej bym podeszła.

 

Trochę sobie odbijam dzieciństwo, bo ojciec zawsze mnie terroryzował że psuje mu jego rzeczy ( niesłusznie, ale potem już ze stresu tak się działo nawet). Wiele lat sobie wmawiałam że jestem niezdarą!

 

W każdym parę razy była też sytuacja że starszak mimo próśb żeby czegoś nie robił, robil to dalej i rozwalił (raz drewnianą łyżkę, raz wieszak). Póki co dostawał karę - różne wariacje sprzątania rzeczy których zazwyczaj nie sprząta (i tu faktycznie wyjątek kiedy daję kary, pewnie można lepiej). Karę odbywał bez szemrania, chociaż coś.

 

21 godzin temu, Amperka napisał:

Fajnie, że te postepy tak wam idą. U mnie różnie bywa

W domu jest w miarę ok. Najtrudniej jest w sytuacjach społecznych - u lekarza zawsze pod biurkiem i tak dalej :D . Zresztą wiesz jak jest :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 4.12.2022 o 19:41, meghan napisał:

 

@Amperka
A jaki jest prawdziwy powód tego, że zrezygnowałaś ze ZWYCZAJU jego prowadzenia autem do garażu? :) Nie chce Ci się? Obawiasz się, że ktoś przyczai, że dzieciak prowadzi auto, co z tego, ze u Ciebie na kolanach, no ale prowadzi?!

Nie wiem, jaki jest gadatliwy Twój syn w sprawach WŁASNYCH emocji, ale pytanie "dlaczego chcesz wjeżdżać do garażu?!", "dlaczego to lubisz?" da Ci trop. Wtedy łatwiej będzie znaleźć zamiennik, czy POWOLI WYCOFYWAĆ się z tego ZWYCZAJU.
Mama - utworzyłaś ZWYCZAJ, więc teraz rezygnacja z tego będzie bardzo boleć. 

Najważniejsze - co Tata na rezygnację z tego ZWYCZAJU? :) 

Haha, urok różnic osobowościowych u rodzeństwa. :) Wiem, że w negocjacjach w wielu codziennych sporach jest to wręcz sabotażowe do kwadratu! :) 
Mała ampera z Automatykiem - urocze kombo. :) 

Ach @meghan... całe nasze życie jest samochodowo-pociągowe. Gdyby nie to, że syn ma papiery to bym powiedziała, że to mały dyktator. ZAWSZE on wjeżdża samochodem, jak z kimś wraca. Ale potem jak ja przyjadę później np. o 19.00 z zakupami to chciałby jeszcze raz prowadzić (mimo, że już wjeżdżał z tatą). Ale jak? Deszcz, ziąb, on kicha, kaszle, po kąpieli i ma go ktoś wyprowadzać na alejkę. On nie ma w niczym umiaru.

To jest właśnie czasami z nim najgorsze i najlepsze zarazem, że on się we wszystko maksymalnie wkręca. Na basenie dosłownie ratownicy podchodzą do nas i proszą, żeby syn odpoczął bo on potrafi 2 h wchodzić na zjeżdżalnię i zjeżdżać i tak cały czas przez 2 h. Wchodzi na te największe dla dorosłych, mąż go puszcza z góry, ja czekam na dole.... a jego nie ma, nie ma, nie ma. Słyszę tylko śmiech z rury. Celowo się tam sklinował i siedzi w tej wielkiej rurze, a ludzie czekają w kolejce.

Znamy wszystkie rozkłady pociągów, bo jedziemy po przedszkolu i mamy o 16.30 i 16.35 dwa pociągi, czyli akurat. Ale jak jeden nie przyjedzie, to szukamy innego, bo muszą być dwa.

Człowiek chce, żeby dziecko się cieszyło, żeby spędziło fajnie czas, ale dopiero po czasie można wypracować jakieś normalne podejście. Czasami żałowałam, że coś wprowadziliśmy, bo potem już nie da się tego cofnąć. Ze wszystkim się udało, on rozumie logiczne tłumaczenie. Na basenie mówimy, że bilet nam się kończy - idzie, w kulkolandii mówię, że kończy nam się czas - zbiera się. Z tym samochodem się nie da. Za każdym razem jest zły jak wjadę sama, albo mąż. Jest w nim wtedy tyle żalu i złości, że aż trudno mi to zrozumieć. Mówi tylko "ja chcę wjechać, ja chcę wjechać!" i odcina go z tego gniewu, nic wtedy do niego nie dociera. 

