Skocz do zawartości

Dlaczego warto pracować tylko nad jedną rzeczą w życiu?


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień wolny i takie przemyślenia. 

 

Każdy z nas znajduje się aktualnie w jakimś miejscu w życiu. W miejscu, z którego jest bardziej lub mniej zadowolony. Często próbujemy łapać kilka srok za ogon. W moim przypadku to się nie sprawdza. Uważam, że większość z nas wie, nad czym w życiu powinien pracować, żeby to życie było lepsze. Jest na pewno jakaś sfera życia, która kuleje najbardziej i właśnie to pracą nad tą jedną konkretną sferą spowoduje gwałtowną zmianę również pozostałych sfer. Być może to kontrowersyjna teza, ale moim zdaniem tak to właśnie wygląda. 

 

Oczywiście możemy sobie pracować całościowo nad zmianą samego siebie. Zacząć ćwiczyć na siłowni, uczyć się języków, rozwijać biznes, poprawiać życie towarzyskie, ale właśnie jedna najbardziej kulejąca sfera naszego życia uniemożliwia poprawę pozostałych. Poprawa tej najbardziej zaniedbanej sfery życia poprawia wszystko. A przynajmniej daje komfort i dobre pole do poprawy pozostałych sfer. Przykladowo jak mamy osobę, która nie jest usatysfakcjonowana swoją pozycją zawodową i finansami, to nad poprawą tego powinna się skupiać. Na nic zdają się w takiej sytuacji próby rzucenia nałogów, poprawy życia towarzyskiego czy dodatkowymi aktywnościami. Duża nadwaga będzie powodowała, że gorzej się czujemy w pracy, gorzej czujemy się w relacjach towarzyskich i będziemy nieustannie nad tym myśleć. 

 

Moim zdaniem szczere zdiagnozowanie tego, co najbardziej wymaga poprawy, sportowa złość, żeby to zmienić to najlepsza droga do poprawy całościowej swojego życia. 

 

Zapraszam do dyskusji. Czy macie podobne przemyślenia?

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ma to sens. Często praca nad czymś wymaga wyjścia ze strefy komfortu, zrobienia czegoś na co nie mamy ochoty. Zatem robienie kilku rzeczy na raz daje nam wewnętrzne usprawiedliwienie i odciaga od celu np. "nie chce mi się iść na siłownię, pouczę sie angielskiego w tym czasie".

Wiec chyba najważniejsze będzie tu priorytetyzowanie celów, tak żeby ten ważniejszy nie byl wypychany przez te niżej w hierarchii.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardziej chodzi mi o to, że zła sytuacja w danym obszarze negatywnie wpływa na pozostałe sfery życiowe i uniemożliwia lub bardzo utrudnia poprawę tych pozostałych sfer. Zła sytuacja w pracy wpływa na nasze zdrowie, złe relacje z innymi ludźmi, utrudnia zbudowanie dobrych nawyków żywieniowych czy utrudnia pokonanie złych nawyków (palenie papierosów, picie piwa). Więc zmiana pracy w takiej sytuacji jest czynnikiem, który ułatwia bądź nawet umożliwia pracę nad innymi aspektami. Tkwienie w tej samej pracy sprawia, że wpadamy w błędne koło uniemożliwiające poprawę pozostałych sfer życiowych. To samo dotyczy sytuacji, kiedy mamy na przykład nadwagę i próbujemy mieć lepsze życie towarzyskie czy nawet zawodowe. Często "tylko samo schudnięcie" spowoduje, że poprawimy relacje czy sytuację w pracy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To też, bo zmieniając coś w życiu na lepsze, zrzucamy z pleców jakiś ciężar i nie wiemy jak to wpłynie na inne sfery.

 

Na własnym przykladzie, zrzucenie >15kg, dodalo mi energii, podbilo ego, poprawiło samopoczucie. Samo trzymanie diety, to już byla walka z samym sobą i trening sily woli.

W tym samym czasie awansowalem w pracy, leczylem się z rozstaniowewgo kaca i coś tam randkowałem z powodzeniem. Może nie byla to zasługa bezpośrednia tego schudnięcia ale myślę, że pośrednio się przyczyniło.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wykorzystując podział na alfę i betę można by rzec "Badź alfą przynajmniej w jednej dziedzinie". Sukces w jakiejś dziedzinie wpływa na pewność siebie i wiarę we własne możliwości w innej. Gdy ktoś osiąga sukcesy w kilku dziedzinach jednocześnie zyskuje kilkukrotny wystrzał pewności siebie, staje się lwem, zaczyna wierzyć we własne możliwości. Sukces w jednej dziedzinie pcha do sukcesu w innej dziedzinie. Jakoś dziwnie się składa, że takich przykładów jak brat @bzgqdn znam wiele. Jak w efekcie domina. Nie ma działania, nie ma rezultatów, ale żeby były rezultaty działania muszą być skuteczne.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie do końca się zgodzę. Oczywiście jeśli ktoś jest w czymś mocno zaniedbany i poniżej średniej to warto na tym pracować, np. zrzucić nadwyżkę kg, nauczyć się angielskiego etc. Jednak dla zwykłego przeciętniaka, którymi w większości jesteśmy, który nie ma jakiś poważniejszych skrzywień i wad ważniejszym jest pracować nad tym w czym jesteśmy trochę lepsi, co kochamy i w czym mamy szansę być naprawdę dobrzy. Robić zupełnie przeciwnie niż wtłacza nad do głów system edukacji w Polsce. Jesteś słaby z matmy ale świetnie grasz w tenisa, olej korki z matmy i pędź na kort etc. Poza tym żyjemy w czasach gdzie na naszych oczach technologia sprawia że powstają całkiem nowe zawody i zajęcia i często nigdy nie jest za późno żeby się nimi zająć.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Dzień wolny i takie przemyślenia. 

