Skocz do zawartości

Uśpienie pieska - członka rodziny


Rekomendowane odpowiedzi

To pewnie głupie, że tutaj o tym piszę, ale widocznie odczuwam taką potrzebę. Jakaś forma anonimowej terapii.  
 

Od niemal 14 lat mam psa. Rodzinnego, wymarzonego znajdę. Od szczeniaka był kochanym stworzeniem, o wielkim sercu i zawsze dobrym nastroju. Chodzące szczęście. W sile wieku ważył 50 kg, to duży pies, zwykle dożywający 10 lat. Bardzo o niego dbamy. Najlepsza karma, surowe mięsko, jakościowa opieka weterynaryjna, wspólny czas. 
 

Ostatnie lata nie był łatwe. Miał operację, jednak bardzo mu ona pomogła, wrócił do formy. Jednak w pewnym momencie pojawiły się problemy neurologiczne, zaczął mieć paraliże tylnych łapek. Co miesiąc dostawał zastrzyki, był masowany, 3-4 rodzaje leków. Radził sobie raz lepiej raz gorzej, ale ogólnie było dobrze.
 

Ostatnie kilka dni to męczarnia. Totalny paraliż, robienie pod siebie, czołganie się. Jesteśmy ciągle w kontakcie z zaufanym weterynarzem. Piesek dostał nowy zastrzyk sterydowy, jednak ten zadziałał tylko na godzinę. To była opcja ostateczna, nic już nie pomoże. On jednak ma świetny nastrój, chce być miziany, nie okazuje cierpienia. To mi łamie serce, nie śpię od 3 dni, bo tylko płaczę i przeszukuję fora weterynaryjne. Przy nim się powstrzymuję, karmię go z ręki (bo tylko tak je), myję długie futerko, głaszczę i mówię o wszystkim dobrym. W momencie najgorszej rozpaczy zaczęłam się dosłownie modlić, choć nigdy tego nie robiłam i nie wierzę. Piesio jest w lepszym stanie psychicznym, chociaż ktoś… 

 

Podjęliśmy jako rodzina decyzję o uśpieniu. Nie chcemy, aby cierpiał. Przeżył z nami prawie 14 lat, nie zasługuje na umieranie w samotności, własnych odchodach i bólu. Weterynarz zrobi to w naszym domu, będziemy przy Psiaku, zostanie indywidualnie skremowany i prochy wrócą do ogrodu, w okolice jego budy. 
 

Nigdy nie usypiałam zwierzęcia. Jedynie jak miałam 6 lat moja pierwsza kotka odeszła w ten sposób, co strasznie przeżywałam. Teraz też przeżywam, mimo że zwierzak wciąż żyje i układa mi swój wielki łeb na kolanach, liże dłonie i pomrukuje zadowolony, jak go drapię za uszami. Kocham go cholera, nie wiem jak to wszystko ogarnąć. 
 

Jak sobie radziliście w takich sytuacjach? Macie może jakieś porady? 
 

PS. Suplementujcie swoim psom kolagen, szczególnie dużym, gdyż takie nie unikną problemów ze stawami. I okazujcie im miłość na każdym kroku, bez wyjątku. 

  • Smutny 12
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Hatmehit Bardzo, bardzo Ci współczuję! Każdy  kto miał zwierzaka będzie wiedział, co czujesz. 

4 godziny temu, Hatmehit napisał:

Miał operację, jednak bardzo mu ona pomogła

Z jakiego powodu był operowany?

Może spróbujcie jeszcze homeopatii? Potrafi dawać spektakularne rezultaty zarówno u ludzi jak i u zwierząt. Chociaż też nie wiem, czy nie jest za późno. Ale skoro piesek nadal ma wolę życia, na co wskazuje jego dobry stan psychiczny to może warto? Nic w sumie nie stracicie. 

4 godziny temu, Hatmehit napisał:

Nigdy nie usypiałam zwierzęcia.

Ja też nie usypiałam. Więc nie pomogę. 

