Skocz do zawartości

Problem z nastolatką


Rekomendowane odpowiedzi

Ale nagłówek ;) Rodem z Onetowych clickbaitów. Ważne, by zadanie swoje spełnił.

 

Pojawił się problem. Z piętnastolatką. Tj. córką mojej szwagierki, chrześnicą mojej żony, którą to wyjątkowo gryzie, bo miała z nią bardzo dobry do tej pory kontakt. Jak wiadomo (albo i niekoniecznie), ze swoją szwagierką się wyjątkowo nie uwielbiamy. Dwie siostry, a z tą drugą, jakbym ją miał w swoim życiu na codzień, byśmy się pozabijali. No ale dzieciaki ma fajne, syna i córkę (oboje w wieku młodo - średnionastoletnim). W sumie pewnie by mnie całość ominęła, gdyby siostra mojej żony przyszła do nas i poprosiła o ew. pomoc. Mnie poprosiła, znaczy się. Co mnie dosyć zdziwiło, szczerze przyznam ;) Byłbym ostatnim który by innym radził cokolwiek w temacie dzieci. Czy w wieku pacholęcym, czy już podrośniętych nastolatków. Nie moja bajka, nie mój obszar doradczy i rozwiązywania problemów.

 

Problem jest taki. Młoda miała etap powolnego "julkowienia", ale ostatecznie bez większych ekstremów. Stała się pyskata, dogryzała rodzicom, odpyskowywała im, takie tam gówniarskie zachowania, ale nie przekładało się to do tej pory na inne sfery. Aż wreszcie bomba wybuchła, bo młoda przestała chodzić do liceum. I to trwa już od dobrych miesięcy ;) Jak ją jej starzy wzięli na spytki, to się zapiera i kłamie w żywe oczy, że chodzi. A nie chodzi ;)  Z jakich powodów to się dzieje, nikt nie ma pojęcia.

 

Gdy  to usłyszałem, złapałem się za głowę. Stojąc na stanowisku, że nikt nie zna dziecka lepiej, niż rodzice. I oni raczej powinni wyczuć, że coś jest nie tak i z jakiego powodu tak się dzieje. Podpytywałem żony i szwagierki, że może jakieś towarzystwo zabawowe, jakieś pierwsze testy chemiczno - ziołowe, ale podobno nie. ;) Dziewczyna wycofana, znajomych praktycznie nie ma, całe życie z dorosłymi spędza, niewiele z rówieśnikami. Kowidoza i izolacja ze środowiska uczniowskiego też pewnie dołożyła swoje, gdy byli ciągle online. Pełne wycofanie. Nie wiem, czy to znak czasów, bo za moich (hyhyhy), od razu byłby telefon do rodziców po paru, parunastu bumelkach bez usprawiedliwienia. Skukoldziała ta szkoła w tych czasach moim zdaniem.

 

Mówię potem żonie, że ją starzy rozpuścili. Wszystko ma, co chce. Dom w dobrej sytuacji finansowej, zagraniczne wakacje parę razy w roku, nic jej nie brakuje. I się coś zesrało, za przeproszeniem. No i chętnie bym coś szwagierce podpowiedział, mimo że nie darzę jej wielką sympatią (babie nie zapomnę, co kiedyś o mnie powiedziała swojej siostrze na początku znajomości). Ale dzieciaki lubię i nie chciałbym, by jakąś manianę młoda odwalała, zawalając swoją edukację.

 

Ale naprawdę nie mam pomysłu, jak można dotrzeć do kogoś zamkniętego w tym wieku. Tu chyba specjalista byłby potrzebny. No i Wasze zdanie :) Jak z bardzo dobrej uczennicy, w dobrej szkole może zdarzyć się taka przemiana?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak śpiewał Mata - ma dość tego ciepła i piękna.

A tak serio, to młodzież potrafi być okrutna. Może ktoś ją tam ostro dojeżdża: koleżanki, albo kumple. Sama pamiętam, jak przestało mi się chcieć chodzić do szkoły, bo koleś, który trafił ostatecznie do poprawczaka łaził za mną do kibla.

Nikomu nigdy o tym nie mówiłam. W ogóle nie lubiłam się użalać na nic do rodziców. Po prostu miałam dość twardą psychę.

Teraz sobie myślę, że dorośli to już mają luz. Nie podoba się praca - zmieniasz. Środowisko nie takie, zmieniasz. A za młodu jesteś skazany na pewną grupę.

