Skocz do zawartości

Znajomy oduczył córkę feminizmu w miesiąc


wrotycz

Rekomendowane odpowiedzi

12 hours ago, Ego said:

Na pierwszy rzut oka masz rację, ale na to trzeba spojrzeć szerzej.

 

Utrzymanie Urzędów Pracy to jak dobrze kojarzę ok 4 mld złotych (rocznie)

Utrzymanie MOPS-ów jakiś różnych rządowych i pozarządowych organizacji to już naprawdę duże pieniądze.

 

Zlikwidowanie lub ograniczenie tych placówek dało by duże oszczędności, mało tego ludzie, którzy tam pracują musieli by wytworzyć inne dobra, co by również mogło pchnąć gospodarkę do przodu.

Nie takie jak 20 milionów comiesięcznych pensji.

Emerytom dokłada się 100-300 złotych i już państwo trzeszczy.

Niech jedna taka pensja wynosi 2000 PLN.

4 miliardy - 2 miliony takich pensji.

Więcej ludzi by ją brało a to tylko jeden miesiąc.

W tym momencie można szacować z sufitu.

10 milionów ludzi razy 2000 PLN razy 12 miesięcy = 240000000000 - tyle PLN rocznie mi wyszło.

Rocznie 240 miliardów.

Nie jestem pewien czy cała Polska tyle ma z podatków a szukać mi się nie chce.

 

Sam sobie dałeś odpowiedź zresztą.

Ja mam inny argument.

Jedyny jako tako rozsądny kraj, Szwajcaria, zrobił referendum na ten temat i ludzie głosowali przeciw choć kraj jest o skalę bogatszy niż nasz.

 

  

10 hours ago, Libertyn said:

 

@JoeBluepieniądze za darmo to też efekt ulg. 

Choćby brutto jako netto dla studentów. 

Ale nie dla 20-40 milionów ludzi i nie za nic.

Studenci, przynajmniej w teorii, uczą się i ich praca później, przynajmniej w założeniu, będzie dla kraju bardziej korzystna niż gdyby poszli do łopaty.

 

Pytam:

Kto chce, żeby mu podwyższono podatki po to aby inni żyli nie kiwnąwszy palcem?

Z miejsca zwolniłbym się z pracy i sądzę, że zrobiłoby tak wiele osób.

Braliby kasę i pracowali na czarno.

Taka sytuacja to kolejna zachęta do przekrętów i to duża zachęta.

 

 

123qwe

Edytowane przez JoeBlue
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, JoeBlue napisał:

Studenci, przynajmniej w teorii, uczą się i ich praca później, przynajmniej w założeniu, będzie dla kraju bardziej korzystna niż gdyby poszli do łopaty

Tylko że jak w mieście X mas 5 uczelni z kierunkiem zarządzanie to na bank wszyscy absolwenci nie będą zarządzać bo rynek nie jest tak chłonny. Będziesz miał masę wnerwionych osób które uderzyło kombo ZUS i brak zniżek a które z braku laku dalej siedzą w tej samej pracy gdzie jest marna pensja. 

 

O wiele lepsza jest holenderska wiekówka.

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minutes ago, Libertyn said:

Tylko że jak w mieście X mas 5 uczelni z kierunkiem zarządzanie to na bank wszyscy absolwenci nie będą zarządzać bo rynek nie jest tak chłonny. Będziesz miał masę wnerwionych osób które uderzyło kombo ZUS i brak zniżek a które z braku laku dalej siedzą w tej samej pracy gdzie jest marna pensja.

Wtedy im poradzę, żeby nauczyły się spawania.

 

Studia to nie tylko to czego się uczysz.

To nauka szybkiego uczenia się, myślenia i paru innych rzeczy.

Ci co są dobrzy nie będą siedzieć w pracy za grosze ani trzymać się wyuczonego zawodu.

W pół roku mogą nauczyć się nowego.

