Skocz do zawartości

Znajomy oduczył córkę feminizmu w miesiąc


wrotycz

Rekomendowane odpowiedzi

1 godzinę temu, ewelina napisał:

patologia staje się normą, chorych jest więcej niż zdrowych, wypaczenia, sztuczność są na porządku dziennym.

Jak dla mnie - rozpłynnia się granice w każdej dziedzinie życia. 🤓 Chyba w tym możemy się zgodzić? 

Granice tworzą Ci pewne warunki, które Cię kształtują, czy testują lub upewniają w czymś - by badać osobowość dziecka, to musimy je umieścić w określonych warunkach, prawda? 🤓

 

Dzieci obecnie przez otoczkę narracji "kocham, czy lubię Cię ponad wszystko" mają duże trudności z umiejętnościami społecznymi (czy kiedyś, co trzecie dziecko miało ćwiczenia w ramach Treningu Umiejętności Społecznych?!! Życia społecznego uczyła Cię zróżnicowana wiekowo rodzina: od babci, po młodsze kuzynostwo), procesami poznawczymi, czy nawet ogólnym rozwojem. Piszę to z pełną odpowiedzialnością.

 

Przez to dzieci nie kumają samych siebie, otoczenia, norm społecznych, rodziców, pór dnia (tworzenie rytmu dnia dla dziecka to zbawienna rzecz nie tylko dla rodzica), a to PÓŹNIEJ się przekłada na integralność, poczucie sprawstwa i decyzyjność dziecka na etapie dojrzewania, czy wchodzenia w dorosłość. 

 

Miłość jest definiowana poprzez określone zachowania! 

A ich subiektywna ocena, to inna para kaloszy.

 

Jak coś jest nie jasne w moim opisie, to będziemy omawiać to na konkretnych zachowaniach i sytuacjach.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się z większością tego, co napisałaś- ustalanie granic, rytm dnia, rutyny- jak najbardziej.

 

1 godzinę temu, meghan napisał:

Dzieci obecnie przez otoczkę narracji "kocham, czy lubię Cię ponad wszystko" mają duże trudności z umiejętnościami społecznymi

 

Faktycznie taka zależność istnieje? Zapewne w jakiejś części rodzin tak, ale czy można obierać to jako regułę? A co z rodzinami, które obdarzają dzieci miłością, ale dbają jednocześnie o ich uspołecznianie? I co konkretnie rozumiesz pod słowami "otoczkę narracji "kocham, czy lubię Cię ponad wszystko". Sama dodałaś 

2 godziny temu, meghan napisał:

Miłość jest definiowana poprzez określone zachowania! 

A ich subiektywna ocena, to inna para kaloszy.

 

Wychodzi na to, że te słowa o narracji  każdy może na swój sposób zinterpretować, a wtedy ciężko o wyciąganie konkretnych wniosków, opisujących ogólnospołeczne zachowania i tendencje. 

 

 

2 godziny temu, meghan napisał:

Życia społecznego uczyła Cię zróżnicowana wiekowo rodzina: od babci, po młodsze kuzynostwo), procesami poznawczymi, czy nawet ogólnym rozwojem.

 

Zgadzam się, ale jest jedno małe ale :). Moim zdaniem liczy się nie tylko ilość kontaktów z innymi, ale też ich jakość. 

Rodzice, rodzina, opiekunowie, itd. przedstawiają dziecku świat takim, jakim sami go widzą. Zasugerować dziecku cokolwiek jest bardzo prosto, tym łatwiej im jest ono młodsze. 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina
Czekej, bo musiałam jeszcze raz przeczytać moje moleandry poematów... :) 

Zmiana skróty myślowego : "Lubię Cię ponad wszystko!". 
Nie, nie można nawet dziecka lubić ponad wszystko! Kochać ponad wszystko - tak, lubić - nie! Jest różnica w uczuciu "kocham Cię", a w emocji "lubię Cię", prawda? :) Możesz kochać swojego faceta, ale np.nie lubisz go za to, że nie umie Ci czegoś naprawić i nie kwapi się do tego, żeby Ci to naprawić. :) 
Nauka dzieci emocji, relacji - może to wrzucimy w temat "Rozwój dziecka"? 
Jakość relacji... Znowu się domyślam, co masz na myśli. By oszacować jakość relacji, to musisz relację stworzyć i ją przez chwilę prowadzić, prawda? :)
Nawet ciocia, która chce wycałować dziecko jest wartościową relacją. Nie rozumiem dlaczego w Internetach toczą się gównoburze na temat takich zachowań dorosłych. :) 
Ja raczej nie całuję, czy nie tulę dzieci przy poznawaniu się/pierwszym kontakcie z nimi. Moim dzieciakom parę razy powtórzyłam taki komunikat : "Wszystkim dorosłym mówi się "dzień dobry", a z obcymi dorosłymi nie musisz się całować i tulić!". Dzieci wiele razy się peszą przed obcymi, czy nawet przed tymi, z którymi się znają. Po prostu to obserwujesz, nie reagujesz nie wiadomo jak pouczająco. :) 


