Jump to content

Sukces "monk mode" - prawda czy mit ?


Recommended Posts

Żeby nie było sam zrobiłem półroczny nofap i uważam że każdy powinien spróbować, wtedy odzwyczaiłem się od filmów dla dorosłych, uważam że długoterminiowo wysżło mi na dobre

  • Like 2
Link to post
Share on other sites
7 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Szacun za przyznanie się. Parę osób opowiada tu niezłe kocopoły o tym, ile to oni nie zarabiają przy pracy 4h dziennie ;) Ja tam takie opowieści wkładam między bajki.

 

Nie przyznanie się tylko raczej pochwalenie :D

Ale 16h to tak jakby na wykresie zrobić sobie jeden wielki blok "praca" a jeszcze na spanie marnuje się czas ;)

 

Cytat

Po co aż tyle ciśniesz? Mógłbyś mieć bardzo godziwe życie pracując i zarabiając połowę tego. Ciśniesz 16h bo:

Często po wejściu w związek poziom życia spada, a potem jeszcze bardziej spada przy dzieciach, do tego masz mniej czasu na pracę.

Bardzo łatwo wtedy wpaść w pułapkę zarobienia i zasilić statystyki przedwczesnych zgonów (normalnie mężczyźni żyją dłużej niż kobiety).

 

  • Like 1
Link to post
Share on other sites
9 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Szacun za przyznanie się. Parę osób opowiada tu niezłe kocopoły o tym, ile to oni nie zarabiają przy pracy 4h dziennie

 

Ja sam założyłem kiedyś taki temat, ale bardziej chodziło mi o to, czy jest możliwe, żeby pracować nawet 2-3 godziny dziennie i zarabiać powiedzmy na czysto te 5-6 tysięcy miesięcznie, a więc nie chodziło mi o wielkie kwoty, ale powiedzmy, że w naszym kraju wciąż ponadprzeciętne. Uważam, że jest możliwe zarobienie nawet większych kwot.

 

Jak masz jakiś wolny zawód i operujesz stawkami godzinowymi rzędu 300-1000 zł za godzinę, to dlaczego nie? Jak jesteś lekarzem/dobrym prawnikiem to popracujesz 50-60 godzin w miesiącu i spokojnie wyciągniesz 10 koła albo i więcej. 


Skąd takie wyliczenia? Jak jesteś na przykład lekarzem i zarabiasz 200-300 zł za 20 minut wizyty, to sobie przelicz stawkę godzinową. 

Link to post
Share on other sites
10 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Parę osób opowiada tu niezłe kocopoły o tym, ile to oni nie zarabiają przy pracy 4h dziennie

Też właśnie zauważyłem że często pojawia się ta magiczna liczba 4h w opowieściach. Myślę że jest to w jakimś stopniu pokłosie 4 godzinnego tygodnia pracy Ferris'a. Ludzie się naczytali i wymyślają kocopoły.

 

11 godzin temu, SamiecGamma napisał:

Po co aż tyle ciśniesz? Mógłbyś mieć bardzo godziwe życie pracując i zarabiając połowę tego. Ciśniesz 16h bo:

- masz plan np. popracować do 40-tki, a potem już żyć tylko z pasywnego dochodu

- planujesz dużo bombelków i chcesz mieć za co je utrzymać na poziomie

- lubisz bardzo dostatnie życie: drogie i duże domy, wyjazdy zagraniczne kilka(naście) razy w roku, jachty, fury premium

- chcesz mieć obsługę na najwyższym poziomie (połykanie, z dupy do ust itp.) u topowych lasencji, które nie tylko mają wygląd 8.5/10+, ale też i zawodowo/hobbystycznie są na wysokim poziomie (u takich sam instynkt może nie wystarczyć, samiec musi pokazać, że sam jest top pod każdym względem)

- inne powody,

- Nie wierzę w dochody pasywne, a poza tym zanudziłbym się nic nie robiąc.

- Planuję mieć przynajmniej trójkę bombli.

