Skocz do zawartości

Mój pierwszy raz - 30 latek szkoda słów


Medyk

Rekomendowane odpowiedzi

14 godzin temu, Medyk napisał:
14 godzin temu, Taboo napisał:

tak nie wierzył w to jej dziewictwo ;)

No to nie wierzę i co to zmienia ? 

Nie sprawdzałeś palcami ile wejdzie?

Po defloracji pojawia się odrobina krwi. Chyba, że trenowała wcześniej solo dildosami.:D

38 minut temu, Messer napisał:

Chyba nic w życiu nie oszukało mnie tak bardzo, jak to. Czyli właściwie to co, własne wizje i fantazje?

 

A tak naprawdę to życie poprawi się "o kilka procent" jak coś osiągniesz - chyba, że jesteś na absolutnym dnie, to wtedy bardziej - i to by było na tyle. I nadal zostajesz sam ze sobą.

 

Może jestem cyniczny, może rozczarowany tym światem, może mój układ nerwowy nie pompuje tak przyjemności, więc warto wziąć pod poprawkę to, co napisałem. W każdym razie subiektywnie i z ręką na piersi - po prostu wszystko, każda rzecz jak jedna, mnie rozczarowała tym, czym jest. Czyli chyba jakąś własną fantazją i wyobrażeniem.

To również, ale i wszechobecne reklamy oraz przekazy podprogowe czy jakiekolwiek inne w literaturze, filmach, muzyce, że to "coś" jest  niewyobrażalnie fajne, takie drugie niebo.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Messer napisał:

I gówno, jestem tym światem zażenowany, wiem że JAK ZE WSZYSTKIEGO odczuję chwilową satysfakcję, która po czasie zniknie. Te wszystkie dążenia ludzkie kojarzą mi się z dążeniem do satysfakcji, i tyle. Nie wiem, może z natury mam coś nie tak z systemem nerwowym, albo za duże IQ (w co ekstremalnie wątpię), które nie pozwala się cieszyć w pełni i ryczeć (z radości?) jak debil z byle czego, może większość ludzi po prostu kłamie, żeby nie przyznać się, głównie przed sobą, że wszystko co robią jest o kant dupy rozbić. A ja to przyznaję i gdzieś we mnie połyskuje świadomość, że świat ma tak naprawdę mało do zaoferowania poza wyobrażeniami i fantastycznymi wizjami, że jak się to osiągnie, to jest równoznaczne z osiągnięciem doskonałej nirwany. Teraz wizje "super-seksu", alkoholi odpowiadającej wartości samochodu dla przeciętnego człowieka, są żałosne. Ciężko mi opisać mój wewnętrzny stan rozczarowania i zniechęcenia światem, kiedy go już trochę spróbowałeś. Chyba nic w życiu nie oszukało mnie tak bardzo, jak to. Czyli właściwie to co, własne wizje i fantazje?

 

Jakby widział siebie. Albo przebodźcowanie albo faktycznie głupsi są bardziej szczęśliwsi. Może gra w tym spektaklu się po prostu znudziła. Zmieniają się tylko aktorzy. 

Godzinę temu, Messer napisał:

W każdym razie subiektywnie i z ręką na piersi - po prostu wszystko, każda rzecz jak jedna, mnie rozczarowała tym, czym jest. Czyli chyba jakąś własną fantazją i wyobrażeniem.

Dlatego najlepiej mają dzieci - bez bagażu doświadczenia -ciekawe świata. Poznania nowego. One cieszą z każdej rzeczy.  

 

Bracie - to nie fantazje i wyobrażenia. Po prostu większe oczekiwania i bycie wybrednym. 

Edytowane przez Perun82
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mini off top nawiązujący do tematu.

 

@Messer 🙂 

Wybacz, że coś napiszę bo jestem świadom, że o rady nie pytałeś ale nawiązując do Twojego postu, przeanalizuj tematykę wdzięczności. Może powinieneś sobie o tej cnocie przypomnieć.

 

Autorze Ty również ciesz się, że masz pierwszy raz za sobą, w dodatku z dziewicą - wielu umarło prawiczkami z różnych względów. Dzisiaj za naszą granicą umierają Ukraińcy za nic, marząc by chociaż potrzymać kobietę za rękę i wiedzą, że już nie zdążą tego doświadczyć bo lada moment umrą w bezsensowej wojnie dostając kulkę między oczy lub będąc rozerwanymi rakietą. Część zostanie zaś kalekami, a cześć wróci ze zjebaną psychiką a inni będą pracować w kraju za 450zł wypłaty w zniszczonym kraju posiadając stres pourazowy w gratisie.