Ostatnio widziałam na jakiś short'ach?, że komunikat rodzica "nie lubię jak to robisz!" kierowany do dziecka powoduje u niego reakcje, które wrzucają go w zjawisko parentyfikacji. Heh, jak powtarzasz to, bo chcesz niby dyscyplinować dziecko, to może i tak, ale raczej po dziesiątym razie powtarzanego komunikatu BEZ KONSEKWENCJI, dziecko będzie miało gdzieś, co rzekomo lubisz w jego zachowaniu, a co nie. Raczej jego mózg uzna takiego rodzica za łatwo sterowalnego. :) 


Przykład sytuacji/zachowań rodziców, które opisują ww skrót myślowy, i który Nam uściśli granicę między naturalnym "bezinteresownym kochaniem", a nieprawidłowym "bezinteresownym lubieniem" dziecka i jak to może się przełożyć na na rozwój dziecka. 

1) Komplementowanie/chwalenie dziecka przy nauce czynności dnia codziennego. Nie można go komplementować przy każdej! próbie nauki określonej czynności, czy później przy każdym! prawidłowym wykonywaniu nauczonej już czynności. Niby oczywiste, ale większość dzieci doświadcza takiego zachowania/reakcji ze strony swoich rodziców w ramach "okazywania wsparcia w nauce czegoś nowego". 

Miałam ostatnio chłopca, który ciągle potrzebował ode mnie określonej uwagi/reakcji. Uwagi w postaci pochwalenia/wyrażenia zachwytu/aprobaty tego, co zrobił/wykonał/powiedział. 
Problem na początku z nim był taki, że nie chciał bawić się z dziećmi w grupie przedszkolnej, nie chciał wykonywać poleceń np.w postaci "Proszę posprzątać zabawki, którymi przed chwilą się bawiłeś.". 
Wiadomo, zapraszasz mamę*, by omówić powtarzające się nieprawidłowe zachowania dziecka. Omijam kwestie wstępnego wywiadu dot.środowiska domowego.
Mama opowiedziała mi to samo, co Ty napisałaś. :) Zgłupiałam, od razu w swoim podejściu szukałam trudności, być może moja postawa wywołuje w chłopcu jakiegoś rodzaju bunt, bo jestem świadoma tego, że momentami jestem dość poważna? dla dzieci - @Hippie już mi na to zwróciła uwagę (ujęła to chyba dyplomatycznie w komunikacie "swoim głosem raczej będziesz budzić respect wśród dzieci niż bliskość". 

Kilka dni później mama tego chłopca przyszła wcześniej, by go odebrać. Trochę ich podsłuchiwałam i poobserwowałam w trakcie szykowania się do wyjścia. Młody nie chciał założyć butów. Mama mówi "nikt tak ładnie nie zakłada bucików, jak Ty!". Młody zaczął się cieszyć, droczyć z mamą, ale zaczął zakładać buty. Ubrudził w trakcie tej czynności buty, no to jeszcze mama go wzięła do łazienki. Umył ręce, a mama "pokaż jakie masz rączki! Ojej, jakie masz teraz ładne i czyste rączki!". Niby nic takiego w zachowaniu mamy, można stwierdzić, że mama pięknie okazuje miłość dziecku, ale to dało mi sygnał, że mamunia chyba inaczej rozumie okazywanie swojej miłości. :) 