Ostatnio 12-letni chrześniak męża z dużego miasta wojewódzkiego mówił, że ma w klasie typa, którego wszyscy się boją, bo straszy że przyjdzie z maczetą z kumplami. Chłopak kibluje już kilka lat i zadręcza kolejne roczniki. Dyrektorki się boją, nauczycielki się boją. Dla mnie to jest jakiś kosmos.

 

Znam rozwiązanie na takie sprawy.

Przychodzi taki łysy "Iras" z dwoma przybydlonymi kumplami na negocjacje do takiego młodocianego tyrana i mu mówi grzecznie - słuchaj kolego, jeszcze raz ruszysz moją córeczkę Nikolkę, to będziesz kanałami po tym mieście chodził.

 

Jak dla mnie, ktoś ją tam zadręcza w szkole, tylko wstydzi się przyznać, bo to jednak dla młodego człowieka (w jego odczuciu) porażka, że grupa go nie akceptuje. Myślałabym w tym kierunku. Jeżeli jest zamknięta, to trudno będzie coś więcej wydusić. Porozmawiałabym w tajemnicy z jej jakąś koleżanką, może by coś powiedziała, co tam się dzieje.

 

Edytowane przez Amperka
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, Amperka napisał:

Przychodzi taki łysy "Iras" z dwoma przybydlonymi kumplami na negocjację do takiego młodocianego tyrana i mu mówi grzecznie - słuchaj kolego, jeszcze raz ruszysz moją córeczkę Nikolkę, to będziesz kanałami po tym mieście chodził.

I tak powinno rozwiązywać się takie problemy. Niestety ale szkoła bywa koszmarem dla dzieciaków i nastolatków. Ale ty ich albo oni Ciebie

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W ostatnim roku liceum też w ogóle do szkoły nie chodziłem, tylko sam się uczyłem do matury i zrozumiałem, co chcę w życiu robić, a szkoła w tym przeszkadzała. Strata czasu. W drugiej klasie LO nie było mnie przez prawie pół czasu lekcji, a i tak zdałem. Ona może też tak kombinuje. Jeżeli nie chodzi do szkoły to i tak nic nie straci, więc po chuj się tym przejmować. Niektórzy ludzie w tym właśnie wieku mają największy wgląd wewnętrzny. Mój przypadek. Może jej również.

 

I jeżeli dopadnie cię bezsens rzeczywistości, co nie dziwi po covidozie to nie naprawisz tego żadnymi kurwa wakacjami i wielkim wychowaniem. Ból świata. Wszechobecny bezsens jakichkolwiek aktywności. To, co robisz nie ma żadnego sensu. A chodzenie do LO faktycznie żadnego, nawet najmniejszego sensu nie ma :) Do matury szybciej się przygotuje chodząc na korki, więc na miejscu rodziców postawiłbym właśnie takie ultimatum. Córka zdaj maturę, zapłacimy za korki, do szkoły nie musisz chodzić, tylko sobie wybierz przedmioty i ogarnij fundamentalne sprawy. Później pomyślimy, co dalej. I to sam bym chciał od rodziców usłyszeć.

 

Miałem jakieś 380 godzin nieusprawiedliwionych na 2 roku xD

 

Gratuluję tej lasce rozumu. Dobrze robi, że nie idzie dalej w ten syf, szkoły online, jakieś nauczanie z dupy. To nawet nie jest edukacja.

Edytowane przez mac
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Większość polskich nastolatek ( i nie tylko) to juleczki wychowane przez tatusiów kukoldów na księżniczki. Wczoraj widziałem na chodniku dziewczynę maks. 12 lat ze szlugiem w łapie. Potem wyrośnie taka raszpla na P0lke po erazmusie.

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Obliteraror napisał:

nie mam pomysłu, jak można dotrzeć do kogoś zamkniętego w tym wieku.

Wyciągać w miarę regularnie na jakąś wspólną aktywność, którą lubi.

Coś, gdzieś żeby poczuła się na luzie.

Pokazać się jako chrzestny rozumiejący problemy, powoli zdobywać zaufanie.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chociaż w liceum, to chyba nie ma już takiego patolstwa. Jeszcze zależy jakie liceum (w przypadku opisywanej dziewczyny pewnie liceum renomowane), jest już pewien odsiew.

Ja też już mniej w liceum chodziłam, bo niektóre przedmioty to była strata czasu, ale tak było dopiero w 3-ciej liceum.

