Skocz do zawartości

Podatek od pokazywania się na onlyfans - ciekawa interpretacja podatkowa - pieklo k0biet


spacemarine

Rekomendowane odpowiedzi

 

"Zauważyć należy, że sama Pani wskazuje w treści zdarzenia, że zdjęcia oraz wpisy na tych portalach nie maja charakteru pornograficznego, nie ma zdjęć „rozbieranych”. Z opisu wynika również, że nie świadczy Pani usług seksualnych, ani za pośrednictwem Internetu, ani w żaden inny sposób. Relacja „Pani-uległy” w kontekście prowadzonych przez Panią profilów odbywa się raczej na zasadzie słownego okazywania wyższości osobom, które piszą do Pani na portalach społecznościowych, poprzez słowne poniżanie ich, co sprawia tym osobom przyjemność. Ponadto, niektóre osoby gustujące w tematyce femdom oraz innych fetyszach, do osiągnięcia satysfakcji seksualnej potrzebują fizycznego bodźca pochodzącego od przedmiotów mających bezpośredni kontakt z Panią, takich jak używane buty, skarpetki, bielizna, bądź inne przedmioty wynikające z fetyszy danej osoby.

Z powyższego wynika zatem, że opisane we wniosku czynności nie są prostytucją gdyż w żaden sposób nie świadczy Pani usług seksualnych. Ponadto, jak Pani wskazała, wpisy na tych portalach nie maja charakteru pornograficznego, oraz nie ma zdjęć „rozbieranych”."

 

Teraz najlepsze:

"Przychody z prostytucji nie podlegają opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych, zgodnie z art. 2 ust. 1 pkt 4 tej ustawy.

Natomiast, kwalifikacja podejmowanych czynności za będące lub niebędące pornografią nie stoi na przeszkodzie dla opodatkowania przychodu z tytułu tych czynności na gruncie podatku dochodowego od osób fizycznych, o ile czynności te nie są wykonywane w warunkach określonych w art. 202 ustawy Kodeks karny. W takim przypadku nie znajdzie zastosowania art. 2 ust. 1 pkt 4 ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych."

 

https://eureka.mf.gov.pl/informacje/podglad/527756

 

Pańcia chciała mieć ciastko i zjeść ciastko i wyszło jak zwykle

 

 

hysterical-laughter.gif

 

smile-laughing.gif

 

el-risitas-juan-joya-borja.gif

 

Tam jest niezła beka i to na stronie państwowej:

"Zdjęcia oraz wpisy na tych portalach nie mają charakteru pornograficznego; nie ma zdjęć „rozbieranych”. W pewnym sensie nawiązują do ideologii BDSM (z angielskiego: bondage – skrępowanie, discipline – dyscyplina, sadism – sadyzm, masochism) – uległości i dominacji. "

Edytowane przez spacemarine
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, spacemarine said:

Natomiast, kwalifikacja podejmowanych czynności za będące lub niebędące pornografią nie stoi na przeszkodzie dla opodatkowania przychodu z tytułu tych czynności na gruncie podatku dochodowego od osób fizycznych,

"za będące lub niebędące" To w końcu podlega czy nie podlega?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się kończy rozpisywanie się, na dobrą sprawę sama się podłożyła tak obszernym zapytaniem i podawaniem tylu szczegółów.

 

Chciała, żeby zapytanie wyglądało ładnie i żeby w swoim mniemaniu nie wyszła na przedstawicielkę najstarszego zawodu świata.

 

No i można powiedzieć, że bardzo skutecznie jej to wyszło, bo w KAS uznali, że przedstawicielką tego zawodu nie jest xd

 

Podłożyła się. 

 

 

Jakby napisała, że świadczy dobrowolne usługi seksualne w formie pracy zdalnej, bez tych wszystkich detali i pokrętnych tłumaczeń to by była na swoim.