Tydzień później młody nie chciał dać zabawki drugiemu dziecku. Zawołałam to drugie dziecko, dałam mu inną zabawkę w ramach "wymiany" z kolegą i powiedziałam mu na ucho, żeby powiedziało po wymianie zabawkami "dziękuję, że chcesz dać mi tą zabawkę! Jesteś taki super!". 
Drugie dziecko wykonało moje polecenie, a po takiej "wymianie" nasz niuniek od razu był współpracujący. Potem na obiedzie mówiłam temu dzieciakowi "ale ładnie jesz! Ten obiad jest specjalnie dla Ciebie!", gdy ostentacyjnie nie chciał obiadu. Po tych komunikatach zjadł obiad.
Nie mogę stosować dłużej takich komunikatów, bo dziecko musi automatycznie : jeść, napić się, ubrać się, zrobić siku, powiedzieć "dzień dobry", nie można kształtować w nim narcystycznych postaw!
To są czynności dnia codziennego, które są normą dnia codziennego, a nie ponadprzeciętnym talentem, czy wyczynem! 
Zaniedbane dzieci destabilizują pracę w grupie, ale dzieci wychowywane w ww sposób również. Ich funkcjonowanie, nawet w prozaicznych czynnościach musi być oparte na okazywanej aprobacie. U niektórych dzieci słomiany zapał nie bierze się w wyniku osobowości, co w wyniku tego, że ich mózg nie dostaje ciągle "nagrody" za każdy krok w określonym procesie/w drodze do celu. :) 
Od emocji nie tylko uzależniają się kobiety, co przede wszystkim dzieci. :) 

*ubolewam nad tym, że to najczęściej matki przychodzą do szkoły, gdy pojawia się problem funkcjonowania dziecka w środowisku szkolnym. Dlaczego? Nadal kulturowo ojciec kojarzy się z "autorytetem", "ostatecznością", "powagą", "konsekwencją", "oceną". Widzę większe rezultaty/zmianę w dziecku , gdy ojciec pojawił się na rozmowie ze mną, czy z nauczycielami. :) Domniemam, że nadal, w niektórych domach ojciec budzi zdrowy respect, który nie jest oparty na niezdrowym lęku, tylko na tym, że TATA COŚ KOMUNIKUJE Z UZASADNIENIEM (czyli z przedstawieniem konsekwencji niewykonania określonej prośby/niespełnienia określonych warunków) I POTEM WYCIĄGA KONSEKWENCJE ZA NIEPRZESTRZEGANIE PRZEDSTAWIONEJ WCZEŚNIEJ "UMOWY". :) 

Ewelinka, pochwalam Twoje podejście i obronę stanowiska. Są jednak takie okoliczności, w których musisz oprzeć się na mniej przyjemnej taktyce/strategii, nawet jeśli dziecko było wychowywane w oparciu o "rodzicielstwo bliskości" (cokolwiek to znaczy, bo do dzisiaj każdy zwolennik tej metody przedstawia mi ją inaczej). 

Nawet inteligentne, uświadomione i kochane dziecko na pewnym etapie odpierdala głupotę, z której musisz wyciągnąć konsekwencje w mniej przyjemny sposób, by uchronić dzieciak od jeszcze większych konsekwencji, których sobie nie wyobraża.
Tutaj też mam podać przykład? :) 

Rozpisałam się...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, meghan napisał:

Mama opowiedziała mi to samo, co Ty napisałaś. :)

 

Wydaje mi się, że niezupełnie poprawnie zrozumiałaś mój przekaz.

 

Nie jestem za wychowywaniem dzieci na życiowe kaleki nieogarniające codzienności czy aspołeczne sierotki. Jestem za wychowywaniem dzieci na silnych, niepokonanych, a zarazem wrażliwych ludzi, posiadających dar wiecznych rozwiązań na wszelkie nawet niespodziewane problemy, ludzi odważnych, żyjących bez lęków, kochających świat, widzących nie problemy, a możliwości. 

 

Mama z przytoczonego przykładu robi z tego chłopca definitywnie życiową kalekę i ofiarę.  

 

2 godziny temu, meghan napisał:

komunikat rodzica "nie lubię jak to robisz!

 

Moim zdaniem ten komunikat jest kompletnie bez sensu. Rodzic, opiekun nie powinien klasyfikować zachowań dziecka na podstawie czy mu się to osobiście podoba czy nie, a raczej jaki ma to wpływa na dziecko. 

 

2 godziny temu, meghan napisał:

Komplementowanie/chwalenie dziecka przy nauce czynności dnia codziennego. Nie można go komplementować przy każdej! próbie nauki określonej czynności, czy później przy każdym! prawidłowym wykonywaniu nauczonej już czynności

 

Dokładnie. Pewne czynności są prostu oczywiste. Kiedy dziecko uczy się czegoś nowego, wtedy warto chwalić dla zachęcenia, albo wzmocnienia np. "bardzo ładnie, a spróbuj w taki sposób". Chwalenie  powtarzalnych, utrwalonych czynności, zachowań  zamiast pomagać dziecku tylko je uwstecznia, utrudnia ruszenie do przodu i uczenie się nowych rzeczy. 