Miałam za to kota, który może to głupio zabrzmi był miłością mego życia :). Dostałam go jako 5 latka. Był z nami kilkanaście lat. Gdy był kociakiem nie zostawiał mnie nawet na chwilę, wszędzie za mną chodził, jak pies :D. Później to ja za nim latałam. Wyrósł na ogromnego kocura. Był takim kocim samcem alfa. Podejrzewam, że wszystkie kociaki w okolicy, to była jego sprawka. W czasie kocich godów potrafił znikać na całe dnie, wracał na chwilę coś zjeść, poprzytulać się i znowu go nie było. Tłukł się niemiłosiernie z innymi kotami, kilka razy potrącił go samochód, dosyć poważnie.  W nocy wstawałam sprawdzać czy żyje, dawałam wodę. Na szczęście szybko dochodził do siebie. Niestety za którymś razem to potrącenie było na tyle poważne, że zginął na miejscu. Pamiętam, że mama do mnie zadzwoniła i powiedziała, że Maciusia z nami już nie ma. Płakałam jak dziecko. Było mi tym bardziej smutno, że nie było mnie przy nim w tym czasie. 

 

Wracając do Twego psiaka, jeśli nie ma nadziei na wyleczenie, to decyzja o uśpieniu jest pewnie najlepszą z możliwych, po co ma cierpieć?

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, ewelina napisał:

Z jakiego powodu był operowany?

Włókniak, musiał mieć wyciętą całą śledzionę. Po zabiegu wszystko było ok.

11 minut temu, ewelina napisał:

Może spróbujcie jeszcze homeopatii? 

W homeopatię nie wierzę, ale pewnie gdyby była szansa, to i tak bym się tego chwytała. Niestety już nie ma. Od ponad dwóch dób nie może wstać, tylko leży. Chyba nerki też przestały prawidłowo pracować, bo mocz bardzo śmierdzi, choć go obmywam regularnie. Jego stan psychiczny też się pogarsza, nie podnosi już głowy na mój widok. L
 

Chyba sam już umiera. Nawet kot do niego podchodzi, a wcześniej tego nie robił w domu. Umarłby pewnie w ciągu kilku dni, jutro mu to ułatwimy. Czuję się jakbym wydawała na niego wyrok, lecz to dla jego dobra.

 

Najpierw był dla mnie jak młodszy brat, po operacji jak dziecko. Bezgraniczna obustronna miłość. Kurwa, jeśli jakiś Bóg istnieje, to ostro zjebał pod tym względem.

 

Dziękuję za wsparcie❤️

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, Hatmehit napisał:

Czuję się jakbym wydawała na niego wyrok, lecz to dla jego dobra.

Nie traktuj tego w ten sposób. To nie jest wyrok, ale ostatnia przysługa dla wiernego i lojalnego przyjaciela. Nie jest to nigdy proste. Ale będzie w swoim domu, do końca, pewnie na swoim kocyku. Po prostu przy nim bądź. Do ostatniej chwili. Głaszcz, przytulaj, bądź blisko.

 

Zaśnie bezpieczny i otoczony tymi, którzy go kochali i których kochał on.

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Hatmehit napisał:

Jednak jakoś tak nie umiem się pogodzić z tym, że jutro od 11 nigdy już go nie zobaczę.

Miał zapewne piękne życie i to będziesz pamiętać. Ja pamiętam wszystkie moje zwierzaki.  Takie pożegnania nigdy nie są proste i to normalne. Ale one wracają :) Już w innych futerkach, do domów które kochają zwierzęta, jak to zgrabnie kiedyś ujął poeta.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Osobiście pochowałem kilka kotów i psów, moich ukochanych zwierzaczków :) 

 

Głowa do góry!

 

Cierpienie jest nieodzowną częścią naszego istnienia, a po nocy zawsze wychodzi słońce!

 

Będzie git majones ;] 

 

Adoptujesz następnego :)

 

W naszej kulturze podejście do śmierci jest nienaturalne, zobacz jak do śmierci podchodzą mexykańcy :)

 

Thats the way of life baby!

Edytowane przez RENGERS
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror @RENGERS Dzięki. Jednak nie będzie adopcji kolejnego póki mieszkam w domu rodzinnym. Rodzice nie chcą przez to znowu przechodzić, pierwszy raz widziałam mojego ojca ocierającego łzy, rozumiem ich. Pewnie jak będę „na swoim” to wezmę jakąś bidulę ze schroniska, choć to bardzo poważna decyzja. Póki co daję spać Psiakowi, a sama się rozpraszam nauką do sesji.

Edytowane przez Hatmehit
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, Hatmehit said:

Od ponad dwóch dób nie może wstać, tylko leży. Chyba nerki też przestały prawidłowo pracować, bo mocz bardzo śmierdzi, choć go obmywam regularnie. Jego stan psychiczny też się pogarsza, nie podnosi już głowy na mój widok

Powiedz to weterynarzowi, i słuchaj uważnie jego autorytetu - jego odpowiedzi. Anonim z forum to co innego, ale człowiek na miejscu - w jakiś sposób rozgrzesza, współdzieląc odpowiedzialność... choć to wcale nie czyni decyzji łatwiejszą.

