Skocz do zawartości

Wyrzuty sumienia/poczucie winy


zibex129

Rekomendowane odpowiedzi

Siemanko Panowie

 

Jest to mój drugi tekst na Waszym forum, pierwszy w Konfesjonale. Dziś opiszę nieco inną sytuację, taką która strasznie mnie "gniecie" w ostatnim czasie. Mam nadzieję że uda mi się dobrze oddać istotę sprawy i wszystkich moich "przejść". Nie ukrywam że jest to dla mnie dość trudny i wstydliwy temat, być może komuś może on wydać się trywialny, niemniej bardzo liczę na zrozumienie z Waszej strony.

 

Z nerwicą zmagam się w zasadzie odkąd pamiętam. Chłodna i nieobecna mama, ojciec nieradzący sobie z emocjami, nieodporny na kłopoty choć na zewnątrz twardy, używający alkoholu jako "regulatora". Wychowywanie w dużej mierze przez nadopiekuńczą babcię - trudno o lepszy grunt do zbudowania osobowości neurotycznej. Po dziś dzień (mam 30 na karku) czuję że ten bagaż który wówczas otrzymałem - bagaż zerowego poczucia własnej wartości, wyuczonej bezradności, poczucie niedopasowania do świata, ciąży mi na plecach. Bywa ze jest go mniej, czasem ściągam ten plecak na chwilę, ale on wraca do mnie natychmiast. A właściwie cały czas mi towarzyszy.

 

A do tego poczucie winy (a także wstydu), które wciąż, w mniejszym czy większym stopniu, jest u mnie obecne. Do pojawienia się i napisania na Waszym forum skłoniła mnie sytuacja która wraca do mnie raz po raz we wspomnieniach, mimo że upłynęło od tego czasu prawie 8 lat. Było to związane z moją ówczesną dziewczyną, i z tzw. tabletką po stosunku, do zażycia której, usilnie ją namawiałem. Uroiłem sobie wówczas, że (mimo braku jakichkolwiek podstaw), mogliśmy "wpaść", więc stwierdziłem że muszę coś z tym fantem zrobić, za wszelką cenę. Nic do mnie nie docierało, żadne argumenty, racjonalizacje, nic. O ile aborcja nie wchodziła dla mnie w grę, o tyle tabletka wydawała mi się wówczas wyjściem "kompromisowym", pozwalającym na uporanie się z lękiem przed jej ciążą - choć w gruncie rzeczy był to chyba lęk przed samym lękiem, gdyż nawet nie spróbowałem wówczas wyobrazić sobie co by było gdyby jednak okazało się, że ona w tej ciąży jest. Dominowało u mnie wówczas poczucie nie bycia gotowym na ojcostwo, zniweczenia jakichś (nie do końca sprecyzowanych) planów na przyszłość, ale przede wszystkim, sama wizja bycia ojcem, podczas gdy sam byłem (i czułem się) wówczas znerwicowanym dzieckiem - kompletnie mnie przerastała.

 

Dziś oczywiście patrzę na to wszystko w zupełnie inny sposób. Dążę do tego, by wreszcie stać się mężczyzną - i by móc zasługiwać na to miano. Ale jednocześnie mam niebywałe poczucie winy - co prawda do zażycia tabletki ostatecznie nie doszło, nie udało mi się jej "zdobyć" (choć w pewnym momencie, podczas rozpamiętywania tamtych wydarzeń, zacząłem sobie wkręcać że jednak mi się udało), to fakt, że byłem gotów w imię swojego lęku i egoizmu narazić bliską mi osobę na, bądź co bądź, ingerencję w organizm, jest dla mnie czymś, co napawa mnie niebywałym wręcz obrzydzeniem w stosunku do siebie. Tchórzostwo jakim się wówczas "wykazałem" przekraczało wszelkie granice przyzwoitości. Wstydzę się za to, i czuję się z tym po prostu fatalnie.

 

Ten wstyd, poczucie winy i poczucie bycia złym człowiekiem, leżały w dużej mierze u podstaw tego, że mój kolejny związek kiepsko wyglądał, a jeszcze gorzej się zakończył. Zawsze czułem że przez to wszystko co Wam tutaj opisałem, nie zasługuję na to, by móc mnie kochać, i by móc mi zaufać. Że jestem niewystarczający. Że muszę po prostu przyjąć to piętno, i tak z nim funkcjonować, do końca życia. Które i tak nie jest wiele warte. Po dziś dzień, mimo uczestnictwa w terapii, to przeświadczenie jest ogromne, i ciążące. Powoli zaczynam rozluźniać ten gorset w który sam się przed laty zapakowałem, ale przychodzi mi to z ogromnym trudem.