 

Ja na przykład nigdy nie chwalę za zjedzenie posiłku. To czynność fizjologiczna, dziecko było głodne, najadło się i tyle. Żadna to rewolucja. Wyjątek gdy uczy się czegoś nowego- trzymania kubeczka, używania sztućców, nie brudzenia przy jedzeniu, na początku warto docenić.

 

Edytowane przez ewelina
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan Ciekawe obserwacje i wyciągane wnioski. 💪 W sumie to połowy nie rozumiem, nie dostrzegam tych subtelnych różnic.🙈

 

Wśród bąbli swoich kuzynów/ek czy kolegów zauważam spadek autorytetu/ pozycji ojca, często nawet, gdy w/w nie jest beta- cuckiem.🤔

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@ewelina

Masz zajebiste uwagi, zmuszasz dyskutanta do systematyzowania treści przekazu, by był on spójny i wyjaśniający KONKRETNIE, co autor miał na myśli.

Podobasz mi się intelektualnie. 😎

 

Muszę zadać Ci to pytanie :

Co Ci się nie podoba w moich treściach? 

Jakie MOJE PODEJŚCIE do przytaczanych sytuacji Ci się nie podobał, i dlaczego? 

 

41 minut temu, ewelina napisał:

Moim zdaniem ten komunikat jest kompletnie bez sensu. Rodzic, opiekun nie powinien klasyfikować zachowań dziecka na podstawie czy mu się to osobiście podoba czy nie, a raczej jaki ma to wpływa na dziecko. 

Oczywiście, że masz rację! 👏

Jednak...

Rodzic też ma prawo przekazać coś swojego, wg swoich wartości, czy nawet wg upodobań w dniu codziennym. 

Rodzic, to rodzic, a nie wieczny naukowiec, czy psycholog dziecięcy. 🤓

 

Mamy po to dzieci - w biologicznym ujęciu -aby SWOJE geny (czyli wg też wyższych potrzeb - swoją kulturę, język, poglądy, nawyki itd.) przekazać dalej ŚWIATU. 

Pięknie byłoby, aby każda rodzina działała wg jednego schematu, ale jesteśmy różni, jakoś musimy swoje wizje, codzienność połączyć z rozwojem dziecka, bo dziecko, to nie jest "projekt", "program", który może się rozwijać w ZAPLANOWANYCH/SYMULOWANYCH/PODOBNYCH warunkach. Niestety. 😥

 

Ostatnio oglądam kanał Foxesineden.

https://youtube.com/@FoxesinEden

Domyślasz się, że ich codzienność (w sensie, te treści które publikują) pozwala mi przerabiać własne racje dot. np.tworzenia stabilnego środowiska dla dziecka. 

 

Mój wniosek: do trzeciego roku życia dziecka, myślę, że mogą bez większych szkód dla niego i jego rozwoju jeździć po świecie. A co jeśli oni chcą mieć taki styl życia przez większą część swojego życia? 

Chodzę i myślę nad tym pytaniem. Dlaczego tak myślę nad tym?

Kto wie, czy nie będę w przyszłości konsultować rodziców z taką codziennością. Może w przyszłości ludzie będą jeździć za chlebem po świecie, dzieci będą często zmieniać miejsce zamieszkania i jak wtedy należy pracować z takimi dziećmi i rodzinami? 

Wymuszę na takich rodzicach STABILIZACJĘ w ujęciu miejsca zamieszkania, bo w określonym przedziale wiekowym dziecko musi mieć np.stały kontakt z grupą rówieśniczą? 

 

Tyle ode mnie. 🤓

Godzinę temu, Kiroviets napisał:

Wśród bąbli swoich kuzynów/ek czy kolegów zauważam spadek autorytetu/ pozycji ojca, często nawet, gdy w/w nie jest beta- cuckiem.🤔

Jakie zachowania tych bąbli wykazują, że dziecko traci respect/poczucie autorytetu wobec swojego ojca? 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, meghan napisał:

bąbli

Sytuacje, które mi się przypomniały pisząc to dotyczyły juz starszych bąbli 7-10l, obu płci (jako małostkowy chłopiec poczepiam się ;) ) a nie przedszkolaków.