Dziś cały świat jest otwarty, nie to co kilka dekad temu.

Świat jednak potrzebuje mężczyzn z jajami (i kobiet z ikrą) a o to gorzej, tyle że to już nie moja wina.

 

BTW:

Darwin powiedział, że nie ten gatunek przetrwa który jest najsilniejszy, tylko ten co potrafi się zmieniać i adoptować do okoliczności.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, JoeBlue napisał:

Nie takie jak 20 milionów comiesięcznych pensji.

Emerytom dokłada się 100-300 złotych i już państwo trzeszczy.

Niech jedna taka pensja wynosi 2000 PLN.

4 miliardy - 2 miliony takich pensji.

Więcej ludzi by ją brało a to tylko jeden miesiąc.

W tym momencie można szacować z sufitu.

10 milionów ludzi razy 2000 PLN razy 12 miesięcy = 240000000000 - tyle PLN rocznie mi wyszło.

Rocznie 240 miliardów.

Nie jestem pewien czy cała Polska tyle ma z podatków a szukać mi się nie chce.

 

Sam sobie dałeś odpowiedź zresztą.

Ja mam inny argument.

Jedyny jako tako rozsądny kraj, Szwajcaria, zrobił referendum na ten temat i ludzie głosowali przeciw choć kraj jest o skalę bogatszy niż nasz.

 

Bardzo ogólne wnioski wyciągasz, nie wchodzisz w realia jakie będą- oceniasz przyszłość z perspektywy dzisiejszej i nie bierzesz pod uwagę naprawdę wielu czynników.

 

Kilka z nich (a nie jestem specjalistą):

 

- większe opodatkowanie zautomatyzowanych biznesów,

- zmiany demograficzne (mniej ludzi)

- każdy wydany pieniądz przez rząd wraca do skarbu państwa (nawet do kilkadziesiąt procent)

- pensja podstawowa, może też być zależna od dochodu (wiem niesprawiedliwe)

- mniejsze wydatki na bezpieczeństwo

- ogólne zadowolenie społeczne (poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji), a to ma ogromne wypływ na produktywność

 

Na pewno też są minusy. Jednak ja to piszę w kontekście, że innej dobrej opcji po prostu nie ma w społeczeństwie, gdzie zadania wykonują głownie maszyny.

 

 

9 godzin temu, JoeBlue napisał:

Jedyny jako tako rozsądny kraj, Szwajcaria, zrobił referendum na ten temat i ludzie głosowali przeciw choć kraj jest o skalę bogatszy niż nasz.

 

To nie jest argument. Rozumiem, że jak ludzie głosują "za" lub "przeciw" to jest to prawdą? Bo jak tak, to uwierz mi, kiedyś Ziemia była płaska;)

Demokracja to bardzo fatalny ustrój, no ale cóż jak wiemy- lepszego nie ma. Chociaż mam swoje przemyślenia;)

 

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tu można długo dyskutować a szkoda dnia.

Najkrócej jak się da.

Forsa otrzymywana za nic demoralizuje.

Ktoś zaczyna uważać, że mu się należy.

To tak jak gdy kogoś podwieziesz trzy razy do pracy.

Czwartego dnia to już się staje twoim obowiązkiem i zaczynasz się tłumaczyć, czemu dziś go nie podwieziesz.

 

Co do głosowania.

Z faktami się nie dyskutuje.

Co do planów - owszem, bo praktycznie nigdy nie jest tak, że wiadomo na 100% co będzie lepsze.

Wtedy więcej mózgów da szersze spojrzenie.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, JoeBlue napisał:

Wtedy im poradzę, żeby nauczyły się spawania.

1. I się nauczą spawania i będzie problem jak w IT. Gdzie zwyczajnie zadziała prawo popytu i podaży

Rynek zacznie szukać spawaczy z 2 letnim expem. Chociaż może przesadzam. 