 

Nawet przy negatywnej interpretacji KAS, to w wypadku sprawy w sądzie na 99% miałaby wygraną, każdy dobry adwokat czy radca by zajechał skarbówkę. 

 

 

  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Kiroviets napisał:

@mac dlatego miałem napisać że k#@%a ku%&ie łba nie urwie, ale jak widać nie do końca pasuje w tej sytuacji.🤣

 

Jak to było? W raz z postępem rewolucji walka  klas się zaostrza...

Z 60% ku$#w na of zarabia poniżej 100$ na miesiąc

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Mosze Red napisał:

świadczy dobrowolne usługi seksualne w formie pracy zdalnej

To już technologia zaszła tak daleko, że można loda robić na odległość? :D

 

Red bez urazy, ale czy są byłby tak głupi i nie zapoznał się szczegółowo czy praca tej pani podchodzi pod prostytucję czy pod fetyszową pornografię.

 

Edytowane przez Brat Jan
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Brat Jan klasycznie w doktrynie przyjmuje się, że prostytucja to utrzymywanie stosunków seksualnych za korzyści materialne. 

 

Ale sądy już odchodzą od doktryny, świat poszedł do przodu i definicja aktualnie się poszerzyła o czynności, które mają na celu doprowadzenia do zaspokojenia seksualnego "klienta" za korzyści materialne.

 

Skoro mamy pracę zdalną w kodeksie pracy to i można podnosić, że pani wykonywała pracę zdalną. 

 

Dlatego napisałem, że laska spartoliła zapytanie, bo gdyby napisała, że występuje na kamerkach w celu zaspakajania potrzeb seksualnych swoich klientów to by podchodziło w mojej opinii pod prostytucję :)

 

Oczywiście KAS by podnosił krzyk, że ona nie jest prostytutką ale "wirtualną striptizerką" więc musi się rozliczać bla bla bla

 

Natomiast ja bym wykazywał, że jej praca jest całkowicie odmienna od pracy striptizerki, ponieważ praca striptizerki nie umożliwia zaspokajanie się klientowi, zasady w klubach nie dotykać, nie pałować się itp. 

 

Natomiast przy występach na kamerkach klient się masturbuje co wykracza już po za ramy striptizu i wchodzi w ramy zaspokojenia seksualnego klienta za pieniądze, typowego dla prostytucji.

 

Generalnie szedłbym w wykazanie, że jej praca ma dużo więcej wspólnego z prostytucją (określone cechy) niż ze striptizem.

 

Więc szedłbym w to że jest prostytutką i aktorką porno (co w zasadzie też jest prostytucją tylko utrwalaną za pomocą technik audiowizualnych). 

 

  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mosze Red lećmy z tematem.

 

Jako pełnomocnik KAS wykazałbym, że ludzie zaspokajają się samodzielnie do darmowych zdjęć i filmów a nawet do artystycznych aktów i nigdzie nie jest to sklasyfikowane jako prostytucja. A skoro pani za swoje pobiera opłaty więc podlega opodatkowaniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

26 minut temu, Mosze Red napisał:

Skoro mamy pracę zdalną w kodeksie pracy to i można podnosić, że pani wykonywała pracę zdalną. 

Nie jest to praca i mało prawdopodobne, żeby urząd to przyjął.

Wówczas każdą pracę można by pod to podciągnąć dodając jakiś element :D

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Mosze Red napisał:

Natomiast ja bym wykazywał, że jej praca jest całkowicie odmienna od pracy striptizerki, ponieważ praca striptizerki nie umożliwia zaspokajanie się klientowi, zasady w klubach nie dotykać, nie pałować się itp. 

 

Natomiast przy występach na kamerkach klient się masturbuje co wykracza już po za ramy striptizu i wchodzi w ramy zaspokojenia seksualnego klienta za pieniądze, typowego dla prostytucji.

Nie przeszło by.