- Lubię mieć hajs bo jak coś chce to mogę sobie kupić i nic mnie nie ogranicza, a przede wszystkim mogę za niego kupować dobre mięso :) A co do samochodów i blichtru to ni ziębi mnie to ni grzeje, miałem fajną furkę w leasingu i w sumie to nie ma czym się jarać. Wyjazdy zagraniczne to lubię ale nie na plażę i leżeć tylko bardziej aktywne zwiedzanie, hiking i generalnie poszukiwanie przygód, a do tego nie trzeba ogromnych nakładów finansowych.

- xD, mam jedną babe 100/10 i nie zamierzam jej zmieniać, która ma swoje duże jak na kobietę przychody.

 

Taki już jestem, lubię zapierdalać i być produktywny. Od małego miałem dużo obowiązków i pracowałem np pomagając mamie przy jej biznesach - po prostu nawyk.

 

 

  • Like 1
Link to post
Share on other sites
13 hours ago, Gościu said:

Do życia w harmonii, walki z nałogami, to jak najbardziej.

Natomiast jeżeli chodzi głównie o produktywność, gonienie celów, itp., to brzmi jak bullshit od jakiegoś coacha :D

 

W monk mode może nagle okazać się, że produktywność i gonienie celów wcale nie jest potrzebne a przynajmniej o wiele mniej niż się wydaje.

Czyż nie jest tak, że wielu top menadżerów nagle rezygnuje bo albo są wypaleni albo mądrzy i wiedzą, że lada chwila się wypalą?

Niemniej - nie moją rzeczą jest zbawiać świat, niech każdy robi jak chce, tylko niech będzie uprzejmy nie narzekać na skutki.

Tu są poglądy i rady dla tych co pytają, niekoniecznie słuszne i wielokrotnie sprzeczne, bo każdy ma inne doświadczenia.

 

Słyszałem kiedyś taki tekst:

"Wiadomo, że diabła nie ma, ale jeśli poczujesz zapach siarki to lepiej zapie&dalaj do kościoła po święconą wodę."

 

Był i drugi, mój prezent dla ateistów:

"Wiadomo, że Boga nie ma, ale jeśli nie daj Boże Bóg jest, to niech nas Bóg ma w swojej opiece".

 

Link to post
Share on other sites
13 godzin temu, Sankti Magistri napisał:

praca 12-16 godzin dziennie

Pytanie ile w tym przerw.

Znałem takich, praca zdalna, dużo ponad 8 godzin, w międzyczasie przerwa na drugie sniadanie, na obiad i na dwa spacery z psem

Link to post
Share on other sites
25 minut temu, Sankti Magistri napisał:

@Libertyn A jakie to ma znaczenie ile robię przerw ? Ja mam płacone za to co dostarczam. Generalnie robię trochę przerw.

Tylko wiesz, przekaz dawałeś taki jakbyś 16 godzin pracował a potem jeszcze się  realizował. 

 

Link to post
Share on other sites
7 godzin temu, Sankti Magistri napisał:

Też właśnie zauważyłem że często pojawia się ta magiczna liczba 4h w opowieściach. Myślę że jest to w jakimś stopniu pokłosie 4 godzinnego tygodnia pracy Ferris'a. Ludzie się naczytali i wymyślają kocopoły.

 

Podbijają się, tylko nie bardzo rozumiem jaki to ma sens na anonimowym forum. My wiemy, że to zwykłe pierdolenie, ale młodsze padawany, które nie mają jeszcze odpowiedniej wiedzy i doświadczenia życiowego mogą łyknąć te kocopoły i się niepotrzebnie zdołować. Generalnie dobrobyt pochodzi z pracy i trzeba się nazapierdalać, żeby coś osiągnąć. Np. moją naukę uczciwie należy liczyć od 10 roku życia, bo mniej więcej od tamtej pory zacząłem programować (przez pierwsze miesiące przepisywać programiki z książki bez zrozumienia), w szkole średniej uczyłem się C, asemblera, algorytmów, uczyłem się też do olimpiad z matematyki i informatyki. To są tysiące godzin nauki - sam wiem, ile się nasiedziałem, zanim pewne rzeczy pojąłem. W pracy to samo: pierwsze projekty - na początku studiów - były robione za symboliczną kasę, a czas, jaki musiałem na nie poświęcić to często były dziesiątki godzin. 