 

32 minuty temu, meghan napisał:

Jakie zachowania tych bąbli wykazują,

Zaznaczam, że to moje subiektywne spostrzeżenie z boku, aczkolwiek nie wiedzieć czemu, skojarzyło mi się z tematem. Zwracanie się do ojca per "Ty", " Seba daj spokój" itp. Reakcje tych dzieci na próby przywołania do pionu przez ojców. Reakcja w stylu " A popi**li sobie zgred i pójdzie".

 

W jednym z przypadków dziecko było też świadkiem "przeciągania liny" między rodzicami , co może też być przyczyną w/w.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Kiroviets napisał:

aczkolwiek nie wiedzieć czemu, skojarzyło mi się z tematem.

Określony temat przywołuje określone wspomnienia/sytuacje. 🤓

 

Jedynie odwołam się do tego, co sprecyzowałeś - zwracanie się do rodzica na "Ty". Zakaz! 

Nawet uważam, że manierę, którą nabyłam w pracy - dzieci są ze mną na "Pani", też jest zdrowa.

Jeszcze rok? temu w placówkach byłam z dziećmi na "cześć" i na "Ty".

Widzę większą skuteczność w pracy z dziećmi, gdy dzieci są ze mną na "Pani". 

Nie żadna "ciocia", czy Gosia, choć babska natura chce być jak najbliżej dzieci, nawet poprzez słowo. 🤓

 

Dziecko będące na etapie doświadczania dorosłości w praktyce (czyli pójście na studia, które w jakieś małej części sobie sfinansowało/do pierwszej pracy) w ramach luźnego żartu z pozytywnym przekazem może zarzucić do rodzica:

"Ehh, Grażynka, pysznie gotujesz! Brakowało mi Twojego jedzenia, nawet jak mi kocie żarcie zagotujesz do słoika, to wszystko zjem!",

"Janusz, niestety miałeś rację! Musiałem Cię posłuchać, na dobre mi to wyszło!". 🤓

 

Dobrze jest, gdy przy nauce mówienia dzieciom "kodujemy" oficjalne Nasze dane. Dziecko zgubi się w miejscu publicznym, to wie, że mamusia to Renata Kowalska, tatuś Roman Kowalski, a że ono samo to Jaś Kowalski. Jeszcze trzeba stworzyć nawyk: komu możemy powiedzieć takie i takie rzeczy. 

 

Gdy pracowałam w galerii, to dość częstym było to, że dziecko gdzieś się zawieruszyło na pasażu... Raz trafił się 6-latek, który nie wiedział jak mama ma na imię ("no mama to mama"), a on nie wiedział jakie nosi nazwisko. 

Może stres wynikający z separacji z mamą nie pozwolił mu przypomnieć sobie takich danych, choć nie sądzę. 

 

Sytuacja "przeciągania liny między rodzicami" - w skrócie ją opisz. 🤓 O co tam poszło?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, meghan napisał:

to dość częstym było to, że dziecko gdzieś się zawieruszyło na pasażu...

Jeden z kuzynów o których pomyślałem, zapomniał o żonie wracając z zakupów z około rocznym (wówczas) synem.🤣

33 minuty temu, meghan napisał:

Raz trafił się 6-latek, który nie wiedział jak mama ma na imię ("no mama to mama"), a on nie wiedział jakie nosi nazwisko. 

Faktycznie - dziwne.🤔

 

34 minuty temu, meghan napisał:

Sytuacja "przeciągania liny między rodzicami" - w skrócie ją opisz.

Ten sam kuzyn. Ekstrawertyk, osoba na stanowisku, "noszący spodnie". W tym akurat przypadku myślę, że autorytet podważony został, gdy synowie widzieli jak kilkukrotnie przesadził z alko na imprezach. 🤔 Inna sytuacja - dziecko było świadkiem prób deprecjacji, ośmieszania ojca przez matkę. Tutaj ogólnie chodziło mi o to, że małe dzieci często lepiej "łączą kropki" niż nam się wydaje, niż większość dorosłych ( w tym ja ).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, meghan napisał:

Co Ci się nie podoba w moich treściach? 

 

Masz na myśli ten temat, czy ogólnie? Zapewne ten, napiszę więc ogólnie :D.

Swoje wypowiedzi przeważnie przyprawiasz nawet szczodrze humorem, co uwielbiam, Amperka robi podobnie, bardzo lubię Was czytać. Jesteś szczera, piszesz bez owijania w bawełnę, nie udajesz kogoś kimś nie jesteś, nie wywyższasz się, nie reagujesz emocjonalnie na obraźliwe komentarze, zanim wygłosisz jakąś opinię starasz się poznać więcej faktów, nie lubisz (nie chcesz) robić offtopów. 