Doceń, że znalazłeś kobietę i okazałeś się godnym bycia pierwszym i, że jakaś Ci zaufała i ofiarowała swój dar Tobie, czyli bycia pierwszym. Bo co by nie mówić normalna kobieta, jednak jak mniemam pragnie by ten pierwszy był kimś rozsądnym i kimś do kogo żywi uczucia, że tak to ujmę. Myślę, że w tym wypadku Twoja samoocena powinna podskoczyć bo jednak to Tobie zaufała a nie innemu Stefanowi.

Innymi słowy znajdź pozytywne aspekty w swoim "wkurwieniu" i doceń, że może nie było jak sobie wyobraziłeś to mimo wszystko doceń doświadczenie, bo koniec końców 30 lat o tym rozmyślałeś a teraz "stało się". Doceń to.

Przemyśl to sobie 🙂 

gratitude-marcus-tullius-cicero.jpg

 

Pozdrawiam.

Edytowane przez SzatanK
  • Like 6
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Messer napisał:

Może jestem cyniczny, może rozczarowany tym światem, może mój układ nerwowy nie pompuje tak przyjemności, więc warto wziąć pod poprawkę to, co napisałem. wyobrażeniem.

Wydaje mi się, że ogólnie, w tym świecie jesteśmy prawie wszyscy "przebodźcowani". Podoba mi się to określenie, bo w pewnym stopniu odnosi się do przejedzenia. Jak zjesz za dużo nic nie smakuje, odbija się jajkiem, zgada i inne dolegliwości. Masz wrażenie, że już nigdy niczego nie dotkniesz. Z drugiej strony, w jaki sposób jedzenie smakuje po kilku dniach świadomej głodówki, coś naprawdę smacznego. Piękne doświadczenie, krótko mówiąc.

 

Doszedłem też do wniosku, że język/myśli poprzez wizualizacje przekazane w dzieciństwie zabierają prawdziwy obraz tego, co jest w rzeczywistości.

 

Jakbyś nie znał pojęcia i spojrzał na coś pierwszy raz to byłoby to magiczne. A my na co dzień widzimy wszystko. Ciągle mówimy pieniądze, kobiety, sukces, szczęście. Mówimy, a skoro mówimy to przez niedostrzegalną chwilę wizualizujemy, posiadamy. Jeżeli powtarza się pojęcia całe życie to powszednieją, nie mają zupełnie żadnej wartości w umyśle. Nie ma różnicy pomiędzy wyobrażeniem, a rzeczywistością w człowieku. Niektóre wyobrażenia charakteryzują się wręcz większą jakością od rezultatów rzeczywistych. My, jako świadome istoty żyjemy w permanentnym dysonansie poznawczym. Dopiero odcięcie umysłowe, powiedzmy w pustce medytacyjnej przynosi pewną ulgę.

 

Nie sądzę, że ten problem można rozwiązać, problem bólu świata i rozczarowania rzeczywistością, jako taką i prawami, którymi rządzi się ten wszechświat. Jedyny plus z tego, że rozgoryczenie, częściowy nihilizm prowadzi do pogodzenia się ze śmiercią i zakończeniem życia bez żalu. To jedyny plus, jako dostrzegam wraz z biegnącymi latami.

  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy raz to generalnie jest dramat. Mi nie stanął ze stresu, ale partnerka była wyrozumiała i na spokojnie sprobowaliśmy następnego dnia. Mechanika była już ok, ale wrażenia były bardzo średnie. I to zarówno moje jak i jej. Mówi się tyle, że to takie insyntkowne jest i idzie na auto-pilocie, ale jakoś tego nie zauważyłem. Dopiero z trzecią partnerką tak naprawdę wiedziałem już jak zabrać się do rzeczy. No i potem - z każdym miesiącem doświadczenia - rosły skille i satysfakcja. Aż do pewnego momentu, który okazał się maksimum lokalnym; po którym dało się odczuć efekt znudzenia. 

Edytowane przez SamiecGamma
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Medyk napisał:

No i stało się, nie dawno pisałem temat o tym że "to wszystko jest przereklamowane" - pieszczoty, teraz robię aktualizacje tematu. 

 

Więc w wieku 30 lat przeżyłem swój pierwszy raz i jestem wkurwiony. 

Pół życia na to czekałem i nie wiem po co, jestem tak okropnie zły że najchętniej bym sobie przyjebał 

Ehh, czyżby wpływ niektórych treści z forum i porno ? 

Cytat

Ruchałem może w sumie z godzinę i praktycznie to gówno czułem, dziewczyna dziewica w moim wieku, czuję wkurw i rozgoryczenie zero radości z tego. 