 

Ja zdaję sobie oczywiście sprawę, że są ludzie zdolniejsi ode mnie, w tym tacy, z którymi odpadam w przedbiegach, ale znam też kilku takich osobiście i ich drogę i w dużej mierze była i jest podobna do mojej. Jedyna różnica to większe osiągnięcia niż moje, czasem też (nie zawsze) większa kasa. I tyle. Tysiące godzin poświęcone na naukę pozostają faktem.

 

Cytat

- Nie wierzę w dochody pasywne, a poza tym zanudziłbym się nic nie robiąc.

 

To powiem Ci, że mamy podobnie. Z pasywnym jest tak, że rozmowa zaczyna się tak naprawdę od 10 mln wolnej gotówki. Wtedy możesz sobie pozwolić np. na 6-7 mieszkań i bawić się w landlorda. Podobnie inwestycje na giełdzie itp. - bezpieczniejsze instrumenty nie dają przebić kilkuset procentowych, a trading, jakkolwiek można na nim zarobić, to hazard. 

 

Cytat

- Planuję mieć przynajmniej trójkę bombli.

 

O jprdl, ale w Polsce? A jak rozwiążesz problem ewentualnych alimentów? Ja wiem, że Twoja kobieta w Ciebie wpatrzona, ale - szczególnie, jeśli sama jest na wysokim poziomie - ten haj się kiedyś skończy i każda z nich przechodzi w tryb bycia otwartą na wyżsżą gałąź

 

Cytat

- Lubię mieć hajs bo jak coś chce to mogę sobie kupić i nic mnie nie ogranicza, a przede wszystkim mogę za niego kupować dobre mięso :) A co do samochodów i blichtru to ni ziębi mnie to ni grzeje, miałem fajną furkę w leasingu i w sumie to nie ma czym się jarać. Wyjazdy zagraniczne to lubię ale nie na plażę i leżeć tylko bardziej aktywne zwiedzanie, hiking i generalnie poszukiwanie przygód, a do tego nie trzeba ogromnych nakładów finansowych.

 

No właśnie ja mam podobnie. Poza fotografią, w której to można w zasadzie wydać dowolną, nieograniczoną ilość kasy, większość moich hobby to zajęcia niskobudżetowe. Na auta też mam wyjebane. Kolega z pracy kupił Teslę. Używkę sprowadził, ale pomimo tego 250k zapłacił. A mieszkanie ma na kredyt. Bez sensu jak dla mnie. Ja zadowoliłem się solidnym japońskim kompaktem za mniej niż połowę tego, mam zamiar pojeździć tym 10 lat co najmniej. Nie dałbym 50k więcej za limuzynę, tylko po to, żeby mieć cichszą budę - szkoda mi tej kasy. O elektryku nawet nie mówiąc - IMO naprawdę słaba inwestycja. 

 

Edited by SamiecGamma
  • Like 1
  • Thanks 1
Link to post
Share on other sites

To tylko konfrontacja różnych wizerunków siebie, jesteś wypadkową sytuacji i uwarunkowania. 


Tak naprawdę to możesz popracować nad kontrolą ale nie tego chcesz, Ty chcesz być wolny od pewnych stanów ale to iluzja.

Link to post
Share on other sites

Z tego co pamiętam jesteś w bardzo młodym wieku, także punkty no socializing i no dating bym na twoim miejscu wykreślił z listy. Teraz jest na to najlepszy czas dla Ciebie. Pozostałe punkty jak najbardziej.

Mi sam nofap i brak używek bardzo pomagają trzymać dyscyplinę.

  • Like 3
  • Thanks 1
Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Tylko wiesz, przekaz dawałeś taki jakbyś 16 godzin pracował a potem jeszcze się  realizował. 

Czasem bywa że siedzę nawet dłużej. To że zrobię przerwę żeby zjeść z babą obiad albo pójść na siłkę to wg Ciebie zeruje mi licznik przepracowanych godzin danego dnia ?

Nie mam czasu na jakieś realizowanie się. Jedyne co obecnie robię w ramach hobby to gram na gitarze, śpiewam i piję łyszkę.