Muszą dużo z nią rozmawiać, wspierać. Innego wyjścia nie ma.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, Obliteraror napisał:

 

 

Problem jest taki. Młoda miała etap powolnego "julkowienia", ale ostatecznie bez większych ekstremów. Stała się pyskata, dogryzała rodzicom, odpyskowywała im, takie tam gówniarskie zachowania, ale nie przekładało się to do tej pory na inne sfery.

Akurat ten okres jest bardzo ważny. Dzieciak musi kwestionować zdanie rodziców czy testować ich granice. To może niewygodne z punktu widzenia rodzica. Ale na kimś dzieciak potrenować musi. Lepiej na rodzicu niż na przyszłym przełożonym lub być spacyfikowanym na starcie dorosłym

18 minut temu, Obliteraror napisał:

Aż wreszcie bomba wybuchła, bo młoda przestała chodzić do liceum. I to trwa już od dobrych miesięcy ;) Jak ją jej starzy wzięli na spytki, to się zapiera i kłamie w żywe oczy, że chodzi. A nie chodzi ;)  Z jakich powodów to się dzieje, nikt nie ma pojęcia.

Ja miałem miesiac, w podstawówce. Chyba w 5 klasie. Zdradziło mnie to że raz nie przełożyłem butów.

18 minut temu, Obliteraror napisał:

Gdy  to usłyszałem, złapałem się za głowę. Stojąc na stanowisku, że nikt nie zna dziecka lepiej, niż rodzice. I oni raczej powinni wyczuć, że coś jest nie tak i z jakiego powodu tak się dzieje. Podpytywałem żony i szwagierki, że może jakieś towarzystwo zabawowe, jakieś pierwsze testy chemiczno - ziołowe, ale podobno nie. ;) Dziewczyna wycofana, znajomych praktycznie nie ma, całe życie z dorosłymi spędza, niewiele z rówieśnikami. Kowidoza i izolacja ze środowiska uczniowskiego też pewnie dołożyła swoje, gdy byli ciągle online. Pełne wycofanie. Nie wiem, czy to znak czasów, bo za moich (hyhyhy), od razu byłby telefon do rodziców po paru, parunastu bumelkach bez usprawiedliwienia. Skukoldziała ta szkoła w tych czasach moim zdaniem.

Nie skukoldziała co spauperyzowała się. Obecnie nauczyciel na starcie zarabia poniżej minimalnej. 
Program przeładowany, braki kadrowe, roszczeniowi rodzice. 
To powoli nauczyciel, choćby z poczuciem misji sobie odpuszcza.

18 minut temu, Obliteraror napisał:

Mówię potem żonie, że ją starzy rozpuścili. Wszystko ma, co chce. Dom w dobrej sytuacji finansowej, zagraniczne wakacje parę razy w roku, nic jej nie brakuje. I się coś zesrało, za przeproszeniem. No i chętnie bym coś szwagierce podpowiedział, mimo że nie darzę jej wielką sympatią (babie nie zapomnę, co kiedyś o mnie powiedziała swojej siostrze na początku znajomości). Ale dzieciaki lubię i nie chciałbym, by jakąś manianę młoda odwalała, zawalając swoją edukację.

 

18 minut temu, Obliteraror napisał:

Ale naprawdę nie mam pomysłu, jak można dotrzeć do kogoś zamkniętego w tym wieku. Tu chyba specjalista byłby potrzebny. No i Wasze zdanie :) Jak z bardzo dobrej uczennicy, w dobrej szkole może zdarzyć się taka przemiana?

Jak na moje ona jest klasyczną ofiarą bullyingu i alienacji. Siedzi w domu bo tak jej wygodniej i bezpieczniej się czuje. Strofowanie jej nic nie da. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

58 minut temu, Obliteraror napisał:

Ale naprawdę nie mam pomysłu, jak można dotrzeć do kogoś zamkniętego w tym wieku. Tu chyba specjalista byłby potrzebny. No i Wasze zdanie :) Jak z bardzo dobrej uczennicy, w dobrej szkole może zdarzyć się taka przemiana?

 

Ale co robi, skoro nie chodzi.

Szlaja się po galeriach ?

Rozumiem bunt, ale tu jest jakieś zerwanie kontaktu w ogóle, bo przez 3 miesiące się nie zorientować, że dziecko udaje wypełnianie obowiązków, to ja p....