 

 

2.Masa ludzi idzie na studia dla zniżek i darmowego ubezpieczenia. Masa firm zatrudnia  studentów dla optymalizacji kosztowej. Nie by nauczyć danej branży. Tylko po to by nie musieć podwyższyć pensji. W końcu dla studenta minimalna brutto=netto.

Studenta szukamy do ochrony. Studenta szukamy do etatowej pracy w x. Oferujemy minimalną. Dla studenta brutto=netto.

 

I są szkoły gotowania na gazie. Szkoły które funkcjonują tylko by podbijać indeks. Bo jest popyt na status studenta

 

To jest chore. Z podatków płacę za fikcyjną edukacje kogoś by ktoś inny miał oszczędność na pracownikach. 

Takie 500+ dla mikrofirm. 

 

  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że rozwiązanie, które wybrał ten ojciec należy do gatunku typu- łatanie dziury, owszem w danym momencie było zapewne potrzebne i pomocne, ale nie rozwiązuje problemu u źródła. A jaki jest prawdziwy problem?

 

W dniu 19.03.2023 o 01:13, wrotycz napisał:

wyjechała z tekstem że ojciec stosuje na niej przemoc finansową bo nie daje je tyle kieszonkowego ile by chciała i ogranicza jej niezależność.

 

W dniu 19.03.2023 o 01:13, wrotycz napisał:

buczała że pójdzie do sądu i go zaskarży

 

Dziecko wychowywane w duchu miłości, szacunku i honoru nigdy by nie potraktowało rodzica w taki sposób. Coś ewidentnie poszło nie tak. Dzieci są takie, jakimi pozwalają im być dorośli. To dorośli stwarzają dzieciom taki, a nie inny świat. 

 

W dniu 19.03.2023 o 01:13, wrotycz napisał:

Małolata naoglądała się feministek na TikToku

Media to doskonała machina do mącenia świadomości, odwracania uwagi i całkowitej dezorientacji, w zamian dając wątpliwej jakości rozrywkę. Dzieci, młodzież są bardzo podatne. 

W pamięci utkwił mi obraz mojej kilkuletniej wówczas siostrzenicy oglądającej bajki. Niesamowicie energiczne dziecko w przeciągu sekundy zamieniało się w nieruchomy posąg, nawet nie mrugała :D. Siedziała wpatrzona w ekran niczym zahipnotyzowana, dziecka nie było.

W dniu 19.03.2023 o 01:13, wrotycz napisał:

uświadomił jej że nawet jak wygra, to za 2 lata wywali ją z chaty i żegnaj szkoło, będzie musiała iść do roboty.

I znowu- działanie bazujące na wywoływaniu strachu. To działa tylko krótkoterminowo, nie rodzi szacunku. Rozumiem, że w tej sytuacji to w pewnym sensie pomogło, ale nie rozwiązało faktycznych problemów. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 hours ago, ewelina said:

Wydaje mi się, że rozwiązanie, które wybrał ten ojciec należy do gatunku typu- łatanie dziury, owszem w danym momencie było zapewne potrzebne i pomocne, ale nie rozwiązuje problemu u źródła.

 

Jak mówi się rozleje to już nie ma czasu na naprawę ucha tylko trzeba ścierać plamę.

 

6 hours ago, ewelina said:

Dziecko wychowywane w duchu miłości, szacunku i honoru nigdy by nie potraktowało rodzica w taki sposób.

 

To nieprawda. W wieku kilkunastu lat to rówieśnicy mają większy wpływ na człowieka niż rodzice, ich mandat się "wyczerpał". Do tego dochodzi szkoła, w której spędza większość świadomego życia, media, kultura. Na wszystko to rodzice nie mają żadnego lub prawie żadnego wpływu.

 

6 hours ago, ewelina said:

I znowu- działanie bazujące na wywoływaniu strachu.

 

Nie strachu a konsekwencji.

Jak ona go straszy sądem to rodzic na kilka opcji albo powiedzieć, "to idź do sądu" albo pokazać jak zamierza się bronić. Mógłby też dać się zastraszyć ale to, jak widać nie nastąpiło.