No, tak jest w prezerwatywach, To jest ogólnie znany problem i jedna z przyczyn dla których masa facetów(normików, nie pillowców bojących się że zaraz złapie ich na dziecko)nalega by robić bez gumki a ich producenci  starają się by wyprodukować je jak najcieńsze.

Cytat

W głowie tylko żeby guma nie spadła, do tego lubrykant bo bez ją bolało, do tego guma na kutasie założona drugi raz w życiu co jeszcze bardziej osłabiało odczucia, jestem zażenowany. 

Mówiąc szczerze zdecydowanie bardziej wolę sobie zwalić- lepsze, silniejsze odczucia bez tego całego pierdolenia, strachu o ciążę o to że guma spadnie, do tego kurwa jak można odczuwać przyjemność w gumie ? 

Można. Pytanie tylko czy masturbujesz się waginą czy  uprawiasz seks. 

Cytat


 

Diagnoza jest taka że jestem zjebany, za długo czekałem z tym seksem, całe życie na ręcznym a teraz czuję jakbym wsadzał " w powietrze" do tego stres, nie wiem czuję że jestem w kropce, jestem za stary żeby zaczynać w tym temacie, mogłem sobie umrzeć jako prawiczek i mieć spokój kurwa 

Nie jesteś w kropce. Dłuższa abstynencja i do boju, tym razem bez zmartwień. Najlepiej z laską, która sama się panicznie boi ciąży bo ma plany związane z karierą czy cos. Niekoniecznie dziewicą i niekoniecznie  z małym przebiegiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Messer napisał:

I gówno, jestem tym światem zażenowany, wiem że JAK ZE WSZYSTKIEGO odczuję chwilową satysfakcję, która po czasie zniknie.

Mam podobnie. Osiągnięcie jakiegoś ważnego celu w życiu powoduje u mnie euforię i stan podekscytowania. Kupienie sobie jakiejś rzeczy już mniej, aczkolwiek jest to też przyjemne. I taki stan trwa może tydzień, a później notuję gigantyczny zjazd energetyczny i poczucie bezsensu. Wydaje mi się, że jesteśmy niewolnikami osiągania coraz to lepszych/nowszych rzeczy, taka pogoń nigdy nie ma końca. Zawsze można być lepszym/mieć coś więcej i nie ma końca. 

 

9 godzin temu, Messer napisał:

Teraz wizje "super-seksu", alkoholi odpowiadającej wartości samochodu dla przeciętnego człowieka, są żałosne. Ciężko mi opisać mój wewnętrzny stan rozczarowania i zniechęcenia światem, kiedy go już trochę spróbowałeś. Chyba nic w życiu nie oszukało mnie tak bardzo, jak to

Cóż, też nie chcę zabrzmieć jak hipokryta, bo nie stać mnie na alkohole wartości samochodu, ale czuję wewnętrznie, że szczęścia to w tym nie ma. Nie trzeba dotykać ognia, żeby wiedzieć, że można zrobić sobie krzywdę. 

 

9 godzin temu, Messer napisał:

A tak naprawdę to życie poprawi się "o kilka procent" jak coś osiągniesz - chyba, że jesteś na absolutnym dnie, to wtedy bardziej - i to by było na tyle. I nadal zostajesz sam ze sobą.

 

Tu jeszcze jest to, że jak coś osiągniesz, to na siłę chcesz to przynajmniej zachować. Powiedziałbym więcej- chcesz to poprawić/mieć więcej/lepiej/mocniej. I to trochę takie błędne koło- wyścig za sam nie wiem czym. I nie dość, że człowiek ściga się sam ze sobą, to ściga się też ze społeczeństwem, które mówi, że musisz mieć to i tamto, być takim i takim. 

 

A może chodzi o jakiś większy cel w życiu i znalezienie tego celu? Tylko problem jest taki, że nie tak łatwo go znaleźć. Ja tam potrafię postawić sobie jakieś postanowienia może na rok czasu, ale już znacznie mi trudniej wyznaczyć jakąś głębszą wizję mojego życia, taką długoterminową. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, mac napisał:

Wydaje mi się, że ogólnie, w tym świecie jesteśmy prawie wszyscy "przebodźcowani". Podoba mi się to określenie, bo w pewnym stopniu odnosi się do przejedzenia. Jak zjesz za dużo nic nie smakuje, odbija się jajkiem, zgada i inne dolegliwości. Masz wrażenie, że już nigdy niczego nie dotkniesz. Z drugiej strony, w jaki sposób jedzenie smakuje po kilku dniach świadomej głodówki, coś naprawdę smacznego. Piękne doświadczenie, krótko mówiąc.

 

Nie do końca przebodźcownie. Nie nazwałbym siebie nażartym dopaminą :) średnio mam na to czas.