 

2 godziny temu, SamiecGamma napisał:

Podbijają się, tylko nie bardzo rozumiem jaki to ma sens na anonimowym forum. My wiemy, że to zwykłe pierdolenie, ale młodsze padawany, które nie mają jeszcze odpowiedniej wiedzy i doświadczenia życiowego mogą łyknąć te kocopoły i się niepotrzebnie zdołować. Generalnie dobrobyt pochodzi z pracy i trzeba się nazapierdalać, żeby coś osiągnąć. Np. moją naukę uczciwie należy liczyć od 10 roku życia, bo mniej więcej od tamtej pory zacząłem programować (przez pierwsze miesiące przepisywać programiki z książki bez zrozumienia), w szkole średniej uczyłem się C, asemblera, algorytmów, uczyłem się też do olimpiad z matematyki i informatyki. To są tysiące godzin nauki - sam wiem, ile się nasiedziałem, zanim pewne rzeczy pojąłem. W pracy to samo: pierwsze projekty - na początku studiów - były robione za symboliczną kasę, a czas, jaki musiałem na nie poświęcić to często były dziesiątki godzin. 

 

Miałem na myśli nawet nie forum tylko życie, czasami słyszę że ktoś pracuje właśnie te wspomniane 4h i ma z tego ogromny sos - śmiechu warte ogółem.

Mało ludzi też rozumie to że procent składany działa nie tylko w finansach ale przede wszystkim w życiu i im wcześniej się zacznie tym lepsze można będzie osiągnąć efekty.

 

1 godzinę temu, SamiecGamma napisał:

O jprdl, ale w Polsce? A jak rozwiążesz problem ewentualnych alimentów? Ja wiem, że Twoja kobieta w Ciebie wpatrzona, ale - szczególnie, jeśli sama jest na wysokim poziomie - ten haj się kiedyś skończy i każda z nich przechodzi w tryb bycia otwartą na wyżsżą gałąź

W Polsce. Będę płacił. W końcu to będą moje dzieci. Nie mam zamiaru próbować się na siłę hedgować przed wszystkim bo nic na tym nie zyskam, będzie co będzie. Mam dość relacji z kobietami do których jedyne co czuję to erekcja. Chcę mieć dzieci i liczę się ze wspomnianym przez Ciebie scenariuszem ale nie powstrzymuje mnie to. Znalazłem charakterologicznie najlepszą kobietę jak do tej pory i chcę to wykorzystać.

Ciężko o wyższą gałąź ;)

 

2 godziny temu, SamiecGamma napisał:

No właśnie ja mam podobnie. Poza fotografią, w której to można w zasadzie wydać dowolną, nieograniczoną ilość kasy, większość moich hobby to zajęcia niskobudżetowe. Na auta też mam wyjebane. Kolega z pracy kupił Teslę. Używkę sprowadził, ale pomimo tego 250k zapłacił. A mieszkanie ma na kredyt. Bez sensu jak dla mnie. Ja zadowoliłem się solidnym japońskim kompaktem za mniej niż połowę tego, mam zamiar pojeździć tym 10 lat co najmniej. Nie dałbym 50k więcej za limuzynę, tylko po to, żeby mieć cichszą budę - szkoda mi tej kasy. O elektryku nawet nie mówiąc - IMO naprawdę słaba inwestycja. 

Furka ma znaczenie jeśli chodzi o dupeczki i łatwo sobie tym podbić notowania. Uważam że to dobra opcja dla mniej urodziwych gentlemanów. Ja sam wziąłem kiedyś suva premium żeby po prostu przekonać się jak to jest. I w moim przypadku to był tylko problem i koszt bo wyjeżdżałem z garażu może 2-3x w miesiącu. Teraz mam też japońskie auto tyle że terenowe, czasem biorę babe i jedziemy gdzieś poszaleć - fajna opcja na weekend.

 

 

Co do produktywności i zarabiania hajsu to niedawno znalazłem fajny kanał  https://www.youtube.com/@DanKoeTalks/videos

Gość przedstawia wiedzę do której ja długo dochodziłem metodą prób i błędów. Bardzo polecam.

  • Like 1
Link to post
Share on other sites
28 minut temu, Sankti Magistri napisał:

Czasem bywa że siedzę nawet dłużej. To że zrobię przerwę żeby zjeść z babą obiad albo pójść na siłkę to wg Ciebie zeruje mi licznik przepracowanych godzin danego dnia ?