Cóż, pozazdrościć... (dnia wolnego oczywiście), co do przemyśleń ... TLDR; 'dlaczego nie warto słuchać rad w stylu dlaczego warto coś robić w życiu'.

 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Często próbujemy łapać kilka srok za ogon. W moim przypadku to się nie sprawdza.

Cóż, w Twoim może się nie sprawdza, w wielu innych przypadkach się sprawdza... o czym to świadczy? Dokładnie o niczym, no może o tym, że (przynajmniej w obecnych czasach) nie jesteśmy (prawdopodobnie) klonami, różni ludzie mają różne predyspozycje oraz różne ścieżki życiowe a rady w stylu 'jak żyć' przynoszą jedynie więcej frustracji osobom kierującym się owymi 'drogowskazami' dla gawiedzi.

 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Uważam, że większość z nas wie, nad czym w życiu powinien pracować, żeby to życie było lepsze.

Biorąc pod uwagę statystykę oraz obserwacje życia większości ludzi ... śmiem wątpić. Mam wrażenie, że większość nie ma zielonego pojęcia co ma w życiu robić - a dokładniej: to co uważa za to nad czym powinien 'pracować' jest dokładnie odwrotnością tego, nad czym powinien pracować. Przyczyn takiej sytuacji jest wiele, no ale główną jest całkowity brak samoświadomości oraz realnego spojrzenia na siebie oraz swoje możliwości (w tym kognitywne) czy swoje zachowanie, dlatego też większość ludzi pędzi na oślep w kierunku, który wydaje mu się 'jedynym słusznym' i budzi się w pewnym momencie (wielu dopiero 5 minut przed wylogowaniem) z totalnym dysonansem pomiędzy tym gdzie 'wydawało by mu się' że powinien wylądować a w jakim punkcie w życiu rzeczywiście się znajduje.

 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Przykladowo jak mamy osobę, która nie jest usatysfakcjonowana swoją pozycją zawodową i finansami, to nad poprawą tego powinna się skupiać. Na nic zdają się w takiej sytuacji próby rzucenia nałogów, poprawy życia towarzyskiego czy dodatkowymi aktywnościami. Duża nadwaga będzie powodowała, że gorzej się czujemy w pracy, gorzej czujemy się w relacjach towarzyskich i będziemy nieustannie nad tym myśleć. 

Skąd pomysł, że jeżeli ktoś 'nie jest usatysfakcjonowany pozycją zawodową i finansami' musi mieć nałogi, nie mieć życia towarzyskiego oraz mieć nadwagę?

Jedno z drugim/trzecim/czwartym nie ma żadnego powiązania.

Taki sofizmat jest wspaniałym przykładem 'non sequitur'.

 

4 godziny temu, ciekawyswiata napisał:

Moim zdaniem szczere zdiagnozowanie tego, co najbardziej wymaga poprawy, sportowa złość, żeby to zmienić to najlepsza droga do poprawy całościowej swojego życia. 

A moim zdaniem większość 'samo-diagnoz' będzie totalnie nietrafiona. Sporo diagnoz problemów 'finansowych' skończy się 'zostanem programistonom bo tam duszo puacom' i ... totalnym rozczarowaniem kilka lat później.

 

Problem łatwo jest 'zdroworozsądkować' prawiąc sofizmaty i sypiąc 'truizmami' stawiając jednocześnie totalnie błędną 'diagnozę' jednocześnie myląc skutek z przyczyną.

Tak więc 'przykładowo' - 'brak usatysfakcjonowania pracą' jest SKUTKIEM a nie przyczyną. Skutkiem podjętych wcześniej decyzji, cech charakteru, wychowania itp. i aby naprawdę poprawić swoją sytuację, nie wystarczy ukierunkować się tylko na 'jedną rzeczą' lecz wymaga podejścia całościowego - no ale to zrozumieją dopiero osoby, które przywalą z pełną prędkością w 'dno' zagłębiając się kilka metrów w 'muł'.

 

To tyle marudzenia na dzisiaj...

 

Ave ...

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tytuł tematu nie zgadza się z wnioskami / postawionym pytaniem. Z pierwszego posta wynika pytanie "Dlaczego warto skupić swoje wysiłki na tej jednej rzeczy, którą uważamy za mocno zaniedbaną?".