 

Bardziej odnoszę się do cytatu, który kiedyś, lata temu, przeczytałem w kalendarzu. Jakkolwiek śmiesznie brzmi:

 

Ludzie siedzą latem do późnego wieczora i pala papierosy, szepczą, snują marzenia, flirtują i wiedzą w głębi serca, że nic ich lepszego w życiu nie spotka.

 

Mocno mnie to uderzyło. Tak bardzo, że znam ten cytat na pamięć po latach.

Bardziej mi o to się rozchodzi. Że beztroskie stany z dzieciństwa, bardzo proste doświadczenia - chociażby pamiętam jak ze śp. moją babcią karmiłem świniaki na wsi, mając kilka lat - są dla mnie o wiele bardziej emocjonalnie "znaczące" i milej wspominanie niż następna laska, której konsumpcja kończy się tylko zawiedzeniem. No, przynajmniej u mnie.

 

Nie wiem, może coś jest ze mną nie tak, specyficzny jestem czy nie potrafię się cieszyć takimi rzeczami. Ale takie małe rzeczy, z rodziną najczęściej dalszą, wygłupianie się ze znajomymi za dzieciaka, jak zrywanie listów gończych na polecenie kuzyna naturala, którego kumpla szukała policja, były dla mnie o wiele, wiele, wiele bardziej znaczące jakościowo niż następna lala z wypiętą dupą. 

 

Ciężkie to życie. Od długich lat nie miałem ani jednej sytuacji opartej właśnie na czymś "trwałym", nie dotyczącego pieniędzy i niższych stanów, czyli wokół czego obraca się teraz wyłącznie życie, niż właśnie wtedy, kiedy nie miałem grosza przy duszy. Stąd jakieś dziwne rozgoryczenie tym światem. Jakby wszystko co wartościowe dla innych, przybiera dla mnie wartość śmiecia leżącego na ulicy.

Edytowane przez Messer
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, Messer napisał:

w planach migocze mi nowe Ferrari, piękny czerwony kabriolet, który zawsze chciałem i wiem, że za jakiś czas będzie mój.

vs.

 

Godzinę temu, Messer napisał:

Ciężkie to życie. Od długich lat nie miałem ani jednej sytuacji opartej właśnie na czymś "trwałym", nie dotyczącego pieniędzy i niższych stanów, czyli wokół czego obraca się teraz wyłącznie życie, niż właśnie wtedy, kiedy nie miałem grosza przy duszy. Stąd jakieś dziwne rozgoryczenie tym światem. Jakby wszystko co wartościowe dla innych, przybiera dla mnie wartość śmiecia leżącego na ulicy.

 

Malkontenctwo i pier.....nie X level. 

Jak nie ból duszy, to f..ta, jak nie ma bab to źle, jak wypinają d…y to nuuudą wieje... Raz ferrari w marzeniach, za chwilę, że świat tylko wokół kasy się obraca...

 

Twoje życie, Twoje wybory - Ty ustawiasz priorytety znaczeniu pieniądza i decydujesz, czy iść się pie...yć z pięćsetną panną z rzędu, czy medytować. 

 

Drzewo zasadź, zamiast jakiś karykaturalny romantyzm od nowa wymyślać i poziomem cierpiętnictwa się licytować.

Serio radzę - na kaca najlepsza jest praca. Im cięższa, tym większa nadzieja dla Ciebie.

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, canyon napisał:

Drzewo zasadź, zamiast jakiś karykaturalny romantyzm od nowa wymyślać i poziomem cierpiętnictwa się licytować.

Serio radzę - na kaca najlepsza jest praca. Im cięższa, tym większa nadzieja dla Ciebie.

 

Kompletnie nie rozumiesz tego, co chcę przekazać, interpretujesz na swoją ograniczoną modłę. Nie winię Cię ani nie oskarżam. Jednak wrzucę pewien cytat od mądrego człowieka.

 

Zrozumienie przychodzi wtedy, gdy zaczynamy czuć swój problem. Uświadomienie sobie problemu może pomóc w jakiś sposób poprawić zachowanie, ale wewnętrzne zrozumienie przychodzi tylko z uczuciem. Głębokie uświadomienie, zrozumienie tego, co się dzieje, powstaje wraz z gromadzeniem doświadczenia, gdy człowiek popada w traumatyczną sytuację nie raz i nawet nie kilkadziesiąt razy.

 

 

To jest tak, jakby ktoś nagle oświadczył w otoczeniu chlejusów, że jemu alkohol już nie smakuje i nie chce pić. Chlejusy zaczynają się mądrzyć, tak jak się to mądrzą chlejusy - każdy to słyszał. Wyżej sra niż dupę ma. Za kogo ty się uważasz? Pij, nie pierdol. Tzw. klasyki. Pewnie kojarzysz.