Nie, po prostu sprawia ze  realnie pracujesz mniej.
W siłowni nie pracujesz. Z babą na obiedzie nie pracujesz. 
Równie dobrze mogę powiedzieć że pracuję 24h na dobę, tylko robię sobie przerwę na jedzenie i sen i inne aktywności

  • Like 2
Link to post
Share on other sites
35 minut temu, Libertyn napisał:

Nie, po prostu sprawia ze  realnie pracujesz mniej.
W siłowni nie pracujesz. Z babą na obiedzie nie pracujesz. 
Równie dobrze mogę powiedzieć że pracuję 24h na dobę, tylko robię sobie przerwę na jedzenie i sen i inne aktywności

xD

Skąd w ogóle pomysł że ja to sobie jakoś doliczam. Moich klientów nie interesuje ile czasu spędzę nad zadaniami, czasami wyrabiam się w 12h, czasami nawet w mniej, a bywa że siedzę i 16h+. Moim celem jest produktywność, a nie siedzenie jak najdłużej i gapienie się w monitor. Po powrocie z siłki zazwyczaj wpadam na lepsze pomysły i pracuję szybciej. Jak to przeliczysz ?

Generalnie siedzę w pracy tak jak pisałem 12-16 godzin na dobę w dni tygodnia, z czego kilka h dziennie schodzi na calle jak np w tym momencie. I co jak teraz słucham ludzi, klikam w synapsa, oglądam jednym okiem ksw oraz piszę tutaj to co to już jest wg Ciebie rekreacja tak ? Albo jak słucham audiobooka/podcastu w trakcie pracy to też to już się nie liczy ?

 

Link to post
Share on other sites
7 godzin temu, Sankti Magistri napisał:

xD

Skąd w ogóle pomysł że ja to sobie jakoś doliczam. Moich klientów nie interesuje ile czasu spędzę nad zadaniami, czasami wyrabiam się w 12h, czasami nawet w mniej, a bywa że siedzę i 16h+. Moim celem jest produktywność, a nie siedzenie jak najdłużej i gapienie się w monitor. Po powrocie z siłki zazwyczaj wpadam na lepsze pomysły i pracuję szybciej. Jak to przeliczysz ?

Generalnie siedzę w pracy tak jak pisałem 12-16 godzin na dobę w dni tygodnia, z czego kilka h dziennie schodzi na calle jak np w tym momencie. I co jak teraz słucham ludzi, klikam w synapsa, oglądam jednym okiem ksw oraz piszę tutaj to co to już jest wg Ciebie rekreacja tak ? Albo jak słucham audiobooka/podcastu w trakcie pracy to też to już się nie liczy ?

 

Wciąż, w siłce nie pracujesz, pisząc posty i komentarze tu nie pracujesz.

Odrywasz uwagę i skupienie by komuś coś odpisać. 

Potem wracasz do pracy,

Audiobook w tle to nie to samo co dawanie atencji na forum i odpisywanie. 

Robisz swoje tak jak powinieneś i oczekują klienci. To się liczy dla nich. 

Calle to Twoja praca, forum, czy siłka nie. KSW nie, facebook nie. 

Ale pracując te 12 - 16 h przyzwyczajasz klientów do dyspozycyjności.

Coś komuś się przypomniało o 20 w piątek wieczorem? @Sankti Magistri

to być może ogarnie. 

 

Dodatkowo ja się nie czepiam tego jak pracujesz czy ile pracujesz. Ja się czepiam sformułowania " Pracuje 12-16 godzin" Sugerującego że siedzisz tylko i wyłącznie nad pracą przez taki okres czasu. 

Podczas gdy ostatecznie tak nie jest. 

 

  • Like 1
Link to post
Share on other sites
6 godzin temu, Libertyn napisał:

Ja się czepiam sformułowania " Pracuje 12-16 godzin" Sugerującego że siedzisz tylko i wyłącznie nad pracą przez taki okres czasu. 

 

No bo tak jest. W dzień wolny od siłowni pracuję dłużej by mieć następnego dnia więcej czasu, zamiast siedzieć bezczynnie na spotkaniach i słuchać robię inne zadania lub np słuchając piszę tutaj, robię jogę, jem itd.