 

Wszyscy już lecą bronić, ale tu jest chyba przypadek tzw. "rupie w dupie", czyli julkizmu rodzicielskiego.

 

Chyba brakuje podejścia "ucz się na własnych błędach" - czyli zwykłego pozwalania na ponoszenie konsekwencji.

 

Po prostu należy pannę potraktować , jak dorosłą :

- jesteś częścią stada / rodziny - powiedz ocb, możemy pomóc ?

odczekać - jak cała patologia trwa i nie ma odpowiedzi :

- ponieważ nie chcesz być częścią rodziny, to następne lata będą takie : nie uczysz się, nie pomagasz - nie dostajesz wsparcia, kończysz 18 lat - idziesz do pracy albo wypad.

 

To nie jest żadne prześladowanie, tylko zwykłe przywrócenie kontaktu z rzeczywistością - jakby ktoś miał biadolić.

 

btw, jeśli problem jest na linii rodzina-dziecko, to możesz Obliterator uzyskać faktycznie większy wgląd, bo na razie to w sumie nic nie wiadomo.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Jak z bardzo dobrej uczennicy, w dobrej szkole może zdarzyć się taka przemiana?

To akurat prosty przypadek jest.

Został BALANCE   zredagowany do zera.

Jak to rozumieć na facetowski tryb*?

 

Dziewczyna dorastajac(ZAPEWNE już miesiaczkuje) odkryła, że oceny/system/socializacja jej nie SPEŁNIA.

Nie daje satysfakcji z życia.

DODATKOWO(tu zakładam z tła opisu) starzy zapierdalają aby BYŁO i nie uczestniczą w JEJ ŚWIECIE WEWNĘTRZNYM(przemian innego postrzegania rzeczywistości).

Obecnie szkoła to żadna gwarancja to jak ma zwrócić na siebie uwagę???

 

Udało się.

Nawet tu na forum temat poruszony.

LA bomba spadła.

Obecnie poruszenie bańki jej wszechświata ŚCIĄGA UWAGĘ NA NIĄ.

JEDT TO forma(wczesne stadium) solipcystycznej atencji. 

....gdyż ponieważ, że rodzice obecnie są prawnie/spolecznie/biologicznie nsjbliżej. Jeszcze!

 

Zakładam, że starzy* zapierdalają za namową i nie ingerowali w jej DUCHOWOŚĆ/EMOCJE licząc, że fantami/gadżetami są/kupują sobie bliskość EMOCJONALNĄ.

 

GENERALNIE UCIĄĆ WSZYSTKO do chleba, wody i przyborów szkolnych.

Zainteresować się co się PALI POD KOPUŁĄ.

......obecnie przerabiam podobnie.

Nosz curwa nic co mówią kupy się nie trzyma, co innego jęcza co innego oczekują.

Reasumując.

Są wolne i 'dorosłe' ale tate ty się interesuj co jest 5!!!

Co w trawie piszcXy?!  

Licz słoje bo ja rosne.    

:)

   

 

 

11 minut temu, sargon napisał:

Wszyscy już lecą bronić, ale tu jest chyba przypadek tzw. "rupie w dupie", czyli julkizmu rodzicielskiego.

WŁAŚNIE!

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

gdyby siostra mojej żony przyszła do nas i poprosiła o ew. pomoc.

Grubo.

Czyli ją to przerosło.

Już są po rozmowach które nic nie dały.

A TY masz LA Cart Blanche u młodej.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, mac napisał:

Gratuluję tej lasce rozumu. Dobrze robi, że nie idzie dalej w ten syf, szkoły online, jakieś nauczanie z dupy. To nawet nie jest edukacja.

Jeżeli to julkizm, to mogła wykombinować, że jako dojrzała kobieta nie musi pracować ani uczyć się.