 

Nie mam depresji, ale to są "dobre rady" tego typu, gdy ludzie, którzy mówią osobie w depresji, żeby wstała sobie pobiegać, żeby się uśmiechnęła i w ogóle wyszła do ludzi to jej przejdzie. Żadnego zrozumienia problemu. Jak mówienie choremu, żeby po prostu zaczął być zdrowy. Jak ta głupia laska w necie, która stała się memem, która mówiła ludziom jak mogą być bezdomni, żeby po prostu kupili sobie domy. :D 

 

Po prostu nie doświadczyłeś pewnego.. nie wiem, może poziomu doświadczania. Nie poczułeś tego, więc nie rozumiesz - skoro tego nie czujesz i nie poczułeś, to nie mamy o czym rozmawiać. Czego Ci w jakiś sposób zazdroszczę, bo chciałbym mieć takie podejście. A więcej pracy mi nie życz, bo mam jej aż nadto.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, canyon napisał:

Malkontenctwo i pier.....nie X level. 

Jak nie ból duszy, to f..ta, jak nie ma bab to źle, jak wypinają d…y to nuuudą wieje... Raz ferrari w marzeniach, za chwilę, że świat tylko wokół kasy się obraca...

Żyjemy w rzeczywistości, w której główne prawo to silny zjada słabszego, a silny nie jest silny cały czas, tylko okresowo staje się też słabszym. Świat drapieżników i ofiar, zamiennie. Dodajesz do tego prawo przyczyny i skutku to masz mieszankę piekła z wielkim nieporozumieniem świadomości. To nie jest żaden romantyzm. Człowiek to istota, która od urodzenia jest właściwie skazana na śmierć, cierpienie, ból w jakiejś postaci i odmawiasz człowiekowi wypowiedzenia się na temat bólu wewnętrznego, psychicznego, który przeżywa permanentnie prawdopodobnie?

 

Ciebie to też dotknie w takiej lub innej postaci. Zaczekaj kolego na swoją kolej i wtedy pisz tak, jak napisałeś, bez szacunku do człowieka, użytkownika, który się otwiera szczerze i zachęca do głębszej dyskusji. Ty do dyskusji nie zachęcasz, tylko wpędzasz w poczucie winy. Chcesz, żeby się gorzej poczuł, a sam się wywyższasz własnym poglądem. To nie tylko smutne, ale wrogie i nie na miejscu tutaj, gdzie mamy sobie pomagać, wspierać, czasami też poklepać po plecach. Wróć do credo forum. Może zrozumiesz, o co tutaj naprawdę chodzi.

Edytowane przez mac
  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Seks i masturbacja, porno w skrócie "SiMP", to narzędzia do niszczenia gojów + dodatkowo podziały/kłótnie kto ma większego siura.

Zachęty w postaci wejścia OBIEMA nogami do pułapki, bo jak widać OP próbuje jedną nogą i ma WĄTPLIWOŚCI, czy nie zamknąć drzwi więzienia od środka czy może jednak nie opłaca się marnować całego życia dla kawałka cipy.

dwie-rzeczy-ktore-rzadza-swiatem_2016-10

Nawet mi Was nie żal...

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Egregor Zeta napisał:

Seks i masturbacja, porno w skrócie "SiMP", to narzędzia do niszczenia gojów + dodatkowo podziały/kłótnie kto ma większego siura.

Zachęty w postaci wejścia OBIEMA nogami do pułapki, bo jak widać OP próbuje jedną nogą i ma WĄTPLIWOŚCI, czy nie zamknąć drzwi więzienia od środka czy może jednak nie opłaca się marnować całego życia dla kawałka cipy.

Jakby mało było tych rzeczy dla podziału wśród chłopów :D Kto komu kibicuje, jakie najlepszy browar itp. Fanatyków się znajdzie w dużej części dziedzin. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co by nie pisać to „rozgoryczenie światem” jest imo o dwa kroki za szybkim przeskokiem myślowym bo świat jest jaki jest a nasz system go wartościuje poprzez porównania.

 

Myślę osobiście, że satysfakcja sama w sobie jest tym co tworzy problem.

 

Każdy moment jest pełny i skończony a celowość jako podstawa naszego działania często składa go na ołtarzu przyszłości wynikającej z wyobrażenia opartego na przeszłości.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Messer napisał:

 

Kompletnie nie rozumiesz tego, co chcę przekazać, interpretujesz na swoją ograniczoną modłę. Nie winię Cię ani nie oskarżam. Jednak wrzucę pewien cytat od mądrego człowieka.