Czas pracy rozumiem jako czas który jestem zmuszony poświęcić stricte na pracę a nie jak Ty sobie ubzdurałeś że idę na siłkę i wliczam to do ogólnego czasu jaki pracuję.

Mój czas pracy to : robota w it, tradowanie, zajmowanie się pomniejszymi interesami. Czaisz już ? Czy może mam Ci jeszcze prościej rozpisać co konkretnie, o której godzinie robię żebyś skapował ?

Czepiasz się bo dla was, socjalistów trudno jest zrozumieć jak operuje kapitalista maksymalizujący zyski. Ty myślisz że ja się chce pompować tym że większość doby siedzę przed kompem czy co ? Albo że mi się to w jakiś sposób podoba ? No tak nie jest. Robię to co trzeba żeby zarabiać pieniądze.

 

 

 
Link to post
Share on other sites

Monk mode raczej nie prowadzę, ale skupiam się na celach i staram się realizować. To co ważne na pierwszym miejscu, przyjemności na drugim. Być może MM pomoże komuś sobie pewne sprawy uporządkować, dla mnie to tylko rezygnacja z życia na które i tak mam mało czasu bo zapierdalam fest i nie boję się nowych rzeczy.

Link to post
Share on other sites
  • Similar Content

    • By RENGERS
      Większość z was za 5,10 lat będzie mieszkała w tym samym miejscu, chodziła do tej samej pracy, jadła to samo jedzenie, jeździła tym samym samochodem, spoglądała w lustro na tę samą tłustą, niewyćwiczoną sylwetkę.
       
      Większość z was za 5,10 lat dalej będzie bełkotała, próbując przypomnieć sobie słówko, gdy czarny turysta zapyta o drogę na Krakowskim rynku, większość z was dalej będzie chodziła w sandałach, większość z was dalej będzie bzykała, niestającym już z przejedzenia i przepicia miękkim kutasem tą samą brzydką małżonkę...
       
      Albo....
       
      Coś się zmieni.
       
      Nie przeraża was ta wizja?
       
      Nie czujecie frustracji, że jesteście nieudacznikami?
       
      Że ciągle tyle samo zarabiacie, że stoicie w miejscu, że boicie się zagadać do obcej baby, że nigdy nie wsiądziecie do żółtego lambo, z cycatą blondi na sąsiednim siedzeniu?
       
      Że nigdy nie spróbujecie naprawdę dobrego alkoholu i dobrej, czystej kokainy?
       
      Że nigdy nie posmakujecie prawdziwej władzy i prawdziwych pieniędzy, nieudolnie tłumacząc wszystko wyimaginowaną duchowością?
       
      UUU będę grzeczny,  to może w przyszłym wcieleniu będę miał lepsze życie!?
       
      UUU będę pokorny, to może w przyszłym wcieleniu wsadzę kutasa w coś innego, aniżeli moją brzydką i grubą żonę, do jej szerokiej niczym galaktyka pochwy?!
       
      Zastanówmy się nad naszym życiem.
       
      Módlmy się o lepszy los!
       
      Działajmy, nie w przyszłości.
       
      TERAZ.
       
    • By t0rek
      Ciekawe filmy o narcyzach - przykłady:
       
       
       
       
    • By zibex129
      Witajcie
       
      Jestem tu kompletnie nowy, założyłem konto w celu... no właśnie, właściwie sam zadaję sobie to pytanie. Wytrzymajcie proszę do końca, tekst jest naprawdę długi.
       
      Może zacznę od samego początku, by w miarę jasno nakreślić moje położenie. Mam 29 lat, i kompletnie nie wiem jak mam pokierować swoim życiem.
      Pod koniec 2018 roku wszedłem w związek, który trwał do lipca ubiegłego roku. A właściwie do października, bo wtedy moja dziewczyna ostatecznie go zakończyła. Od początku 2021 roku mieszkaliśmy razem, co wiąże się z tym, że w mieszkaniu w którym mieszkaliśmy wspólnie (i w którym ja mieszkam nadal) wciąż są jej rzeczy (wyprowadziła się w sierpniu zeszłego roku), i fakt, że te rzeczy nadal tu są powoduje, że "ostateczność" rozstania wciąż wisi w powietrzu, mimo że jak wspomniałem, nie jesteśmy razem już od dłuższego czasu.
       