Nic nie da się wtedy zrobić :D

 

Żeby było zabawniej, to rodzice w PL otrzymują jeszcze grzywnę :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gościu jeden z moich ziomeczków przychodził tylko na klasówki i żadnych kar nie było. Martwy przepis. Jak mówię mnie w szkole praktycznie w ogóle nie było. Pojawiałem się raz w tygodniu na godzinę może, żeby mnie zobaczyli i tyle. Miałem naturalnie rozmowy wychowawcze i inne brednie, w tym fałszywe oskarżenia o ćpanie i inne pojebane rzeczy wyssane z palca, ale uważam to za jedną z najlepszych decyzji. Moja rodzinka wiedziała o wszystkim. Dopóki robiłem swoje i uczyłem się nikt mi dupy nie zawracał. Ja się uczę do tej pory i szkoła w tym nie jest do niczego potrzebna. Jeżeli ktoś nie jest ciekawy świata, nie chce się uczyć to go nie zmusisz. Nie chce chodzić to niech nie chodzi i tyle. Jeszcze lepiej na tym wyjdzie. Poza tym laska, więc trzeba krzyżyk postawić xD Niech posag zbierają i wypad z chaty do jakiegoś frajera + bomelinio. Rodzice i tak w pewnym momencie gówno zrobią. Można jedynie zaakceptować temat i puścić wolno.

 

Przypowieść o babonie marnotrawnym nie wzięła się z dupy :D

Edytowane przez mac
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, że może nie jestem reprezentatywnym przykładem jako osoba będąca finalistą dwóch olimpiad przedmiotowych, ale w III i IV kl. zdarzało mi się opuszczać grubo więcej niż 50% lekcji z niektórych przedmiotów. Wiedziałem, co chcę robić w życiu, uczyłem się tylko 3 przedmiotów, resztę odpuszczałem kompletnie jako nieprzydatne do życia. Niepisana umowa była taka, że jak będę chodził na klasówki i zaliczał, to się nikt nie będzie czepiał. Miałem dwóch kolegów, którzy robili podobnie, oni również problemów nie doświadczyli. Szkoła państwowa, ale to nie było żadne renomowane liceum - ot takie "zwykłe", na pewno nie w pierwszej 10-tce ani nawet 100-ce w rankingach...

 

Szkoła, szczególnie obecna - gówno daje.

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Libertyn napisał:

miałem miesiac, w podstawówce. Chyba w 5

Ja ja to samo, starsza koleżanka mi pisała usprawiedliwienia ale się wydało. 

 

 

 

 

@Obliteraror ja od ojca dostałbym wpierdol. Ale to było w zeszłym wieku. Dziś spawy wyglądają inaczej. Pewno zatroskani rodzice będą załatwiali co nowe panie psycholożki... Problem w chuj nie zazdroszczę. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Obliteraror napisał:

Gdy  to usłyszałem, złapałem się za głowę. Stojąc na stanowisku, że nikt nie zna dziecka lepiej, niż rodzice.

 🤣

1 godzinę temu, Obliteraror napisał:

Dziewczyna wycofana, znajomych praktycznie nie ma, całe życie z dorosłymi spędza, niewiele z rówieśnikami

Jak całe życie była izolowana, to z mojej perspektywy jako podobnej "gówniary" nie powinni być zdziwieni.

 

Pewnie ma jakiś problem, ale nie dojdziecie jaki, raczej. Może się nieszczęśliwie zakochała, może ktoś w szkole jej dokucza, albo po prostu- wychodzi spod "klosza" i przechodzi spóźniony etap dojrzewania, który w przypadku wycofanych osób objawia się uciekaniem przed rzeczywistością.

Ewentualnie "julkizm", ale trudno mi sobie wyobrazić by przyjmowało to obraz większy niż sezonowej grypy w przypadku faktycznie wycofanej nastolatki.

1 godzinę temu, Obliteraror napisał:

znak czasów, bo za moich (hyhyhy), od razu byłby telefon do rodziców po paru, parunastu bumelkach bez usprawiedliwienia. Skukoldziała ta szkoła w tych czasach moim zdaniem0

Za Twoich czasów nauczyciel był jeszcze kimś. Teraz bardziej opłaca się pracować w Biedronce (z całym szacunkiem dla pracowników Biedronek), to się nie dziw, że fachowców brak ;) 

  • Like 2
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@mac znajomy ojca i wujasa z którym chodził razem do zawodówki. Powiedział im tak: 

rezygnuje ze szkoły, tam mi nikt nie płaci, za mój czas. 

 

 

I prowadził z powodzeniem sklepy ze sprzętem elektrycznym. Dziś panowie są po 70. 

 

Ten tekst zrył mi banię (pozytywnie). Ja takim człowiekiem w tak młodym wieku nie byłem.  Ba dalej nie jestem. 