 

16 godzin temu, meghan napisał:

Jakie MOJE PODEJŚCIE do przytaczanych sytuacji Ci się nie podobał, i dlaczego? 

 

Nie jestem psychologiem, psychiatrą, nie pracuję z dziećmi, itd. wątpię więc, by moja opinia okazała się wielce znacząca :), ale skoro sobie życzysz. 

 

Pracując z czyimiś dziećmi masz od początku ograniczone pole manewru i wpływu na dziecko, ono słyszy w domu A, rób tak i tak (to dzieje się nie raz nie dwa, a wiele razy), Ty mówisz mu B, zrób w taki sposób- kogo posłucha? Domyślam się, że praca z czyimiś dziećmi do łatwych nie należy, one postępują według wzorców wyniesionych z domów, gdy te wzorce nie są kompatybilne z Twoimi narzędziami pracy rodzą się problemy, niejako jesteś od razu na przegranej pozycji. Poprzedni przykład tego chłopca i jego matki- aby wpłynąć prędko, trwale i skutecznie na to dziecko, tak naprawdę trzeba zmienić zachowanie matki, dziecko zmieni się wtedy samo. W przypadku małych dzieci jest to przeważnie reguła, to opiekunowie powinni rekalibrować swoje zachowania, by zobaczyć zmiany w maluchach. Inaczej to trudne, choć zapewne nie niemożliwe, zaś by coś zmienić, trzeba zauważyć gdzie popełnia się błąd. Ilu rodziców widzi winę w sobie, a ilu będzie potem skłonnych do wprowadzania zmian we własnym postepowaniu?

 

16 godzin temu, meghan napisał:

Rodzic też ma prawo przekazać coś swojego, wg swoich wartości, czy nawet wg upodobań w dniu codziennym. 

 

Masz rację, poprzednio napisałam pierwszą myśl patrząc bardzo powierzchownie, analizując głębiej dochodzą nowe wnioski. Chcąc jednak osiągnąć rezultaty  warto dostosować przekaz do wieku dziecka, powiedz 1,5 letniemu maluchowi majstrującemu przy piekarniku "nie lubię jak to robisz" :D. Zapewne zrozumie i posłucha... Mając nastolatka, który zaczął wagarować, możesz mu w ten sposób powiedzieć, ale czy będzie to wystarczające? Komunikat ten- "nie lubię jak to robisz" w pewnych sytuacjach może pasować, ale raczej jest mało sprawczy i nazbyt ogólnikowy. 

 

19 godzin temu, meghan napisał:

Nawet inteligentne, uświadomione i kochane dziecko na pewnym etapie odpierdala głupotę, z której musisz wyciągnąć konsekwencje

 

Nie jest to oczywiste? Skoro popieram ustalanie granic, naturalnym jest, iż przekroczenie owych będzie niosło ze sobą konsekwencje, w przeciwnym wypadku jaki jest sens ustalania takowych? 

Wychowywanie w duchu miłości, szacunku, itd, o którym wcześniej pisałam nie jest równoznaczne z brakiem zasad czy dyscypliny, jedno nie wyklucza drugiego, wręcz przeciwnie, wzajemnie się uzupełniają optymalizując efekty. Dodałabym, że to doskonała kombinacja, dzięki której dziecko jest chętne do współpracy, nie buntuje się, narzuconych zasad, dyscypliny nie odbiera jak trudnej, cierniowej ścieżki ciężkich doświadczeń i bólu :D.

 

16 godzin temu, meghan napisał:

Ostatnio oglądam kanał Foxesineden.

 

Nie znam tego kanału, przeleciałam najnowszy film, by załapać perspektywę.

 

Kto wie, czy nie będę w przyszłości konsultować rodziców z taką codziennością. Może w przyszłości ludzie będą jeździć za chlebem po świecie, dzieci będą często zmieniać miejsce zamieszkania

 

Wydaje mi się, że to dzieje się od dawna, ludzie są dużo bardziej mobilni niż kiedyś.

 

i jak wtedy należy pracować z takimi dziećmi i rodzinami? 

 

Jeśli faktycznie taki wędrowniczo- turystyczny sposób życia stanie się powszechny, zapewne powstaną jakieś kursy, wytyczne, jak postępować w danych przypadkach. Martwisz się na zapas. 

 

 

 

Edytowane przez ewelina
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.