Idziemy na zakupy, każdy ma swój mały wózek i robią sami zakupy, sami wybierają produkty, potem wykładają na ladę i są to mądre zakupy, jakieś bułeczki, serek, śmietana. Kontroluję to, więc wiele spraw mamy fajnie opanowanych.

Ten wjazd samochodem jest najgorszy... Nie wiem, jak mam wtedy reagować na jego gniew.

 

@sol Ja niestety jestem nerwus. Ostatnio wracamy do domu - i o głupia ja!!! Znalazłam jeden serek, który wcześniej mi wypadł z zakupów, taki z rysunkiem - monster truckiem. Córka go wcześniej szukała, bo ona go sobie kupiła więc jej go dałam. Syn zobaczył i też chciał. Mówię, że zrobię mu naleśniki, że budyń, że to zaległy serek itd. Zaczęli się o ten serek kłócić, wyrywać sobie, jedno uciekało, drugi goniło, każde się rozwyło, że chce ten serek, wymuszało u mnie, zawieszało się na mnie z bekiem. Normalnie zamknęłam się w pokoju szybko, bo bym chyba rozszarpała. I słyszę nagle: -a gdzie mama? a gdzie mama? Musiałam 5 minut się zamknąć w izolacji. Ale zaraz wyszłam, bo syn sobie zaczął wkręcać, że "on zniknął mamę" i zaczął przeżywać i płakać coraz głośniej. Wyszłam i się uspokoili.

Nie wiem, co według psychologów mogłam lepiej zrobić, ale to był sajgon. Czasami chcę tylko przetrwać ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Amperka

Skoro jest taki logiczny, wciągający się, ścisły i przeze wszystkim - ROZUMIE RAMY ŚWIATA ZEWNĘTRZNEGO (przykłady końca czasu na basenie, bajkolandzie), to...

 

Wprowadź KARTĘ WJAZDU, która ma limit (jak na razie) 1 raz dziennie. 

Żeby to wyglądało poważnie, można ją zalaminować, dać na jakieś smyczy. Rubryka z datą i odhaczaniem (na laminacie łatwo to wymazać).

Zobaczymy jak zareaguje na to. Potem limit będzie zmniejszany na 3 razy w tygodniu.

 

Ampcia, jako człowiek rozumiem, że nauczyłaś tak małego ("kierowanie" przez niego pojazdem do garażu), bo to fajna zabawa, życiowa, ale gdybyś była gdzieś w gabinecie u psycholog-służbisty zrugał by Cię, bo stworzyłaś nawyk, który może sprawić, że dziecko potencjalnie samo podejmie próbę kierowania pojazdem, pod np.Waszą nieobecność, czy poza Waszą uwagą.

Edytowane przez meghan
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, meghan napisał:

@Amperka

Skoro jest taki logiczny, wciągający się, ścisły i przeze wszystkim - ROZUMIE RAMY ŚWIATA ZEWNĘTRZNEGO (przykłady końca czasu na basenie, bajkolandzie), to...

 

Wprowadź KARTĘ WJAZDU, która ma limit (jak na razie) 1 raz dziennie. 

Żeby to wyglądało poważnie, można ją zalaminować, dać na jakieś smyczy. Rubryka z datą i odhaczaniem (na laminacie łatwo to wymazać).

Zobaczymy jak zareaguje na to. Potem limit będzie zmniejszany na 3 razy w tygodniu.

 

Ampcia, jako człowiek rozumiem, że nauczyłaś tak małego ("kierowanie" przez niego pojazdem do garażu), bo to fajna zabawa, życiowa, ale gdybyś była gdzieś w gabinecie u psycholog-służbisty zrugał by Cię, bo stworzyłaś nawyk, który może sprawić, że dziecko potencjalnie samo podejmie próbę kierowania pojazdem, pod np.Waszą nieobecność, czy poza Waszą uwagą.

