Skocz do zawartości

Wyprawa na wojnę - potrzebuję porad od weteranów


Rekomendowane odpowiedzi

33 minuty temu, Esco napisał:

Ciemna strona? Brak miodu? Nie kumam. Mi mięknie faja jak tylko widzę, że dzieci płaczą albo się smucą jak mówię że jadę.

Rozbiesz to na moduły.

....pomogę.

Wszystkie te zdarzenia opierają się o SILNE WYSOKOENERGETYCZNE EMOCJE o CZARNEJ barwie.

....łakomstwo(chęć kochania się na zapas/czas z dziecmi)

....płacz EMPATIA hormon bliskości oxytocyna.....bardziej przywiązany ŁATWI3J WYDASZ DUŻĄ KASĘ na dzieci.....ZAOCZNIE!!!

SMUTEK neruony lustrzane przeniosą ten stan na ciebie wtedy będziesz mniej PANCERNY łatwiej cię zaatakować....zranić.

Mieka faja to suma BEZRADNOŚCI.

Czemu?

Bo odebrano Ci  sprawczosc(władzę).

 

TERAZ JAK TO WYGLĄDA W RZECZYWISTOSCI:

Nieskończoność procesów jest ograniczonym zbiorem dwóstyonnie.

WOLNOŚĆ.......BLE BLE......WŁADZA.

*to jest nie PODWAŻALNY DOGMAT.

 

OBECNIE jedynym sensownym rozwiązaniem jest oddać PEŁNĄ WŁADZĘ SAMICY nad dziećmi bo?!

UTRACI WOLNOŚĆ......choć tego nie widać(nie zgodne z bajkami dysneya) 

TO JEST SZTYWNA PROPRCJA.

Czym więcej władzy tym mniej wolności/i na odwrót.

 

Jaki z tego będzie pierwiastek funkcji???

JEJ WŁADZA będzie potrzebowała twojej wolności aby przekierować ją na zdobywanie zasobów do jej celów.

I?

ODDAŁEŚ jej władze(iluzje) zabrałaś WOLNOŚĆ REALNĄ(nie ma nad Tobą kontroli/manipulacja).

W tym momencie cały system samicy się pierdoli.

Brak pieniędxy/popsuty status/brak kontroli(nad tobą)zrobi z niej stare pruchno.

 

Dzieci i tak kiedyś pójdą swoją drogą.

Ty teraz odzyskaj wolność.

Ją zawal obowiązkami(pochodną władzy). 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Tornado napisał:

ODDAŁEŚ jej władze(iluzje) zabrałaś WOLNOŚĆ REALNĄ(nie ma nad Tobą kontroli/manipulacja).

W tym momencie cały system samicy się pierdoli.

Brak pieniędxy/popsuty status/brak kontroli(nad tobą)zrobi z niej stare pruchno.

Tak to właśnie obecnie wygląda. Dama ma teraz pretensje, że tak daleko się wyprowadziłem bez uzgodnienia z nią i że mam luz, a wszystko na jej głowie. Przez dwa dni nie grałem z dzieckiem online (byłem w delegacji), to już ataki że gdzie byłem, że pewnie dupa mnie do dziecka nie puściła. Co robię cały dzień, że z dzieckiem dopiero po 19 gramy. Na pieniądze może nie narzekać, bo nienajgorzej zarabia, ale status: na dnie + wstyd (nikt z rodziny i wielu wspólnych znajomych nie utrzymują z nią kontaktu, jeszcze za chwilę sąsiedzi się dowiedzą choć na pewno widzą, że coś jest nie tak). 

Tak jak piszesz, córka za 3 lata pójdzie na studia, dama zostanie z małym, któremu będzie miał kto przypominać dlaczego ojciec się wyprowadził. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
5 godzin temu, masculum napisał:

Na szczęście Ty już masz na nią wyjebongo.

Masz?

W skali 1-10: 11 😀. Tylko nie wiem jakich nowych zagrań się spodziewać. Muszę po prostu bardziej się pilnować. Cały czas mnie okłamywała, dlaczego ma teraz tego nie robić. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Bracia, jako że rozprawa coraz bliżej, mam parę pytań. Na czym skupić się podczas zadawania pytań? Czy pytac np. "Czy pozwany robił awantury? Czy krzyczał na dzieci?" itp. wiedząc, że odpowiedź powinna być negatywna i będzie stawiać mnie w dobrym świetle, czy lepiej nie poruszac takich tematów, żeby nie dać możliwości kłamania. Zastanawiam się czy nie sprowokować jej do kłamstwa, a potem wykazać, że mówi nieprawdę.

Czy próbować w ogóle wywoływać emocje u sędziego pytaniami np. "czy myślała o dzieciach (że robi im krzywdę odbierając ojca) wdając się w romans?". Sędzią jest facet, podobno drobiazgowy, ale dla którego liczą się tylko fakty i dowody. 

Wiem, że nie ma planu w 100% pewnego, ale moze ktoś podpowie ciekawą strategię. 

Czy próbował ktoś rozprawy z udziałem osób zaufanych?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie doradzę Ci nic dobrego, bo ja ze swoją się dogadałem i skończyło się na jednej rozprawie. Mimo, że było za porozumieniem stron, to w gruncie rzeczy i tak powiedziałem, że nie skłamie i jeśli sąd zapyta co jest powodem to powiem, że znalazła sobie gacha, który też rozbił swoją rodzinę. Tak też zrobiłem i sędzina zjebała ją jak burą sukę, aż miło było popatrzeć jak jej głupio było, a ja miałem czyste sumienie, że nie skłamałem.