 

To chyba wszystko na chwilę obecną, z góry dziękuję za poświęcony czas i refleksje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy to co napiszę w jakikolwiek sposób Ci pomoże. Ale gdy mnie czasami najdzie na wspomnienia jakiś nieprzyjemnych sytuacji z przeszłości, w których zachowałem się źle wobec kogoś, skompromitowałem się czy popełniłem jakiś błąd itp. Zawsze podsumowuję te przemyślenia w jeden sposób - "A jebać to". Krótko i konkretnie. Było, minęło.

 

Każdy z nas popełnił w przeszłości wiele błędów lub zachował się tak, że później tego żałował. Jest to normalne i nieuniknione, takie jest życie. Najważniejsze żeby z każdej takiej sytuacji wyciągać naukę na przyszłość i tych błędów nie powtarzać.

 

Żałujesz tego jak się zachowałeś wobec dziewczyny jakiś czas temu. Ok. Wtedy miałeś co innego w głowie, dziś już byś się tak nie zachował. Widocznie musiałeś tego doświadczyć żeby coś zrozumieć. Potraktuj tę sytuację jako nauczkę, która ostatecznie wniosła coś do Twojego życia i nie rozpamiętuj tego dalej. Było, minęło, wnioski na przyszłość wyciągnięte i życie toczy się dalej. Trzymaj się 💪

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, zibex129 napisał:

Że muszę po prostu przyjąć to piętno, i tak z nim funkcjonować, do końca życia

No nie. Bo to byłoby bez sensu, brak logiki w tym. Po mojemu to:

"Na tamten moment zrobiłeś wszystko co możliwe według Twojej wiedzy na tamten czas". Dzisiaj widzisz że to było złe, plus dla Ciebie, za refleksję. To już minęło, to się wydarzyło, tego już nie zmienisz. Po prostu musisz się z tym pogodzić. Wracanie ciągle do takich sytuacji z przeszłości jest słabe, bo hamuje twoją teraźniejszość, twoje życie. Dobrze jest ten temat zamknąć, jeśli nadal Ci on doskwiera to terapia powinna pomóc. 

 

Mi osobiście pomogło uwalnianie emocji metoda Hawkinsa, na YouTube masz prowadzone uwalnianie, gościu ma kanał "życie bez stresu" czy jakoś tak. To jest ciekawe doświadczenie, trudne, ale daje ulgę po jakimś czasie. 

 

Pamiętaj, wtedy robiłeś to co na tamten moment było według Ciebie dobre. Nie miałeś wiedzy którą masz dzisiaj. 

 

Powodzenia, mam nadzieję że uda Ci się pokonać te chwilowe trudności i wskoczyć na kolejny poziom i cieszyć się życiem, teraźniejszością. To wymaga pracy, ale warto.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Spokojnie napisał:

No nie. Bo to byłoby bez sensu, brak logiki w tym. Po mojemu to:

"Na tamten moment zrobiłeś wszystko co możliwe według Twojej wiedzy na tamten czas". Dzisiaj widzisz że to było złe, plus dla Ciebie, za refleksję. To już minęło, to się wydarzyło, tego już nie zmienisz. Po prostu musisz się z tym pogodzić. Wracanie ciągle do takich sytuacji z przeszłości jest słabe, bo hamuje twoją teraźniejszość, twoje życie. Dobrze jest ten temat zamknąć, jeśli nadal Ci on doskwiera to terapia powinna pomóc. 

 

Mi osobiście pomogło uwalnianie emocji metoda Hawkinsa, na YouTube masz prowadzone uwalnianie, gościu ma kanał "życie bez stresu" czy jakoś tak. To jest ciekawe doświadczenie, trudne, ale daje ulgę po jakimś czasie. 

 

Pamiętaj, wtedy robiłeś to co na tamten moment było według Ciebie dobre. Nie miałeś wiedzy którą masz dzisiaj. 

 

Powodzenia, mam nadzieję że uda Ci się pokonać te chwilowe trudności i wskoczyć na kolejny poziom i cieszyć się życiem, teraźniejszością. To wymaga pracy, ale warto.

 

No właśnie zamknięcie, czy w ogóle zamykanie jakichś spraw w życiu sprawia mi największy problem.

9 godzin temu, icman napisał:

Nie rozumiem dlaczego odbierasz sobie prawo do działania zgodnie z tym co czujesz w danym momencie.

 

Jak dla mnie to poczucie winy jest irracjonalne i jest tylko przykrywką ro czegoś co jest głębiej.