Zrozumienie przychodzi wtedy, gdy zaczynamy czuć swój problem. Uświadomienie sobie problemu może pomóc w jakiś sposób poprawić zachowanie, ale wewnętrzne zrozumienie przychodzi tylko z uczuciem. Głębokie uświadomienie, zrozumienie tego, co się dzieje, powstaje wraz z gromadzeniem doświadczenia, gdy człowiek popada w traumatyczną sytuację nie raz i nawet nie kilkadziesiąt razy.

(...)

Po prostu nie doświadczyłeś pewnego.. nie wiem, może poziomu doświadczania. Nie poczułeś tego, więc nie rozumiesz - skoro tego nie czujesz i nie poczułeś, to nie mamy o czym rozmawiać. Czego Ci w jakiś sposób zazdroszczę, bo chciałbym mieć takie podejście. A więcej pracy mi nie życz, bo mam jej aż nadto.

 

Jak najbardziej rozumiem wcześniej opisywane przez Ciebie stany, co nie równa się temu, że przyklasnę sprzecznościom w narracji, czy pochwalę destrukcyjny hedonizm lub nihilizm.

Fakt, że forma mojej wypowiedzi była zbyt rugająca – tu przepraszam, jeśli tak ją @Messer odebrałeś (kondensacja przekazu wynikła z braku czasu na pisanie rozprawy).

 

Ogólniej i nie per persona:

Jeśli przyjąć, że każdy życiowy kryzys to brama/przejście ku czemuś nowemu, to mam wrażenie, że coraz więcej osób utyka w bramie i wręcz lubuje się stanem swojej ‘nieszczęśliwości’, czyniąc z niej styl życia. Często przy tym coraz bardziej grzęznąc w poznawaniu prawd i interpretacji psychologicznych, które zaczynają być przekleństwem, nie błogosławieństwem.

Dlatego lepiej pilnować kontaktu z ziemią (i chociażby posadzić drzewo) :)

 

17 godzin temu, mac napisał:

Żyjemy w rzeczywistości, w której główne prawo to silny zjada słabszego, a silny nie jest silny cały czas, tylko okresowo staje się też słabszym. Świat drapieżników i ofiar, zamiennie. Dodajesz do tego prawo przyczyny i skutku to masz mieszankę piekła z wielkim nieporozumieniem świadomości. To nie jest żaden romantyzm. Człowiek to istota, która od urodzenia jest właściwie skazana na śmierć, cierpienie, ból w jakiejś postaci i odmawiasz człowiekowi wypowiedzenia się na temat bólu wewnętrznego, psychicznego, który przeżywa permanentnie prawdopodobnie?

 

A zauważyłeś do jakich rozmiarów ludzie rozdmuchali to swoje cierpienie i ból nie fizyczny? Na tle innych ssaków wypadamy wręcz tragikomicznie - a one też umierają i przegrywają.

I jak często diagnoza 'cierpienia' przestaje być punktem wyjścia do działania, tylko wytrychem, by brak działania usprawiedliwić.

 

 

Podsumowując:  make love ❤️ 

(by było na temat)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, canyon napisał:

A zauważyłeś do jakich rozmiarów ludzie rozdmuchali to swoje cierpienie i ból nie fizyczny? Na tle innych ssaków wypadamy wręcz tragikomicznie - a one też umierają i przegrywają.

I jak często diagnoza 'cierpienia' przestaje być punktem wyjścia do działania, tylko wytrychem, by brak działania usprawiedliwić

Ty masz mechanizm działania, walki, walecznej postawy w obliczu cierpienia, żeby działać, a przez działanie zwalczyć własne stany negatywne. Tylko chciałbym, żebyś przemyślał alternatywne spojrzenie, w którym żadne działanie nie przyniesie ulgi i czasami działać się nie da w ogóle, bo poziom pustki dochodzi do absolutnego ekstremum. To nie jest lekki problem. Każdy z nas ma jakąś racjonalizację na to. Ty masz taką, ktoś inny taką, ale jakbym zapytał, po co w ogóle działać, gdzie do prowadzi, jak i tak zajdziesz do dalszego cierpienia, tylko w różnych odstępach to z wiekiem coraz trudniej się z tym pogodzić. 

 

I nie zrozum mnie źle. Sam działam i rozumiem to podejście, bo faktycznie wiele znaczy, ale to tylko zasłona dymna. Możesz się w tym schować tylko na chwilę. Od kryzysu do kryzysu.

 

A nihilizm daje właśnie tyle dobrego, ze zwalnia całkowicie z odpowiedzialności. A zatem wszystko, nawet negatywizm absolutny posiada powiedzmy skrajne zalety.

 

No i chcę Cię pochwalić, że jednak spróbowałeś dialog nawiązać w tym zagadnieniu, bez rzucania mięsem.