 

Warto bo gdy się nic z tym nie robi, to każdy dzień to jest autosabotaż tak jak zostało zauważone w pierwszym poście. Na zachętę - droga z początkującego do średniozaawansowanego jest prostsza niż ze średniozaawansowanego do mistrza.

 

Jeśli już miałbym odpowiedzieć na pytanie z tytułu z tematu to moja odpowiedź brzmi "nie wiem, nie zgadzam się z postawionym pytaniem".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, oxy napisał:

Cóż, w Twoim może się nie sprawdza, w wielu innych przypadkach się sprawdza... o czym to świadczy?

O tym, że u mnie się sprawdza i może ktoś ma podobnie. Nic więcej. Nie twierdzę, że każdy tak ma, ale myślę, że jednak większość ludzi nie jest w stanie pracować nad kilkoma aspektami życia w równym stopniu, bo to wymaga wiele uwagi i doskonałej dyscypliny jak i organizacji czasu. Ale oczywiście podziwiam takie osoby, które trenują, uczą się języków, prowadzą bogate życie towarzyskie i jeszcze osiągają poprawiają wyniki w pracy/biznesie. 

 

18 minut temu, oxy napisał:

Biorąc pod uwagę statystykę oraz obserwacje życia większości ludzi ... śmiem wątpić. Mam wrażenie, że większość nie ma zielonego pojęcia co ma w życiu robić - a dokładniej: to co uważa za to nad czym powinien 'pracować' jest dokładnie odwrotnością tego, nad czym powinien pracować.

Ja uważam, że jest odwrotnie. Nie trzeba nie wiadomo jakiej wiedzy i wglądu w siebie, żeby szczerze się ocenić i powiedzieć sobie, gdzie leży aspekt życia, który najbardziej kuleje, a nad którym to aspektem praca przyniesie największe korzyści. Jak ktoś ma problem z pracą, to wie, że ten problem wymaga rozwiązania. Jak ktoś ma problem z relacjami, to wie, że musi uderzać w poprawę relacji. Uważam, że zdiagnozowanie tego nie jest aż tak trudne. Trudne jest szczere przyznanie się, że w konkretnym aspekcie życia mamy problem, który też wpływa negatywnie na pozostałe sfery życia i rozpoczęcie pracy nad zmianą. 

 

25 minut temu, oxy napisał:

Skąd pomysł, że jeżeli ktoś 'nie jest usatysfakcjonowany pozycją zawodową i finansami' musi mieć nałogi, nie mieć życia towarzyskiego oraz mieć nadwagę?

Jedno z drugim/trzecim/czwartym nie ma żadnego powiązania.

Nie twierdzę, że brak satysfakcji z pracy i finansów musi powodować powstanie nałogów, brak życia towarzyskiego czy powstanie nadwagi, ale może mieć. Uważam, że te sfery mogą mieć wpływ na siebie wzajemnie. Uważam, że słaba praca/toksyczne środowisko może być przyczyną na przykład palenia papierosów czy objadania się, a w konswekwencji nadwagi albo przekładać się na problem w relacjach towarzyskich w życiu prywatnym. Rozwiązanie problemów z pracą może znacznie ułatwić pokonanie nadwagi czy rzucenie palenia, ale nie twierdzę, że to się stanie automatycznie. 

 

33 minuty temu, oxy napisał:

A moim zdaniem większość 'samo-diagnoz' będzie totalnie nietrafiona. Sporo diagnoz problemów 'finansowych' skończy się 'zostanem programistonom bo tam duszo puacom' i ... totalnym rozczarowaniem kilka lat później.

Z tym się zgadzam. Ja mówię o zdiagnozowaniu w sensie udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie- jaka sfera życia w tym momencie najbardziej u nas kuleje i praca nad którą sferą życia w tym momencie spowoduje, że jakość życia się poprawi. Czym innym jest jest już praca nad tą sferą, bo to wymaga już pewnych narzędzi, które nie każdy posiada, a pewnie większość nie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem to najlepsze rozwiązanie, skupić się najmocniej na jednej rzeczy, która obniża jakość życia. Oczywiście nie zaniedbując całkowicie w tym czasie pozostałych, ale zająć się nimi mocniej gdy ogarnie się swój największy problem. Bez tego to będzie jak jazda z zaciągniętym hamulcem ręcznym. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę racji w tym jest. Tylko jeśli np. rozwiązanie problemów ze zdrowiem zajmie 3 lata to przez ten czas mamy stać w miejscu z innymi rzeczami?

 

Chodzi o priorytety. A praca nad większą ilością daje efekt synergii osławiony stan gdy 2+2 = 5 ;).

 

Pytanie czy np. stawiać wszystko na to by być najlepszym tłumaczem (bardzo ciężkie) w Polsce danego języka. Czy lepiej nauczyć się tego języka bardzo dobrze, a prócz tego świetnie poruszać się jeszcze w jednej tematyce kosmetyki/żywność/ technika/ budownictwo. Moim zdaniem ten drugi przypadek daje nam większe szanse na osiągnięcie bardzo dużego sukcesu finansowego przy mniejszym nakładzie pracy. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.