Masz rację. Fajny pomysł! Zrobię tę kartę pojazdu - dam znać jak nam poszło.

Wiem, teraz już wiem. Nam się wydawało, że fajnie, a teraz trzeba mocno czuwać. Tyle dobrze, że nigdy mu się nie zdarzyło wsiąść za kierownicę, dopóki nie pozwolimy. I tak to już jest, tak to jest...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 12/3/2022 at 10:05 PM, sol said:

Ostatnio np. mój syn koniecznie chciał zabrać mężowi poduszkę na której on siedział na ziemi, bo potrzebował jej do zbudowania "bazy". Mąż był już zmęczony i odmówił, na co młody wpadł w szał i spazmy.

U mnie 2 latka podobnie bada ile ma wpływu. Wymyśla że tu ci nie wolno siedzieć i jak odmówisz ryk. Jak jej przejdzie próbuje inną drogą. Dzieci badają na ile sobie dorośli pozwolą. Myślę że najgorsze to ulegać takim zachowaniom. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, Orybazy napisał:

U mnie 2 latka podobnie bada ile ma wpływu. Wymyśla że tu ci nie wolno siedzieć i jak odmówisz ryk. Jak jej przejdzie próbuje inną drogą. Dzieci badają na ile sobie dorośli pozwolą. Myślę że najgorsze to ulegać takim zachowaniom. 

 

Jest ogromna różnica 2 a 4 lata. W

 wieku 2 lat dzieci przechodzą etap stanowienia o sobie, uświadamiają sobie własne "ja". To etap to właśnie to co piszesz, albo kultowych sytuacji w stylu: NIE CHCE JOGURTUUUU, po czym kiedy mówisz: ok i samemu go zjadasz, rozlega się ryk i jest: chcę joguuuurt, mama daj ten jogurt. Trzeba zrozumieć że dziecko nie robi tego specjalnie, nie manipuluje, ono nie rozumie przyczyny i skutku. Dopiero się uczy, że jak czegoś nie chce to ta rzecz znika. Zamiast mieć podejście "nie ulegać" u nas lepiej sprawdziło się w tym wieku "wchodzenie w buty dziecka", czyli dosłownie kiedy mówi: Nie masz tu siedzieć!!!! Odpowiadasz: aha, rozumiem, nie chcesz żebym tu usiadła. Kiedy zaczynasz parafrazować dziecko, zaczyna się magia, ono się uspokaja, zaczyna w Tobie widzieć sprzymierzeńca, widzi że rozumiesz co mówi.

 

Natomiast ta sytuacja u nas, to młody faktycznie zawsze akurat tej poduszki używał do budowy bazy, więc to niejako tata mu ją podebrał. To nie było już sprawdzanie granic tylko faktyczną chęć zrobienia "tego co zawsze". Myślę że dobrze wybrnęliśmy ucząc, że problem/konflikt można rozwiązać alternatywnie. Natomiast u 2-latka na takie nauki chyba jeszcze za wcześnie.

 

Dziś natknęłam się na fajne zasady wg Agnieszki Stein:

 

1. Nie jesteś odpowiedzialny za emocje dziwcka
2. Nie jesteś po to żeby dziecku szybciej minęły trudne emocje tylko po to żeby nauczyć że wszystkie emocje są ok
3 emocje są jak tunel przez który trzeba przejść a rodzic /opiekun dziecku towarzyszy a nie "popędza"
4. Zadbaj o siebie żeby mieć siłe dbać o córkę. Zadbaj o swoje emocje i potrzeby.

 

Godzinę temu, Amperka napisał:

Ja niestety jestem nerwus. Ostatnio wracamy do domu - i o głupia ja!!! Znalazłam jeden serek, który wcześniej mi wypadł z zakupów, taki z rysunkiem - monster truckiem

O tak, ile to razy... albo przed snem sobie przypomni, że rano obiecałam coś tam. Jeśli odwrócenie uwagi nie działa to z bólem serca spełniam obietnicę, nie chcę wyjść na gołosłownego :D

z tym chowaniem się, czasem w chwilach ostatecznego kryzysu aby się nie pozabijać, no cóż trzeba! Fajne są takie bajki terapeutyczne o self-regulation i w jednej z nich jest cała historia o tym jak "mamie się skończyło paliwo" , polecam!