Edytowane przez mac
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wątek rozpoczął się od pochędóżki, a wszedł na grube tematy egzystencjalne;)

 

Jeśli chodzi o ten pierwszy raz to np. mój też był tragiczny, tak mi się wydaję. Byliśmy nagrzani na siebie, no to mówię - zakładam gumę, myślę sobie, "no to teraz zobaczę jak to wygląda". Już się zacząłem wkurwiać tą gumą, zabieram się do roboty, a tu nagle kolega odmówił posłuszeństwa, sam nie wiem jak to możliwe... no ogólnie jak by popatrzeć na to z boku to cyrk niezły musiał być. Tak czy inaczej jakoś poszło, ale nawet ja ani partnerka nie doszliśmy. Partnerka co prawda bardzo zadowolona (też dziewica), ale to co się działo potem to lepiej przemilczeć, dość powiedzieć, że wszystko ją bolało. Każdy kiedyś zaczynał. No lepiej przestawić myślenie, że zwalenie to coś lepszego, takie moje zdanie. Też zacząłem późno, miałem 25 lat, mogłem wcześniej, miałem okazje, ale czekałem na odpowiednią partnerkę i chyb to też jest ważne. Tak czy inaczej z każdym kolejnym razem jest coraz lepiej.

 

Ogólnie mnie też często nachodzą myśli o pustce egzystencji, też czasem wydaję mi się że nic nie jest w stanie mnie zadowolić, szybko się nudzę, do tego jeszcze ogrom cierpienia które jest na tym świecie. Staram się nie wpuszczać takich myśli do głowy bo w moim przypadku to się źle kończy... Chodzi o to, że pstryknąłem sobie w głowie, iż to wszystko jakiś sens ma. Im bardziej będę to rozbijał na atomy tym gorzej, przynajmniej tak mi się wydaje, bo w niczym mi to nie pomaga. 

Edytowane przez Pietryło
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Messer napisał:

 

Nie do końca przebodźcownie. Nie nazwałbym siebie nażartym dopaminą :) średnio mam na to czas.

 

Bardziej odnoszę się do cytatu, który kiedyś, lata temu, przeczytałem w kalendarzu. Jakkolwiek śmiesznie brzmi:

 

Ludzie siedzą latem do późnego wieczora i pala papierosy, szepczą, snują marzenia, flirtują i wiedzą w głębi serca, że nic ich lepszego w życiu nie spotka.

 

Mocno mnie to uderzyło. Tak bardzo, że znam ten cytat na pamięć po latach.

Bardziej mi o to się rozchodzi. Że beztroskie stany z dzieciństwa, bardzo proste doświadczenia - chociażby pamiętam jak ze śp. moją babcią karmiłem świniaki na wsi, mając kilka lat - są dla mnie o wiele bardziej emocjonalnie "znaczące" i milej wspominanie niż następna laska, której konsumpcja kończy się tylko zawiedzeniem. No, przynajmniej u mnie.

 

Nie wiem, może coś jest ze mną nie tak, specyficzny jestem czy nie potrafię się cieszyć takimi rzeczami. Ale takie małe rzeczy, z rodziną najczęściej dalszą, wygłupianie się ze znajomymi za dzieciaka, jak zrywanie listów gończych na polecenie kuzyna naturala, którego kumpla szukała policja, były dla mnie o wiele, wiele, wiele bardziej znaczące jakościowo niż następna lala z wypiętą dupą. 

 

Ciężkie to życie. Od długich lat nie miałem ani jednej sytuacji opartej właśnie na czymś "trwałym", nie dotyczącego pieniędzy i niższych stanów, czyli wokół czego obraca się teraz wyłącznie życie, niż właśnie wtedy, kiedy nie miałem grosza przy duszy. Stąd jakieś dziwne rozgoryczenie tym światem. Jakby wszystko co wartościowe dla innych, przybiera dla mnie wartość śmiecia leżącego na ulicy.

 

Pogrubiony fragment, mam tak samo. Każde wspomnienie, wrażenie z dzieciństwa ma dla mnie olbrzymią wartość i teraz mimo niby "ułożonego" życia nawet w kilku procentach nie czuję się tak szczęśliwy, jak za dzieciaka. Jestem ze wsi, pamiętam jak latem wstawałem po 5 rano, były ciepłe i mgliste poranki i szedłem oprzątać z dziadkiem zwierzaki, albo z bratem siedzieliśmy w upał na żuku, a rodzice i dziadkowie zbierali ogórki. Niby takie banały, ale człowiek zupełnie inaczej świat odbierał jako dziecko.