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina
Tak, przykład tej historii daje obraz jakiegoś (mniejszego, czy większego) błędu wychowawczego, który musiał zostać ukrócony w radykalny sposób.
W miarę intelektualnie ogarnięta nastolatka wpadacjąca naturalnie w jakąś zajawkę (ideologia/popkultura/relacje/aktywność), to i tak wie, że musi się trzymać pewnych granic, bo jest jeszcze zależna od rodziców. 

Wiesz, jak wyłpauje, że z nastolatkiem nie jest źle? 
Kiedy w jakieś części rozmowy powie "bo mama/tata się wqrzy!", "łoo, bo mama/tata da szlaban!", "co ja powiem rodzicom?!". :) Domieszka zdrowego strachu jest zawsze częścią odczuwania respektu. Na pewnym etapie dzieciaka możesz uratować od jakiegoś problemu, opierając się na odczuwanym przez niego szacunu wobec rodzica (w szczególności wobec ojca). 

Edytowane przez meghan
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.03.2023 o 10:25, Hubertius napisał:

To wy mieliście kieszonkowe? 😆

 

No ba😁

Tylko, że to kieszonkowe miałem do czasu uzyskania pełnoletności.

Później już nie dostawałem bo sam zacząłem na siebie zarabiać.

 

W dniu 19.03.2023 o 16:06, krzy_siek napisał:

Właśnie Panowie moglibyście napisać na jakiej podstawie córka mogła zaskarżyć ojca?

 

Tutaj historia mężczyzny, który wychowywał nie swoje dziecko, który chciał by dziewczyna się uczyła niż zajmowała głupotami.

Jak skończył przekonaj się sam wysłuchując audycji Marka.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, meghan napisał:

Kiedy w jakieś części rozmowy powie "bo mama/tata się wqrzy!", "łoo, bo mama/tata da szlaban!", "co ja powiem rodzicom?!". :) Domieszka zdrowego strachu jest zawsze częścią odczuwania respektu. Na pewnym etapie dzieciaka możesz uratować od jakiegoś problemu, opierając się na odczuwanym przez niego szacunu wobec rodzica (w szczególności wobec ojca). 

 

Nie jestem całkowicie przekonana do tego, co napisałaś. Moim zdaniem prawdziwego szacunku nie da się zbudować na strachu, to się wyklucza wręcz. U podstawy szacunku leży miłość, sympatia do drugiej osoby, zaś u podstawy respektu lęk. 

 

Rozwiązania zaproponowane przez Ciebie zapewne działają, tyle że mechanizmy które wykształcają w dziecku nie koniecznie muszą być dla niego korzystne. 

 

Wydaje mi się, że znacznie lepszym rozwiązaniem jest, by dziecko ROZUMIAŁO dlaczego nie powinno pewnych rzeczy robić, czemu unikać określonych zachowań, sytuacji, potrafiło przewidzieć konsekwencje. Przykład- dziecko nie sięga po narkotyki, nie dlatego, że boi się kary od rodziców, a samo jest świadome skutków jakie może przynieść zażywanie tego typu substancji. Wtedy niezależnie czy rodzice są obecni, czy nie (na przykład musieli wyjechać, lub dziecko wyjechało i uwolniło się od ich kontroli), będzie wiedziało jak właściwie postąpić. 

 

Od zastraszania korzystniejsza jest praca nad wykształcaniem odpowiednich nawyków, poszerzaniem świadomości, zachęcanie do samodzielnego zdobywania wiedzy, niezależnego myślenia, tak by same mogły puzel po puzlu budować obraz rzeczywistości. 

 

Przemawiając do dzieci językiem obfitości i możliwości, kierując ich uwagę na odpowiednie tory, można sprawić, iż język strachu nie będzie potrzebny. Jednakże w ten sposób należy postępować od najmłodszych lat.