 

Istotą świadczonej usługi, jest odpłatne udostępnienie materiałów audiowizualnych, a nie stricte seksualne zaspokojenie klienta - przecież typiara nie ma w ogóle wpływu na to, że gość po drugiej stronie kabla, będzie walił konia, czy też nie. Umowa zostaje spełniona w momencie wykonania wzajemnych świadczeń stron, a więc zapłaty po jednej i udostępnienia nagrań po drugiej. Więc najbliżej mamy tu do umowy sprzedaży.

 

Nawet jeżeli umowa dotyczyłaby streamingu, czyli pokazu na żywo, podczas którego gość dzierżyłby chuja w łapie, to dalej technicznie rzecz biorąc, jest to udostępnienie nagrania, a nie zaspokojenie seksualne, bo przebiega ona przy wykorzystaniu urządzeń technicznych, a więc podlega również wszystkim tego konsekwencjom, czyli może być utrwalane powielane i rozpowszechniane dalej.

 

To, że NAGRANIE uwiecznia striptiz, nie zmienia faktu, że technicznie nie różni się niczym od np. filmu z wesela zrobionego za pieniądze (do którego, gwoli ścisłości, przy samozaparciu i naznaczeniu dewiacją, też można walić konia).

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taak. Tylko że pańcia uzyskała by  dochód a z tego by musiała się rozliczyć.

A ciekawe jakby opłacał za nią yyyy no niewiem yyyy w formie opłat yyy za jakieś opłaty abonamentowe czy za telefon czy coś takiego, nie wiem nie znam się jak to jest prawnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Throgg no i tu się mylisz, jeśli już to praca przed kamerką jest uznana za działalność artystyczną i czy występuje powielanie i rozpowszechnianie to już kwestia zasad jakie ta pani ustali (prawa autorskie). 

 

Jako twórca/ artysta/ wykonawca może sobie siedzieć na ryczałcie i 50% podatku wliczać w koszty uzyskania przychodu czyli realnie płacić tylko 1/2 stawki podatkowej.

 

Dodatkowo musi tylko płacić ubezpieczenie zdrowotne. 

 

Pani mogła iść w pracę artystyczną i płacić grosze. 

 

Ale ja nadal starałbym się argumentować, że jest prostytutką i zawalczyłbym z organami podatkowymi w sądzie. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, BumTrarara napisał:

państwo nie chce być alfonsem.

Chcieć, to pewnie chce.

Tylko jak by to w oczach elektoratu, w państwowej propagandówce wyglądało? Owszem lecą po bandzie w innych kwestiach, ale są jeszcze w tym kraju tematy tabu nie do przeskoczenia.

 

Piękne jest, że fiskus tak uszczelnia system, iż nawet wirtualne kurwidołki sfiskalizuje. Z jednej strony trochę smutne, ale i trochę budujące. Za każdy kolejny element, powodujący kwik lewicujących julek, daję łapkę w górę.

 

Właśnie o taką Polskę, nic nie robiłem.

 

Edit:

58 minut temu, Throgg napisał:

Umowa zostaje spełniona w momencie wykonania wzajemnych świadczeń stron, a więc zapłaty po jednej i udostępnienia nagrań po drugiej.

 

Czekaj, czekaj... Może nie o streamingach, ale tematy w sumie bliskie, wiec... Czy ja dobrze rozumiem, że JEŚLI prostytucja byłaby zalegalizowana, i poszedłbym do takiej legalnej prostytutki na paragon (a na delegacjach, to nawet fakturę) a ona powiedzmy, nie zaspokoiłaby mnie na tyle, żebym był ukontentowany, to w świetle prawa mógłbym dochodzić zwrot pieniędzy ewentualnie jej nie zapłacić? Jakbym zamawiał w apce typu, szama na kliknięcie - czyli zakup na odległość, a na miejscu okazałoby się, że to bazyl, to miałbym 14 dni na zwrot hajsu, bo jednak towar był inny niż zamówiony?

 

Może regulacja tego rynku nie byłaby taka zła. :)

Edytowane przez Vlad_Lokietnichuk
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.