Polecam być szczery, mówić prawdę i będzie dobrze. Ale nie wiem jak to wygląda gdy się z kimś naparzasz w sądzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, Esco said:

Sędzią jest facet, podobno drobiazgowy, ale dla którego liczą się tylko fakty i dowody.

Trafiłeś los na loterii. A teraz sam pomyśl - pyskówka czy emo-drama na sali rozpraw to będzie fakt, czy dowód?

Właśnie.

6 hours ago, Esco said:

wiedząc, że odpowiedź powinna być negatywna

Powinna? Ani to fakt, ani dowód - to przypuszczenie. Hazard.

 

Dla Ciebie rozwód to jeden z najważniejszych momentów w życiu - dla sędziego, to np. wtorek dziewiąta rano. Nic szczególnego, dzień jak co dzień. Nie utrudniaj mu pracy, tyle doradzę.

I art. 379 KPK https://lexlege.pl/kpk/art-379/ - niby nic, a jednak czasami pokazanie "szacunku wobec powagi sądu" daje ciut lepsze emocje, nawet jeśli tenże "sąd" potem sam każe Ci się "nie wydurniać" ;)

Edytowane przez Kespert
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

W tym tygodniu rozprawa. Być może obędzie się bez komplikacji, bo małża powiedziała, że weźmie winę na siebie. Choć nie uwierzę jak nie usłyszę w sądzie. Chyba, że mnie wpuszcza w maliny. Ja jestem gotowy na ewentualne starcie, nawet kilkuletnie. 

Trzymajcie kciuki bracia. Co dziwne,  póki co nie mam żadnego stresu. 

 

Edytowane przez Esco
  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza bitwa "wygrana". Jak mówiła, tak zrobiła. 20 minut i po robocie. Rozwód z jej winy za cenę miejsca zamieszkania dzieci tam gdzie ona. Alimenty bez zmian i kontakty nieuregulowane. Na rozprawę przyszła bez papugi i wyglądała jak zbity pies. Po wyroku, w jeden dzień dzwoniła do mnie więcej razy niż przez ostatnie pół roku 😆. Zmieniłem się na lepsze itp. 

Teraz osoby z mojej rodziny doradzają mi, żebym z nią jechał równo, za to co zrobiła dzieciom i mi. Żeby dojechać ją finansowo bez żadnych skrupułów. Już mi się żaliła, bo sędzia wrzucił jej koszty procesowe na moją rzecz (trochę ponad 700 zł). Co o tym myślicie? Traktować ją jak najgorszego wroga i wdeptać ją w ziemię korzystając oczywiście z prawnych narzędzi? Czy trochę poczekać aż się sytuacja ustabilizuje i dopiero atakować (mam na myśli przede wszystkim odebranie jej dzieci), czy bombardować ją od razu pismami, wnioskami nie dając chwili wytchnienia? Osobiście trochę mi jej szkoda, ale teraz to w końcu obca osoba. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
W dniu 8.06.2023 o 07:46, Esco napisał(a):

Teraz osoby z mojej rodziny doradzają mi, żebym z nią jechał równo, za to co zrobiła dzieciom i mi. Żeby dojechać ją finansowo bez żadnych skrupułów.

Możesz rozwinąć ten wątek. Jak i odebrania dzieci? Sporo rewanżyzmu wyczuwam w Tobie.

Dobrze, że jest jej wina. Unikniesz alimentów na nią. Jej pozostanie rozgrywka dziećmi.

Czy nie lepiej energię życiową skierować na samorozwój i dzieci?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Veneziano napisał(a):

Jeatem troche niewyspany i chyba nie wszystko łapie? Czym ty się cieszysz skoro tę sprawę przegrałeś. Dzieć i są u ex. Kontakty nie uregulowane(idealny podkład pod alienację). Ty cieszysz się z iluzorycznek kwestii- rozwód z jej winy. 

 

Dlatego wygrana jest w cudzysłowie. Nie wiem czy taka iluzoryczna kwestia. Zabezpieczyłem się przed być może wieloletnimi alimentami na nią w przyszłości.

Dzieci ze mną chwilowo odpuściłem, bo i tak miałem słabe szanse. Mieszkam w małym mieszkaniu i nie zapewnialbym lepszych warunków niż mają w domu. Czekam na podział majątku i kupię sobie coś większego.

Od dzieci mnie nie odetnie, córka ma już 15 lat, telefon jej zabierze? Córka za to wszystko co nam zrobiła, to ją opieprza jak burą sukę, jak tylko coś się krzywo do niej odezwie. Jak mnie nie wpuści do domu (choć nadal jestem tam zameldowany, więc chyba nie może) to dzieci wyjdą do mnie i spędzimy czas razem u teściów czy na mieście. Narazie sama chce żebym przyjeżdżał co weekend do dzieci i śpię normalnie w "domu", choć kosztuje mnie to sporo nerwów, bo nie mogę na nią patrzeć. 

Jak zacznie utrudniać kontakt, to ja będę czekał na jakikolwiek jej błąd (np. wypita opiekuje się dziećmi) i będę ją zgłaszał do odpowiednich służb. Po jakimś czasie mogę złożyć wniosek o zamieszkanie dzieci przy mnie i karuzela może ruszyć od nowa. Ale już nie zasądzą mi alimentów na nią i dlatego na pierwszy ogień poszła jej wina. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.