 

 

 

 

 

 

 

20 godzin temu, wrotycz napisał:

Jak mówi się rozleje to już nie ma czasu na naprawę ucha tylko trzeba ścierać plamę

 

Zgadzam się, jednak może rozlać się po raz kolejny, i kolejny, i kolejny. Wycieranie plam nie rozwiązuje prawdziwych problemów. 

 

21 godzin temu, wrotycz napisał:

To nieprawda. W wieku kilkunastu lat to rówieśnicy mają większy wpływ na człowieka niż rodzice, ich mandat się "wyczerpał". Do tego dochodzi szkoła, w której spędza większość świadomego życia, media, kultura. Na wszystko to rodzice nie mają żadnego lub prawie żadnego wpływu.

 

Rodzice dla małego dziecka są całym jego światem, ich obecność jest bardzo ważna do 7-10 roku życia. To mnóstwo czasu, by zbudować w dziecku odpowiednie nawyki, przyzwyczajenia, nauczyć określonych zachowań, dać solidne podstawy. Od rodziców zależy tylko jak z tym sobie poradzą. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina Ewelinko, masz dzieci? :) 
Ja nie mam, ale powiem Ci szczerze, że praca z dziećmi leczy człowieka z górnolotnych, wręcz romantycznych wyobrażeń, a bardzo uczy rozwoju dziecka, w praktycznym ujęciu. :) 

Masz uzależnionego nastolatka, czy grupę 18-ściorga dzieciaków - jak działasz używając "języka obfitości i możliwości"? :) 
Masz dwulatka we fazie buntu dwulatka, to jak działasz używając "języka obfitości i możliwości"? 
Nie pytam z racji chęci przytyku, tylko skumania Twojej narracji. 


Dam konkretną sytuację, abyśmy opisały swoją perspektywę i potencjalne działania w ramach jej wyznawania. 

Chłopiec, l.10. Rodzice oboje uczestniczą w procesie wychowywania i w jego codzienności (pełna rodzina).
Dziecko przeszkadzające na zajęciach - dogadywania do wypowiedzi nauczyciela; przeszkadzający w zajęciach poprzez niesłuchanie nauczyciela, nie wykonujący jego poleceń; zaczepiający uczniów w trakcie lekcji, jak i na przerwach. 
Sugestie ze strony nauczycieli : nieobecność tego ucznia skutkują tym, że lekcje przebiegają bez większych zakłóceń. 
Sugestie ze strony niektórych uczniów : opisywany chłopiec cały czas opisuje swój gameing'owy pokój, podkreślając konkretną wartość materialną tego wyposażenia; chłopiec nosi markowe ubrania, co któryś dzień wytyka niektórym dzieciom brak markowych i modnych ubrań. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, ewelina said:

Nie jestem całkowicie przekonana do tego, co napisałaś. Moim zdaniem prawdziwego szacunku nie da się zbudować na strachu, to się wyklucza wręcz. U podstawy szacunku leży miłość, sympatia do drugiej osoby, zaś u podstawy respektu lęk. 

 

Rozwiązania zaproponowane przez Ciebie zapewne działają, tyle że mechanizmy które wykształcają w dziecku nie koniecznie muszą być dla niego korzystne.

Właśnie z powodu takich poglądów kobiet, całkowicie zresztą słusznych i zrozumiałych, potrzebny jest ojciec.

Ojciec ma inne poglądy i stanowi równowagę (przeciwwagę?) dla w/w poglądów matki.

Jeśli dzieciak chce się wpakować w jakieś bagno nie rozumiejąc co go czeka, bo jest za młody miłość i sympatia nie pomogą.

Pomoże ojcowskie: "Nie zrobisz tego, bo ja tak każę".

Może mechanizm wykształcający się w dziecku będzie mniej korzystny, ale gdyby wpadł w g*wno po uszy byłoby jeszcze gorzej.

Dużo gorzej.