Edytowane przez zuckerfrei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei właśnie o to chodzi. Aktualnie szkoła to strata czasu. Dobre korki, co przerobiłem dają więcej niż kilka lat edukacji. W rok nadrobiłem z matmy właściwie wszystkie lata edukacji i na studiach byłem nie do zaorania. Jakbym na szkołę stawiał to bym nie wiedział, jak buty zawiązać.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, slavex napisał:

Za to te wzorowe to byś się Pan zdziwił... 

Co prawda to prawda. Córka mojej korepetytorki z LO. Jak przychodziłem do niej to córcia jeszcze lalkami się bawiła. Ja już po skończeniu LO patrzę, a ona wózek pcha - córka. To był cios dla matki. Wszystkie sąsiadki o tym gadały w tym i moja babka. A to była właśnie taka top of the top. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Amperka napisał:

Jak śpiewał Mata - ma dość tego ciepła i piękna.

A tak serio, to młodzież potrafi być okrutna. Może ktoś ją tam ostro dojeżdża: koleżanki, albo kumple. Sama pamiętam, jak przestało mi się chcieć chodzić do szkoły, bo koleś, który trafił ostatecznie do poprawczaka łaził za mną do kibla.

Możliwe i całkiem prawdopodobne. To drugie znaczy się, bo pierwsze, tj. młody i stary Matczak to pełny cringe ;) Ale to trudne jest. Z moją żoną nawet nie chce gadać, chociaż to jej najulubieńsza ciocia. Ta się znowu martwi i mi truje, o co może chodzić. A ja nie mam zielonego pojęcia, bo raz: to nie moje dziecko i nie mam go na codzień, dwa - nie mam pojęcia, jak się zachowywać wobec nastolatków tego mentalu, bo mnie by matka łeb urwała przy samej dupie, gdybym coś takiego za gówniarza robił i dała szlaban nawet na oddychanie. Dziwne to jest, bo wiele razy (nam, tj. mnie i żonie) o swoich planach mówiła, gdzie chce iść dalej, czego musi się do swoich planów nauczyć itd.

 

I nagle zmiana o 180 stopni. Siostra żony bywa przerażająco niekonsekwentna, wrzeszczy na córkę najpierw, mówi o konsekwencjach, a potem nic z tym nie robi i ich nie wdraża. A potem lament, że znów powtórka. Na szwagra nie liczę, bo tam ona w domu rządzi, on tylko jedwabne życie finansuje w modelu "tak kochanie", co jest, swoją drogą, dramatycznym obrazkiem, jak się na to z bliska patrzy.

 

Że one dwie mają jednego ojca i matkę, nie przestaje mnie zaskakiwać.

 

@Libertyn, nauczyciel bidę klepał i te trzy dekady temu. Moja matka pracowała w szkole. Ale i rację macie, autorytet był większy.

 

@SamiecGamma, sam się urywałem w liceum od czasu do czasu ;) Ale nie miesiące. I nie w takim wymiarze, by mieć potem jedynki na semestr.

58 minut temu, sargon napisał:

Szlaja się po galeriach ?

Podobno, między innymi. To nie jest typ towarzyskiej nastolatki. Od małego głównie ze starymi siedzi (tj. z nami ;), co mnie nawet zdziwiło i kiedyś ją zagadnąłem o małą ilość koleżanek, ale żadnych konkretów. W jakiś tam zawód miłosny średnio wierzę, ale cholera wie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Obliteraror napisał:

Podobno, między innymi.

Pytanie co oznacza szlajanie. 
Bo  może zwyczajnie się okazać ze ona się szlaja w Empiku. Jak wagarujesz, nie mozesz wrócić do domu to starsz sie zagospodarować czas. Jak jesteś nietowarzyski to idziesz tam gdzie będzie Ci dobrze- między książki. A w takim empiku zawsze ktoś jest i nie ma wścibskich bibliotekarek

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Gdy  to usłyszałem, złapałem się za głowę. Stojąc na stanowisku, że nikt nie zna dziecka lepiej, niż rodzice.

😄

 

Sorry ale rodzice nie mają kompletnie pojęcia o swoich dzieciach zazwyczaj. Znam historię z pierwszej ręki o młodej dziewczynie i to jak rodzice "ją znają", Yhym - tak znają, że mnie zagotowało, zresztą opisałem troszkę w "dziale co was wkurzyło". Nie mogłem w to uwierzyć jak "znali" swoją córkę - to mi wystarczyło obcemu facetowi usłyszeć kilka słów i już wiedziałem co robić, wytłumaczyłem w mgnieniu oka zdjęcia na fejsie. Dziewczyna prawie odebrała sobie życie, tak znali ją rodzice. Już chciałem nawet zaproponować, że w godzinę dziewczynę naprawię bo to jak nie znali właśnie swojej córki i poziom inteligencji emocjonalnej był jeszcze niższy niż znajomość własnej córki co sprawiło, że eksplodowałem złością i temu jak krzywdzą młodą dziewczynę.