 

Ale w sumie nie tylko za dzieciaka. Pamiętam jak 11 lat temu poszedłem na pierwszy trening kick-boxingu, miałem wtedy 23 lata. Do tej pory mam w głowie ten smród sali, upał, emocje jakie wtedy były w głowie po treningu. Na jesieni wróciłem na tą samą sekcję po 7 letniej przerwie, gdy trenowałem gdzie indziej, ale to już nie było to samo.

 

Ogólnie trochę się boję takich stanów i tęsknoty za dzieciństwem, bo widzę po moim teściu, jak z wiekiem ucieka od teraźniejszego życia w świat młodości i wspomnień. On ogląda praktycznie tylko Czterech pancernych, Stawkę większa niż życie, łowi ryby i latem jeździ na rowerze, czyli żyje jak za dzieciaka. Ja widzę po sobie, że im jestem starszy tym bardziej też lubię wracać do czasu, jak byłem dzieckiem. Podejrzewam, że z wiekiem będzie mi się to nasilać.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Machine89 napisał:

Ogólnie trochę się boję takich stanów i tęsknoty za dzieciństwem, bo widzę po moim teściu, jak z wiekiem ucieka od teraźniejszego życia w świat młodości i wspomnień. On ogląda praktycznie tylko Czterech pancernych, Stawkę większa niż życie, łowi ryby i latem jeździ na rowerze, czyli żyje jak za dzieciaka. Ja widzę po sobie, że im jestem starszy tym bardziej też lubię wracać do czasu, jak byłem dzieckiem. Podejrzewam, że z wiekiem będzie mi się to nasilać.


W dzisiejszych czasach dzieciństwo trwa mniej więcej 15-18 lat. Około 21% średniej długości życia. To wbrew pozorom bardzo dużo, prawie 1/5, na dodatek przypadająca na jego start.

 

Życie ludzkie tak jak wszystko, podlega jedynemu prawu entropii i jest naznaczone ciągłą stratą i w momencie, gdy większość ludzi osiąga swój cel w dorosłym życiu, nagle zauważa, że zaczyna tracić wszystko inne. A dopiero strata tak naprawdę weryfikuje wartość tego co mieliśmy. Jeżeli więc każdy na swój sposób traci dzieciństwo, to jeśli ktoś za nim nie tęskni i nie czuje po nim straty, to czy może wtedy cieszyć się swoim pozostałym życiem?

 

Udane i szczęśliwe dzieciństwo daje właśnie to człowiekowi na starcie w dorosłość, że w momencie w którym je traci, zaczyna rozumieć co było dla niego ważne i czego powinien szukać w dalszym życiu, żeby dalej tego szczęścia doznawać.



Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój pierwszy raz też był późno i nie był szałowy. Diva nawet się domyśliła, zapytała o to i zachowała się jak koleżanka/kochanka, żebym poczuł się dobrze, pomimo tego, że dość mocno ją wymęczyłem...

 

@Medyk Seks jest przyjemny i potrzebny ale sam widzisz jak przereklamowany. Zarówno w związku jak i u kochanki albo divy, nie warto za niego płacić zbyt wiele ani też zbyt dużo poświęcać. Jak masz go dużo np. na początku związku to powszednieje po pewnym czasie i już nie cieszy tak bardzo.

Ty potrzebujesz czasu, aby się oswoić z tym. 

Co do div, wyluzuj, w gumie nic nie złapiesz. Mnie nigdy nie pękła, a przerobiłem wiele div, kochanek, przygód, kobiet w tzw związku. 

W dniu 12.03.2023 o 22:22, RealLife napisał:

Dobry seks wymaga poznania drugiej osoby, zaprzyjaźnienia się z nią. Jedni potrzebują mniej, inni więcej czasu. Ja zawsze potrzebowałem kilku miesięcy aby seks stał się między nami czymś naturalnym. 

Nie zawsze. Partnerek miałem ok. 40-50? nie wiem nie zliczę już po tylu latach.

Najlepszy seks na chwilę obecną był z cichodajką na pierwszym spotkaniu oraz z divą na drugim, podobnie jak z inną divą na pierwszym, niesamowite co się działo. Wystarczyło, że podobaliśmy się sobie wzajemnie, było napięcie, pożądanie, itd, pomimo tego, że w gumie.

 

W związkach i podczas przygód oraz FWB, nie było już takiej chemii jak z tamtymi dwiema-trzema pannami, choć teoretycznie  były darmowe i bez ogumienia też np. na tabletkach.

 

* Dodam, że to było latach 2012-2015, gdy nie było jeszcze tak wielu div oszustek co obecnie. Trafiały się śliczne dziewczyny, które lubiły ten sport i za 100-150 pln można było mieć niesamowite wspomnienia. Divy naciągaczki trafiały się dość rzadko i szybko zmieniały miasta. 

Edytowane przez Morfeusz
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.