Niektóre rzeczy są nieodwracalne.

Szkoda, że większość kobiet tego nie rozumie. Tego czyli roli ojca.

 

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

47 minut temu, meghan napisał:

powiem Ci szczerze, że praca z dziećmi leczy człowieka z górnolotnych, wręcz romantycznych wyobrażeń, a bardzo uczy rozwoju dziecka, w praktycznym ujęciu. :) 

Masz uzależnionego nastolatka, czy grupę 18-ściorga dzieciaków - jak działasz używając "języka obfitości i możliwości"? :) 

 

Na końcu mego komentarza zaznaczyłam-  by zadziało to, co opisałam należy to wprowadzać od najmłodszych lat życia malucha. Wcale się nie dziwię, że na starsze dzieciaki, uzależnionych nastolatków, to nie działa, nie ma prawa. Wydaje mi się to wręcz oczywiste. 

 

47 minut temu, meghan napisał:

Ewelinko, masz dzieci? :) 

 

Nie mam, mam za to sporo dzieci w rodzinie, mam z nimi bardzo dobry kontakt. 

 

47 minut temu, meghan napisał:

Masz dwulatka we fazie buntu dwulatka, to jak działasz używając "języka obfitości i możliwości"?

 

Mam prawie trzyletnią siostrzenicę, spędzam z nią sporo czasu, używając "języka obfitości i możliwości" jak wspomniałaś :D i efekty są piorunujące. Ona nie miała żadnego buntu dwulatka, jest przesłodkim dzieckiem, taki mały aniołek. Nie pamiętam, by przy mnie kiedykolwiek miała jakiś napad złości. Jest cały czas pogodna i uśmiechnięta. Oczywiście nie twierdzę, że to moja zasługa. Rodzice są za to w głównej mierze odpowiedzialni. 

 

Mam też drugą siostrzenicę, nastoletnią i też widzę, że to co napisałam w poprzednim komentarzu niesamowicie procentuje. Z tą mam kontakt spory od momentu jej urodzenia.  Jest bardzo charakterną osóbką, potrafi być uparta bardziej od osła, jednak nie miałam nigdy z nią problemów. Nigdy na nią nie nakrzyczałam, nie musiałam grozić, rozkazywać, zakazywać, czy coś w tym stylu, a mimo to "tańczy tak jak jej zagram":D

 

47 minut temu, meghan napisał:

Dam konkretną sytuację, abyśmy opisały swoją perspektywę i potencjalne działania w ramach jej wyznawania. 

Chłopiec, l.10. Rodzice oboje uczestniczą w procesie wychowywania i w jego codzienności (pełna rodzina).
 

Wzmianka o sytuacji rodzinnej tego chłopca tak naprawdę nie daje żadnych konkretnych informacji. 

 

Jego zachowania wskazują na błędy wychowawcze rodziców. Przeszkadza na lekcjach, bo chce zwrócić na siebie uwagę? Materialistyczne zachowania to wynik, takiego, a nie innego wychowania. Ten chłopczyk ma dopiero 10 lat, w takim wieku cały czas czerpie wzorce od rodziców, czy ze źródeł, które mu rodzice udostępnili.

 

25 minut temu, JoeBlue napisał:

Pomoże ojcowskie: "Nie zrobisz tego, bo ja tak każę".

Może pomoże, a może nie, zależy od dziecka. Są takie, co się zbuntują i nie posłuchają, lub wręcz zrobią na złość. 

 

Nie jestem pewna, czy właściwie mnie zrozumiałeś. Ja nie jestem za pozwalaniem dzieciom na wszystko, niestawianiem granic. Wręcz przeciwnie. 

 

Ojciec wcale nie musi być despotą, by dziecko darzyło go szacunkiem i kochało. Mądrość, doświadczenie, zasady można przekazywać w sposób łatwiejszy i przyjemniejszy do strawienia. 