 

Dziewczyna jest zamknięta w sobie i ma powody, rodzicom nie ufa i znając życie jest ku temu dobry powód - jest możliwość, że byli/był rodzic, który otaczał dziecko zbytnią nachalnością i chciał być zbyt blisko albo był po prostu niedostępny i się obudził teraz gdy dziewczyna ma wywalone na szkołę. 

Rodzice mają nikłe pojęcie o swoich dzieciach w dzisiejszych czasach, bo zamiast wychowywać zajmują się innymi rzeczami często trywialnymi. 

 

My sobie możemy dywagować jaki ma problem - jedno jest pewne, potrzebuje kogoś zaufanego ale to takiego, kto jej nie zrani, kto zadba o jej emocjonalne, mentalne i psychiczne bezpieczeństwo czyli prawdziwego specjalistę. Wtedy MOŻE się otworzy, przy czym może oraz taki człowiek nie może być paplą, który zaraz wszystko rodzicom wyśpiewa. 

 

Kolejna sprawa, to zamiast ją forsować, terroryzować to po prostu POPROSIĆ ją o 20 minut wspólnego czasu. Nie atakować, nie wywalać "wszystkie brudy na wierzch" tylko porozmawiać jak z dorosłym człowiekiem czym to jest spowodowane i czy oni mogą jakoś pomóc. Jeśli jest typem mało emocjonalnym i zamkniętym to nie obrzucać emocjami tylko używać intelektu, jeśli jest typem bardziej sercowym to porozmawiać od serca do serca. Można również zwyczajnie po prostu być bardzo delikatnym i poprosić o jakieś sprawozdanie co się dokładnie dzieje i, że jeżeli nie chce nam mówić jako rodzicom to jest to ok ale to wtedy po prostu zapisujemy do specjalisty i wyskakujemy z 200zł na godzinę czy ile to tam biorą.

 

Przykro mi za braki wzorców zawsze dziecko płaci oraz rodzice.

 

2 godziny temu, Obliteraror napisał:

Nie wiem, czy to znak czasów, bo za moich (hyhyhy),

To nie są znaki czasów, ludzie są bardziej samotni niż kiedykolwiek wcześniej, mimo że narzędzia do komunikacji są znakomite.

 

Osobiście mam za mało danych i nie analizuje już więcej ludzi by zrozumieć ich motywów, aczkolwiek niech ta dziewczyna dostanie ciepłego, fajnego terapeutę lub terapeutkę. Ludzie chodzą do lekarza jak coś boli i do psychologa jak z głową jest problemem jest to żaden wstyd (należy jej tak powiedzieć).

Należy również przekazać, że to nie wstyd szukać pomocy u innych. Są dziewczyny tak mocno zamknięte, że wszystko biorą na siebie, mogą mieć styl przywiązania unikający w związku z tym będą próbować rozwiązać problem samej. Dlatego trzeba wspomnieć, że to nie hańba szukać pomocy, zresztą jeśli już mowa o tym to też by wychodziło, że dziewczyna miała kijowe dzieciństwo pod względem posiadania zdrowego rodzica, który pewno był zbyt nadopiekuńczy. 

 

TU dużo by pisać @Obliteraror ja po prostu strzelam na bazie tych info.

 

Rodzice niech jak wbiją lvl to inwestują w emocjonalną inteligencję albo zatrudnią kogoś kto ją ma i bierze pieniądze za swoje usługi.

Najgorsze co można zrobić to forsować dziecko do otwarcia się, skoro już i tak straciło zaufanie i odczucie wsparcia. Trzeba być bardzo delikatnym.

Edytowane przez SzatanK
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Libertyn napisał:

Jak jesteś nietowarzyski to idziesz tam gdzie będzie Ci dobrze- między książki. A w takim empiku zawsze ktoś jest i nie ma wścibskich bibliotekarek

To ja wiem, bo sam w Empikach bywałem i czytałem komiksy ;) Autobusami jeździłem od pętli do pętli z książką itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.