Pies 11 lat, prosta droga - potknął się i przestał ruszać, wyszło przerwanie rdzenia kręgowego. Paraliż kończyn z dodatkowymi problemami oddechowymi.

Nigdy nie jest łatwo, ale taką decyzję podejmuje się, kierując się nie tym co my chcemy - a dobrostanem właśnie tego psa.

1 hour ago, Hatmehit said:

choć to bardzo poważna decyzja

Poważna - zmienisz cały świat.

Także Swój.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie polecam przedłużać męczarni. Na końcu mojemu psu dosłownie zaczęła noga obumierać (całe tylne stawy zaczęły mu siadać) gdy rodzice wahali się parę tygodni z uśpieniem.

Jak to trzeba zrobić to trzeba. Skoro nic więcej nie można zrobić to nie ma zmiłuj, a jego późniejsze odejście może być w znacznie gorszych warunkach niż obecnie.

Edytowane przez Hubertius
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Hatmehit napisał:

Weterynarz wszystko wie

Miły pan "weterynasz" to takim sam przedstawiciel handlowy, psychopata i rzeźnik jak "lekasz".

W d...ie ma Twojego psiaka, jemu to tylko kolejny zastrzyk za dwie stówy...

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Egregor Zeta Od nas ostatnio nie pobiera opłat, pomaga Psiakowi chyba z czystej życzliwości. Jestem w stanie ocenić, ufam temu człowiekowi. Nawet jeśli chciałby 2 kafle za ostateczną pomoc mojemu zwierzęciu, to bym mu z chęcią zapłaciła. To wartościowy i trudny zawód, po co go deprecjonować? Tym bardziej w tak trudnej chwili

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Hatmehit napisał:

Jak sobie radziliście w takich sytuacjach?

Raz będąc nastolatkiem patrzyłem jak mój pies odchodzi. Widziałem jak sie męczy i żałuję, że nie namówiłem wtedy rodziców na uśpienie.

 

Poprzedni pies "zawinął się" z tego łez padołu w ciągu doby. Najprawdopodobniej otrucie ( nie wiemy tylko czy celowe czy zjadł mięso nasączone przez sąsiadów trutką na lisy). Jednego dnia widzieliśmy, że chodzi niemrawy. Myśleliśmy - znowu trzepnął go samochód - nie pierwszy raz i nie ostatni, wyliże się. Rano znaleźliśmy go z pianą na pysku w grymasie bólu. Pamiętam jak wk***iła mnie wtedy bezsilność i zbagatelizowanie sprawy. Jeszcze gorszy był widok jego brata bliźniaka szturchającego go nosem i  skomlającego...😪

 

Z tego, co piszesz - zrobiłaś wszystko, co w Twojej mocy. Wyświadczasz mu ostatnią przysługę... 

Takie życie...

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo współczuję, wiem co czujesz 😔 Pamiętaj, że przeżył z Wami wspaniałe życie, ale jak to z życiem bywa, kiedyś się kończy. Dobrze, że nie przedłużacie jego cierpienia. Pożegnaj się z nim i podziękuj za bycie towarzyszem rodziny przez te wszystkie lata. Będzie bolało, na to nie ma dobrej rady.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też kiedyś musiałem uspać psa, dorastałem z nim można powiedzieć, później został w domu rodzinnym. Był już prawie pełnoletni, prawie 18 lat - bardzo dużo jak na psa. 

 

Nie zniosłem tego ciężko, wiadomo że nic przyjemnego. 

 

@Hatmehit

Na pocieszenie mogę dodać że zarówno mój jak i Twój pies miał życie i śmierć lepszą niż niejeden człowiek. Zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy, ale z czasem i śmiercią nie wygrasz, każdego z nas to kiedyś czeka (ale pocieszyłem).

 

Najlepszym plastrem po utracie psiaka jest kolejny pies,.

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

@Hatmehit

 

Koci covid "Fip" 😕 

 

Zdjęcie zrobione wczoraj jak leżał u weterynarza... :( 

 

https://ibb.co/qpwfPFZ

 

Już po wszystkim - a jak ja się czuję? Smutny ale również szczęśliwy pod tym względem, że już się nie męczy bo przykro się patrzało na tak wesołą kruszynę, która zaczynała ledwo co widzieć i chodzić pijana. Nie było sensu tego przedłużać.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.