Edytowane przez ewelina
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, ewelina said:

Może pomoże, a może nie, zależy od dziecka. Są takie, co się zbuntują i nie posłuchają, lub wręcz zrobią na złość.

To szybko się nauczą, że ta kalkulacja im się nie opłaca.

Czyż nie wychowuje się ludzi i zwierząt metodą kija i marchewki?

Ta metoda znana była wcześniej niż dzisiejsze bezstressowe wychowanie. dość g* warte zresztą, bo stress jest elementem życia i trzeba się nauczyć jak sobie z nim radzić.

Niejeden dorosły człowiek stwierdził, że jego ojciec dobrze zrobił, że go pogonił gdy był smarkaczem, bo dzięki temu ten smarkacz wyszedł na ludzi.

Edytowane przez JoeBlue
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 hours ago, ewelina said:

Nie jestem całkowicie przekonana do tego, co napisałaś. Moim zdaniem prawdziwego szacunku nie da się zbudować na strachu

 

A gdzie ja oddałem o strachu? Wymyślasz sobie rzeczy, których tam nie ma.

 

Historia z życia.

Dzieciarnia z matkami, ciotkami, idzie na borówki, zwane też jagodami. Zbierają, żeby zrobić pierogi z jagodami. Franek też zbiera, ale do brzucha. Jak matką mu zwraca uwagę to ostentacyjnie wrzuca trzy do wiaderka i zbiera dalej do brzucha.

Po powrocie wszyscy robią pierogi i każdy dostaje swoją działkę, Franek też - jednego pieroga z trzema jagodami. Tyloma ile nazbierał.

Lekcja zakończona.

Żeby nie było Franek nigdy już takiego numeru nie wycina i wyrasta na ludzi.

 

Pokaż mi gdzie tu jest błąd wychowawczy i strach?

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina

Pięknie, Ciociu! Gratuluję! 🤗🤗

 

Ok, podsumowując (w moim rozumieniu) Twoje podejście i rezultaty w relacji ciocia - dziecko.

Dużo tulenia, całowania, zabawy, uwagi z równoległą naukę obowiązków dnia codziennego (dostosowanych do etapu rozwoju dziecka) i mamy dziecko, które prawdopodobnie nie będzie na późniejszych etapach rozwoju robić problemów wychowawczych, później dokładamy rozmowy, które wpływają na świadomość dziecka i mamy szczęśliwego dorosłego, tak? 😎😎

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, wrotycz napisał:

A gdzie ja oddałem o strachu? Wymyślasz sobie rzeczy, których tam nie ma.

 

Słowa te skierowane były nie do Ciebie, a do meghan.

 

13 godzin temu, wrotycz napisał:

Historia z życia.

Pokaż mi gdzie tu jest błąd wychowawczy i strach?

 

W tej historii nie widzę strachu :).

 

@meghan Tak; podziwiam jak z prostych słów potrafisz przełożyć na fachowy język :).

 

13 minut temu, JoeBlue napisał:

Matka/ojciec mówią: "żadnych cukierków" a ciocia/babcia po kryjomu daje dziecku kilka czy paczkę.

Zgadzam się, iż decyzji wychowawczych rodziców nie należy podważać, a na pewno nie w oczach dziecka, a ten przykład jest wręcz sztandarowy. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, meghan napisał:

 

 

Dam znać, gdy gwiazdy dorosną :D. Póki co nie jest źle. 

 

39 minut temu, meghan napisał:

daje gwarant na brak problemów wychowawczych, czy też na zminimalizowaną skalę problemów z dzieckiem?

 

Wydaje mi się, iż oba rezultaty są korzystne. W obecnych czasach niełatwo wychowywać dzieci, mam wrażenie że to czasy gdy patologia staje się normą, chorych jest więcej niż zdrowych, wypaczenia, sztuczność są na porządku dziennym. 

Dziecko to też człowiek, nawet gdy się potknie, tragedia nie zadzieje się. Ważne by wstało i szło dalej. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.