      Nadal miewamy ze sobą kontakt, a ja czuję, że ona przez cały ten czas czekała na moją zmianę, na nabranie przeze mnie przysłowiowych "jaj". Problem w tym, że przez to ze się nie widujemy prawie w ogóle, moje uczucia niemal zupełnie osłabły. Ale to jest jedna część/strona medalu.
      Druga jest taka, że mam kompletny mętlik w głowie. Mam niezła pracę z którą wiążę przyszłość, ale nie potrafię nic zrobić ze swoim życiem. Nie potrafię podejmować decyzji, nie potrafię się ogarnąć, nie potrafię stawiać granic w relacjach. Nie wiem co mam dalej zrobić ze swoim życiem, jak wspomniałem: nie wiem jak nim pokierować, ustalam sobie cele ale najczęściej mgliste i krótkoterminowe.
       
      Wracając do samego związku - rozpadł się w dużej mierze z powodu mojej izolacji i pogrążaniu się w myślach zamiast w działaniu. Nie potrafiłem rozmawiać ze swoją dziewczyną, byłem sztywny, napięty, w przypadku jakiejś spornej kwestii uciekałem, rezygnowałem, nie wdawałem się w jakąkolwiek konfrontację. Do tego stopnia że po prostu zamknąłem się w sobie totalnie. Prawie codziennie po pracy wieczorami chodziłem do rodziców (mieszkają w tym samym budynku, piętro wyżej) i przesiadywałem tam po kilka godzin, nie potrafiąc rozmawiać i być z dziewczyną w jednym mieszkaniu. Aż w końcu pękło.
      Seks prawie u nas nie istniał - na początku związku było okej, choć de facto w zasadzie ani razu nie odbyliśmy pełnego stosunku (byłem jej "pierwszym" i strasznie się tym faktem stresowałem, chciałem żeby było idealnie, poza tym miałem duże i irracjonalne obawy przed ciążą + gigantyczna przerwa w seksie po poprzednim związku, co reasumując dało efekt totalnej klapy). Zacząłem więc uciekać w porno - nawet bez masturbacji, raczej po to by uspokoić emocje i dać sobie jakąś przyjemność (jakkolwiek irracjonalnie to brzmi, zwłaszcza gdy ma się kobietę obok). Ostatecznie wyprowadziła się, tak jak wspomniałem, pod koniec sierpnia zeszłego roku, i przez ponad półtora miesiąca liczyła na to, że przejmę inicjatywę i podejmę walkę o związek, czasem wpadając do mnie do mieszkania pytała mimochodem kiedy zaproszę ją na randkę. Nic takiego nie nastąpiło, bo ja wciąż miałem głowę nabitą myślami (które dotyczyły np. jej domniemanego biseksualizmu, czego nie potrafiłem przyjąć do wiadomości), i innymi rozkminami, albo różnymi negatywnymi myślami na jej temat, co blokowało mnie w podjęciu tej inicjatywy.
       
      Swoistym gwoździem do trumny naszego związku był list który zostawiłem w mieszkaniu pod jej nieobecność, w którym opisałem czego mi w niej brakuje. Wyobrażam sobie że musiało być jej przykro, bo list był owocem różnych rzeczy które przez długi czas trzymałem w sobie. Zwróciłem w nim uwagę na to, że brakuje mi jej jako kobiety, że w pewnym momencie przestała się dla mnie starać (w sensie np. ciało itd.), że dla mnie było w niej zbyt mało kobiety i kobiecości i cóż... żałuję że nie umiałem jej tego w jakiś sposób zasugerować, tak jak chyba powinno się to wobec kobiet robić. Ona sama powiedziała mi w odpowiedzi że bardzo ją to wszystko zabolało i poczuła się jakby była moim wrogiem. Niemniej chciała nadal walczyć o związek, mimo wyprowadzki. Oczywiście, sam list nie był jedynym powodem rozpadu związku, być może była też w tym wszystkim moja trudność w jasnym artykułowaniu własnego zdania - a nawet jakiegokolwiek zdania, bo zwyczajnie w pewnym momencie przestałem z nią w ogóle rozmawiać...
       