 

Godzinę temu, meghan napisał:

Wprowadź KARTĘ WJAZDU, która ma limit (jak na razie) 1 raz dziennie. 

Dobre!!!! Super pomysł na amperkowy kejs!! 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@sol

Kochanie, @Orybazyma poniekąd rację. 

Mózg dziecka przeważnie działa w ten sposób, że sprawdza granicę OKREŚLONEGO OSOBNIKA - na tym polega nauka relacji i życia społecznego przez dziecko. 

 

Badacze innych ssaków (ich mózgu, w szczególności "ośrodka zabawy") wykazują to samo, co u nas - ludziów. 😂🤗

Jordan Peterson też o tym mówił.

 

Role w rodzinie, w otoczeniu dziecka są ważne. Np. (to są przykłady, które nie stanowią słuszności takiego podejścia do dziecka) mrukliwy wujek, ciepła babcia, stanowczy ojciec, tolerancyjna mama. 

Dla dziecka to bardzo dobre warunki społeczne, bo...spotyka się z różnymi postawami wobec niego, a to polepsza jego procesy/umiejętności adaptacyjne. 

 

W jednej szkole z dziećmi nie mogę być na "cześć!", "Ty", "ciocia". Wiadomo, że mi się to nie podobało, ale w sumie to nie jest głupie. W tej szkole widzę po prostu większe zdyscyplinowanie dzieci. Prawidłowo wchodzimy w relację - psycholog - uczeń, nauczyciel - uczeń.

 

@sol

Rozumiem Twoje stanowisko.

Bardzo wnikliwie poszerzasz wiedzę o emocjach dziecka i przede wszystkim - własnych!

To mega wyczyn w dzisiejszym pędzie! 

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 minutes ago, sol said:

Odpowiadasz: aha, rozumiem, nie chcesz żebym tu usiadła. Kiedy zaczynasz parafrazować dziecko, zaczyna się magia, ono się uspokaja, zaczyna w Tobie widzieć sprzymierzeńca, widzi że rozumiesz co mówi.

Dzięki! Spróbuję tak podejść.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, sol napisał:

Odpowiadasz: aha, rozumiem, nie chcesz żebym tu usiadła. Kiedy zaczynasz parafrazować dziecko, zaczyna się magia, ono się uspokaja, zaczyna w Tobie widzieć sprzymierzeńca, widzi że rozumiesz co mówi.

To działa też na dorosłych myślę. 

W moim mieście kiedyś były debaty między młodzierzą z Gimnazjum Akademickiego (protestanci) a tą z kolegium Jezuickiego (Katolicy).
Przyjętą praktyką było powtarzanie tego co powiedział przedmówca  w sposób w jaki się go zrozumiało. 

Jest masa konfliktów wynikająca z tego ze ktoś niedokładnie przekazał co ma na myśli i drugi ktoś nie zrozumiał.

Trochę z dupy przykład. 
A: Nie możesz siedzieć na tej ławce (przed chwila była malowana ale malarz nie zostawił ostrzeżenia)
B:  Oż Ty !@#!, nie będziesz mi zakazywał(typ ma pewnie za kogoś gorszego)

A: Nie możesz siedzieć na tej ławce
B: Nie mogę  bo  nie chcesz bym tu usiadł?
A: Nie, ławka jest malowana i poplamisz sobie spodnie..

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minutes ago, meghan said:

Role w rodzinie, w otoczeniu dziecka są ważne. Np. (to są przykłady, które nie stanowią słuszności takiego podejścia do dziecka) mrukliwy wujek, ciepła babcia, stanowczy ojciec, tolerancyjna mama. 

Dla dziecka to bardzo dobre warunki społeczne, bo...spotyka się z różnymi postawami wobec niego, a to polepsza jego procesy/umiejętności adaptacyjne. 

Ostatnio mała właziła nogami na stół. Asertywnie tłumaczyłem czemu nie powinna i ściągałem na krzesło. Gdy odpuściła zdziwiłem się że nie było żadnego obrażania się itp. Przyjęła do wiadomości gdzie jest granica i już. Widzę ogólnie że mam większy autorytet przez samą asertywność i spójność. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.