 

Odbieram je sobie na "mocy" faktu, że kiedyś byłem zdolny zachować się tak a nie inaczej. Poczucie winy nie pozwala mi ruszyć do przodu, mówiąc przy każdej mojej "swobodnej" inicjatywie: "pamiętaj, że był moment, kiedy zachowałeś się niegodnie, jak tchórz. Cokolwiek teraz (z)robisz, nic tego nie zmieni."

4 godziny temu, MaxMen napisał:

Nie wierzę 🤦

 

A jednak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, zibex129 napisał:

Cokolwiek teraz (z)robisz, nic tego nie zmieni."

Ale jak ci pisałem, jeśli spojrzysz na to, że na tamten czas inaczej nie umiałeś, to jaki jest sens karać się za to? To było wtedy najlepsze na co było Cię stać. Jak możesz siebie karać za to, że wówczas nie miałeś takiej wiedzy? 

 

A dwa - dzisiaj masz tę wiedzę, a dalej nic z tym nie robisz i tutaj dopiero jest problem. Masz narzędzia, możliwości, a upierasz się że jest inaczej? Spróbuj to sobie przemyśleć logicznie.

 

I nawet jeśli przyznasz sobie rację - zajebałes. To poczucie winy i wracanie do tego co może zmienić? Jakieś są tego plusy (podpowiem, żadne, już swoje za to wycierpiałes), a jakie minusy i do czego to prowadzi? Nie masz już na to wpływu co było, ale masz na to co jest i co będzie. Na tym się skup.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, zibex129 napisał:

Poczucie winy nie pozwala mi ruszyć do przodu, mówiąc przy każdej mojej "swobodnej" inicjatywie: "pamiętaj, że był moment, kiedy zachowałeś się niegodnie, jak tchórz. Cokolwiek teraz (z)robisz, nic tego nie zmieni."

Lęk jest podstawowym motywem działań ludzi i zwierząt. Dużo częściej tchórzliwe zachowania niż odważne gwarantują przeżycie, utkałeś obraz siebie ze wzorców kultury, który ma się nijak do życia jako takiego. 


Ten konflikt wewnętrzny jest normalny ale jego skala u Ciebie jest paraliżująca i sabotująca.

 

Jest dużo sposobów by poprawić komfort życia w takiej sytuacji, która jest powszechna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Miszka napisał:

 

Do psychoterapeuty. NA terapię... Marsz!

 

Już chodzę. Ale na razie ciężko.

2 godziny temu, icman napisał:

Lęk jest podstawowym motywem działań ludzi i zwierząt. Dużo częściej tchórzliwe zachowania niż odważne gwarantują przeżycie, utkałeś obraz siebie ze wzorców kultury, który ma się nijak do życia jako takiego. 


Ten konflikt wewnętrzny jest normalny ale jego skala u Ciebie jest paraliżująca i sabotująca.

 

Jest dużo sposobów by poprawić komfort życia w takiej sytuacji, która jest powszechna.

 

Możesz mieć rację. Bo w zasadzie żadnego innego wzorca godnego naśladowania w swoim otoczeniu nie miałem ;/ stąd musiałem jakoś "tkać", innego wyjścia raczej nie było. Bez wątpienia jest tak jak mówisz - ten konflikt kompletnie zżera mnie od środka, w ostatnim czasie wręcz nie pozwala normalnie funkcjonować. I jakkolwiek staram się jak mogę poradzić sobie z nim, to jest cholernie ciężko.

2 godziny temu, Gościu napisał:

Warto pomyśleć zawczasu.

 

Seks prowadzi do prokreacji, a jeżeli nie jesteś gotowy to są jeszcze różne zabezpieczenia przed.

 

Z kolei jeżeli panna ci się nie podoba, to nie zaczynasz z nią, a tym bardziej od zamieszkania razem, itd.

 

 

No warto. Chyba że jest się do szpiku ogarniętym lękiem, i wpada się w spiralę własnych, białorycerskich wyobrażeń. Prowadzących np. do tego, że nie można odejść nawet jak się nie układa. Albo jest się złym człowiekiem jeśli się wyrazi swoje zdanie, bądź przeciwstawi w czymś. Zresztą - lęk był paraliżujący. Nie pozwalał normalnie żyć w związku, ani tym bardziej nie pozwalał odejść. Seks miał miejsce, bo wtedy opcja odmowy nawet nie przyszła mi do głowy - po prostu był i tyle. Myśl i obawa o konsekwencje czasami się pojawiała, ale być może rezygnacja z seksu wiązałaby się ze spojrzeniem prawdzie w oczy w kontekście związku - a na to zupełnie nie było mnie wtedy stać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.