      Co istotne, to nie jest tak że ona jest jedną z tych suk które często są opisywane w różnych Waszych wątkach. Nie chcę żeby to zabrzmiało jak kolejny tekst w stylu "moja Myszka jest inna...", ale ona... serio jest inna. Zawsze dbała o mieszkanie, czystość i sam związek - naprawdę jej zależało, i było to czuć. Były momenty że sama zachęcała mnie np. do zawierania nowych znajomości, podsyłała np. grupki do grania w nogę na FB, chcąc żebym się trochę towarzysko wyizolował. W momencie gdy nie miałem pracy wspierała mnie i dopingowała w jej szukaniu, gdy było krucho z kasą nigdy nie miała problemu by mnie wspomóc, mimo że sama zarabiała bardzo niewiele. Tym bardziej żałuję że tak się to wszystko potoczyło, a jeszcze bardziej gniecie mnie myśl, że być może gdybym potrafił być bardziej stanowczy, bezpośredni, gdybym nie "czaił się" tak bardzo jak miało to miejsce, to związek mógłby się potoczyć zupełnie inaczej.
       
      Cholernie to wszystko trudne, tym bardziej ze to był pierwszy fajny związek na poważnie (kiedyś byłem w równie długim, kilkuletnim, ale to była porażka a nie związek - byłem wykorzystywany na każdym polu i w żaden sposób nie potrafiłem z tym skończyć, dopiero gdy stałem się bezużyteczny moja ówczesna dziewczyna postanowiła ze mną zerwać), obecny związek był znacznie lepszy i co więcej, tak jak wspomniałem wcześniej, mimo problemów ona przy mnie była. Poza tym miałem, i chciałem być jej "pierwszym", plany, dzieci, sami wiecie... może dla Was to wszystko to pierdoły ale ja nie potrafię przestać o tym wszystkim myśleć. Poza tym miewam poczucie bezsensu i upływającego czasu w życiu. Rodzice niby nic nie sugerują, ale wiem że gdzieś po cichu liczą na wnuki, zwłaszcza ojciec. Ja sam mam poczucie że zegar tyka. Ale poza wszystkim jestem dość mocno skołowany. W ostatnim tygodniu zapisałem się na basen i boks, ale mimo wszystko wciąż mam zajętą głowę wszystkim tym co wam powyżej opisałem. Wkurzam się na siebie, że nie potrafiłem być w związku sobą - bałem się że ją stracę, że nie mogę pokazywać swojej "gorszej strony" itp., bo mam poczucie, że gdybym był sobą, to nawet gdyby związek się rozpadł, nie miałbym do siebie aż tak wielkich pretensji. A teraz je mam, bo mam poczucie straconej szansy. Walki przegranej nie na boisku, nie w walce, ale przez walkower.
    • By Strusprawa1
      Polecam serdecznie kanał amerykańskiego neuronaukowca Andrew Hubermana - w swoich materiałach skupia się na tematy typu jak poprawić działanie swojego mózgu, zwiększyć produktywność oraz wyjaśnia podstawowe terminy z jego dziedziny naukowej. 
      O dopaminie (z dedykacją dla nofaperów):
       
      Jak zwiększyć motywację:

      Maksymalizacja produktywności:

      Zrozumienie i pokonanie depresji:

      Budowa silnych i mocnych mięśni:

      O kontrolowaniu emocji:

      Zwiększenie koncentracji:

      O testosteronie:
       
    • By Gixer
      Witam,
       
         Ostatnio wyskoczył mi w YT gość mówiący o relacjach z kobietami itp.
      Od razu można było przejść do darmowego treningu.
      Przesłuchałem i nawet ciekawie prawi. Oczywiście jak to bywa w tego typu "biznesie" ciągłe sugestie że to tylko łyżeczka wiedzy że musisz się jeszcze sporo dowiedzieć itp.
      Tutaj moje pytanie czy ktoś kupił szklenie i przerobił ?
      Koszt w okolicy 500zł więc nie biedronka ale z drugiej strony sukcesów na horyzoncie brak a szkolenia kosztują...
×
×
  • Create New...

Important Information

We have placed cookies on your device to help make this website better. You can adjust your cookie settings, otherwise we'll assume you're okay to continue.